opublikowano: 25-09-2012
“…Tak naprawdę,
czasem łatwiej jest obalić reżim dyktatorski, niż zbudować na jego
gruzach funkcjonującą demokrację.
Wydarzenia
ostatnich tygodni – afera Amber
Gold, sprawa
sędziego Milewskiego, wyrok w sprawie Pruszkowa, wyrok w sprawie antykomor - obnażają
nie tylko stan wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania, ale też kondycję
i państwa i społeczeństwa. Państwo po raz n-ty nie zdaje egzaminu na
wszystkich frontach. Wszystkie te wydarzenia dotyczą fundamentalnych gwarancji
konstytucyjnych wszystkich obywateli Rzeczpospolitej Polskiej, na straży których winny stać wszystkie trzy władze – rząd, Sejm i
Senat i sądownictwo. I wszystkich obywateli Rzeczpospolitej dotyka
niekompetencja, niechlujstwo, zaniechania i łamanie prawa przez te władze.
Tymczasem w mediach niezależnych i zależnych, po chwilowym zaskoczeniu, rozpoczęła się nawalanka. Autorytety, eksperci, celebryci, dziennikarze i blogerzy, z urzekającą prostotą postrzegania tych wydarzeń podzielili się na dwa obozy.
W takiej sytuacji nie ma już miejsca na sprzeciw wobec szerzących się; demoralizacji i
bezprawia. Nie ma miejsca na otwartą i rzetelną ogólnopolską merytoryczną
debatę - co dalej. Debatę nie
tylko ekspertów, autorytetów i polityków, ale także
zaproszonego do niej społeczeństwa.
W
sprawie naprawy i doprowadzenia sądownictwa i
organów ścigania do jako takich
standardów demokratycznego państwa prawa, żaden rząd w „wolnej“ Polsce i
żadna partia nie miała kompleksowego pomysłu
i w gruncie rzeczy żadna nie kiwnęła
porządnie palcem w bucie. Wszyscy po jednych pieniądzach!
Kolejne
próby, kolejnego ministra
sprawiedliwości zrobienia cokolwiek sensownego w tym kompletnym ba... bałaganie wywołują sprzeciw i kontrowersje we wszystkich środowiskach
prawniczych. Obywatele głosu nie mają.
Także
doraźne działania ministra Gowina w sprawie Gold Amber i sędziego Milewskiego
są atakowane. “Ideologia“ Gowina nie wszystkim pasuje, więc mamy chłopca
do bicia.
Właśnie
Gazeta Wyborcza wyciągnęła ciężką artylerię i grzmi i straszy – Gowin
przywołuje widmo IV Rzeczpospolitej. Tym razem przywołano na odsiecz dr Jacek Kucharczyka prezesa nomen omen Fundacji
Instytut Spraw Publicznych.
Jacek Kucharczyk wystąpił w roli spin doktora obecnej ekipy rządzącej
i nie wspominając ani słówkiem kontekstu wydarzeń w jakich minister
wypowiedział niefortunną opinię „w nosie mam literę prawa“ twierdzi wprost,
iż minister Gowin stał się zagrożeniem dla reguł demokratycznego państwa
i chce wrócić
do tradycji „ ...gdzie wola polityczna liczy się bardziej, niż
przepisy prawne…” (sic!)
Przypomnę, że
Jacek Kucharczyk szefuje Fundacji Instytut Spraw Publicznych (od 2009 roku), a
związany jest z tą organizacją od lat 90. ISP to niezależny
i pozarządowy think tank.
“Instytut Spraw Publicznych służy obywatelowi,
społeczeństwu oraz państwu.
Chcemy:
- aby obywatel naszego kraju był wykształcony,
świadomy swoich praw i obowiązków, współodpowiedzialny i zaangażowany
w życie publiczne
- aby polskie społeczeństwo było otwarte
(tolerancyjne, inkluzyjne), aktywne, solidarne, zamożne i europejskie
- aby państwo polskie było demokratyczne,
deliberujące, praworządne, nowoczesne, sprawne, potrafiące definiować długo-
i krótkofalowe cele, zorientowane na obywatela, partnerskie, transparentne,
aktywne, odpowiedzialne wobec wspólnoty międzynarodowej”
W ramach tej misji ISP
realizuje szereg programów, między innymi projekt „Obserwatorium Demokracji w Polsce”, którego zadaniem jest „monitoring
potencjalnych zagrożeń dla demokracji w Polsce” w m.in. w wymiarze sprawiedliwości, administracji
publicznej, w stanowieniu prawa i w mediach.
Ten
monitoring chyba jest zbyteczny, zważywszy
na tę wypowiedź szefa ISP: „..Pojawiają
się pytania, czy 23 lata temu niektóre rzeczy mogliśmy zrobić inaczej. Możemy
sobie gdybać. Jednak jeśli porównamy, gdzie byliśmy wtedy, a gdzie jesteśmy
teraz, różnica jest zdumiewająca. Tak naprawdę, czasem łatwiej
jest obalić reżim dyktatorski niż zbudować na jego gruzach funkcjonującą
demokrację.
Ciekawe jaka jest definicja funkcjonującej demokracji Jacka Kucharczyka, nie tylko
szefa Fundacji Instytut Spraw Publicznych, ale również członka Rady Dyrektorów Fundacji European
Partnership for Democracy?
Póki co wydaje się, że jedynym zagrożeniem dla demokracji w Polsce wg. szefa ISP jest tylko minister Gowin.
Reszta cacy. Zaiste różnica
gdzie byliśmy 23 lata temu, a gdzie jesteśmy teraz jest zdumiewająca! Szczególnie
wysyp fundacji i organizacji stojących podobno na straży tej biednej
demokracji.
Wracając do roli, w jakiej wystąpił Jacek Kucharski w wywiadzie dla GW, stwierdził
on, iż
Minister Gowin przyzwala na psucie kultury prawnej w Polsce! O jakiejże to kulturze prawnej prawił Jacek Kucharski? Czy o takiej jak słyszeliśmy w
wykonaniu prezesa SO w Gdańsku, sędziego Milewskiego, a może posła Kalisza, czy b.
ministra Ćwiąkalskiego?
“Zalecanie” Gowinowi, aby „..podsycać szacunek dla rządów prawa i jego
przestrzegania, nawet jeśli niekoniecznie i nie zawsze się z nim
zgadzamy…”
jest jakimś tragikomicznym
nieporozumieniem. Najpierw trzeba mieć rządy
prawa, aby żądać dla tychże szacunku!
Jak
cokolwiek i ktokolwiek zagraża sitwie, zawsze jest jeden i ten sam argument;
argument strachu. Czy nie dość
już tych strachów? Nie dajmy się zainspirować i zainfekować
strachem. Na razie żaden
Ziobro, Kowalski czy inny Iksiński nie nadchodzi! Nie dajmy się dalej demoralizować i manipulować takimi wypowiedziami.
Jak
na razie to nie Gowin czyni prymat woli
politycznej prawem, nawet jeżeli jest skrajnie “ideologiczny”. To rząd,
prokuratury i sądownictwo
ma za uszami, a minister chyba póki co
najmniej. Rozumiem, że
„ideologia“ ministra Gowina nie podoba się dr Kucharczykowi, ale występowanie
publiczne z takimi manipulacjami jako szef ISP jest chwytem poniżej pasa.
W
klasycznym arsenale spin doktora nie zabrakło też „kokieteryjnej“ zmiany
tematu. Zamiast mówić o aferze Amber Gold i związanej z nią wypowiedzi ministra Gowina,
szef ISP przerzucił się na bardziej bezpieczny
i trendy temat.
“…Minister
mówi coś takiego do gazety?...” pytał oburzając się na ową „ideologię“, która miała
być przyczyną oporu ministra w sprawie ratyfikacji konwencji zwalczania
przemocy wobec kobiet.
Coś takiego do gazety
miało z tą straszną “ideologią“ niewiele wspólnego, a więcej
ze zwykłym zdrowym rozsądkiem, który wśród elit niestety w zaniku. “…Tym co nas
łączy, jest przekonanie, że należy w sposób bezwzględny zwalczać
tak odrażające zjawisko, jak wszelkie formy przemocy. Polskie prawo w 99
proc. wyprzedza konwencję i przewiduje wszystkie rozwiązania przez nią
postulowane…” A w ocenie ministra konwencja
ogranicza suwerenność sygnatariuszy, ponieważ na “…straży
interpretacji zapisów konwencji ma stać specjalnie powołane międzynarodowe
ciało…".
Ale
czy fakty mają jakieś znaczenie?
Najważniejsza jest fraza-klucz - to widmo
IV Rzeczpospolitej. Działa zawsze.
Na koniec wywiadu,
Jacek Kucharczyk skonstatował „...Jedną
z polskich bolączek jest to, że się uchwala prawa, które później nie są
egzekwowane. A tu minister mówi, że to jest w porządku i że on będzie działał
tak, by powstało prawo papierowe, bez przełożenia na rzeczywistość. To jest
dla mnie jeszcze bardziej rażący przykład. Albo nie powinien tego mówić,
albo nie powinien zajmować tego stanowiska…” – przy czym nie bardzo wiadomo,
czy chodzi o te nieszczęsne mam w nosie
w sprawie akt dotyczących
zakończonych spraw sądowych dot. szefa Amber
Gold, czy opór w sprawie ratyfikacji konwencji o przemocy w
rodzinie. Ale to też nieistotny szczegół.
Najważniejsze, że minister łamie prawo (sic!), a to jest niedopuszczalne w
wiodącej demokracji nie tylko w Europie! I co prezes ISP w ramach monitoringu
potencjalnych
zagrożeń dla demokracji w Polsce, wytknął.
Osobiście
uważam, że pierwsze rozwiązanie jest wystarczające - nie powinien tego mówić,
chociaż uważam, że ta polska bolączka dotyczy całego chorego państwa bezprawia. A Instytut Spraw Publicznych miałby tu wiele do zrobienia pod warunkiem,
że programy miałyby jakieś umocowanie w realiach, a podniosła i pompatyczna
misja byłaby rzeczywiście wypełniana, służąc obywatelowi i społeczeństwu.
Jak na razie służy tylko państwu i zatrudnionym w ISP.
Tutaj
przypomina mi się scenka z przed ćwierć wieku, z urodzinowego przyjęcia
mojej przyjaciółki.
Rzecz się działa w Kanadzie, a na przyjęciu poznałam Kanadyjkę, dyrektorkę
teatru, która właśnie straciła pracę. Ponieważ nie mogła znaleźć pracy,
stwierdziła, że musi sobie sama stworzyć takie miejsce pracy. Plan wyglądał
genialnie w swojej prostocie. Założyć „non profit“ organizację. Kluczem
sukcesu było odpowiednie sformułowanie MISJI organizacji, tak żeby dostać
grant państwowy i zainteresować sponsorów. Do dzisiaj organizacja działa, a
założycielka i prezes ma się bardzo dobrze. Robi „dobrze“ przede
wszystkim sobie.
Dlatego,
pomimo iż „aktywny udział obywateli to jedna z kluczowych zasad i
warunków skutecznego rządzenia“ i ISP podjął to wyzwanie w ramach projektu finansowanego z Programu Operacyjnego Kapitał
Ludzki, projektu Kompas i innych, do tych działań budowania państwa prawa i kultury prawnej, nie są
ani zapraszane, ani włączane, ani wspierane
logistycznie i finansowo organizacje pozarządowe powstałe oddolnie, założone przez obywateli w rzeczywistej
potrzebie, gotowych poświęcić niemal wszystko,
autentycznie przerażonych i
zatroskanych stanem państwa nie prawa, a
bezprawia.
To w
tych organizacjach ludzie bez grantów UE,
bez grantów rządowych i
pieniędzy lobbystów, bez poparcia “elit” i
“ekspertów“, poświęcając
pracę zawodową, zaniedbując życie rodzinne, ledwo łącząc koniec z końcem
tak w domu jak i w tych organizacjach, robią te mozolną organiczną robotę w
swoim bezpośrednim sąsiedztwie. Walczą nie tylko o poprawę Polski, ale też walczą z alienacją,
izolacją i ostracyzmem oficjałów i takich wypasionych organizacji
pseudo-pozarządowych jak ISP.
Nie zajmują się PR-em rządu i rozgrywkami politycznymi.
Nie brylują na
salonach, nie zaprasza się ich do udzielania wywiadów. Są solą tej ziemi. I jak sól, tak oni chronią ten kraj przed kompletnym zepsuciem.
I dają wsparcie i nadzieję tysiącom pokrzywdzonych. To przed nimi powinniśmy
chylić czoła.
Postęp gwarantują tylko niepoprawni walczący marzyciele, a nie oportuniści i
wazeliniarze. Niestety ten niewyobrażalny potencjał ludzki, ta pasja,
autentyczne poświęcenie i ciężką pracą jest "solą
w oku"
i dla rządzących i konkurencją dla ich satelitarnych organizacji quasi-
pozarządowych.
Polecam sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo Internetowe redagowane jest przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
uwagi i wnioski proszę wysyłać na adres: |
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA
WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI
RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być
ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie
dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska,
zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób.
Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie
prasy są zakazane.
Komentowanie nie jest już możliwe.