opublikowano: 26-10-2010
Gazeta napisała o Annie Sobeckiej "babsztyl łże". Ziomeckiemu,
który odpiera zarzuty, grozi kara do roku pozbawienia wolności. Informację mediów o zarzucie potwierdziła rzeczniczka Prokuratury Okręgowej
Warszawa-Praga Renata Mazur. Powiedziała, że Prokuratura Rejonowa Warszawa
Praga-Południe postawiła Ziomeckiemu zarzut z art. 226 kodeksu karnego.
Stanowi on: "Kto znieważa funkcjonariusza publicznego albo osobę do
pomocy mu przybraną podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do
roku".
Gdy Sobecka (Narodowe Koło Parlamentarne) z
trybuny sejmowej powiedziała, że nigdy nie rezygnowała z kandydowania na
Rzecznika Praw Dziecka, choć raz wycofała swoją kandydaturę, po czym ją
ponowiła, zaprzeczając, by kiedykolwiek zamierzała rezygnować. Gazeta napisała:
"Była spikerka Radia Maryja składa w Sejmie fałszywe świadectwo" w
artykule
"Babsztyl łże bez wstydu" z lutego tego roku. Sobecka zawiadomiła prokuraturę o przestępstwie.
Piątkowa Gazeta Wyborcza oraz Rzeczpospolita podały, że prawnicy uznali
postawienie zarzutów za nadużycie prokuratury, gdyż sprawa nadaje się do ścigania
nie z urzędu, ale przez samą osobę czującą się obrażoną. Tak też ocenia
to sam Ziomecki.
- To nadużycie władzy - Nie będę uczestniczył w tej farsie i nie pójdę na
następne wezwanie - dodał dziś szef tygodnika Przekrój.
Opinie:
Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski
- Osoby publiczne, w szczególności politycy, mają inne środki do ochrony
swego dobrego imienia i nie muszą sięgać po ochronę prokuratury.
RPO zwrócił uwagę, że prokuratura powinna w takich - jak Sobeckiej -
sprawach "wykazać daleko idącą powściągliwość". Dodał, że zwróci
prokuratorowi krajowemu uwagę, przedstawiając też inne sprawy, że
"organy prokuratorskie nie powinny być tak bardzo wyczulone na ochronę
dobrego imienia osób publicznych, w szczególności polityków".
Prof. Zbigniew Hołda profesor prawa karnego, Fundacja Helsińska
- Nie ma żadnej wątpliwości, że państwo nie może represjonować za taki
satyryczny tekst. Prokuratura, odurzona oportunizmem, znów się kompromituje. W
ogóle nie powinno być tej sprawy. Gołym okiem widać, że tekst ten mieści
się w ramach wolności wypowiedzi w debacie publicznej. A zgodnie z
orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka osobom na urzędach czy
osobom publicznym przysługuje minimalna ochrona, bo chroni się bardziej prawo
do swobody wypowiedzi. Gdy igraszki polityczne ograniczają się do partyjnego
pola, to może być śmieszne, ale tu mamy do czynienia z atakiem na wolność
prasy, a to atak na zasady ustrojowe Rzeczpospolitej.
Lech Jaworski, prezes fundacji Media Pro Bono, były członek Krajowej Rady
Radiofonii i Telewizji.
-
Wydaje mi się, że wykorzystuje się tu prawo i prokuraturę przeciw prasie. W
sprawie kandydowania pani poseł były niejasności. Prasa powinna bacznie
patrzeć funkcjonariuszom państwowym na ręce. Ale użycie przez "Super
Express" słowa "babsztyl" uważam za co najmniej nieeleganckie.
Pani Sobecka miała pełne prawo wystąpić z oskarżenia prywatnego. Natomiast
uruchamianie aparatu państwowego przeciwko wypowiedziom dziennikarskim jest groźne,
bo stanowi pierwszy krok do ograniczenia wolności prasy.
Decyzja prokuratury wywołała też burzę krytyki całego społeczeństwa
dziennikarskiego. Używanie kodeksu karnego w
sporach z dziennikarzami postrzegane jest bowiem jako atak na wolność prasy
gwarantowaną konstytucją. Odbiega od europejskich standardów, kłóci się z
orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Przypomnijmy też, że w
Trybunale Konstytucyjnym czeka na rozpatrzenie kilka skarg zmierzających do
wykreślenia z kodeksu karnego artykułu pozwalającego ścigać i skazywać na
karę więzienia za zniesławienie.
KOLEJNĄ
SPRAWĘ O ZNIESŁAWIENIE MA TEŻ REDAKTOR CZASOPISMA "AFERY
PRAWA".
Jest jednak z znacznie gorszej sytuacji. Oskarżający go prokurator sanocki
Hubert Ohar nie potrafił nawet wskazać co kiedy i w jaki sposób uraziło
funkcjonariuszy sądowych.
Jednak prokuratura nie wcale nie dąży do oskarżenia Raczkowskiego - który
jak zwykle ma racje, ale żeby ukryć mafijne przekręty sędziowsko-prokuratorskie
kolejny raz zamierza zastosować stalinowski "numer
na wariata".
Oczywiście, nie zawsze dziennikarze mają racją, o czym świadczy sprawa
sprawa dziennikarza "Wieści Polickich" Andrzeja Marka - bez wątpienia
nastąpiła tu wpadka dziennikarska.
Podobnie Grzegorz Jankowski, redaktor naczelny Faktu, i Axel Springer Polska, wydawca dziennika, będą musieli przeprosić Joannę Brodzik za naruszenie jej dóbr osobistych - taką decyzję podjął warszawski Sąd Okręgowy.
Dwa lata temu Fakt opisał na pierwszej stronie powrót aktorki i jej przyjaciela Pawła Wilczaka z jednego z nocnych klubów, podczas którego Brodzik zasłabła. Dziennik sugerował, że znajdowała się pod silnym wpływem alkoholu. Zdaniem sądu Fakt naruszył kodeks cywilny (ochrona prywatności), prawo autorskie (ochrona wizerunku) i prawo prasowe. Fakt musi opublikować przeprosiny na pierwszej stronie w ogłoszeniu o wymiarach 10 na 15 cm, powiększoną czcionką. Ma też zapłacić 35 tys. zł na rzecz organizacji charytatywnej z Lubska, z rodzinnych stron aktorki. Wyrok jest prawomocny.
Podobne tematy znajdziesz w dziale:
WOLNOŚĆ
PUBLIKACJI - CO TO TAKIEGO?
BEZ
ZNIECZULENIA - ZASTRASZANIE I PRZEŚLADOWANIE REDAKTORA I DZIENNIKARZA
CZASOPISMA.
AFERY PRAWA - dziennikarska prowokacja
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
a dla inteligentnych: ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia
i wiele innych w kolejnych w działach czasopisma "AFERY PRAWA"
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com Redaktor Naczelny: mgr inż. ZDZISŁAW RACZKOWSKI |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.