opublikowano: 18-03-2011
Lublin - proces radcy z Białegostoku oskarżonego o zabójstwo aplikantki zaczął się od wypuszczenia przestępcy z więzienia - togowcy zawsze ponad prawem?
Oskarżony prawnik jest na wolności. Decyzję w sprawie uchylenia
tymczasowego aresztowania wydał Sąd Apelacyjny w Lublinie. Nie zastosował również
żadnego innego środka zapobiegawczego - nie wyznaczył ani dozoru policyjnego,
ani też poręczenia majątkowego.
- Zażalenie co do postanowienia w sprawie przedłużenia tymczasowego aresztu
wnieśli obrońcy oskarżonego. Sąd uchylił to postanowienie, ponieważ w
ocenie sądu zarzuty nie odpowiadają okolicznościom i nie ma dowodów na to,
aby śmierć tej kobiety była spowodowana umyślnie - powiedział Cezary Wójcik,
rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego w Lublinie.
- Za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi pięć lat pozbawienia wolności - dodaje sędzia Wójcik.
Do tej pory prawnik miał postawiony zarzut zabójstwa. Groziło mu nawet dożywocie.
Ta sprawa wstrząsnęła Białymstokiem. 35-letni radca prawny miał opinię zamożnej osoby, lubiącej dobrą zabawę. Z ofiarą miał łączyć go romans.
Prokuratura uważa, że dokonał umyślnego zabójstwa swojej współpracownicy Marty K. 31-letnia kobieta była najpierw aplikantką, a potem wolontariuszką w kancelarii, której był współwłaścicielem. Do tragedii doszło w nocy z 1 na 2 stycznia ubiegłego roku w Białymstoku, w mieszkaniu aplikantki przy ul. Starobojarskiej. Policja około godz. 2 odebrała telefoniczne zgłoszenie od mężczyzny, który stwierdził: "mam nieżywą kobietę". Na miejscu pojawił się patrol mundurowych oraz lekarze z pogotowia. Mimo reanimacji kobiety nie udało się uratować. Z aktu oskarżenia wynika, że mężczyzna wielokrotnie bił ofiarę pięściami po twarzy, a potem ją udusił. Na jej ciele znaleziono liczne siniaki i otarcia skóry, świadczące o tym, że przed śmiercią została dotkliwie pobita. Także na ciele Macieja T. były siniaki i zadrapania, ślady po szarpaninie. Od razu został zatrzymany. Miał wtedy 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Gdy wytrzeźwiał, usłyszał zarzut zabójstwa. Początkowo do winy się nie przyznał.
Podczas sekcji zwłok ustalono, że kobieta została uduszona. Prócz obrażeń zewnętrznych znaleziono też obrażenia wewnętrzne.
Choć do zbrodni doszło w Białymstoku, to na prośbę rodziny zmarłej śledztwo przejęła prokuratura w Suwałkach. Tam Maciejowi T. przedstawiono zarzut morderstwa. Akt oskarżenia trafił początkowo do białostockiego sądu okręgowego, jednak wszyscy sędziowie, którzy mogliby orzekać, wyłączyli się ze sprawy. Sąd apelacyjny zdecydował więc o przeniesieniu jej do Lublina.
- Nie mam najmniejszej wątpliwości, że ofiara została uduszona i nadal będę udowadniać to przed sądem - powiedział Józef Murawko z Prokuratury Okręgowej w Suwałkach. - Co do zwolnienia z aresztu, to raczej nie chcę się wypowiadać. Mogę tylko powiedzieć, że jeżeli chodzi o zmianę kwalifikacji, to sąd wyjątkowo przedwcześnie stwierdził, że nie ma dowodów, że było to umyślne zabójstwo.
Decyzja lubelskiego sądu apelacyjnego o przerwaniu tymczasowego aresztu wzbudziła wiele kontrowersji wśród prokuratorów.
- To teraz może być tak, że mąż przydusi żonę łokciem, powie, że nie chciał albo że niechcący i będzie na wolności. Taka decyzja sądu to publiczne przyzwolenie na zabijanie - mówi jeden ze śledczych (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). - Ten prawnik teraz może zrobić naprawdę wszystko. Może kupić bilet, wsiąść w samolot i tyle. Decyzja tego sądu jest naprawdę skandaliczna. Zresztą, wszyscy wiedzą, że jest to człowiek z górnej półki, prawnik, znana rodzina. Tacy mają lepiej. Gdyby chodziło o szarego Kowalskiego, to bez dyskusji dostałby 25 lat albo dożywocie.
Sędziowskie krajowe autorytety raczej nie chcą się jednoznacznie wypowiadać, nie znając wszystkich okoliczności sprawy. Podobnie dr hab. Piotr Kardas, profesor w katedrze prawa karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, który jest także praktykiem prawa. Odnosi się jedynie do standardu postępowania. Sam krytykuje zbyt długie okresy - rok i więcej - aresztu tymczasowego stosowane w Polsce, niosące ze sobą zbyt daleko idącą dolegliwość (mamy zresztą z tego tytułu spore kłopoty przed Trybunałem w Strasburgu), ale raczej odnoszące się do przestępstw gospodarczych. - Przestępstwa przeciwko życiu to oddzielna historia - zastrzega prof. Kardas. - Uchylenie aresztu tymczasowego to nie są częste przypadki. A jeszcze rzadziej zdarza się uchylenie "na czysto", czyli bez zastosowania żadnego innego środka zapobiegawczego. Polskie sądy raczej są skłonne areszt tymczasowy przedłużać, a nie uchylać. Sąd więc musiał tu dysponować mocnymi przesłankami, skoro podjął taką decyzję.
Ostatnio mieliśmy w Białymstoku do czynienia z dwiema głośnymi sytuacjami uchylenia aresztu tymczasowego. Okoliczności obydwu krańcowo różnią się od sprawy Macieja T. Osiem miesięcy spędziła w areszcie Kinga P., oskarżona o zabicie męża. Najpierw areszt uchylono, a potem dostała niski wyrok - dwa lata więzienia, ponieważ sąd uznał, że działała w afekcie. Mąż znęcał się nad kobietą latami. Poza tym ma czwórkę malutkich dzieci, dla których jest dobrą matką. Druga sprawa - to zabójstwo w Nowym Dworze, które finalnie okazało się obroną konieczną. Maciej Ł. został oskarżony o to, że śmiertelnie ugodził nożem jednego z mężczyzn, którzy wtargnęli na jego posesję, wyzywali i pobili jego stryja. Spędził w areszcie ponad rok, ale wyroku wysłuchał już na wolności. Wyrok był uniewinniający - chłopak miał prawo do obrony koniecznej.
Komentuje Kazimierz Olejnik, były zastępca prokuratora generalnego:
- Jestem zbulwersowany. Sprawę znam z mediów, ale też tak się złożyło, że ostatnio często bywałem na Podlasiu i rozmawiałem o niej. Pytanie, jakie są walory materiału dowodowego i czy prokuratura zgodzi się ze zmianą kwalifikacji czynu. Moim zdaniem nie powinna. Rodzaj odniesionych obrażeń nie pozwala na przyjęcie tezy, że kobieta się potknęła. W mojej karierze spotykałem się i z takimi sytuacjami, kiedy oskarżałem osoby o wielokrotne zabójstwo, a sąd je uniewinniał. To może bulwersować, ale po to mamy niezawisłe sądy, by były wolne od medialnych emocji i rozstrzygały. Oby się tylko nie myliły.
Lublin, Białystok, Krosno... nepotyzm w sądach - tam się łamie PRAWO.
Komentowanie nie jest już możliwe.