opublikowano: 26-10-2010
Media w Polsce i na świecie - listopadowy cykl krytyczno-informacyjny Mirosława Nalezińskiego
Przewidział własną
śmierć i napisał o tym
Pod tym absorbującym tytułem o
wojskowej sprawie informuje nas Onet (źródło CNN). Brytyjski płk.Thorneloe,
który zginął latem w Afganistanie, ostrzegał na miesiąc przed swą śmiercią,
że zbyt skromna flota helikopterów naraża bezpieczeństwo jego żołnierzy,
którzy zamiast przemieszczać się ponad ziemią, muszą jeździć drogami
ryzykując najechanie na miny. I w taki sposób zginął pułkownik, którego właśnie
notatkę z proroctwem ujawniono.
W demokratycznych państwach panuje
prawdziwe szaleństwo - już niemal nie obowiązuje tam tajemnica wojskowa;
owszem, takie informacje można ujawniać parę lat po zakończeniu wojny. Bryci
także mają przecieki (skąd my to znamy?) na swojej nieszczelnej wyspie -
notatka pułkownika w niewyjaśnionych okolicznościach wyciekła do
deputowanego Hollowaya (przed Helloween), który oburzył się na swoich wodzów
i wyjawił powód ujawnienia notatki - "W chwili gdy okazało się, że
ministerstwo obrony miało ofertę zakupu kolejnych helikopterów i wysłania
ich do prowincji Helmand, lecz ją odrzuciło, uznałem, że miarka się przebrała".
To nieco wyjaśnia nasze polskie niedomagania, które tak nas irytują w Iraku i
w Afganistanie - skoro Bryci mają kłopoty finansowe w dziedzinie nowocześniejszego
wyposażenia wojskowego, to cóż mamy my powiedzieć, biedne żuczki?
Ale opisana sprawa w aspekcie przydrożnych
min sprzyja powstaniu pytania - a ilu z nas może przewidzieć swoją śmierć
na naszych (pokojowych przecież!) drogach? Codziennie piętnastu z nas może
napisać proroczą notatkę, która się ziści! Oczywiście - nikomu nie życzymy
takiego końca, zwłaszcza w tak charakterystycznym dniu (1 listopada), jednak
dzisiaj (jak co dnia) zginie nas ok. piętnastu. Właśnie media podały -
"wczoraj zginęło 15 użytkowników dróg". A iluż (nie) miało zginąć?
Przecież ta liczba podlega bezlitosnej statystyce. Owszem, danego dnia może
zginąć tylko 10 osób, ale innego zginie 20, bowiem statystycznie zginie nas w
tym roku ok. 5500.
Na początku wieku rządy Unii
Europejskie, zaskoczone gwałtownie rosnącą liczbą śmiertelnych ofiar wypadków
drogowych, zobowiązały się, że do 2010 liczba ofiar wypadków drogowych
zostanie zmniejszona o połowę. Przykładowo Francja w 2001 miała równie
fatalny wskaźnik co Polska - 134 zabitych na milion mieszkańców, obecnie zaś
zeszła poniżej unijnej średniej i ma tylko 69 zabitych na milion mieszkańców.
Na rok przed upływem terminu już wiadomo, że Polska nie zrealizuje tego celu
- 8 lat temu na każdy milion mieszkańców Polski ginęło 145 osób, zaś w
zeszłym roku - 143, zatem postęp jest, ale gdzie nam do Francji?!
A rodacy giną z wielu powodów -
nieprzestrzeganie przepisów, kiepski stan pojazdów, brak autostrad, zniszczone
drogi, przydrożne drzewa, alkohol towarzyszem kierowców. Zatem nie bądźmy
prorokami i nie piszmy pamiętników, że możemy zginąć w wypadkach
drogowych. Lepiej nie zapeszać, choć i tak wiadomo, że kilkunastu z nas to
dzisiaj uczyni.
Dać
cepeliny nad dziurawą granicę!
Cała Polska została poruszona
informacją na kilka godzin przed 1 listopada - wieczorem zaginął helikopter
Straży Granicznej z trzema funkcjonariuszami podczas rutynowego patrolu. Przez
kilkanaście godzin nie można było go zlokalizować, choć ciężarówki (i
lepsze osobówki) posiadają systemy namierzające, zaś taki śmigłowiec
kosztuje parę milionów złotych a ludzie są (jak to się mawia) bezcenni.
Okoliczni mieszkańcy słyszeli odgłosy
katastrofy, zatem obszar poszukiwań był ściśle określony. Granica
polsko-białoruska jest bodaj najbardziej strzeżoną granicą w tym rejonie
Europy (NATO - postradzieccy sojusznicy) i oba państwa się skompromitowały,
wszak można (jak widać) taką granicę traktować jak stary durszlak. Każdy
śmigłowiec z obu stron może przelecieć tuż za granicę z przemytem, z
nielegalnymi emigrantami a nawet rozbić się i... nic!
Oczywiście, ten śmigłowiec, gdyby
wybuchły mu zbiorniki z paliwem, byłby wzrokowo namierzony natychmiast, ale
Los był bezlitosny i obnażył kiepską ochronę wspólnej granicy przez oba państwa
(w końcu wrak zlokalizowano na... węch - po zapachu paliwa lotniczego, jak
podano). Z drugiej strony Los dał szansę załodze, skoro obyło się bez pożaru,
jednak przez kilkanaście godzin poszukiwań, istniało znaczne prawdopodobieństwo
zamarznięcia rannych a nieprzytomnych ludzi. Uprzedzając wszelkie tego typu
spekulacje, poinformowano nasze społeczeństwo, że maszyna runęła wybijając
metrowy lej i wyjaśniono, że załoga nie miała szans na przeżycie upadku,
zatem zbyt długotrwała akcja ratunkowa rzekomo nie miała wpływu na jej
ocalenie.
Nie wiem, czy nasza Straż Graniczna ma
5 czy 50 takich śmigłowców (pewnie dolne registry owego szacunku). Domyślam
się, że przemytnicy słyszą nadlatujący helikopter a może nawet znają
zwyczajowe godziny przelotów, zatem prawdziwych "fachowców"
szmuglerskiego stanu takie loty zapewne zbytnio nie trwożą. Największe przestępstwa
dokonywane są pewnie podczas wichrów i zamieci a wówczas latające cacuszka i
tak nie latają.
Ciekawe, ile wynosi roczny koszt
utrzymania naszej wschodniej powietrznej floty pogranicznej? Czy zastanawiano się
nad innymi sposobami ochrony granic? Zamiast śmigłowca sterowiec? Nieruchome
utrzymanie w powietrzu cepelina praktycznie nic nie kosztuje. W razie awarii z
pewnością nie wbije się paroma tonami złomu tworząc metrowy lej i załoga
ma większe szanse na przeżycie, zwłaszcza jeśli wewnątrz balonu
wygospodarować komorę ratunkową - spadaliby na ziemię znacznie wolniej, niż
w śmigłowcu i to wewnątrz elastycznej czaszy. Podczas upadku możliwe byłoby
wcześniejsze odrzucenie zbiornika z paliwem i uniknięcie wybuchu pożaru po
kolizji z ziemią.
Można także rozważyć zastosowanie
bezzałogowych samolotów zdalnie sterowanych (z kamerami i noktowizorami) oraz
takichże sterowców. Można zastanowić się nad postawieniem masztów z
balonami przymocowanymi linkami i z odpowiednim wyposażeniem. Wzdłuż granicy
można zbudować trakcję, po której przemieszczałyby się kamery na wózkach.
Śmigłowce, ich remonty, obsługa (płace i odszkodowania w razie wypadku) oraz
paliwo są coraz droższe, zaś kamery i elektronika wspomagająca jest coraz tańsza.
Owe pomysły można realizować wespół z białoruską stroną, która przecież
także posiada flotę śmigłowców i pewnie jest równie zainteresowana ochroną
swej granicy przy możliwie niskich kosztach kontroli. A może powołać jedną
a wspólną straż ochrony pogranicza? Z uwagi na rangę tej granicy, z pewnością
uzyskano by unijne dofinansowanie.
Dwaj szwajcarscy Polacy
Ostatnio w mediach głośno o dwóch
naszych rodakach, których życiowe losy zagnały do (zwykle) cichej alpejskiej
republiki.
Jeden wyjechał z PRL, bo dusił go
gorset zniewolenia władzy ludowej, choć wielu innych reżyserów stworzyło
jednak szereg polskich arcydzieł na naszej przaśnej ziemi. W dojrzałym wieku,
jako sławny twórca i mieszkaniec Stanów Zjednoczonych, dopuścił się przestępstwa
kryminalnego na tle seksualnym, za co w każdym cywilizowanym państwie grozi
wysoki wyrok.
Drugi, z dość zamożnej rodziny, w
1970 roku napadł na staruszkę rabując sporą sumę pieniędzy, zabił ją i
podpalił, kiedy jeszcze żyła. Gdyby miał ukończone 18 lat, to otrzymałby
zapewne karę śmierci. Skazano go na 25 lat więzienia, jednak dzięki komuszym
układom wyjechał z Polski w 1983 roku, podczas stanu wojennego, kiedy
otrzymanie paszportu graniczyło z cudem. Po upadku komuny często bywał w
Polsce i to na salonach, a nawet w sejmowych kuluarach. Ujęty po wielu latach
na podstawie listu gończego, przywieziony do starej ojczyzny, w ekspresowym i
zagadkowym tempie uzyskał ułaskawienie prezydenta A. Kwaśniewskiego.
Pierwszy przyjął nowe (typowo
polskie) nazwisko (zmienione jeszcze przez ojca) nawiązujące do nazwy naszej
krainy, drugi zaś zrezygnował z polskiego nazwiska po ojcu i przyjął (typowo
niemieckie) po matce.
Pierwszy osiągnął sukces dzięki
sobie, drugi zaś głównie dzięki koneksjom i poparciu, na jakie nie może
liczyć znakomita większość z nas, choć nasza konstytucja formalnie wyklucza
aż tak skrajne nierówności.
Pierwszy popełnił dużo mniejsze
przestępstwo (w niektórych kręgach nieoficjalnie uznawane raczej za zboczenie
lub za niemoralny czyn), niż drugi (w każdych kręgach uznawane za ciężką
zbrodnię), ale świat domaga się od pierwszego znacznie większej kary, niż
od drugiego, co przecież nie jest sprawiedliwe.
Ofiara pierwszego już dawno wybaczyła
i apelowała do swego systemu prawnego o zapomnienie, natomiast ofiara drugiego
nie miała takiej możliwości z oczywistych powodów, zaś jej rodzina była
potraktowana przedmiotowo, wszak nikt nie rozmawiał w sprawie zgody na wydanie
paszportu i o ułaskawieniu.
Obaj nasi (chyba już byli) rodacy mają
kłopoty w Szwajcarii, która miłuje wolność i sprawiedliwość; ciekawe, w
jaki sposób do obu przypadków odnoszą się władze tego państwa oraz jego
społeczeństwo, zwłaszcza znajomi i przyjaciele...
Obaj dzięki swej inteligencji zrobili
karierę i osiągnęli wysoki poziom zamożności, czego raczej nie zdobyliby w
ojczyźnie, ale pierwszy uczynił wiele dobrego dzięki swej twórczości i w
encyklopediach będzie mieć poczesne miejsce, zaś drugi dla świata nie uczynił
niczego dobrego, nie jest wzorcem do naśladowania i prawdopodobnie nasz kraj
(my, podatnicy) przez niego utracił znaczne środki finansowe.
Sienkiewicz w "Trylogii" omówił
nietuzinkową postać w dwóch odsłonach. Kmicic to (z dzisiejszego punktu
widzenia) chuligan a nawet bandyta oraz pedofil, zaś Babinicz to bohater,
patriota i prawy człowiek. Gdyby Kmicica usiekano za młodu albo wtrącono do
lochu, to nie byłoby Babinicza. Popełnienie życiowego błędu (albo pasma błędów)
oraz zrehabilitowanie się, można byłoby określić jako zespół
Kmicica-Babinicza i taki syndrom w pozytywnym sensie jest widoczny jedynie u
jednej z omawianych "szwajcarskich" postaci.
Im więcej byłoby na świecie Polańskich
oraz im mniej Voglów, tym świat byłby jednak lepszy. Każde z nas może sobie
we własnym sumieniu odpowiedzieć - czy chciał(a)byś mieć pierwszego czy
drugiego w rodzinie albo jako przyjaciela lub choć tylko jako znajomego? Z którego
z nich możemy być bardziej dumni jako Polacy?
Odpowiednia kara dla drogowego chuligana?
Pewien 23-letni młodzian został ujęty
w połowie 2009 roku po szaleńczej ucieczce swoim autem przed policyjnym
patrolem, który oddał w jego kierunku kilkanaście strzałów. Kierowca złamał
po drodze wiele przepisów (jechał po chodniku, przejechał skrzyżowanie na
czerwonym świetle i nie zatrzymał się przed znakiem "stop"). Próbował
także parokrotnie zepchnąć ścigający go radiowóz pod inne pojazdy. Ostatni
odcinek jego auto przejechało na felgach z przestrzelonymi oponami. W końcu
został otoczony przez policjantów, ale nie chciał wyjść z pojazdu i wczepił
się w kierownicę. Kawaler naszych szos był trzeźwy, nie był też pod wpływem
środków odurzających, ale podróżował bez prawa jazdy, które odebrano mu
kilka lat wcześniej, co jednak nie przeszkadzało mu pracować jako zawodowy
kierowca tira w śląskiej firmie!
Ale to nie wszystko! Młodzieniec w ciągu
ostatnich trzech lat był już ośmiokrotnie zatrzymywany za jazdę bez uprawnień.
Po opisanej ucieczce trafił do aresztu i został oskarżony o powyższe
wykroczenia i o sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w
ruchu lądowym.
Jaką zatem nasz rodak otrzymał karę za swoje
kawalerskie wyczyny? Kto zgadnie? Kto obstawia? Otóż otrzymał dwa lata więzienia
i to w zawieszeniu na pięć lat oraz 10-letni zakaz prowadzenia pojazdów i
dwutysiączłotową grzywnę z dozorem kuratora sądowego. Wystarczająco jak na
nasze gusta?
Parę miesięcy temu, pewien polski
kierowca znalazł zatrudnienie w Szwecji. Tuż przed wielkanocnymi świętami
zaszarżował z iście polską fantazją po tamtejszej szosie i podczas
wyprzedzania spowodował zjechanie na prawo auta z przeciwka. Nie doszło do czołówki,
nie było nawet rannych, jedynie pokiereszowany tubylczy samochód. A nasz rodak
nadal szalał na trasie, jednak do czasu - tamtejsi obywatele zameldowali wyczyn
policji, która ujęła sprawcę wypadku.
Jakiż był lament w naszej prasie, że
za taki drobiazg posadzono gościa do aresztu i grozi mu paromiesięczny wyrok,
a tu święta idą i jego kochająca rodzina w Polsce czeka na swego jedynego żywiciela,
którego niedobrzy Szwedzi zamknęli w podniosłym świątecznym czasie...
Oba opisane wypadki odzwierciedlają
jakże różne podejścia organów ścigania obu państw w stosunku do kierowców
nieszanujących swego życia i innych użytkowników dróg. Może Szwedów
zapytamy - czy chcą polski model karania przestępców drogowych, zaś Polaków
- czy chcą szwedzki?
Bo jak na razie to znamy szwedzki stół,
który po swojemu radzi byśmy zmodyfikowali (mniejsze opłaty i
powszechniejszy), zaś może zapoznamy się (i sprowadzimy) szwedzką Temidę na
nasze sądowe sale...
Czy
w Polsce można publicznie krytykować?
Pewien zirytowany dłużnik Eurobanku
przekazał nagrane rozmowy z windykatorem, który w kontrowersyjny sposób
domagał się spłaty zobowiązań. Bank obiecał zmienić procedury i wyciągnąć
konsekwencje wobec nieeleganckiego pracownika. Bankierzy w pokorze przełykają
codzienne raporty informujące, że spadek zainteresowania zaciąganiem kredytów
przekłada się na spore finansowe straty ich banku.
Z prawnego punktu widzenia rozmowy
odbywały się w cztery uszy, zatem media ujawniając je na cały kraj (bez
zgody podsłuchanego windykatora!) przyczyniły się do utraty dobrego imienia
pracownika i Eurobanku. Czy zostanie wytoczony proces przeciwko dłużnikowi i
mediom?
Na początku 2009 pewien zirytowany
dziennikarz www.aferyprawa.pl
na portalu Y omówił nieetyczne postępowanie i frywolny a seksistowski tekst
zamieszczony na portalu X przez mało znanego trójmiejskiego pisarza. Wszystkie
wypowiedzi pisarza były jawne i publiczne (w przeciwieństwie do wspomnianych
telefonicznych nagrań). Nie pochodziły z podsłuchów i nie zostały uzyskane
w podstępny sposób; więcej - podczas wymiany poglądów dziennikarz wręcz
dawał do zrozumienia, że zbiera materiały, które opracuje i przekaże w inne
miejsce. Ponadto każdy z milionów użytkowników internetu mógł zapoznać się
z twórczością pisarza i ma prawo omówić ją na dowolnym portalu, w dowolnym
języku i w dowolnym miejscu na naszym globie.
Pisarz, który nie przejmował się
swoim dobrym imieniem, kiedy to zamieszczał swe wypowiedzi na portalu X, w końcu
jednak poczuł się odarty z godności, kiedy to dostrzegł krytykę na portalu
Y, i skorzystał z rady swego prawnika - sprawę przekazano do sądu w Gdańsku
(miasto, w którym powstawały zręby idei wolności słowa!), zaś w pozwie zażyczono
sobie skasowania krytycznych wobec pisarza wypowiedzi, przeprosin na wielu
portalach oraz wysokiego finansowego zadośćuczynienia... Co zdumiewające i
zagadkowe - pisarz skasował swoje konto na portalu X, zatem jego wypowiedzi
widnieją tam, jednak bez podpisu. Są anonimowe! Pisarz zrezygnował ze swoich
podstawowych pisarskich praw - praw autorskich! Porzucił swoje teksty, osierocił
je i nie przyznaje się do nich! Wstydzi się ich? Czy w taki sposób postępuje
pisarz?
Dwa podobne medialne incydenty i jakże
różne dwa spojrzenia Temidy na nie...
PS Pisarz, któremu
podczas przedprocesowych mediacji przesłano kilka konkretnych pytań, dotyczących
jego niegodnego zachowania, po prostu obraził się i zerwał je!
Czy
minister zdrowia może iść do więzienia?
"Dziennik Bałtycki" (12
listopada 2009) informuje, że ujęto 38-letniego budowlańca (tak potocznie go
określono), który bez medycznego wykształcenia doskonale orientował się w
dawkowaniu zabójczych tabletek. Otóż ów pan pomógł (dość szokująco
brzmi to słowo) kilkunastu kobietom przerwać ciążę, sprzedając im tabletki
uzyskiwane na sfałszowane recepty. Za owe czyny grozi mu 5 lat więzienia,
bowiem jest oskarżony o wielokrotny współudział w zabójstwie nienarodzonych
dzieci, a posiedzi może rok (jak znamy polskie orzecznictwo sadowe), jeśli nie
jest recydywistą.
Z drugiej strony mamy minister zdrowia,
która chętnie by zakupiła szczepionki przeciwko świńskiej grypie za nasze
wspólne (z podatków) pieniądze, jednak tego nie czyni, bowiem obawia się
kary ze strony naszej groźnej Temidy, gdyby okazało się, że umarłby któryś
z naszych rodaków z powodu powikłań z tytułu zastosowania niesprawdzonego
medykamentu.
Jak to zatem jest? Z jednej strony można
dać ogłoszenie prasowe (widzą je pracownicy gazety, policjanci przeglądający
prasę oraz tysiące czytelników, w tym prawników!) zachęcające do zabijania
dzieci i ponieść symboliczna karę, z drugiej zaś strony można nie podjąć
decyzji o szczepieniu rodaków z obawy przed zabiciem paru osób (przy milionie
zaszczepień i to w wyniku powikłań)? Pani minister nie weźmie odpowiedzialności
za sprowadzenie zagrożenia na naszych obywateli i nie zakupi niesprawdzonych
szczepionek (choć takie ryzyko wzięli na siebie ministrowie mądrzejszych od
nas państw!), natomiast nie boi się odpowiedzialności, gdyby jednak w wyniku
epidemii świńskiej grypy umarło tysiące Polaków?
Która kara byłaby wyższa - za
nieszczęście kilku powikłań w wyniku zastosowania niesprawdzonej
szczepionki, czy za śmierć wielu rodaków w wyniku jej niezastosowania?
Które ryzyko jest groźniejsze dla naszego narodu i dla rządu? Co grozi pani
Kopacz, jeśli jednak przegra w świńskiego pokera (a my wespół z nią)? Czy
dla uspokojenia dość panicznej sytuacji w Polsce nie jest zasadne sprowadzenie
kilkuset tysięcy szczepionek i to po okazyjnej cenie (odkupienie od rządów,
które przeszacowały potrzeby swoich narodów)?
A przy okazji (skoro wielu polityków
często bierze publicznie i jakże chętnie na siebie odpowiedzialność za
swoje decyzje) - czy i jakie poważne kary poniósł w III RP jakikolwiek
minister lub premier za podjęcie mniej albo bardziej odważnej a błędnej
decyzji?
Mumifikacja po polsku
Media często ukazują przypadki
eksmisji albo poważnych kłopotów mieszkaniowych przeżywanych przez
bezrobotnych albo schorowanych obywateli.
"Fakt" (10 listopada 2009) donosi o koszmarnym
przypadku pana Gałązki z Żar. Lokator przez lata nie płacił rachunków za
prąd (który w końcu odcięto) oraz za czynsz. Przez lata nie interesowali się
nim ani sąsiedzi, ani rodzina, ani urzędnicy. Dopiero kiedy zaległości urosły
do kilku tysięcy złotych, zainteresowano się starszym obywatelem Przyjaznej
Polski.
Po komisyjnym otwarciu mieszkania
"w kuchni na podłodze leżały zasuszone zwłoki lokatora, niczym mumia
faraona". Wyjaśniono w notce, że cały czas było otwarte okno i dopływ
powietrza zmumifikował zwłoki. Jeśli jest to istotnie właściwe wyjaśnienie,
to dlaczego na "Discovery" pokazują długotrwały, żmudny i
kosztowny proces mumifikacji dawnych Egipcjan? Wszak wystarczyłoby otworzyć
okno i zadanie jest wykonane! Wręcz to podpowiedź dla rodaków, którzy nie
chcą pochówku ani kremacji...
W mieszkaniu znaleziono gazety
(najstarsze z czerwca 2005) i na tej podstawie został wystawiony akt zgonu z
przybliżoną datą, jednak niedokładną. A gdyby nie było tam prasy? Mamy tu
opisaną dodatkową a cenną społecznie rolę papierowych mediów...
Paradoks także polega na tym, że owym
biedakiem nikt nie interesował się przez ponad 1500 dni, zaś żywymi
lokatorami mającymi finansowe kłopoty (o perfidny Losie!) interesują się
eksmitujący komornicy znacznie szybciej.
Jednak najpoważniejszy problem mają
urzędnicy naszego drogiego ZUS - przez 4 lata wysyłali emerytalne przelewy na
konto nieżyjącego lokatora i zastanawiają się, w jaki sposób odzyskać społeczne
pieniądze...
Mirosław Naleziński,
Gdynia
www.mirnal.neostrada.pl
PUBLIKACJE MIRKA 2009r
AKTUALNOŚCI PAŹDZIERNIKOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI WRZEŚNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI SIERPNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI LIPCOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI CZERWCOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
MAJOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI KWIETNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
MARCOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
LUTOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
STYCZNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
PUBLIKACJE MIRKA 2008r
AKTUALNOŚCI GRUDNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI LISTOPADOWE
MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
PAŹDZIERNIKOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
WRZEŚNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
SIERPNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
czerwcowe
MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
kwietniowe MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
marcowe
2008 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI lutowe 2008 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI styczniowe 2008 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
PUBLIKACJE MIRKA w
2007r
AKTUALNOŚCI grudniowe 2008 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI listopadowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI październikowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI wrześniowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI sierpniowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
lipcowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
czerwcowe 2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
majowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI kwiecień 2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
marzec
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
luty 2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
styczeń 2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
PUBLIKACJE MIRKA w 2006r
AKTUALNOŚCI
GRUDZIEŃ MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
LISTOPADOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
PAŹDZIERNIKOWY MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
SIERPNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
LIPCOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
MAJOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKIEGI
AKTUALNOŚCI
KWIETNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
MARCOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
LUTOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
STYCZNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
i przechodzimy na 2005r
AKTUALNOŚCI
GRUDNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
LISTOPADOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
PAŹDZIERNIKOWY MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
WRZEŚNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
SIERPNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
CZERWCOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
MAJOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
KWIETNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
aferyprawa@gmail.com |
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.