opublikowano: 26-10-2010
Goebbelsowskie Polskie media i schizofreniczny
wymiar „sprawiedliwości” lubują się w robieniu z porządnych ludzi przestępców
a oszustów niejednokrotnie przedstawiają jako ofiary.
Na początku marca tego roku w mediach podana została
informacja o porwaniu uprowadzeniu
do Belgii małego dziecka przez Marcina Frymusa wspólnie z jego przyjacielem
Robertem. Poniżej przedstawiamy
jak sprawa wyglądała naprawdę. Uważna lektura ówczesnych doniesień mediów
i doświadczenie z polskimi organami, nakazuje dać wiarę wersji Marcina.
Ojciec
to zwierze!!!
To, co się dzieje obecnie w Polsce jest
komedią. Nieodpowiedni ludzie na odpowiedzialnych stanowiskach niszczą ludziom
życie i marnują pieniądze podatników. Chciałbym tu opisać jak Justyna P.
sprytnie wykorzystała naiwność prokurator Małgorzaty Klaus, która
rozpowszechniała zmyślone oszczerstwa.
Justyna P. po rodzinnej sprzeczce na
temat wychowania naszego syna powiedziała, że jest matką i może robić to,
na co ma ochotę! I tak zrobiła.
Nigdy nie miałem zamiaru zabierać jej
Alexa. Dla mnie najważniejsze jest dobro naszego syna, to żeby wyrósł na
dobrego człowieka, by miał normalną rodzinę i żeby mu niczego w życiu nie
brakowało. Byłem też zdziwiony, że Justyna nie chciała wrócić do Belgii,
gdzie żyje się na dość dobrym poziomie i szczerze mówiąc nie bardzo
rozumiałem, dlaczego woli zostać na malej wsi pod Wrocławiem, gdzie nie ma
nawet sklepu. Już nie wspominam o tym, że znalezienie pracy w Bratowicach
graniczy z cudem. Cała ta sytuacja była dla mnie zagadką, gdyż nigdy wcześniej
się nie kłóciliśmy. Po porodzie Justyna chciała odpocząć i spędzić
trochę czasu u rodziny. Od narodzin Alexa byliśmy w Polsce dwa razy. Za
trzecim razem postanowiła zostać trochę dłużej. Najpierw miesiąc, a później
jej pobyt się przedłużał. Co dwa miesiące przyjeżdżałem do niej i Alexa.
Częściej nie mogłem, musiałem pracować. Często rozmawialiśmy przez
telefon. Do tego kupowałem na Internecie wszystko, co było im potrzebne.
Przyjechaliśmy z Robertem do Justyny
07.03.2008 Zachowywała się dość dziwnie. Była zdenerwowana i nastawiona do
mnie negatywnie, tak jak bym coś zrobił. Alex spał na dworze, tuż koło
drzwi werandy. Weszliśmy do środka i poprosiliśmy o herbatę. Justynie wręczyłem
kwiaty na dzień kobiet. Robert wyszedł na dwór zapalić papierosa. Zaczęliśmy
rozmawiać o Alexie. Gdy Alex żaczą się budzić, wyszedłem na dwór. Podszedłem
do wózka, który stał na podwórku. Justyna wybiegła z kuchni i tak szybko
popchnęła już otwarte drzwi werandy, że wypadła szyba. Duże drzwi zrobione
były domowym sposobem z kantówki i zawsze się chwiały. Justyna twierdziła,
że Robert zastawił jej drzwi. Moim zdaniem bardziej prawdopodobne jest to, że
to Justyna uderzyła drzwiami stojącego obok Roberta. Jak było, nie widziałem,
stałem odwrócony tyłem.
Wiem jedno, że Justyna już wcześniej
wszystkich moich znajomych oskarżała o to, że mieszają się w nasz związek.
Moja mama nie chciała się widywać z Justyną, żeby nie zostać kolejny raz
przez nią oskarżona, że się miesza w nie swoje sprawy. Robert też nie chciał
jechać do Justyny, a na pewno nie chciałby zostać „porywaczem". Z
trudem namówiłem go, aby dotrzymał mi towarzystwa. Nie rozumiem skąd wzięła
się historia o rwaniu szelek! Alex wystraszony hałasem tłuczonej szyby, nie
przestawał płakać. Justyna zaczęła krzyczeć, żeby był już cicho i
uderzyła go w głowę. Na moją prośbę podała mi Alexa i po chwili przestał
płakać. Wtedy powiedziała - daj
mi go teraz. Odmówiłem oddania jej syna, gdyż dopiero co się uspokoił.
Justyna chciała mi go zabrać, a ja ponownie odmówiłem. Zaczęła krzyczeć i
złapała szpadel czy też łopatę i próbowała mnie uderzyć. Odruchowo,
odskoczyłem. Justyna zaczęła szaleć z łopatą na podwórku. Pobiegłem do
samochodu, położyłem Alexa na siedzeniu i wsiadłem za kierownice. Przez
chwilę nie mogłem znaleźć kluczyków w kieszeni. Justyna w tym czasie zawzięcie
dewastowała szpadlem samochód. Zaczęła od tylu i posuwała się w kierunku
przodu pozostawiając głębokie wgniecenia w karoserii BMW. Dopiero przednią
lewą szybę udało je się wybić. Całe szkło poleciało na mnie, kalecząc
mi lekko palec lewej ręki. Zauważyłem to dopiero później. Justyna nie
przestawała dewastować samochodu. Właśnie zabierała się za przednią szybę.
W samochodzie miałem gaz łzawiący i prysnąłem nim przez stłuczone okno.
Udało mi się odpalić samochód i odjechałem. Postanowiłem
pojechać do domu i na spokojnie wyjaśnić sytuacje. Po przyjeździe do Belgii
zgłosiliśmy się na policję. Byłem zaskoczony, że szuka mnie cala policja
nie tylko w Polsce i Europie. Szukał mnie również INTERPOL! Wcześniej o
Interpolu słyszałem tylko w filmach. A tu okazało się, że byłem jednym z
najniebezpieczniejszych ludzi na świecie!
Polska prokuratora nadużyła swojej władzy
pozwalając na publikacje naszych pełnych danych osobowych we wszystkich
mediach! Zawiadamiając Interpol rozdmuchała sprzeczkę rodzinną do globalnej
afery, która pojawiła się w wielu gazetach na całym świecie!
Według opowieści Justyny Alex miał
mieć powykręcane ręce i rozbitą wargę. Matka Justyny opowiadała również
o krwi. Po przebadaniu Alexa przez lekarza okazało się, że opowieść Justyny
P. powstała w jej głowie, aby usprawiedliwić to, że wybiła szybę w
drzwiach i zdewastowała samochód. Ciekaw jestem skąd wziął się zniszczony
wózek z porwanymi szelkami, skoro ja wózka nawet nie dotknąłem.
Prawdopodobnie po przyjeździe matki Justyny, Bożeny P., zniszczyły wózek,
aby mieć co pokazać policji. W przeciwnym wypadku nie było by sensacji.
Polska prokurator opowiedziała w
dzienniku telewizyjnym na TVN niczym niepotwierdzone bzdury na mój temat, mimo,
iż prokuratura relacje znała tylko z opowieści Justyny. Przecież ona musiała
opowieść ubarwić, aby usprawiedliwić swoje brutalne zachowanie.
Oto fragment z Gazety Wrocławskiej z
wyjaśnieniem rzecznika Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu Arturem
Staniszewskim z dnia 08.03.2008
Tak o wczorajszych zdarzeniach opowiadają
bliscy Justyny - jej babcia i matka.
Nie były świadkami porwania, bo kiedy Marcin przyjechał, załatwiały sprawy
w Urzędzie. Relację znają jedynie z ust Justyny.
- Marcin dzieckiem za bardzo się nie interesował. W ciągu pół roku był u
niego Może trzy razy. Zazwyczaj przyjeżdżał na kilka godzin - mówi babcia
dziecka.
Po alarmie matki, do akcji włączyła się policja.
- Wysłaliśmy dwa radiowozy i śmigłowiec, powiadomiliśmy straż graniczną i
patrole w całej Polsce - wyjaśnia Artur Staniszewski, rzecznik Komendy.
Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Matkę Alexa zabrano na przesłuchanie.
Kilka razy zmieniała zeznania. Nie chciała też rozmawiać z psychologiem.
Sprawę przejęła prokuratura.”
Justyna wykorzystała naiwność i łatwowierność
prokurator Małgorzaty Klaus z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, która w 8
marca (br.) roku przed kamerami opowiadała przez nikogo niepotwierdzone
oszczerstwa wymyślone przez Justynę na mój temat. Wiedziała, że relację
zna tylko z jej ust Justyny P. To, że jestem ojcem i miałem pełnię praw
rodzicielskich, nie miało znaczenia dla prokurator. Uwierzyła ona w
nieprawdopodobną historie o tym, jak spokojny, pracujący i nigdy nie karany człowiek
okaleczył swojego syna na oczach matki i przy świadku. Nie poczekała ona również
na zeznania wszystkich świadków zdarzenia, ani na to by dać ojcu prawo wyjaśnienia
sytuacji.
Prokurator Klaus opowiadała o faktach, które nie miały miejsca!
Zezwoliła również na opublikowanie we wszystkich mediach zdjęć imion i
nazwisk oraz numerów samochodów nic nieprzeczuwających
"porywaczy".
Oczywiste
jest, że prokuratura zachowała się wyjątkowo stronniczo.
Według tego podejścia, Justyna P. atakowała szpadlem nieuzbrojonego ojca z
dzieckiem na ręku zgodnie z prawem. Dewastując samochód i wybijając szyby,
postępowała zgodnie z prawem. W oczach prokuratury był to akt desperacji lub
obrona własna.
Na komisariacie w Belgii w obecności
policjantów, Justyna przeprosiła
mnie za zaistniałą sytuację, gdyż znała całą prawdę. Na spokojnie cała
historia wyglądała zupełnie inaczej. Postanowiliśmy, że Alexa będziemy
wychowywać razem, tak, aby miał kontakt z matką i ojcem. Ustaliliśmy, że
dobrem nadrzędnym jest przyszłość naszego syna Alexa, tak, jak Justyna P. oświadczyła w wywiadzie dla TVN24 po spotkaniu.
Później wkroczył niszczący i bezwzględny
polski sąd z sędzią ASR Martą Nowińską.
Na posiedzeniu niejawnym, bez wysłuchania drugiej strony, przyznała ona
opiekę Justynie P. Ustaliła również, że Alex ma przebywać w Polsce.
W uzasadnieniu wyroku asesor Marta Nowińska oparła się, tak jak prokuratura
wrocławska, tylko na ustnej relacji Justyny. Nie uzasadniła swojego wyroku
dobrem dziecka, bo to dla sądu nie ma znaczenia. Opieka nad Alexem została
przyznana przez sąd matce, pomimo tego, że jeszcze przed wydaniem wyroku
postanowiliśmy wychowywać naszego syna razem.
Dobro Alexa nie ma znaczenia dla sądu,
ani to żeby miał kontakt z obojgiem rodziców. Sąd postanowił jednostronnie
odebrać mi syna, tak na wszelki wypadek. Justyna widząc, że sąd ma w garści,
założyła jeszcze kilka spraw w i zerwała kontakt z Alexem i ze mną. W większości
pism dokumentuje moją winę oświadczeniem telewizyjnym prokurator Klaus. Jak oświadczyła
w jednej z ostatnich naszych rozmów, sąd przyznał jej opiekę i jak Alexa weźmie,
to już go nigdy nie zobaczę. W swoim postępowaniu wykorzystuje głupotę i
nieprzestrzeganie prawa przez Polskie Instytucje Państwowe. Alexander nie
posiada nawet polskiego dowodu osobistego, gdyż urodził się w Belgii i tam
mieszkał. Dla polskiego sądu nie ma to znaczenia.
Nigdy nie udzieliłem zgody na wyjazd Alexa do Polski na stale, a
przedstawiane przez Justynę, niby to ustne umowy, na których opiera się
polski sąd, są wyssane z palca. Przecież nie mogła powiedzieć, że nie miała
zgody, bo całej tej sprawy by nie było. Dziwne tylko, że to ja niby się nie
interesowałem moim synem, jeśli wszystko, co posiada Alex i Justyna sam im
kupiłem. Od łóżeczek, fotelików do kocyków i skarpetek. Kupiłem Alexowi również
rowerek, aby gdy dorośnie, mógł jeździć. Kupiłem konika na biegunach,
pomimo, że Alex miał dopiero roczek.
Tłumaczenie, że zabrałem Alexa, bo nie chciałem płacić alimentów
jest niedorzeczne. Obecnie Alex przebywa ze mną i jest szczęśliwym dzieckiem.
Chodzimy razem na spacery i łowimy ryby, gdyż sąd Belgijski przyznał opiekę
mnie. Zobaczymy czy niszcząca siła polskich sadów dotrze do Belgii.
Cala ta sprawa jest na tyle nonsesowna,
że ludzie śmieją się z tego, a na forach internetowych o prokurator Małgorzacie
Klaus opowiadają żarty. Niektórzy moi znajomi twierdzą, że Justyna P. wraz
ze swoją matką Bożeną P., walczą o alimenty. Justyna wspominała, że
potrzebuje około 3000 zł miesięcznie na utrzymanie oraz 1000 zł dla swojej
matki za pomoc przy Alexie. Trudno mi uwierzyć, że Justyna chciała rozbić
nasza rodzinne tylko dla wysokich alimentów. A może to jej matka Bożena P.
chciała wykorzystać sytuacje by móc przestać pracować w kuchni przy
zmywaniu garnków. Wszystkie dokumenty tu załączyłem, aby każdy sam ocenił
sytuacje.
Alexa wychowuję sam, a od Justyny nic nie chcę. Chciałem
jedynie konika na biegunach, ale Justyna odmówiła oddania Alexowi jego
zabawki.
Poniżej przestawiam pogląd na ta sprawę obcych mi
ludzi:
Andrzej - 10 Mar
Jak
ja "lubię" takie jednostronne sądy, gdy twierdzenia ...... jednej ze
stron są brane niemal za dogmat, bez jakiejkolwiek ich weryfikacji czy tez wysłuchania
słów drugiej strony tego konfliktu (audiatur et altera pars...). Niektóre
argumenty tez mogą wręcz powalić na kolana, jak na przykład dominujący
argument - "wziął, bo nie chciał płacić alimentów", względnie
"zrobić na złość biednej matce, która odchodzi od zmysłów".
Hmm,
tak na zdrowy rozum - tylko dlatego, że nie chcę płacić alimentów, to biorę
dziecko ze sobą do innego kraju, decyduję się nim zajmować SAM, co więcej
bez jakiegokolwiek wsparcia drugiego z rodziców (bo pewnie zdawał sobie sprawę
z najważniejszych konsekwencji swego czynu...) oraz licząc się z możliwymi
konsekwencjami prawnymi w Polsce. Genialne! Przecież podliczając pieniądze,
które będzie łożył na wychowanie syna, poświęcony czas, rezygnację z
innych przyjemności (ze zdjęcia, które przedstawiono w mediach nie wygląda
za bardzo na playboya i imprezowicza, ale pozory mogą przecież mylić..) przez
kilka, może nawet kilkanaście lat, to facet zrobił po prostu "interes
swego życia"! Nie ma co wspominać o odmianie "mój, moja, moje"
przez wszystkie przypadki przez matkę (bo o zdaniu ojca w tej sprawie jakoś
media milczały.[...]
W swoim blogu napisał w poniedziałek, 10 marzec 2008,
09:23 „Wieśniak drogowy”
Dlatego
bo uciekał BMW?
Podczas
weekendu przetoczyła się przez media sensacyjna wiadomość. Porwano dziecko.
I na dodatek prawdopodobnie wywieziono je poza granice naszego kraju. Straszne.
Postawiono na nogi pół naszej dzielnej policji. Ba… W pościgu za porywaczem
poderwano w powietrze nawet helikopter.
Bandyta uciekał BMW. Widać musiał to być strasznie groźny bandyta.
Samochodami tej marki nie jeżdżą przecież przyzwoici ludzie :))
Blokady na drogach, komunikaty w telewizji i na stronach internetowych… Przestępca
(przestępcy) pokazani zostali całej Polsce. Przedstawiono ich z imienia i
nazwiska. Opublikowano wizerunki (sic!).
Tymczasem…
Tymczasem
sprawa małego Aleksa, choć smutna, to „normalna”, rodzinna awantura jakich
wiele. Ot, ojciec pokłócił się z matką jego dziecka, powiedział pewnie, że
od dzisiaj to on będzie się nim zajmował, do czego ma przecież prawo i
odjechał wraz z nim do Belgii, gdzie mieszka. Typowa sprawa dla sądu
rodzinnego. Po co w to mieszać policję, helikoptery i media, dalibóg nie
wiem.
Nie
wiem także, na jakiej podstawie prokuratura zezwoliła na opublikowanie zdjęć
domniemanych porywaczy. Aż do wyroku sądu (a często także i po) ukrywa się
twarze wszelkiej maści prawdziwych przestępców, morderców, gwałcicieli, i
pijanych sprawców tragicznych wypadków. A tu proszę. Cała Polska dowiedziała
się, nie tylko, że porywacz jest niski, że jeździ BMW, ale także jak wygląda.
Najrozsądniej
w tej tragikomedii zachowała się policja belgijska. Zatrzymała
„porywacza”, wysłuchała co ma do powiedzenia i puściła wolno. Ośmieszając
przy okazji nasz system sprawiedliwości.
Marcin Frymus
przy współpracy Bogdana Goczyńskiego
Linki do pokrewnych artykułów.
Ojciec
porwał 11-miesięcznego syna.
Marcin
Frymus wraz z synem u siebie w Belgii, poza zasięgiem polskich „organów”.
Policja
w Belgii oddała ojcu porwane w Polsce dziecko
Rodzice
małego Aleksa spotkali się w Belgii
Dzieci w roli zakładników – metody działania mafii wymiaru „sprawiedliwości”.
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.