opublikowano: 26-10-2010
Bronisław Geremek (ur. 1932) poseł PE, były minister spraw zagranicznych Polski
- kim był i jest faktycznie?, właśnie tutaj wyjaśnimy to co sam stara się
ukryć.
Z
oficjalnej strony możemy wyczytać: Absolwent historii na Uniwersytecie Warszawskim. Ukończył też studia podyplomowe w Ecole Pratique des Hautes Etudes na Sorbonie. W 1955 roku rozpoczął pracę naukową w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk, gdzie pracowal do roku 1985. W 1989 roku mianowany profesorem nadzwyczajnym, a w trzy lata później - profesorem wizytującym w College de France. Napisał kilkanaście książek, poświęconych historii średniowiecza i przetłumaczonych łącznie na 10 języków. Posiada doktoraty honoris causa 17 uczelni na świecie. W latach osiemdziesiątych jeden z czołowych doradców i ekspertów "Solidarności". Od 1989 roku poseł na Sejm. W latach 1989-97 - przewodniczący sejmowej komisji Spraw Zagranicznych. Był jednym z założycieli Unii Demokratycznej, a następnie Unii Wolności. W latach 1997-2000 pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych.
- haa, tyle tylko?
Pomijając propagandowy życiorys
średniowiecznego profesora, my jako społeczeństwo wiemy o nim dużo więcej.
Przypomnimy to, co profesor Geremek stara się nie pamiętać, to z czego nie
zdaje sobie sprawy, o czym nie chce dyskutować.
Szara eminencja UD, a później UW, Bronisław Geremek, od dawna jest popierany
przez bardzo wpływowe lobby krajowe i zagraniczne. Pomimo tego kilkakrotnie poniósł
fatalne fiasko w wysiłkach o zdobycie upragnionych czołowych stanowisk w państwie,
zwłaszcza tak wymarzonej pozycji premiera RP. Zadecydowała o tym jego ogromna
arogancja i swoisty dar zrażania innych polityków.
Urodził się 6 marca 1932 r. w rodzinie żydowskiej, tragicznie zdziesiątkowanej
przez zbrodnie hitlerowskie. Piotr Bączek, powołując się na tekst Dawida
Warszawskiego w "Jewish Chronicle" podał, że Geremek pochodził z
rodziny łódzkich chasydow-Lewartowskich, a jego ojciec był rabinem (P. Bączek:
Profesor Geremek - stary gracz, "Gazeta Polska", 20 kwietnia 1995 r.).
Komunistyczny iluzjonista
Do PZPR Geremek wstąpił w 1950 roku, a wiec
w okresie najskrajniejszego stalinizmu. Po latach tłumaczył to w telewizyjnej
audycji 100 pytań (15 grudnia 1991 r.): (...) Wstąpiłem do PZPR z iluzji i wystąpiłem
w 1968 r., gdy te iluzje strąciłem (...). Ciekawe, jakimi iluzjami powodował się
Geremek, wstępując do PZPR w 1950 roku, okresie, gdy katowano tysiące Polaków
i całkowicie zdeptano suwerenność Polski, poddanej rządom namiestników
kremlowskiego Wielkiego Brata?! Równie ciekawe jest to, ze Geremek musiał czekać,
aż do 1968 roku na utracenie swych komunistycznych "iluzji". Skrajnie
groteskowo i wręcz kompromitująco dla jednego z najbardziej wpływowych polityków
demokratycznej III RP brzmi wyjaśnienie na temat przyczyn wstąpienia do PZPR:
(...) Wstąpiłem, bo uważałem, że istnieje zespól fundamentalnych wartości,
które mnie z tą partią wiążą (...). Sądziłem wtedy, ze komunizm jest młodością
świata (...). (Cyt. za: Rok 1989. Bronisław Geremek opowiada. Jacek Żakowski
pyta, Warszawa 1990 r., s. 101-102). Komunizm - młodością świata - cóż za
wspaniale wyobrażenia o najbardziej zbrodniczej ideologii totalitarnej!
Rozwija ożywioną działalność w PZPR. Zostaje sekretarzem organizacji
partyjnej w Instytucie Historii PAN i członkiem Komisji Rewizyjnej Komitetu
Uczelnianego. Jak przypomniał profesor Ryszard Bender w liście do red. Józefy
Hennelowej z "Tygodnika Powszechnego", wystosowanym 20 lutego 1991 r.:
Bronisław Geremek, będąc w partii, zanim "przejrzał", w
Uniwersytecie Warszawskim i poza nim, pisał panegiryki o PRL i komunistycznym
raju, wychwalał "chorążego pokoju" Józefa Wisarionowicza (...)
(Cyt. za: "Gazeta Wyborcza", 7 marca 1991 r.).
Wiary w komunizm jako "młodość świata"
nie obaliły w Geremku nawet takie fakty, jak krwawe zduszenie powstania robotników
poznańskich, a potem powstania narodowego na Węgrzech. Gdy Żakowski zapytał
Geremka czy Budapeszt 1956 r. nie obudził w nim żadnych wątpliwości, Geremek
odpowiedział: (...) To nie był dla mnie aż taki wstrząs (...). I poznański
Czerwiec, i Budapeszt oglądałem w Paryżu, a tam wydawało się to bardzo
odlegle (...). (Rok 1989, op.cit. s. 105). Przypomnijmy tu, ze w Europie
Zachodniej na znak protestu przeciw brutalnemu zdławieniu powstania węgierskiego
wystąpiło aż 250 tysięcy osób z tamtejszych partii komunistycznych. Partia
komunistyczna Francji straciła wówczas do 20 proc. członków masy członkowskiej,
ale dla Geremka wszystko to było "bardzo odlegle"! A może po prostu
dobrze czul się w warunkach stworzonych przez reżim, szybko zyskując wielkie możliwości
kariery. Jako młody, świeżo upieczony doktor nauk historycznych został w
1962 roku dyrektorem Ośrodka Kultury Polskiej przy Uniwersytecie Paryskim,
kierowanie którym wymagało bardzo wysokiego stopnia zaufania partyjnego, wiązało
się z ocenianiem "przydatności lub nieprzydatności" politycznej podwładnych.
Pomimo faktu, że był dyrektorem tego ośrodka przez cztery lata: 1962-1965
(por. rzeczpospolita", 9 listopada 1991 r.) próżno szukać informacji na
ten temat w starannie zafałszowanym przez Geremka jego biogramie w Kto jest kim
w Polsce (Warszawa 1993, s. 178). W biogramie starannie wyeksponowane zostały
za to informacje o rożnego typu prześladowaniach Geremka w dobie PRL, m.in.
utrudnieniach w wyjazdach za granice, zatrzymaniach na 48 godzin.
Nosze świadomość żydowską
Aż do lat 70., a ściśle do grudnia 1975
r., kiedy to Geremek podpisał bardzo umiarkowany skądinąd tzw. list siedmiu
do Gierka, nie ma śladów jakichkolwiek publicznych przejawów opozycyjności
Geremka. Pozostaje w PZPR - nawet w pierwszych miesiącach moczarowskiej
kampanii pomarcowej 1968 roku i próżno szukać nazwiska Geremka na kartach
477-stronicowej książki Jerzego Eislera o wydarzeniach marcowych 1968. Nie
zdobywa się wówczas nawet na cień protestu, pomimo deklarowania wobec Żakowskiego
po zapytaniu o swoje żydowskie korzenie: (...) Dla mnie, w mojej dorosłej
biografii, nigdy nie był to problem, w tym sensie, ze ta sprawa wiąże się z dzieciństwem,
które zamknąłem w sobie. Nie znaczy jednak, że tej świadomości żydowskiej
w sobie nie nosze. Nosze ja, ona pojawia się wtedy, gdy wylania się kwestia
antysemityzmu, gdy staje wobec szowinizmu, czy wręcz rasizmu (...). Geremek wystąpił
z PZPR dopiero w sierpniu 1968 r., po napaści na Czechosłowacje.
Przybywa do stoczni
24 sierpnia 1980 r., w dziesiątym dniu
strajku stoczniowców Gdańska, przybył do nich do stoczni wraz z Tadeuszem
Mazowieckim i innymi "ekspertami". Gdy odlatywali z Warszawy do Gdańska,
odprowadził ich do samolotu pułkownik MSW i powiedział na pożegnanie: by lot
państwa był w interesie tego kraju. Ten konflikt trzeba rozładować,
koniecznie rozładować (cyt. za tekstem Wiesławy Kwiatkowskiej w książce
"Solidarność" i opozycja antykomunistyczna w Gdańsku (1980-1989), Gdańsk
1995, s. 54). Wraz z Mazowieckim próbował nakłonić stoczniowców do
rezygnacji z postulatu niezależnych związków zawodowych i poprzestania na
demokratyzacji CRZZ. Na szczęście stoczniowcy nie posłuchali tych rad
"eksperckich".
Od stycznia 1981 r. był przewodniczącym
Rady Programowej Ośrodka Społeczno-Zawodowego "Solidarności". Odegrał
fatalna role przy opracowaniu tzw. porozumienia warszawskiego, kończącego
strajk warszawski, doprowadzając do pójścia na zbyt wielkie ustępstwa wobec rządu.
Według Wiesławy Kwiatkowskiej (op. cit., s. 56): (...) Historycy są zgodni,
że dokonano wtedy sprytnej manipulacji, która zdezorientowała związkowców.
(...) Karol Modzelewski złożył dymisje z funkcji rzecznika prasowego związku,
gdyż nie może być rzecznikiem niedemokratycznie podejmowanych decyzji.
Andrzej Gwiazda złożył rezygnacje z funkcji wiceprzewodniczącego "Solidarności"
(...). W październiku 1981 r. Geremek, pomimo bardzo wielkich zabiegów
fatalnie przegrał wybory na I Zjeździe "Solidarności", nie wchodząc
do 100-osobowej Komisji Krajowej tego związku.
Oświecony dworzanin Wałęsy
Po 13 grudnia 1981 r. był internowany do 31
grudnia 1982 r. Ponownie aresztowano go w maju 1983 r., już w lipcu został
jednak zwolniony na mocy amnestii. W 1985 r. został zwolniony z pracy w
Instytucie Historii PAN. Właśnie wtedy jednak zaczyna się bardzo wyraźny
wzrost jego pozycji w "Solidarności", w sytuacji, gdy o awansie w
niej nie decydowały demokratyczne wybory, lecz wzglądy Wałęsy. Umiał o nie zabiegać.
Pomimo ogromnej próżności i przekonania o swej wyjątkowości, przez cale
lata starał się maksymalnie pochlebiać Wałęsie, bez żenady pełniąc role
entuzjastycznego dworaka. Przyznawał to nawet jeden z bardziej znanych działaczy
Unii Wolności, Jan Rulewski, mówiąc: (...) Oświeconym dworzaninem przez lata
był Geremek, który robił wszystko, by mit Wałęsy obrastał legenda (...)
(por. rozmowa z J. Rulewskim w "My" T. Toranskiej, Warszawa 1994 r.,
s. 254).
Dogodny dla komuny
Szczególnemu wzmocnieniu ulęgła pozycja Geremka w
drugiej połowie lat 80., gdy zarysowały się pierwsze możliwości dogadywań
między władzami, a lewicowa częścią opozycji. Geremek stawał się dla
kierownictwa PZPR tym dogodniejszym partnerem ewentualnych rozmów. Przy rożnych
okazjach akcentował gotowość maksymalnego wyjścia naprzód w kierunku warunków
rozmów, stawianych przez partie. Szczególnie daleko idąca oferta pod tym względem
był wywiad Geremka w "Tygodniku Mazowsze" z 8 października 1986 r., który
Jan Skorzynski ocenia jako zasygnalizowanie gotowości poważnych ustępstw że
strony związku, nie wykluczając odstępstw od literalnego kształtu ugody z
1980 r. (J. Skorzynski: Ugoda i rewolucja, wyd. "Rzeczpospolitej",
Warszawa 1995, s. 24).
Szczególnie głośny stal się opublikowany w lutym 1988 r. przez Geremka
wywiad w "Konfrontacjach", w którym wystąpił z idea paktu
antykryzysowego. Miałby on ustanowić nowe stosunki miedzy władzą a społeczeństwem,
doprowadzić do pluralizmu związkowego i odstąpienia od tego, co stanowiło wyjątkowość
wprowadzona 13 grudnia. W zamian za to, jednoznacznie zaproponował przyjęcie
za punkt wyjścia istniejącego porządku prawnego i uznanie kierowniczej roli
partii komunistycznej oraz zaakceptowanie pewnego zakresu monopolu władzy PZPR.
Wyjaśniając - w odpowiedzi na pytanie publicysty "Konfrontacji", co
przyznaje jako "niezbędny monopol władzy" - prof. B. Geremek odpowiedział:
...Polityka zagraniczna i obronna, sprawy bezpieczeństwa kraju oraz w pewnym
zakresie system przedstawicielski.
Zdaniem Jana Skorzynskiego (op.cit., s.
59-60) oferta Geremka szła najdalej ze wszystkich dotychczasowych w gotowości
do ustępstw. Przy tak ustępliwym podejściu Geremka, trudno się dziwić
zadowoleniu władz z faktu, że to właśnie on stał się głównym "rozgrywającym"
przy "okrągłym stole" ze strony "Solidarności". Jak wspominał
Krzysztof Wyszkowski w wywiadzie dla paryskiej "Kultury" z
lipca-sierpnia 1989 r.: (...) Najważniejszy był Geremek (...). Ci ludzie
zmienili poglądy, ale nie zmienili metod uprawiania polityki. Te, które stosują,
są bolszewickie. Ten nastrój koalicji lewicy, kiedy Geremek oświadcza, iż słowo
"socjalizm" odzyska swój blask. Wspólna władza i "opozycji stołowej"
obawa przed zagrożeniem populistyczno-nacjonalistycznym, przed zdziczałym społeczeństwem,
które czyha tylko, by ten kraj rozwalić, były oburzające (...). Dość przejrzeć
zdjęcia zamieszczone w wywiadzie-rzece z gen. Czeslawem Kiszczakiem, aby zobaczyć
do jakiego stopnia w Magdalence dochodziło do fraternizacji biesiadników z obu
stron "okrągłego stołu". Wtedy jednak robiono wszystko, aby te
fraternizacje starannie ukryć przed szerszym społeczeństwem. Ujawnił to po
latach kompan Geremka - Michnik, stwierdzając, iż Geremek wydal wówczas
instrukcje, żebyśmy dramatyzowali przekaz (z obrad magdalenkowych - J.R.N.), żeby
to wszystko nie wyglądało na przesadną zgodę (Wedlug A. Michnik, J.
Tischner, J. Żakowski: Miedzy Panem i Plebanem, Krakow 1995 r., s. 536). Tak
kamuflowano prawdę!
Wywalić prawice!
Po "okrągłym stole" następowało
w przyspieszonym tempie dalsze błyskawiczne umacnianie pozycji Geremka w "Solidarności".
Korzystając z poparcia Wałęsy, wiosna 1989 roku Geremek przeforsował
koncepcje, aby platformę wyborcza "Solidarności" zawęzić do środowisk
lewicy laickiej i środowisk KIK-u, zdominowanych przez kato-lewice, zostawiając
na uboczu rożne prawicowe ugrupowania polityczne.Geremek stal się osoba decydującą
przy ustalaniu składu wyborczej "drużyny Wałęsy". Starannie zadbać
przy tym, aby poza osobami ze środowisk KOR-owskich i innych kręgów lewicy
laickiej oraz kato-lewicy było jak najmniej osób doświadczonych politycznie,
a wiec niezbyt podatnych na odgórne ręczne sterowanie. Za to tym chętniej
dobierano rożnych politycznych dyletantów, aktorów w stylu Andrzeja
Szczepkowskiego etc.
Wystrychnięty na dudka
Po zwycięstwie wyborczym "S" w
czerwcu 1989 r. Geremek został wybrany jako przewodniczący Obywatelskiego
Klubu Parlamentarnego. Czul się u szczytu powodzenia i w tej euforii wyraźnie przecenił
swe możliwości manipulowania Wałęsą. Okazało się to jego najpoważniejszym
błędem. Słynny emigracyjny publicysta Gustaw Herling-Grudzinski mówił, wspominając
swe spotkanie z Geremkiem w Rzymie w 1989 r., iż liczył on (podobnie jak
Michnik), że będzie robociarza Wałęsę ciągnął za sznurki, jak marionetkę
(Por. rozmowę J. Palasinskiego z G. Herlingiem-Grudzinskim, "Wprost",
18 maja 1997 r.). W lipcu 1989 r. okazało się jednak, że to Wałęsa wystrychnął
Geremka na dudka. Cały czas sprawiał wrażenie, głównie w rozmowach z
Michnikiem, że chce kreować właśnie Geremka na premiera "naszego rządu"
solidarnościowego. Zupełnie uśpił tym jego czujność i wprowadził w stan
euforycznego nadęcia. Geremek był już bezapelacyjnie pewny, ze wkrótce
stanie na czele rządu opartego na koalicji "Solidarności" z tzw.
reformatorami z PZPR. Co więcej - jak to ujawnił w 1990 r. Jarosław Kaczyński
w wywiadzie dla londyńskiego "Tygodnika Polskiego" - w lipcu 1989 r. Geremek
pojechał nawet wraz z Michnikiem specjalnie do Rzymu po to, aby uzyskać od
Jana Pawła II papieskie błogosławieństwo dla sojuszu z PZPR. Jak stwierdził
Kaczyński: (...) Papież przyjął ich bardzo chłodno, na krotko, w czasie jakiejś
przerwy w trakcie swoich zajęć, było wiec wiadomo, ze ich misja nie powiodła
się (...). Sprawę ostatecznie pogrzebało wystąpienie Wałęsy na rzecz
koalicji "Solidarności" z ZLS i SD, i zręczne przeforsowanie
Tadeusza Mazowieckiego, a nie Geremka, na szefa tzw. naszego rządu.
Czując się oszukany przez Wałęsę, nie mając
wyboru, tym bardziej popierał w ówczesnej sytuacji rząd Mazowieckiego, gwałtownie
występując przeciw wysuwanym przez skupiona wokół Kaczyńskiego części
"Solidarności" idee "przyspieszenia". Bez żenady głosił
nowa swoista odmianę "propagandy sukcesu", zapewniając np. w
wywiadzie dla szczecińskiej "Jedności" z 30 sierpnia 1990 r.: (...)
Sądzę, iż Polska nadal przoduje w zmianach we wszystkich dziedzinach życia.
Przede wszystkim w sposób najgłębszy i najbardziej jednoznaczny odeszła raz
na zawsze od systemu komunistycznego i od starego systemu rządzenia (...)
(!!!).
Jakże groteskowo brzmią te zapewnienia
Geremka, gdy czytamy je z dzisiejszej perspektywy i gdy pamiętamy, ze rzekomo przodująca
we wszystkich dziedzinach życia Polska, jako ostatnia zdobyła się na wolne
wybory, nigdy nie przeprowadziła reprywatyzacji, lustracji i dekomunizacji,
skrajnie opóźniła się z prywatyzacja, reformami samorządowymi,
reorganizacja ubezpieczeń, restrukturyzacja przemysłu, a zwłaszcza górnictwa,
zreformowaniem bankowości. Nie mówiąc o skrajnym opóźnieniu zmian dla odsunięcia
starej nomenklatury, począwszy od telewizji, po wojsko i MSW (gen. Kiszczak
odszedl wszak z szefostwa MSW dopiero w lipcu 1990 r., na miesiąc przed
cytowanym panegirycznym wywiadem Geremka).
Po klęsce wyborczej Mazowieckiego, Geremek umocnił
się w pozycji szarej eminencji Unii Demokratycznej. Ciągle nie był jednak
usatysfakcjonowany pełnionymi funkcjami - przewodnictwem klubu Unii
Demokratycznej i sejmowej komisji spraw zagranicznych. Wprost zżerała go od wewnątrz
niezaspokojona ambicja zostania premierem. Na kilka dni przed wyborami
parlamentarnymi w październiku 1991 r. zapytany na spotkaniu w Kielcach, czy byłby
gotów objąć ważne stanowisko państwowe, np. zostać premierem lub wejść
do rządu, odpowiedział: (...) Tak, jestem gotów, natomiast chciałbym, aby było
jasne, że nie jest to problem decyzji indywidualnej, tylko problem ugrupowania
politycznego, z którym jestem związany (...) (cyt. za tekstem T. Roguskiego w
"Rzeczpospolitej" z 9 listopada 1991 r.). Wałęsa postanowił wykorzystać
ten geremkowski nienasycony głód premierostwa i odpowiednio podpuścił go w
swoim celu. 8 listopada 1991 r. powierzył Geremkowi misje tworzenia rządu,
faktycznie pragnąc poprzez straszenie Geremkiem oczyścić przedpole dla swego
ulubionego, bo wielce służalczego kandydata - dotychczasowego premiera J.K.
Bieleckiego.
Jarosław Kaczyński wspominał w rozmowie z
Teresa Torańską: (...) Geremek straszliwie chciał być premierem (...) mnie
go było żal. Żal, że tak bardzo chce być premierem i żal, iż wierzy,
absolutnie irracjonalnie wierzy, ze nim zostanie. On, według mnie, wcale nie
jest dobrym politykiem, bo gdyby był - nie mowie wielkim, ale tylko niezłym -
to nie miał prawa tak przegrać. Przecież on miał piekielne karty w rękach w
1989 r., w 1990 r. (...) Geremek przeżył niebywale upokorzenie
kilkudniowych bezowocnych rozmów z przedstawicielami rożnych sil politycznych,
by przekonać się, jak bardzo jest nielubiany i niechciany jako potencjalny
premier. Jeszcze w ponad pól roku po fiasku swej misji po faryzejsku próbował
ukryć swe niezaspokojone ambicje, nagle twierdząc: (...) Nie chciałbym wejść
do rządu i zapewniając, że odpowiada mu sytuacja, że nawet nie był
ministrem (por. wywiad z Geremkiem w "Nowej Europie" z 19-20 czerwca
1992 r.). Mówił to człowiek, który jeszcze w październiku 1991 r. tak
ochoczo akcentował chęć wejścia do rządu, a później bardzo ciężko przeżył
krach swej misji premierowskiej. Wina za fiasko publicznie obciążył innych polityków,
oskarżając ich o wynoszenie interesu partyjnego ponad wspólny interes państwa.
Bo nie dali mu być premierem! (por. uwagi L.
Dymarskiego: Misja, "Tygodnik Solidarność", 22 listopada 1991 r.).
Dlaczego przegrywał?
Dla kosmopolitycznej "elitki" z
"warszawki" i "krakowska" nie ma w Polsce większego
polityka nad
Geremka.
Już w 1990 roku w skrajnie lewicowym "Po prostu" Andrzej Rosner,
"raczkujący Europejczyk" (tak sam się przedstawiał, napisał
prawdziwy pean na cześć Geremka, jako najlepszego kandydata do prezydentury. Dochodzą
do tego niebywale rozwinięte powiązania z rożnymi kręgami na Zachodzie.
Geremek uważany jest dziś za kluczowa w Polsce postać w kontaktach z czołowymi
zagranicznymi lobby kosmopolitycznymi i globalistycznymi, począwszy od osławionego
George'a Sorosa. Pełnił funkcje prezesa klubu Europa, stanowiącego integralna
cześć sponsorowanej przez Sorosa Fundacji im. Stefana Batorego, jest tez szczególnie
wpływowym członkiem Rady tej Fundacji. Częstokroć nagłaśniał rożne
inicjatywy Sorosa. Niejednokrotnie występował tez na forum rożnych międzynarodowych
instytucji globalistycznych typu założonej w 1973 roku przez Dawida
Rockefellera amerykańskiej Konferencji Trójstronnej (The Trilateral
Commission).Fetujący Geremka "europejczycy" z
kraju i z zagranicy nie mogą nijak zrozumieć, jak taki "umysł" mógł
przegrać w staraniach o premierostwo, które ich zdaniem, mu się po prostu należy
i już. I szukają od razu "najprostszych" tłumaczeń, winę za
pomijanie "wielkiego" Geremka zrzucając na polska ksenofobie i
"antysemityzm". Otwarcie popisał się taka teza Jerzy Turowicz, głosząc
na lamach "Gazety Wyborczej" z 1- 2 lipca 1995 r., iż Geremek nie ma
szans na zostanie premierem lub prezydentem z powodu jego żydowskiego
pochodzenia. Amatorzy tego typu "prostych" wyjaśnień dziwnie nie zwracają
uwagi na pewne osobowościowe cechy Geremka, które sprawiają, ze ten lewicowy
guru jest sam największym wrogiem swej kariery politycznej. Wiele osób nie chciało
się pogodzić ze skrajnie subiektywnym sposobem traktowania ludzi przez Geremka.
Z tym, co kiedyś tak szczerze przyznał Kuroń w rozmowie z Kaczyńskim: (...)
Ty się nie dziw, że Geremek jest często przeciwko rożnym przedsięwzięciom.
On je ocenia w zależności od tego, czy sam w tym uczestniczy i odgrywa czołową
role, czy nie. Jeśli nie odgrywa, to jest źle, jeśli odgrywa, dobre. No, każdy
ma w sobie trochę tego rodzaju tendencji, ja oczywiście też, ale jednak
jestem w stanie powiedzieć o czymś coś dobrego, mimo że w tym nie uczestniczę,
a Geremek nie (cyt. za: J. Kaczyński: Czas na zmiany, Warszawa 1993, s. 35). Jarosław
Kaczyński mówił o Geremku, że potrafił niejednokrotnie zrażać ludzi bez
powodu, przy potwornej ambicji i niesamowitym poczuciu wyższości ma
przekonanie, że inni ludzie powinni dla niego pracować, że ta ich praca mu się
należy. Zupełnie nie rozumiał, że ludzie mają własne ambicje i własne
cele.
Interesujące opinie o Geremku zebrała
dziennikarka postkomunistycznej "Polityki" Janina Paradowska. Jeden z
jej rozmówców mówił na przykład, że Geremek: (...) ma dar stwarzania konfliktów.
Typ arystokraty. Nie słucha ludzi, jeżeli z góry założył, że nie mają mu
nic do powiedzenia. Moim zdaniem, jest to jego dramat i dramat wielu polityków
z jego obozu (...). Inny rozmówca Paradowskiej, skądinąd admirator Geremka i
jeden z jego bliskich współpracowników przyznawał: (...) Ma jednak wady, które
współpracę z nim czynią trudną. Niesłusznie sprawia wrażenie, że
manipuluje. Bierze się to stad, że w swych poczynaniach za mało uwzględnia
tzw. czynnik ludzki. Uważa np., że jeżeli jakaś sprawa nie stanowi przesłanki
do podjęcia konkretnej decyzji, nie warto o niej informować innych. Przekazuje
tylko to, co niezbędne. Tym samym buduje własną pozycje, ograniczając innym dostęp
do informacji (...). Sam Geremek przyznawał (Rok 1989, op.cit., s. 323), ze w
czasie, gdy kierował Obywatelskim Klubem Parlamentarnym: mięliśmy ustawiczny
bunt sali przeciw kierownictwu Klubu, które podejrzewano o stronniczość. Nie
widzi w tym jednak żadnej swojej winy, a tylko to, że w Klubie była znaczna
grupa powodowana ambicjami i na każdą sytuacje - nie realizująca tych ambicji
- reagująca frustracja (tamże, s. 319). A wiec zawsze winnymi byli inni!
Geremek kłamliwy
Jest prawdziwym mistrzem kłamstwa i
dezinformacji. Gdyby był średniowiecznym władcą na pewno
przeszedłby
do historii z przydomkiem "Kłamliwy". Warto przypomnieć kilka bardzo
charakterystycznych przykładów zafałszowywania własnej roli przez Geremka w
przeprowadzonym z nim wywiadzie-rzece Geremek opowiada. Żakowski pyta. Rok 1989
(Warszawa 1990 r.). Publikacja ta mogłaby mięć z powodzeniem podtytuł:
"Książka zafałszowań i przemilczeń". Porównajmy, jak Geremek
przedstawia w tym wywiadzie-rzece swoje rzekome poglądy z przeszłości
(nazwijmy je Geremkowska Fikcja) i tak, jak one wyglądały w rzeczywistości.
(Prawda o Geremku)
- Geremkowska Fikcja - s. 302 wywiadu-rzeki
(z okresu drugiej polowy 1989 r.): (...) Z mojego punktu widzenia obumieranie
Partii było scenariuszem najlepszym (...).
- Prawda o Geremku - W wywiadzie dla
"Rzeczpospolitej" z 28-29 pazdziernika 1989 r. Geremek powiedział:
(...) Bez względu na to w jakiej sytuacji znajdzie się Partia, "Solidarność"
jest zainteresowana tym, by PZPR nie zniknęła z areny politycznej (...).
- Geremkowska Fikcja. Na s. 236 wywiadu
Geremek zaprzecza twierdzeniom o planach koalicyjnych rozmów z PZPR: nie słyszałem,
żeby ktokolwiek z moich przyjaciół rozważał taka możliwość (...).
- Prawda o Geremku - W cytowanym już
wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" z 28-29 października 1989 r. Geremek powiedział,
ze nie wyklucza w przyszłości sojuszu z reformatorskim skrzydłem PZPR. Co się
zaś tyczy przyjaciół politycznych B. Geremka, to przytoczę choćby opinie
Jacka Kuronia z "Polityki" (nr z 39 lipca 1989 r.): (...) Nastawiając
się na radykalne przemiany, stawiamy na współpracę z pro- reformatorskim skrzydłem
PZPR, bez tej partii inni uczestnicy koalicji nie maja praktycznego znaczenia
(...). Dodajmy, ze "Tygodnik Solidarność Rolników" z 17 września
1989 roku przytoczył znamienna wypowiedz Z. Bujaka, pupila Geremka i Michnika,
na posiedzeniu KW NSZZ "Solidarność". Bujak, wówczas szef RKW
Mazowsze, wystąpił z bardzo ostra krytyka decyzji Wałęsy o stworzeniu
koalicji z ZSL i SD. I ujawnił, ze opozycyjna lewica była bliska zrealizowania
konkurencyjnego projektu rządowej koalicji z obozem "reformatorskim"
w PZPR. Warto przypomnieć również sposób, w jaki Geremek, broniąc pozycji
starej PZPR-owskiej nomenklatury skomentował w wywiadzie dla "Tygodnika
Kulturalnego" z 28 października 1989 r. fakt piastowania ogromnej części,
bo prawie miliona stanowisk kierowniczych przez ludzi z PZPR. Odpowiadając na
pytanie redaktorki z "Tygodnika Kulturalnego", czy te stanowiska maja
nadal pozostac w rekach PZPR? - Geremek stwierdził: (...) Czystek nie
powinno być, bo jest to praktyka starego systemu, natomiast musi być stosowane
kryterium kompetencji. Sądzę, że w ramach tego miliona stanowisk ogromna cześć
(podkreślenie - J.R.N.) stanowią ludzie kompetentni, którzy potrafią działać
skutecznie, a reszta - musi przestać sprawować swoje funkcje... Rzeczywiście,
ogromna cześć tych ludzi działała nader skutecznie (vide katastrofa
gospodarcza, w jakiej znajdowała się wówczas Polska).
Mistrz mimikry
Geremek należy niewątpliwie do godnych następców
wielkich faryzeuszy w historii. Wprost znakomicie wyspecjalizował się w
maskowaniu poglądów i mimikrze. Dobrotliwe miny, pełne kaznodziejskiego
namaszczenia i "zatroskania" o rodaków, glos ukrywa niemałe stężenie
jadu, z jakim czai się na swych oponentów. Na ogol umie bardzo dobrze ukrywać
te swoje mniej nobliwe uczucia. Z rzadka tylko zawodziły go nerwy, tak jak w
telewizyjnych "Interpelacjach" czy na konferencji komitetów
obywatelskich w styczniu 1990 r. Warto tu przypomnieć ówczesny, dość
niefortunny dla Geremka epizod, notabene opisany przez jego wielbiciela - Jarosława
Kurskiego z "Gazety Wyborczej": (...) W bezpośrednim starciu z Kaczyńskim
profesora trochę zawiodły nerwy. Przewodniczył spotkaniu, pełnił wiec
funkcje porządkowe. Mówcom nie limitowano czasu, ale obowiązkiem profesora było
kończyć przewlekające się wypowiedzi uderzeniem łyżeczki w szklankę.
Kaczyński nie zdążył jeszcze dobrze zacząć, gdy już rozległ się brzdęk.
Cześć sali zareagowała śmiechem (...) (J. Kurski: Wodz, Warszawa 1991, s.
50).
Działał zawsze skrajnie instrumentalnie. Najchętniej
wykorzystywał jako narzędzie trzeciorzędnych polityków pozbawionych
jakichkolwiek szerszych własnych koncepcji. Stawali się oni tym dogodniejszymi
instrumentami w grze Geremka, pomimo że zdawał sobie dobrze sprawę z ich
malej wartości czy właśnie dlatego. Przykładowo, bardzo skutecznie wykorzystywał
dla swych celów w parlamencie, a później w Unii Wolności, grupę gdańskich liberałów
na czele z Bieleckim, Tuskiem i Lewandowskim, mimo ze w swoim czasie był
autorem jednej z najzłośliwszych opinii na ich temat: (...) Zwolennicy
przyspieszenia zapowiedzieli radykalne przewietrzenie Warszawy, tymczasem przewietrzył
się raczej Gdańsk (...) (cyt. za: T. Toranska w rozmowie z J.K. Bieleckim,
"My", Warszawa 1994, s. 37).
Ukryty marksista
Występując przed szersza opinia w Polsce,
Geremek po 1989 roku zawsze starannie starał się ukrywać swe przywiązanie do
idei socjalistycznych i marksistowskich. Raz doszło do wręcz groteskowej
sytuacji w telewizyjnych "Interpelacjach", gdy Czesław Bielecki długi
czas na próżno próbował zmusić Geremka do puszczenia pary, czy jest za
ustrojem socjalistycznym, czy kapitalistycznym. Profesor jak mógł wymigiwał się
od jasnej odpowiedzi, kluczył, mówił o stosunku do demokracji parlamentarnej,
władzy wykonawczej, na jakikolwiek temat, byle tylko nie trzeba było się opowiedzieć.
A Bielecki dalej z uporem powtarzał to samo pytanie za każdym razem, gdy
Geremek uchylał się od odpowiedzi. Aż prowadzący audycje zmienił temat.
Dużo bardziej wylewny jest za to Geremek na
Zachodzie, gdy może przedstawiać swoje prawdzie "ja" bez obawy
zdekonspirowania się przed polska opinia publiczna. Oto np. w tekście
cytowanym przez "World Press Review" w kwietniu 1994 r. (s. 51-52),
Geremek zapewniał, że upadek marksizmu, jako doktryny politycznej nie oznacza porażki
marksistowskiej inspiracji i twierdził: Jest paradoksem, ze analiza
marksistowska zniszczyła komunizm (por. szerzej M.J. Chodakiewicz: Ciemnogród?
O prawicy i lewicy, Warszawa 1996 r., s. 260-261).
Dwulicowosc wobec Kościoła
Geremkowska obłuda i dwulicowość szczególnie wyraźnie odzwierciedlają się w jego stosunku do Kościoła katolickiego. W swoim czasie jako zaangażowany marksista-leninista Geremek wchodził w skład redakcji pisma ateistów i wolnomyślicieli "Argumenty". Fakt ten, "dziwnie" przemilczany w swym biogramie dla Kto jest kim w Polsce przez Geremka, przypomniał Michnik w Miedzy Panem i Plebanem (op.cit., s. 34). Później ten sam Geremek, kiedy zależało mu na obronie i pomocy ze strony Kościoła, okazywał wobec niego bezgraniczna atencje. Jak to przyznawał największy admirator Geremka Michnik: (...) Nawet mój przyjaciel Bronek Geremek spędził parę lat jakby na kolanach. Nie można było wyciągnąć z niego jednego krytycznego słowa na temat czegokolwiek w polskim Kościele (...) (Miedzy Panem..., op.cit., s. 492).
16 listopada 1983 r. Geremek akcentował w
wywiadzie dla dziennika "La Croix": (...) Mówie jako historyk: jest
to największa epoka Kościoła katolickiego. Jest ona mocna w pełnym tego słowa
znaczeniu.
Kościół utożsamia się i jest utożsamiany
z całym Narodem. Te ostatnie trzy lata wykazały niesłychane możliwości Kościoła
(...). 10 lat później ten sam Geremek, gdy już nie potrzebował osłony Kościoła
katolickiego, wystąpił z jego ostra krytyka w programie Arte w telewizji
francuskiej (9 kwietnia 1993). Teraz nagle oskarżał Kościół o to, że
miesza się do polityki, gdyż broni życia nienarodzonych. Zarzucał też Kościołowi,
że działa szkodliwie, bo pewne kategorie ludzi wyklucza poza nawias (wyjaśnił,
że chodziło mu o Laski pod Warszawa, gdzie katolicy sprzeciwili się
stworzeniu domu dla chorych na AIDS). Polemizując z tymi stwierdzeniami Geremka
ks. Kiedrowski zarzucił mu, że przemilczał fakt, że pod opieka Kościoła
znajduje się dom dla chorych na AIDS pod Warszawa, i to, że "nie zauważył"
zdjęcia, które obiegło świat cały: Papieża tulącego dziecko zarażone tą
choroba (por. "Glos Katolicki", Paryż, 4-11 lipca 1993 r.).
Dzisiaj Geremek dużo chętniej krytykuje Kościół
katolicki za granica, gdy jest przekonany, że nie wywoła to reakcji przeciwko
niemu i może pójść bezkarnie "na całość". I tak na przykład w
wypowiedzi dla irlandzkiej dziennikarki Jacqueline Hayden, autorki książki
Poles Apart, Solidarity and the New Poland Geremek stwierdził miedzy innymi:
(...) Sądzę, że Kościół wpadł w triumfalizm i posuwa się za daleko w
zadaniach (...). Kobiety są przerażone sytuacja w kwestii aborcji. Obecnie
panuje w polskich szpitalach terror w tym względzie i kobiety wędrują na Ukrainę
lub do podobnych miejsc w celu aborcji (...). Być może konkordat jest błędem.
Został zawarty w czasie kampanii wyborczej. Nie rozumiem dlaczego (...).
Nieporozumienie w sprawie konkordatu wpłynęło na wynik wyborów i to był
nasz błąd (...) (cyt. za: "Niedziela", 9 czerwca 1995 r.).Szczególnie
znamienna była ta geremkowska krytyka konkordatu z Kościołem na użytek
zagranicznej dziennikarki. W sytuacji, gdy ten sam Geremek na użytek opinii
publicznej w Kraju przedstawiał się jako zdecydowany zwolennik konkordatu i
parokrotnie w wystąpieniach sejmowych (1 lipca 1994 r. i 16 lutego 1995 r.) krytykował
większość posłów Sejmu za opóźnianie ratyfikacji konkordatu, piętnując
to jako szkodliwe dla polskiej racji stanu. Które z wypowiedzi Geremka wyrażały
jego prawdziwe intencje: za konkordatem czy przeciw niemu?
Dekomunizacja, to "totalitaryzm"
Już w sejmie kontraktowym
"odpowiednio" sterowany przez Geremka parlamentarny klub Unii
Demokratycznej często głosował w identyczny sposob, jak postkomuniści.
Polemizując z uwagami na ten temat, Geremek powiedział w telewizyjnych "Wiadomościach"
z 19 lipca 1991 r., iż nieprawda jest jakoby Unia Demokratyczna głosowała,
tak jak komuniści. Natomiast problemem Unii jest fakt, iż komuniści głosują
tak, jak Unia (cyt. za "Tygodnikiem Solidarność" z 19 lipca 1991
r.). Prawdziwie lustrzanym odbiciem wzajemnych podobieństw były wypowiedzi
Geremka i Kwaśniewskiego żarliwie piętnujące dekomunizacje na lamach
czasopisma "Paragraf" z 28 sierpnia 1992 r.
Obaj byli towarzysze ostrzegali, że
uchwalenie ustaw dekomunizacyjnych spotka się z zaskarżeniem do Trybunału
Konstytucyjnego i odpowiednich instytucji międzynarodowych. Atakując pomysł
dekomunizacji, Geremek akcentował z wielka werwa: Nie dajmy się porwać nienawiści
i głupocie. I ostrzegał przed kampania polowań na czarownice, gwałcącą
zasady państwa prawnego. Prawdziwie z grubej rury wystrzelil w wywiadzie dla
postkomunistycznej "Polityki" z 24 kwietnia 1993 r., alarmując: (...)
Polityka dekomunizacji, co potwierdzają także doświadczenia innych państw
naszego regionu, powoduje krzywdę ludzka, rozrost fanatyzmu, irracjonalność zachowań
politycznych, spirale zemsty i nienawiści, powstaje wiec sytuacja, w której
pierwszy lepszy może sięgnąć po władzę. Pod hasłem zwalczania
komunistycznej przeszłości może być zniszczone wszystko, co osiągnęliśmy
w przebudowie państwa. Za monetę, o nazwie dekomunizacja, nie można kupić
niczego wartościowego. Dlatego jestem przeciw takiej transakcji (...).
Wcześniej w "Gazecie Wyborczej" z
24 października 1991 r. twierdził: (...) Obawiam się i u nas takiego porządku
dekomunizacyjnego, który prowadziłby do porządku totalitarnego (...). I z całą
dezynwoltura głosił, że w Czechosłowacji problemy tworzy sprawa tzw.
dekomunizacji. Dziś nie ulega wątpliwości, że właśnie ustawa o
dekomunizacji w Czechosłowacji ogromnie osłabiła tamtejszych postkomunistów,
zwłaszcza dzięki postanowieniu uniemożliwiającemu kandydowanie do parlamentu
i zajmowanie znaczących stanowisk przez byłych funkcjonariuszy partyjnych, od
sekretarzy powiatowych wzwyż. Dzięki niej na wiele lat odsunięto na bok
czeskich Kwaśniewskich, Millerów, Oleksych. U nas ich szansa powrotu do władzy
postała w dużej mierze dzięki wytrwałym sprzeciwom Geremka et consortes
przeciw dekomunizacji.
Precz z lustracja
W parze z wrogością do dekomunizacji szła
u Geremka wyraźna, nieukrywana niechęć do lustracji.
Wszystkich zaskoczył skrajnie emocjonalna nerwowa reakcja na pierwsze publiczne
podjecie tej sprawy przez prezesa PSL Romana Bartoszcze. W wystąpieniu 7
kwietnia 1990 r. Bartoszcze ostrzegł, że niszczenie komunistycznych archiwów
ma na celu zatarcie dowodów, kto poprzednio współpracował z bezpieka. I
wtedy - jak wspominał Bartoszcze - Geremek zerwał się z miejsca, poczerwieniał
na twarzy, krzyczał coś, co trudno było zrozumieć. Zupełnie nie ten zrównoważony
Geremek (por. P. Baczek, op.cit.). W odniesieniu do samego Geremka w kontekście
lustracji Piotr Bączek przypomniał, powołując się na "Gazetę
Polska" z czerwca 1993 r., że minister Macierewicz, na kilka godzin
przed przekazaniem swojej listy Konwentowi Seniorow, wykreślił z niej nazwisko
Geremka.
Pakt centrolewicowy
Mijały lata, a Geremek konsekwentnie żywił
nadzieje na dojście do realizacji jego cichego, ulubionego planu na powstanie
"centrolewicowego paktu" miedzy Unia Demokratyczna a
postkomunistycznymi "reformatorami" z SLD.
Z nim, oczywiście, jako premierem tego typu rządu koalicyjnego. Jeszcze 27
marca 1993 r., na dwa miesiące przed obaleniem rządu Suchockiej w sejmowym
glosowaniu i rozwiązaniem parlamentu, Geremek publicznie oświadczył, że
widzi możliwości mądrego kontraktu z rozsądną częścią SLD, która poprze
reformy. Październikowe wybory 1993 r. kolejny raz zniweczyły nadzieje Geremka.
UD uzyskała zbyt słabe wyniki w porównaniu z postkomunistami, aby moc wejść
w koalicje z nimi jako naprawdę liczący się partner. Postkomuniści na
otarcie łez zostawili Geremkowi jednak przewodnictwo sejmowej komisji spraw
zagranicznych. Kwaśniewski zarządził w swoim klubie dyscyplinę przy głosowaniu
w sprawie szefostwa komisji dla Geremka. Gdy posłowie SLD zapytali go: Czy
warto umierać za Geremka, Kwaśniewski odpowiedział: Warto (por. "Gazeta
Wyborcza" z 22 października 1993 r.). Przepchanie Geremka w Sejmie nie było
łatwe, bo PSL-owcy grozili, ze poparcie dla jego kandydatury wywoła kryzys w
koalicji. Na pierwsza wieść o możliwości utraty szefostwa wpływowej
komisji, Geremek dosłownie "wyszedł z nerw" i zwołał konferencje
prasowa, na której zarzucił PSL-owi zerwanie międzyklubowych ustaleń i zachłanność
!
Pseudospecjalista od wszystkiego
Reklamowany w "różowych" mediach
jako niezwykły umysł, największy z geniuszy politycznych, Geremek pokazał
przez 8 lat przemian, jak wiele można całkowicie spartolić. Okazało się to
dla niego tym łatwiejsze, że będąc specjalista od bardzo wąskiej specjalności
- z historii średniowiecza - gorliwie pchał się na kluczowe stanowiska wymagające
gruntownej znajomości przeróżnych dziedzin od prawa po politykę międzynarodową.
I bez wahania podejmował szkodliwe dla Polski decyzje w najróżnorodniejszych ważnych
sferach. Szczególnie wiele szkód przyniosło sprawowane przez niego od lat kierownictwo
komisji spraw zagranicznych Sejmu. Odpowiada bezpośrednio za bardzo wiele
fatalnych nominacji ambasadorskich, realizowanych według specjalnego klucza preferującego
rożnych dyletantów, ale za to "Królików i Znajomych Królika".
Odpowiada za fatalne w skutkach usypianie polskiej opinii publicznej na temat
rzekomego idyllicznego wręcz stanu polskiego bezpieczeństwa w sytuacji międzynarodowej. Zdumiewał wprost pewnością, z jaką oświadczał w
wywiadzie dla "Wprost" z 9 stycznia 1994 r.: (...) Obecnie nie sądzę,
by Polska w razie zagrożenia zewnętrznego mogła pozostać samotna. Już teraz
istnieje taki układ międzynarodowy, w którym agresja przeciwko Polsce sprawiłaby,
że sojusznicy przyszliby nam z pomocą (...). Nawet tak wyrozumiały dla "europejczykow"
z udecji redaktor naczelny paryskiej "Kultury", Jerzy Giedroyc, nie
ukrywa swej bardzo negatywnej oceny roli Geremka jako przewodniczącego sejmowej
Komisji Spraw Zagranicznych. W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej"
Giedroyc powiedział wprost o profesorze Geremku, iż jego wpływ na politykę
zagraniczna Polski i obsady personalne okazały się fatalny (por. Zmiana warty,
czyli jak to się stało, Warszawa 1995 r., s. 82).Przypomnijmy mało chlubne
dla Geremka przewodnictwo komisji konstytucyjnej Sejmu w latach 1989-1991
(nieprzypadkowo świadomie pominął wspomnienie o tym przewodnictwie w zafałszowanym
biogramie w Kto jest kim w Polsce). Jako przewodniczący tej komisji, Geremek był
bowiem najbardziej odpowiedzialny za skrajne opóźnienia w przygotowaniu
ordynacji wyborczej i pierwszych wolnych wyborów, a także w opóźnianiu
przygotowania nowej demokratycznej konstytucji.
Fatalne skutki dla Polski przyniosło
wykorzystanie przez Geremka swej czołowej pozycji w OKP dla przeforsowania
planu Sorosa-Sachsa-Balcerowicza. Było to prawdziwie nieszczęsnym paradoksem
naszej sytuacji, ze historyk średniowiecza zadecydował o przeforsowaniu w
Polsce tak ważnego planu gospodarczego bez przedyskutowania jakiejkolwiek
alternatywy. Zrobił to człowiek, którego "pogłębiona" wiedza o
gospodarce ograniczała się głównie do świetnej znajomości dochodów
francuskich kurtyzan w wieku XIII czy XIV.
Nie wiadomo, jak potoczą się dalsze losy
Geremka, przegranego wielkiego guru lewicy. Już dziś wiadomo jednak, że
przejdzie do historii jako swego rodzaju prymus w szkole politycznego załgania
i hipokryzji.
Jerzy Robert NOWAK ( Podkreślenia
w tekście L.Skonka)
www.aferyprawa.com
- Niezależne Wydawnictwo Internetowe
"AFERY KORUPCJA BEZPRAWIE" Ogólnopolskiego Ruchu Praw
Obywatelskich i Walki z Korupcją. prowadzi: (-) ZDZISŁAW RACZKOWSKI. Dziękuję za przysłane opinie i informacje. |
![]() |
WSZYSTKICH SĘDZIÓW INFORMUJĘ ŻE
PROWADZENIE STRON PUBLICYSTYCZNYCH
JEST W ZGODZIE z Art. 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie
prasy są zakazane.
ponadto
Art. 31.3
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i
praw.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.