opublikowano: 26-10-2010
Dziennikarz - to zawód podwyższonego ryzyka. Walcząc o prawdę i dokumentując fakty musi zawsze być po którejś stronie barykady ryzykując niejednokrotnie swoim zdrowiem, stanowiskiem a niejednokrotnie i życiem...
Statystyki wciąż rosną - w 2005 roku śmierć poniosło co najmniej 63 dziennikarzy, najwięcej od dziesięciu lat. Swój doroczny raport ogłosiła właśnie organizacja Reporterzy bez Granic z okazji Międzynarodowego Dnia Wolności Prasy.Iluzoryczna wolność wolność prasy i wypowiedzi obowiązuje też w dawnych krajach postkomunistycznych o czym przekonał się redaktor AFERY PRAWA Zdzisław Raczkowski.
Analiza przygotowana przez mającą swoją siedzibę w Stanach Zjednoczonych organizację Committee to Protect Journalists podaje liczbę 55 dziennikarzy zamordowanych w 2006 roku na całym świecie w czasie pracy.
Kolejnych 27 dziennikarzy zostało zamordowanych w dotąd niewyjaśnionych okolicznościach, śledztwa w tych sprawach trwają i nie wykluczają żadnej możliwości.
Dziennikarze są porywani i mordowani za swoją pracę odsłaniającą korupcję lub lokalne przestępstwa, za poruszanie wrażliwych, politycznych kwestii, a w niektórych przypadkach tylko dlatego, że są dziennikarzami. W Iraku najpoważniejszym atakiem na prasę było morderstwo 9 osób przez zamaskowanych mężczyzn w siedzibie telewizji al-Shaabiya we wschodnim Bagdadzie 12 października.
Fakty restrykcji dziennikarzy:
2007-08-09
Polska wezwana do usunięcia przestępstw
prasowych z kodeksu
Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie
(OBWE) potępiła skazanie w Polsce dziennikarza za zniesławienie sędziego
i wezwała Polskę do usunięcia z kodeksu karnego zniesławienia i obrazy
w przypadku mediów. Przedstawiciel OBWE ds. wolności mediów Miklos Haraszti
oświadczył polskiemu ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze, że
sprzeciwia się sprawie, wytoczonej dziennikarzowi "Gazety
Wyborczej" Jackowi Brzuszkiewiczowi - informuje agencja Associated Press.
AP przypomina, że Brzuszkiewicz został uznany za winnego przestępstwa zniesławienia
sędziego i został ukarany sześcioma miesiącami więzienia w zawieszeniu.
Podstawą skazania była seria artykułów, które napisał przed laty.
Brzuszkiewicz odwołał się od wyroku. "Po tym kolejnym wyroku więzienia
polscy redaktorzy naczelni będą się musieli dwa razy zastanowić, zanim
opublikują krytyczne artykuły o osobistościach oficjalnych" -
napisał Haraszti w liście do Ziobry. W poniedziałek OBWE opublikowała
fragmenty tego listu.
Zdaniem Harasztiego, sprawa Brzuszkiewicza, podobnie jak i inne sprawy
karne przeciwko dziennikarzom w Polsce, świadczą o tym, że rząd
wciąż nie zmienia "niedoskonałych zapisów (prawnych) dotyczących
zniesławienia i obrazy".
Jacek Brzuszkiewicz, dziennikarz lubelskiego wydania "Gazety
Wyborczej", został uznany za winnego pomówienia sędziego i
nieprawomocnie skazany na karę pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu
na trzy lata. Wobec dziennikarza orzeczono też grzywnę pięć tys. zł i obowiązek
przeproszenia Macieja Kierka, byłego sędziego NSA w Lublinie, za to, że
w 2003 i 2004 roku pisał o nieformalnych kontaktach sędziego z Wiesławem
Wielebą, właścicielem pralni ekologicznej Kolor w Lublinie.
Brzuszkiewicz napisał, że pralnia, w której wykryto zbyt duże stężenie
niebezpiecznego związku chemicznego, mogła działać właśnie dzięki
nieformalnym kontaktom sędziego z przedsiębiorcą


Przed stołecznym sądem trwa proces b. redaktora naczelnego
"Przekroju" Piotra Najsztuba i b. reportera tego tygodnika -
oskarżonych o znieważenie prokuratora słowem "poDUPAdły"
(cztery środkowe litery w tekście wyróżniono). Dziennikarzom grozi do
roku więzienia, wykonywanie prac społecznych albo grzywna. Po przesłuchaniu świadka, Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia
odroczył ten niejawny proces do 2 października.
W 2005 r. Cezary Łazarewicz opisał w "Przekroju" śledztwa
prowadzone przez prokuratora z Grójca Grzegorza Talarka, który oskarżał
m.in. o napad z bronią w ręku historyka sztuki. Historyk
został uniewinniony przez sąd, który wypłacił mu odszkodowanie za
bezzsadane aresztowanie. Tytuł artykułu brzmiał: "Prokurator poDUPAdły".
Talarek złożył doniesienie o przestępstwie znieważenia
funkcjonariusza publicznego w związku z pełnieniem przezeń obowiązków
służbowych. Prokuratura uznała to za taką zniewagę i wysłała akt oskarżenia
wobec dziennikarzy do sądu. Sąd umorzył sprawę po wyroku Trybunału
Konstytucyjnego, który uznał w 2006 r., że ściganie przez prokuraturę
za znieważenie funkcjonariusza nie podczas "pełnienia obowiązków"
godzi w konstytucyjną zasadę swobody wypowiedzi. Wtedy z oskarżenia
usunięto słowa "w związku z pełnieniem obowiązków służbowych",
a akt oskarżenia zmieniono z publicznego na prywatny, do którego włączyła
się prokuratura. Proces, utajniony na wniosek Talarka, ruszył w czerwcu tego roku.
Oskarżeni nie przyznają się do winy, podkreślając, że wyróżnienie
czterech liter miało służyć krytyce nieudolności prokuratora, który
wnosi o areszty dla niewinnych ludzi na podstawie wątpliwych dowodów,
podważanych potem przez sądy. Zdaniem szefa działu krajowego tygodnika, Wojciecha Mazowieckiego, który
zeznawał jako świadek, redakcji chodziło tylko i wyłącznie o "zawoalowany
synonim ofermy".
- Dziś dalibyśmy taki sam tytuł, bo prokurator jest nieudolny i cała ta
sprawa potwierdza jego nieudolność, bo angażuje prokuraturę i za pieniądze
podatników ściga dziennikarzy - dodał Mazowiecki. Według niego, absurdem
byłoby, gdyby dziennikarzy skazano.
W sądzie nie było dziś prok. Talarka; przedstawiciel prokuratury nie
chciał rozmawiać z mediami.
W październiku 2006 r. TK uznał, że prokuratura nie może być angażowana
w ściganie z urzędu znieważania funkcjonariusza publicznego, gdy
został on znieważony nie w czasie wykonywania obowiązków. TK podkreślił,
że taki zapis prawa służy głównie ochronie szeregowych funkcjonariuszy
publicznych jak policjanci, komornicy, strażnicy miejscy czy więzienni, których
działalność może być paraliżowana przez ubliżanie im w czasie służby.

Koledzy Arap twierdzą, że stało się to powodów politycznych.
Agencja AFP poinformowała, że Arap - aktywistka Zjednoczonego Frontu Obywatelskiego (OGF) byłego szachowego mistrza świata Garriego Kasparowa - została zatrzymana 6 lipca w Murmańsku, na północy Rosji, gdy czekała w klinice na badanie niezbędne do prawa jazdy.
Szefowa murmańskiego oddziału OGF Jelena Wasiljewa powiedziała, że lekarz kazał pacjentce poczekać na korytarzu i wówczas do kliniki przyjechała milicja i pacjentkę wbrew jej woli pozostawiono w klinice, a w miniony czwartek przewieziono do szpitala psychiatrycznego oddalonego o 150 km od Murmańska. Na początku czerwca Arap opublikowała w opozycyjnym wydawnictwie artykuł na temat złego traktowania dzieci i nastolatków, które są pacjentami obwodowego szpitala psychiatrycznego. Opierała się na opiniach rodziców.
- Nie uważamy, by była chora. Być może jest nieco znerwicowana, lecz nigdy nie traci nad sobą panowania - powiedziała o siłą hospitalizowanej Wasiljewa.
- To powrót do ery represji stalinowskich - dodała.
Rzecznik miejscowych władz powiedział, że nie zna sprawy Łarisy Arap, lecz niemożliwe jest, by w regionie hospitalizowano z przyczyn politycznych.
- Wykluczam całkowicie pomysł, że to może być sprawa represji politycznych. Nie ma żadnego prześladowania opozycji. Każdy ma możność wyrażenia swojego zdania - powiedział przedstawiciel władz Murmańska.
24.07.
International Press Institute protestuje przeciwko skazaniu dziennikarza
"Gazety Wyborczej" Jacka Brzuszkiewicza na karę więzienia w
zawieszeniu. Uważa, że ten wyrok zagraża wolności mediów w Polsce.
IPN jest światową organizacją skupiającą wydawców, ludzi mediów oraz
dziennikarzy ze 120 krajów, której celem jest ochrona wolności słowa.
Johann P. Fritz, dyrektor IPI, w liście skierowanym do prezydenta, premiera
i ministra sprawiedliwości stwierdza, że orzeczenie kary więzienia wobec
dziennikarza za zniesławienie funkcjonariusza publicznego jest sprzeczne z
Europejską Konwencją Praw Człowieka: "Tego typu sprawy powinny być
rozpatrywane w procesie cywilnym, nie w procesie karnym jako przestępstwo
przeciwko państwu".
Jacek Brzuszkiewicz został skazany w lipcu tego roku na pół roku więzienia
w zawieszeniu na trzy lata i grzywnę wysokości 5 tys. zł za zniesławienie
sędziego. Sędzia trzy lata temu wydał korzystny wyrok dla właścicieli
uciążliwej pralni w jednym z lubelskich bloków. Dziennikarz znalazł świadka,
którzy widział sędziego orzekającego w tej sprawie na działce właściciela
pralni, co podważało bezstronność sądu.
Johan P. Fritz pisze, że nie chce odwoływać się do meritum sprawy, czyli
oceny prawdziwości informacji zawartych w artykule. Jednak jego zdaniem
orzeczenie kary więzienia jest "poważnym ciosem w wolność słowa w
Polsce". Zwraca uwagę, że "osoby publiczne powinny być nie
bardziej, ale mniej chronione przed zniesławieniem niż normalni
obywatele" i dodaje, że "ten wyrok będzie miał fatalny wpływ
na wolność prasy w Polsce i będzie wzmacniał tendencje autocenzorskie wśród
dziennikarzy".
25.06.07 Porwany dziennikarz BBC ostrzega, że zginie przy próbie uwolnienia go siłą
Porywacze dziennikarza BBC Alana Johnstona, uprowadzonego w marcu w Strefie
Gazy, opublikowali w niedzielę w internecie nagranie wideo, na którym Johnston
ma na sobie pas z ładunkami wybuchowymi i ostrzega, że przy próbie odbicia go
siłą zostaną one zdetonowane.

100 dni od porwania Alana Johnstona (Reuters) - Sytuacja jest teraz bardzo poważna; jak widzicie, to co mam na sobie, to pas z ładunkami wybuchowymi, który - jak mówią porywacze - zostanie zdetonowany w przypadku jakiejkolwiek próby natarcia na ten teren - mówi na nagraniu Johnston.
Jeszcze przed opublikowaniem nagrania o jego istnieniu ogłosił w niedzielę jeden z przywódców Hamasu Ismail Hanije. Do niedawna premier rządu Autonomii Palestyńskiej, Hanije zapewnił w niedzielę, że Hamas nie pozwoli, by uprowadzenie Johnstona przedłużało się.
45-letni dziennikarz, korespondent BBC w Gazie od trzech lat, został uprowadzony 12 marca. Do jego porwania przyznała się mało znana grupa pod nazwą Armia Islamu. W zamian za oswobodzenie Johnstona porywacze domagają się uwolnienia z brytyjskich więzień islamskich radykałów, przede wszystkim szejka Abu Katady al- Filistiniego.
"Nasze żądania są wszystkim znane - uwolnienie trzech zakładników: Sajidy Rishawiego (Irakijczyka skazanego na śmierć w Jordanii za udział w listopadzie 2005 r. w zamachach samobójczych), Abu Mohammada Al-Magdissiego (przetrzymywanego w Jordanii od lipca 2005) i szejka Abu Katady al-Filistiniego (uważanego za duchowego przywódcę Al-Kaidy w Europie, przetrzymywanego w Wielkiej Brytanii). Nie będzie kompromisu, albo (Johnston) pozostanie w niewoli przez tysiąc lat, albo zostanie poderżnięty niczym jagnię" - napisano w oświadczeniu.
13.07.Dziennikarz
"Gazety" dostał pół roku w zawieszeniu
Przed czterema laty Jacek Brzuszkiewicz z lubelskiej redakcji
"Gazety Wyborczej" zajął się pralnią chemiczną działającą
w bloku mieszkalnym. Mieszkańcy walczyli o jej zamknięcie. Skarżyli
się na bóle głowy, a w jednym z mieszkań siedmioletnie dziecko
zemdlało podczas kąpieli. Sanepid wykrył przekraczające normę stężenie
związku wydzielającego się podczas prania chemicznego.
Wojewódzki inspektor sanitarny i wojewódzki inspektor nadzoru
budowlanego nakazali zamknąć zakład. Jego właściciel odwołał się
do sądu administracyjnego. Przewodniczącym składu i sprawozdawcą był
sędzia Maciej Kierek. W październiku 2003 r. sąd uchylił decyzję o
zamknięciu pralni, powołując się m.in. na opinię eksperta powołanego
przez właściciela pralni. Podważał on ustalenia sanepidu.
Ostatecznie właściciel zamknął pralnię.
Wcześniej mieszkańcy bloku dotarli do kobiety, która widziała właściciela
zakładu i Kierka na działce należącej do sędziego. Po publikacji
"Gazety" sprawę Kierka badał rzecznik dyscyplinarny NSA. Odmówił
jednak wszczęcia postępowania, bo nie zdołał udowodnić, by rzeczywiście
na działce sędziego doszło do spotkania. Wtedy sędzia wytoczył
Jackowi Brzuszkiewiczowi proces o zniesławienie. Wczoraj zapadł wyrok.
Dziennikarz został skazany na sześć miesięcy więzienia w
zawieszeniu na trzy lata, 5 tys. zł grzywny i przeprosiny na łamach
kilku gazet. Cały proces był tajny, dlatego sędzia Agnieszka
Smoluchowska z Sądu Rejonowego w Lublinie nie zezwoliła na
upublicznienie uzasadnienia wyroku. Adwokat naszego dziennikarza
zapowiada apelację.
Komentarz
Skazanie dziennikarza na karę pozbawienia wolności za treść jego
publikacji godzi w całe dziennikarskie środowisko. Prowadzi do
autocenzury.
W polskim kodeksie karnym roi się od przepisów, które ograniczają
wolność słowa, a chronią osoby publiczne i funkcjonariuszy
publicznych. Pozostaje też przepis karny dotyczący zniesławienia, który
daje podstawę do skazania dziennikarza za treść jego publikacji.
Używanie środków karnych jako formy odpowiedzialności za słowo to
XIX-wieczny relikt nieodpowiadający standardom demokratycznego państwa
prawa. Orzekanie kary pozbawienia wolności za słowo jest sankcją
nieproporcjonalną i niekonieczną dla ochrony wartości zderzających
się ze swobodą wypowiedzi. Za treść publikacji dziennikarz winien
odpowiadać wyłącznie na drodze cywilnoprawnej. Możliwość
stosowania sankcji karnych winna być wykluczona.
Orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka sprzeciwia się
stosowaniu sankcji karnych, wskazując, że szkodzą debacie publicznej
i ograniczają swobodę wypowiedzi.
24.06.07 Polepsza się stan brutalnie pobitej węgierskiej dziennikarki
specjalizująca się w ujawnianiu afer gospodarczych znana węgierska
dziennikarka śledcza Iren Karman poinformowała w niedzielę, że dochodzi do
siebie w szpitalu po ciężkim pobiciu w piątek wieczorem. Pobitą i związaną
dziennikarkę odnalazł na nadbrzeżu Dunaju w pobliżu mostu Petofiego
budapesztański rybak. Jak wynika z pierwszych ustaleń, kobieta została
wepchnięta do samochodu w XX dzielnicy Budapesztu, a po brutalnym pobiciu przez
kilku mężczyzn - wyrzucona z auta na brzegu rzeki.
Jak powiedział węgierskiej agencji MTI dyrektor szpitala świętego Jana
Tibor Nyulasi, pacjentkę natychmiast operowano, opanowując krwotoki wewnętrzne.
Obecnie dziennikarka jest poza niebezpieczeństwem utraty życia, ale będzie
musiała pozostać w szpitalu przez kilka tygodni.
W rozmowie telefonicznej z węgierską telewizją publiczną MTV 40- letnia
Iren Karman powiedziała, że gdy wracała piechotą do domu, wciągnięto ją
do samochodu, pobito i pozostawiono nad brzegiem Dunaju.
40-letnia Iren Karman przebywa na oddziale intensywnej terapii budapesztańskiego
szpitala św. Jana. Dziennikarka ma ciężkie obrażenia głowy.
Iren Karman ujawniła w latach 90. tzw. aferę paliwową, w którą zostało
zamieszanych kilkanaście osób, również wysokich rangą dostojników
policji. Mafia paliwowa sprowadzała z zagranicy olej do silników Diesla
wystawiając deklaracje celne na olej opałowy. Na tym procederze zarobiono
około 500 tysięcy dolarów. Śledztwo zostało jednak umorzone a akta
sprawy utajniono na 85 lat.
Dziennikarka nie poddała się i swoje doświadczenia zapisała na płycie
CD, do której zamierzała napisać scenariusz. Karmen żądała również
bezskutecznie od premiera Ferenca Gyurcsaniego, aby odtajnił akta sprawy.
Jej działania spotkały się z jawnymi pogróżkami mafii.
- Tło napadu jest takie, że już kilka miesięcy temu grożono mi
anonimowo za pośrednictwem e-maila. Można mieć wrażenie, że pewnym
ludziom nie podoba się praca, wykonana dla wyjaśnienia interesów z olejem
- powiedziała MTV dziennikarka.
W listopadzie ubiegłego roku z samochodu Iren Karman skradziono torbę z
dokumentacją jej artykułów. Dziennikarka skarżyła się państwowej
telewizji, że otrzymywała wiele listów i telefonów z pogróżkami.
Stowarzyszenie Węgierskich Dziennikarzy potępiło brutalny napad na
dziennikarkę i zażądało przeprowadzenia szczegółowego śledztwa.
23.05.2007
Od upadku ZSRR zginęło 250 dziennikarzy
Związek Dziennikarzy Rosyjskich poinformował we wtorek, że od rozpadu ZSRR w
1991 r. śmierć poniosło 250 dziennikarzy rosyjskich, przy czym tendencja ta
nasila się w ostatnich latach.
"Liczba dziennikarzy, którzy ponieśli śmierć, wynosi obecnie 250.
Wyjaśniono tylko nieliczne z tych zgonów, pozostałych spraw nigdy nie zamknięto"
- oświadczył prezes związku Wsiewołod Bogdanow.
Bogdanow zapowiedział, że Związek Dziennikarzy Rosyjskich utworzy ośrodek
dla dzieci dziennikarzy, którzy zginęli, w celu zagwarantowania im pomocy
materialnej i wyższego wykształcenia. Zapewnił też, że związek "uczyni co tylko możliwe, by śmierć
dziennikarzy w Rosji nie pozostała zwykłą statystyką".
Najgłośniejszą sprawą dotyczącą śmierci dziennikarza w Rosji było zabójstwo
wybitnej rosyjskiej dziennikarki i obrończyni praw człowieka Anny
Politkowskiej. 48-letnia Politkowska, autorka książek m.in. o wojnie w
Czeczenii i autorytarnej polityce prezydenta Władimira Putina, została
zastrzelona 7 października ubiegłego roku w windzie swojego domu w centrum
Moskwy. Sprawcy mordu do dziś nie ujęto.
2007-05-08, Żandarmi przesłuchali dziennikarza i najechali gazetę
Poszło o raport z kontroli MON w lokalnej jednostce wojskowej i słupski
"Głos Pomorza"

Dziennikarzowi Zbigniewowi Mareckiemu Żandarmeria Wojskowa skasowała z komputera plik z dokumentacją dotyczącą nadużyć w jednostce wojskowej w Słupsku
Śledztwa po interwencji Żandarmerii Wojskowej w redakcji "Głosu Pomorza" (08-05-07, 21:09)
Według raportu dowódcy 23. Batalionu Radiotechnicznego w Słupsku wyłudzili
około 700 tys. zł, m.in. płacili za niewykonane usługi, kupowali bez
przetargu szczególnie drogi sprzęt. Na etatach w jednostce zatrudniane
były żony dowódców, którym wojsko finansowało kosztowne szkolenia.
Raport (łącznie 70 stron) trafił do rąk dziennikarza "Głosu"
Zbigniewa Mareckiego.
Wczoraj "Głos Pomorza" opisał jego dalsze perypetie. By sprawę
wyjaśnić, Marecki wziął kopię kilku stron raportu i umówił się na
spotkanie z dowódcą batalionu płk. Władysławem Wadasem. Według jego
relacji w gabinecie dowódcy czekała na niego funkcjonariuszka Żandarmerii
Wojskowej. Płk Wadas powiedział, że dokumenty są tajne i dziennikarz,
posiadając je, popełnił przestępstwo. Funkcjonariuszka po obejrzeniu
kilku stron powiedziała, że nie widzi tu nic tajnego. Rzeczywiście, na
żadnej nie figuruje pieczęć "tajne" lub "poufne". I
sobie poszła.
Następnie zdenerwowany dowódca i jego poprzednik na tym stanowisku płk
Zbigniew Perzyna przekonywali dziennikarza, aby sprawy nie opisywał, bo
może zaszkodzić wielu ludziom, a kontrola to efekt spisku, który miał
uniemożliwić płk. Perzynie awans. - Gdy powiedziałem, że jednak sprawę
opiszę, zrobiło się zamieszanie, ponownie zaczęli wydzwaniać do Żandarmerii
Wojskowej. Niebawem przyjechała kolejna grupa żandarmów, którzy już
byli przekonani, że dokumenty są tajne, i powiedzieli, że działają z
upoważnienia prokuratury wojskowej - opowiada Marecki.
Żandarmi zabrali dziennikarza do swojej siedziby w Słupsku. Przez trzy
godziny przesłuchiwali, skąd ma raport. Następnie Żandarmeria pojechała
do redakcji i skasowała w jego komputerze plik z dokumentacją.
- Wszedł w posiadanie dokumentu tajnego. Musieliśmy tak postąpić,
zresztą zrobiliśmy to w uzgodnieniu z dziennikarzem, który zgodził się
na skasowanie pliku - twierdzi rzecznik ŻW płk Edward Jaroszuk. - A co
się miałem z nimi szarpać, zresztą co mi tam plik, wcześniej go
skopiowałem - wyjaśnia dziennikarz.
Zbigniew Marecki został pouczony, że nie może nigdy więcej ujawniać
tego dokumentu, bo zostanie oskarżony o ujawnienie tajemnicy wojskowej.
-
Powiedzieli mi jednak, że jeśli mam własne notatki, to nie jest to
ujawnienie - dziwi się Marecki.
Żandarmeria weszła do redakcji bez nakazu prokuratorskiego. - Było
ustne polecenie wojskowego prokuratora okręgowego w Gdyni - wyjaśnia płk
Jaroszuk. Wyjaśnień prokuratora nie udało nam się uzyskać, bo gdy
telefonowaliśmy, prokuratura już skończyła pracę.
- Nie znam sytuacji, ale wygląda na to, że dokumenty mówiły nie o
tajemnicy wojskowej, ale zwykłych przekrętach - powiedział nam rzecznik
MON Jarosław Rybak. - Zapewniam, że ministrowi zależy na ujawnianiu
nieprawidłowości, bo czasami przez prasę mogą one skuteczniej do niego
trafić.
Rzecznik MON zapewnia, że sytuacja w 23. Batalionie Radiotechnicznym oraz
działania Żandarmerii wobec dziennikarza i redakcji "Głosu
Pomorza" zostaną "wszechstronnie wyjaśnione".
03.05.2007 Ranking wrogów wolnej prasy
Biją dziennikarzy, cenzurują, poniżają, ciągają po sądach i niszczą sprzęt
- taki obraz działalności przeciwników wolnych mediów wyłania się z
rankingu wrogów ukraińskiej prasy, opublikowanego w Kijowie w czwartek, w Światowym
Dniu Wolności Prasy.
Na liście, opracowanej przez organizacje monitorujące wolność mediów,
znaleźli się urzędnicy państwowi, politycy, a nawet osoby duchowne.
Pierwsze miejsce w rankingu wrogów prasy zajął mer ukraińskiej stolicy
Leonid Czernowecki. Zarzuca mu się ograniczenie dostępu do informacji na temat
działalności urzędu miejskiego, publiczne obrażanie dziennikarzy oraz
wprowadzenie cenzury w mediach należących do miasta.
Na drugim miejscu znalazł się deputowany Partii Regionów Ukrainy premiera
Wiktora Janukowycza, Ołeh Kałasznikow. Latem ub.r. pobił on ekipę jednej z
ukraińskich stacji telewizyjnych, filmującą wiec zwolenników jego
ugrupowania. Nie zareagował na apel ponad tysiąca dziennikarzy, którzy
domagali się przeprosin za ten incydent, a nawet publicznie im wygrażał.
Wrogiem mediów ogłoszono także arcybiskupa Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej
Patriarchatu Moskiewskiego, przeora kijowskiego klasztoru Ławra Peczerska, Pawła.
W sierpniu ub.r. zlecił on odebranie siłą kasety z nagraniami ekipie
telewizji informacyjnej "5.Kanał" i domagał się zwolnienia z pracy
dziennikarki, która zadała niezręczne dla niego pytanie.
Ukraińscy dziennikarze narzekają, że politycy i urzędnicy utrudniają im
pracę nie tylko stosując wobec nich siłę fizyczną. Zbyt dociekliwym odbiera
się akredytacje na posiedzenia miejscowych władz. Częstym zjawiskiem są
pozwy sądowe, np. za opublikowanie karykatury.
Właściciele stacji radiowych i telewizyjnych nierzadko otrzymują telefony
od polityków, którzy w niezbyt wyszukany sposób wyjaśniają, kogo należy
zapraszać do udziału w programach, a kogo nie.
Listę wrogów wolnej prasy opublikowano na Ukrainie po raz pierwszy. Dominują
na niej lokalni działacze partyjni i prowincjonalni urzędnicy. Najwyższym rangą politykiem, który trafił na listę, jest przewodniczący
Rady Najwyższej (parlamentu) Ukrainy Ołeksandr Moroz. Zajął on 10. miejsce
za liczne pozwy sądowe w związku z publikacjami na jego temat.
26.04.2007 W 2006 r. na świecie zginęło 100 dziennikarzy
Tak wynika przynajmniej z opublikowanego w środę w Wiedniu raportu Międzynarodowego
Instytutu Prasy (IPI). Dokument podkreśla, że był to najbardziej krwawy rok
dla przedstawicieli mediów.
"Rok 2006 przedstawia się jako najbardziej dziki i brutalny we współczesnej
historii mediów" - poinformował dyrektor IPI Johann Fritz. Uznał to za
"wojnę przeciw dziennikarstwu".
Przez czwarty rok z rzędu najniebezpieczniejszym krajem świata dla
dziennikarzy pozostaje Irak. Na jego terytorium w 2006 roku zginęło 46
pracowników mediów i w "niemal wszystkich przypadkach byli oni celem
zamachów" - wynika z opracowania.
Dziennikarze ginęli także w 23 innych krajach: dziesięciu poniosło śmierć
na Filipinach, siedmiu w Meksyku, pięciu na Sri Lance, czterech w Pakistanie,
trzech w Afganistanie, tylu samo w Kolumbii, i po dwóch w Wenezueli, Indiach,
Chinach i Rosji.
Ofiary to głównie dziennikarze mediów lokalnych, których zabójcy w większości
przypadków pozostają bezkarni - niepokoi się IPI.
Dla porównania, w 2005 roku na świecie zginęło 65 dziennikarzy, a w 2004 -
52.
2007-02-04, Ormianie uczcili śmierć dziennikarza
Wspólnota ormiańska w Krakowie uczciła wczoraj pamięć dziennikarza
Hranta Dinka, zamordowanego 19 stycznia przez tureckiego fanatyka w Stambule.
Uroczyste nabożeństwo w ormiańskim obrządku w kościele Bożego Miłosierdzia
odprawił ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, duszpasterz Ormian w Polsce. We
mszy św. uczestniczył m.in. senator PiS Piotr Boroń, przewodniczący
niedawno powstałego zespołu parlamentarnego Polska-Armenia. - Ta
tragedia ma podwójny wymiar, bo zginął człowiek, a zarazem
dziennikarz, który nie bał się mówić prawdy o ludobójstwie Ormian w
Turcji - mówił ks. Isakowicz-Zaleski. Zdaniem duchownego zastrzelenie
znanego ormiańskiego dziennikarza przed wejściem do redakcji to wynik
oficjalnej kampanii nienawiści w Turcji wobec osób, które wbrew urzędowym
zakazom przypominają masową rzeź na Ormianach przed 90 laty. - Mam
nadzieję, że ta śmierć poruszy wreszcie sumienia wszystkich ludzi. Większość
parlamentów w Europie potępiła już zresztą wcześniej ludobójstwo
Ormian, jedynie władze tureckie wciąż zaprzeczają, jakby nie zauważały,
że z dwumilionowej mniejszości ormiańskiej zostało tylko 40 tysięcy
ludzi - powiedział "Gazecie" ks. Isakowicz-Zaleski.
29.01.2007 Więzienie za bloga
Władze Egiptu uwięziły 22-letniego posiadacza bloga za krytykę islamskiego
uniwersytetu.
Organizacja Human Rights Watch domaga się od władz Egiptu natychmiastowego
zwolnienia blogera, który został skazany na dziewięć lat więzienia za
krytykę islamskich władz. Abdel Karim Nabil Suleiman, mający dwadzieścia dwa
lata Egipcjanin, znany jako Karim Amer, został zatrzymany siódmego listopada w
Aleksandrii po opublikowaniu wpisu ostro krytykującego Al-Azhar University,
największy w regionie sunnicki ośrodek kształcenia.
“Władze Egiptu powinny natychmiast wycofać wszelkie oskarżenia skierowane
przeciwko Suleimanowi i zwolnić go niezwłocznie” napisała w swoim oświadczeniu
mająca swoją siedzibę w Nowym Jorku organizacja Human Rights Watch.
06.01.2007 W Bagdadzie zginął reporter agencji AP
Reporter pracujący dla amerykańskiej agencji prasowej Associated Press
zginął od strzału w Bagdadzie - poinformowała w sobotę czasu
polskiego AP.
Ciało 28-letniego Ahmeda Hadi Nadżiego znaleziono w piątek w bagdadzkiej
kostnicy z raną postrzałową głowy. Ostatni raz mężczyznę żywego
widziano sześć dni wcześniej, gdy wychodził do pracy. Był to czwarty
dziennikarz Associated Press, który zginął relacjonując wydarzenia w Iraku.
W Iraku w tym roku zginęli James Brolan i Paul Douglas, kamerzysta i dźwiękowiec amerykańskiej stacji CBS. Obaj zginęli w wybuchu bomby podłożonej pod samochód, którym jechali.
W 2006 roku w Meksyku zamordowano siedmioro dziennikarzy. Ostatnie morderstwo miało miejsce w październiku. Zastrzelony został kamerzysta Indymedia Brad Wills w czasie filmowania demonstracji w Oaxaca. W ciągu całego roku zginęli również między innymi: dziennikarz kryminalny - Perea Quintanilla; dziennikarz polityczny Adolfo Sanchez Guzman oraz dziennikarz kryminalny Roberto Marcos Garcia.
Morderstwo rosyjskiej, politycznej dziennikarski Anny Politkowskiej w październiku zostało bardzo mocno potępione na całym świecie. Politkowska znana była ze swych relacji z Czeczenii, oraz z reportażu z moskiewskiego teatru „Na Dubrowce”, gdy czeczeńscy bojownicy wzięli kilkaset zakładników. Politkowska w ciągu całej swej kariery była wielokrotnie więziona, wydalana i otruwana przez rosyjskie władze, wynika z badań Committee to Protect Journalists. Została znaleziona w swoim moskiewskim apartamencie z ranami postrzałowymi głowy.
Współpracownik Channel 4 Martin Adler został zamordowany w czerwcu w czasie obserwowania demonstracji w stolicy Somalii – Mogadiszu. Strzelono mu w plecy w czasie, gdy filmował płonące amerykańskie i etiopskie flagi. Podobno stał wtedy w samym środku tłumu, zamiast obserwować demonstracje z bezpiecznej odległości. Adler dostał za swoją pracę wiele nagród, w tym w 2004 roku nagrodę Rory Peck za swój reportaż o nadużywaniu siły przez wojska amerykańskie w Iraku.
12.15.2006 Rosja: Wiec ku czci
zamordowanych dziennikarzy w Moskwie Bliscy
i koledzy zamordowanych w Rosji dziennikarzy uczcili
w Moskwie ich pamięć minutą ciszy i zapaleniem świec. Na ścianie Domu
Dziennikarza w Moskwie wyświetlono portrety zamordowanych. - Żadne zabójstwo
dziennikarza w Rosji nie zostało dogłębnie wyjaśnione. Te zbrodnie pozostają
bez kary i będą się mnożyć - powiedział redaktor naczelny dziennika
‘Moskowskij Komsomolec’ Pawieł Gusiew. Jeden z dziennikarzy
tej gazety, Dmitrij Chołodow, który badał m.in. malwersacje w siłach
zbrojnych, został zamordowany w 1994 r. - Tacy dziennikarze jak Chołodow czy
Anna Politkowska mówili gorzką, nieprzyjemną prawdę. Tylko prawda może
uzdrowić społeczeństwo - podkreślił Gusiew. (EB, PAP)
Pięć lat więzienia za artykuły o Czeczenii
21.11.06
Rosyjski dziennikarz Borys Stomachin, redaktor naczelny krytycznego wobec
Kremla miesięcznika "Radikalnaja Politika", został w poniedziałek
skazany na pięć lat więzienia.
Stomachin został skazany za "podżeganie do nienawiści religijnej i
wzywanie do ekstremistycznych działań" w Czeczenii.
Stomachin często nazywał rosyjską obecność wojskową w Czeczenii okupacją
i ostro krytykował prezydenta Władimira Putina. Pisywał też artykuły do
portalu bojowników czeczeńskich Kavkaz Center.
Prokurator zarzucił dziennikarzowi, że jego działania były obliczone na
"zniszczenie Rosjan jako narodu" i że Stomachin w swych artykułach
aprobował działania przestępców i terrorystów.
Dziennikarz nie przyznał się do winy.

Podczas uroczystej mszy świętej w Warszawie, która miała być oprawą ingresu arcybiskupa Stanisława Wielgusa został pobity dziennikarz-fotoreporter "Gazety Polskiej". Jak powiedział IAR naczelny gazety Tomasz Sakiewicz według jego rozeznania był to przypadek, a nie celowa napaść. Fotoreporter otrzymał kilka kopniaków i razów parasolkami, ale nic mu nie jest. Niesamowite jest jednak to, że on nic nie zrobił złego, oprócz wykonywania swojej pracy, to jest robienia zdjęć - powiedział naczelny "Gazety Polskiej". Dodał, że według jego rozeznania nie był to jedyny przypadek pobicia dziennikarzy podczas dzisiejszej uroczystości. Zdaje się, że zachowanie tej małej grupki zwolenników ojca Tadeusza Rydzyka było dosyć powszechne - stwierdził Tomasz Sakiewicz.
15.12.2006 Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał w czwartek Austrię za
winną w dwóch sprawach dotyczących łamania prawa swobody publikacji
prasowych.
Austria ponownie ukarana w Strasburgu - najnowsze wiadomości tylko na WirtualneMedia.pl
Oznacza to, że w ciągu kilku ostatnich tygodni kraj ten otrzymał od Trybunału
już siedem upomnień w podobnych sprawach.
Obie najnowsze odnoszą się do wiedeńskiego tygodnika "News",
ukaranego przez austriackie sądy za opublikowanie zdjęcia producenta broni, będącego
przedmiotem dochodzenia skarbowego, oraz za publikację listu otwartego artysty,
który został uznany za "oszczerczy" przez prawicowo-populistyczną
Wolnościową Partię Austrii (FPOe).
W pierwszej sprawie sędziowie Trybunału uznali, że fotografia opublikowana
została w "interesie publicznym", przyczyniając się do podjęcia
"debaty publicznej na temat bezkarności szefów przedsiębiorstw,
nielegalnych praktyk w biznesie i funkcjonowania sądownictwa w zakresie przestępstw
gospodarczych". Wydawcy przyznano ponad 1700 euro odszkodowania i ponad
4360 euro tytułem zwrotu kosztów sądowych. Ponadto w drugiej sprawie wydawca
otrzyma ponad 1900 euro odszkodowania i ponad 5400 euro zwrotów kosztów. Sędziowie
uznali za nieuzasadnione ukaranie tygodnika za cytowanie listu otwartego
multimedialnego artysty Andre Hellera, w którym wielu polityków FPOe zostało
określonych jako "zdeprawowani duchowo polityczni parweniusze". Magazyn
nie stał po stronie artysty, zadowalając się funkcją informacyjną, jak to
powinno mieć miejsce w demokratycznym społeczeństwie - uzasadnił Trybunał w
Strasburgu.
Polska
skazana za ograniczanie wolności słowa
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu skazał
Polskę za ograniczanie wolności słowa i wypowiedzi, które chroni Europejska
Konwencja.
Skarżącemu, dziennikarzowi z Ostródy, Trybunał przyznał 5 tysięcy euro
zadośćuczynienia za poniesione straty moralne.
Dziennikarz Olgierd Dąbrowski skazany został za zniesławienie wiceburmistrza
Ostródy w artykułach opublikowanych w "Dzienniku Pojezierza". Jeden
z artykułów zatytułował "Koniec kariery wiceburmistrza-włamywacza?".
Dotyczyło to wyroku sądu w Ostródzie, który uznał, że ówczesny
wiceburmistrz Tadeusz Lubaczewski bezprawnie wtargnął do siedziby prywatnej
telewizji kablowej. Dziennikarz napisał, że jeśli sąd apelacyjny podtrzyma
decyzję, "będzie to koniec ośmioletniej, burzliwej i lukratywnej kariery
wiceburmistrza w lokalnym samorządzie.
Bohater artykułu skierował sprawę do sądu o zniesławienie. Postępowanie
zostało warunkowo umorzone. Dziennikarza obciążono jednak kosztami sądowymi.
Po bezskutecznych odwołaniach sprawa trafiła do Trybunału w Strasburgu. Sędziowie
jednogłośnie stwierdzili, że opublikowane artykuły były napisane w sposób
wyważony i nie można mówić o zniesławieniu.
Dziennikarz, zdaniem Trybunału, ma prawo do użycia pewnej przesady, natomiast
wiceburmistrz, będąc politykiem, winien wykazać większą tolerancję na
krytykę. Orzeczenie sądu stanowiło, według trybunału, naruszenie wolności
prasy.
Usta dziennikarzom zamyka się również wsadzając ich
do więzienia z długoletnimi wyrokami. Przodownicy takich praktyk są od lat ci
sami: Chiny, Kuba, Etiopia, Erytrea i Birma.
Yu Dongyue, chiński dziennikarz i krytyk sztuki, za kratkami przebywa od czasu
masakry na Placu Niebiańskiego Spokoju. Torturowany od 1989 roku, stracił
rozum.
Chiny mają także duże "sukcesy" na polu
walki z cyberdysydentami. W więzieniach siedzi obecnie 62 internetowych
burzycieli - wielu z nich złapano dzięki współpracy chińskich władz z
amerykańskimi firmami, które za cenę wejścia na chiński rynek, dostarczają
odpowiednich informacji.
Jak donoszą Reporterzy bez Granic, zastraszanie, bicie, groźby i przemoc wobec
dziennikarzy są normą w Bangladeszu, Birmie, na Filipinach, w Nigerii i w
Meksyku. Sprawcy ataków na ponad 1,3 tys. pracowników mediów pozostają najczęściej
bezkarni.
Przypadki cenzury w 2005 roku wzrosły dwukrotnie - z 622 do ponad 1 tys. Głównym
cenzorem jest Nepal, gdzie zanotowano połowę przypadków zamykania
dziennikarzom ust. Według RSF wielu dziennikarzy, którzy spotykają się z
cenzurowaniem w głównych mediach w takich krajach jak Tunezja czy Iran, zwraca
się ku blogom i internetowi, ale również te kanały są ograniczane.
Większą wolność prasy w ubiegłym roku odnotowano w Indiach i kilku krajach
Ameryki Środkowej, a także w Indonezji.
Od czasu amerykańskiej inwazji na Irak w marcu 2003 roku między Tygrysem i
Eufratem zginęło 76 dziennikarzy. To niechlubny rekord od czasu II wojny światowej.
Niechlubne pierwsze miejsce jako najbardziej
niebezpieczny kraj dla dziennikarzy od trzech lat okupuje Irak. Podczas gdy w
innych państwach w ciągu minionego roku odnotowano jednostkowe zgony reporterów,
w Iraku śmierć poniosło 24 dziennikarzy.
Konflikt nad Zatoką Perską na pewno nie jest bardziej krwawy niż inne wojny,
jakie toczą się na świecie. W Iraku nie można też mówić o polowaniu na
dziennikarzy. Przyczyną najwyższej liczby ofiar wśród pracowników mediów właśnie
w tym kraju jest ich obecność - niespotykana na tę skalę w żadnym innym
zapalnym punkcie globu.
Polscy dziennikarze są obecni w Iraku od początku konfliktu. 7 maja 2004 roku
pod Bagdadem w ataku na polskich dziennikarzy zginęli dwaj doświadczeni
pracownicy Telewizji Polskiej: reporter Waldemar Milewicz oraz montażysta
Mounir Beouamrane. Wielokrotnie nagradzany Milewicz relacjonował wcześniej
wydarzenia z Bośni, Czeczenii, Kosowa, Abchazji, Rwandy, Kambodży, Somalii i
Etiopii.
Dla przedstawicieli mediów Irak był w 2006 roku
najniebezpieczniejszym krajem świata - zginęło tam 32 dziennikarzy. Według
mającej siedzibę w Paryżu organizacji Reporterzy bez Granic, od początku
amerykańskiej inwazji na ten kraj w 2003 roku, śmierć poniosło w sumie
94 dziennikarzy i 45 ich pomocników.
Wybrane
informacje o podobnej tematyce:
Media
manipulują, osądzają i są sądzone - wpadki sądowe, wyroki skazujące na
dziennikarzy za nierzetelność, pomówienie, wprowadzenie w błąd społeczeństwa.
MEDIA
TO IV WŁADZA - czyli bez mediów nie można rządzić?
Wolne
media? - dobry bajer. Dziennikarz pracujący w gazecie czy telewizji musi być
uległy - w końcu za to mu płacą...
Prześladowanie
dziennikarza i redaktora Zdzisława Raczkowskiego przez skorumpowanych sędziów
i prokuratorów podkarpackich.
Czy
media to władza? Czy kolejny “Drang nach Osten"
Prześladowanie
dziennikarzy, brak możliwości wyrażania swoich poglądów. Wskaźnik wolności
prasy: Polska w 2006r. na ostatnim miejscu w UE i dopiero 58. pozycja na świecie.
Dziennikarze
są stale skazywani za zniesławienie. Trybunał Konstytucyjny udaje że bada,
czy przepisy kk. dot. zniesławienia są zgodne z konstytucją RP.
Dziennikarz
znów pomówiony
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY
PRAWA" - Niezależne
Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Krzysztof Maciąg, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński oraz wielu sympatyków SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.