opublikowano: 26-06-2013
Wrocław 23.06.2013r. sto osób przerwało wykład komunistycznego aparatczyka Zygmunta Baumana - Dudkiewicz wyzywa patriotów od "faszystowskiej hołoty".
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, wczorajszy wykład stalinowskiego aparatczyka- prof. Zygmunta Baumana na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego, rozpoczął się od skandowania i okrzyków licznych nacjonalistów polskich, zgromadzonych na sali.
Kibice WKS Śląsk, działacze NOP, a także ONR i MW – w sumie około stu osób przybyło 22 czerwca do sali wykładowej UWr przy placu Uniwersyteckim, gdzie zapowiedziano wykład prof. Zygmunta Baumana. Kiedy prezydent miasta Rafał Dutkiewicz przedstawił zgromadzonym gościa, na sali- wypełnionej w tym dniu po brzegi- rozległy się gwizdy i głośne okrzyki: „raz sierpem raz młotem, czerwoną hołotę”, „precz z komuną”, „Dutkiewicz, kogo zapraszasz?”. Nacjonaliści rozwinęli transparenty i przez ponad kwadrans nie dopuszczali do głosu nikogo z prezydium spotkania, w tym też czerwonego ze złości prezydenta miasta, który w końcu wezwał na pomoc policję, zgromadzoną licznie w budynku.
Jak było do przewidzenia, funkcjonariusze prewencji oraz antyterroryści wkroczyli na salę demonstracyjnie licząc na wywołanie spodziewanego efektu. Zapanowała groteskowa atmosfera. Jedna część sali zdziwiona, a druga rozbawiona. Za stołem prezydialnym purpurowy Rafał Dutkiewicz, obok w ateistycznym niebycie Zygmunt Bauman, nad którym czuwał ochroniarz; po bokach sali dziennikarze, na samym początku lewactwo wszelkich odmian różu i czerwieni, a przy wyjściu spychani przez dawne ZOMO narodowi aktywiści.
Całość akcji trwała około 30 minut. Mimo rozkazów małego łysego jegomościa w czarnej marynarce, policja nie była wstanie wszystkich zatrzymać, aby wylegitymować. Towarzystwo po opuszczeniu budynku uniwersyteckiego bardzo szybko rozproszyło się po mieście. Z wykładu, chwilę później czmychnął sam Rafał Dutkiewicz, udając się w stronę ratusza.
Zygmunt Bauman jest typowym przedstawicielem swojego pokolenia- środowiska żydokomuny. W 1939 roku uciekł do ZSRR. Tam pracował w NKWD. Po utworzeniu Ludowego Wojska Polskiego został politrukiem. Następnie kariera w KBW. Od dziewiętnastego roku życia konfident Informacji Wojskowej. Do 1968 roku członek PPR/PZPR. Wydarzenia marcowe otworzyły mu drogę do światowej kariery. Dzięki Gomułce, Zygmunt Bauman rozpoczął naukowe tournee po świecie, m.in. Tel Aviv, Londyn. Po 1989 roku powrócił do Polski jako autorytet i guru wszelkich odmian lewactwa.
Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz w wydanym oświadczeniu stwierdził między innymi: „(..) nie będę tolerował jakichkolwiek neofaszystowskich, nacjonalistycznych zachowań”. Nie przeszkadza mu to jednak tolerować stalinowskiego funkcjonariusza, który ze swojej przeszłości uczynił powód do dumy. Czyżby Rafał Dutkiewicz chciał tym sposobem zapewnić sobie dozgonne miejsce po prawicy syna Ozjasza Szechtera na warszawskich salonach?
Dr Gontarczyk: "Komunizm nie jest traktowany w Europie jak jego rewers: faszyzm. To także zasługa takich ludzi jak Bauman." NASZ WYWIAD
Środowiska lewicowo-liberalne są znowu w szoku. Grupa narodowców skandowała na Uniwersytecie Wrocławskim nieprzychylne hasła wobec Zygmunta Baumana, lewackiego filozofa ze stalinowską przeszłością, który dawał wykład o etyce.
O Baumanie, o "świętych krowach" lewicowych i protestach wobec ich wypowiedzi rozmawiamy z dr. Piotrem Gontarczykiem, historykiem i politologiem. W 2006 r. opublikował znajdujące się w IPN dokumenty dotyczące służby w KBW i agenturalnej przeszłości Zygmunta Baumana.
wPolityce.pl: Czy jest czymś normalnym, że osobie takiej jak Zygmunt Bauman, oddaje się w Polsce honory? Czy jego przeszłość nie stanowi przeszkody w zapraszaniu go np. przez władze uniwersyteckie?
Dr Piotr Gontarczyk: Z każdym należy rozmawiać, choć w tym wypadku bałwochwalcze szopki uważam za lekką przesadę. Ale nie widzę niczego złego w zapraszaniu Zygmunta Baumana i dyskutowaniu z nim. Natomiast zupełnie inną sprawą jest kwestia wiarygodności intelektualnej i etyki naukowca tego Pana. W tej kwestii mam oczywiste wątpliwości.
Może jaśniej?
Bauman był funkcjonariuszem pionu politycznego Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czyli formacji wzorowanej na NKWD, która po wojnie zajmowała się zwalczaniem polskiego podziemia. Bauman otrzymał nawet odznaczenie za wyłapywanie „bandytów”. Oprócz tego był agentem Informacji Wojskowej ps. „Sjemion”. Zważywszy na to, że Informacja była organizacją zbrodniczą, to taki fakt jest dla życiorysu tego Pana całkowicie kompromitujący. Generalnie mamy do czynienia z nietuzinkowym funkcjonariuszem komunistycznego aparatu przemocy.
No dobrze, ale może on zmienił poglądy? Wstydzi się tamtej przeszłości?
Kiedy opublikowałem w 2006 r. dokumenty dotyczące tej sprawy – dla przypomnienia, w chrześcijańskim tygodniku „Ozon” wydawanym wtedy przez ”prawicowca” Janusza Palikota – Bauman w Polsce uznał to za coś w rodzaju młodzieńczego błędu. Ale kiedy sprawa stała się głośna na Zachodzie, tow. „Sjemion” zachował się radykalnie inaczej. Dał wywiad w „The Guardian”, w którym KBW przedstawił jako formację walczącą z "terroryzmem” wewnątrz kraju”, swoje działania przedstawił jako „kontynuację Oświecenia”. Mówił wtedy: „partia komunistyczna obiecywała najlepsze rozwiązanie. Jej program polityczny najlepiej pasował do problemów, przed jakimi stała Polska”. Ujawnienie swojej hańbiącej przeszłości uznał za „polowanie na czarownice” organizowane przez Polskę pod rządami prawicowych Kaczyńskich. Bauman czuł się bezkarny, bo wiedział, że na Zachodzie niewielu coś ze spraw polskich rozumie. Kłamstwa i manipulacje – tylko tyle można powiedzieć o tamtym zachowaniu Wielkiego Moralisty Baumana.
Ale nawet jeśli jest on kłamcą i zbrodniarzem, to może przy tym jest wielkim filozofem?
Prof. Bauman jest specjalistą od spraw etyki. W jednym z ważnych tekstów opublikowanych w Polsce Bauman pisał o „efekcie motyla”. Przekonywał, że po wieku totalitaryzmów XX wieku wszystkie złe uczynki, niczym wspomniana „teoria motyla”, powodują zmiany we wszechświecie, nie są bez znaczenia. Dlatego w naszej epoce globalnej moralności powinny być napiętnowane i ukarane, żeby wszyscy wiedzieli, że zbrodnie, które planują, nie ujdą im na sucho. Pan pozwoli, że zacytuję:
Odpowiedzialność moralna jest niepodzielna. (…) Wymaga ona, żeby zbrodnie na ludziach dokonane nie uchodziły sprawcom na sucho. (…) Nie wolno nam spocząć, zanim ci, co czynią zło, nie zostaną oddani sprawiedliwości i ukarani.
Niech Pan te słowa przyłoży do tego, jak Bauman podszedł do swojego własnego uczestnictwa w totalitaryzmach XX wieku. Do tego, jak sam onegdaj, dość mocno w Polsce machał owymi „”motyli skrzydłami”. Tu nie wykazał cienia skruchy, notorycznie mijał się prawdą, tych, których ścigał z karabinem w ręku przedstawił jako „terrorystów”. To się nazywa rozliczenie z własną przeszłością – baumanologia stosowana. Widać, ile jest wart Zygmunt Bauman jako intelektualista i ile jest warta jego filozofia.
Czy według pana Polacy mają prawo protestować przeciwko Baumanowi?
Osobiście lubię dialog i dobrze byłoby, gdyby na takich wykładach na które Bauman jest zapraszany padały pytania o komunizm, o jego działalność i to, jak publicznie w wyjątkowo mało wiarygodny i nieuczciwy sposób się zachowuje. Jak się ma jego zachowanie do teoryjek filozoficznych, które wypisuje. To zawsze jest lepsze niż próby przerywania wykładów czy protestowanie tupaniem nogami. Ale z drugiej strony rozumiem, że zapraszanie osoby o takiej przeszłości, a przede wszystkim o takiej uczciwości i wiarygodności może się komuś nie podobać.
Skąd pana zdaniem bierze się taka nierównowaga w traktowaniu prelegentów, czy osób wypowiadających się na różne tematy. Osoby z lewicy mogą ordynarnie wypowiadać się o kimś nie lubianym, zaś krzywe spojrzenie na kogoś z lewicy często kończy się argumentem o „faszyzmie”?
To taki duch czasów. Nie było Norymbergi, komunizm nie jest traktowany w Europie jak jego rewers: faszyzm. To w jakiejś mierze także zasługa takich ludzi, jak patron europejskiej lewicy – Zygmunt Bauman. Nierównowaga jest tu bardzo widoczna. Z jednej strony nawet rzetelna próba dyskusji prawicowego intelektualisty, polityka czy filozofa może spotkać się z nagonką, wyzwiskami i wykluczeniem, a protest przeciwko rozmaitym kłamiącym w żywe oczy pseudoautorytetom może być sklasyfikowany jako „faszyzm”. W drugą stronę można dosłownie wszystko. Notorycznie widzę w telewizji rozmaitych „profesorów od etyki” z lewicowego mainstreamu, którzy kłamią, judzą, poniżają, posługują się obelgami. I to nie budzi niczyjej reakcji, normalka. Proszę sobie przypomnieć, ile osób z profesorskimi tytułami podpisało list w obronie tej nieszczęsnej kobiety z Poznania, która nazwała papieża – głowę kościoła i innego państwa - wyrazem powszechnie uznawanym za wyjątkowo wulgarny podpisało argumentując to dbałością o „wolność słowa”. Gdyby ktoś w znacznie bardziej kulturalny sposób zaatakowałby kogoś z ich sitwy, należycie podsumował działalność Zygmunta Baumana czy innego ich „guru lewicy”, słów potępienia „faszystów” depczących autorytety i szargających świętości nie byłoby końca. Takie mamy czasy i takich mamy dzisiaj „filozofów”.
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
Jeśli lewactwo wyzywa prelegentów na uniwersytecie, to jest to słuszny protest, a jeśli kibice krzyczą „precz z komuną”, to jest to faszystowska hołota
opublikowano: 22 czerwca, 23:57
Kilka lat temu wziąłem udział w dyskusji na Uniwersytecie Warszawskim razem z ówczesnym politykiem Prawa i Sprawiedliwości niejakim Radosławem Sikorskim oraz amerykańskim gościem Normanem Podhoretzem. Tematem, jeśli dobrze pamiętam, była amerykańska polityka zagraniczna. Na sali pojawiła się grupa lewaków. Zachowywali się hałaśliwie, krzyczeli, tupali, przerywali, a wyjątkowo pajacującego Piotra Ikonowicza wynieśli pracownicy ochrony Uniwersytetu. Pisano później o tym wydarzeniu jako o godnym odnotowania proteście lewicowców przeciw reprezentującemu imperializm amerykański Podhoretzowi. Sam protest i jego forma nie wzbudziły jednak żadnych szerszych komentarzy.
Od razu powiem, że nie byłem całym incydentem zachwycony, bo jako człowiek starej daty uważam, że na uniwersytecie można rozmawiać bez tupania i obraźliwych okrzyków. I pewnie bym do tej sprawy nie wrócił, gdybym nie przeczytał, że grupa kibiców Śląska Wrocław zakłóciła występ Zygmunta Baumana we Wrocławiu i że reakcja była zgoła inna, niż przed laty w Warszawie. Wkroczyła policja, prezydent Wrocławia zwymyślał protestujących od faszystowskiej hołoty, zapowiedziano wzmocnienie czujności policyjnej, a głosom oburzenia nie było końca.
CZYTAJ WIĘCEJ: Bauman na zakłóconym przez NOP wykładzie: kryzysu na lewicy nie można szybko rozwiązać
Zygmunt
Bauman jest dzisiaj intelektualną gwiazdą, ale przeszłość ma wyjątkowo
paskudną, bo był unurzany w komunistyczny aparat bezpieczeństwa w czasach
stalinowskich. Z tej przeszłości wcale się nie rozliczył, nie okazał
skruchy i nie ma zamiaru tego uczynić. W wypowiedziach dla mediów
obcojęzycznych nawet dumnie stwierdził, że walczył z siłami ciemności i że
ogólnie miał rację. Trudno się więc dziwić, że znajdują się ludzie w
Polsce, których to mierzi. Jest coś głęboko niestosownego w fakcie, że
gwiazda intelektualna zbywa najpoważniejsze oskarżenia, a rzesza akolitów
gdaka wokół niego w świętym oburzeniu wobec krytyków lub w równie świętym
uwielbieniu wobec każdego słowa mistrza. Normana Podhoretza można krytykować
za jego poglądy, ale w przypadku Baumana nie chodzi o poglądy, lecz o działania
w zbrodniczym reżymie.
Jak to jest więc? Jeśli lewactwo tupie, gwiżdże i wyzywa prelegentów
na uniwersytecie, to jest to słuszny protest, a jeśli pojawiają się kibice i
krzyczą „precz z komuną”, to jest to faszystowska hołota. Ale
nie tylko chodzi tu o hipokryzję i podwójne standardy. Problem
jest poważniejszy, niż nasyłanie policji na protestujących przeciw Baumanowi
kibiców. Ta akcja policji stanowi niejako zwieńczenie polityki ogólnej
nietykalności dla Baumana i jemu podobnych oraz budowania wokół nich
szczelnej ochrony przed piętnowaniem ich komunistycznej przeszłości.
W dzisiejszej Polsce takich ludzi jak Bauman nie wolno o tę przeszłość pytać,
nie wolno domagać się wyjaśnień, a atmosfera jest taka, że nawet mało kto
waży się o niej napisać.
I tym różni się demonstracja podczas dyskusji z Podhoretzem i demonstracja na
wykładzie Baumana. Demonstracja na dyskusji z Podhoretzem była typową zadymą,
ponieważ wrzaski wobec gościa nie były wcale potrzebne. Krytyka stanowiska,
które reprezentował jest w dzisiejszym świecie szeroko rozpowszechniona. Nie
trzeba jej wyrażać tupaniem i wyzwiskami, zwłaszcza na uniwersytecie, bo można
ją przeczytać w setkach artykułów i dziesiątki książek, a także usłyszeć
w niezliczonej ilości materiałów medialnych.
Kibice
Śląska Wrocław okazali się faszystowską hołotą nie dlatego, że są
narodowcami, bo nie są; nie dlatego, że zakłócili wykład, bo w przypadku
innego prelegenta uszłoby to im na sucho; nie dlatego, że użyli
niedopuszczalnej formy protestu, bo w tym wypadku żadna forma nie jest
dopuszczalna. Są faszystowską hołotą dlatego, że ośmielili
się wyrazić swój dyzgust wobec człowieka, wobec którego dyzgustu wyrażać
nie wolno w żadnej formie – cichej, głośnej, pisanej, mówionej. Kto to
czyni, ten nie może liczyć na wyrozumiałość i zasługuje na najsroższą
retorsję – od inwektywy faszysty, po policję i sądy.
Użycie słowa faszyzm wobec protestujących jest symptomatyczne. Nie
chodzi przecież o żaden faszyzm. W Polsce problemem nie są faszyści.
Problemem jest coraz częstsze używanie słowa faszyzm jako pałki. Nie bójmy
się faszystów, bo ich nie ma. Bójmy się antyfaszystów, bo mnożą się oni
dzisiaj jak króliki i coraz drastyczniej zawężają nasze pole działania i
pole myślenia.
(ur. 1949 r.), profesor filozofii, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego (Instytut Filozofii), prezes Ośrodka Myśli Politycznej w latach 1992-2005, w latach 2005-2007 wicemarszałek Senatu RP, w 2007 r. Minister Edukacji Narodowej, w latach 2007-2009 Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP, od 2009 r. poseł do Parlamentu Europejskiego, gdzie pełni funkcję szefa delegacji posłów Prawa i Sprawiedliwości zasiadających we frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Autor książek "Platona krytyka demokracji" (1990), "Spory o kapitalizm" (1994), "Tolerancja. Rzecz o surowym państwie, prawie natury, miłości i sumieniu" (1997, Nagroda Ministra Edukacji Narodowej), "Traktat o wolności" (2007), "Esej o duszy polskiej" (2008), przekładów dialogów Platona wraz z komentarzem naukowym "Fedon" (1995), "Eutyfron" (1998), "Obrona Sokratesa" (2003), wyborów esejów i felietonów "Bez gniewu i uprzedzenia" (1989, Nagroda PEN Clubu), "Nie lubię tolerancji" (1993), "Etyka absolutna i społeczeństwo otwarte" (1994, Nagroda im. Andrzeja Kijowskiego), "Frywolny Prometeusz" (1995), "I kto tu jest ciemniakiem" (1996), "Czasy wielkiej imitacji" (1998), "Złośliwe demony" (1999), "O czasach chytrych i prawdach pozornych" (1999), "Society as a Departament Store" (wydanie amerykańskie, 2002), "Raj przywrócony" (2005), "Podzwonne dla błazna" (2006).
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo Internetowe redagowane jest przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
uwagi i wnioski proszę wysyłać na adres: |
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA
WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI
RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być
ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie
dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska,
zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób.
Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie
prasy są zakazane.
Komentowanie nie jest już możliwe.