opublikowano: 26-10-2010
2007-08-08, Komornik
Henryk Grzesiak
okradł siebie, czy go okradli?
Znany katowicki komornik siedział przez miesiąc w areszcie,
bo złodziej, który pomówił go o zlecenie kradzieży własnych milionów,
nie przychodził na konfrontacje. Gdy wreszcie się zjawił, zaprzeczył, by
kiedykolwiek widział Grzesiaka. Ale komornik zarzuty ma do dziś.
Henryk Grzesiak siedział w celi aresztu przy Montelupich. Do tej pory jest podejrzany o to, że wspólnie
i w porozumieniu z innymi osobami wyłudził 8,6 mln zł z własnego
konta. Wiadomo, że szajka prawdopodobnie okradła też inne konta. Ponad 8 mln z prywatnego konta komornika wypłacono w ciągu kilku dni
marca 2005 r. w dwóch krakowskich oddziałach ING Banku Śląskiego.
Grzesiak zorientował się po dwóch miesiącach, że pieniądze wyparowały.
Od razu zawiadomił policję.
O kradzieży zrobiło się głośno, bo wrażenie robiła kwota, zaś sam
Grzesiak zasłynął m.in. egzekucją długów Górnośląskiego Centrum
Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach.
Miliony wypłacił niejaki Zbigniew P. Zatrzymano go kilka miesięcy później,
gdy na węgierskim paszporcie wrócił z Hiszpanii do Polski. Wiadomo
jednak, że nie zrobił tego sam. Pomagało mu przynajmniej dwóch innych
mężczyzn i pracownica krakowskiego oddziału ING Banku Śląskiego,
uwiedziona przez jednego ze wspólników.
Zbigniew P. dobrowolnie poddał się karze. 27 grudnia 2006 r. krakowski sąd
skazał go na pięć lat więzienia. Wyjdzie po 3 i będzie żył jak
milioner. Podobnie Grzesiak któremu bank zwrócił złodziejską kasę wraz z
odsetkami.
Grzesiak, który w sądzie pojawił
się jako oskarżyciel posiłkowy, po rozprawie został zatrzymany przez
policjantów. Okazało się, że od kilku tygodni jest poszukiwany listem
gończym. Prokuratura rozesłała go, bo, jak twierdzi, nie odbierał
wezwań.
Z naszych informacji wynika, że P. o udziale Grzesiaka w kradzieży
milionów przypomniał sobie dopiero po kilku miesiącach spędzonych w
areszcie, gdy zobaczył reportaż TVN o jednej z egzekucji komornika. -
Jego uwagę miały zwrócić charakterystyczne usta - opowiada osoba znająca
kulisy śledztwa. Zbigniew P. stwierdził też, że widział Grzesiaka ze
swoimi wspólnikami w samochodzie.
Zbigniew P. w dniu, kiedy zatrzymano Grzesiaka, wyszedł na wolność.
Uchylono mu areszt prawdopodobnie ze względu na stan zdrowia. Tymczasem
miał być konfrontowany z komornikiem. Gdy po kilku tygodniach wreszcie
udało się go odnaleźć, ku zdumieniu śledczych oświadczył, że
Grzesiak nie jest podobny do osoby, która miała być zamieszana w
kradzież. Jeszcze tego samego dnia prokuratura zamieniła areszt na poręczenie
majątkowe.
- Zdziwienie było ogromne, bo w śledztwie Zbigniew P. miał rozpoznać
Grzesiaka na okazanym mu zdjęciu. Ale fotografia była sprzed 20 lat i człowiek
na niej w niewielkim stopniu przypomina komornika dziś - opowiada nasz
informator.
W sprawie są też inne wątpliwości. Do dziś prokuratura nie ma sfałszowanego
dowodu osobistego, którym mieli się posłużyć złodzieje. Przez kilka
miesięcy śledztwa nie zabezpieczono też dowodu osobistego Grzesiaka, by
porównać dokumenty. Śledczy nie są też w stanie powiedzieć, gdzie są
miliony wyprowadzone z konta. Tymczasem ING Bank Śląski zwrócił
komornikowi całą sumę z odsetkami.
Co na to prokuratura? - Zeznania Zbigniewa P. nie są jedynym dowodem obciążającym
Henryka G. - twierdzi Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka krakowskiej
prokuratury. Nie zdradza jednak jakie. Dlaczego zatem wypuszczono
komornika na wolność? - Po wykonaniu niezbędnych czynności prowadzący
śledztwo uznał, że nie ma potrzeby dalszego stosowania aresztu. Poza
tym to, że ktoś ma zarzut, nie oznacza, że on się utrzyma, a sprawa
nie zostanie umorzona... - dodaje rzeczniczka.
2007-07-28, Eksmisja
z pistoletem przy głowie
Sposób na egzekucję komorniczą? Biznesmen spod Poznania,
chcąc uniknąć eksmisji na oczach policji, przyłożył sobie pistolet do głowy.
"Gazeta" dotarła do dramatycznego nagrania wideo.
ZOBACZ WIDEO
Do dramatycznych wydarzeń doszło we wtorek w Śremie pod Poznaniem.
Komornik z prawomocnym wyrokiem w ręku miał wyeksmitować właściciela
betoniarni z terenu, który ten nielegalnie zajmował. Szef prokuratury śremskiej
Jarosław Żak: - Doszło do sytuacji, gdy jedna z osób wyjęła broń.
Musieli interweniować policjanci.
"Gazeta" dotarła do filmu z tego zajścia - broń wyjął właściciel firmy Witold G., potem przyłożył ją sobie do głowy. Policjanci także wyjęli pistolety i zaczęli mierzyć do mężczyzny. Gdy go obezwładnili, to wyprowadzili z biura w kajdankach.
Skontaktowaliśmy się z Witoldem G.: - Nie mam nic do powiedzenia. To jakiś absurd.
Według naszych informacji biznesmen ze Śremu już dwa lata temu stracił prawo do zajmowania działki, na której produkował pustaki. Ignorował jednak decyzję sądu, choć osiągał pokaźne zyski ze swojej działalności. Eksmisja oznaczała zatrzymanie produkcji.
2007-03-27 Komornik zatrzymana przez ABW
Maria M., komornik działający przy Sądzie Rejonowym w Olkuszu, od sześciu
lat traktowała konto służbowe kancelarii jak prywatny rachunek
inwestycyjny. We wtorek rano zatrzymała ją krakowska delegatura ABW.
Kobiecie grozi do 10 lat więzienia. Po przesłuchaniu w Prokuraturze Okręgowej
w Krakowie został jej przedstawiony zarzut przekroczenia uprawnień w
celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
Komornik brała pieniądze uzyskiwane z egzekucji od dłużników i obracała
nimi, umieszczając na lokatach bądź w funduszu inwestycyjnym. Chodzi o
setki tysięcy złotych. Nielegalny proceder trwał od sześciu lat. Jak
ustalili śledczy, w czerwcu 2002 r. Maria M. wyprowadziła z komorniczego
konta 300 tys. zł, które powinna przekazać wierzycielowi, i nabyła za
nie jednostki uczestnictwa jednego z funduszy inwestycyjnych. Sprzedała
je dopiero po blisko roku. Zarobiła na tym 25 tys. zł.
Według prokuratury Maria M. notorycznie "pożyczała" pieniądze
z egzekucji i wpłacała je na lokaty - zazwyczaj miesięczne lub tzw.
weekendowe. Śledczy naliczyli ich w sumie 78. Ostatnie pani komornik założyła,
gdy przeciwko niej toczyło się już śledztwo. Wpłacała na nie
olbrzymie kwoty - od 100 do nawet 600 tys. zł. Jedną z lokat - na 150
tys. zł - zlikwidowała dopiero po półtora roku. Na wszystkich tych
operacjach zarobiła w sumie ok. 40 tys. zł.
Rzecznik Krajowej Rady Kierowniczej Iwona Karpiuk-Suchecka tłumaczy, że
komornik ma prawo wypłacić z konta kancelarii kwoty należne mu z tytułu
wynagrodzenia za przeprowadzone egzekucje lub koszty związane z
egzekucjami. Z kolei środki należne wierzycielom powinien przekazać w
ciągu siedmiu dni od ich odzyskania. Z ustaleń ABW i prokuratury wynika
jednak, że Maria M. łamała te zasady.
Według informacji "Gazety" proceder wyszedł na jaw za sprawą
jednej z firm, od której olkuska kancelaria komornicza egzekwowała zaległe
kwoty zasądzone przez sąd. Chodzi o jedną ze spółek zamieszanych w wyłudzanie
akcyzy przy okazji handlu paliwami.
26.02.2007 Lepper nie uciekł przed komornikiem
Komornik wyegzekwował 30 tysięcy złotych grzywny od
wicepremiera Andrzeja Leppera. Jak poinformowano w kancelarii komornika
przy sądzie w Koszalinie (Zachodniopomorskie), w ubiegłym tygodniu
wicepremierowi zajęto 16 tys. zł pensji, co zakończyło egzekucję.
30 tys. zł grzywny to jedna z kar wobec
Leppera,
utrzymanych w maju ub.r. przez Sąd Apelacyjny w Warszawie w sprawie dotyczącej
pomówienia przez niego w 2001 r. z sejmowej trybuny pięciu polityków PO i
SLD o korupcję. Lider Samoobrony publicznie zapytał wówczas, czy Donald
Tusk, Paweł Piskorski i Andrzej Olechowski oraz Jerzy Szmajdziński i Włodzimierz
Cimoszewicz brali pieniądze od biznesmenów i gangsterów. Sąd apelacyjny oprócz grzywny i pokrycia przez wicepremiera kosztów
procesu, skazał go również na rok i trzy miesiące więzienia w zawieszeniu
na 5 lat oraz nakazał zapłatę 50 tys. zł zadośćuczynienia Andrzejowi
Olechowskiemu, utrzymując w ten sposób w całości wyrok sądu I instancji.
Nie wiadomo, czy wicepremier zapłacił to zadośćuczynienie. Choć wyrok sądu uprawomocnił się zaraz po ogłoszeniu, Andrzej Lepper
przez kilka miesięcy nie spłacał grzywny.
Już w sierpniu 2006 r. Sąd Okręgowy w Warszawie zwrócił się do
komornika II rewiru w Koszalinie (wicepremier mieszka w podlegającym mu
rejonie) o egzekucję grzywny i kosztów sądowych. W listopadzie ub.r. sąd
nie mając żadnych informacji o przebiegu egzekucji wysłał do komornika
ponaglenie. Ponieważ i to nie poskutkowało, w styczniu br. sąd zwrócił się
na piśmie do prezesa Sądu Rejonowego w Koszalinie o wszczęcie wobec
komornika czynności nadzorczych.Kontrolujący działalność komorników wiceprezes sądu w Koszalinie sędzia
Grzegorz Rudy, polecił komornikowi, by ten do 26 lutego przedstawił plan
egzekucji grzywny. Sędzia zasugerował komornikowi rozważenie zajęcia
pensji wicepremiera lub należących do niego ruchomości.
- 22 lutego na poczet tej egzekucji zajęto wynoszącą 16 tys. zł pensję
wicepremiera, pozostałą część grzywny (14 tys. zł - red.) wicepremier
sam wpłacił na konto sądu. W poniedziałek pismo w tej sprawie zostało
przesłane do koszalińskiego sądu - poinformowano w kancelarii komornika II
rewiru w Koszalinie.
2007-02-20, Uczciwy
komornik nie wyeksmitował staruszka na bruk, zapłacił karę
Komornik z Opola nie wyeksmitował 80-letniego staruszka ze sprzedanego w
licytacji domu. - To mogłoby go zabić - tłumaczy.


Licytację wygrał pan Andrzej z żoną Weroniką, którzy zapłacili za dom ponad 100 tys. zł. - Wiedziałem, że wciąż tam mieszka poprzedni właściciel, ale zgodnie z prawem miał budynek opuścić - opowiada.
Jednak pan Eugeniusz zagroził, że żywy domu nie opuści. Opowiada, jak musiał się narobić w kraju i za granicą, by postawić willę. - Czy wie pani, co to znaczy oszczędzać na własny kąt 50 lat? - pyta, z trudem opanowując łzy. - Teraz jak psa kopniakiem chcą mnie wyrzucić? Nie ruszę się stąd i nie oddam go nikomu - zapowiada. Panu Eugeniuszowi nie należy się lokal zastępczy, bo nie był najemcą, ale właścicielem lokalu.
Komornik postanowił wezwać lekarza, by zbadał pana Eugeniusza. Okazało się, że jest schorowany, a eksmisja mogłaby go zabić. Komornik zostawił więc dzikiego lokatora w spokoju. - Nie mogę 80-letniego starca wyrzucić na ulicę - odpowiada Bartłomiej Jabłoński. - Mam mu powiedzieć: "Zabierz pan lekarstwa i za płot"? Biegły lekarz ostrzegł mnie, że na 100 takich przypadków 75 kończy się śmiercią. Ja takiej odpowiedzialności na siebie nie wezmę. Kiedy ten człowiek umrze w czasie eksmisji, respektowanie prawa do własności nie obroni mnie przed prokuratorem - twierdzi komornik.
2007-02-13, Komornik wyrzucony za błąd
Marcin B. - jeden z najbardziej znanych częstochowskich komorników
sądowych, członek władz Izby Komorniczej w Katowicach - stracił
prawo do wykonywania zawodu.O przekroczenie uprawnień funkcjonariusza publicznego Marcina B.
oskarżono w 2003 r. Zarzuty prokuratorskie dotyczyły sprzedaży na
licytacji za 18 tys. zł działki z domkiem letniskowym -
atrakcyjnej, położonej nad zalewem w Blachowni.
Komornik miał nie sprawdzić, jaka jest faktyczna wartość
nieruchomości. Wbrew obowiązującym wówczas przepisom wyceny nie
zlecił rzeczoznawcy sam, lecz posłużył się wyceną dostarczoną
mu przez wierzyciela. Dłużnik - właściciel nieruchomości - złożył
doniesienie do prokuratury, twierdząc, że działkę sprzedano po
cenie zaniżonej co najmniej dziesięciokrotnie. Wtedy wyszło na
jaw, że wycena od wierzyciela dotyczyła sąsiedniej, zapuszczonej
działki.
W grudniu 2005 r. zapadł wyrok w pierwszej instancji. Komornik
dostał sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu, grzywnę oraz
dwuletni zakaz wykonywania zawodu. Pod koniec stycznia 2007 r. Sąd
Okręgowy podtrzymał wyrok.
- Zgodnie z ustawą o komornikach, po
uprawomocnieniu się wyroku wystąpiliśmy do Sądu Apelacyjnego w
Katowicach o wyznaczenie zastępcy komornika w II rewirze przy Sądzie
Rejonowym w Częstochowie. Od 23 styczna jest to asesor komorniczy
Agnieszka Piskuła - informuje Jolanta Żołna, przewodniczącą
Izby Komorniczej w Katowicach. Wyrok na Marcina B. ocenia jako
nadzwyczaj surowy: - To było jedno potknięcie na kilka tysięcy
spraw, które prowadził. Zresztą później przepisy zostały
zmienione i dziś za coś takiego nie można stawiać zarzutu popełnienia
przestępstwa. Wyrok częstochowskiego sądu to dla Marcina B. śmierć
zawodowa - człowiek karany nie może być komornikiem.
Czy taki sam los spotka innego częstochowskiego komornika sądowego
Barbarę Cz.? Przed trzema laty postawiono jej... 136 zarzutów popełnienia
przestępstw. Chodziło o nieprawidłowości przy rozliczaniu przez
nią zaliczek w postępowaniach egzekucyjnych. Zdaniem lublinieckiej
prokuratury, która sporządzała akt oskarżenia, komornik nie
zwracała reszty zaliczki wierzycielom, dokumentując w aktach
sprawy koszty zaliczki równe kosztom egzekucji. W ten sposób miała
zagarnąć ok. 11 tys. zł. Sąd Rejonowy w Katowicach przyjął
wyjaśnienia Barbary Cz., że bałaganu narobiła niesolidna księgowa.
Wszystkie pieniądze pani komornik oddała właścicielom, więc sąd
warunkowo umorzył postępowanie, natomiast samorząd komorniczy
ukarał ją naganą. To jednak nie koniec kłopotów Barbary Cz. Pod
nadzorem lublinieckiej prokuratury częstochowska komenda policji
prowadzi od niedawna postępowanie w sprawie poświadczania
nieprawdy i niedopełnienia obowiązków przez panią komornik. -
Chodzi o egzekucje komornicze, w których Barbara Cz. faktycznie nie
uczestniczyła. Udokumentowano co najmniej 14 takich przypadków - mówi
funkcjonariusz związany ze śledztwem. Doniesienie w tej sprawie złożył
prezes Sądu Rejonowego, nadzorujący pracę komorników sądowych.
13.08.2006 - za gazeta.pl
- Mamy kolejny dowód mafijnego działania Krajowej Rady Komorniczej (dalej KRK)
Jak pisaliśmy Prokuratura Okręgowa w Przemyślu zakończyła właśnie śledztwo
przeciwko Wojciechowi K., komornikowi z miejscowego sądu rejonowego. Komornik
żądał łapówek od dwóch osób za odstąpienie od czynności egzekucyjnych.
Od jednej rzekomo chciał 20 tys. zł, od drugiej 30 tys. W zakończonym
śledztwie jest to najpoważniejszy zarzut. Inny dotyczy przekroczenia uprawnień.
- Wojciech K. w ponad 300 sprawach zlecił wykonanie czynności egzekucyjnych
aplikantowi komorniczemu, który nie miał do tego stosownych uprawnień -
dodaje Mirecki.
Prokuratura oskarża również komornika o to, że w 2002 r. nie wpłacił na
konto sądu 900 zł, jakie dostał od dłużnika. Wojciechowi K. grozi do 10 lat
więzienia.
Komornik oczywiście nie przyznaje się do winy i nadal pracuje w przemyskim sądzie,
mimo że jego prezes wystąpił do Krajowej Rady Komorniczej o wszczęcie postępowania
dyscyplinarnego i zawieszenie go w czynnościach służbowych. KRK twierdzi, że
dotarł do niej jedynie wniosek o wszczęcie postępowania
dyscyplinarnego.
Lucyna Oleszek, rzecznik Sądu Okręgowego w Przemyślu, mówi co innego:
- O zawieszenie komornika w pracy wnioskowaliśmy w osobnym piśmie.
- Nic takiego do nas nie dotarło - odpowiada Iwona Karpiuk-Suchecka, rzecznik
KRK i dodaje, że postępowanie dyscyplinarne przeciwko K. zostało zakończone.
Komisja dyscyplinarna uznała, że dwa ostatnie zarzuty dotyczące komorniku
potwierdziły się, dlatego został upomniany i ukarany grzywną w wysokości
czteromiesięcznego najniższego wynagrodzenia - hee śmiechu warte.
i dalej typowe bzdety:
- W dokumentach, jakie dostaliśmy z prokuratury, zarzut korupcyjny był
nieudokumentowany i komisja dyscyplinarna doszła do wniosku, że K. żadnej łapówki
od nikogo nie żądał - mówi rzecznik KRK. - Na zawieszenie komornika nie
zdecydowaliśmy się, nie zrobimy tego, dopóki nie będzie prawomocnego wyroku
sądowego. Jeżeli zarzut korupcyjny się potwierdzi, pan K. zostanie wydalony z
zawodu. Prokuratorskie dowody nas nie przekonują, przynajmniej te materiały,
którymi dysponowaliśmy - dodaje Iwona Karpiuk-Suchecka - pożyjemy, zobaczymy
i udokumentujemy kolejny dowód korupcji w KRK
Od decyzji KRK prezes sądu w Przemyślu będzie się odwoływał. - Na razie
jest to niemożliwe, bo nie otrzymaliśmy dokumentacji z Rady z postępowania
dyscyplinarnego, a termin minął 31 lipca. Nadal uważamy, że komornik
powinien być zawieszony - powiedziała sędzia Lucyna Oleszek Rada nie wierzy w prokuratorski zarzut
lipiec 2006 Komornik
rewiru trzeciego Henrykiem G. w Katowicach to postać
kontrowersyjna nawet wśród kontrowersyjnego środowiska komorników. Przez
dwadzieścia lat kariery zbił gigantyczny majątek, niewyobrażalny dla
zwykłego człowieka. Nie tylko brał najwyższe prowizje od ściąganych
kwot, ale nawet bezprawnie zabrał Górnośląskiemu Centrum Zdrowia Dziecka i
Matki w Katowicach ponad 100 tysięcy złotych. Pomimo, że popełniony przez
komornika błąd był oczywisty, samorząd zawodowy murem stanął za swoim
kolegą. Tu mamy dowód arogancji, głupoty, debilizmu wręcz i przykład jak
działa ta komornicza mafia. Zresztą to samo dotyczy sądu i prokuratury.
- Było to bezprawne, ale nie powstała szkoda – mówi Jolanta Żołna z Izby
Komorniczej w Katowicach. – Nastąpił błąd techniczny. By była
odpowiedzialność karna, musi być wina i szkoda.
Poszkodowani przez Henryka G. zostali też Kazimierz Koba i Roman Sierżant.
Komornik pobrał wysoką prowizję – ponad 200 tys. zł. Obaj napisali skargę
do sądu. - Od prezesa Sądu Okręgowego dostaliśmy odpowiedź, że "nie
znalazł w tej sprawie podstaw do podjęcia niezwłocznych czynności
nadzorczych" – cytuje pismo z sądu Kazimierz Koba.
Jednak trzy lata temu rozpoczęło się śledztwo w sprawie działań komornika.
Henryk G. nie reagował na wezwania sądu i prokuratury, zasłaniając się
chorobą.
- Postępowanie jest prowadzone przewlekle, natomiast materiał dowodowy jest pełny
– tłumaczy Bogdan Łabuzek z Prokuratury Rejonowej Centrum Zachód w
Katowicach. – Pozostaje tylko postawić zarzuty podejrzanemu.Henryk G. jako
komornik trzeciego rewiru komorniczego zarobił ogromny majątek. Miesięcznie płacił
nawet 70 tysięcy złotych podatku. Oznacza to, że rocznie mógł zarobić
ponad 3 miliony złotych. Rok temu z prywatnego konta komornika złodzieje
skradli dziewięć milionów złotych. Henryk G. kradzież olbrzymiej kwoty
zauważył dopiero po dwóch miesiącach.
Henryk G. zniknął. Przestał pojawiać się w kancelarii. W końcu sąd
nadzorujący działania komornika zwrócił się do rady komorniczej o wszczęcie
postępowania dyscyplinarnego. Wcześniej ten sam prezes tolerował praktyki
Henryka G.
- W tamtym okresie czasu nie było potrzeby stosowania innych narzędzi
dyscyplinujących, bo komornik do naszych decyzji się stosował – mówi
Krzysztof Hejos, prezes Sądu Rejonowego w Katowicach i na uwagę, że toczyły
się już wówczas postępowania karne, odpowiada:
- Na ocenę działalności komornika w tym zakresie, jaki należy do niego, nie
miało to wpływu. Kontrola przeprowadzona w kancelarii komornika wykazała
wiele nieprawidłowości. Henryk G. zawyżał koszty swojej pracy, ignorował
wierzycieli, miał bałagan w dokumentacji. Został odsunięty od pełnienia
obowiązków przez radę komorniczą. Prokuratura w Katowicach wystawiła nakaz
zatrzymania Henryka G. Poszukuje go policja. Szukał go także poszkodowany
przez niego Kazimierz Koba razem z reporterem UWAGI! Bez skutku – nie było go
ani w mieszkaniu w luksusowym katowickim apartamentowcu, ani w posiadłości w
górach.
- Nie można wszystkich komorników wrzucać do jednego worka – mówi
Kazimierz Koba. – Ale duża ich część działa na pograniczu prawa, a nawet
je łamie. I nikt tego nie kontroluje.
-hee, teraz te matactwa prawników kontroluje Stowarzyszenie Ochrony Praw
Obywatelskich z siedzibą w Sanoku. I ci pasożyci będą tępieni do skutku
:-)))
06.07.2006
Krajowa
Rada Komornicza postanowiła wyrzucić komornika Stanisława
F., komornika z Mielca, który został skazany przez sądy za przekroczenie
uprawnień.
Komornik już dwukrotnie został uznany winnym przekroczenia uprawnień przez
sądy rejonowe - w tym roku przez sąd w Sandomierzu, a ok. trzy lata temu w Dąbrowie
Tarnowskiej, m.in. za to, że na egzekucję majątku wysyłał osoby do tego
nieuprawnione.
Niebawem komornik po raz trzeci stanie przed sądem w Kolbuszowej. Oskarżony
jest ponownie o to samo przestępstwo. Krajowa Rada Komornicza postanowiła
wydalić go z zawodu dopiero kilka dni temu. - Istnieje domniemanie niewinności.
Od wyroków sadu rejonowych przysługuje odwołanie do sądu wyższej
instancji. Ważne jest uprawomocnienie się wyroku. W tej chwili znany jest
nam jeden prawomocny wyrok na komornika z Mielca - wyjaśnia Iwona
Karpiuk-Suchecka, rzecznik prasowy KRK.
Decyzja KRK w sprawie wydalenia z zawodu Stanisława F. jest nieprawomocna,
komornik może się od niej odwołać do sądu pracy.
Komornik Sądu Rejonowego w Przemyślu
Wojciech K., w marcu tego roku trafił do tymczasowego aresztu ponieważ zażądał
dla siebie dwóch łapówek w wysokości 20 i 30 tys. za wstrzymanie czynności
komorniczych i umorzenie postępowania egzekucyjnego. Logiczne, że nie doszłoby
do tego, gdyby media nie nagłośniły sprawy.
Tego typu przekręt jest to często przez komorników stosowana dla dłużników
firm. Dłużnik płaci łapówkę komornikowi, komornik umarza postępowanie,
wierzyciel swoje straty odlicza od podatku i jest ok.- czyli na takim przekrętach
traci wyłącznie Państwo.
Oczywiście, na zasłużone aresztowanie poskarżył się sam komornik przemyski,
a sąd okręgowy uznał, że może areszt zamienić na poręczenie majątkowe
w wysokości 50 tys. zł. Po wpłaceniu kaucji K., wyszedł na wolność i wtedy
zwrócił się do skorumpowanego Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie o odwołanie
osoby, która została wyznaczona na jego zastępstwo, po tym jak znalazł się
w areszcie. Sąd oczywiście zastępcę odwołał, a oszust-komornik od nowa
zaczął urzędowanie i oczywiście "czyszczenie dokumentów".
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest, ze sama prezes Sądu Apelacyjnego w
Rzeszowie Bogumiła Burda tłumaczy się z tego nieetycznego postępowania,
"że nie mała wyjścia". Szkoda
że wzięła lekcji nieetyki u "bosskiego" sędziego tego sądu
Cezarego Petruszewicza.
A tak ciekawy jestem, dlaczego na pieczęciach komorniczych nawet jest "komornik
przy sądzie...", samo prawo nakazuje obligatoryjną kontrolę sądu
nad czynnościami komorniczymi, a w
konkretnych komorniczych przekrętach sędziowie "z narażeniem życia"
bronią komorniczych przekrętów.
Podobno decyzję zawieszenia w czynnościach służbowych może podjąć tylko
Krajowa Rada Komornicza, a wiadomo "kruk krukowi oka nie wydziobie"
- ta klika, podobnie jak wszystkie inne korporacje prawnicze za swój cel uznaje
jedynie ochronę nieetyki i wszelkich matactw komorniczych. W
końcu często w tych przekrętach wchodzi milionowy majątek - jest czym się
dzielić po skasowaniu konkretnej firmy. A potem okazuje się, że np. gdański
komornik po paru latach "pracy" staje się właścicielem trzech willi
wartych kilka milionów... słowem, nie ma to jak być komornikiem i mieć
osobiste znajomości w sądzie :-)

Komornik z kancelarii przy miejscowym sądzie rejonowym miał domagać się dwóch łapówek: w wysokości 30 i 20 tys. zł, w zamian za odstąpienie od zajęcia mienia i konta bankowego osób prowadzących działalność gospodarczą. Wierzycielami byli bank i prywatna firma. W sobotę K. został tymczasowo aresztowany na miesiąc.
02.03.2006r uwaga.onet.pl
- Górnośląskie Centrum Zdrowia Matki i Dziecka jest jednym z najważniejszych
szpitali pediatrycznych w Polsce. Trafiają tu najcięższe przypadki z całego
kraju. Jak wiele placówek służby zdrowia, jest jednak bardzo zadłużony.
Mimo zablokowanych kont dyrekcja szpitala i lekarze robią, co mogą, by
zapewnić małym pacjentom jak najlepszą opiekę. Co miesiąc z kont
szpitala komornik przejmuje kilkaset tysięcy złotych na spłatę długów.
W styczniu ubiegłego roku komornik przejął jednak bezprawnie 146 tys. zł.
Jak się okazało, miał prawo do egzekucji długu w tej kwocie, ale… od
zupełnie innego szpitala. Do dziś nie wiadomo, co stało się z tymi pieniędzmi.
- Tyle wystarczy na zapewnienie funkcjonowania przez miesiąc jednego oddziału
szpitala – mówi prof. Elżbieta Marszał, kierownik kliniki pediatrii i
neurologii wieku rozwojowego. Szpital nikomu tych pieniędzy nie był
winien. Dyrektor Bernadeta Kuraszewska zwracała się kilkakrotnie o zwrot
kwoty. Komornik jednak nie zareagował.
Nie zareagował też na wszczęte przeciw niemu śledztwo. Nie może skończyć
się od sierpnia. Komornik najpierw utrudniał policji dostęp do
dokumentacji, a teraz nie stawia się na przesłuchania. Przedkłada
zwolnienia lekarskie. Jednak reporter UWAGI! sprawdził, że cały czas
pracuje. Udało mu się dotrzeć do dokumentów komorniczych sygnowanych
pieczęcią komornika. Odwiedził też jego biuro. Mimo toczącego się śledztwa,
Okręgowa Izba Komornicza w Katowicach już usprawiedliwiła swojego kolegę.
- Pieniądze nie zostały przejęte bezprawnie – mówi wyraźnie
poirytowana Jolanta Żołna z Izby, ale naciskana przez dziennikarza zmienia
zdanie. – Tak, było bezprawie, ale nie powstała szkoda. By była
odpowiedzialność karna, musi być wina i szkoda.
14.01.205 uwaga.onet.pl
Komornik w Bytowie nagminnie zawyża koszty egzekucyjne,
doprowadzając ludzi do bankructwa. Ma w tej sprawie wyroki sądowe, które
ignoruje. Ludzi traktuje jak śmieci. Ani władze miasta, ani zwierzchnicy
komornicy nie widzieli dotąd w tym nic złego.
Bytów. 17-tysięczne miasteczko w sercu Kaszub. Malowniczy zamek krzyżacki,
urząd gminy, jeden sąd i jeden pracujący dla sądu komornik, Wojciech D.
Boi się go pół miasta. Mimo, że w jawny sposób zawyża koszty postępowania
egzekucyjnego, nie rozlicza się z dłużnikami, jeśli na konto wierzyciela
wpłyną pieniądze. Mimo, że swoich klientów traktuje w sposób ordynarny
i chamski, a potrafi nawet stosować przemoc fizyczną. Zachowuje się jakby
nie obowiązywały go żadne prawa, żadne zobowiązania. udzie się go boją,
bo wielokrotnie okazywało się, że mimo jawnych dowodów nadużyć, urząd
miasta jest mu przychylny: skargi mieszkańców na nic się zdają. Komornik
ma dwa wyroki sądowe o zawyżanie kosztów egzekucji, ale je ignoruje, i
bezkarnie nadal robi to samo. Ludzi traktuje jak śmieci. Jeden z dłużników
wybrał się do niego, wyposażony w ukrytą kamerę. Chciał wyjaśnić,
dlaczego nie dowiedział się o wpłacie, jakiej dokonał jego z kolei dłużnik
i która powinna zostać odliczona od jego długu.
- Pieniądze poszły, gdzie poszły - nie chce mi się wyjaśniać - usłyszał
od komornika. - Pan truje, jak baba! Niech mnie pan nie denerwuje i
wypierdala!
Jedyną osobą w Bytowie, która odważyła się przeciwstawić komornikowi,
jest bibliotekarka Halina Witkowska. Została przez niego poturbowana, doznała
skręcenia ręki i złamania nogi. Wytoczyła mu sprawę, ale komornik nie
dał za wygraną i oskarżył ją o utrudnianie wykonywania obowiązków
zawodowych. Choć pani Halina swoją sprawę wygrała, komornik nadal
pracuje. I dalej stosuje swoje chamskie "metody". To niby on jest
bogiem i ponad prawem, a korporacja oczywiście go jak zwykle go wybroni.
Przecież tan zasiadają podobni mu oszuści...
15.09.04
uwaga.onet.pl
Komornika ze stanowiska może wyrzucić rada komornicza i ministerstwo
sprawiedliwości. Niestety obie te instytucje działały opieszale i nie
spieszyły się z wydaniem takiej decyzji. Dopiero po naszej interwencji, w
tych dniach ma się zebrać komisja dyscyplinarna rady komorniczej, która
prawdopodobnie pożegna się ze Stanisławem F. Jak się też dowiedzieliśmy,
prokuratura ma już prawie gotowy akt oskarżenia przeciwko niemu.
Stanisław F. uważa, że komornik, po dokonaniu egzekucji majątku dłużnika,
najpierw powinien wziąć koszty dla siebie, a dopiero potem oddać skarbowi
państwa należne mu pieniądze. Ofiarą tej metody pracy, niezgodnej z
przepisami, padł Cezary Kończyk, niegdyś właściciel nieźle prosperującej
sieci sklepów i hurtowni. Kiedy przeinwestował i nie był w stanie w
terminie spłacić długów, do jego drzwi zapukał komornik.
- Rozgrabił moją firmę: nie spłacił mojego długu, nie sporządził żadnego
protokołu, zabrał ze sklepu wszystko, co mu w rękę wpadło – mówi
Cezary Kończyk.Podobny los spotkał pana Wacława, który był winny
skarbowi państwa niezapłacone podatki. Zgodził się na komornika, który
miał sukcesywnie spłacać jego długi. Przez dziesięć lat komornik
wydawał jego pieniądze, a na konto urzędu skarbowego nie wpłynęła ani
jedna złotówka. Obaj biznesmeni wytoczyli Stanisławowi F. procesy.
Kończyk sprawę wygrał, ale z 50 tys., które przyznał mu sąd, komornik
nie oddał ani złotówki. Stwierdził bowiem, że to były koszty, które
poniósł spłacając siebie i innych wierzycieli. Przeciwko F. toczy się
kolejne postępowanie, tym razem w tarnobrzeskiej prokuraturze. Prokurator
zarzuca mu przywłaszczenie ponad 150 tys. zł od kilku wierzycieli.
Komornik zupełnie się wyrokami nie przyjmuje i nadal pracuje. Po swojemu.
Przełożeni nie mają sposobu, by pozbawić go pracy.Samorząd komorniczy
działa dopiero siedem lat, może nas nikt w tym czasie nie powiadomił o
tym, co robi F. – prezes Krajowej Rady Komorniczej Iwona Karpiuk –
Suchocka odpowiada na pytanie, czemu od 6 lat, kiedy znane są „wyczyny”
F. rada nie zajęła się jego sprawą.
- W przypadku braku realnych uprawnień, prezes sądu apelacyjnego nie ma możliwości
odwołania z jego funkcji komornika naruszającego prawo - zastępca Prezesa
Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie Zbigniew Kallaus tłumaczy, czemu za wyrokiem
nie poszło zwolnienie skazanego.
- Informowaliśmy ministerstwo sprawiedliwości, takie bardzo naganne w
opinii publicznej przestępstwo powinno być stanowczo ścigane. Niestety
mamy takie regulacje prawne, jakie mamy – mówi Bogusława Marciniak z
Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.

Przeciwko Tomaszowi Z. - komornikowi z Suwałk toczy się sprawa w sądzie. Poszkodowani to kilkanaście firm. Sprawa sądowa przeciwko komornikowi może się ciągnąć miesiącami, do tego czasu może być on spokojny o posadę.
Komornik Tomasz Z. z Suwałk swoją funkcję pełni od niedawna - odkąd objął urząd działał niezgodnie z prawem. W dokumentacji komorniczej miał bałagan, kancelaria zaniedbywała obowiązki. Na komornika wielokrotnie skarżył się likwidator suwalskiego zakładu opieki zdrowotnej.
- Komornik miał problemy z rozliczeniem pobranych sum i wierzytelności - mówi likwidator ZOZ. - Zajął nieprawnie konto socjalne, te i inne czynności uniemożliwiały prowadzenie prawidłowo likwidacji ZOZ.
Suwalski ZOZ to nie jedyna firma, która uskarża się na działalność Tomasza Z. Są też inni poszkodowani. Zarzuty się powtarzają, komornik przetrzymywał pobrane od dłużników pieniądze, pobierał także opłaty za swoją pracę, po czym nie wykonywał żadnych czynności egzekucyjnych.
- Chciałem wyegzekwować swoje pieniądze od dłużnika. Zgłosiłem się do komornika, okazało się, że żadne czynności w tej sprawie nie zostały wykonane - opowiada jeden z poszkodowanych przez Tomasza Z. przedsiębiorców. - Dla mnie, to było śmieszne, nic nie zrobił, a żądał pieniędzy.
Sprawą komornika zajęła się prokuratura. Okazało się, że komornik wyłudził ponad dziewięć tysięcy złotych od wielu firm. Działał sprytnie, bo pieniądze pobierał głównie od dużych przedsiębiorców, a że kwoty nie były wysokie, te często nie zauważały strat. Zarzutów stawianych komornikowi przez prokuraturę jest jednak więcej: to tzw. bezczynność w podejmowaniu czynności egzekucyjnych. Komornik namawiał też swojego pracownika Andrzeja O. do wykonywania za niego obowiązków. Funkcje komornika może pełnić tylko komornik, nikt w jego zastępstwie - wyraźnie mówi o tym ustawa. Kiedy pracownik Tomasza Z. sporządził protokół z czynności komorniczych, on podpisywał się pod nim - tak poświadczał nieprawdę. Sprawa komornika z Suwałk wyszła na jaw rok temu, mimo to nadal pełni on swoją funkcję. Nadzorująca jego pracę Rada Komornicza nie wyciągnęła wobec niego żadnych konsekwencji, chociaż o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego w jego sprawie do rady zwrócił się suwalski sąd. Komisja dyscyplinarna Krajowej Rady Komorniczej wszczęła postępowanie dyscyplinarne, które zawiesiła na czas postępowania karnego.
- Postępowanie dyscyplinarne zostało zawieszone, na czas rozpatrzenia przez sąd sprawy pana Z. - mówi prezes KRK. - Krajowa Rada Komornicza jest po to, żeby chronić w sposób rzetelny i uczciwy spraw członków rady - dodaje prezes KRK.
Suwalskiemu komornikowi, za popełnione przestępstwa, grozi od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
Czy
może zdarzyć się inteligentny komornik?
Na
przykładzie komornika Baczy z Przemyśla łatwo stwierdzić, że urzędnicy
tej instytucji to zwykli przestępcy, albo urzędnicy raczej chorzy umysłowo.
Tu przedstawiamy sylwetkę
komornika, który eksmituje Le Madame
Egzekutor eksmisji Le Madame jest żonaty. Ma dwoje dzieci i
dom jednorodzinny w Wesołej. Kolekcjonuje stare maszyny do pisania. Lubi
stare książki i Mazury.
- Komornik, który wyłamuje drzwi, wchodzi przez okno, długo nie popracuje
w tym zawodzie. Mój ojciec - też komornik - powtarzał mi, że twarz ma się
jedną - mówi Jacek Bogiel, komornik, którego miasto zatrudniło do
wyeksmitowania Le Madame. Sam - jak zapewnia - stara się być kulturalny,
ale i konsekwentny. Czasem działa z zaskoczenia.
Ratusz, który od kilku lat stara się pozbyć Le Madame ze Starówki, nie
bez powodu dał zlecenie właśnie jemu.
Bogiel zawsze stara się być skuteczny. Potrafił szybko odnaleźć
komputery, które pewna spółka schowała w stolicy przed wierzycielami z
drugiego krańca Polski, czy luksusowe samochody, za które inna spółka
nie płaciła rat leasingowych. W ratuszu cenią go za sprawne
wyeksmitowanie właściciela domu jednorodzinnego, który blokował
poszerzenie Wału Miedzeszyńskiego.
Bogiel (lat 36), średniego wzrostu i urody, której nie powstydziłby się
model (wcześniej miał długie włosy), sam zapuszcza się wieczorami w
ciemne uliczki robotniczej i biednej Woli, gdzie ma swój komorniczy rewir.
Zapewnia, że nie boi się wchodzić w bramy i ciemne klatki. - Ludzie mówią
mi: "Dzień dobry, panie komorniku" - chwali się Bogiel.
Na Woli działa od 1999 r. Kancelarię prowadzi w wyremontowanym parterowym
pawilonie przy ul. Karolkowej 58a. Na dobry początek ktoś podpalił mu
dach.
Głównie dłużnikami komornika to panowie po czterdziestce zalegający z
alimentami.
Gdy tylko Bogiel przekroczył próg mieszkania, zamienia się raczej w
krasomówcę - pyta o sytuację w rodzinie, niby doradza, delikatnie sugeruje
jaka może spotkać dłużnika kara, proponuje rozłożenie długu na raty,
a nawet pomoc w znalezieniu pracy.
Jeśli to nie skutkuje, wręcza upomnienie, zajmuje wypłatę, licytuje
najcenniejsze wyposażenie, np. telewizor, sprzęt elektroniczny, czy
wartościowe meble. Nie może jednak zająć sprzętu codziennego użytku,
np. krzeseł, mebli do spania, lodówki czy stołu.
W ostateczności może wyeksmitować dłużnika i zlicytować mieszkanie.
Kiedyś podczas takiej akcji lokatorka dźgnęła się nożem w windzie.
Ludzie, którzy przyszli bronić kobiety przed eksmisją, sądzili, że
zrobił to komornik. Bogiel musiał się potem z tego tłumaczyć na
policji.
Egzekutor Le Madame podkreśla, że choć jest pracownikiem wymiaru
sprawiedliwości, a jego pracę kontroluje sąd, to sam płaci podatki i
pracuje na zarobki swoje i pracowników. Żyje bowiem z procentu, jaki uda
się mu ściągnąć z dłużników. Dlatego poza obowiązkami na biednej
Woli Bogiel przyjmuje bardziej intratne zlecenia w centrum od wierzycieli
firm. Tu sumy do ściągnięcia są większe, więc i zarobek jest większy.
Komornik może zająć firmie akcje, konta czy majątek, np. samochody,
nieruchomości lub sprzęt biurowy.
W odróżnieniu od wielu miejskich urzędników Bogiel był w Le Madame -
odwiedził klub w zeszłym roku, zimą. Zapowiada jednak, że eksmisji nie
odpuści. - Będę pracował do skutku - zapewnia.
W lokalu napotkał jednak opór ze strony kilku
setek osób - przyjaciół Le Madame, stałych bywalców oraz znanych osób
publicznych (Ewa Kacprzyk, Kazimiera Szczuka, Marcin Meller) - którzy od
samego rana protestują przeciwko zamknięciu lokalu.
- Jeżeli komuś coś się stanie, pan będzie za to winny - powiedział
komornik sądowy Jacek Bogiel właścicielowi Le Madame Krystianowi
Legierskiemu.
Jacek Bogiel o godz. 15 zakleił wejście czerwoną taśmą, której
strzeże kilku funkcjonariuszy policji.
- Można wychodzić, ale do środka nikt już nie wejdzie -
zapowiedział.
Załoga Le Madame powołała Obywatelski Komitet Strajkowy.
Komornik czeka przed wejściem aż ostatni goście
opuszczą klub. Na to się jednak nie zanosi tak prędko. Uzbrojeni w kilka
kartonów zupek chińskich, kawę i transparenty zamknięci w środku oraz
zgromadzeni na zewnątrz będą bronić klubu do końca.
- Demokracja - okupacja! - skanduje tłum przed drzwiami - Nie odpuścimy!
Le Madame ma szansę stać się miejscem historycznym, symbolem walki z
biurokratycznym betonem i mieszczańską pseudomoralnością. Proponuję
powołać Front Wyzwolenia Le Ma i nie ustawać w tworzeniu alternatywnej
kultury. Historia z Koźlej 12 to smutny przykład tego, co znaczy okno
otwarte na zamknięty świat.
Uzupełnienie.
Eksmisję Le Madame zaplanowano na poniedziałek (27 marca). Kiedy wtedy
komornik Jacek Bogiel pojawił się w klubie, obrońcy Le Madame
zabarykadowali się w środku. Wczoraj Bogiel wykonał wyrok. Wszedł do
klubu z policją i ochroniarzami wynajętymi przez miasto. W środku
zamknięto około 46 osób. Nie wpuszczono prawnika klubu ani
dziennikarzy.
Przykutych łańcuchami odcinali piłą. Szarpali, kopali, wynieśli
wszystkich. Wczoraj rano komornik eksmitował klub Le Madame
- Spisali nas. Komornika częstowaliśmy landrynkami, a policjantom
proponowaliśmy kawę - opowiada Joanna Kadyszewska. Inni przykuli się łańcuchami,
które ochroniarze rozcinali piłą. Protestujący skarżą się, że byli
brutalnie szarpani i kopani.
- Mamy zdjęcia. Złożymy skargę - mówi Joanna.
Każdego wyniesionego witano na ulicy brawami. Niektórych ochroniarze kładli
na chodnik.
- Całą robotę odwala ochrona, a policja nie reaguje - komentowano.
Ochroniarze zaspawali drzwi od środka. Na zewnątrz zawiesili brązową kłódkę.
Zgromadzeni krzyczeli: "Przyjdzie pora na Kaczora!". Ktoś
przyniósł skrzynkę jabłek, ktoś siatkę bułek. Na bramie zawieszono
transparent: "Oddajcie Le Madame!". Wsiadającego do samochodu
komornika otoczyli protestujący. Pytali, czy jest zadowolony z siebie. Tłumaczył,
że wykonał to, co do niego należało. Tym, którzy zostawili w środku
swoje rzeczy, obiecał, że mogą je odebrać u administratora budynku.
Oblężenie komornika przerwało przybycie Johna Malkovicha. Aktor wyraził
nadzieję, że właścicielom Le Madame powiedzie się w innym miejscu.
Co przez cały piątek działo się za zaspawanymi drzwiami klubu, nie
wiadomo. Protestujący próbowali zajrzeć do środka przez okna od podwórza,
ale ochroniarze szczelnie zakleili szyby kartonami.
Komornicy kilka lat temu przestali być tylko urzędnikami sądowymi. Stali się także przedsiębiorcami działającymi na własny rachunek. Już wówczas powinni się liczyć z tym, że ich profesji nie ominą prawa rynku, czyli zmagania z konkurencją. Najpierw były burzliwe spory z firmami windykacyjnymi. Teraz nastąpi nowy etap w ich profesji. Zmierzą się we własnym rewirze z kolegami, tym razem konkurentami. Muszą pokazać swoją skuteczność w odzyskiwaniu należności. Nie będzie to łatwe, ale przyniesie korzyści wierzycielom, którzy niewątpliwie skorzystają na likwidacji komorniczego monopolu. Lepiej więc przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza nowe regulacje ustawowe, niż z nimi walczyć. Skuteczniejsi komornicy wygrają, także finansowo. Tak działa rynek.
Dział poświęcony przekrętom komorniczym:
KOMORNICY
- zastraszają i okradają
Kolejne
strony dokumentują stale uzupełniane cykle nieodpowiedzialnego zachowania się
funkcjonariuszy władzy i urzędników państwowych:
Sędziowie
- oszuści. W tym dziale przedstawiamy medialne dowody łamania prawa przez sędziów
- czyli oszustwa "boskich sędziów". Udowodnione naruszania procedury
sądowej, zastraszania świadków, stosowania pozaproceduralnych nacisków na
poszkodowanych i inne ich nieetyczne zachowania. Czas spuścić ich "z
nieba na ziemię" :-)
Prokuratorzy -
czyli tzw. "odpady prawnicze", śmiecie, najczęściej nieetyczni i
nie dokształceni funkcjonariusze władzy. Aktualizacja na rok 2007.
Prokuratorzy
do zwolnienia od razu - ARCHIWUM - 2006r
SKORUMPOWANI
SĘDZIOWIE I PROKURATORZY - czyli nie tylko pijackie wpadki
"boskiej władzy" , którzy w końcu spadli na ziemię...:-)
Adwokaci
- czyli mecenasi chałtury prawniczej, a tak naprawdę to jedyni usługodawcy którzy
nie ponoszą odpowiedzialności za odstawiane fuszerki typowi pasożyci społeczeństwa
Oszustwa
polityków - przekręty i wpadki znanych "mniej lub więcej" polityków,
czyli urzędników państwowych oszukujących i pasożytujących na narodzie -
stale uzupełniany cykl: POLITYKA WłADZA PIENIąDZ
Policyjne
afery 2007 - handel tajnymi informacjami ze śledztw, narkotykami, wymuszenia
policyjne, pijani policjanci, policjanci terroryzujący własną rodzinę i świadków...
- słowem "psie przękręty".
Dziennikarz
- to zawód podwyższonego ryzyka.
Urzędnicy
państwowi i ich matactwa 2007 - dokumentujemy tu oszustwa urzędników państwowych
takich jak: polityk, wójt, starosta, burmistrz, prezydent, rzecznik - wszelkich
kombinatorów na których utrzymanie pracujące całe społeczeństwo, a którzy
swoje publiczne stanowisko wykorzystują dla swojej prywaty i zysku.
UDOKUMENTOWANE
FAKTY POMYŁEK LEKARSKICH
Psychiatryczne
przekręty pseudo-biegłych udających lekarzy - aktualny stale uzupełniany
cykl przedstawiający typowych schizofreników, decydujących o zdrowiu i majątkach
ludzi, którzy bez wiedzy za to za kasę wydają opinie niezgodne z prawdą i
nie mające nic z fachowością...
Aferzyści
- czyli wszelkiej maści kombinatorzy grający rolę biznesmenów, politycy mający
dojście do tajnych informacji i wiedzy
Media
manipulują, osądzają i są sądzone - wpadki sądowe, wyroki skazujące na
dziennikarzy za nierzetelność, pomówienie, wprowadzenie w błąd społeczeństwa.
Poseł
to ma klawe życie :-)
Krytyka
wyroków sądowych nie jest godzeniem w niezawisłość sędziowską. Nadmiar
prawa prowadzi do patologii w zarządzaniu państwem - Profesor Bronisław
Ziemianin
Strasburg
- wyroki Trybunału - ukarana Polska i polskie sądy za wydane wyroki naruszające
prawo - efekty skorumpowania polskich sędziów.
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY
PRAWA" - Niezależne
Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Krzysztof Maciąg, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński oraz wielu sympatyków SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.