opublikowano: 26-10-2010
Ich ofiara nie poszła na marne Mirosław Naleziński
Nasza
największa (pod względem ważności ofiar) katastrofa była spowodowana
czynnikiem ludzkim
Po katastrofie naszego samolotu wojskowego Tu-154 z pasażerami na pokładzie
(większość to cywile) i wraz z upływem czasu, pojawia się coraz więcej
hipotez (brakuje chyba tylko kosmitów) i pyskówek (w wykonaniu polityków i
specjalistów od lotnictwa, a to jednak bywa żenujące).
Jeśli przywódca państwa leci
samolotem, to służby tego państwa oraz, jeśli to podróż międzynarodowa,
państwa docelowego, dokładają wszelkich starań w zapewnieniu bezpieczeństwa
przybywających gości. A to sprawdzanie terenu, rozmieszczanie snajperów,
rewizje dziwnie zachowujących się obywateli. To nie była oficjalna wizyta państwowa,
ale nasze służby powinny mieć dostęp do wieży kontroli lotów i monitorować
działania kontrolerów.
Jednak nie słyszałem o umieszczeniu
swojego obserwatora na wieży kontrolnej docelowego portu lotniczego. Zakładam,
że wszyscy oglądali film "Szklana pułapka 2" (1990), w którym
ukazano terrorystów, którzy opanowali lotnisko a pilotom lądującego samolotu
podali błędne dane dotyczące trajektorii lotu, co doprowadziło do
katastrofy, w której wszyscy zginęli. Prędzej czy później taki wypadek
wydarzy się w realu.
Zatem, cóż nam z tego, że będziemy
kontrolować wszystko i wszystkich, skoro kontroler z wieży okaże się
terrorystą, pijakiem, narkomanem lub stażystą odbywającym studencką praktykę
(rozmawia z załogą, zaś kontroler jest na kawce lub w toalecie).
Trzeba mieć nieskończone zaufanie do
wieży kontrolnej dowolnego państwa (tu można wymienić kilka wybranych nazw,
począwszy od zaprzyjaźnionych, poprzez nijakie a skończywszy na niezupełnie
nas lubiących; także inny podział techniczno-gospodarczy - na państwa
pierwszego, drugiego i trzeciego świata), a cóż dopiero do państwa, do którego
lecimy z pretensjami a chcemy lądować niedaleko miejsca, które przeszło do
historii ludobójstwa i zbrodni wojennej, którego to czynu nie chce uznać
najwyższe sądownictwo tegoż państwa. Oczywiście, daleki jestem od aż
takich sugestii mrożących krew w żyłach, ale czy prowokuje się los wchodząc
do klatki z niedźwiedziem, którego tresera niezbyt się lubi?
Nie sądzę, aby Rosjanie mieli
terrorystę w wieży, choć to również trzeba brać pod uwagę, skoro
codziennie w wyniku zamachu ginie średnio jeden obywatel tego kraju.
Natomiast nie można wykluczyć, że
ich kontroler miał mentalność naszego dróżnika (wszak jesteśmy braćmi Słowianami)
- wystarczy przejrzeć statystykę wypadków na strzeżonych przejazdach
kolejowych... Mógł być zmęczony lub "zmęczony" po imieninach, po
wypłacie, po naganie albo po awansie...
Co do językowej znajomości naszych
pilotów. Można znać język bardzo dobrze, ale w sytuacjach krytycznych, zarówno
ze strony załogi, jak też kontrolerów, może dojść do braku zrozumienia, zwłaszcza
że mogą dochodzić dodatkowe hałasy lub zakłócenia na łączach. Pewne słownictwo
jest tak specjalistyczne oraz mające inne znaczenie w mowie bardziej potocznej,
że podczas prowadzenia najważniejszych rozmów, które trwają zwykle
kilkadziesiąt końcowych sekund, może dojść do nieporozumień. W krytycznych
sytuacjach ludzie mogą niewyraźnie mówić albo niedokładnie rozumieć
znaczenie słów, zwłaszcza jeśli nie są wymawiane w języku ojczystym.
Dramaturgię pogłębia fakt, że załoga odpowiada za życie pasażerów i
ryzykuje przy tym swoim życiem, zaś kontroler - cokolwiek by dobrego/złego o
nim nie powiedzieć - życiem nie ryzykuje; może co najwyżej stracić pracę
lub iść do więzienia. Nie należy również zapominać o ewentualnej awarii
albo o pracach remontowych na wieży lub w centrum kontroli ruchu lotniczego. Z
tego powodu wydarzyły się już wypadki* i ten aspekt należy również brać
pod uwagę.
Bywały wypadki (również przy udziale
mgły!) spowodowane czynnikiem ludzkim (kontrolerzy, ale i załoga)**. Jeśli
samolot odbywa zwykły lot, to pilot - jeśli otrzyma informację o kłopotach
pogodowych na docelowym lotnisku - podejmuje decyzję o locie na lotnisko
zapasowe i zwykle nikt na niego nie naciska, choć mogą zaistnieć pewne
problemy organizacyjne (zapewnienie hotelu i przejazdu). Codziennie tysiące
pilotów podejmują decyzję o lądowaniu - oni MOGĄ (ale nie MUSZĄ) dotrzeć
za wszelką cenę do docelowego lotniska.
Jeśli jednak samolot udaje się w ważną
polityczną podróż, wioząc najważniejszych ludzi w państwie, którzy to
ludzie nie jadą w celach turystycznych, ale z ważną misją, której
powodzenie zależy od załogi, to piloci czują presję sytuacji (w tym spóźniony
odlot), nawet jeśli nikt otwarcie nie nalegał na lądowanie na zamglonym
lotnisku. Wystarczyło uprzejme pytanie jakiegokolwiek miłego a ważnego człowieka
w obecności innych osób (polityków, oficerów, stewardes i kolegów) - i co,
panie kapitanie, z opóźnieniem i pogodą to polski podniebny ułan sobie chyba
zgrabnie poradzi?
Jednak, obserwując wszystkie hipotezy
tragedii, w tym teorie spiskowe, należy sądzić, że nasza największa (pod
względem ważności ofiar) katastrofa była (najprawdopodobniej!) spowodowana
czynnikiem ludzkim! Nasza załoga miała zakodowane przesłanie (już na kilka
dni przed odlotem oraz podczas lotu), że samolot MUSI (a nie MOŻE) wylądować
o czasie, aby wszyscy pasażerowie byli zadowoleni i aby nikt nie robił aluzji
do znanego a rzekomego "tchórzostwa podczas gruzińskiego incydentu".
Ponadto wariant lądowania na zapasowym lotnisku nie wchodził w rachubę z dwóch
powodów - nie było pojazdów przygotowanych na przewóz gości z tego lotniska
oraz (gdyby nawet były) nie zdążyliby oni na rocznicowe uroczystości żałobne
w Lesie Katyńskim. Załoga NIE MOGŁA NIE wylądować w Smoleńsku!
Zginęło 96 osób, w tym wielu
znanych i lubianych Polaków, co wstrząsnęło naszym społeczeństwem,
doprowadziło do politycznego zamętu, wcześniejszych prezydenckich wyborów i
doprowadzi jeszcze do wielu proceduralnych zmian w lotnictwie.
Nasi Rodacy lecieli do Katynia, aby
uczcić pamięć pomordowanych tam 70 lat wcześniej bohaterów Września 39.
Zginęli niedaleko tej koszmarnej miejscowości i przez kolejne wieki pamięć
obu tragedii będzie ze sobą ściśle spleciona. Śmierć połączyła kolejne
ofiary z poprzednimi. Pośród ofiar ostatniego lotu byli synowie, córy i
wnukowie zamordowanych oficerów.
Polacy ponieśli kolejną ofiarę
krwi, ale ta ofiara nie pójdzie na marne. Oto Rosjanie, poruszeni rozmiarem
katastrofy, postanowili zmienić swój stosunek do zbrodni w Katyniu z 1940
roku. Wyemitowali film "Katyń" Wajdy, ujawniają kolejne dokumenty
stalinowskiej zbrodni i coraz więcej Rosjan dowiaduje się, że to nie Niemcy
zamordowali w bestialski sposób naszych oficerów. Z pewnością kolejny wyrok
rosyjskiego sądu będzie oparty na rzetelnej historycznej prawdzie, na
prawdzie, która wreszcie pojedna nasze słowiańskie narody.
PS Ten artykuł miał dość atrakcyjny tytuł "Wieża kontroli bez kontroli", jednak podczas pisania, środek ważności wypowiedzi przemieścił się z aspektu technicznego i organizacyjnego ku patriotycznemu, stąd zmiana tytułu...
* - zderzenie samolotów
(1 lipca 2002) nad Überlingen (Niemcy)
W centrum kontroli ruchu lotniczego w Zurychu (polska
nazwa tego miasta powinna brzmieć - 'Curych') celowo wyłączono kilka systemów
(również telefoniczne łącza były w konserwacji i niemieccy kontrolerzy, którzy
widzieli na swoich radarach cały przebieg zdarzenia, nie mogli ostrzec swych
szwajcarskich kolegów). Dokładna lektura na temat tej katastrofy uzmysławia,
że nawet w państwie słynącym z zegar(k)owej dokładności, gdzie procedury są
(jakby się mogło wydawać) do perfekcji dopracowane, można było aż tak się
skompromitować - w wyniku tego curyskiego blamażu zginęło 71 osób, w tym 46
dzieci (udawały się do Hiszpanii w nagrodę za postępy w nauce i w sporcie).
Po katastrofie, pewien Rosjanin, który stracił całą rodzinę, z rozpaczy
zabił zuryskiego kontrolera, częściowo winnego tragedii.
** - zderzenie samolotów
(27 marca 1977) na Teneryfie (hiszpańska wyspa)
Z powodu, mgły, przemęczenia kontrolerów ruchu
(niewielka obsada - niedziela i wzmożony ruch - alarm bombowy na innym
lotnisku), kłopotów językowych oraz z powodu nakładania się sygnałów
radiowych nadajników, zginęły 583 osoby (największa lotnicza katastrofa).
Podnoszono także aspekt ludzki - holenderski kapitan uchodził za despotę i
nie dopuszczał do dyskusji na temat swoich decyzji; ponadto jego załoga czuła
presję, aby niezwłocznie startować, bowiem postój mógł spowodować
przekroczenie dopuszczalnego czasu pracy i kolejne organizacyjne kłopoty.
Mirosław Naleziński,
Gdynia
www.mirnal.neostrada.pl
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Komentowanie nie jest już możliwe.