opublikowano: 26-10-2010
Wielu z
czytelników zna historię Bogdana Goczyńskiego. Poza artykułami opisującymi
jego własne doświadczenia zajmował się on sprawą Marcina Frymusa a także
innymi. Poniższy artykuł jest owocem jego zmagań z polskim wymiarem
sprawiedliwości. Wnioski jakie z tego wyciągnął są porażające. Niestety
nie jest to fikcja. Artykuł ten jest znacznie dłuższy niż zwykle gdyż
wymaga tego temat. Mamy jednak nadzieję, że zainteresowanym osobom uda się
dotrzeć do jego końca.
Psychopaci
i kryminaliści u władzy. Jak sądy niszczą polskie rodziny. Bogdan Goczyński
W
artykule tym chciałbym pokazać, że władza w Polsce została przejęta przez
przestępczą organizację z rozbudowanym aparatem przemocy i propagandy, służącym
do rozboju i ogłupiania ciężko pracujących rzesz niewolników. Prominentne
miejsce w tej mafijnej strukturze zajmuje wymiar
sprawiedliwości. Parasol ochronny nad mafią rozciągają
instytucje, które formalnie powinny stać na straży praworządności, takie
jak Centralne
Biuro Antykorupcyjne, czy Rzecznik
Praw Obywatelskich. Środkiem do utrzymywania władzy i
uprzywilejowanej pozycji społecznej jest niszczenie rodzin poprzez
marginalizowanie roli ojca, podkopywanie podstaw ekonomicznych, fałszywe oskarżenia i prowokacje.
Jest to działanie świadome i zorganizowane.
Artykuł
ten jest efektem moich trzyletnich zmagań z wymiarem sprawiedliwości i prób
zrozumienia mechanizmów i motywów jego działania. Na każde z moich stwierdzeń
posiadam oryginalne dokumenty, z których większość jest dostępna poprzez
linki w tekście. Ze względów praktycznych zamieściłem jedynie owe
najbardziej istotne. Posiadam ich znacznie więcej.
Tekst
ten chciałbym polecić ojcom, którzy zostali pozbawieni dzieci,
stowarzyszeniom obrony praw ojca, a także uczciwym profesjonalistom prawa.
Polecam go również studentom. Być może dzięki niemu zrozumieją lepiej
mechanizmy działania wymiaru sprawiedliwości lub utwierdzą się w swoich
przypuszczeniach.
Poniżej
przedstawiam dowody na poparcie mojej tezy i metody działania psychopatycznej
sitwy.
Mija
już trzy lata jak dostałem się w tryby przestępczej machiny wymiaru
„sprawiedliwości” RP. Dla uzyskania przez żonę korzystnego rozwodu, przy spreparowanych
oskarżeniach, znęcania się nad rodziną, wytoczono mi kilka
procesów karnych. Uniemożliwiono mi też jakikolwiek kontakt z dziećmi.
Poprzez nękanie coraz to nowymi i coraz bardziej absurdalnymi procesami sądowymi,
zostałem zmuszony do rezygnacji z pracy i z zawodu. Wskutek zaocznego zasądzenia
mi arbitralnych alimentów kilkakrotnie przewyższających średnią krajową
pensję, komornik
robi egzekucję z mojej nieruchomości. Z moimi małymi córkami nie widziałem
się już od początku tej awantury, mimo wielokrotnych prób. Za próbę
spotkania z nimi grozi mi się więzieniem. Gdy próbowałem bronić się i
egzekwować swoje i dzieci prawa, robiono ze mnie człowieka niepoczytalnego i
zamknięto w zakładzie psychiatrycznym. Ponieważ nie udało im się zrobić ze
mnie wariata, tamtejsi biegli przykleili mi łatkę pieniacza. Ciekawe jednak,
że nigdy wcześniej nie byłem w sądzie a pięćdziesiątka minęła mi kilka
lat temu.
Przekręty
z błogosławieństwem najwyższych władz
Owe
trzy lata utarczek z wymiarem „sprawiedliwości” dały mi możliwość
zaobserwowania reguł rządzących zachowaniem się przestępczej sitwy. Rzeczy,
które opisuję są kompletnie udokumentowane i większość tych dokumentów
jest opublikowana w Aferach Prawa. Opieram się przy tym głównie na osobistych
oświadczeniach, ale znam kilka innych spraw, w
tym dogłębnie sprawę
Marcina Frymusa, gdzie nadużycia władzy przez wymiar były
bardzo podobne do mojej sytuacji. Trudno oprzeć się wrażeniu, że owe
praktyki aparatu przemocy są koordynowane i mają miejsce według odgórnej
instrukcji. Jest ich po prostu zbyt dużo, żeby były dziełem przypadku lub
aberracji umysłowej poszczególnych urzędników. Należy pamiętać, że
prokuratorzy i sędziowie są jedynie funkcjonariuszami podlegającymi władzy
zwierzchniej. Jeśliby owe władze, pochodzące nieraz z wyboru, działały w
dobrej wierze, wspomniani urzędnicy musieliby się szybko pożegnać ze swoimi
stołkami, a tymczasem nie są wobec niech wyciągane żadne konsekwencje.
Pojedyncze dochodzenia dyscyplinarne wobec sędziów czy prokuratorów, to
jedynie kropla w morzu nadużyć i są one nagłaśniane w celu sprawienia fałszywego
wrażenia, że władze czuwają i reprezentują interes społeczny. W
rzeczywistości są niewielkie szanse aby skargi obywatela zostały
potraktowane, tak jak na to zasługują.
Na
początku brałem to wszystko za ponurą pomyłkę. Po pewnym czasie zauważyłem,
że w sprawie rozwodowej mają miejsce oczywiste przekręty
z udziałem sędzi Doroty Kąckiej. Wówczas traktowałem to
jako pojedynczy przypadek oczywistej korupcji. Szybko jednak spostrzegłem, że
sędzia ta ma wsparcie całego zespołu. Moje skargi i wnioski
o wyłączenie jej ze sprawy były odrzucane z uzasadnieniami na poziomie
kretyna. Sędzia Kącka została ostatecznie odsunięta od
sprawy bez podania przyczyny, jednak zmiany w procesie miały jedynie charakter
kosmetyczny. Oszukiwano jedynie mniej nachalnie i posługiwano się
manipulacjami prawnymi. Owymi kolejnymi sędziami byli:
Marzena
Wyrembak, Krystyna
Gromek, Jerzy
Paszkowski, Grzegorz Tyliński. W rzeczywistym państwie
prawa, każde z nich trafiłoby za kraty.
To
kryminalne zachowanie się „wymiaru” miało miejsce z pełną wiedzą
Ministerstwa Sprawiedliwości i Rzecznika Praw Obywatelskich, instytucji podobno
stojących na straży praworządności. Najważniejsze pisma procesowe, w tym
wnioski o wyłączenie sędziów, były przekazywane do wiadomości
ministerstwa. Pewne
pisma kierowałem wprost do Ministra lub Rzecznika
żeby zobaczyć ich reakcję. Zazwyczaj
reakcja była taka jak przewidywałem, czyli żadna. Jedyną instytucją, która
nie okazywała otwartej niechęci w stosunku do mnie było Biuro
Rzecznika Praw Dziecka, które interesowało się sprawą, naiwnie
sugerując rozwiązania prawne dla umożliwienia mi kontaktu z córkami. Jednak
efekty tych działań były takie same jak wspomnianych wcześniej instytucji.
Pewne
zrozumienie wykazywało Biuro Prezydenta, jednak bez żadnych praktycznych kroków
. A przecież Prezydent składał przysięgę,
że będzie stał na straży konstytucji. Ma on więc bardzo konkretne zobowiązania.
Można się zastanowić na ile owe, w sumie symboliczne, różnice podejścia były
odzwierciedleniem rzeczywistych intencji a ile z tego było teatrem politycznym
dla plebsu.
Niszczenie
ekonomiczne
Poza
izolacją ojców od dzieci, niszczy się ich finansowo. Ojcowie stają się
celem ataku między innymi dlatego, że stwarzają podstawy ekonomiczne rodzin.
Pretekstem bywają skargi, często fałszywe jak w moim przypadku, na męża ze
strony żony. Wymiar sprawiedliwości skwapliwie je wykorzystuje wspierając i
judząc „poniewieraną” kobietę. Jednocześnie blokowane są próby
wykazania prawdy.
Ciągłe
ciąganie po prokuraturach i sądach we fikcyjnych sprawach karnych, i wzywanie
na kolejne przesłuchania na policji nie służą stabilności życia koniecznej
do pracy zarobkowej.
Przy
spreparowanych
oskarżeniach, wytoczono mi sprawy karne przed trzema sądami. Do
tego dochodzą zażalenia i apelacje oraz walka z egzekucjami komorniczymi, które
wszczęto wskutek lewych wyroków. Co tydzień dostaję kilka głupawych listów
poleconych na które muszę reagować. Jednocześnie zasądza się
nierealistycznie wysokie alimenty, a wszelkie argumenty i odwołania w tym względzie
są ignorowane. W sumie, mam w tej chwili co najmniej 8 spraw. Należy pomnożyć
to przez dwa ze względu na zażalenia i apelacje. O normalnym życiu nie ma
mowy. Podobnie scenariusz miał miejsce w historii Marcina Frymusa. Nie jest to
przypadek lecz świadome działanie sitwy.
Rozboje
komornicze, zajmowanie rachunków bankowych
Ludzie
na ogół zakładają, że ich oszczędności w banku są bezpieczne. Na moje wątpliwości
odpowiadają, że przecież komornik nie może, ot tak sobie, zabrać komuś
pieniędzy, nie mówiąc już o zabraniu nieruchomości, że musi to być
zdecydowane przez sąd. Otóż dla sitwy jest to bardzo prosta rzecz. Sposób
ten opisałem w artykułach „numer
na bitą żonę” i „iluzoryczne
prawo własności”. W skrócie, nietykalni mogą pod byle pozorem
wejść na rachunek bankowy i skutecznie go wyczyścić. Najlepiej jeśli ofiara
rozboju jest za granicą i niczego się nie spodziewa. Pretekstem może być
zaoczne odszkodowanie za fikcyjną szkodę lub lewe alimenty. Jeśli nie ma
wystarczającej kasy w banku, wtedy można przejąć za „długi” nieruchomość.
Przekręty te są prymitywne ale skuteczne ze względu na zakres władzy
nietykalnych. O wyczyszczeniu rachunku bankowego ofiara dowiaduje się po fakcie
i praktycznie może zapomnieć o pieniądzach. Prawnicy wiedząc, że są to
sprawy trefne, trzymają się od nich z daleka, natomiast klientom wciskają kit
o przepisach prawa, prawomocnych postanowieniach sądów etc. Bank natomiast posłusznie
odda pieniądze złodziejom i nawet nie raczy poinformować klienta o rabunku
jego konta. Doświadczyłem tego na sobie, a bankiem, który posłusznie oddał
oszustom moje pieniądze był Citibank. Wiem jednak, że tak samo zachowałby się
każdy inny działający w Polsce bank, bo przecież był nakaz sądowy a sąd
ma zawsze rację.
Pewien
emerytowany sędzia w przypływie dobrego humoru powiedział mi, że załatwić
sobie dowolne postanowienie sądu to drobiazg. Wystarczy mieć układy w
sekretariacie. Brzmi to niewiarygodnie lecz posłużę się znowu przykładem,
gdy moja była posługiwała się wobec policji ewidentnie fałszywym
postanowieniem sądu. Że było ono fałszywe nie mam wątpliwości, bo Sąd w
Tarnowskich Górach, które je rzekomo wydał, nie prowadził żadnej z naszych
spraw. Gdyby było inaczej, musiałbym o tym zostać poinformowany. Ponieważ ja
miałem być stroną owego postanowienia, musiałbym otrzymać jego odpis. Co więcej,
zwróciłem się do Sądu w Tarnowskich Górach z pytaniem, czy takowy dokument
był wydany. Odpowiedź była negatywna. Kwestię tę poruszyłem na rozprawie
rozwodowej (15 września 2008r.). Sędzia Tyliński przeszedł nad tym do porządku
dziennego, twierdząc, że niekoniecznie mam rację. Najwidoczniej wydawanie
owych lewych postanowień miało miejsce za jego wiedzą.
Wniosek
jest taki, że w Polsce prawo własności jest iluzoryczne a wszelkie inwestycje
obarczone są olbrzymim ryzykiem. Rada dla Polaków pracujących za granicą:
nie lokujcie oszczędności w Polsce
Niedopuszczanie
do porozumienia stron
W
przypadku procesów o rozwód, prawo przewiduje rozprawę pojednawczą dla próby
scalenia rodziny. W moim przypadku rozprawy takiej w ogóle nie było a wiem z
innych źródeł, że stają się one rzadkością. Potwierdza
to Jacek Stajer ze Stołecznego Stowarzyszenia Praw Ojca. W Polsce funkcjonują stowarzyszenia i instytucje państwowe
mające „pomagać” rodzinom. Jak zauważyłem, bardzo chętnie pomagają one
kobietom pisać pozwy o alimenty. W tym celu zatrudniani są prawnicy. Gdy
jednak spytałem w Ministerstwie Sprawiedliwości czy sponsoruje ono jakieś
organizacje mające na celu mediację, odpowiedź była negatywna. Również
moje pisma do ministrów, zarówno Ziobry jak i Ćwiąkalskiego, w sprawie umożliwienia
kontaktu z dziećmi, pozostały bez odpowiedzi. W przypadku Marcina Frymusa,
polski konsulat i prokuratura bardzo skutecznie storpedowały mediację rozpoczętą
przez Belgów. W jej miejsce wydano europejski nakaz aresztowania, doprowadzono
do uprowadzenia dziecka z Belgii do Polski i aresztowania ojca przy wyssanych z
palca zarzutach.
Jeszcze
dwa lata temu Komitet Obrony Praw Dziecka ułatwiał zwaśnionym rodzicom
kontakt z dziećmi. W tej chwili już tej działalności nie prowadzi. Można
tylko przypuszczać, że zostały odcięte fundusze.
Zazwyczaj
stroną dyskryminowaną jeśli chodzi o prawo do dzieci, jest ojciec, jednak na
forum Afer Prawa znalazłem informację, że w podobnej sytuacji znalazła się
matka, podczas gdy ojciec, człowiek o nienajlepszej reputacji, porwał dziecko
i uniemożliwia jej jakikolwiek kontakt. Ma on w tym wsparcie wymiaru
sprawiedliwości. Być może jednak celem wymiaru nie jest dyskryminowanie ojców
a jedynie rozbijanie rodzin i niszczenie przyszłości dzieci? Jeśli uda się
to osiągnąć poprzez powierzenie dzieci ojcu, to dlaczego nie?
Wolne media czy skoordynowana
propaganda?
Przeciętny
zjadacz chleba, poddawany jest codziennie niesamowitej propagandzie mającej go
utwierdzić w przekonaniu, że żyje w państwie prawa. Służą temu określenia
takie jak „niezawisły sąd”, prawomocny wyrok, uchwała Sądu Najwyższego
czy wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Cytowane są wypowiedzi Rzecznika Praw
obywatelskich czy Rzecznika Praw Dziecka. Po doświadczeniach ostatnich lat nie
oglądam już telewizji i nie czytam gazet. Wybiórczo przeglądam Internet.
Daje mi to możliwość w miarę samodzielnego myślenia.
Na
początku byłem jednak jeszcze pod wpływem propagandy o wolnych mediach i
sprawa wydała mi się tak bulwersująca, że sądziłem, iż powinna znaleźć
się na czołówkach gazet. Pisałem do Rzeczpospolitej, Newsweeka, Dziennika,
Gazety Polskiej i innych polskich gazet z prawicy i z lewicy. Efekt był zawsze
taki sam, kompletna cisza. Chyba dwa pisma będące w głębokiej opozycji
zainteresowały się wstępnie sprawą, po czy nastąpiła cisza.
Poprzez znajomego dotarłem jednak do niewielkiego pisma w Australii.
Potem wsparło mnie lokalne biuro posła Ligi Polskich Rodzin. Tak jak
przypuszczałem, małym partiom może zależeć na rozgłosie i zyskaniu miana
reprezentantów społeczeństwa, dlatego czasem wesprą takie publikacje. Udało
mi się zamieścić kilka artykułów
w Gońcu Podwarszawskim LPR. Współpraca z Gońcem zakończyła
się gdy napisałem artykuł mówiący wprost o korupcji wymiaru sprawiedliwości.
Artykuł ten opublikowałem później w Aferach Prawa pod tytułem „Długie
ręce nietykalnych”. Do tej pory jedynym pismem, które nie
waha się nazywać rzeczy po imieniu są właśnie Afery Prawa.
Ciekawe,
że w lipcu 2008r. zwróciła się do mnie jednak Gazeta Polska. Okazało się,
że mieli problemy z przekrętami tej same sędzi, Doroty Kąckiej i
potrzebowali na nią haka. Po tym jak sprawa Kąckiej trafiła do rzecznika
dyscyplinarnego Krajowej Rady Sądownictwa, artykuł z moją historią został
zdjęty z serwera a naczelny Gazety Polskiej, Tomasz Sakiewicz przestał odbierać
moje telefony. Kontakt ze mną był już niewygodny. Można odnieść wrażenie,
że Sakiewicz sam jest częścią przestępczej
sitwy a opozycyjny charakter jego pisma jest tylko grą pozorów i wspieraniem
partii Kaczyńskich, będącej konkurentem obecnej władzy. I tak należy to
rozumieć. Moje problemy z oszustwami sędziów miały bowiem miejsce w czasie
gdy cała władza była formalnie w rękach PIS.
Mediów
nie zainteresowała nawet informacja o badaniu wariograficznym, które zaprzeczyło
dwóm wyrokom, a przecież powinna to być niezła gratka. Można by powiedzieć,
że jestem płotką, którą media nie będą się podniecać. Pod koniec maja
2007r. ukazał się jednak raport
Transparency International, przedstawiający bardzo krytycznie
stan polskiego sądownictwa i wskazujący na powszechną korupcję. Raport ten
został przemilczany przez prawie wszystkie media, z wyjątkiem mniej znanych
portali internetowych. Należałoby się zastanowić dlaczego tak się dzieje.
Czyżby przyczyną było to, że sądownictwo i media podporządkowane są tym
samym mocodawcom?
Charakterystyczna
jest reakcja społeczna na rozboje sądownicze. Jest to reakcja zastraszonych
niewolników. Typowe uwagi to „stonuj”, „nie prowokuj”, „cóż można
zrobić, tak musi już być”. Mity o odwadze Polaków, społeczeństwie
obywatelskim, które w roku 1980 pokazało światu swoją siłę, są jedynie
mitami. W rzeczywistości mamy do czynienia z ludźmi przywykłymi do padania na
twarz przed władzą, z ludźmi, którym nawet przez myśl nie przechodzi, żeby
przywołać ową władzę do porządku i pokazać gdzie jest jej miejsce.
Typowe
przekręty sądowe
Gdy
sprawa trafi już do sądu, sitwa ma do swojej dyspozycji cały arsenał środków
żeby wynik procesu był zgodny z założeniami. Poprzez Afery Prawa i z własnego
doświadczenia, wiem że wyroki w polskich sądach są często z góry określone
a proces jest fikcją. Tak było np. z moim procesem w Pruszkowie, gdzie sędzia
Kryń-Kosieradzka najpierw próbowała numeru na wariata a gdy to się
nie udało, manipulowała procesem, nie dopuszczając pewnych świadków a wobec
pozostałych uniemożliwiała pełne przesłuchanie. Protokół pozostawiał
wiele do życzenia i zawierał błędy mogące wpłynąć na wyrok. Rozprawę
nagrywałem i na tej podstawie złożyłem wniosek o sprostowanie. Sędzia odmówiła.
Gdy zadawałem dociekliwe a niewygodne dla niej pytania, wskazujące na
ustawienie sprawy, straszyła mnie aresztem. Wyrok był oczywiście skazujący a
w uzasadnieniu sędzia bezkrytycznie powtórzyła wszystkie, nawet najbardziej
absurdalne brednie mojej żony i jej matki. Pominęła przy tym zeznania moich i
neutralnych świadków.
Sędzia
Kryń-Kosieradzka to przypadek skrajny nadający się do analizy psychiatrycznej.
W innych moich procesach sędziowie lepiej potrafili panować nad rozprawami, a
właściwie byli lepszymi manipulantami. Ich metody były jednak jedynie mniej
prymitywne. Było to na przykład gubienie dokumentów dla uniknięcia przesłuchania
niewygodnych świadków czy prymitywne
fałszowanie protokołu i uniemożliwianie mi kontaktu z dziećmi. Sędziowie
ostentacyjnie tolerowali
fałszywe zeznania i przez to zachęcali do ich składania. Mimo
trochę większego wyrafinowania efekty były podobne, czyli wyrok wbrew
oczywistym faktom. Wiele z tych nadużyć opisałem z detalami w artykułach „Profesjonalizm
polskich sędziów” i „Logika
nietykalnych – typowe przekręty sądowe”
Sędzia
Adam Skowron z Sądu Rejonowego w Tarnowskich Górach, wprost odmawia załączania
do akt moich wniosków i innej korespondencji w sprawie kontaktów z dziećmi.
Posługuje się przy tym prymitywnymi pretekstami jak niedostarczenie przeze
mnie tytułu wykonawczego do postanowienia sądu wyższej instancji, który to
tytuł miał sam wydać zgodnie z decyzją owego sądu.
Ciekawe,
że moje sprawy, zarówno rozwodowa w Warszawie jak i sprawa karna w Pruszkowie
były nadzorowane przez dział wizytacji wyższej instancji wskutek mich
wielokrotnych skarg. Nie dopatrzono się jednak uchybień. Ostentacyjne kłamstwa
żony i jej świadków były brane przed sądami za dobrą monetę a nad moimi
wielokrotnymi i bezowocnymi, próbami spotkania się z dziećmi, przechodzono do
porządku dziennego, w dodatku świadomie mi owe spotkania uniemożliwiając.
Historie te opisałem a artykułach „Granat
w ręku wariata”
i „Izolować
niepoczytalnych sędziów”.
Myślę, że określenia te dobrze oddają sytuację w polskim wymiarze
sprawiedliwości.
Kodeks
postępowania karnego mówi, że sędzia powinien dążyć do tego, aby proces
został rozstrzygnięty na pierwszej rozprawie. Jest to rozsądne nie tylko ze
względu na ekonomikę ale także ze względu na sprawiedliwe rozstrzygnięcie.
W czasie jednej rozprawy łatwiej jest kontrolować świadków i nie dopuszczać
do uzgadniania zeznań. Tymczasem w Polsce procesy ciągną się miesiącami lub
nawet latami. W przypadku przeciągającego się procesu, w jego trakcie powoływani
są dodatkowi świadkowie oferujący zeznania mające przeważyć proces na jedną
czy drugą stronę. Zeznania te są zazwyczaj uzgadniane z zainteresowaną stroną
a ich rzetelność wątpliwa. Taka sytuacja miała miejsce przypadku mojego
procesu w sądzie w Tarnowskich Górach, gdzie przy prymitywnie sfabrykowanych
przez prokuraturę oskarżeniach (Przekręt
w imieniu Rzeczpospolitej) zostałem
oskarżony o pobicie teściowej, gdy uniemożliwiała mi zabranie dzieci do
domu. Zeznania świadków w pierwszej rozprawie nie potwierdzały
oskarżenia. Co prawda zeznawali przeciwko mnie, ale nie znając zarzutów, mówili
o mojej próbie porwania dzieci. Gdy się okazało, że nie można był z tego
zrobić zarzutu, gdyż miałem i mam pełnię władzy rodzicielskiej, a teściowie
żadnych praw do moich dzieci nie mieli, na kolejną rozprawę znaleziono świadka
Małgorzatę Sławik, która zeznała że biłem teściową i jej sąsiadkę po
głowie. Owa sąsiadka jednak w ogóle nie potwierdziła faktu pobicia jej
przeze mnie a teściowa twierdziła że tłukłem ją plecami o samochód lub
uderzyłem z tyłu w bark. Obdukcja wskazywała jednak na sińce na piersiach
oraz obrzęk stawów w kostkach, skutek przechodzenie przez spiczasty płot i
spadania lub zeskakiwania z niego. Dla sędzi Teresy Żyłki jednak nie był to
problem. Wydała wyrok skazujący. Ciekawe jednak, że ów dodatkowy, fałszywy
świadek, został powołany dzień po tym jak oskarżycielki spotkały się z
ich adwokatem Jackiem Brydakiem.
Niejednokrotnie
spotykam ludzi, którzy podniecają się stwierdzeniem, że sąd drugiej
instancji wyrzucił z hukiem wyrok sądu instancji niższej, potwierdzając ich
oczywiste zarzuty. Sprawa wraca wtedy do ponownego rozpatrzenia w sądzie gdzie
popełniono „błędy”. Sędziowie geniuszami intelektu nie są, ale nie są
też zupełnymi idiotami. Odnoszę wrażenie, że znaczne część tych tak
zwanych błędnych wyroków jest wydawana specjalnie w celu nękania ofiary i
zmuszania do apelacji. Zamiast jednej rozprawy głównej, sprawa może ciągnąć
się przez kilka lat a wszystko spowodowane przez jakiś głupi incydent i związane
z tym fałszywe oskarżenia. Jednocześnie, wraz z wielością procesów sądowych,
ofiara owych przekrętów nie jest w stanie normalnie funkcjonować, pracować i
wywiązywać się z obowiązków wobec rodziny. Dodatkowo ma jeszcze miejsce
egzekucja komornicza wskutek wyssanych z palca astronomicznych alimentów czy
odszkodowania.
Adwokaci
ustawiający sprawy
Nie
jest tajemnicą, że jest sieć adwokatów, którzy „załatwiają” sprawy. W
mniejszych miastach mówi się o odpowiednio wysokich stawkach dla wpływowych
adwokatów, przy pomocy których sprawy posuwają się bez większych
komplikacji. Bez nich zaczynają bezsensowne oskarżenia, przedłużanie spraw
itd., a delikwent, nawet całkowicie niewinny, ląduje z wyrokiem, dobrze jeśli
w zawieszeniu, kosztami procesu i sfabrykowanego odszkodowania.
W
moim przypadku procesy karne były wymyślone na potrzeby sprawy rozwodowej i
„wydojenia” mnie przez żonę i mafię prawniczą. Temu miała służyć fałszywa
obdukcja przygotowana przez usłużnego lekarza Lecha Suchcickiego, fałszywe
oskarżenia o znęcanie się nad rodziną, poprzez próbę spotkania się z dziećmi
w szkole bez „zezwolenia sądu”, czy oskarżenie o pobicie teściowej.
Jednocześnie żona miała również dojście do biegłych psychologów wydających
opinie pod dyktando, jak Ewa
Maroczkaniec czy Bohdan
Bielski. Trudno sobie wyobrazić, że by taki dostęp znalazła działając
na własną rękę. Oczywiście adwokat żony Jacek Brydak, jest świetnie
zorientowanym we wszystkich szczegółach lewych oskarżeń. Charakterystyczne
przy tym jest to, że w roli adwokata na sali sądowej jest beznadziejny.
Przychodzi nieprzygotowany, zadaje pytania nie na temat, lub takie, które nic
nie wnoszą do sprawy i nie rozwija ich podczas przesłuchania. Mierność
Jacka Brydaka potwierdza też Rzecznik Praw Obywatelskich, Janusz Kochanowski,
który ma z nim swoje porachunki. W aktach mojej sprawy brak jest wpisów świadczących
o tym żeby mecenas Brydak je przeglądał. Dlatego na rozprawie w maju tego
roku był wyraźnie zaskoczony, gdy okazałem wynik badania wariograficznego świadczącego
na moją korzyść, mimo że ponad miesiąc wcześniej złożyłem go już do
akt sprawy. Najwidoczniej adwokat Jacek
Brydak do rozpraw przygotowywać się nie musi, wystarczy, że wie z kim i jak
je ustawiać. Jest rzecznikiem dyscyplinarnym Izby Adwokackiej w Warszawie, co
dodatkowo świadczy o jego wpływach.
Zorganizowana
mafia
Teza
jaką chcę postawić odnośnie motywów działania owych ludzi, to
zorganizowana sitwa o motywach finansowych i ideologicznych. Motywy
finansowe polegają na mnożeniu ilości procesów dla uzasadnienia swojego
istnienia. Jest to bowiem olbrzymi biznes z wynagrodzeniami dla sędziów,
lewymi zleceniami dla biegłych i honorariami dla adwokatów. Często, jak w
wypadku komorników, jest to bezpośredni udział w rabunku. W moim przypadku
komornikiem mającym bezpośrednią korzyść z rozboju jest Bożenna Gralińska,
komornik sądowy przy Sądzie Rejonowym dla Warszawy Śródmieścia.
Nie mam dowodów, że ktokolwiek inny ma udział w łupach z rozboju,
jednak skwapliwość z jaką sędzia
Kącka, bez żadnych pytań, zaocznie zasądziła alimenty w wysokości
kilkukrotnego średniego wynagrodzenia daje do myślenia. Daje również
do myślenia uporczywe odmawianie uchylenia bandyckiego postanowienia przez
kolejnych sędziów, (Gromek i Tyliński) prowadzących sprawę.
Motyw
ideologiczny to świadome rozbijanie rodzin, dla podporządkowania sobie społeczeństwa.
Wiadomo bowiem, że dzieci wychowane jedynie przez matki, w rozbitych rodzinach,
przenoszą te wszystkie złe wzory zachowań na swoje życie i następne
pokolenia. Celom sitwy służą fałszywe oskarżenia i manipulacje sądowe dla
uniemożliwienia ojcom kontaktu z dziećmi. Metody te opisałem w artykułach
jak „Sztuka
rozbijania rodzin”, Prorodzinna
polityka RP” czy „Dobro
dzieci w polskim sądzie”. Warto również przeczytać uwagi
zawarte w artykule „Rola sądów rodzinnych w Zjednoczonej Europie...”
W
skrócie, manipulacje sądów polegają między innymi świadomym wydawaniu
postanowień o kontaktach ojca z dziećmi, tak aby nie można ich było
realizować i jednocześnie zachęcaniu matki do odmowy podporządkowania się
owym postanowieniom. Rozpatrzenia wniosków ojca o kontakty są odwlekane w
nieskończoność a gdy ten próbuje spotkać się z dziećmi na własną rękę,
oskarża się go o znęcanie się nad rodziną poprzez zakłócanie spokoju lub
wprost fabrykuje
się oskarżenia np. o groźby karalne czy pobicie, jeśli ojciec broni się
przed atakiem matki czy jej rodziny. Owe jednostronne oskarżenia
są skwapliwie podchwytywane przez prokuraturę a często mają taki charakter
(np. gróźb karalnych), że matka sama by na to nie wpadła i widać w tym
inspirację prokuratury i prawników. W przypadku
Marcina Frymusa, który zabrał dziecko do rodzinnego domu w Belgii, ewidentnie
fałszywe oskarżenia porwania dziecka, były sformułowane jedynie po to, żeby
go aresztować i zabrać mu syna.
Po aresztowaniu najbardziej bezsensowna część oskarżeń została
wycofana, ale syna już stracił. Jednocześnie, mimo zwolnienia z aresztu, „władze”
nie wystąpiły z żadną inicjatywą dla umożliwienia kontaktu z dzieckiem a
rozpatrzenie jego wniosku było odwlekane. Jest to w olbrzymim kontraście z
sytuacją matki, która natychmiast miała w Belgii zapewniony kontakt z
dzieckiem a tamtejsze władze zorganizowały mediację zwaśnionych stron.
Zastanawiająca
jest skwapliwość z jaką „niezawisłe” polskie sądy wspierają absurdalne
oskarżenia. W moim wypadku sąd podtrzymał oskarżenie mnie o pobicie teściowej,
która nie pozwalała mi zabrać dzieci do domu. Miałem ją bić po klatce
piersiowej, podczas gdy miała ona potłuczone nogi w kostkach, skutek
zeskakiwania z wysokiego płotu w pogoni za mną. Dla wykazania swojej niewinności
musiałem posłużyć się wariografem, tak
jakby Sędzia Żyłka z sądu w Tarnowskich Górach, nie była w stanie odróżnić
prymitywnego kłamstwa od prawdy. Zanim sprawa trafiła do sądu,
zostałem poddany wielokrotnym badaniom psychiatrycznym, żeby sprawdzić czy w
czasie rzekomego „pobicia” byłem poczytalny. Frymus z kolei został oskarżony
o narażenie zdrowia i życia swojego małego syna, mimo że badanie belgijskich
lekarzy zaprzeczyło jakimkolwiek obrażeniom dziecka, a on sam okazał się
przykładnym ojcem w czasie gdy miał syna od opieką. Trudni sądzić aby
wszystko to było dziełem przypadku.
Sądy
polskie są bardzo ociężałe i niechętne jeśli chodzi o egzekwowanie praw
ojców, choć bardzo szybkie w kwestiach alimentów. W moim przypadku alimenty w
wysokości 7 tys. zł + 1124zł dla komornika zostały przyznane w ciągu
tygodnia od złożenia wniosku, podczas gdy kwestia moich kontaktów z dziećmi
czekała trzy miesiące na rozpatrzenie, po czym postanowienie o kontaktach
zostało natychmiast uchylone i sądy stosowały manipulacje tak aby do tych
kontaktów nigdy nie doszło. Cel wysokich alimentów był oczywisty: Wiadomo było,
że nie pracuję i nie będę mógł płacić takich sum. Chodziło o szybkie
zadłużenie mnie i egzekucję komorniczą z majątku. Komornik oficjalnie dostałby
z tego 15%. Ciekawa była przy tym wyjątkowa niechlujność urzędnicza świadcząca
o nieumiejętności robienia przekrętów. Tytuł wykonawczy do postanowienia o
alimentach został wydany prawie rok przed samym postanowieniem. W
postanowieniu, którym posługiwał się komornik, była mowa o rozprawie, na której
miało on być wydane. Tymczasem rozprawa taka nigdy się nie odbyła. Sąd dla
Warszawy-Śródmieścia jednak do tej pory odrzuca moje zażalenia na komornika
ze skwapliwością, która daje do myślenia.
Wielość
oskarżeń w stosunku do ojców, często idiotycznych, ochoczość z jaką
prokuratura natychmiast przedstawia zarzuty, świadczy o tym, że mamy do
czynienia z dobrze skoordynowaną działalnością, obejmującą cały wymiar
sprawiedliwości. Tezę tę wspiera fakt, że
skargi
do Ministra Sprawiedliwości czy Krajowej
Rady Sądownictwa załatwiane
są odmownie. Milczy Rzecznik
Praw Obywatelskich.
Bardzo
prawdopodobnym jest też istnienie zorganizowanej mafii w szerszym aparacie władzy,
w celu rozbijania rodzin dla dezintegracji społeczeństwa. Jest to zjawisko
wykraczające poza wymiar sprawiedliwości. Potwierdza te przypuszczenia brak
jakiejkolwiek reakcji na moje pisma od członków Sejmowej Komisji Sprawiedliwości
i Praw Człowieka a przede wszystkim ze strony
prominentnych posłów
jak Ryszard Kalisz czy senatorów
jak Zbigniew Romaszewski. A właściwie taka reakcja była ze strony
sekretariatu senatora Romaszewskiego, bardzo niechętna i agresywna.
O
nieprzypadkowości działań sitwy świadczy też ich wielość, zbieżność w
czasie i podobieństwo metod. Żeby podać kolejny przykład: dla zastraszenia i
poniżenia mnie byłem poddawany trzykrotnym badaniom psychiatrycznym przez sąd
w Pruszkowie (sędzia
Kryń-Kosieradzka), prokuraturę dla Warszawy-Woli i prokuraturę w
Tarnowskich Górach (asesor
Stolpa). Dodatkowo, żeby pokazać kto tu rządzi, asesor z
prokuratury dla Warszawy-Woli, Izabela
Dołgań-Szymańska kazała mnie zamknąć na 48 godzin za próbę
spotkania się dziećmi. Później prokuratura ta wycofała oskarżenie jako
nieuzasadnione. „Niezawiśli i
niezależni” sędziowie podczas procesów ostentacyjnie, z własnej inicjatywy
informowali się o moich sprawach w innych sądach. Między
sądami w Warszawie i Pruszkowie, przekazywane był nawet kompletne akta. Jest
oczywiste zatem, że działania te mają charakter zorganizowanej przestępczości.
Charakterystyczne
było też zachowanie się wymiaru, kiedy złożyłem udokumentowane
zawiadomienie o fałszywych oskarżeniach i zeznaniach przeciwko mnie. Najpierw
zajęcia stanowiska co do fałszywych zeznań odmówił Sąd Okręgowy w
Warszawie, bo tak należy traktować dotychczasowe, ponad roczne zwlekanie w tym
względzie. Prokuratura dla Warszawy-Woli natomiast odmówiła najpierw wszczęcia
dochodzenia a później przyjęcia zażalenia na jej postanowienie, argumentując,
że nie jestem osobą uprawnioną, mimo że oskarżenia były skierowane
przeciwko mnie. Posłużono się przy tym postanowieniem Sądu Najwyższego mówiącym,
że dobrem prawnym, które może być naruszone przez fałsz zeznań, jest
szeroko rozumiane dobro wymiaru sprawiedliwości i mające zapaść orzeczenie a
nie dobro uczestnika postępowania. W związku z tym, prokuratura „uznała”,
że moje dobro nie zostało naruszone i nie mam prawa do zażalenia. Pomijając
wątpliwą precyzję orzeczenia Sądu Najwyższego, jego interpretacja przez
prokuraturę to bezczelny przekręt, który powinien być pokazywany studentom
prawa.
Co
ciekawe, ową genialną argumentację podtrzymała asesor Anna Kudryńska występująca
jako „niezawisły sąd” dla Warszawy-Woli. Dokładnie tego samego
uzasadnienia użyła prokuratura w Tarnowskich Górach a za nią asesor
Katarzyna Grabałowska z tamtejszego sądu. Szczegóły tej radosnej twórczości
przedstawiłem w artykule „Polska
prokuratura i sądy. Specjaliści od prowokacji, fałszywych oskarżeń i
rozbijania rodzin”. Koordynację przekrętów widać zatem na
poziomie szczegółów. Chciałoby się poprosić Prezydenta Kaczyńskiego o
przeanalizowanie kandydatur owych asesor na urząd sędziego. Ich uprawnienia w
sądzie wygasają w maju 2009r. i zapewne te panie będą się ubiegać o
nominację sędziowską.
Jak
działa system odwoławczy „niezawisłych” sądów widoczne było przy
rozpatrywaniu moich zażaleń na zachowanie się sędzi Kryń-Kosieradzkiej w
Pruszkowie. Zaskarżałem jej postanowienie o zamknięciu mnie w szpitalu
psychiatrycznym i odmowę wyłączenia jej ze sprawy. Zażalenia te były
oddalane bez analizy moich argumentów. Jak się później okazało, to ja miałem
rację. Byłem zdrowy a sędzia Kryń-kosieradzka została wyłączona z mocy
prawa, po tym jak jej wyrok został uchylony i sprawa przesłana do ponownego
rozpatrzenia. Do tego trzeba było jednak badania wariograficznego i artykułów
w Aferach Prawa. Przykład ten świadczy, że sędziowie działają według
ustalonych reguł, a jedną z nich jest, że zażaleń nie uwzględnia się,
chyba, że petent ma dużą siłę przebicia,
np. kasę na wpływowego adwokata, lub możliwość nagłośnienia nadużycia.
Same argumenty nie wystarczają. Zasadą jest też to, że nie można przesłuchiwać
nietykalnych. Moja próba przesłuchania sędzi Kryń-Kosieradzkiej w sprawie
zlecenia przez nią napadu na mnie w sądzie, skończyła się dla mnie kolejnym
badaniem psychiatrycznym.
Że
jest to hierarchiczna sitwa, świadczy właśnie owa historia z odmową śledztw
w sprawie fałszywych zeznań i oskarżeń. Pamiętajmy, że oskarżenia były
publiczne, to znaczy firmowane przez prokuraturę. Natomiast wszystkie odmowy śledztwa
były podpisywane przez asesorów prokuratury lub sądów. Trudno sobie wyobrazić,
że asesor będący na samym dole hierarchii decydował o śledztwie w sprawie
oszustwa, w które byli zamieszani jego koledzy. O przeprowadzeniu śledztwa,
lub jego odmowie musieli zdecydować przełożeni. Również skala nadużyć i
podobieństwo metod w rożnych miejscach kraju, świadczy o odgórnym
sterowaniu. Niejednokrotne, nie tylko w moich sprawach, przestępstwa były tak
oczywiste, że niezorientowany asesor ochoczo brał się do dzieła egzekwowania
prawa. Zawiadamiający o przestępstwie by przesłuchiwany, zbierano dokumenty.
Po pewnym czasie jednak zwykle przychodziła odpowiedź odmowy śledztwa. Tak
bywa gdy w sprawę zamieszani są członkowie sitwy lub naruszone są przestępcze
zasady. Wyraźnie przełożeni czuwają nad „prawidłowym” zachowaniem się
podległych im funkcjonariuszy.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.