Legnica 14.12.2007 Pani
Anna Makowska
Prezes Krajowego Stowarzyszenia Antymobbingowego
Wrocław 50-237
ul. Ołbińska 18/5
Zwracam się z prośbą
o wyrażenie swojej opinii czy są to znamiona mobbingu po zapoznaniu się
z treścią mego pisma.
W Miejskim Przedszkolu Nr 4
pracowałam 14 lat jako kasjer-intendent-magazynier. Od 09.2002 r
dyrektorem została nasza nauczycielka –Katarzyna P. Początkowo było
bez zmian .W 04.2003 r zmarł mój woźny i ja chodziłam przez 1,5 m-ca
po towar bieżący jak np. owoce czy to co zabrakło bo inne towary przywożono
mi z hurtowni i dlatego miałam niską stawkę w przedszkolu.
Niejednokrotnie prace zabierałam do domu bo się nie wyrabiałam albo byłam
już zmęczona o czym wszyscy wiedzieli. Po półroczu otrzymałam pierwszą
notatkę za spóźnienie bo pisałam do późna zestawienie magazynowe o
czym wiedziała dyrektorka ale miała rację, spóźniłam się i odrobiłam
to. Potem od września zaczęły się jakieś nagonki na jadłospisy, że
nie takie ,trzeba coś zmienić ,dodawać potrawy z innych krajów , dwie
surówki itp. w tym czasie była wizytacja placówki z kuratorium. Pani
Kurator bardzo chwaliła , że jest dobre jedzenie i ze ja się mocno angażuję
bo dyrektorka uszyła mi kostium klauna /b. ładny /w którym czasem występowałam
na zabawie z dziećmi lub przy okazjach częstowałam cukierkami Rodziców.
Wszystko to ładnie wyglądało ale swoją prace też musiałam zrobić
moje protesty nic nie dały, dostałam również do prowadzenia
zaległości dłużników ,których należało przekazać do sądu. Pisałam
pozwy, chodziłam na sprawy i do komorników, pisałam wszelkie pisma z
tym związane co nie należało do moich obowiązków. Otrzymałam jeszcze
polecenie zbierania za zajęcia dodatkowe jak tańce, karate, angielski co
też nie było moim obowiązkiem a nawet nie wolno mi było zbierać
innych pieniędzy niż odpłatność za przedszkole. Wszystko to robiłam
ale w końcu się sprzeciwiłam ,że nie będę zbierać za zajęcia
dodatkowe bo zabieram kartoteki do domu i pisze po nocach, mylę się i
nie mogę się wyrobić. W tym czasie rozpoczęły się remonty dachu na
który wyraziłam głośno swój sprzeciw że nie wiem co było robione i
nie podpisze protokołu odbioru. W odpowiedzi usłyszałam, że „nie
jestem od sprawdzania tylko od podpisywania”. Wszystkie rachunki
podpisywałam pod względem formalnym i rachunkowym.
Od 09.2004 r przyszła stażystka Kasia
S., bystra dziewczyna i pracowita. Pod koniec września złamałam
prawą rękę i byłam na zwolnieniu 30 dni ale i tak przychodziłam do
pracy, dzwonili do mnie co mają kupić i żebym towar zmówiła bo nie
miałam zastępstwa a pani dyrektor od 01.02.2004 do 01.06.2005 r
wychodziła na 2-3 godziny do innej pracy co drugi dzień .Pracowała
w dwóch placówkach i dlatego nie miała czasu się interesować
przedszkolem. Młoda Kasia pisała kwitariusze a ja zbierałam odpłatności
za przedszkole. Potem jak mi ręka wyzdrowiała uzupełniałam raporty żywieniowe
i kartoteki. Od 2005 r zaczęłam się źle czuć ,mało spałam, zaczęło
mi ciśnienie skakać ,miewałam bóle żołądka ,nie miałam ochoty iść
do pracy chociaż bardzo lubiłam ją wykonywać. W marcu parę dni byłam
na zwolnieniu, nikt mnie nie zastępował ,w kwietniu woźny miał
zakazane przynoszenie towaru, bo mają wszystko przywozić ale po owoce
chodziłam sama lub przynoszono mi. Dawałam karty do przedszkola to dostałam
notatkę że mi tego robić nie wolno a potem okazało się że jest mało
dzieci. W maju ledwo już wytrzymywałam w nocy zabrało mnie pogotowie
przy wysokim ciśnieniu i drgawkach lękowych, nerwobólach, byłam na
zwolnieniu 2 tygodnie ponieważ to koniec półrocza i należy je zakończyć
a nie ma komu. Pewnie ze mogłam odmówić ale papiery nie dokończone i
nie wyprowadzone w środku miesiąca to koszmar dla umiejącego to robić
a co jeśli ktoś nie umie.
Wróciłam 1.06.2005 r i
robiłam maj ,towar był wzięty z magazynu ale nie napisały ile więc
mniej więcej wypisałam a że brakowało bo wzięły więcej to i ja
wypisałam więcej bo inaczej by mi brakowało. Pytałam się dyrektora
ale nie chciała ze mną rozmawiać bo była w tym czasie obrażona
,ponieważ w maju był anonim do Wydziału Oświaty na jej prace i że to
ja z księgową i jeszcze dwie inne nauczycielki utrzymują to przedszkole
.Nie miałyśmy nic wspólnego z
tym anonimem. Potem było w lipcu spotkanie ze wszystkimi na którym wyszło,
że to my jesteśmy winne, wszystko odwrócone ,przemienione fakty.
Zdecydowałyśmy się na pójście do dyrektora Spendowskiego Wydziału Oświaty
,spisał notatki.
Po powrocie z urlopów
01.09.2005 r zaczęły się kontrole moich papierów, kartotek,magazynu,
notatki sypały się za nie wywieszanie jadłospisu ,jak robiłam jedną
prace to chciała inną do kontroli i że nie jest zrobiona dostawałam
notatki i że nie robi tego na darmo, że tego za dużo a tego za mało, a
nie miałam kartotek bo pisałam w domu przez te kontrole to notatki, za
nie kupienie odzieży notatki, a kontrola trwała cały dzień , nie
pozwoliła mi się nawet herbaty napić ani zjeść śniadania ,we wrześniu
schudłam 7 kg i na początku dostałam krwotoku ,dostałam skierowanie do
szpitala ale przedtem złożyłam skargę do Prezydenta na znęcanie się
dyrektora. Byłam 30 dni na zwolnieniu już mnie zastępowała pracownica,
była normalna inwentaryzacja w magazynie. Po powrocie musiałam czekać
,aż będzie inwentaryzacja żeby przejąć swoje obowiązki ale
dyrektorka nie spieszyła się. Zaraz dostałam notatkę ,że nie kupiłam
odzieży dla pracowników potem 7 innych notatek z upomnieniem i następnie
naganę w ciągu dwóch tygodni. Podobne perypetie miała księgowa jak mi
dała odetchnąć to ją męczyła. W listopadzie na jej postulaty
zrezygnowałam z prowadzenia kasy z tym samym wynagrodzeniem, a już w tym
czasie złożyłam do sądu o upomnienie i naganę. Pisałam do Związków,
byłyśmy w Wydziale Oświaty ale jak mnie dziewczyna ostrzegła ,że mają
mi pieniądze podłożyć niezaewidencjonowane to przecież dyscyplinarne
zwolnienie. Poszłam z księgową do Prezydenta ,była wiceprezydent i
dyr. Spendowski a na wyjaśnienia
powiedziano nam ,że z tym to trzeba do prokuratury. I złożyłam o znęcanie
się i łamanie moich praw. W tym czasie były dawane rachunki nie
wykonane ale już protokoły nie ja podpisywałam. Pobrała z kasy 800 zł
jak byłam na zwolnieniu a po powrocie nie przypominała sobie ze je wzięła,
dała mi nie wykonany rachunek i kazała nic nie mówić księgowej. Pod
koniec listopada księgowa zorientowała się że coś w pismach na
przesunięcie w paragrafach nie gra wpadła w panikę bo i tak już cała
dygotała jak i ja. Ona poszła na zwolnienie a mnie złapało ciśnienie
nie pozwoliła mi iść do lekarza, że ja symuluje ,więc wezwałam
pogotowie ale już było źle ze mną i taxi koleżanka zawiozła mnie do
domu. Wcześniej jeszcze było spotkanie z panią z Wydziału Oświaty i
już wtedy personel się odmienił, był zdecydowanie za nią. Jak się
teraz dowiaduje to rozmawiała pani wiceprezydent Purgal z pedagogami w
związkach o tym że to nasza wina ,my rozsiewamy plotki, kłamiemy
itp.
Poszłam od 27.11 2005 r. na 9 miesięcy na zwolnienie lekarskie. W tym
czasie przez pół roku trwała moja sprawa w sadzie pracy i jednocześnie
przesłuchania na policji o znęcanie się. Zawoziła poszczególnych
pracowników na policje uprzednio rozmawiając z nim i w 01.2006 r księgowa
się zwolniła z winy pracodawcy. Te osoby, które mówiły prawdę w późniejszym
czasie również musiały się zwolnić. Bardzo się bałam powrotu, ale
coś mnie cały czas pcha do przodu żeby się nie poddawać. Wróciłam
27.08.2006 r na co nie liczyła dyrektorka. Była już druga księgowa z
Urzędu Miasta i inna kasjerka, ja miałam się zajmować tylko żywieniem
,zakupami do przedszkola, odzieżą ochronną. Nie wolno mi było chodzić
na grupy bo mnie zaraz wyrzucała a miałam to w obowiązkach sprawdzanie
ile dzieci dostają. Nikt się do mnie nie odzywał ,bali się ze mną
rozmawiać, wszyscy omijali mnie. Pod koniec września przyszła kontrola
o którą pisała jeszcze w 11.2005 r poprzednia księgowa dotyczącą właśnie
remontów. Sprawdzano tylko mnie i moją dokumentacje. Przeżyłam to choć
było parę błędów nic poważnego, ale pani i tak mnie straszyła że
nie ma KP ,KW i może sobie pani dyrektor dobierać personel, a o
remontach nie chce słyszeć bo chce pracować. Złożyłam w UM stosowne
wyjaśnienia co do moich błędów i nie mieli na mnie nic żeby zwolnić
mnie dyscyplinarnie. W tym czasie chciałam kupić odzież ochronną ale
księgowa poszła na 2 tyg. na urlop miała mi policzyć czy wystarczy
funduszy, nic więcej nie kupowałam do przedszkola oprócz art. spożywczych
i to na telefon bo nie wolno mi było wychodzić, nie chciała mnie zwolnić
10 min. przed 15.00 bo tu się pracuje, ciągle nie tak było z jadłospisami
nie mogłam dogodzić, nie chciała podpisywać moich dokumentów ,czekały
po parę dni, a rachunki przelewem mają terminy, księgowa kazała mi 4
miejsca po przecinku liczyć a jak wróciła to już należało inaczej
liczyć bo wychodziły różnice na zestawieniach magazynowych, musiałam
poprawiać po 0,01 gr i w raportach żywieniowych kreślić, co było mało
czytelne, bo tam są małe krateczki ,przekreślałam to i nie wolno mi było
przepisywać. Jak później się okazało dyrektorka podała mnie na
policję , że to ja fałszuje dokumenty, ponieważ podałam również o
podrobienie mego podpisu w zeszycie zarządzeń , gdzie podpisałam się ,
iż mam dokonać zakupu odzieży do – w pierwszej wersji było do
listopada , a jak mi pokazała dyrektorka do 27.09.co było kłamstwem i
byłam pewna, że tego nie podpisywałam a po prostu mi podłożyła do
podpisu, bo nigdy nie kserowała ani nie dała odpisać polecenia. Przy
tym na zakresie obowiązków jest podrobiony podpis byłej dyrektorki bo i
pieczątka jest przedszkolna a nie imienna ale jak mi powiedziano nie ma
ciężkich konsekwencji z tego tytułu i czy wyrażam zgodę na umorzenie
bo nie wiedzą czyj jest to podpis. Sprawę umorzono w 05.2006 r. i to
kazała mi odrabiać wyjście na przesłuchania bo to moje prywatne wyjścia
tak jak i do lekarza kazała mi brać zwolnienia lekarskie bo nie chciała
mnie zwolnić na badanie ciśnienia w oczach a przecież to tylko 20 min.
Wielokrotnie przy innych mówiła ,że biorę pieniądze za darmo bo
zmniejszyła mi obowiązki, wyszykowała mi gabinet ale po powrocie nie
pracuję w nim już, kupiła mi program do żywienia ale komputer był za
słaby i rok trzeba było czekać na nowy. Dopiero w lutym 2007 r poszłam
na kurs powtórny i chciałam się go nauczyć i tak dużo opanowałam mając
na uwadze utrudnienia ze strony dyrektora i księgowej. Po powrocie z
zaległego urlopu w 15. 01.2007 r którego
nikt się nie spodziewał bo w tym czasie dwie koleżanki się zwolniły.
Zostałam całkiem sama. Rodzice mówili co się u was dzieje ,że taka
atmosfera jest okropna ale zrzucano to na mnie, że ja nalatuje na dobro
przedszkola , a jestem tak dobrym człowiekiem pracowitym uczynnym potrafię
bardzo dużo mimo 50 lat, znam się na wielu rzeczach i pomagam innym, byłam
w związkach w zarządzie i komisji socjalnej tyle ,że jestem mało
asertywna .Motywuje wszystkich, a nie krytykuje ,nie obmawiam , staram się
pomagać na wszelkie sposoby. Umiem się przyznać do popełnionych błędów
nie kłamiąc przy tym chyba ,że to ma zaszkodzić komuś to wole ja
ponosić konsekwencje tak wiele razy ratowałam mego dawnego woźnego i
kucharki bo piją w pracy co tu mówić dużo nie raz wyratowałam ich z
opresji. W lutym byłam na
kursie i się przeziębiłam ,3 tyg. tak chodziłam bo jak to” chce pani
iść na zwolnienie, a zaraz inwentaryzacja , a nowy program itp.” Nie
poszłam bo chciałam się nauczyć, ale rozpoczęły się polecenia o
natychmiastowe wdrożenie programu jak ja tu wszystkiego nie umiem,
notatki, że to nie skończone albo o kupienie bezglutenowych artykułów.
Dnia 15.03.2007 r złożyłam do Rady Miasta wniosek o niewykonanych
rachunkach .Zaraz księgowa z dyrektorką i prezes ogniska ZNP kazały mi
się zwolnić, było widać ,że są w panice i zdenerwowane. Codziennie
jakieś notatki o nie kupienie bezglutenowych art. lub o podpisanie jadłospisu
dla dzieci na diecie czego nie chciałam zrobić bo by mnie zwolniono
dyscyplinarnie bez uprzedniej rozmowy z rodzicami co do diety. Najwięcej
notatek za nie wdrażanie programu, ale nie pozwoliła mi dłużej zostawać
bo zaraz pisała ,że reguluje sobie czasem pracy, notatki były przy kimś
trzecim a przy tym krytykowanie mnie za to, że nie umiem czegoś ,przekręcanie
faktów, przedłużające się spektakle ze strony dyrektora, żeby mnie
wyprowadzić z równowagi i żebym się zdenerwowała bo wiedziała o
moich atakach z ciśnieniem i chciała do tego doprowadzić. Nic nie
potrafię i nie umiem, nie dawała mi kartotek z odzieżą ochronną a
potem dostawałam notatki, że jej nie kupiłam na czas , program vulcan
to mój problem ją to nie obchodzi, dokumenty cały czas z opóźnieniem
podpisywała, a raporty żywieniowe i przyjęcia z rachunków robiłam
podwójnie bo i w programie i na piechotę. Specjalnie nosiły dziewczyny
ciasto żebym widziała ale mnie nie częstowały, nie wołały na
zebrania , nawet jak miała być wycieczka autokarem całego przedszkola
to żadna mi nie powiedziała , że trzeba kupić kiełbasę na rożen w
ostatniej chwili powiedziała mi jedna z nowych pracownic. Znęcała się
niemal codziennie bo w 06.2007 miała przyjść kontrola z komisji
rewizyjnej co było maksymalnie wydłużane abym poszła na zwolnienie. W
końcu uchwałą Rady byli panowie ale wzięli kserokopie rachunków i
inne oświadczenia ,które im przekazałam ,potem napisali oględnie ale
jednak ,że są nieprawidłowości bo o tym, że nie wykonane to nie
napisali.
Poszłam na urlop ,potem na zwolnienie, do pracy poszłam 27.08. i w tym
dniu otrzymałam wypowiedzenie bo skończyła mi się ochrona związkowa.
Pracowałam przez te prawie 3 miesiące , otrzymałam w X ocenę swego
stanowiska pracy oczywiście negatywną, że się nie wywiązuje ze swoich
obowiązków. Odbyła się jeszcze jedna kontrola wydania materiałów na
remonty bo pisałam do Rzecznika Praw Obywatelskich ,ale to była z Urzędu
Miasta i już im nie ufam. Po drugiej sprawie w Sądzie Pracy 13.11.2007 r
kazała mi zabrać papiery i pracować w swoim magazynie żywieniowym,
gdzie jest 12 stopni i jest ciemno, kategorycznie się sprzeciwiłam, a
księgowa powiedziała ,że w takim razie mogę w szatni siedzieć bo
kontrola musi gdzieś być. Zostało na tym, że mogę zostać u siebie
abym tylko gazety nie wzywała. Pokończyłam to co mogłam zakończyć i
od 21.11.jestem na zwolnieniu bo już nie było sensu dalej pracować, nie
dawały mi dokumentów bo po ukazaniu się gazety pod koniec października
dawałam dokumenty pracownicy a ona dyrektorowi nie wolno mi było się z
nią kontaktować a jak nie było kogoś to czekałam nieraz cały dzień
na dokumenty bo były nie podpisane. Księgowa bardzo mnie obmawiała w
Urzędzie i przeklinała a nic jej złego nie zrobiłam zawsze byłam
grzeczna wobec niej a tym bardziej, że mnie nie zna bo tylko ten rok
pracowałyśmy razem. Pisałam do Związków ale oczywiście nic się nie
potwierdza bo Pani prezes rozmawiała z dyrektorką i nieprawdą jest, że
mi kazała pracować w magazynie. Obecnie zarzuca mi, iż to ja podejmowałam
działania przeciwko pracodawcy składając do prokuratury , do związków
zawodowych, do Rady Miasta i ze to ja robiłam błędy i chcę je ukryć
skarżąc na dyrektora. Księgowa potwierdzi moją wersje wydarzeń i koleżanki,
które odeszły, reszta pracowników posiada obraz, który przedstawiła
im dyrektorka .Wiele zarzutów jest pod moim adresem ale są to zwykłe
pomyłki w pracy i naprawione ale w jej oczach uchodzą za potworne błędy.
Ten ostatni rok był straszny nawet na policji powiedziano mi, że sprawa
jest do wygrania , ale zależy jak długo wytrzymam. Na większość
zarzutów posiadam nagrania na dyktafonie, ponieważ inaczej bym nie
udowodniła niczego. Około 10 godz. nagrań .Jest jeszcze wiele innych
momentów gdzie się znęcała w szczególny sposób jak np. kazała mi
wyjść z placówki bo nie miałam badań /miała rację/ ale mówiłam,
że mam mocno zakrwawione spodnie i jak je wyczyszczę ,nie mam
natychmiast opuścić i nic ją to nie obchodzi ,albo , że nie doczekam
jubileuszówki, a związek na tą uroczystość nie zaprosił, ani mnie
ani te koleżanki ,które też były jubilatkami ale były za mną.
Podsumowując to jedno wielkie mataczenie ,manipulowanie faktami i niech Sąd
podejmie decyzje w tej sprawie. Jest trudna jak mówią prawnicy i bez
Pani i moich dzieci oraz świadków nie dałabym sobie rady. Serdecznie za
wszystko dziękuję i czekam na wyrażenie swojej opinii co do
przedstawionych zdarzeń.
Z poważaniem
Ewa R. |
Komentowanie nie jest już możliwe.