opublikowano: 26-10-2010
Solorz, Krok, Żak, Zegarek i jeszcze kilka nazwisk właściciela platformy POLSAT, agenta SB. Zygmunt Solorz-Żak i Krok... o przekrętach kolejnego aferzysty. Zawiadomienie CBA ministra Mariusza Kamińskiego.
Właściciel telewizji Polsat Zygmunt Solorz-Żak był współpracownikiem służb specjalnych PRL w latach 1983-85 - podano w programie TVP "Misja specjalna".
Gdyby nie jego zobowiązanie do współpracy,
Solorz-Żak nie zbiłby fortuny - uważa historyk Tadeusz Witkowski, który
zapoznawał się z dokumentami na temat Solorza-Żaka w IPN. Według autorów reportażu
na
zachowanych w IPN mikrofilmach zachowały się informacje na temat Solorza-Żaka,
który posługiwał się różnymi nazwiskami: Zygmunt Krok i Zygmunt Solorz;
jest też zobowiązanie do współpracy z 15 lipca 1983 r., w którym przybrał
on pseudonim "Zegarek", później miał też posiadać pseudonim
"Zeg".
W dyskusji po emisji reportażu prof. Andrzej Zybertowicz, przedstawiony w
programie jako ekspert z dziedziny służb specjalnych uznał, że Solorz-Żak
działał jako "element środowiska służb specjalnych". Przypomniał,
że w 1989 r. uzyskał on kredyt z FOZZ z operacji kierowanej przez wywiad
wojskowy PRL (ta informacja pojawiła się na procesie ws. FOZZ - PAP).
Z akt IPN, na które powołali się autorzy materiału wynika, że w październiku
1983 r. Solorz przeszedł wstępne przeszkolenie zorganizowane dla niego przez
specsłużby. "Oficer scharakteryzował go jako osobę przedsiębiorczą i
operatywną" - mówił Witkowski.
W materiale podano też, że zanim Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji
przyznała telewizji Polsat - jako pierwszej w kraju stacji komercyjnej - ogólnopolską
koncesję na nadawanie programu (uczyniła to jednogłośnie), pod adresem
Solorza-Żaka pojawiły się "zastrzeżenia Urzędu Ochrony Państwa".
"Opinia kontrwywiadu UOP wzbudziła szereg emocji" - powiedział ówczesny
szef UOP Gromosław Czempiński.
Mikrofilm (J-9469) demaskujący agenturalną działalność właściciela
Polsatu, pochodzący z archiwum Departamentu I Ministerstwa Spraw Wewnętrznych
PRL zawiera osiemdziesiąt osiem klatek (z których kilka zawiera trzy lub
cztery dokumenty). Zgromadzone materiały dotyczą sprawy rozpracowania
operacyjnego o kryptonimie Zeg. W opisie wstępnym akt, w rubryce: „Nazwisko i
imię głównego figuranta”, widnieją trzy nazwiska: Zygmunta Józefa
Kroka-Solorza, Ilony Solorz i Kazimierza Gossa, ale przytłaczająca większość
dokumentów dotyczy pierwszego. Teczkę założono w roku 1983, zamknięto w
1985. Materiały sfilmowane 7 maja 1986 roku obejmują zarówno fazę wstępną
opracowywania Zygmunta Solorza (tzw. SMW, to jest Segregator [bądź Skoroszyt]
Materiałów Wstępnych), jak i okres formalnie potwierdzonej współpracy.
Służby zainteresowały się Zygmuntem Solorzem wiosną 1983 roku, kiedy przybył
do kraju po uzyskaniu paszportu konsularnego wystawionego przez konsulat PRL w
Wiedniu na jego rodowe nazwisko Krok. Była to jego pierwsza wizyta w Polsce po
blisko sześciu latach nieobecności. Wykorzystano fakt, że młody biznesmen
pojawił się w biurze paszportowym w swoim rodzinnym mieście Radomiu po to, by
dopełnić jakichś formalności (zresztą, zupełnie niepotrzebnie, gdyż, jak
wynika z notatek funkcjonariuszy SB, nie było to obowiązkowe). Między 2 maja
a 15 lipca 1983 r. porucznik Eugeniusz Gurba przeprowadził z nim kilka rozmów
sondażowych, z których dowiedział się o jego losach po wyjeździe z Polski.
Teczka mówi więc również o wydarzeniach sprzed lat, bez których znajomości
trudno jest zrozumieć to, co stało się w roku 1983.
Wszystko zaczęło się we wrześniu w roku 1977, kiedy dwudziestojednoletni
mieszkaniec Radomia Zygmunt Krok, zatrudniony w jednym z miejscowych zakładów,
postanowił udać się z kolegą na urlop do Bułgarii. W czasie podróży
skradziono mu dowód osobisty z pieczątką uprawniającą jego posiadacza do
przekraczania granicy z tzw. krajami demokracji ludowej. Informacje dotyczące
tej sprawy są sprzeczne: raz mówi się w jej kontekście o Sofii, kilka razy o
Bukareszcie. Najprawdopodobniej więc to konsulat PRL w stolicy Rumunii wystawił
mu w miejsce skradzionego dokumentu paszport blankietowy, umożliwiający powrót
do Polski. Zygmunt Krok i jego towarzysz podróży Janusz Dudek wybrali jednak
drogę przez Wiedeń, gdzie zamierzali zarobić na czarno trochę pieniędzy.
W tym czasie wydarzyło się jednak coś, co całkowicie zmieniło życie
Zygmunta. Najpierw policja austriacka zatrzymała ze względu na stan techniczny
syrenę, którą podróżowali. Później stało się coś znacznie gorszego.
Zygmunt Krok wszedł do domu towarowego z grupą Polaków, z których jeden
dokonał kradzieży. W czasie kolejnych zakupów ochrona poznała go jako członka
grupy i wezwała policję. Kosztowało go to trzy miesiące aresztu śledczego,
po czym zwolniono go z braku dowodów winy. Ponieważ paszport blankietowy
szybko stracił ważność i zabrakło środków do życia, jedynym wyjściem
pozostał obóz uchodźców w Traiskirchen koło Wiednia. Po krótkim pobycie w
obozie „uciekinier” otrzymał dokument uprawniający do pozostania w Austrii
i podjęcia tam pracy.
Dla polskiego uchodźcy nie była to jednak dość atrakcyjna oferta –
postanowił udać się do Republiki Federalnej Niemiec. W obawie, że
podejrzenie o kradzież uniemożliwi mu legalny pobyt w tym kraju, zgłosił się
więc w komisariacie policji w Salzburgu i zameldował, że zginęły mu
dokumenty. Wystawiono mu zaświadczenie na nazwisko Piotr Podgórski, które
podał urzędnikowi (skądinąd wiadomo, że było to nazwisko kolegi z Polski,
ale o tym dokumenty wywiadu milczą). Z tym właśnie zaświadczeniem przekroczył
w niestrzeżonym miejscu niemiecką granicę i udał się do Monachium. Po upływie
kilkunastu miesięcy władze niemieckie przyznały mu prawo azylu i wydały na
przybrane nazwisko dokument uprawniający do podejmowania pracy.
Przez dwa lata Piotr Podgórski pracował w prywatnej firmie transportowej, po
czym wspólnie z innym uchodźcą, Tomaszem Kudlejem, założył w 1981 roku
firmę przewozową o nazwie Solmex, kooperującą z Polską Misją Katolicką w
Monachium. Rok później usamodzielnił się. Spółkę rozwiązano. W jej
miejsce powstała nowa firma (Solorz Export-Import) zarejestrowana na nazwisko
narzeczonej Zygmunta Ilony Solorz. Pozostało tylko uregulować sprawy
rodzinno-majątkowe.
Z akt wynika, że Zygmunt Krok poznał Ilonę Solorz w 1979 roku. W Niemczech mógł
ją jednak poślubić tylko pod przybranym nazwiskiem, czego chciał uniknąć.
Załatwiono to na terenie Austrii, gdzie Piotr Podgórski mógł występować
pod swoim właściwym nazwiskiem. Najpierw za pośrednictwem adwokata załatwił
reaktywowanie prawa stałego pobytu i zameldowanie w tym kraju, następnie, używając
właściwego nazwiska, zawarł z Iloną Solorz związek małżeński i wystąpił
o polski paszport konsularny. Otrzymał go stosunkowo szybko, jako że wyjechał
z Polski na dowód osobisty i w biurze paszportowym w Radomiu nie figurował
jako uciekinier. Właśnie w takich okolicznościach pojawił się w Polsce. Dla
służb był to sprzyjający czas, by rozpocząć połów.
“W wyniku umowy Z. Solorz zobowiązuje się wykonywać w miarę możliwości
zlecone mu przez Służbę Wywiadu PRL zadania dotyczące rozpoznania
instytucji, organizacji i osób (…)” - to fragment zobowiązania do współpracy
z wojskowymi służbami specjalnymi PRL, które podpisał w październiku 1983
roku Zygmunt Solorz, obecny właściciel Telewizji Polsat i Invest-Banku. Dzięki
współpracy z wywiadem wojskowym oraz przez pewien czas ze Służbą Bezpieczeństwa
Solorz cieszył się wsparciem służb specjalnych w działalności
gospodarczej. Po 1989 roku został agentem WSI o pseudonimie ZEG.
“Naszemu Dziennikowi” udało się dotrzeć do odtajnionych już w części
dokumentów dotyczących współpracy Zygmunta Solorza z wywiadem wojskowym -
najpierw peerelowskim, później z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Zarówno
w jednym, jak i w drugim przypadku Solorza prowadzili funkcjonariusze wyszkoleni
przez sowieckich specjalistów. Współpraca Solorza z wywiadem wojskowym PRL i
z WSI została podjęta przez niego zupełnie dobrowolnie i z wyrachowaniem. Jak
wynika z dokumentów, do których dotarliśmy, Solorz, znany z różnych
kontrowersyjnych poczynań “biznesowych”, dzięki wsparciu wojskowych służb
specjalnych nie tylko cieszył się bezkarnością, lecz także miał z tego
wysokie profity.
- To był bardzo dobry współpracownik. Nie miał żadnych oporów co do
przekazywania informacji, rozpracowywania wskazanych instytucji i osób. Tak w
PRL, jak i w III Rzeczypospolitej - twierdzi nasz informator, który z
oczywistych przyczyn zastrzega sobie anonimowość.
Na gorliwość Solorza we współpracy z wywiadem wojskowym PRL
wskazują również odtajnione niedawno dokumenty znajdujące się w zbiorach
Instytutu Pamięci Narodowej. Dotyczą one współpracy Solorza z WSI i nadal
przechowywane są w zbiorze akt zastrzeżonych. Mogą zostać odtajnione,
podobnie jak akta innego agenta WSI - dziennikarza Krzysztofa Mroziewicza z
“Polityki”, tylko i wyłącznie na podstawie decyzji ministra obrony
narodowej Radosława Sikorskiego.
- Spośród agentów, współpracowników WSI ulokowanych w środowisku
dziennikarzy telewizyjnych, to właśnie Solorz był najbardziej cenny, nazwałbym
go nawet perełką. Dysponując ważnym medium, jakim jest telewizja, był
agentem specjalnego znaczenia. Zwłaszcza że współpracował chętnie - mówi
inny nasz rozmówca.
Solorz chętny był do współpracy już w okresie PRL. Kolaborację z
komunistycznymi służbami specjalnymi rozpoczął od bliskich kontaktów ze Służbą
Bezpieczeństwa. Bez najmniejszych oporów podpisał zobowiązanie do współpracy.
“(…) Ja, Zygmunt Solorz (Krok), zobowiązuję się zachować w tajemnicy
fakt współpracy z oficerem SB. Zobowiązuję się wykonywać ustalone ze mną
polecenia. Informacje będę podpisywać ‘Zegarek’” - napisał Solorz w
deklaracji podpisanej “Zygmunt Krok”. W okresie PRL używał również
nazwiska Krok.
18 października 1983 r. Solorz został przejęty przez Służbę Wywiadu PRL. W
dokumencie oznaczonym sygnaturą “tajne specjalnego znaczenia” ponownie
zobowiązał się do ścisłej współpracy ze służbami specjalnymi. Zmieniły
się jednak zasady - przybrał pseudonim “ZEG” i otrzymał zapewnienie o
finansowych świadczeniach wypłacanych mu w zamian za przekazywane informacje.
“Służba Wywiadu PRL w przekonaniu, że p. Z. Solorz będzie lojalnie i z
zaangażowaniem realizował postawione przed nim zadania i zobowiązuje się do:
szkolenia i instruowania w zakresie niezbędnym do realizacji zadań,
refundowania kosztów finansowych poniesionych w związku z realizacją zadań
oraz wynagradzania w formie premii, których wysokość uzależniona będzie od
wartości przekazywanych informacji, zachowania ze swej strony pełnej
konspiracji faktu współpracy (…)” - napisano w dokumencie podpisanym przez
Solorza i przedstawiciela Służby Wywiadu PRL.
W 1983 roku Solorz, jeszcze jako Krok, przebywał w RFN (ożenił się tam z
Iloną Solorz, której nazwisko przyjął). Przez służby został usytuowany
tam jako “przedsiębiorca”. W Monachium kierował firmą należącą do żony:
Solorz Import Export. Do Polski zaczął wysyłać używane samochody. W 1984 r.
podpisał kontrakt na dostawy aut z państwową centralą handlu zagranicznego
Polimar, w której kierownicze funkcje pełnili ludzie powiązani ze służbami
specjalnymi PRL. Kilka lat później, w 1988 r., razem z Andrzejem Ruską założył
firmę Solpol we Wrocławiu.
Nie tylko w okresie PRL profity z tytułu współpracy z wywiadem wojskowym były
relatywnie wysokie: po przejęciu Solorza przez WSI wykonywanie poleceń zaczęło
przynosić mu korzyści finansowe i w niemałym stopniu przyczyniło się do
tego, że w 2006 r. znalazł się na 38. miejscu na liście 100 najbogatszych
ludzi Europy Środkowowschodniej tygodnika “Wprost”. W 1989 r. rozpoczęto
już reorganizację peerelowskiego wywiadu i część wysokich, prominentnych
funkcjonariuszy służb specjalnych lokowała się w gospodarce i biznesie.
Zadbano też o wzmocnienie pozycji lojalnych współpracowników. W 1990 r.,
kiedy na bazie peerelowskiego wywiadu utworzono Wojskowe Służby Informacyjne,
komunistyczni agenci mieli już zapewnione gospodarcze zaplecze. Nie bez
znaczenia w osiągnięciu takiej pozycji biznesowej była pożyczka w wysokości
100 mln zł, jaką dzięki wsparciu wojskowych służb Solorz mógł wziąć z
Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ).
Sam Solorz, który słynie z tego, że unika medialnego rozgłosu, nigdy nie
zgodził się na ujawnienie okoliczności, w jakich w maju 1989 r. udało mu się
uzyskać pożyczkę z FOZZ. W 1999 r. w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej”
pytany o ten fakt powiedział: “(…) Chodziło o wymianę dewizową. To była
czysta transakcja kupna-sprzedaży (…)”. Dzisiaj już wiadomo, że w aferze
FOZZ WSI odegrały niepoślednią rolę.
W maju 2004 r. doprowadzony przez funkcjonariuszy ABW na proces związany właśnie
ze sprawą FOZZ Solorz powtórzył, że pożyczkę z FOZZ wziął pod zastaw 70
tys. dolarów. Zeznając przed warszawskim sądem okręgowym, w odpowiedzi na
pytania sędziego Andrzeja Kryżego zaprzeczył, jakoby kiedykolwiek współpracował
ze służbami specjalnymi. W świetle dokumentów, do których dotarł “Nasz
Dziennik”, nie ulega wątpliwości - Solorz okłamał sąd.
Pierwszą inwestycją Solorza w dziedzinie mediów był zakup w 1992 r. gazety
“Kurier Polski”. Na poważnie jednak biznes medialny Solorza ruszył wraz z
Telewizją Polsat, która zaczęła nadawać 5 grudnia 1992 r. 27 stycznia 1994
r. Solorz w kontrowersyjnych okolicznościach otrzymał koncesję na nadawanie w
całej Polsce. W 1994 r. Polsat zaczął szukać inwestora. Udziałowcem
telewizji z 20 proc. akcji został Universal, kierowany przez Dariusza
Przywieczerskiego, byłego pracownika Komitetu Centralnego PZPR. Kilka lat później
Przywieczerski odsprzedał Solorzowi swoje udziały w Polsacie.
Polsat to nie jedyna inwestycja Solorza. Kontroluje on również Invest-Bank,
Towarzystwo “Polisa Życie” i udziały w Elektrimie. - Z punktu widzenia WSI
najważniejsza była dla tej służby Telewizja Polsat. I nie ulega wątpliwości,
że Solorz nie był jedyną osobą, która związana była z Wojskowymi Służbami
Informacyjnymi. Odtajnienie raportu z likwidacji WSI może w tej stacji wywołać
burzę - twierdzi nasz informator.
Wojciech Wybranowski
Pan
Minister Szanowny Panie Ministrze! Piszemy do Pana, bo nie chodzi o pojedynczy przypadek korupcji chodzi, o biznesowo-instytucjonalny system korupcyjny, który stworzony przez służby specjalne głównie wojskowe, a potem WSI rozwija się w najlepsze i nic nie wskazuje, by póki co zaszkodziła temu systemowi skutecznie IV RP. System ten powstał w PRL i rozwinął się na przełomie lat 80/90 ubiegłego wieku. Służby wykorzystały do tego celu swojego współpracownika Zygmunta Kroka-Solorza-Żaka lub inaczej Piotra Podgórskiego, „handlującego” w dawnym RFN i NRD, posiadacza kilku paszportów, w tym dwóch konsularnych (kto inny miał wtedy tyle paszportów – drobny handlarz ?). Ujawnione w ostatnich dniach informacje o „Zegarku” agencie SB czy „ZEG” agencie służb wojskowych PRL, a potem WSI mogą wreszcie stać się przełomem. Ludzie służb PRL, za środki FOZZ i włoskiej mafii poprzez skorumpowanie KRRiT powołały Telewizję POLSAT, która służy im po dzień dzisiejszy do prania pieniędzy, ale przede wszystkim do prowadzenia przestępczej działalności z wszechogarniającą korupcją w tle. Solorz jest po części depozytariuszem majątku innego właściciela. W firmach związanych z tym układem i osobą Solorza znajdują zatrudnienie dawni agenci i współpracownicy służb specjalnych oraz skorumpowani urzędnicy państwowi i ludzie do specjalnych, ciemnych zadań. Spośród agentów PRL można wymienić Nurowskiego, Buchacza, Szeląga. Agent i aparatczyk rządzi PKOL, wstyd i hańba wolnej Polski. Oto niektóre przykłady korupcji:
Bez trudu można stworzyć Alfabet Korupcyjny Solorza. Począwszy od Buchacza, Cieśli .... poprzez kolejne litery alfabetu skończywszy na ...Waltz, Walendziaku, Żyndulu. Korupcyjna forma biznesu i wpływu na politykę powoduje tysiące ludzkich nieszczęść w Koninie, wśród klientów Banku Staropolskiego, wśród tysięcy akcjonariuszy Vivendi i wreszcie miliardowe szkody dla Skarbu Państwa. Jest poważne zajęcia dla CBA. To nie zabawa. Układ jest potężny i bardzo groźny, ale odważne i uczciwe media zaczęły mu już łamać zęby. Ale nie wszystkie. Zastraszającym przykładem jest Trybuna, gazeta niby lewicowa, która broni sprawcę tysięcy ludzkich nieszczęść, a ma za nic okradzionych przez niego pracowników i emerytów PAK-u, okradzionych klientów Banku Staropolskiego, tysiące bezrobotnych w powiatach konińskim i turkowskim. Słusznie pan Minister Z. Ziobro mówi, że trzeba odebrać złodziejskie majątki. Tyle, że Pruszków to przy Solorzu to zupełne nic. Ludzie uwierzą, że rzeczywiście coś się zmienia, jeśli zostanie ukrócona bezkarność takich ludzi jak Solorz i jego protektorzy, a dziesiątki tysięcy okradzionych przez niego nieszczęśników oraz Skarb Państwa odzyskają to co im ukradziono ! Otrzymują: ABW, CBŚ, Rząd i Parlament RP, prasa, TVP Nieugięci poszkodowani pracownicy i emeryci PAK i poszkodowani przez Z. Solorza-Żaka klienci Banku Staropolskiego. |
Roman Sklepowicz - Portal poświęcony osobom pokrzywdzonym przez banki
AKTUALNOŚCI
22.12.2006 Zygmunt Solorz-Żak kontratakuje
- W dniu dzisiejszym wystąpiłem przeciwko profesorowi Andrzejowi
Zybertowiczowi z powództwem o ochronę moich dóbr osobistych. Profesor
Zybertowicz, występując w programie „Misja specjalna” - emisja w TVP1 w
dniu 16. listopada 2006 roku - naruszył moje dobre imię i cześć
poprzez rozpowszechnianie bezpodstawnych zarzutów, iż współpracowałem ze Służbami
Wojskowymi, czerpałem korzyści finansowe z tej współpracy i uzyskałem
wsparcie w działalności gospodarczej, w tym koncesję dla Telewizji Polsat
oraz kredyt z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego.
W wyżej wymienionym pozwie domagam się: zakazania rozpowszechniania
nieprawdziwych twierdzeń, opublikowania oświadczenia na antenie TVP1 z
przeprosinami za rozpowszechnianie nieprawdziwych twierdzeń i wyrażenia
ubolewania z powodu naruszenia moich dóbr osobistych, a także przekazania
pewnej kwoty na cel społeczny - głosi oświadczenie Solorza-Żaka.
Wcześniej Solorz-Żak pozwał TVP za ten program "Misji specjalnej"
oraz wydawcę "Naszego Dziennika" za artykuł pt. "Solorz chętnie
współpracował".
Solorz i T-Mobile pozwani do sądu w USA
Francuski koncern Vivendi złożył w sądzie federalnym amerykańskiego stanu
Waszyngton skargę przeciwko T-Mobile USA, T-Mobile Deutschland, Deutsche
Telekom oraz Zygmuntowi Solorzowi-Żakowi, głównemu udziałowcowi Elektrimu.
Vivendi zarzuca T-Mobile nielegalne zawłaszczenie inwestycji Vivendi wartych
2,5 mld USD.
Vivendi podał, że skargę złożył na podstawie „Ustawy o organizacjach
skorumpowanych i pod wpływem działań oszukańczych” (ang. Racketeer
Influenced and Corrupt Organizations Act).
„Vivendi złożył w sądzie federalnym w stanie Washington skargę […],
zarzucając, iż firma T-Mobile nielegalnie zawłaszczyła inwestycje Vivendi
warte 2,5 mld USD, w PTC Sp. z o.o. Zawłaszczania dokonano poprzez systematyczną
defraudację i działania o charakterze oszukańczym” – głosi komunikat
Vivendi.
W skardze są wymienieni T-Mobile USA, Inc., T-Mobile Deutschland Gmbh,
Deutsche Telekom oraz Zygmunt Solorz-Żak, największy akcjonariusz Elektrimu.
„Sprawa dotyczy dwóch firm, Vivendi i T-Mobile, które prowadzą znaczące
interesy na terenie Stanów Zjednoczonych, i z których jedna (T-Mobile) była w
zmowie z panem Solorzem-Żakiem w dokonanych poprzez system telekomunikacyjny w
USA działaniach, o charakterze oszukańczym, będących nielegalnym przedsięwzięciem
mającym na celu przejęcie innej firmy – PTC oraz skorumpowanie innego
podmiotu – Elektrimu” – czytamy w komunikacie.
„Vivendi uważa, iż T-Mobile i Elektrim nielegalnie zawłaszczyły jej
inwestycje w PTC i za każdym razem ignorowały postanowienia sądów” –
powiedział prezes Vivendi Jean-Bernard Lévy cytowany w komunikacie.
Vivendi toczy z Deutsche Telekom spór o 48% udziałów w Polskiej Telefonii
Cyfrowej, operatorze sieci telefonii komórkowej Era i Heyah.
Solorz-Żak ma 51 lat. Jest jednym z najbogatszych Polaków. Amerykański
"Forbes" szacuje jego majątek na 2 mld dolarów, umieszczając go na
382. miejscu w świecie. Jest przewodniczącym Rady nadzorczej Polsatu, głównym
akcjonariuszem Elektrimu, posiada pakiety kontrolne Invest-Banku, Polisy Życie
i Towarzystwa Emerytalnego Polsat. Solorz zamierza też wejść też w telefonię
komórkową.
Powstaje pytanie: co z funduszem Towarzystwo Emerytalnym Polsat? - to kolejny
milionowy przekręt Solorza który czeka przyszłych emerytów?!?
AKTUALNOŚCI
Nasz
Dziennik ma zakaz pisania o Solorzu
Zakaz, w ramach tzw. zabezpieczenia powództwa, nałożył na wydawcę
"ND" - spółkę Spes, Sąd Okręgowy dla Warszawy-Pragi.Przed tym sądem
będzie toczyć się proces, jaki Solorz-Żak wytoczył gazecie.Redakcja "ND"
nie komentuje sprawy i nie informuje, czy odwoła się od decyzji sądu.Członek
rady nadzorczej Polsatu mec. Józef Birka podkreślił w rozmowie z PAP, że nie
chodzi o ograniczanie wolności słowa, lecz o rzetelność dziennikarską.
"Wystarczyło jej dochować, a nie byłoby procesu" - dodał. Birka
powtórzył, że Solorz nie zaprzecza, iż podpisał zobowiązanie do współpracy
z SB, ale nigdy do tej współpracy nie doszło. "Ziszczenie się współpracy
jest niezbędnym warunkiem do uznania, że ona była, to wynika z orzeczeń Sądu
Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego" - dodał mec. Birka.
15 grudnia zeszłego roku Solorz-Żak wystąpił przeciwko wydawcy "Naszego
Dziennika" z pozwem cywilnym o ochronę dóbr osobistych. Według Solorza-Żaka
gazeta naruszyła je w artykule "Solorz chętnie współpracował",
zamieszczonym 17 listopada 2006 r.
Właściciel Polsatu domaga się stwierdzenia, że doszło do naruszenia jego dóbr
osobistych - czci i dobrego imienia, przeprosin na łamach "Naszego
Dziennika", a także 100 tys zł na Fundację Polsatu. Nie wyklucza też
dochodzenia odszkodowania z tytułu utraconych korzyści majątkowych - takiego
wniosku jednak dotąd nie sformułował, ale ma do tego prawo także w toku
procesu.
Zabezpieczenie powództwa, o które wystąpił do sądu Solorz-Żak, polega na
tym, że "Nasz Dziennik" do zakończenia procesu nie może pisać, iż
właściciel Polsatu "chętnie współpracował z SB i WSI",
"czerpał korzyści finansowe ze współpracy z WSI i składał fałszywe
zeznania na procesie FOZZ". Poinformowała o tym czwartkowa "Gazeta
Wyborcza".
Ten zakaz publikacji - co sąd podkreślił - dotyczy tylko tych stwierdzeń, a
nie jakichkolwiek publikacji o Solorzu i jego działalności - "w granicach
dozwolonych w Prawie prasowym".
Sąd w postanowieniu podkreślił, że Solorz wykazał, iż po pierwszym
artykule pt. "Solorz chętnie współpracował", gazeta opublikowała
kolejne. "(Solorz - PAP) wskazał, iż zaprzecza publikowanym przez stronę
pozwaną informacjom, zaś dalsze ich publikowanie (...) prowadzi do utrwalenia
tych treści w świadomości społecznej, co uzasadnia jego interes w udzieleniu
zabezpieczenia" - czytamy w tym postanowieniu sądu.
Zaznaczono w nim zarazem, że analiza złożonych przez Solorza dokumentów
prowadzi do wniosku, że "powództwo zostało uprawdopodobnione" i że
"sposób opublikowania informacji o współpracy powoda ze służbami
bezpieczeństwa, użyte sformułowania i ich wymowa mogą naruszać dobre imię"
Solorza. Stwierdzono zarazem, że "na obecnym etapie sprawy nie można
stwierdzić, by orzeczeniu zabezpieczenia sprzeciwiał się ważny interes
publiczny".
Uzasadniając ostatnie zdanie sąd podkreślił, że Solorz nie jest politykiem,
lecz przedsiębiorcą i właścicielem stacji telewizyjnej, zatem ciążą na
nim szczególne obowiązki wobec społeczeństwa. "Tym bardziej zatem
stawiane wobec niego zarzuty powinny być rzetelnie wyjaśnione z zachowaniem
kryteriów z Prawa prasowego i Kodeksu cywilnego" - dodał sąd.
Postanowienie sądu zapadło 22 stycznia na niejawnym posiedzeniu praskiego sądu
okręgowego. Można się od niego odwołać do Sądu Apelacyjnego w
Warszawie.
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com Redaktor Naczelny: mgr inż. ZDZISŁAW RACZKOWSKI |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.