opublikowano: 26-10-2010
Komorowski - wygrana dzięki więźniom, ludziom z psychiatryków, WSI, SB, ZOMO?
Czy o wyborczej wygranej Bronisława Komorowskiego przesądzili więźniowie,
ludzie WSI, SB, ZOMO, MO, szemrani biznesmeni w stylu słynnego
"Rycha" i palikoci zwolennicy „wyrżnięcia watah dinozaurów”?
Komorowski wygrał różnicą około miliona głosów, zmiana decyzji niewiele
ponad 500 tysięcy ludzi dałaby zwycięstwo Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Na Komorowskiego głosowało 91,9% z ponad 50 tysięcy więźniów, zapewne ich
rodziny (ale nie z powodów ideowych, tylko pod wpływem skazanego, być może w
związku z jakąś nadzieją poprawy losu krewnego w więzieniu), głosowała
zdecydowana większość ludzi związanych z WSI i ich agentów, głosowali byli
funkcjonariusze SB, ich agenci (bardzo prawdopodobne, że ich rodziny także),
byli funkcjonariusze MO, ZOMO itp. (bardzo prawdopodobne - według badań 2/3
wyborców kandydata SLD poparło Komorowskiego, wygrał w powiecie legionowskim,
gdzie są wojskowe i milicyjne osiedla z okresu PRL, co bardzo ważne
Komorowskiego poparły komunistyczne gwiazdy - Jaruzelski, Kwaśniewski, Urban),
głosowali zapewne szemrani biznesmeni w stylu słynnego Rycha, którzy w przeszłości
lub obecnie robią biznesy łamiąc prawo lub dzięki urzędnikom na szkodę Państwa
lub samorządów. Oprócz tego ekscesy Palikota, Niesiołowskiego, Kutza, Wajdy,
Bartoszewskiego przyciągnęły do Komorowskiego najbardziej wulgarny elektorat
kierujący się ideą „wyrżnąć watahy dinozaurów”, którego popisy zostały
nagrane podczas imprezy Palikota w Lublinie zorganizowanej w celu nielegalnego
zakłócenia wiecu kandydata Prawa i Sprawiedliwości. Można uważać, że te
wszystkie grupy były razem zbyt mało liczne, aby przeważyć szalę zwycięstwa,
ale nie można wykluczyć, że to właśnie one przeważyły szalę.
Poniżej fragmenty ciekawego tekstu doktora Piotra Gontarczyka rozbijającego
mity kreowane przez media na temat składu elektoratów PiS i PO (czy jak w tym
roku Kaczyńskiego i Komorowskiego):
„Tuż po ogłoszeniu wyników pierwszej tury wyborów przez media przelała się
fala analiz na temat różnic dzielących elektoraty Jarosława Kaczyńskiego i
Bronisława Komorowskiego. Część komentatorów odwoływała się do mapy
Polski, którą jakby na pół przełamały wyborcze preferencje Polaków.
Dominowało tłumaczenie, że za tak jednoznaczny wynik wyborczy odpowiedzialne
są rozbiory.
Ale posługiwanie się tym modelem do analiz współczesnej Polski jest mało
adekwatne. Połowa obecnych województw (głównie tych zachodnich i północnych)
w całości lub po części składa się z ziem, które w ogóle nie wchodziły
w skład XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej. Nadto odwoływanie się do spuścizny
rozbiorów daje niejednoznaczne wyniki. Przecież zdecydowana większość
obecnych mieszkańców ziem odzyskanych pochodzi z dawnych Kresów, więc byli
poddanymi cara Rosji. No i w tej chwili cały model się sypie: ziemie odzyskane
poparły Komorowskiego, a w Kongresówce zwyciężył Kaczyński.
Prócz wspominania o zamierzchłej przeszłości w wypowiedziach ekspertów
dominowała inna sztampa dotycząca dwóch istotnych wskaźników rozwoju
cywilizacyjnego: wysokości dochodu narodowego na głowę mieszkańca i poziomu
wykształcenia. Wedle tych wskaźników kandydata PiS poparli słabiej wykształceni
i mniej zamożni. Wzorcowym przykładem takiej narracji był prof. Henryk Domański
z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Jego opis elektoratu Kaczyńskiego można
zmieścić w dwóch słowach: ciemnota i biedota.
Ale twierdzenie o zdecydowanym zwycięstwie Komorowskiego wśród ludzi wykształconych
to chyba lekka przesada. Sporą różnicę widać wśród wyborców z dyplomem
wyższej uczelni (37 proc. do 24 proc.). W grupie ludzi z wykształceniem średnim
jest już równowaga (po 41 proc.). Przy generalnym wyniku Kaczyńskiego (ok. 36
proc.) to nie jest porażka, to nadreprezentacja.
Ponadto utożsamianie dyplomu wyższej uczelni ze wskaźnikiem rozwoju
cywilizacyjnego z wielu względów może się okazać zawodne. Bo nie do końca
jest tak, że mamy do czynienia z grupą ludzi wyłącznie mądrych i światłych,
w swoich wyborach kierujących się głównie dobrem politycznej wspólnoty.
Wielu z nich (w grupie starszych) głosuje w zgodzie ze swoim życiorysem lub z
wdzięczności za awans społeczny w czasach PRL.
Jeszcze trudniej jest z ludźmi młodymi, którzy na skutek boomu edukacyjnego
ostatnich lat w znacznej mierze stanowią o obliczu całej grupy. Łatwość
dostępu do akademickich dyplomów stawia dziś fundamentalne pytanie o stan
umysłów ich posiadaczy. Beneficjenci polskiej oświaty czy może jej ofiary? W
jakim stopniu posiadacz dyplomu (nie tylko wieczorowego hotelarstwa) to światły
obywatel, a w jakim co najwyżej punkt nadawczo-odbiorczy medialnych komunałów?
Odwoływanie się do argumentu wykształcenia nie wyjaśnia nic także w sprawie
dzielnicowego układu preferencji wyborczych. Głosujące na kandydata PO
Lubuskie i Zachodniopomorskie nie są przecież znacząco lepiej wykształcone
od wspierających kandydata PiS Białostockiego i Podkarpacia.
Na inne niż tylko dyplom i pieniądze uwarunkowania preferencji wyborczych
Polaków wskazuje wiele drobnych ciekawostek i odmienności, które można
dostrzec na mapie głosujących powiatów. Na Białostocczyźnie wyraźnie widać
powiaty sejneński i hajnowski, które głosowały na kandydata PO. 24 czerwca
obydwu regionom poświęcono znaczną część TVN-owskiego dziennika.
Materiał, który rzekomo szukał prawdy na temat tego fenomenu, ilustrowały
wypowiedzi napotkanych mieszkańców w stylu: „Kaczyński to szkodnik”. Kłopot
w tym, że w obu powiatach istotną rolę odgrywają liczne zwarte populacje
mniejszości narodowych: w Sejnach – litewska, a w Hajnówce – białoruska.
Ale o tym w „perswazyjnym” („nie głosuj telewidzu na szkodnika”!)
materiale TVN nie było słowa. Warto też pamiętać o sukcesie wyborczym
kandydata PO wśród ludności niemieckiej na Opolszczyźnie. Jej mieszkańcy (sądząc
po rażąco niskiej frekwencji) nie bardzo pasują do hasła „Polska jest
najważniejsza” Jarosława Kaczyńskiego.
Nie mniej kształcące były wyniki głosowania w powiecie legionowskim, głosującym
inaczej niż większość obszarów Mazowsza. Prócz dużej liczby ludności napływowej
ważną rolę odgrywają tu wojskowe i milicyjne osiedla z czasów Polski
Ludowej. Tu zawsze głosowano na postkomunistów, a za bohatera uważano gen.
Jaruzelskiego. Ostatnio ten elektorat (wraz z jego mentorami) przejął kandydat
PO.”
http://www.rp.pl/artykul/500707_Polska_B_zaglosuje_na_Komorowskiego_.html
Na koniec chciałem zapewnić, że nie podważam ważności wyboru Bronisława
Komorowskiego na urząd prezydenta RP. Natomiast warto pokazać, że obiegowy
pogląd o popieraniu PO przez ludzi pozytywnie wyróżniających się w społeczeństwie
jest fałszywy, a w przypadku tej części która przesądziła o jego zwycięstwie
może być wręcz odwrotnie – czyli, że zwycięstwo kandydatowi PO dali
ludzie negatywnie wyróżniający się w społeczeństwie.
Filip Stankiewicz
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.