opublikowano: 26-10-2010
Goczyński - ojciec bez szans w polskich sądach - haracz dla wymiaru (nie)sprawiedliwości - z cyklu patologie polskiego sądownictwa.
Już od dawna wiadomo, że zachłanność urzędnicza nie ma granic. Legendarną jest nieodpowiedzialność polskich sądów rodzinnych i skrajna dyskryminacja ojców. Dla zaspokojenia poczucia władzy i regularnych dochodów, urzędnicy wymiaru „sprawiedliwości” nie wahają się rozbijać rodziny i współdziałać w ukrywaniu przed ojcem małych dzieci. W zamian za możliwość spotkania się dziećmi żąda się wysokich opłat.
180zł za spotkanie z
dziećmi
Po ponad roku poszukiwań i zabiegów, dowiedziałem się od sądu, że będę mógł spotykać się z moimi uprowadzonymi córkami raz w tygodniu. Dla ułatwienia mi tego zadania zostały one wywiezione na drugi koniec Polski. Poza tym powiedziano mi, że taka przyjemność kosztuje. Za prawo do chodzenia z dziećmi po ulicy przez trzy godziny, niezależnie od pogody, każe mi się płacić 180zł. Ma to być opłata za ochronę w postaci nadzoru kuratora. Tak podobno mówi prawo, prawo tworzone przez urzędników dla urzędników.
Praworządne państwo czy mafia
Wszystko to dzieje się w obliczu „prawa”, humanitaryzmu i wspierania rodziny zgodnie art.18, art. 33 ust 1, art. 71, czy art. 72 Konstytucji. Tak przynajmniej można było zrozumieć z uzasadnienia postanowienia Sędziów Sądu Apelacyjnego w Warszawie, którzy łaskawie zezwolili na kontakty z dziećmi w obecności kuratora. Jest to niewątpliwy postęp w porównaniu z sędziami niższej instancji, którzy te kontakty uniemożliwiali. Świadomie używam określenia sędziowie a nie sąd, gdyż wszystkie te postanowienia były wydawanie na posiedzeniach niejawnych, na ogół bez udziału stron. Ten sposób załatwiania spraw bardziej pasuje do mafii czy Ku Klux Klanu niż do oświeconej demokracji, do jakiej pretenduje RP. W ciągu prawie czterech miesięcy jakie upłynęły od wydania postanowienia, wciąż nie miałem jeszcze możliwości spotkania. Akta sprawy krążą bezsensownie między sądami niższej instancji a przekazanie ich z biurka na biurko musi się za każdym razem uprawomocnić.
Ojciec zabiegający o powrót dzieci to
wariat
Powód obecności kuratora przy spotkaniach z dziećmi nie został jasno określony. Stwierdzono jedynie, że matka niepokoi się o bezpieczeństwo dzieci. Nie zostało jednocześnie powiedziane, jakiego rodzaju niebezpieczeństwo może dzieciom grozić. Mogę tylko przypuszczać, że w poprawnych politycznie umysłach pracowników wymiaru, sam fakt bycia ojcem to przestępstwo, a co najmniej objaw choroby psychicznej. Na pewno matka, żeby urodzić, musiała być zgwałcona. Ojciec zatem jest osobą z zasady niebezpieczną.
W celu udowodnienia owej urzędniczej tezy, ojciec zabiegający o powrót dzieci do domu, poddawany jest wielokrotnym badaniom psychiatrycznym. Dla ułatwienia „badania” wcześniej jest zakuwany w kajdanki, bity i zamykany na 48 godzin. Po tym wstępie, z ostrym bólem głowy i kręgosłupa dostarczany jest „biegłym”. Diagnoza jest standardowa – podejrzenie paranoi polegające na wątpliwości w uczciwość urzędniczą. Zalecenie zamknięcia na 6 tygodni obserwacji w zakładzie psychiatrycznym.
Jest to sposób rozumowania Prokuratury i Sądu Rejonowego dla Warszawy-Woli. Posłusznymi zaś biegłymi są psychiatrzy ze szpitala w Warszawie przy Nowowiejskiej. Nie jest to jednak wyjątek.
Rozprawa niepotrzebna
Sędzia, w pojęciu wymiaru, jest osobą nie tylko wszechmogącą ale i wszechwiedzącą. Niepotrzebna jest mu rozprawa, na której można dociec prawdy, poprzez dociekliwe pytania. Nie są konieczne opinie psychologów rodzinnych. Zdecydowanie preferowane są posiedzenia, na których dopuszcza się, w najlepszym wypadku, jedynie oświadczenia stron, bez możliwości wzajemnego przesłuchania świadków. Najlepiej jeśli są to posiedzenia niejawne bez udziału zainteresowanych.
Sprawy sądowe są często dość skomplikowane. Zwykle co najmniej jedna ze stron kłamie a papier może znieść wszystko. Dlatego w prawie w całym świecie istnieją rozprawy. Rozwiązywanie problemów ludzkich, wymaga nie tylko znajomości kodeksów ale przede wszystkim doświadczenia życiowego, odpowiedzialności i zwykłej przyzwoitości. Dla polskich sędziów te rzeczy nie mają jednak znaczenia.
Sędziowie uzurpatorzy
Sądy znane są od zarania dziejów i były pomyślane w celu cywilizowanego rozwiązywania konfliktów. Zawsze w sądzie uczestniczyły obie strony konfliktu a sędzia – władca lub jego namiestnik rozważał argumenty zgodnie z zasadami lokalnego prawa. Polacy są genialnym narodem. Aby sądzić, nie trzeba mieć wiedzy życiowej, wystarczy być dobrze ustawionym. W sądach często spotyka się asesorów, młodych urzędników oddelegowanych do wydawania postanowień, włącznie z pozbawianiem wolności, bez stosownych kwalifikacji i bez nominacji prezydenta. Ludzie ci uzurpują sobie olbrzymią władzę, bez podstaw prawnych. A przecież artykuł 179 Konstytucji wyraźnie mówi, że sędziowie są powoływani przez prezydenta RP, bez żadnych wyjątków od tej reguły. Mój protest, że asesor nie ma prawa sądzić, był zignorowany, a protokole posiedzenia nie pozostał po nim ślad.
Dobro dzieci?
Zgodnie z prawem, sąd ma obowiązek kierować się dobrem dzieci i dobro to ma wyższość nad interesami dorosłych. Od półtora roku, moje dzieci dla uniemożliwienia mi kontaktu, są przenoszone z miejsca na miejsce. Do klasy zerowej chodziły jedynie przez dwa miesiące. Na domiar złego matka związała się z sektą i jest poważne ryzyko indoktrynacji dzieci. Poza tym, zostały one zabrane z wygodnego domu w podwarszawskiej wsi, gdzie miały wszelkie wygody, wraz w wielkim ogrodem, lasem i mnóstwem polnych dróg do jazdy rowerowej.
Gdy dowiedziałem się do której szkoły chodzą dzieci i zażądałem od dyrekcji umożliwienia mi spotkania z nimi, wezwano policję a dzieci zostały wyprowadzone tylnymi drzwiami, tak abym nie mógł się z nimi spotkać. Dyrektor szkoły o swoim wyczynie nie omieszkała pochwalić się sądowi. Był to dodatkowy argument dla sędziny aby uniemożliwiać mi spotkania, a przeciwko mnie skierowano formalne oskarżenie o próbę spotkania się z dziećmi bez pozwolenia sądu, mimo że kontakty nie były zabronione ani nawet ograniczone, żadnym prawomocnym postanowieniem. Każdy człowiek o zdrowym umyśle zauważyłby, że jedyną normalną osobą w tym cyrku jest ojciec. Zrozumienie takich oczywistych rzeczy przekracza jednak możliwości intelektualne polskiego urzędnika a tym bardziej biegłych psychiatrów.
Nieodpowiedzialność urzędnicza
Jak się okazało, nawiedzona religijnie, natchniona przez swojego guru matka, zamieszkała z dziećmi w jednopokojowej kawalerce w bloku, bez placu zabaw, w środowisku ludzi o nienajlepszej reputacji. Według pracownika opieki społecznej i Rzecznika Praw Dziecka, dzieci miały w ten sposób zapewnione poczucie bezpieczeństwa.
Trudno w tym wszystkim winić matkę, która jest ewidentnie otumaniona przez sektę. Świadczy, to jednak bardzo źle o całym aparacie urzędniczym, którzy świadomie doprowadza do niszczenia dzieciństwa i psychiki dzieci. Wyrwanie z domu rodzinnego odbije się negatywnie na ich psychice i zapadnie w świadomości do końca życia. Zachowanie się urzędników w tej historii to mieszanka korupcji, niekompetencji, pospolitej głupoty ale też ewidentnej sadystycznej złośliwości. A wszystko tylko dlatego aby trzymać się swoich urzędniczych stołków za wszelką cenę. Bez owej szkodliwej ingerencji w życie rodziny, dzieci by dawno wróciły do domu ale urzędnicy pozbawieni byliby racji bytu.
Mediacja niepożądana
Na krótkich posiedzeniach nie są w stanie zrozumieć złożoności problemu. Dużo bardziej efektywna byłaby profesjonalna mediacja z udziałem życzliwego psychologa, który byłby w stanie znacznie głębiej wniknąć w sprawę. Sądy wiedzą lepiej co jest dobre dla rodziny. Mediacja wykluczyłoby możliwość jątrzenia stron i przeciągania sprawy. Bez tego, duża część profesji prawniczej urzędniczej pozostałaby bez pracy i dochodów z wymuszeń. Dlatego moje, wielokrotnie ponawiane, propozycje mediacji i ugody z matką dzieci są ignorowane.
Zmiany prawa
Ostatnio dowiedziałem się, że ministerstwo sprawiedliwości przygotowało projekt zmian w prawie, wprowadzający dla obojga rodziców nie tylko prawo ale obowiązek kontaktu z dziećmi. Wydaje się to krokiem we właściwym kierunku. Jak wszakże pokazuje praktyka, prawo jest jedynie na tyle dobre na ile jest ono przestrzegane. Jak do tej pory jednak, prawo jest z premedytacją łamane przez ludzi powołanych do jego wprowadzania z życie.
styczeń 2007 Bogdan Goczyński
Sygn. akt IVC 2888/05
Postanowienie Dnia 09 lutego 2007r. Sąd Okręgowy w Warszawie, Wydział IV Cywilny w następującym składzie Przewodniczący: SSR (del.) Marzena Wyrembak po rozpoznaniu w dniu 09 lutego w Warszawie na posiedzeniu niejawnym sprawy z powództwa: Katarzyny Goczyńskiej przeciwko: Bogdanowi Goczyńskiemu o
rozwód -
w przedmiocie wniosku pozwanego Bogdana Goczyńskiego o udzielenie mu
zabezpieczenia poprzez rozszerzenie jego kontaktów z małoletnimi córkami POSTANAWIA: oddalić
wniosek UZASADNIENIE Pismem z dnia 02.1utego 2007r. pozwany Bogdan
Goczynski wniósł o udzielenie mu zabezpieczenia poprzez przyznanie mu
prawa do spędzenia z małoletnimi
córkami Anną i Aleksandrą ferii szkolnych w okresie od 10 do 25 lutego
poza miejscem zamieszkania małoletnich i bez obecności ich matki. Podniósł ponadto, iż nie jest mu znane miejsce
pobytu córek albowiem powódka wyjechała wraz z córkami nie informując
go uprzednio o tym fakcie. Zasadniczym dobrem, jakie powinno być brane
pod uwag przy ustalaniu kontaktów
z dziećmi podczas toczącego się procesu o rozwód jest dobro małoletnich
dzieci. W
dniu 06 października 2006r. Sąd Apelacyjny dokonując szczegółowej
analizy sytuacji małoletnich zmienił
postanowienie Sądu Okręgowego z dnia 08 marca 2006r.
w przedmiocie zabezpieczenia kontaktów ustalając, iż pozwany Bogdan
Goczynski ma prawo do kontaktów z córkami Anną Goczyńską i Aleksandrą
Goczyńską w każdą sobotę w godzinach od 11.00 do 14.00 w miejscu
zamieszkania małoletnich, bez obecności ich matki, z udziałem kuratora
sądowego. Sąd uznał, iż wzgląd na dobro małoletnich przemawia
przeciwko ustaleniu kontaktów pozwanego z dziećmi poza miejscem ich
zamieszkania w dłuższych okresach czasu. Zdaniem
Sądu Okręgowego od momentu wydania postanowienia przez Sąd Apelacyjny w
dniu 06 października 2006r. w sprawie nie zaistniały żadne nowe
okoliczności uzasadniające zmianę
sposobu spotkań pozwanego z córkami. Fakt,
iż pozwanemu nie jest znane miejsce pobytu córek nie jest okolicznością
która przemawiałaby za rozszerzeniem jego kontaktów z córkami. Mając powyższe na uwadze sąd wniosek oddalił.
|
Sygn. akt IVC 2888/05
dnia 16 lutego 2007 Sąd Apelacyjny za pośrednictwem Sądu Okręgowego w Warszawie
Wydział IV Cywilny Zażalenie Niniejszym składam zażalenie na postanowienie nieokreślonej
grupy pracowników Sądu Okręgowego w Warszawie, Wydział IV Cywilny, z
dnia 9 lutego 2007, wydane na niejawnym spotkaniu pod przewodnictwem SSR
Marzeny Wyrembak i składam następujące wnioski: 1.
Wniosek o zwrócenie uwagi wymienionemu sędziemu, że niejawne
spotkania sędziów, bez udziału stron, zgodnie z artykułem 45
Konstytucji i podstawowymi zasadami prawa nie
są sądem i nie mają mocy prawnej. 2.
Wniosek o skierowanie sprawy wymienionego postanowienia do
prokuratury, jako przestępstwa przeciwko konstytucyjnej zasadzie państwa
prawa, polegającego na przekroczeniu uprawnień przez sędziego. 3.
Wniosek o rozpatrzenie zgodności z Konstytucją prawa sędziego sądu
rejonowego do występowania w roli sędziego sądu okręgowego bez
stosownej nominacji Prezydenta RP. 4.
Wniosek o pilne umożliwienie mi spotkania z dziećmi. 5.
Wniosek o przeprowadzenie w trybie pilnym, pełnej i jawnej
rozprawy w kwestii opieki nad dziećmi wraz z obowiązkowym badaniem przez
RODK (Rodzinny Ośrodek Dydaktyczno Konsultacyjny). Uzasadnienie Wnioski 1 do 3 nie wymagają uzasadnienia. Uzasadnieniem
wniosków 4 i 5 jest fakt, że moje, obecnie ośmioletnie, bliźniaczki zostały
zabrane z domu i są ukrywane przede mną przez związaną z sektą Sai
Baby matkę oraz przez wymiar sprawiedliwości. Do tej pory nie zostały
poprawnie rozpatrzone moje wielokrotnie składane wnioski opiekuńcze.
Prawie wszystkie dotychczasowe postanowienia odnośnie dzieci, były
wydawanie na niejawnych spotkaniach sędziów, być może z udziałem
matki, ale bez dopuszczania ojca, co jest jaskrawym naruszeniem prawa.
Postanowienie Sądu Okręgowego z dnia 8 marca 2006, było wydane bez pełnej
rozprawy, bez badania dzieci i rodziców przez biegłych psychologów, bez
przesłuchania świadków i w związku z tym bez rozprawy wymaganej przez
prawo. Mimo, że postanowienie to dawało możliwość ograniczonego
kontaktu z dziećmi, zostało ono uchylone bez uzasadnienia w dniu, kiedy
owe kontakty miały się rozpocząć. Takie
postępowanie sądów jest nie tylko łamaniem prawa, ale jest też wysoce
nieprofesjonalne. W związku z tym należy uchylić wszelkie dotychczasowe
postanowienia sądów dotyczące dzieci i rozpatrzyć sprawę ponownie, w
sposób profesjonalny, zgodnie z zasadami prawa i sztuki prawniczej.
Dotyczy to też postanowienia Sądu Apelacyjnego z dnia 6 października
2006. Do
tej pory, od półtora roku, nie widziałem się z dziećmi i nic mi nie
wiadomo o ich stanie. Rozprawa jest konieczna dla wyjaśnienia wszystkich
okoliczności związanych z ukrywaniem dzieci. Wyjaśnienia wymaga też
zaangażowanie się wymiaru sprawiedliwości w ukrywanie dzieci oraz
szykanowanie i zastraszanie ojca broniącego praw dzieci i swoich, przy
jednoczesnym pobłażliwym traktowaniu przez Sąd, nadużyć ze strony
matki. Matka dwukrotnie zignorowała wezwanie Sądu do stawienia się wraz
z dziećmi na badania w RODK. Sąd nie wyciągnął z tego faktu żadnych
konsekwencji. We
wszystkich dotychczasowych wnioskach podkreślałem konieczność powrotu
dzieci do domu, gdzie będą miały zapewnione idealne warunki wychowania.
Warunki te są przedstawione w aktach sprawy. W skrócie jednak, dzieci będą
miały wygodny dom we wsi podwarszawskiej z dużym ogrodem, będą dowożone
do szkoły i będą miały zapewnione dodatkowe, prywatne zajęcia językowe
jak również inne zajęcia w razie potrzeby. Dzieci
będą też miały kontakt z obojgiem rodziców, co jest konieczne dla ich
prawidłowego rozwoju. Matce gwarantuję regularny dostęp
do dzieci pod warunkiem, że nie będzie ich indoktrynować ideologią
sekty. Obecnie, zgodnie z informacją w aktach sprawy, matka mieszka w
Warszawie, podczas gdy dzieci przebywają u macierzystych dziadków w
Tarnowskich Górach. Dziadkowie są w podeszłym wieku i schorowani.
Uniemożliwiają też kontakt dzieci z ojcem. Wbrew
twierdzeniu w uzasadnieniu zaskarżanego postanowienia, sytuacja ta jest zła
dla dzieci. Ponadto postanowienie Sądu Apelacyjnego z dnia 6 października
2006, wyraźnie mówi o konieczności kontaktów dzieci z ojcem. Postawa
powódki i sądów niższej instancji uniemożliwia realizację tego
postanowienia. W
pismach do sądu, wielokrotnie wnosiłem o mediację z matką dla dobra
dzieci. Wszystkie te wnioski zostały zignorowane. |
Goczyński
- ojciec który walczy o kontakt ze swoimi dziećmi zostaje skazany na badania
psychiatryczne!?! - to już jest nie tylko nieetyka sędziów...
Tragiczny
Stan Polskiego Sądownictwa Rodzinnego Wywiad dla AFERY PRAWA - z Jackiem
Sztajerem, prezesem Stołecznego Stowarzyszenia Obrony Praw Ojca – SSOPO.
Rozmawia Bogdan Goczyński.
Sędziowie
idioci wysyłają zdrowych ludzi do psychiatryku
Ofiary
polskiego sądownictwa i fikcyjny Trybunał

Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński i sympatycy SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.