opublikowano: 05-01-2013
Gdańsk - tylko omylny notariusz? Organom władzy trzeba patrzeć na ręce albo zostaniesz oszukany...Kupujesz mieszkanie? Idziesz z umową do notariusza? Nie myśl, że
gwarantuje ci to bezpieczeństwo
Dorota i Tadeusz Dudka mieszkają w Szczecinku. Ona pielęgniarka, on
wojskowy. Kiedy syn podjął studia na Politechnice Gdańskiej,
postanowili, że zainwestują w mieszkanie. Szczególnie, że naukę na
Wybrzeżu zaplanowała też córka. W internecie znaleźli ofertę
sprzedaży 42-metrowego lokalu w spółdzielni na Przymorzu. W czerwcu
2010 r. spotkali się z wnukiem właścicielki, który przedstawił się
jako Piotr Sz. Mieszkanie przy ul. Gospody 11 wydawało się idealne dla
dzieci.
Panowie umówili się, że jak Piotr Sz. będzie już miał notarialne
pełnomocnictwo uprawniające go do sprzedaży, spiszą umowę przedwstępną.
Bo to, co miał, czyli ręcznie napisany dokument, do niczego się nie
nadawało.
Po czyjej stronie jest wymiar
sprawiedliwości?
Mężczyzna pełnomocnictwo przedstawił dwa tygodnie później. 15
lipca obie strony spotkały się w kancelarii notariuszki z Przymorza.
Dudkom poleciła to miejsce ciotka. Blisko, ta sama dzielnica.
Mieszkanie kupili za 291 tys. zł. Radość skończyła się dwa
tygodnie później.
- W tym dniu przyjechałem do Gdańska odebrać klucze - mówi Tadeusz
Dudka. - Zadzwoniła pani notariusz i powiedziała, że akt notarialny jest
nieważny, bo, jak się właśnie dowiedziała, został sporządzony na
podstawie sfałszowanego pełnomocnictwa. Natychmiast zawiadomiliśmy policję.
Potem było tylko gorzej.
Najpierw potwierdziła się informacja dotycząca pełnomocnictwa, potem okazało
się, że Piotr Sz., to tak naprawdę Tomasz. A matka mężczyzny stwierdziła,
że o niczym nie wiedziała, podobnie jak Piotr. Tomasz spędził w areszcie
cztery miesiące, właśnie dostał wyrok w zawieszeniu i obowiązek
naprawienia szkody. Ale jeśli nie wykona wyroku, włos mu raczej z głowy nie
spadnie. Co najwyżej będzie go ścigał komornik.
- Wyszło, że od początku podawał się za brata - kontynuuje pan
Tadeusz.
- Potem zeznał, że jego dowód osobisty znalazł na klatce schodowej, a
pieniądze, które mu daliśmy trzymał w reklamówce, którą ukradziono mu
na plaży w Wejherowie. Dziwne to wszystko, bo to nie bracia bliźniacy. Nasz
prawnik zwrócił nam uwagę, że notariusz ma obowiązek potwierdzić tożsamość
osób podpisujących akt. Bo sprawdzeniu podlega nie tylko dowód osobisty,
ale też osoba, która się nim legitymuje. Dodatkowo pani notariusz nie
dostarczyła do sądowego wydziału ksiąg wieczystych wszystkich wymaganych
prawem dokumentów. Notariusz jest ubezpieczony, odpowiada za błędy, więc
rozpoczęliśmy walkę o stwierdzenie winy. Bo kto sobie wyobraża spłacanie
kredytu przez 29 lat za coś, co nam się nie należy? Ale okazuje się, że
wymiar sprawiedliwości nie jest dla obywatela.
Zaczęli pisać, gdzie się da - do Krajowej Rady Notarialnej, Izby
Notarialnej w Gdańsku, a nawet Ministerstwa Sprawiedliwości. Wszyscy
odpowiadali, że albo nie są władni do podejmowania czynności w
indywidualnych sprawach notariuszy, albo że "brak jest podstaw do przyjęcia,
że notariusz nie zachowała należytej staranności", bo dokumenty - zarówno
tożsamości czy wypis pełnomocnictwa - "nie budziły żadnych wątpliwości
co do ich autentyczności". Na tym samym skupił się pełnomocnik pani
notariusz ze znanej sopockiej kancelarii "Głuchowski, Jedliński, Zwara
i Partnerzy".
- Wszyscy odpowiadali tak, jakby udawali, że nie umieją czytać - denerwuje
się Tadeusz Dudka.
- Zgoda, dokumenty mogły nie budzić wątpliwości, nie sugerujemy przecież,
że pani notariusz była w zmowie, ale że nie dokonała należytej staranności,
potwierdzając tożsamość osób przystępujących do aktu notarialnego.
Art. 49 ustawy Prawo o notariacie mówi tak: "Notariusz ponosi
odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną przy wykonywaniu czynności
notarialnych na zasadach określonych w Kodeksie cywilnym, z uwzględnieniem
szczególnej staranności, do jakiej jest obowiązany przy wykonywaniu czynności".
Art. 80. § 1. Akty i dokumenty powinny być sporządzone przez
notariusza w sposób zrozumiały i przejrzysty.
§ 2. Przy dokonywaniu czynności notarialnych notariusz jest obowiązany
czuwać nad należytym zabezpieczeniem praw i słusznych interesów stron oraz
innych osób, dla których czynność ta może powodować skutki prawne.
§ 3. Notariusz jest obowiązany udzielać stronom niezbędnych wyjaśnień
dotyczących dokonywanej czynności notarialnej.
"Omyłka ze strony notariusza"
Sprawą zajęła się gdańska prokuratura. Postępowanie dotyczyło niedopełnienia
obowiązków poprzez nienależyte sprawdzenie tożsamości i przedłożonych
dokumentów oraz niezachowanie wymogów formalnych do skutecznego złożenia
wniosków o wpis w księdze wieczystej i wyrządzenia w ten sposób istotnej
szkody. Jak zeznał Tomasz Sz. "dowodu w żaden sposób nie przerabiał",
"notariusz widziała go raz, w dniu podpisania aktu" i pamięta, że
"notariusz sprawdziła tylko dane personalne widniejące w dowodzie z
danymi znajdującymi się w akcie". Jak tłumaczył, nie przygotowywał
się specjalnie do tej wizyty, bo wiele osób mówiło mu, że jest podobny do
brata. Liczył, że "notariusz się nie zorientuje". Jej działanie
określił, jako "rutynowe". W trakcie przesłuchania notariuszka
zeznała, że nie pamięta tego zdarzenia. Dodała, że w jej kancelarii tożsamość
sprawdza się trzykrotnie - "na etapie przygotowywania aktu i 2-3 dni
przed jego sporządzeniem". Drugą chwilą jest weryfikacja przed sporządzaniem
aktu, trzecią podpisywanie. "Na każdym etapie sprawdzane są dane
osobowe, podpisy oraz wstępnie zdjęcia".
Prokurator najpierw przez pół roku zabiegał o zwolnienie notariuszki z
tajemnicy notariusza, którą ta się zasłaniała - jak sąd rejonowy się
zgadzał, to okręgowy zgodę uchylał. Śledczy chciał przeprowadzić
eksperyment, który miał pokazać, czy notariuszka mogła popełnić błąd w
trakcie identyfikacji. Gdy w końcu mógł to uczynić, ta się nie zgodziła
- "bo nie można ustalić, jak wyglądało zdjęcie, w które był
zaopatrzony dokument osobisty użyty podczas zdarzenia, jak też nie można
odtworzyć, jak w tym dniu wyglądała osoba, która podała się za Piotra
Sz.". Prokurator podzielił ten pogląd, mimo iż uznał ostatecznie, że
w przypadku ustalania tożsamości oszusta "nastąpiła omyłka ze strony
notariusza", ale "możliwa jest ona w czasie sprawdzania wizerunku
na zdjęciu z rzeczywistym wizerunkiem osoby". Bo wygląd na zdjęciach
"może nie w pełni odzwierciedlać rzeczywisty wizerunek". I umorzył
postępowanie. Ale dodał, że kwestia ta może być odmiennie oceniona przy
rozpatrywaniu odpowiedzialności cywilnej.
Prokurator: Brak dowodów
Nazwisko tej samej notariuszki pojawia się w innych sprawach. Właśnie sporządzono
akt oskarżenia obejmujący pięć osób, które prowadziły zorganizowany
proceder na gdańskim Przymorzu - namawiały do podpisania umowy notarialnej
kupna-sprzedaży mieszkania osoby mające problem z alkoholem lub pamięcią.
Ale zapłaty sprzedający już nie dostawali. Siedem z ośmiu transakcji zostało
przeprowadzonych w kancelarii opisywanej notariuszki, chociaż - co należy
podkreślić - jej zarzuty nie obejmują.
- Kwestie związane z zawieraniem umów, również u pani notariusz, były
przedmiotem szczegółowych wyjaśnień w ramach głównego wątku śledztwa,
lecz zgromadzone w sprawie dowody nie pozwoliły na formułowanie tez wskazujących
na podejrzenie popełnienia przestępstwa uzasadniającego konieczność
procesowego rozstrzygnięcia - mówi Artur Krause, rzecznik prasowy
Prokuratury Okręgowej w Toruniu,
do której w pewnym momencie przeniesiono śledztwo. - W postępowaniu nie
uzyskano dowodów świadczących o tym, że pokrzywdzeni w trakcie transakcji
byli pod wpływem alkoholu.
Ta sama notariuszka pojawia się w jeszcze jednej znanej nam sprawie. 61-letni
Stefan, który porusza się na wózku inwalidzkim, cierpi m.in. na
"incydentalne drgawki uogólnione", udar niedokrwienny lewej półkuli
mózgu, miał spiralne złamanie podudzia prawego. Był zadłużony i chciał
wziąć pożyczkę pod zastaw mieszkania. W "Anonsach" znalazł ogłoszenie:
"Błyskawiczne pożyczki pod zastaw nieruchomości". Zjawiła się
64-letnia Tamara i zanim się zorientował, podpisał pełnomocnictwo. Ale
wykraczało ono poza pożyczkę: "do sprzedaży lokalu mieszkalnego,
odbioru ceny sprzedaży, do zaciągania pożyczek i kredytów, do składania
wszelkich oświadczeń, odbioru korespondencji, podpisywania wszelkich
pism...".
Powołany później biegły sądowy stwierdził, że pan Stefan podczas wizyty
u notariusza nie był zdolny do rozpoznania znaczenia swoich czynów - pisał
Tomasz Słomczyński w "Dzienniku Bałtyckim". Podpisanie pełnomocnictwa
odbyło się u notariusza, który być może odpowie za to karnie. Do
kancelarii, w której pojawili się państwo Dudka, Tamara przyszła już z pełnomocnictwem.
Cel - sprzedaż mieszkania. To był początek 2010 r., sprawa ciągnie się do
dziś.
Pani Alina, siostra pana Stefana, z wykształcenia prawniczka: - Mój brat nie
jest w stanie obsłużyć samodzielnie telefonu, a co dopiero poradzić sobie
z pełnomocnictwem. Dziwię się, że jak ktoś przychodzi z tak szeroko
uprawniającym dokumentem, to notariusz w ogóle się nad tym nie zastanawia.
Bo, jak się okazuje, notariusz zastanawiać się nie musi.
Prezes Krajowej Rady Notarialnej Tomasz Janik: - Do notariusza przychodzimy po
to, aby dokonać określonej czynności prawnej, kiedy wymaga
tego prawo, albo kiedy sami chcemy nadać tej czynności formę szczególną,
inną niż zwykła forma pisemna. Przy każdej z tych czynności
notariusz musi ustalić tożsamość uczestników. Jeśli mimo dołożenia
staranności ustalił ją błędnie, nie można przypisać mu winy. Mamy
wtedy do czynienia z przestępstwem wyłudzenia poświadczenia nieprawdy w
dokumencie urzędowym. Co do innych spraw - sam fakt, że ktoś dokonuje siedmiu
czynności w jednej kancelarii, sam w sobie nie jest jeszcze
podejrzany.
Problemy z podpisanymi u notariusza umowami nie są rzadkością.
- Ludzie idąc do notariusza zdają się na niego, tymczasem powinni
kontrolować każdy przecinek w akcie, jak również składane przez strony
dokumenty, w tym dowody tożsamości - mówi gdański mecenas Paweł Zieliński.
- Mam dużo spraw, w których na przykład skarżący, jak się potem okazało,
nawet nie zrozumiał, jaką zawarł umowę. Z jednej strony jest to pewien
absurd, bo wychodzi na to, że płacimy notariuszowi tylko za potwierdzenie
czynności, ale nie można zapominać, że to strony zawierają umowę i treść
zależy od nich. Dodatkowo orzecznictwo sądów w takich sprawach jest po
stronie notariusza, bo ten często też zostaje wprowadzony w błąd. Zgodnie
z ustawą notariusz ma zachowywać należytą staranność, ale to pojęcie
bardzo nieostre i trudno wykazać potem jego ewentualną niestaranność.
Musiałby bowiem przyznać się do niej przed sądem, czego raczej nikt nie
zrobi.
Państwo Dudka złożyli skargę na umorzenie postępowania przez prokuraturę,
rozważają też proces cywilny przeciwko notariuszce.
Pani notariusz: - Nie mogę nic powiedzieć na temat tych spraw, obowiązuje
mnie tajemnica notarialna.
Komentowanie nie jest już możliwe.