opublikowano: 26-10-2010
ALEKSANDER KWAŚNIEWSKI - JAKI PREZYDENT, TAKIE PAŃSTWO...???!!!
(w opracowaniu)
Czy prezydent Kwaśniewski poniesie odpowiedzialność za
podstawowe błędy polskiej polityki zagranicznej? - wątpliwe, chociaż jego
działania na szkodę obywateli i Państwa są ewidentne.
Cóż, o ekspansje Stanów Zjednoczonych dba prezydent Bush, o hegemonię
Rosji prezydent Putin, a o nicość prezydent Polski Żyd
Kwaśniewski...
Prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy" - brzmiała dewiza byłego
premiera Leszka Millera. Jego finał już
znamy, choć ja sam pozytywnie oceniam jego działalność. Teraz obserwujemy
agonię kadencji prezydenta Kwaśniewskiego - kolejnego lidera postkomunistycznej formacji.
W Polsce od chwili odzyskania niepodległości istniał konsensus w sprawie głównych kierunków polityki zagranicznej - wejścia do NATO i Unii Europejskiej.
Akurat te kierunki zostały zrealizowane za kadencji prezydenta Kwaśniewskiego,
a z jakim skutkiem, to będzie ocenione przez historyków. Czy narodowość
polska została bez walki sprzedana, zatracono państwowość, czy powstały
nowe kierunki rozwoju?
Jako patron postkomunistycznej lewicy Kwaśniewski postanowił zwiększyć wpływy w polityce zagranicznej.
Przypuszczalnie liczył na to, że będąc aktywnym graczem na scenie międzynarodowej, zapewni sobie po opuszczeniu
pałacu wysokie stanowisko np. w NATO, ONZ lub MKOl? Kwaśniewski w dyplomacji
czuł się jak ryba w wodzie, lubił bale, parady i występy, do czasu gdy USA podjęły
walkę z terroryzmem na skalę globalną. To zmusiło Warszawę do podejmowania trudnych decyzji.
To już nie to, co wysłania polskich żołnierzy do Afganistanu, które nie budziło większych
kontrowersji. Sprawa zaangażowania Polski w Iraku zaczęła wywoływać coraz
więcej emocji. Początkowo w kwestii obalenia reżimu w Bagdadzie prezydent Kwaśniewski zajął jednoznaczne
stanowisko - twierdził, że ma "nieograniczone" zaufanie do prezydenta Busha, i
jego polityki "obrony demokracji przed dyktaturą, prawa przed bezprawiem, wolności przed strachem i tyranią".
Jednak, gdy siły międzynarodowe napotkały w Iraku opór, a Amerykanie, skupili się na ograniczeniu strat, a nie rozdawaniu prezentów członkom koalicji, Aleksander Kwaśniewski oświadczył nagle, że w sprawach irackich był "zwodzony". Poczuł się urażony tym, że z zaangażowania w Iraku nie czerpiemy wymiernych korzyści. Nie przyznał
się jednak do własnych błędów, że przed wysłaniem wojska na Bliski Wschód ani on, ani rząd nie negocjowali z
rządem USA warunków naszego militarnego zaangażowania. Nie uzgodniono nie
tylko żadnych kontraktów na odbudowe Iraku, ale nawet nie wspomniano np. o zniesieniu wiz
przy wjeździe do USA.
Mamy tu typowy przykład miernoty Kwaśniewskiego i braku orientacji prezydenta w realiach amerykańskiej polityki,
skutkujący nijaką (lizusowską) polityką wobec USA. A awantura o wizy jest
tego dowodem. Polskie władze słusznie domagają się ich zniesienia. Polscy obywatele nie powinni podróżować do USA na gorszych warunkach niż obywatele państw UE. W sytuacji, gdy
rząd USA nie zgadzają się na zniesienie wiz dla Polaków, Warszawa powinna przypomnieć Waszyngtonowi, że dysponujemy instrumentem, dzięki któremu moglibyśmy wprowadzić wymóg posiadania wiz przez Amerykanów na całym terytorium Unii Europejskiej. Nic z
tego, zamiast dążyć do zmniejszania nierówności w polityce wizowej, działania prezydenta Kwaśniewskiego tylko je potęgują.
Prezydent ośmiesza się, ogłaszając jako wielki sukces wprowadzenie wstępnej amerykańskiej kontroli paszportowej na polskich
lotniskach - czyli dalej Polacy są tym gorszym narodem. Dlatego domagamy się zniesienia wiz ze względu na zasadę wzajemności, a nie z powodu wyjątkowej uciążliwości procedur. Tymczasem o polskich kontrolach paszportowych - nawet wstępnych - w USA nie może być mowy. I jak Amerykanie mają zrozumieć konieczność równego traktowania obywateli, jeżeli na życzenie polskiego prezydenta do starych nierówności dochodzą
kolejne nowe?
Kolejna klapa w polityce europejskiej, to obraza Francji i działanie niedawnego prezydenckiego
pracownika Marka Siwca, który starożytne rakiety Roland, znalezione na wykopaliskach nieopodal Babilonu, wziął za najnowsze cudo francuskiej techniki. Miały być dowodem łamania przez Paryż embarga na sprzedaż broni do Iraku.
Nawet przyzwoite działania premier Millera, który mimo awantury z rakietami bronił korzystnego dla Polski nicejskiego systemu głosowania w Radzie UE
nie spodobała się płaszczącemu się Kwaśniewskiemu. Wyznaczony przez niego nowy szef rządu jeszcze przed uzyskaniem wotum zaufania zgodził się na rewizję systemu głosowania i zaakceptował model tzw. podwójnej większości.
Tak więc w jeden dzień, kolejny raz nie zdobywając praktycznie niczego w zamian,
oddano to, co z trudem wywalczyli Jerzy Buzek i Jacek Saryusz-Wolski, a czego bronił Miller.
Prezydent nie zaprotestował też, gdy w ostatniej chwili do europejskiej konstytucji wpisano ostrzejsze warunki przystąpienia nowych państw do strefy euro. Na domiar złego prezydencki wysłannik zgodził się, by w projekcie tego dokumentu znalazły się zapisy, które z tytułu strat spowodowanych komunistycznym spustoszeniem uprzywilejowują tylko jeden obszar w Europie - tereny byłej NRD.
Jeszcze gorzej było po uzgodnieniu projektu eurokonstytucji. Niemcy i Francja zaczęły się domagać zrównania podatków dla przedsiębiorstw w całej unii. Spełnienie tego postulatu przez Warszawę byłoby równoznaczne z pozbawieniem naszej gospodarki jednego z jej nielicznych atutów
- konkurencyjności. Zresztą, z bezrobociem na poziomie 20 proc. powinniśmy dążyć do tego, by zlikwidować ten podatek. Niedawno na spotkaniu z politykami
francuskimi Aleksander Kwaśniewski obiecał jednak polską zgodę na harmonizację podatkową w UE.
Czyżby kolejna zdrada narodu? A w sporach z Niemcami o odszkodowania wojenne popiera rząd, lekceważąc
przy tym sejmowe rezolucje. Nazwanie tego bezcelową kapitulacją wydaje się najłagodniejszym z określeń.
Polityka "na wschód" też miała beznadziejny scenariusz. Prezydent Ukrainy Leonid Kuczma - mimo licznych spotkań z Kwaśniewskim -
bliżej jest Rosji, a Polacy są fatalnie traktowani. Zmalała wymiana handlowa.
Może coś się zmieni po aktualnych wyborach, ale na to Kwaśniewski nie będzie
miał już wpływu.
Stosunki z Rosją są o wiele gorsze, niż gdy za politykę zagraniczną odpowiadali Jerzy Buzek, Bronisław Geremek i Władysław Bartoszewski. W Mińsku dyktatura Łukaszenki przekształca się w azjatycką satrapię. W Pałacu Namiestnikowskim nikt się tym nie przejmuje. We wspieranie opozycji na Białorusi bardziej zaangażowana od Polski wydaje się maleńka Litwa.
Przez ostatnie lata prezydent miał szansę wykorzystać swój urząd do kreowania strategii polskiej polityki międzynarodowej. Ciesząc się ogromnym autorytetem społecznym, Aleksander Kwaśniewski mógł przekształcić swą potężną kancelarię z osobistego sekretariatu w centrum analityczne, w którym powstawałyby raporty i ekspertyzy na użytek wewnętrzny i dla opinii publicznej. Kancelaria Prezydenta jako urząd, w którym czas płynie wolniej niż w rządzie, doskonale nadaje się do takiej pracy. Niestety, prezydent Kwaśniewski wolał odbierać honory na międzynarodowych konferencjach i wbrew konstytucji, którą sam wprowadzał, ręcznie sterować polską dyplomacją. Efektem jest porażka na wszystkich frontach i konieczność szukania zajęcia w kraju, bo wielkie międzynarodowe funkcje jakoś na prezydenta RP nie czekają...
Jak oceniany jest Kwaśniewski przez prawicę i
lewicę?
Jarosław Kaczyński (PiS) zarzuca Kwaśniewskiemu, że był politykiem, dla którego liczyły się tylko słupki w sondażach. Zbigniew Kuźmiuk (PSL)
krytykuje prezydenta za brak sukcesów, Jana Rokita stwierdza, że marzyła mu
się Polska na miarę Stefana Batorego, niestety, w 1995 roku wygrał Aleksander Kwaśniewski i na dziesięć lat dostaliśmy kogoś w rodzaju Augusta III Sasa.
- Bardzo bym nie chciał, by styl i charakter prezydentury Kwaśniewskiego nie został powtórzony w przyszłości...
Co robi prezydent?
Śmieszne, ale gdyby tak Pałac Prezydencki razem z jego lokatorami, wyposażeniem
i limuzynami pewnego dnia nagle zniknął, Polska nie byłaby wcale gorzej rządzona.
Tak naprawdę to nic by się nie stało, jakby zniknął nic nie robiący
prezydent - medalowanie i imprezowanie z tej okazji nie nazwałbym pracą.
Chociaż nie, naród zaoszczędziłby setki milionów złotych wydawanych na bzdurne,
nie przemyślane wojaże pary prezydenckiej i jej asystę. Nikt już też, bez
potrzebnej wiedzy nie wetowałby ustaw i nie sypałby premierowi piasku w szprychy, na co pozwala obecny ustrój.
Powstaje pytanie, czy Polsce w ogóle jest potrzebna instytucja
prezydenta?
Jasne że tak, ale nie z tego samego powodu, dla którego Anglicy utrzymują królową, płacą pensję księciu Walii i wydają pieniądze na ich pałace. Robią to dla prestiżu i narodowej solidarności. Dzięki temu, że mają rodzinę królewską, zachowują poczucie godności z własnego obywatelstwa. Są
przecież prezydenci liczący się w skali światowej, naprawdę nie trzeba
patrzeć na drugą stronę globu. Ale za czasów Aleksandra Kwaśniewskiego życie publiczne się zdemoralizowało i zdegenerowało. Dla mnie stał się on antywzorem głowy państwa. Przy okazji afery Rywina udało się ujawnić, jak wiele jest w polskim świecie politycznym interesowności, deprawacji i sitwy. Te zjawiska istnieją, bo takie były przykłady, a raczej antyprzykłady, płynące z Pałacu Prezydenckiego. Tam, w otoczeniu Aleksandra Kwaśniewskiego, narodziło się to, co później zostało nazwane "towarzystwem". To nie stało się u Millera, w SLD czy w AWS. To środowisko dawnego SZSP, skupione wokół Kwaśniewskiego, stworzyło model interesownego udziału w polityce. Niemal każdy, kto kręcił się w otoczeniu prezydenta, miał jakiś "biznes" do załatwienia. To doprowadziło do istotnego obniżenia standardów. Skorzystali z tego inni, którzy zastosowali, być może bardziej brutalny wariant korupcji.
Do obecnego prezydenta mam pretensję jeszcze o coś innego. Aleksander Kwaśniewski nigdy nie zachował się w sposób, który wskazywałby, że jest dumny z bycia Polakiem i głową naszego państwa. Nie był w stanie pobudzić tej dumy u innych ludzi.
W historii Polski są pewne symbole, które jak klatki fotograficzne zapadają na pokolenia w świadomości
ludzi, choćby Jan Paweł II na placu Zwycięstwa, "Solidarność" w 1979.
Niestety, takim niedawnym symbolem jest również pijany Aleksander Kwaśniewski nad grobami zamordowanych polskich oficerów w Charkowie. Ten obraz hańby na zawsze pozostanie w dziejach narodu. Albo prezydent odgrywający z Markiem Siwcem w tonie parodii scenę powitania Ojca Świętego w Polsce. To piętna odciśnięte na mojej świadomości narodowej.
W Ameryce coś podobnego jest po prostu niemożliwe. Prezydent, który zhańbiłby pamięć weteranów na cmentarzu w Arlington, musiałby tego samego dnia podać się do dymisji. Amerykanie są w stanie wytrzymać różne rzeczy, ale coś takiego nie mieści się w ich kategoriach pojmowania. Pijany Bush na cmentarzu w Arlington czczący pamięć oficerów z Wietnamu? Ameryka by się po prostu zawaliła.
Prezydentura Aleksandra Kwaśniewskiego nie miała żadnego kierunku. To jest jej kolejny mankament. Zmienność i koniunkturalizm należały do jej kluczowych cech. Gdy odpowiedzialność w sferze ekonomicznej była wygodna, to Aleksander Kwaśniewski bronił racjonalności gospodarczej i wetował idiotyczne przedwyborcze AWS-owskie ustawy.
Ale ten sam człowiek w 1999 roku zawetował prawdziwą reformę podatkową w Polsce. To była jedyna realna obniżka podatków, którą uchwalił Sejm za czasów Buzka i Balcerowicza. Wywalczyliśmy ją krwią i blizną. Aleksander Kwaśniewski storpedował jednak ustawę, a Marek Belka pisał mu wówczas uzasadnienia, wykorzystując przy tym najbardziej lewackie i socjalistyczne argumenty. Tego weta podatkowego Aleksandrowi Kwaśniewskiemu nigdy nie wybaczę, bo wiem, jak ta ustawa była cenna dla polskiej gospodarki i ilu kłopotów byśmy uniknęli przez te wszystkie lata, gdyby doszło do obniżenia podatków.
Tę łatwość poddawania się wiejącemu akurat wiatrowi widać także w polityce zagranicznej. Gdy wyglądało na to, że godne pochwał i zaszczytów będzie pójście z Amerykanami do Iraku, Kwaśniewski maszerował tam niemal z gwiaździstym sztandarem. Gdy się okazało, że z tego powodu pojawiają się jakieś kłopoty, prezydent już znalazł się w niemiecko-francuskim obozie. On zwolennikiem wojny w Iraku? Nigdy! Bush? Bush jest okropny i wiadomo to od początku. Czy ktoś miał w tej sprawie wątpliwości?!
Mimo tylu wpadek Kwaśniewski długo cieszył się rekordowym zaufaniem społecznym. Nadal
jeszcze ufa mu wielu Polaków. Po pięciu kompromitujących latach prezydentury Lecha Wałęsy każdy następny prezydent był skazany na sukces. Wystarczyło
parę propagandowych sloganów, ukrycia istotnych faktów z przeszłości, a Polacy
już zaakceptowali jego działania. Nawet nieznany Tymiński i jego jego partia
X byli lepsi od śmiesznego Wałęsy.
Ponieważ Aleksander Kwaśniewski zaprezentował prezydenturę w typie Sasa, Polacy to przyjęli. Nie widzieli,
że można inaczej, że trzeba zaprotestować, tak jak w końcu zrobili to Ukraińcy.
A przecież jeszcze większy sukces i jeszcze większe poparcie Kwaśniewski mógł zdobyć, proponując model prezydentury
opartej na spokojnej, męskiej dumie z bycia przywódcą wielkiego narodu. Ale
on, jako Żyd nigdy nie zrozumie tego. Być może żylibyśmy dziś w kraju, w którym istniałyby inne wzory uprawiania polityki niż te, które dobrze znamy
z kiepskiego komicznego filmu i mamy ich dość.
Zaczyna się ostatni rok prezydentury.
Warto się więc zastanowić, czy ciągać dalej tą farsę, czy wiosną zrobić
wybory skompromitowanego rządy i prezydenta. Dzisiaj u Kwaśniewskiego pobrzmiewają tony agresji, małostkowości i zjadliwości
- wychodzi natura żydowska. Do tej pory starał się być odmienny, nawet starał
się przebaczać innym i zapomnieć ich winy. Nawet wobec przeciwników politycznych unikał złośliwości. Dzięki temu tak liczne było grono jego zwolenników. Jednak pod wpływem konfliktów, ataków oraz wychodzenia na jaw prawdy o kulisach
jego prezydentury, dają o sobie znać pokłady złości i irytacji. To może spowodować degradację Aleksandra Kwaśniewskiego jako polityka. Brutalna pyskówka z dziennikarzem na oczach publiczności? Na coś takiego prezydent wcześniej nigdy sobie nie pozwalał. Podobnie jego małżonka. Obydwoje tracą nerwy,
czy dojdzie do jakiejś gigantycznej kompromitacji?
Ja zaś, chociaż jestem przeciwnikiem Aleksandra Kwaśniewskiego i jego prezydentury, bardzo bym tego nie chciał. Byłoby to dalsze podkopywanie fundamentu naszego państwa. Odkryta przez zwykłych ludzi złość, zjadliwość i małość prezydenta będzie budować jeszcze gorszą atmosferę polityczną w Polsce. Pod znakiem zapytania stanie również późniejsza przydatność Kwaśniewskiego dla kraju.
Czy Aleksander Kwaśniewski do końca potrafił zachować fason męża stanu?
Niestety, na razie prezydent i prezydentowa wydają się zsuwać po równi pochyłej - w ostatnich tygodniach coraz szybciej. Czy
historia go podsumuje, jako tego który uczestniczył w wyprzedaży majątku narodowego za 10% wartości, budowanie nowej piaskownicy Panu Kulczykowi, inspiracje dla Pana Rywina, nice to meet dla Ałganowa i wiele
innych?
Jedną z wielu spraw dotyczącą bezpośrednio "pierwszego" jest też kradzież milionów dolarów związana w firmą
Laboratorium Frakcjonowania Osocza. Szefami LFO byli bliscy znajomi naczelnego dyktatora własnego wyrazu demokracji Aleksandra Kwaśniewskiego: Włodzimierz Wapiński i Zygmunt Nizioł. Kwaśniewski zezwolił na kradzież z banku milionów dolarów, które były przeznaczone na budowę fabryki,
a które gdzieś tam znikły...
Przyszłość polskiej lewicy jest zagadkowa. O ile na SLD, wszyscy, poza jej prominentnymi członkami, położyli już krzyżyk, to lewicy jako takiej ze sceny nie sposób wymazać. Są tego dwa powody; prezydent wciąż jeszcze może reaktywować pół martwą już partię
i po drugie lewica jako taka jest Polsce potrzebna.
Oczywiście "a" i "b" nie zawsze znaczy to samo. To coś, co być może zamierza reaktywować prezydent, dla dzisiejszych "zielonych", a i także kilku innych alternatywnych partii i partyjek nie będzie wcale oznaczało lewicy. Podobnie "zieloni" czy alterglobaliści dla Kwaśniewskiego mogą być oszołomami. Pamiętajmy, w dzisiejszym świecie, mamy wielkie poplątanie poglądów i postaw. Sądzę np., że związki Kwaśniewskiego z marksizmem zawsze były czysto hipotetyczne. Tak jak całe jego pokolenie - w tym nababowie z SLD, a dawniej SdRP - nie miał on nigdy zdecydowanych poglądów. Dzięki temu prezydent zgodnie z prawem mimikry potrafił zawsze dopasować się do aktualnej sytuacji i wyczuć, skąd wiatr wieje. Ta
nieokreśloność i brak wyrazistości były ważne w PRL, pomogły mu też w III RP. Dzięki niej wraz z narastaniem problemów bytowych, a tym samym wzrostu rozczarowania do polskiego modelu kapitalizmu dzisiejszy prezydent stał się nawet nadzieją świata pracy. Trzeba przyznać, że nie przeszkodziło mu to w porzuceniu elektoratu na przystanku: wygrane wybory parlamentarne, a potem prezydenckie. Oddajmy mu sprawiedliwość, że oficjalnie swym wyborcom nie pokazał figi, lecz udał zatroskanie. Z prezydenckich obietnic, poczynając od mieszkań dla młodych małżeństw, można by, jak wiadomo, sporządzić listę obietnic bez końca. Odkąd bowiem Kwaśniewski poczuł się prezydentem wszystkich Polaków, jego myśl porusza się po prawdziwie galaktycznych krzywiznach i raczej nie w głowie mu zaspakajanie potrzeb zwykłych zjadaczy chleba.
Ostatnio swoim fanom premier Belka i prezydent Kwaśniewski zafundował nowy pomysł na rządzenie Polską. A nazywają się
to odpartyjnieniem i odnowieniem państwa. Przyznaję: od biedy można by uznać, że nominacja Ananicza, Bratkowskiego i Anny Radziwiłł miała temu służyć, ale co powiedzieć na nominację pana Sadowskiego? Pomysł na uczynienie ministrem sprawiedliwości osoby od dziewięciu lat umykającej, z pomocą immunitetu prokuratorskiego, przed osądzeniem - po spowodowaniu wypadku drogowego - jest tak beznadziejnie głupi, że stawia pod znakiem zapytania dotychczasowe zabiegi premiera, mające odbudować wizerunek lewicy.
Tak więc zamiast wzmocnienia lewicy mamy jej dalsze osłabienie, a przed nami, pamiętajmy, są jeszcze prace komisji
Gruszki w sprawie Orlenu!!! Premier Belka nie jest co prawda jeszcze Millerem, ale akceptacja dla niego niewiele przewyższa tę millerowską z ostatnich dni urzędowania poprzedniego premiera.
W tej sytuacji zasadne staje się pytanie: czy szefowi państwa i jego
premierowi rzeczywiście chodzi o odbudowę wizerunku lewicy, czy też celem ich jest zniszczenie SLD? Wiadomo, że przed wzniesieniem nowego domu najpierw czyści się wybraną parcelę ze starych murów i fundamentów. Aleksander Kwaśniewski, pamiętajmy, był twórcą SdRP, lecz nie SLD. Obie partie, mimo podobnego składu osobowego, różnią się znacznie od siebie. Pierwsza była demokratyczną odpowiedzią na upadek PZPR, druga jest próbą stworzenia partii z ducha marksistowskiej, czyli posłusznej i wodzowskiej, tyle że bez marksizmu jako ideowego spoiwa.
Pytanie dnia brzmi: czy Kwaśniewski jest już dzisiaj tylko mistrzem destrukcji, czy też jego talent polityczny - niegdyś autentyczny - może rokować powodzenie raz jeszcze?
A może prezydent wykorzysta rozbicie swej formacji dla stworzenia partii już nie lewicowej, lecz centroliberalnej z lewicowym tylko nazewnictwem? Duchowo z pewnością jest mu dzisiaj bliżej do środka sceny politycznej. Całe zresztą jego zachowanie w latach pełnienia najwyższego urzędu jest bliższe postawie zajmowanej zwykle przez polityków mieszczańskich czy, mówiąc językiem marksistowskim, burżuazyjnych. Jego
saski styl sprawowania urzędu jest przecież w gruncie rzeczy jak najdalszy od zachowań ludzi wyznających wartości lewicowe. Prezydent w ciągu ostatnich ośmiu lat wykazał się umiłowaniem celebry. Oszczędność, skromność, osobisty ascetyzm, szczególna dbałość o najuboższych są dla lokatora Pałacu Prezydenckiego w Warszawie pojęciami w gruncie rzeczy obcymi. Znamienne, że Kwaśniewski do niedawna nawet nie myślał, aby odchudzić przywileje swoje bądź kasty rządzącej,
że etos lewicy jest mu całkiem obojętny. To wszystko skłania do postawienia tezy, że pojęcie lewicowości jest dla Aleksandra Kwaśniewskiego swoistym parawanem maskującym.
Aktualności - cytaty
Kwaśniewski nigdy nie przywiązywał się do lewicowych poglądów. Dlatego dziś chętnie patronowałby powołaniu nowej partii centrowej
Eseldowscy baronowie chętnie pójdą za każdym, kto zagwarantuje im utrzymanie dotychczasowej pozycji. Za każdym, ale nie za Belką
Niejasna jest przyszłość dzisiejszych liderów SLD. Wcale nie jest pewne, czy znajdą sobie miejsce w coraz mniej lewicowym otoczeniu Kwaśniewskiego
O ile na SLD, wszyscy poza jej prominentnymi członkami, położyli już krzyżyk, to lewicy jako takiej ze sceny nie sposób wymazać
Nowa lewica nie będzie miała rodowodu postkomunistycznego, będzie mniej układna i bardziej rewindykacyjna. Stworzą ją całkiem nowe osoby.
cdn.
www.aferyprawa.com
- Niezależne Wydawnictwo Internetowe "AFERY KORUPCJA
BEZPRAWIE" Ogólnopolskiego Ruchu Praw Obywatelskich i Walki z
Korupcją. prowadzi: (-) ZDZISŁAW RACZKOWSKI. Dziękuję za przysłane opinie i informacje. |
![]() |
WSZYSTKICH SĘDZIÓW INFORMUJĘ ŻE
PROWADZENIE STRON PUBLICYSTYCZNYCH
JEST W ZGODZIE z Art. 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie
prasy są zakazane.
ponadto
Art. 31.3
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i
praw.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.