opublikowano: 26-10-2010
SB znów zwyciężyła - lustracyjny pad - co powinno się wiedzieć o lustracji...
-
dr Leszek Skonka -. b. działacz przedsierpniowej opozycji (ROPCiO), przewodniczący Komitetu Pamięci Ofiar Stalinizmu w Polsce, stalinism@wp.pl
Po
27 latach znów zwyciężyła SB i neopezetperowskie siły,
reaktywowane przed laty przez Lecha Wałęsę, tworzącego tzw. “lewą
nogę”.
11 maja 2007 Trybunał Konstytucyjny uznał, że wymaganie
przez Rząd IV RP od niektórych obywateli, którzy pretendują do
sprawowania funkcji publicznego zaufania lub ubiegający się o nie,
jest bezzasadne, i sprzeczne z Konstytucje RP. Intencje Rządu były
czyste, uczciwe i zgodne z oczekiwaniami społeczeństwa, zwłaszcza
ludzi pokrzywdzonych w okresie PRL. Rząd uważał, że ludzie, którzy
świadomie, czynnie współdziałali z reżimem, zwłaszcza z UB i SB,
dla osiągnięcia korzyści i przywilejów, nie powinni być w nowym
ustroju faworyzowaniu i traktowani na równi, czy nawet bardziej
preferencyjnie, jak to mam miejsce obecnie, niż ci, którzy byli często
przez nich gnębieni , prześladowani, dyskryminowani. Jest wiele
zawodów i możliwości w kraju, gdzie mogą się realizować zawodowo
i społecznie. Ostatecznie mogą wyjechać za granicę, jak wielu z
ich grona: np. Stefan Olszowski, główny ideolog komunizmu, b.
sekretarz KC i członek BP PZPR , b. minister spraw zagranicznych, b.
premier RP, który dziś spokojnie siedzi w Nowym Jorku; podobnie jak
Michaił Gorbaczow także zje w USA. Decyzja TK z 11 maja jest hańbą,
bo opowiada się przeciw pokrzywdzonym a broni ich krzywdzicieli,
oznacza m. in. , że tacy ludzie, jak Bronisław Geremek nie będzie
musiał przedstawić publicznie swojego haniebnego życiorysu i tłumaczyć
się, jak zachowywał się czasach stalinowskich na Uniwersytecie
Warszawskim i ilu ludzi trafiło przez niego do wiezienia, jak reżim
wynagrodził mu stalinowską nadgorliwość np. wysyłając go w
tamtych ponurych czasach do Paryża na studia, a później i na placówkę
dyplomatyczną. Ostatnio Zygmunt Bauman przyznał się publicznie do
współpracy ze służbami specjalnymi PRL. A może już czas ujawnić
życiorys Geremka i jemu podobnych. Jeśli sam tego nie uczyni, to może
odważy sie zrobić to IPN.?
Po trzydniowym i pełnym dramatycznych przerw posiedzeniu Trybunał wydał
wyrok.
- Lustracja ma służyć wyłącznie ochronie demokracji. Nie
może zaspokajać żądzy zemsty, lecz musi służyć sprawiedliwości i uwzględniać
prawa człowieka - mówił, rozpoczynając wygłaszanie uzasadnienia,
przewodniczący Trybunału Jerzy Stępień.
I dodał:
- Walcząc z reliktami ustroju totalitarnego, państwo musi stosować
zasady demokratycznego państwa prawa, bo inaczej takie państwo nie byłoby
lepsze od państwa totalitarnego. Ustawa lustracyjna może mieć tylko
charakter indywidualny, a nie zbiorowy. Teorię ślepych bagnetów mamy już
za sobą - mówił Stępień.
Trybunał uznał, że nowa definicja współpracy ze służbami specjalnymi
PRL jest zgodna z zapisami konstytucji, ale tylko pod warunkiem rzeczywistej
współpracy. Skreślił z preambuły pojęcie osobowych źródeł informacji
(OZI).
Najważniejsze zmiany Trybunał wprowadził, znacznie ograniczając liczbę
kategorii osób podlegających lustracji.
Wykreślono:
- wszystkich pracowników
naukowych zatrudnionych na stanowiskach profesora, docenta, adiunkta,
starszego wykładowcy; rektorów i prorektorów szkół prywatnych; - dyrektorów,
kierowników i dziekanów szkół niepublicznych; - szefów prywatnych spółek
giełdowych; - dziennikarzy; - wydawców prywatnych telewizji i stacji
radiowych; - wydawców i redaktorów naczelnych czasopism prywatnych; -
komorników; - biegłych rewidentów; - doradców podatkowych; - członków
zarządów związków sportowych.
Sędziowie podważyli też wzór oświadczeń lustracyjnych.
Trybunał uznał, że niekonstytucyjne jest karanie pozbawieniem funkcji
publicznej za niezłożeni oświadczenia lustracyjnego lub za spóźnione złożenie
tego dokumentu.
Wykreślił też z listy instytucji zakwalifikowanych jako organy bezpieczeństwa
państwa peerelowską cenzurę i Urząd ds. Wyznań.
Za niezgodne z konstytucją Trybunał uznał przewidziane przez ustawę
katalogi z nazwiskami agentów, które miał publikować IPN w internecie.
Zakwestionowano też zasadę pozbawienia osoby lustrowanej prawa do złożenia
kasacji do Sądu Najwyższego.
Wyrok zapadł niejednogłośnie,
zdania odrębne w różnych punktach złożyło
aż dziewięciu z 11 orzekających sędziów. W pełni sentencję poparli
jedynie sędzia Stępień oraz przewodniczący posiedzenia sędzia Janusz
Niemcewicz.
Stępień, zanim zaczął czytać uzasadnienie, poinformował, że ustawa
wchodzi w życie zaraz po ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw. Zapewnił przy tym,
że sentencja wyroku została niemal równocześnie z jej ogłoszeniem przesłana
do redakcji Dz.U.
- Nic nie stoi na przeszkodzie, by ją ogłosić - zastrzegł,
przypominając, że władza powinna ogłosić zmienioną ustawę "niezwłocznie",
a jej nieogłoszenie niesie konstytucyjne konsekwencje.
"Ta sprawa nie jest zamknięta", powiedział prezydent Lech
Kaczyński.
Poseł PiS Zbigniew Girzyński nie był zdziwiony wyrokiem:
- Od samego
początku było widać niechęć sędziów Trybunału do lustracji -
powiedział dziennikarzom.
Niezgodne z ustawą zasadniczą RP są:
1) preambuła ustawy,
2) lustracja szefów spółek giełdowych,
3) lustracja dyrektorów, rektorów i prorektorów szkół niepublicznych
oraz szefów spółek będących wydawcami,
4) objęcie lustracją ogółu dziennikarzy,
5) objęcie lustracją naukowców ze szkół prywatnych,
6) lustracja: biegłych rewidentów, doradców podatkowych, członków zarządzających
w klubach sportowych,
7) pozbawienie lustrowanego prawa do złożenia kasacji do Sądu Najwyższego,
8) katalogi nazwisk agentów, które ma publikować IPN,
9)
pozbawienie sądu możliwości orzekania innego niż 10-letni okresu zakazu pełnienia
funkcji publicznych,
10) upublicznienie danych z teczek członków zarządu i rad nadzorczych
stacji telewizyjnych i radiowych oraz wydawnictw prasowych.
Natomiast nowa definicja współpracy ze służbami specjalnymi PRL jest
zgodna z konstytucją, pod warunkiem rzeczywistej współpracy. Trybunał nie
ma zastrzeżeń co do preambuły ustawy. Katalogi nazwisk inne niż katalogi
agentów, które ma publikować IPN, m.in. katalogi nazwisk oficerów,
inwigilowanych, przywódców PRL będą zgodne z konstytucją.
Głosowanie Trybunału nie było jednomyślne. Zastrzeżenia
do wyroku miało 9 sędziów.
REFLEKSJE
Rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski
stwierdził, że orzeczenie
Trybunału Konstytucyjnego ocenia "generalnie pozytywnie, jednak
uzasadnienie wymaga szczegółowej analizy".
Jan Rokita w imieniu PO:
- To definitywne fiasko ustawy lustracyjnej.
Jedyną rzeczą, którą można zrobić, jest wprowadzenie w życie projektu
PO: pełna jawność archiwów IPN i przekazanie sądom cywilnym rozstrzygania
sporów, które mogłyby z powodu jawności archiwów wyniknąć. W ciągu
kilku najbliższych dni jesteśmy w stanie z takim projektem wystąpić.Rozliczenie historii jest ważne dla odnowy RP, ale w wydaniu PiS poniosło
fiasko. Muszą się za to zabrać ludzie bardziej rozsądni i roztropni, ale z
udziałem polityków PiS, bo oni rządzą.
Bronisław Geremek, europoseł, Demokraci.pl:
- Jestem
usatysfakcjonowany, że prezes Stępień bronił nie tylko prawa, ale i
Trybunału Konstytucyjnego, który jest elementem demokracji. Moją
satysfakcję budzi też fakt, że lustracją nie zostali objęci dziennikarze,
również ci, którzy do niedawna wylewali na mnie pomyje. To wielka radość,
w ten sposób zachowana została wolność słowa. Złożenie oświadczenia
lustracyjnego można było traktować jako potwierdzenie posłuszeństwa wobec
władzy.
Janusz Szmajdziński, przewodniczący klubu SLD:
- Twórcy ustawy
lustracyjnej i zarazem rządzący wykazali się niewyobrażalną agresją,
butą, chęcią zniszczenia Trybunału. Na szczęście im się to nie udało.
Trzeba się zastanowić, jak uzupełnić to, co zostało z tej ustawy, żeby
mogła ona działać, ale może to być bardzo trudne.
Senator Andrzej Mazurkiewicz
-
Trybunał powoli staje się trzecią Izbą ustawodawczą, oprócz Sejmu
Senatu, jak i również Kancelarii Prezydenta. Trybunał zaczyna przejmować
funkcje ustawodawcze - ocenił. - Zamiast roli kontrolnej wobec prawa staje się
(TK) instytucją, która zajmuje się kreowaniem tego prawa. To zjawisko ze
wszechmiar niepokojące nas i dla Polski niedobre - uznał senator.
Odnosząc się do orzeczenia Trybunału ocenił, że najistotniejsze jest to,
iż proces lustracji został zahamowany, że złożenie fałszywego oświadczenia
lustracyjnego nie niesie za sobą żadnych sankcji, że brak złożenia oświadczenia
nie niesie za sobą również żadnych sankcji.
- W tych kategoriach patrząc, to o co walczyliśmy i co obiecywaliśmy
wyborcom - te nasze działania zostały w dużym stopniu zahamowane" -
dodał senator. W jego ocenie, 9 zdań odrębnych do wyroku TK stanowi wielki
znak zapytania: czy ta niejednomyślność świadczyć może o złej woli czy
też o wielkim konflikcie, który jest wewnątrz TK.
Archiwa
lustracja otwiera pole do arbitralności i manipulacji
Ojciec Tadeusz
Rydzyk też powinien poddać się lustracji - powiedział w Radiu ZET poseł PiS
Arkadiusz Mularczyk, współautor obowiązującej ustawy lustracyjnej. Jak tłumaczył
w radiu ZET poseł Mularczyk, nowe prawo dotyczy jawności we wszystkich mediach
prywatnych, a więc również w Radiu Maryja.
Zgodnie z nową ustawą, oświadczenia lustracyjne muszą składać osoby
urodzone przed 1 sierpnia 1972 r., które pełnią funkcje publiczne w
rozumieniu ustawy (w tym także i osoby, które złożyły oświadczenia
lustracyjne na mocy ustawy z 1997 r. i zostały np. ostatecznie oczyszczone
przez sąd). Będą one miały na złożenie oświadczenia miesiąc - licząc od
powiadomienia przez organ powołujący lub pracodawcę o takim obowiązku.
Osobie, która nie złoży oświadczenia, grozi utrata pełnionej funkcji
(ustawa tego nie precyzuje). Ustawa nie wprowadza też sankcji dla pracodawcy za
niepowiadomienie o tym obowiązku. Oświadczenia będą publikowane przez IPN,
który ma czas do 15 czerwca na uruchomienie takiego rejestru w internecie.
Funkcje publiczne podległe lustracji ustawa dzieli na dwie grupy. W pierwszej
grupie - której teczki są z mocy prawa jawne dla wszystkich obywateli - są
prezydent, parlamentarzyści, premier i członkowie rządu, osoby pełniące
najważniejsze funkcje w państwie, wydawcy mediów oraz osoby prawne i
fizyczne, które dostały koncesje od KRRiT, wójtowie, burmistrzowie,
prezydenci miast, prezesi sądów i szefowie prokuratur (tak samo jawne są
materiały osób, które pełniły powyższe funkcje od 1989 r. oraz akta zakończonych
już spraw przed Sądem Lustracyjnym)
Zarazem wszystkie te osoby mogą zastrzec nieujawnianie przez IPN tzw. danych
wrażliwych (pochodzenie rasowe, poglądy religijne, dane o zdrowiu i życiu
seksualnym).
W drugiej kategorii lustrowanych osób - ich teczki podlegają ujawnianiu na ogólnych
zasadach - są pracownicy samorządów, pracownicy IPN, sędziowie,
prokuratorzy, adwokaci, radcy prawni, notariusze, biegli rewidenci, komornicy,
audytorzy, doradcy podatkowi, naukowcy od stanowiska adiunkta, szefowie państwowych
spółek, władze spółek giełdowych, rektorzy, dyrektorzy szkół, szefowie
związków sportowych oraz ogół dziennikarzy (wydawcy lub redaktorzy naczelni
muszą wezwać każdą osobę dostarczająca materiały dziennikarskie do złożenia
oświadczeń lustracyjnych)
Część dziennikarzy zapowiada, że nie złoży oświadczeń, bo czuje się
upokorzona domniemaniem, że mogli być agentami w PRL i nie ufa IPN. Mówią też
oni o pozaprawnym koncesjonowaniu przez państwo wolnego zawodu, jakim jest
dziennikarstwo. Inni dziennikarze zarzucają tej postawie łamanie prawa. Część
szefów mediów nie zdecydowała jeszcze, jak odniosą się do tej kwestii. Według
Kurtyki, może się okazać, iż w opinii publicznej wiarygodnym dziennikarzem będzie
ten, kto oświadczenie złożył. Również część naukowców zapowiada, że
nie złoży oświadczeń.
IPN ma w pół roku zacząć publikować spisy poszczególnych kategorii osób
współpracujących z organami bezpieczeństwa PRL, co do których zachowały się
dokumenty współpracy; oficerów tych służb; osób przez nie inwigilowanych
oraz członków władz z lat PRL - w tym szefów PZPR, SD i ZSL. Kurtyka, według
którego w PRL mogło być nawet ok. miliona współpracowników tajnych służb,
zapowiada, że "na początek" IPN będzie chciał opublikować ok.
20-30 tys. osób; nad tą listą pracują już specjalne zespoły IPN.
Na liście agentów mają się znaleźć osoby, które były przez służby PRL
traktowane jako informatorzy, które zobowiązały się do udzielania im
informacji lub też im ich dostarczały. Wyrok sądu oczyszczający z zarzutu
agenturalności nie ma wpływu na umieszczenie na liście - choć IPN dołączy
informację o takim wyroku (w takiej sytuacji może być np. wicepremier Zyta
Gilowska). Ustawa nie przewiduje, by po korzystnym wyroku ich nazwiska znikły z
listy.
Na liście agentów nie będzie zaś osób, których akta dziś są w tzw.
zbiorze zastrzeżonym (są tam np. dane agentów tajnych służb Polski po 1989
r.). Jeśli osoba z tego zbioru pełni funkcję publiczną, to będzie podlegać
normalnym procedurom lustracji, a sąd miałby dostęp do jej akt w przypadku
procesu.
Dziś nikt nie jest w stanie ocenić, ile spraw lustracyjnych wpłynie do sądów.
Procesy lustracyjne w 20 wyznaczonych sądach okręgowych w praktyce ruszą w II
połowie roku - ocenia resort sprawiedliwości. Sprawa lustracyjna może przypaść
każdemu sędziemu wydziału karnego danego sądu. Będą oni szkoleni, jak badać
zawartość "teczek" - głównie przez specjalistów z IPN.
Prawo dostępu do dokumentów IPN staje się prawem powszechnym. Ograniczenia
dotyczą jedynie tych, którzy byli pracownikami, funkcjonariuszami oraz tajnymi
informatorami służb PRL. Te osoby mają prawo wglądu w dokumenty ich dotyczące,
z wyłączeniem materiałów przez nie samych wytworzonych. Osoby te nie mają
też, w przeciwieństwie do pozostałych wnioskodawców, prawa do otrzymywania
kopii dokumentów oraz danych osobowych pracowników, funkcjonariuszy i tajnych
współpracowników.
Każdy obywatel ma prawo dostępu do dokumentów osobowych pracowników i
funkcjonariuszy komunistycznych organów bezpieczeństwa.
Na stronach internetowych IPN pojawiły się już formularze wniosków
o dostęp do dokumentów IPN (dla każdego, z prośbą o dostęp do akt osób
lustrowanych oraz akt oficerów służb PRL, dla dziennikarzy, dla naukowców).
Jest tam zastrzeżenie, że naukowiec lub dziennikarz ponosi odpowiedzialność
prawną za sposób wykorzystania informacji z IPN. Wnioski można pobrać ze
strony www.ipn.gov.
Za zgodą prezesa IPN, do akt IPN będą mieli bezpośredni dostęp
dziennikarze. Jeśli prezes odmówi tego dziennikarzowi lub badaczowi, może się
on odwołać do kolegium IPN. Kurtyka mówił, że pierwszeństwo do np. akt
biskupów będą miały przed mediami kościelne komisje historyczne.
Nowa ustawa wprowadza też karę trzech lat więzienia za publiczne pomawianie
Narodu Polskiego o udział w zbrodniach komunistycznych lub nazistowskich.
Rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski zaskarżył już do Trybunału
Konstytucyjnego ten zapis, mając wątpliwość co do jego konstytucyjności.
Świadkowi za zeznanie nieprawdy w postępowaniu lustracyjnym grozi kara więzienia
od 3 miesięcy do 5 lat. Jeżeli uczynił to były oficer służb PRL, podlega
karze od 6 miesięcy do lat 8. Lustrowany - jak każdy oskarżony - nie musi mówić
prawdy; jest to kwestia wyboru jego linii obrony.
Karalność ściganych przez IPN zbrodni komunistycznych wydłużono do 2020 r.
(zabójstw - do 2030 r.). Dotychczas zbrodnie te przedawniają się w 2010 r. (a
zabójstwa - w 2020 r.). Zbrodnią taką będzie też fałszowanie akt służb
PRL przez ich oficerów - co umożliwi ściganie tych czynów, których karalność
była dotychczas przedawniona.
Do katalogu organów bezpieczeństwa PRL, których akta gromadzi IPN, ustawa
dopisała cenzurę oraz Urząd ds. Wyznań (oddzielny urząd państwowy zajmujący
się, we współpracy z MSW, sprawami Kościołów).
Ustawa zlikwidowała status pokrzywdzonego - nadawany dotychczas przez IPN tym,
których inwigilowano w PRL, a którzy nie byli agentami.
http://wiadomosci.
Jeśli w ustawie nie znajdą się odpowiednie gwarancje, dojdzie do
bezprecedensowej dyskryminacji obywateli urodzonych przed 1972 rokiem
Nowa odmiana lustracji i ustawa dyskutowana w obu izbach parlamentu wymaga wnikliwej oceny pod kątem zgodności ze standardami przyjętymi przez społeczność międzynarodową, wyrażonymi w europejskiej konwencji praw człowieka. Ustawa w kształcie przyjętym przez Sejm ma pod tym względem wiele poważnych mankamentów.
Ustawa ta (z 21 lipca 2006 r. o ujawnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944 - 1990 oraz treści tych dokumentów, dalej: ustawa) wprowadza zasadnicze i głębokie zmiany przeobrażające filozofię lustracji i zmierzające do szerszego otwarcia archiwów tajnych służb PRL. Trzeba ją przeanalizować z punktu widzenia standardów praw człowieka przyjętych - o czym, sądząc po uzasadnieniu, autorzy projektu i sejmowa większość najwyraźniej zapomniała - z udziałem Polski. Swoboda tworzenia prawa jest tymi standardami ograniczona. Ustawodawca powinien zawsze zawczasu upewnić się, czy proponowane rozwiązania nie doprowadzą do kolizji z nimi.
O te zasady walczyliśmy przed laty w naszej pokojowej rewolucji "Solidarności". Warto, aby ci, którzy brali w niej udział, i ich młodsi koledzy zawsze o tym pamiętali, zwłaszcza kiedy w wolnej Polsce przychodzi im sprawować rządy i stanowić prawa.
W artykule tym ograniczę się do tych kwestii, które dotykają bezpośrednio gwarancji praw jednostki.
Pokrzywdzeni tracą specjalny status
W jakim trybie powinno przebiegać postępowanie lustracyjne i z jakich gwarancji osoby lustrowane powinny korzystać? Należy tu przywołać niedawny wyrok Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie przeciwko Słowacji, w której sędziowie stwierdzili: "Jeśli państwo decyduje się na lustrację, musi zapewnić, aby zawsze osoby nią objęte korzystały ze wszystkich gwarancji europejskiej konwencji praw człowieka".
Rzuca się w oczy brak kategorii "pokrzywdzony" i ochrony takich osób, traktowanie ich tak samo, jak wszystkie inne, które obejmuje ustawa. Jest to przede wszystkim głęboko niemoralne, ale może również być uznane za przejaw dyskryminacji. Wynika ona z faktu, iż państwo bez obiektywnego i racjonalnego uzasadnienia odmawia odmiennego traktowania osób, których sytuacja znacznie się różni: pokrzywdzonych i osób, wobec których są podstawy do uznania, że współpracowały ze służbami bezpieczeństwa. Pokrzywdzeni powinni mieć w postępowaniu lustracyjnym szczególny status i wynikające z niego uprawnienia, choćby wzorem obecnie obowiązującej ustawy.
Rzetelny proces dla pomówionych
Gwarancje poszanowania praw muszą jednak mieć nie tylko osoby pokrzywdzone, ale wszyscy, zwłaszcza pomówieni o współpracę w różnej postaci z aparatem bezpieczeństwa. Mówił o tym kilka lat temu Trybunał Konstytucyjny. Każda taka osoba jest uprawniona do ochrony prawnej i gwarancji, że będzie traktowana uczciwie i sprawiedliwie. Osoby, które nie zgadzają się ze stawianymi im zarzutami współpracy, muszą mieć rzetelny proces, w którym sąd ostatecznie tę kwestię rozstrzygnie. Natura zarzucanych czynów, w połączeniu z charakterem i poważną dolegliwością ewentualnych sankcji, w tym perspektywa "śmierci cywilnej", wymaga, aby sprawy te traktować w sposób analogiczny do spraw karnych w rozumieniu art. 6 europejskiej konwencji praw człowieka, czyli domagać się rozstrzygnięcia przez niezawisły sąd w procedurze spełniającej podstawowe wymagania rzetelnego procesu, w tym zwłaszcza prawa do obrony i poszanowania zasady domniemania niewinności. Europejski Trybunał Praw Człowieka wypowiadał się niedawno na ten temat na tle dotychczasowych przepisów o lustracji. Jego wnioski mają tym bardziej zastosowanie do rozwiązań zawartych w nowej ustawie.
Sąd karny jest niezbędny, aby za pomocą kontradyktoryjnej procedury mógł ocenić sytuację w każdej indywidualnej sprawie, biorąc pod uwagę jej okoliczności, stopień zawinienia, wyrządzone szkody, formy współpracy od incydentalnego kontaktu do trwałej i aktywnej kolaboracji. Sąd ten musi również móc uwzględnić - jeśli taka była - późniejszą pozytywną postawę i działalność. Każdy indywidualny przypadek, w imię sprawiedliwości, wymaga w tych sprawach sędziego. Poza tym to państwo musi udowodnić, iż dokumenty wytworzone przez służby specjalne PRL są prawdziwe. Ustawa wymaga natomiast, aby osoba kwestionująca te zapisy udowodniła, że są one fałszywe. Pojawia się więc w praktyce sytuacja domniemania winy, wynikająca m.in. z przyjętego faktycznie przez ustawę domniemania bezgranicznej wiary i zaufania do dokumentów byłej Służby Bezpieczeństwa. Dziwne, że choćby sprawa pani premier Gilowskiej nikogo z orędowników ustawy nie ostudziła. Dlaczego ignorują wnioski nasuwające się po zapoznaniu się z teczką premiera Kaczyńskiego? Procedura możliwych odwołań od treści zaświadczeń, które będą wydawane przez IPN, przyjęta w ustawie i odwołująca się do kodeksu postępowania cywilnego takich gwarancji w żadnym stopniu nie daje.
IPN jedynym sędzią
Tym bardziej że - jak wynika z ustawy - pomówiony na podstawie zasobów IPN i w konfrontacji z tą instytucją w dążeniu do udowodnienia prawdy będzie stał na z góry straconej pozycji. Skąd weźmie dowody, aby obalić przyjęte domniemanie? Czy w związku z zarzutem tajnej współpracy realny jest dowód faktów negatywnych? Kogo poza tym będzie stać na długotrwały proces z IPN? Czy przewiduje się w takich sprawach zwolnienie od kosztów i bezpłatną pomoc prawną? A jeszcze na dodatek taki proces nie wstrzymuje wydania ani publikacji zaświadczenia w Internecie i nie stoi na przeszkodzie w szperaniu w teczce przez każdego, kto z dobrych czy złych powodów jest jej zawartością zainteresowany. Zaświadczenie zacznie żyć swoim życiem, dając możliwość pracodawcy zwolnienia takiej osoby z pracy, odwołania ze stanowiska, pociągnięcia do odpowiedzialności dyscyplinarnej. Poza tym natychmiast zacząłby działać społeczny ostracyzm. Gdyby więc nawet wyjątkowo komuś udało się po jakimś czasie z zarzutów oczyścić, w praktyce niemożliwe będzie zmazanie "hańby" ani jej skutków w życiu prywatnym i zawodowym. Jest to kolejne potwierdzenie, iż wedle ustawy jedynym sędzią pozostanie w tych sprawach IPN.
Brakuje definicji agenta
Ustawa nie definiuje wystarczająco precyzyjnie tajnej współpracy i tego, kogo należy uważać za agenta. Ma się wrażenie, iż ustawodawca uchyla się od odpowiedzialności za rozstrzyganie tych delikatnych kwestii, przekazując je w rezultacie w ręce osób, które z powodów urzędowych lub innych zetkną się z zaświadczeniem i będą z niego wyciągać bardziej lub mniej dowolne wnioski - pracodawców, wyborców itd. Nie tego należałoby oczekiwać od ustawodawcy. Problemem jest również brak precyzyjnego określenia, jakie skutki prawne mogą wiązać się z rozmaitymi rodzajami zapisów, które pojawią się w zaświadczeniach, tym bardziej że ustawa operuje pojęciami tak niejasnymi, jak tajni informatorzy, a zwłaszcza pomocnicy. Nie spełnia ona pod tym względem (i nie tylko) warunku właściwej precyzji i przewidywalności, a więc warunku, aby była sformułowana w sposób umożliwiający adresatowi zorientowanie się w jej skutkach. Ustawa pozostawia pod tym względem niedopuszczalnie duże pole do arbitralności, a to zaprzecza zasadzie pewności prawnej, która należy do istoty rządów prawa. Zgodnie ze standardami europejskiej konwencji praw człowieka ustawa z takimi brakami nie może być podstawą ingerencji w prawa jednostki.
Trudno będzie wyegzekwować w terminie
Inna kwestia to brak mechanizmu umożliwiającego uzyskanie odpowiedniego zaświadczenia w rozsądnym terminie, co rodzi poważny problem w sytuacji, w której od jego posiadania zależy wykonywanie wielu zawodów, zajmowanie stanowisk, korzystanie z biernego prawa wyborczego, udział w rozmaity sposób w życiu publicznym demokratycznego państwa.
Ustawa nie zawiera regulacji określających kolejność wydawania zaświadczeń, otwierając pole do arbitralności, manipulacji politycznych oraz dyskryminacji. Okoliczność ta jest tym bardziej istotna w świetle publicznie wyrażanych poważnych wątpliwości dotyczących możliwości wydawania przez IPN tych zaświadczeń odpowiednio szybko. IPN ma teoretycznie rok na jego wydanie, w ustawie nie ma jednak żadnych wskazówek, jakie byłyby skutki niewydania go w tym terminie z winy IPN.
W sferach objętych ustawą gwarancje praw muszą być praktyczne i skuteczne. Oznacza to, że procedura wydawania zaświadczeń - jeśli ma być zachowana - musi, łącznie z terminami, być tak skonstruowana i zorganizowana, aby nikt nie był pozbawiony możliwości realizacji swoich podstawowych praw i interesów wyłącznie z powodu opieszałości IPN. Znalezienie odpowiedniego rozwiązania należy do ustawodawcy. Z wypowiedzi samego prezesa IPN wynika, iż nawet w sprzyjających warunkach procedura może zająć... 10 lat. Stwierdzenie to właściwie powinno zamknąć dyskusję nad nową ustawą jako bezprzedmiotową. Chyba że istnieje jakiś inny pomysł. A ile czasu potem osoby, które poczuły się dotknięte zapisami w zaświadczeniu, będą starały się oczyścić swoje dobre imię przed sądem? A bez zaświadczenia będziemy przecież pozbawieni znacznej części praw obywatelskich - żeby nie powiedzieć ludzkich.
Skala lustracji: niejasne kryteria
Nie można pominąć również skali lustracji i grup nią objętych. Państwo jest uprawnione do lustracji, jednak ze względu na to, iż zawsze wiąże się ona z pewnymi ograniczeniami w sferze praw jednostki, za jej zakresem muszą przemawiać racjonalne przesłanki wynikające z pilnej potrzeby i konieczności w społeczeństwie demokratycznym, podkreślam - konieczności, a nie tylko tego, co wydaje się pożądane lub wygodne. Ustawodawca musi z tego punktu widzenia uzasadnić przekonująco swój polityczny wybór, tym bardziej w sytuacji, w której do w miarę sprawnego funkcjonowania państwa wystarczał przez wiele lat rodzaj i zakres lustracji znacznie bardziej ograniczony. Nie jest wystarczające tłumaczenie obecnej skali lustracji wcześniejszym brakiem determinacji lub zaniechaniem. Pojawia się więc pytanie, czy 17 lat po przełomie 1989 r. są podstawy do rozszerzania jej ponad to, co było przyjęte w dotychczasowej ustawie? Nawet gdyby uznać, iż ze względu na rzeczywistą potrzebę określone grupy muszą być objęte lustracją, należałoby najpierw jasno sprecyzować kryteria, a następnie objąć działaniem ustawy wszystkie bez żadnego wyjątku grupy, które obiektywnie tym kryteriom odpowiadają, nawet jeśli np. nadal są pracownikami lub współpracownikami służb specjalnych, po weryfikacji.
Wywlekanie bez bezspornej potrzeby
W jakim zakresie możliwe jest ujawnianie zawartości teczek? Zakres materiałów do ujawnienia z teczek osób objętych lustracją musi być starannie ograniczony, nie wystarczą informacje dotyczące życia seksualnego i zdrowia. Choćby dlatego, że sfera życia prywatnego i rodzinnego obejmuje znacznie więcej. W społeczeństwie demokratycznym można ujawniać takie informacje wyłącznie w granicach konieczności, jako wyjątek od zasady poszanowania prawa do życia prywatnego lub rodzinnego. Tak więc w wypadku lustracji dotyczyć to może wyłącznie informacji, których szersze poznanie jest absolutnie niezbędne. Na pewno jednak nie jest takim poważnym powodem zaspokajanie ciekawości lub złe pobudki. Wyjątki od zasady ochrony prywatności muszą być ściśle określone i interpretowane. Sfera ta jest tak delikatna i ważna, że wymaga wyjątkowej ostrożności. Tym bardziej że - pamiętajmy - materiały w aktach dotyczą relacji oficerów SB sprzed dwudziestu czy trzydziestu lat. Trudno rozsądnie uzasadnić wywlekanie tego dzisiaj, bez przemożnej i bezspornej potrzeby, na widok publiczny, w warunkach przyjętego w ustawie powszechnego dostępu do tych informacji. W demokratycznym państwie prawnym, deklarującym szacunek dla człowieka, nie powinno być na to miejsca. Tym bardziej bez zgody zainteresowanego.
APEL DO POLAKÓW I POLONII ŚWIATA
W związku z podpisaniem przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego ustawy lustracyjnej członkowie powołanej przez Andrzeja Gwiazdę na niezależnych obchodach 25- lecia „S“ Krajowej Komisji Historycznej Pierwszej „ Solidarności“ wraz z Australijską Grupą Lustracyjną zwracają się do wszystkich Polaków w kraju i na emigracji, do aktywnego włączenia się do działań na rzecz realizacji zapisów tej ustawy.
Jednocześnie informujemy o powstaniu:
KOMITETU ZAŁOŻYCIELSKIEGO
KOMISJI DO SPRAW NADZORU LUSTRACJI POLONII
Celem
Komitetu jest stworzenie warunków do powstania niezależnych
struktur organizacyjnych, patronujących procesowi lustracji środowisk
polonijnych*
Członkami
Komitetu Założycielskiego i „mężami zaufania“ mogą zostać osoby
mieszkające zarówno w Polsce jak i poza granicami, które zgłoszą swoje
kandydatury, wyrażą zgodę na opublikowanie swoich danych
osobowych na witrynie internetowej KKH, przedstawią zaświadczenia
z IPN weryfikujące ich przeszłość polityczną, okażą się statusem
pokrzywdzonego i udostępnią Krajowej Komisji Historycznej
kopię swoich dokumentów z IPN.
Zgłoszenia
wraz z życiorysami zawierającymi opis dotychczasowej działalności społeczno-
politycznej oraz uzasadnieniem przydatności merytorycznej w pracach
Komisji, można składać do dnia 13.07.2007 za pośrednictwem poczty
elektronicznej jchmielowska@
Jadwiga Chmielowska Piotr Hlebowicz Elżbieta Szczepańska
Prosimy
o rozpowszechnienie i zapraszamy do współpracy
Komitet Założycielski Komisji Do Spraw Lustracji Polonii
Elżbieta Szczepańska
Australia
Niektóre europejskie kraje zrobiły to inaczej - Grecja i
Hiszpania osądziły osoby, które dopuściły się przestępstw,
resztę akt zniszczyły.
Niemcy uczyniły z zasobów coś na kształt
biblioteki, w której każdy może sobie poczytać, lustrowanych zaś
nie dotykają żadne nakładane przez ustawę sankcje.
U nas najczęściej teczki służą do niszczenia przeciwników
politycznych i osób niewygodnych.
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Wilk
Zygfryd - CZARNA BIESZCZADZKA RZECZYWISTOŚĆ...
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Krzysztof Maciąg, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński oraz wielu sympatyków SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.