opublikowano: 26-10-2010
Media w Polsce i na świecie - kwietniowy cykl krytyczno-informacyjny Mirosława Nalezińskiego

Pewien Ital zapisał się na operację 10 lat temu, zatem odnotujmy z ponurą satysfakcją, że są jeszcze narody równie bałaganiarskie, co nasz. Ów pan padł ofiarą oszustwa, bowiem obiecano mu zoperować bark w ciągu trzech lat, jednak onże wdał się w drugą nierówną walkę bark w bark, tym razem z kostuchą, którą to walkę przegrał z kretesem 7 lat temu. Poległ zatem na obu frontach. Kiedy administracja kliniki uporała się wreszcie z wcześniejszymi szczęściarzami i zrobiła remanent w papierach, postanowiono uprzejmie poinformować barkowego pacjenta będącego w już wieloletniej (czasowej) zwłoce. Telefon z radosną dla byłego męża nowiną odebrała... wdowa i popadła w euforię, ale... szokową. Zwłoka z nowiną trwała na tyle długo, że poszerzyła swoje znaczenie...
Szpital w Modenie jest uznawany za jeden z najlepszych w Italii. Szkoda, że Polska nie weszła wcześniej do Unii, bo z pewnością zaradni Italowie przyjeżdżaliby nad Wisłę w ramach umów unijnych. Wybrany szpital uwinąłby się z operacją i południowy nasz krajan wychwalałby pod niebiosa (jeszcze na długo przed wizytą tamże) polskich specjalistów. Można skonstatować z matematyczną znieczulicą, że pewna liczba zaplanowanych operacji nie dochodzi do skutku, co oszczędza współpodatnikom całkiem sporych wydatków. Gdyby system zdrowia eksperymentujących państw miał bat w postaci wypłacania podwojonego ekwiwalentu za niewykonaną operację z powodu zejścia niedoszłego pacjenta, to zapewne mało żywotnemu układowi służby zdrowia nareszcie przyszłyby jakieś rozwiązania do głowy. Taki układ (choć kosztowny w pierwszej fazie) byłby stabilny. A teraz? Jakiż państwowy szpital ma interes wykonywać kosztowne operacje w przyzwoitych terminach, skoro skracające się kolejki służą oczywistym oszczędnościom? W Sowietach były czasy, kiedy żywność wydawano na kartki i jeśli z jakiegoś powodu (a były ich setki) wiktuałów nie dowieziono, to zaległości nie regulowano. Albo właściciel kartek nie dożył dostawy i ulżył pozostałym przy życiu ideowo świadomym rewolucyjnym współobywatelom, albo przeżył i z tego już tylko powodu powinien się cieszyć z panowania władzy radzieckiej.
Łatwo powiedzieć - najważniejszy jest człowiek. Bo to nic nie kosztuje, bo to zwykły wyświechtany slogan. Życie ludzkie bezcenne? Ależ to bzdury! Codziennie widzimy, ile jest warte to życie - błędy lekarskie ledwo napiętnowane, chorzy umierają po wizycie karetki pogotowia albo podczas przerzucania się po szpitalach, mało tego - chorzy są wyrzucani na ulicę będąc już w zdobytym bastionie "opieki zdrowotnej" wchodząc tam podstępem bez skierowania! A do tego administracyjnie ustalane są limity przerobu masy pacjenckiej. No i szacunki o tysiącach śmiertelnie zarażonych Polaków (rocznie!) w naszych budynkach, które w zamyśle ich budowniczych miały ratować życie. Dlaczego stawiamy pomniki upamiętniające śmierć kilkunastu-kilkudziesięciu rodaków, a nie tym bezbronnym ofiarom naszego systemu? Bo w drugim przypadku nie mamy czystego sumienia? Bo pomnikowe budownictwo byłoby porównywalne z mieszkaniowym? Bo jako polska zgraja, przypominająca wspólnotę pierwotną, nie jesteśmy w stanie zorganizować medycznie przyjaznego państwa? Każdy niedoszły (czyli zeszły) pacjent jest na wagę złota, bowiem ratuje służbę zdrowia przed całkowitą zapaścią. I ratuje nasz system podatkowy przed dalszym zwiększaniem danin. On (były już pacjent) jest niejako patriotą, bo wróg (tu bankructwo) zostaje odparty na większy dystans. Obiektywnie rzecz biorąc, każdy pozostały przy życiu członek społeczeństwa ma większe szanse w otrzymaniu pomocy medycznej "dzięki" ofierze złożonej przez słabowitego a ubogiego współobywatela. Nie masz kasy, znajomości, nie jesteś wipem, nie masz lekarza w rodzinie? A do tego nie jesteś z dużego miasta i kiepsko wyglądasz? Twoje szanse na przeżycie gwałtownie spadają. Wystarczy przejrzeć sto losowo wybranych przypadków i sporządzić statystykę uwzględniającą kilka kryteriów.
Znane są dramatyczne opisy nieratowania tonących pasażerów w katastrofach morskich, kiedy to bark (albo inny statek) szedł na dno, bowiem szczęśliwcy zajmujący przeładowane łodzie ratunkowe doskonale wiedzieli, że wiosła służą do odpychania nieszczęśników uczepionych burty od strony żywiołu. W szkole podstawowej omawiano czytankę o starych i chorych Eskimosach (teraz poprawniej - Inuici), których społeczeństwo wygodnie usadawiało w łódce ze skromnym zapasem żywności oraz wody i... puszczało w ostatnią (eutanazyjną) podróż. Dla uczniów była to zatrważająca historia, ale w ubogich społeczeństwach było to normalne zachowanie - zniedołężniali ludzie ze zrozumieniem opuszczali w ten sposób nasz piękny (dla młodych) padół. Nasze społeczeństwo trudno zaliczyć do biednego, jednak czyż dziesiątki Polaków (codziennie!) nie kończą żywota w równie haniebny (wg dzisiejszych kryteriów) sposób?
Dzisiaj można zaryzykować tezę, że rasowy pies ma lepszą opiekę medyczną niż przeciętny Polak. Wystarczy wejść do lecznicy dla zwierząt i dla ludzi i porównać sposoby traktowania klienteli (tak - klienteli!). Podczas okupacji życie obozowego rasowego psa było więcej warte, niż cały transport podludzi. Dałeś obrączkę lub cenny obraz, to dostałeś chleb albo lekarstwo, jeśli nie - do piachu: jak dzisiaj.
Syndrom zwłok(i) - pozorowanie troski wobec chorych współobywateli w sytuacji permanentnych braków finansowych i działanie na zwłokę (pod rozmaitymi pretekstami), kończącą się przeistoczeniem pacjenta w zwłoki, przy zachowaniu posiadanych środków dla mniejszej liczby pacjentów, dla których jakość opieki nieco się polepszy. Im więcej umrze rodaków (zwłaszcza rencistów i emerytów) przed wyasygnowaniem środków na ich leczenie, tym lepiej dla pozostałych przy życiu współobywateli. Taka jest bezlitosna algebra diabła, niezależnie od grzecznościowych (a nawet autentycznych) głosów oburzenia na powyższe wywody.
Po 5
lat za dwie kradzieże
Na początku kwietnia Onet
zamieścił obok siebie dwie podobne informacje.
1. Nowozelandzki 18-latek ukradł
przez sieć ponad 20 mln dolarów z prywatnych kont bankowych. Zaprojektował
specjalnego wirusa, który był niewykrywalny przez programy antywirusowe. Umożliwił
mu on dostęp do haseł i loginów kart kredytowych. Hakerskie oprogramowanie
było z powodzeniem wykorzystywane przez inne osoby. Chłopakowi grozi pięć
lat więzienia.
2. Polska 18-latka z Ełku, chcąc
uniknąć odpowiedzialności za jazdę autobusem bez biletu, podała
kontrolerom dane innej osoby. Potem potwierdziła fałszerstwo swoim podpisem
na druku wezwania do zapłaty. Dziewczynie grozi 5 lat pozbawienia wolności.
Dwa podobne występki, a jakże różne...
Obie kradzieże zostały dokonane
przez rówieśników. Obie osóbki zapewne są sympatyczne i pełne nadziei na
lepszą (swoją) przyszłość.
A różnice... Polka wyłudziła od
przewoźnika przejazd na gapę, a ponadto do protokołu kontrolera podała fałszywe
dane osobowe, które podpisała i tym samym popełniła przestępstwo zagrożone
pięcioletnim pobytem w dość łagodnym polskim więzieniu. Rodaków to z
pewnością odstraszy, że już nikt nie będzie podobnie niegodnie postępował.
Żartem można byłoby dać przykład z innej beczki (a dokładniej - z
alkoholowego antałka) - po zaostrzeniu kar za prowadzenia auta pod wpływem
alkoholu mamy poważny problem z wyciąganiem konsekwencji wobec stu tysięcy
(rocznie!) ujawnianych piratów drogowych łamiących prawo. Podnosząc kary
łudzono się, że skala zjawiska gwałtownie się zmniejszy. Ale to nie w
Polsce - nie z nami takie numery, Temido!
Nowozeland* mieszkający na antypodach
również wyłudził, tyle że 20 milionów dolców (a niechby i nawet
nieamerykańkich) z kont bankowych. Również grozi mu 5 lat więzienia,
jednak w dużo milszych penitencjarnych warunkach. Siedzenie w znakomitych
celach i ze świadomością, że po wyjściu (czerpiąc z przezornie ukrytego
konta będzie można pożyć godnie, choć być może i skromnie, jak na
nowozelandzkie warunki...), niewątpliwie owemu antypodowi dodaje chęci do życia...
Zresztą, po wyjściu młodzian będzie kuszony wieloma propozycjami pracy
jako geniusz informatyczno-bankowy...
A co z naszą Polką? Zbyt mało
zakombinowała, aby wyrażać się o niej z podziwem i szacunkiem. Porównajmy
losy obojga np. za 10 lat... Różowo widzę dla chłopaka, szaro dla panny.
Wnioski dla (zwłaszcza) młodzieży
- jeśli chcecie być sławni i bogaci, to jedną z dróg jest inteligentne
zawłaszczenie cudzych walorów, najlepiej w branży bankowej. Skalkulujcie -
z pewnością paroletni wyrok nie zaszkodzi waszemu polskiemu wizerunkowi lub
obcemu imażowi... Im młodszy cwaniak, tym mniejsze poważanie ma w społeczeństwie,
jednak wyjątkiem są malwersanci (a już autoryteci!) z branży
informatyczno-bankowej: tu można być bardzo młodym i bogatym (także jako złodziej)
oraz wzbudzającym uznanie, choćby u prezesów okradanych banków... Zresztą
media podają nazwisko informatyka, a starannie ukrywają dane pasażerki na
gapę... Duma (pierwszego) kontra wstyd (drugiej)? A rodzice? To samo!
Można uogólnić - jeśli jako
prostak ukradniesz worek ziemniaków to jesteś złodziejem, jeśli jako
notariusz sfałszujesz dokumenty i przejmiesz kamienicę, to jesteś zaradnym
obywatelem próbującym odnaleźć się w nowej rzeczywistości (i nadal pełnisz
swoje zawodowe obowiązki!); jeśli jako prymityw zabijesz taksówkarza dla
pustawej kasetki, to jesteś patologicznym mordercą, jeśli jako polityk lub
generał zabijesz miliony, to będą kultywowane idee oraz powstaną, pomniki,
powieści i filmy, i to niekoniecznie krytyczne...
* Nowozelandzi to krótsza nazwa mieszkańców Nowej Zelandii (i antypodzi z naszego, europejskiego punktu widzenia), zaś Zelandzi zamieszkują największą wyspę Danii - Zelandię (i są antypodami dla Nowozelandów); oczywiście Duni oraz Dunki to mieszkańcy Danii...
Samobójczy atak bombowy podczas maratonu
W dziale
sportowym portalu Onet czytamy (7 kwietnia 2008) kolejno o krytykowanym
Hamiltonie, o wielkiej charyzmie Kubicy, o trenerze bijącym swego piłkarza
podczas przerwy meczu, o "Kickerze" oceniającym Polaków,
o rezygnacji Michalczewskiego z ringu, o dobrze zarabiającej Radwańskiej.
Czyli sport wraz z przyległościami. Na siódmym miejscu jednak coś
dramatycznego - "Dramat piłkarza Ruchu", w którym napisano o czyimś
zapaleniu prostaty i o "wyraźnie wstrząśniętym trenerze" z tego
powodu. Kiedy już myślimy, że przeczytaliśmy wszystkie (w tym
najsmutniejsze) wieści ze świata sportu, na sam koniec lektury mamy zaskakujący
tytuł - "Samobójczy atak bombowy podczas biegu maratońskiego". I
co jest grane (że też słownictwem sportowym zapytam)? Po zapaleniu narządu
mamy (w dziale sportowym?!) zapalenie ładunków wybuchowych? I tego opisu nie
zamieszczono w serwisie głównym tylko dlatego, że masakra dotknęła
sportowców i kibiców?
A cóż dokładnie się wydarzyło?
Otóż - samobójczy atak bombowy podczas biegu maratońskiego w Weliwerija w
Sri Lance (5 kwietnia 2008) uśmiercił 14 osób. Wśród ofiar znaleźli się
minister tego kraju (o jeszcze niespolszczonej nazwie*), także były
olimpijczyk Kuruppe Karunaratne oraz trener kadry.
Krótko i zwięźle. I przez to
bardziej szokująco... O zarobkach i wynikach sportowych pisują więcej, a tu
kilkanaście śmiertelnych ofiar i dwa zdania. A cóż to ma wspólnego ze
sportem? Gdyby wybuch był na bazarze, w kinie, na statku, pod wodą, na
stacji kosmicznej to wieść o tym ukazałaby się w "normalnym
miejscu", ale skoro tragedia wydarzyła się podczas zawodów, no to dano
ją w dziale... sportowym?! A przecież nie każdy zagląda do sportowego kącika...
Gdyby zmasakrowano tych ludzi podczas wystawy filatelistycznej, to - jak
dobrze rozumuję - wydarzenie byłoby opisane w... kąciku filatelistycznym.
Jeśli (nie kraczmy!) podczas igrzysk
olimpijskich w Pekinie dojdzie do straszliwego nieszczęścia, to dział
sportowy będzie pękał w szwach od doniesień...
Wracając do tematu - iluż Polaków
nie dowiedziało się o opisanej tragedii tylko dlatego, że koszmar opisano w
dziale sportowym? I na ile to wydarzenie może być kasandryczną wizją
dalszego (sportowego) ciągu?
PS Są trudności i
niekonsekwencje z zaszufladkowaniem wydarzeń wszelakich. Tamże czytamy -
"Taniec z gwiazdami: Pudzian najlepszy". Wieści te mogłyby być również
w dziale "Sport" z powodu sympatycznego gwiazdora a siłacza, jednak
dano w dziale "Kultura". O, tu jakby wyższa kultura lokowania
wiadomości...
* Sri
Lanka (Demokratyczna Socjalistyczna Republika Sri Lanka) - państwo o
dziwnej (dla Polaka) nazwie, leżące na wyspie Cejlon (i w ten sposób
nazywane do 1972; jednak nie Ceylon). Kartografowie całego świata nie
wykazują właściwego podejścia do państw zmieniających swe nazwy i po
prostu przepisują je przy niewielkich modyfikacjach niezbędnych z powodu
posiadania danego alfabetu.
Jeśli Hong Kong spolszczyliśmy
jako Hongkong, to Sri Lanka powinna mieć postać Srilanka,
jednak wydaje się, że Lanka (ewentualnie Lankia) byłaby
najodpowiedniejszą nazwą w naszym języku, zwłaszcza że funkcjonują
wyrazy Lankijczyk, Lankijka, lankijski. Tamże żyją
m.in. słonie, ale to nie oznacza, że gdyby zmieniono ich nazwę (podczas
socjalistycznej tamtejszej euforii) na sri elephant, to powinniśmy iść
za głosem nierozsądku zmieniając nazwę na sri elefant albo na srysłoń...
Co ciekawe, w ramach socjalistycznych
przeobrażeń (skąd my to znamy?) stolicę przeniesiono z Kolombo (jednak nie
Colombo) do miasta... Sri Dźajawardanapura Kotte (ang. Sri
Jayawardenepura Kotte). Ciekawe, czy nasi nauczyciele i uczniowie potrafią
napisać poprawnie tę nazwę? Przy okazji - angielskie w wymawiane jest przez
nas jako u (ł) i odwrotnie - zapisywane przez nas w, w
angielskim ma postać v, a w omawianym przypadku w obu językach
jest... w. W stosunku do nazwy stolicy Lanki (Lankii, jeśli
jednak Lankia) ludzkość okazała się bardziej praktyczna i stosuje
formę Kotte (proponowane spolszczenie - Kotta). Skoro mamy
dobry przykład ze stolicą, dlaczegóż nie pomyśleć o nazwie państwa
likwidując owo śmiesznawe Sri? Być może, że po upadku socjalizmu,
państwo Lanka (Lankia) zmieni kolejny raz nazwę? I niniejsza
propozycja będzie nieaktualna? No, chyba że tamtejszy rząd ponownie wykaże
się nazewniczą niefrasobliwością i wymyśli nazwę sprawiającą kłopoty
światu, Polakom a w szczególności... autorowi niniejszego wywodu.
Na koniec zadam prowokacyjne pytanie
- czy Niemcy (o ichniej nieoficjalnej nazwie państwa - Deutchland) nie
zasugerują nam zmian w kierunku Dojczland(ia)? A dla mieszkańców -
jeden Dojcz, dwaj Dojcze a. Dojczowie, pięciu Dojczów,
pani Dojczka albo o dłuższych i mniej praktycznych nazwach - jeden Dojczland
a. Dojczlandczyk, dwaj Dojczlandzi a. Dojczlandowie a. Dojczlandczycy,
pięciu Dojczlandów a. Dojczlandczyków, pani Dojczlandka?
A gdyby stolicą Polski był Gorzów Wielkopolski? Już widzę irytację
wygodnych światowych ludzi, którzy w mediach i w swoich językowych
dyktandach, obok znanych i prostych nazw stolic, mieliby poprawnie napisać
(także wymówić!) tę naszą nazwę...
Boberki
i kangurki
"Nie musisz golić bobra - przecież liczy się wnętrze". Takie
plakatowe hasło zachęca studentki krakowskiej Akademii Pedagogicznej [1] do
udziału w konkursie na miss. I ta właśnie zachęta spowodowała wielkie
zamieszanie wśród studenckiej braci [2]. Także na www.pardon.pl,
gdzie liczba wypowiedzi zbliża się do 500. Wiele uczelnianych pań jest
zbulwersowanych plakatem. Rzeczywiście, dlaczego omawiany jest bóbr (właściwie...
bobrzyca) w aspekcie fryzjerstwa, a nie jej męski odpowiednik - kangur? No
tak, nie ma wyborów tamże na mistera akademii... Kołtuny u panów to norma,
zaś u finalistek kołtuny mogą być be? Cóż za kołtuneria!
Gdyby wszystkie panie chciały golić
swe boberki, a panowie ichnie kangurki, to ileż ton szlachetnej stali rocznie
na świecie wyrzucano by na śmietniki? A ile ton plastyków maści wszelakiej
(także maści na łagodzenie podrażnień wraz z opakowaniami)? Do tego morze
paliwa i chemikaliów. Zatem - oszczędzając boberki i kangurki, walczymy o
ekologiczniejszą matkę Ziemię! Niestety, zwiększymy także poziom
bezrobocia, ale nie ma doskonałych rozwiązań: młodości, ty nad poziomy
wylatuj! [3].
Drogie panie, owszem, należy trochę
pokrzątać się przy swoim najcenniejszym rekwizycie (również po wizycie),
ale wystarczyłoby futrzaka potraktować nożyczkami - nieco go utrefić,
czyli sfrezować i ufryzować na irokezika z ewentualnymi dwoma elegancko zawiązanymi
dredzikami broniącymi przed wielodostępem, zaś od wielkiego dzwonu (także
dla całkiem małych dzwonków) można przewiązać przydatną kokardką...
Ponadto - jeśli matka Natura
przyoblekła nas we włoskowe otoczki (to tu, to tam), to nie uczyniła tego
przez pomyłkę - wszak nie golimy rzęs (wręcz przeciwnie!) i dzięki temu
rzadziej nam do oka coś wpada. Tu akurat jest jakby odwrotnie - im rzęsy są
dłuższe i łopotliwsze, tym większa szansa wpadnięcia nie tyle czegoś,
lecz... kogoś. Zaprzestanie depilacji bobrzyc i kangurków spowoduje
przeistoczenie się ich (włochata odmiana teorii Darwina) w... jeżyki, a to
nie bywa zbyt przyjemne.
Oprócz wyrostka robaczkowego, to
chyba wszystko jest nam potrzebne co mamy od Natury. Owszem, trzeba od czasu
do czasu przejrzeć przynajmniej widoczne precjoza, sprawdzić i ewentualnie
ogacić [4].
Panie od lat dzielnie znoszą odium
krótkich spódnic w mroźne dni, wysokich szpilek, papilotów, chudnięcia w
kierunku wieszaka i ostatnio - odkrywania pępków, no i lansowania
wspomnianych tytułowych futrzaków będących pod ochroną w Polsce. Wszystko
to czynią dla własnego dobra (i swego bobra) pojmowanego jako docelowo
pojmowanego faceta, któremu wystarcza, że... jest. Onże nie musi się nawet
zajmować tytułowym torbaczem - wystarczy, że parę razy dziennie da mu się
przejrzeć w glazurze naściennego porcelitu.
Jakże różne mają znaczenia:
"najmilsza studentka nie musi się golić" oraz "najmilszy
student nie musi się golić" (gdyby zamieścić to drugie zdanie na
plakacie zapraszającym do zmagań w jodłowaniu).
Wobec licznie ilustrowanych w
internecie wyczynów przedstawicielek ładniejszej płci, dość dwuznacznie
wygląda (i to dosłownie) ostatnie słowo hasła. I trzymając się klimatu
rozważań - zarówno plakat, jak i niniejsze omówienie, należy
zakwalifikować do działu "doWcipy"...
Szanowne studentki - przez odia na
podia! W konkursowych bikini [5] i bez. Wyścig szczurzyc trwa... Nie zdziwcie
się, jeśli za parę lat, szkolna młodzież zapyta was (swe nauczycielki a
dzisiejsze finalistki) - czy byłyście zbobrowane, czy może jednak w waszych
niewymownych panowało totalne bezbobrze. I może być niewymownie kłopotliwie.
PS Skoro golenie jest już
tematem ważnych dyskusji - otóż kilka samolotów miało ostatnio szereg
awarii (odpukać), bowiem ich podwoziowe golenie zawiodły.
[1]
- mimo krytyki ze strony władz uczelni, to doskonały chwyt marketingowy w
walce o przyszłego żaka
[2] - skoro to siostry, to nie
"brać" a "siostrzać"? wśród "siostrzaci"?
[3] - młodzieży, więcej czytywać
ód, niźli golić pośród ud!
[4] - ocieplić, otulić, zabezpieczyć;
stąd chyba wywodzi się niezbyt elegancka (ale słowiańska!) nazwa
"gacie", które są przodkami ponętniejszych fig (ale nie owoców,
choć także są smakowite i przydatne do rwania)
[5] - raczej "w konkursowych
bikinkach"; wyraz "bikini" nie jest wygodny [6] w deklinacji i
jednaka liczba gramatyczna; jedna bikinka, dwie bikinki; bikince, bikinkę,
bikinką; bikinek, bikinkom, bikinkami, bikinkach
[6] - czy owa odzież jest wygodna w
noszeniu? to pytanie do pań, choć to nie ma większego znaczenia, wszak one
podołają niemal każdemu wyzwaniu...
Pazerzy
nieprzyjaznego państwa
Była żona posła Palikota doniosła
na niego do sejmowej komisji etyki. Podejrzewa, że wyprowadził ich majątek
na Antyle Holenderskie i kłamał w oświadczeniach majątkowych. Tymczasem
partyjny działacz twierdzi, że majątkiem podzielił się z żoną
sprawiedliwie.
Żona uważa, że jednak
niesprawiedliwie, bo do już otrzymanych 30 milionów złotych, chce dokładki,
bagatela, 40 mln zł. Tak oto w ostatnich stu latach ewoluuje pojęcie
sprawiedliwości - za rewolucji byłeś wyzyskiwaczem i traciłeś wszystko
(często i życie) a po przeproszeniu się z wolnym rynkiem - dziesiątki
milionów złotych wypływają (tu - razem z polmosowską wódką) do wybranej
rodziny, która ma publiczne problemy z dystrybucją wewnątrz stadła (już
niezbyt rodzinnego) i stąd w ogóle cała wiedza o przepompowywaniu środków
społecznych do prywatnych kieszeni jest nam coraz lepiej znana. Szokująca
jest nasza wiedza o społeczeństwie i jego wybrańcach oraz o mechanizmach
kombinatorsko-rynkowych (zbędne skreślić): gdyby nie rozwody, to o wielu
podejrzanych przejęciach majątku narodowego byśmy po prostu... nie
wiedzieli! Nasi obywatele (współtwórcy naszego wspólnego majątku!)
dowiadują się o swym zubożeniu przy okazji postmałżeńskich pyskówek
przed obliczem Temidy - wstyd i skandal!
Niby każdy mógł zarobić na
prywatyzacji Polmosu, ale nie każdy chce i nie każdy może zubożać rodaków.
Do tego trzeba jednak mieć chęci, możliwości i charakter - nie każdy
potrafi zdeformować przyzwoite cechy takie jak uczciwość i solidarność.
Niesprawiedliwość polega na przepływie majątku Narodu na rzecz
pojedynczych osób (rodzin). I to nie w sensie, że "nic nie jest
sprawiedliwe na tym świecie", ale w sensie uczciwszego podziału aktywów
pomiędzy cwaniaków (działających zgodnie z ułomnym prawem lub dzięki łapówkom
i układom) a frajerów (to ci, co brzydzą się zagarnianiem i kombinowaniem
oraz ci, co nie mają dojść, choć chętnie by coś urwali współrodakom
zgodnie z zasadą "są owce to i strzyc je trzeba").
Nie popierałbym protestów lekarzy,
pielęgniarek, nauczycieli i innych wykorzystywanych ludzi, gdybym widział,
że chcą zbyt wiele, zaś ministrowie i posłowie są wzorem skromności,
bogaci ludzie ciężko pracują w swoich prywatnych zakładach borykając się
z robotą i sprzedażą, urzędników mamy mniej niż na Zachodzie w
przeliczeniu na tę samą liczbę mieszkańców, zaś każdy cwany łapownik
(niezależnie, czy znany, czy nieznany polityk, lekarz, notariusz) idzie
natychmiast do pudła bez dyskutowania o kaucji lub o jego niezbędności dla
społeczeństwa (bo wzięty adwokat, czy lekarz). Więcej - gdybyśmy mieli
takie państwo, to żadna grupa by nie protestowała, bowiem niedoceniani
finansowo pracownicy wiedzieliby, że rząd czyni wszystko, aby nie pogłębiać
dysproporcji pomiędzy obywatelami! I nawet jeśli uznać, że rządzący mają
coraz mniejszy wpływ na płace Polaków, to mają (i powinni mieć) znaczny
wpływ na prawo uniemożliwiające przejmowanie wspólnego majątku przynależnego
większości mniej zaradnych rodaków przez ich zachłanniejszych ziomków, z
których jeden kieruje sejmową komisją... "Przyjazne Państwo".
Czy Mrożek wymyśliłby taki scenariusz?
Jeśli przyjazne państwo ma tworzyć
facet, który zarobił wspomniane miliony na prywatyzacji, to równie dobrze
pedofil może być dyrektorem przedszkola w naszym chorym państwie... Czego
to jeszcze nie przerabialiśmy? Już mieliśmy posłankę, która dzięki fałszerstwom
została wybranką Narodu i nie można było jej zdjąć z zaszczytnej
funkcji, bo Naród (poprzez swych oślich przedstawicieli) w swej wspaniałomyślności
kiedyś wymyślił immunitet. Mamy burmistrzów i prezydentów miast (w tym słynnego
już Olsztyna), którzy formalnie urzędują zza krat, ponieważ nie chcą
dobrowolnie zrzec się stanowisk, zaś szlachetne słowiańskie przepisy nie
przewidziały takiego scenariusza. Niedawno samobójstwo popełnił chłopak
podejrzany przez księdza o kradzież i pogrzebowe uroczystości prowadził...
tenże ksiądz. Ale my, Polacy, od lat jesteśmy wkręcani przez cwaniaków i
żadnych wniosków nie wyciągamy. Ilu to partyjniaków z PZPR walczyło z Kościołem
za komuny, a po jej upadku jako pierwsi rzucili się do niesienia obrazów z
imażami świętych podczas religijnych procesji... Znamy też księży o wątpliwej
reputacji obyczajowej, finansowej oraz patriotycznej i co? Gdyby wierzyli w
sprawiedliwość ponad Ziemią, to pierwsi zapadliby się pod ziemię! Ale co
przeciętnego a bogobojnego Polaka odstrasza od malwersacji lub nieobyczajności,
to dla wyrafinowanego, inteligentnego rodaka nie stanowi żadnej bariery - można
dojść do wniosku, że wielu wysoko postawionych obywateli (w tym kapłanów)
powątpiewa w istnienie Boga, skoro nie czują przed nim ani lęku, ani
respektu, tu, na Ziemi, a gdyby im zajrzeć w duszę, to pewnie wcale w Niego
nie wierzą i robią cyrk z odprawianej przez siebie mszy - dla kariery, dla sławy,
dla dóbr doczesnych...
Protesty biorą się z obserwacji
nieudolnego i nieuczciwego rozdzielania wspólnych owoców pracy Narodu i to
zaraz po uzyskaniu suwerenności. Popieram zatem ludzi wykorzystywanych, choć
winę ponoszą rządy już od 1989 roku, ale dopiero teraz zaistniało parę
czynników wspomagających protesty - wielka emigracja do zachodnich prowincji
Unii oraz zrozumienie, że nawet najlepsze rządy obiecują wiele, w tym oszczędne
(a nawet... przyjazne!) państwo, zaś po wygranych wyborach niewiele czynią
dla ciężko pracujących grup zawodowych, przy ujawnianiu szeregu
"nieprawidłowości". A największą nieprawidłowością jest
rozziew pomiędzy standardem życia finansowo niedocenianych grup zawodowych a
pazernymi Polakami bezczelnie ograbiającymi rodaków i jeszcze pchających się
do polityki i rządzenia. Jeden właśnie powrócił zza oceanu po uzyskaniu
listu żelaznego i już wyraził chęć ułożenia się z Temidą. Jaki stąd
morał? Kombinuj, a im więcej zawłaszczysz, tym bardziej cię będą szanować
i pertraktować. No i sława zapewniona, bo też raczej takiego kombinatora
szybciej zaproszą do "Tańca z gwiazdami", niźli zwykłą a
poczciwą polską łajzę...
Wszystkie partie chętnie przywołują
poległych powstańców, żołnierzy i robotników poległych za lepszą Polskę,
ale gdyby Ich zapytać - co sądzą o naszej Ojczyźnie, to by Oni naszym
pazerom a kłamcom pokazali z niebieskiej perspektywy - ty okradłeś Naród,
ty skłamałeś, aby wygrać wybory, ty sfałszowałeś podpisy! Gdyby prześwietlić
wszystkich naszych działaczy świata polityki, biznesu, medycyny, prawa i
wiary, to większość ma coś na sumieniu, coś, co skompromitowałoby ich w
oczach Narodu. To, o czym dowiadujemy się, to jedynie czubek góry lodowej,
przy okazji rozwodu, porzucenia, wykiwania w interesach oraz przy zastosowaniu
nowoczesnej techniki podglądania i rejestrowania, a to oznacza, że
dawniejsze przewały są nieznane (i formalnie nie istnieją) tylko dlatego,
że ich... nie nagrano.
Można byłoby wymienić szereg
porzuconych żon, które ujawniły przekręty swych mężów i wydarły dla
siebie możliwie najwięcej (co dla tłuszczy nie ma żadnego znaczenia, wszak
kasa pozostaje w rodzince, tyle że wieści o tym są porażające). Wydarły
także dla dzieci wielkie alimenty i przeniosły się z nimi do
atrakcyjniejszych miejsc na naszej kuli ziemskiej. Gdyby porozmawiać szczerze
z naszymi młodymi a byłymi już polskimi obywatelami - co sądzą o
robotniczych protestach w latach 70.-80., to jaka byłaby ich ocena naszych
bohaterów? Zapewne - "Frajerzy, którzy swą krwią zapłacili za nasz
dobrobyt! Oni może są Tam, w raju, ale my na pewno mamy raj już tu, na
Ziemi!".
Ostatnio podano, że najbogatszy
Rosjanin ma majątek o wartości 28 mld (nie mln!) dolarów. W państwie o większej
biedzie niż u nas, na ziemi nasyconej krwią jego rodaków zabitych z powodu
posiadania... czegokolwiek ponad sowiecką dopuszczalną normę! To nie jest
Przyjazny Świat i nie mamy Przyjaznej Polski.
PS Nim wysłałem ów
tekst, rodzina namówiła mnie w sobotę na sztukę (music-hall) o Franciszku
z Asyżu (Teatr Muzyczny w Gdyni). Czy nie dostrzegacie, że politycy, kapłani
i aktorzy grają okłamując? Nawołują do skromności, zaś sami... Wolałem
nie sprawdzać, czy czołowi wykonawcy szturmują publiczne trajtki, aby dostać
się do domu nocną porą, czy może korzystają z własnych wypasionych
bryk... Ale owacje były na stojąco! Główną rolę zagrał (nomen omen)
Michał Kocurek. Podczas spektaklu palono jedynie... świece.
www.mirnal.neostrada.pl
AKTUALNOŚCI
marcowe
2008 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI lutowe 2008 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI styczniowe 2008 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
PUBLIKACJE MIRKA w
2007r
AKTUALNOŚCI grudniowe 2008 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI listopadowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI październikowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI wrześniowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI sierpniowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
lipcowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
czerwcowe 2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
majowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI kwiecień 2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
marzec
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
luty 2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
styczeń 2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
PUBLIKACJE MIRKA w 2006r
AKTUALNOŚCI
GRUDZIEŃ MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
LISTOPADOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
PAŹDZIERNIKOWY MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
SIERPNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
LIPCOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
MAJOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKIEGI
AKTUALNOŚCI
KWIETNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
MARCOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
LUTOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
STYCZNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
i przechodzimy na 2005r
AKTUALNOŚCI
GRUDNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
LISTOPADOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
PAŹDZIERNIKOWY MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
WRZEŚNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
SIERPNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
CZERWCOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
MAJOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
KWIETNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia
i wiele innych w kolejnych działach wydawnictwa:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński i sympatycy SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.