opublikowano: 16-02-2011
Kim
jest Putin? BUNTY WŚRÓD GENERAŁÓW ROSYJSKIEJ ARMII?
- wojskowi
szykowali powstanie?
Janusz
Majewski na łamach Wirtualnej Polski opisuje kulisy
walki o władzę, jaka rozgrywa się między armią
a rządem.
28 października
2010 po mityngu protestu przeciw "wojskowej
reformie" ministra Sierdiukowa zginął gen. Grigorij Dubrow, przewodniczący Najwyższej Rady Oficerskiej Rosji. Tego samego
dnia w centrum Moskwy znalezione zostało
ciało innego generała w stanie
spoczynku - Borysa Diebaszwili. Dzień później
BMW dowódcy Wojsk Powietrzno-Desantowych gen. Władimira Szamanowa staranowała ciężarówka, uderzona przez inny samochód i zmuszona do wjechania
na pas o przeciwnym kierunku ruchu. Na miejscu zginął kierowca
Szamanowa, on sam trafił do szpitala. W przypadku ich wszystkich wspólne było to,
że opowiedzieli się po stronie żołnierzy
występujących przeciw reformie armii.
Znowu nasila się konfrontacja pomiędzy władzą i armią. Rozwiązano
67 Brygadę specnazu GRU w Bierdsku, podobny
los czeka kolejne jednostki. Specnaz wyjęto spod dowództwa GRU i przekazano do
Wojsk Lądowych, żołnierzy przenosi
się do innych jednostek lub do rezerwy. Do dymisji podał
się dowódca GRU gen. Walentyn Korabielnikow a samo GRU przestało
funkcjonować jako licząca się struktura władzy.
Wierzchołek góry lodowej
Konfrontacja armii i władzy w pokomunistycznej Rosji ma długą
i burzliwą historię,
ostatnie
wydarzenia
są tylko widzialnym wierzchołkiem góry
lodowej obecnej fazy konfliktu. Nie tak
dawno, cztery lata temu
w korpusie oficerskim armii przeprowadzono anonimową ankietę, której wyniki
zrobiły duże wrażenie na władzach. Większość oficerów stwierdziła,
że w przypadku poważnej konfrontacji władzy
ze społeczeństwem nie użyje przeciw niemu siły. Było to swoiste
wypowiedzenie posłuszeństwa przez armię.
Choć brak bezpośrednich dowodów na
to, że to ono zapoczątkowało eskalację tlącego się konfliktu, późniejsze
działania władz redukowały znaczenie i możliwości armii. Jedyny
rodzaj sił, które były i są na wszelkie możliwe sposoby wzmacniane, to wojska służby
wewnętrznej, o których powiedziano, że każdy bagnet będzie wykorzystany.
By
zrozumieć ostatnie wydarzenia, trzeba cofnąć się o dziesięć lat. Wtedy ujawniły się procesy, które trwają do
tej pory. Echa tamtych wydarzeń i ujawnionych wtedy postaw widać i słychać
do dziś.
Trzech generałów
Trzech generałów, Lew Rochlin, Aleksander Lebiedź i Genadij Troszew, zdobyło wówczas, niezwykłą popularność oraz pozycję polityczną nie tylko w armii,
ale i w społeczeństwie. Pierwszy zginął w roku 1998, ostatni dekadę później.
Różniły ich metody i możliwości. Łączyła
- wspólna wola wystąpienia przeciw władzy. Ich kariery były podobne. Były
doradca prezydenta Putina Andriej Iłlarionow pisze, że wszyscy oni: ukończyli elitarne wyższe szkoły wojskowe - często z
wyróżnieniem; w wieku 45-50 lat dosłużyli się stanowisk dowódców korpusów, armii, zgrupowań wojsk, okręgów. Każdy z nich
dowodził dużymi operacjami wojskowymi. Wszyscy trzej zasłużyli na
uznanie ze strony władz wyższych oraz zyskali
autorytet i popularność w wojskowych szeregach. Generałowie
ci posiadali również własne zdanie w kwestiach
wojskowych i politycznych. Dysponowali siłą charakteru i poczuciem
moralności, które pozwalały jej bronić, posuwając się do publicznego
sprzeciwu wobec przełożonych - aż do podania się do dymisji i odejścia
z armii. We trzech wykazywali żywe zainteresowanie polityką.
Połączyła ich także gwałtowna
śmierć
Generał
porucznik Aleksander Lebiedź z wyróżnieniem ukończył Akademię Marynarki
Wojennej im. M. W. Frunze. W czasie puczu
Janajewa w 1991 r. bronił budynku Rady Najwyższej
RFSRR. Rok później jako dowódca 14 Armii walnie przyłożył się do zakończenia
konfliktu zbrojnego w Nadniestrzu. W 1995 r. podał się do dymisji. W wyborach
prezydenckich w 1996 r. otrzymał blisko 15% głosów. W sierpniu 1996
r. razem z czeczeńskim przywódcą Asłanem Maschadowem podpisał
porozumienia w Chasawjurcie. Zginął 28 kwietnia
2002 r. w katastrofie śmigłowca Mi-8. Razem z nim odeszło
siedem osób. Bohater FR generał-pułkownik Gennadij Troszew absolwent Akademii
Sztabu Generalnego.
Dowodził w obu wojnach w Czeczenii, w
latach 2000-2002 wojskami Północno-Kaukaskiego Okręgu Wojskowego, od roku 2003 doradca prezydenta FR. Publicznie odmówił
wykonywania rozkazów ministra obrony Siergieja Iwanowa. Oficerowie
którzy stanęli po stronie Troszewa, zagrozili "podnieść
wojska", jeśli ich dowódcę przeniesie się na inne stanowisko.
Zginął we wrześniu 2008 r. w katastrofie lotniczej koło Permu. Każdy
z nich kontestował władzę na swój sposób. Do
otwartego
konfliktu z rządzącymi
posunął
się jedynie gen. Lew
Rochlin [1947-1998]. Rochlin ukończył Akademię SG otrzymując
złoty medal. W wojnie czeczeńskiej dowodził Północną Grupą Wojsk
Federalnych w Czeczenii. Za udział w kampanii
przedstawiony do odznaczenia orderem Bohatera FR. Odmówił przyjęcia
orderu, oświadczywszy, że "nie ma moralnego
prawa otrzymywać tej nagrody za bojowe działania na terenie własnego
kraju". Pełnił funkcje państwowe i polityczne. W czasie, gdy publicznie zapowiadał przewrót wojskowy, posiadał
poparcie Dywizji Kantemirowskiej i Tamanskiej.
W Moskiewskim, Leningradzkim i Północno-Kaukaskim okręgu wojskowym
witany był owacjami. W nocy z 2 lipca na 3
lipca 1998 r., kilka tygodni przed publicznie zapowiadanym przewrotem,
znaleziony został martwy we własnej daczy w podmoskiewskiej wsi Kłokowo.
Nieprzekupny
Rochlin był postacią nietuzinkową. Kuszony propozycjami stanowisk, rzeczywistym udziałem we władzy,
pozostał nieprzekupny i konsekwentnie oskarżał władze - o nepotyzm,
sprzeniewierzenia, nawet o zdradę stanu. Kreml próbował wmontować go we własny
system. Generał mógł być
jego doskonałą wizytówką. Kiedy w 1996 r. wstąpił do partii władzy
"Nasz Dom-Rosja” (NDR), zagwarantowano mu jedną z najwyższych pozycji. Jednak rok później wystąpił z NDR,
pozostając na czele utworzonego przez siebie "Ruchu poparcia armii, przemysłu obronnego
i nauki wojskowej" [RPA]. Jelcyn
słał emisariuszy z propozycjami objęcia i kontroli ważnych urzędów pod
warunkiem zawarcia pokoju. Bezskutecznie. Kiedy
Rochlin przekonał
się
że metodami
parlamentarnymi
nie zwalczy
obozu władzy, zaczął
przygotowywać
pucz. Jeśli którykolwiek z rosyjskich
generałów mógł zorganizować przewrót wojskowy, to tylko Rochlin.
Reakcja Jelcyna była oczywista.
"Zmieciemy Rochlina!" - groził
publicznie. Niedługo przed jego śmiercią na zebraniu ścisłego
kierownictwa jeden z zaufanych prezydenta powiedział "z Rochlinem
do porozumienia dojść się nie da,
jakkolwiek byśmy się nie
starali". Konfrontacja była nieuchronna. Generał
liczył się z koniecznością zejścia do podziemia, zdążył zwolnić sztab złożony
z czterdziestu współpracowników. Aleksander Wołkow, jego bliski współpracownik
w RPA, na pytanie czy naprawdę
przygotowywał on marsz 8 Gwardyjskiego Korpusu Wojsk
Powietrzno-Desantowych na Moskwę, w zamyśleniu powiedział:
Korpus, który przeszedł z Rochlinem Czeczenię - gotów był pójść
dla niego na wiele, być może, na wszystko.
-----------------------------
SENSACYJNE WIEŚCI Z ROSJI - wojskowi szykowali powstanie
Rosyjskie
media
szeroko
opisują
sprawę
emerytowanego
pułkownika GRU, Władimira Kwaczkowa, który
miał organizować zbrojne powstanie. Śledczy twierdzą, że z jego inicjatywy
w wielu miastach Rosji powstawały grupy
"powstańców", którzy mieli na sygnał zająć miejscowe
jednostki wojskowe, a następnie ruszyć na Moskwę.
O nowych ustaleniach w sprawie Kwaczkowa,
który został zatrzymany 23 grudnia,
napisał w swoim weekendowym wydaniu dziennik "Kommiersant".
Jak ustaliła gazeta, wersja śledczych o
"powstaniu" opiera się głównie na zeznaniach kolegi Kwaczkowa, Piotra Gałkina,
który stał na czele "powstańczej grupy" w mieście
Togliatti. Sam ruch nazywał się
"Pospolite ruszenie Minina i
Pożarskiego" (na cześć dwóch rosyjskich bohaterów narodowych,
którzy odegrali ważną rolę podczas obrony kraju w czasie
wojny polsko-rosyjskiej 1609-1618 - red.).
Gałkin zeznał, że członkowie
organizacji tworzyli oddziały, złożone z młodych ludzi, których objęła redukcja
etatów w armii po wdrożeniu reformy sił zbrojnych.
Na sygnał sztabu "pospolitego
ruszenia", na czele którego stał Kwaczkow, mieli
zdobyć miejscowe jednostki, a potem ruszyć
na Moskwę, "przyłączając do siebie nowe odziały rebeliantów".
Liczono więc, że wojskowi w odpowiednim momencie przejdą na stronę
powstańców. Gałkin - jak pisze portal
lenta.ru - nie poinformował, w jakim celu rebelianci mieli ruszyć na Moskwę.
Według FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa)
wiosną i latem [2010] Kwaczkow jeździł do wielu rosyjskich
miast, gdzie spotykał się z wojskowymi,
prowadząc wśród nich antyrządową propagandę.
Gałkin, którego zeznania obciążają
Kwaczkowa, został zatrzymany latem 2010 r., kiedy z grupą młodych ludzi ćwiczył w lesie strzelanie z kuszy. Jak pisze portal
lenta.ru, najprawdopodobniej szkolił członków "pospolitego
ruszenia".
Sam Kwaczkow stanowczo twierdzi, że żadnego spisku nie było. Póki co
przeciw niemu wszczęto śledztwo z artykułów 205
("sprzyjanie działalności terrorystycznej") i 279 ("próba
organizacji buntu zbrojnego") kodeksu karnego Federacji Rosyjskiej.
Władimir Kwaczkow jest byłym pułkownikiem specnazu wywiadu wojskowego GRU, weteranem wojny w Afganistanie i ekspertem od materiałów wybuchowych. Był oskarżany o organizację zamachu na polityka i przedsiębiorcę Anatolija Czubajsa w 2005 r. Sąd przysięgłych jednak dwukrotnie uniewinnił zarówno Kwaczkowa, jak i jego domniemanych wspólników.
Za:
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/sensacyjne-wiesci-z-rosji-wojskowi-szykowali-powst,1,4091201,wiadomosc.html
=================
Komentarz:
Przeglądając
prasę czy internet na tematy związane z Rosją można zauważyć, że toczy się
walka między zwolennikami i przeciwnikami Putina.
Dla ludzi mniej orientujących się w politycznych labiryntach może się wydawać że Putin prowadzi
Rosję w dobrym kierunku; zaaresztował paru oligarchów
żydowskich paru uciekło na Zachód, ustabilizował częściowo rynek i
to by wskazywało na jego dobre posunięcia. Niestety, to tylko makijaż. Putin
jest oddany globalizmowi i realizuje jego
cele. Tak, jak Angela Merkel, Sarkozy, Bush, Obama, czy w Polsce Kwaśniewski,
Tusk, Komorowski czy Kaczyńscy, z tym, że każdy ma inną rolę do odegrania.
- Putin jest również, jak wyżej wymienieni,
narzędziem Nowego Porządku Światowego [NWO].
Jest On - jak to ktoś nazwał:
„zimnym szachistą” - powiedziałbym nawet,
o wiele inteligentniejszym od słynnego Berii. Przemiany w Rosji idą w złym
kierunku, co widać w zakulisowych dogadywaniach się Putina i Miedwiediewa z
zachodnimi globalistami...
Kim
jest Putin?
Że jest byłym agentem KGB - wiadomo, natomiast co do jego pochodzenia narodowościowego,
krążą różne wersje – a patrząc
po owocach jego działalności, napewno Rosjaninem nie jest. W tym ponad
dziesięcioletnim zarządzaniem światowym mocarstwem, bardzo umiejętnie
realizuje wytyczone cele globalne, jest bardzo ostrożny w swoich
decyzjach, wyraźnie obawiając się
nastrojów nacjonalistycznych, szczególnie
w armii, której, jak do tej pory nie udało
mu się sprywatyzować, jak to zrobili w Polsce. Jest to właśnie
charakterystyczne dla ludzi służących żydostwu... Być może obawia się drugiego marszałka Żukowa (który po śmierci
Stalina zlikwidował w przeciągu 2 godzin cały aparat NKWD z Berią na czele).
Armia rosyjska nie poddała się syjonistycznej
zarazie demoralizacji, co widzimy obecnie po zachowaniu
się wojskowych i reakcji na niektóre globalistyczne posunięcia Putina.
Między innymi dlatego, co roku w armii rosyjskiej, ginie w niewyjaśnionych
okolicznościach - „nieznani sprawcy” - kilku najwyższych rangą oficerów-nacjonalistów
(patrz okręt podwodny „Kursk” i 13 najwyższej rangi oficerów floty). Za
ten wypadek rodziny zatopionych admirałów
obciążyły właśnie Putina, który zabronił wydobywania okrętu i uratowania
załogi, która według znawców żyła jeszcze kilka dni. Putinowi wyraźnie
zależało aby zginęli admirałowie a załoga i statek były „niewielką”
ceną. W ten sposób Putin w jakiś sposób
przysłużył się sprawie globalistycznej ujarzmiającej armię rosyjską, za
co prezydent Bush wypłacił Rosji 10
miliardów dolarów „odszkodowania” za staranowanie
„Kurska”, przez amerykańskie okręty podwodne.
Jeżeli
nie jest tak jak piszę, to dlaczego biznesy żydowskie w Rosji - funkcjonują i
nabierają rozmachu. Skazanie Chodorkowskiego czy pogróżki Bierezowskiego pod
adresem Putina [z Anglii] to działania pozorne, maskujące.
Następnie,
czy wyobrażacie sobie państwo, zmianę na stanowisku
prezydenta Rosji, tak wielkiego mocarstwa z posłusznego ”im” Borysa
Jelcyna na prawdziwego Rosjanina bez
większego rejwachu w światowych mediach? A po zmianie z Jelcyna na
Putina media światowe, będące jak wiadomo w rękach żydowskich, milczały
jak zaklęte. Zastanawiające dlaczego?
A chociażby katastrofa
[raczej zamach] w Smoleńsku...
Ostatnio świat zasypywany jest różnymi
interpretacjami z tego wydarzenia, z
których nic nie wynika, w większości są to dezinformacje. Więc komuś
bardzo zależy, by przeciętnego śmiertelnika sprowadzać na boczne tory tego
wydarzenia. A więc komuś - kto ma kontrolę
nad mediami! Dla mnie nie ulega wątpliwości
że był to zamach - nie wykluczałbym w nim nawet premiera Tuska ani
premiera Rosji Putina. Mija już prawie rok i nie ma żadnych oficjalnych wyników
dochodzenia z tej katastrofy. Czy ktoś normalny uwierzy, że głowa państwa
na którego terenie wynikła tragedia nie jest w stanie podjąć decyzji o wyjaśnieniu
tej sprawy? A przecież zginęli [lub zostali
zlikwidowani] przedstawiciele władzy
innego państwa [Polski] w tym wojskowi najwyższej rangi [generałowie].
Czyżby rząd rosyjski nie był w stanie tego wypadku wyjaśnić? Ta sprawa
rzuca cień podejrzeń, właśnie na premiera Putina.
W
związku z powyższym byłbym bardzo ostrożny w ocenie premiera Rosji Władimira
Putina.
Tomasz Koziej
Komentowanie nie jest już możliwe.