BOGDAN GOCZYŃSKI - i rozmowy z nim w więzieniu...
„Wielokrotnie twierdziłem, że polski wymiar sprawiedliwości jest
organizacją przestępczą, w dodatku z bardzo konkretnie określonymi celami.
Ostatnio poszedłem dalej i pokazałem, że odnosi się to do całego państwa
polskiego” – takimi słowami rozpoczął swój ostatni artykuł Bogdan
Goczyński, dziennikarz „Afer Prawa” i znany bloger.
Został on 29 lipca aresztowany przed swoim domem w Nadarzynie k. Warszawy.
Według informacji przekazanych przez jego brata, nadarzyńska policja wyciągnęła
go z samochodu, którym podjeżdżał pod dom. Goczyńskiego
przetransportowano do Aresztu Śledczego na Służewcu. (…) Sędzia w
Pruszkowie nakazał 6-miesięczne pozbawienie wolności. (…)
Goczyński, który z zawodu jest inżynierem, przez wiele lat mieszkał w
Australii, osiągnął sukces zawodowy w dziedzinie telekomunikacji. Przyjechał
do Polski gdzie poznał swoją przyszłą żonę i postanowił ułożyć swoje
nowe życie w starej ojczyźnie. Niestety, system stworzony po roku 1990 okazał
się zgubny dla Goczyńskiego, jak dla wielu mężczyzn w tym kraju. Rodzina
szybko się rozpadła, w czym niewątpliwie pomocne były tzw. „sądy
rodzinne” – de facto aparat do rozbijania rodzin. Problemy z systemem
prawnym w Polsce spowodowały, że Goczyński zmienił zawód i stał się
dziennikarzem niezależnym. Dzięki oszczędnościom udało mu się prowadzić
działalność publicystyczną, w której ujawniał kulisy „kryminalnego”
systemu jakim stał się wymiar sprawiedliwości w Polsce.
Goczyński od lat starał się o kontakt z zabranymi mu przez sąd córkami,
niestety bez skutku – raz został nawet dotkliwie pobity. Córek nie widział
od lat, jedynie z daleka. Twierdził, że oddałby wszystko by być znów z
nimi.
Waldemar Kalinowski z Przymierza Rodzin Pomorza uważa, że zamknięcie
Goczyńskiego jest kontynuacją tragedii tego człowieka – znakomitego
dziennikarza i inżyniera – wynalazcy. „Nieważne co wymyślili, Goczyński
siedzie niewinnie!” – mówi Kalinowski, który ma sam podobne przejścia z
wymiarem „sprawiedliwości”. „Powinni go natychmiast wypuścić!!! Oni
na każdego potrafią coś wynaleźć, żeby się człowieka pozbyć!”.
Faktycznie, w Polsce są tysiące mężczyzn, którym rozbito rodziny
poprzez czynności „prawne” – wygląda to na zorganizowaną działalność
mającą na celu rozbijanie rodzin i przejmowanie dzieci przez rodziny zastępcze.
Goczyński wystąpił w kilku reportażach, do których linki są poniżej.
Jego wypowiedzi należą do najbardziej krytycznych i ostrych wobec
nieludzkiego systemu, który się rozwija w Polsce.
Niedawno „Afery Prawa” informowały o utajnieniu przez Trybunał
Konstytucyjny rozpatrzenia skargi złożonej przez Goczyńskiego w sprawie
niekonstytucyjności sądów karnych. Czyżby aresztowanie miało coś wspólnego
z ostrymi sowami pod adresem sędziów Trybunału? Jeśli tak, to potwierdzałoby
to zarzuty Goczyńskiego, że mamy do czynienia z systemem kryminalnym, a nie
państwem prawa. Najgorsze jest to, że Bogdan Goczyński ma poważne problemy
zdrowotne – jest w stanie utrzymać się w pozycji stojącej tylko przez
kilkanaście minut – winne temu są zaburzenia tarczycy, które ma od lat.
Wszyscy znajomi Bogdana Goczyńskiego, bardzo obawiają się o jego
zdrowie, a nawet życie. Obawiamy się o to, że zostanie on poddany
„badaniom” psychiatrycznym, jakie stosowano w stalinizmie w celu wykończenia
opozycji politycznej. Zaczyna być to coraz powszechniejsze w Polsce, która
szybkim krokiem zdąża w kierunku państwa totalitarnego.
Po 4 dniach starań „Nowemu Ekranowi” udało się uzyskać wreszcie
zgodę na odwiedziny Bogdana Goczyńskiego – więźnia sumienia.
Faktem jest, że dokonano aresztowania dziennikarza w wyniku, którego trafił do jednego z zakładów karnych w Warszawie. Zanim tam trafił, jeden z blogerów, nagrał wywiad z naszym bohaterem. Wywiad dziwny, przesycony tylko jedną stroną problemu z którego imię brzmi prozaicznie – wymiar sprawiedliwości w Polsce, to układ przestępczy, który On demaskuje.
Jako żywo postać ta przypomina mi pewnego wynalazcę amerykańskiego, który przez pół życia, procesował się w sprawie kradzieży wynalazku, którego był autorem. O ile pamiętam, chodziło o wycieraczki czasowe, które bezczelnie przywłaszczyły sobie dwa koncerny samochodowe.
Ów wynalazca wygrał, otrzymał gigantyczne odszkodowanie, stracił jednak wszystko, co stanowiło o jego jestestwie: przyjaciół, żonę, wytrwały przy nim tylko dzieci.
Nasz bohater kreowany jest przez Nowy Ekran jak więzień sumienia, inaczej mówiąc, stał się ofiarą „sprzedajnej temidy”, która w dalszym ciągu z przepaską na oczach wydaje znamienne wyroki.
Wszyscy wokół się mylą, sądy są stronnicze, liczy się tylko prawda pana B. i informacje, które przekazuje społeczności blogerskiej. Oczywiście ta ostatnia przekonana jest o niewinności dziennikarza. Oczywiście istnieje taka możliwość, jednak do tej chwili nie mamy możliwości zapoznania się z dokumentacją procesową, tak naprawdę nie wiemy niczego z wyjątkiem dość jednostronnej opinii skazanego.
Jak wynika ze zrealizowanego przez red. Pietkuna materiału, mamy do czynienia bardziej z aferą obyczajową, ba, wątkiem rodzinnym, do którego dodatkowo wpleciono wątek dotyczący psychomanipulacji straconej dla Niego jak sądzę rodziny dziennikarza przez sektę z Azji. No, niestety, do tej chwili mam inne wrażenie, to my jesteśmy odrobinę zmanipulowani nie faktami (po za jednym – osadzeniem pana Bogdana w celi), a domysłami dziennikarzy, którzy znaleźli "bohatera chwili obecnej".
Wszystkie informacje do godziny 01:07 (piątek), są zdawkowymi, tak naprawdę nikt niczego nie wie, a służba więzienna wykonuje wyłącznie swoje obowiązki (oczywiście na opak, jak zawsze, kiedy skrzywienie zawodowe doprowadza do rutyny, gdzie każdego obywatela traktuje się jak potencjalnego przyszłego osadzonego. Doświadczyli tego dziennikarze usiłujący uzyskać audiencje u dyrektora zakładu).
Osadzony bloger za to, szeroko rozwodzi się nad wątkami, które są jakby współistniejącymi, jednak w sferze iście wirtualnej, padają nazwiska, funkcje, brakuje faktów, są wyłącznie domysły i…szrama na twarzy, która niczego istotnego nie wnosi do sprawy. Jasne, jest również informacja o tym, że odbyło się badanie z użyciem wariografu. Czego to jednak dowodzi? Niewinności? Sąd ma prawo nie wziąć tego dowodu pod uwagę, czy to dowód jego złej woli, jako instytucji? Niestety, mili Państwo, ramy prawa nie zostały przekroczone, przynajmniej wedle tej wiedzy, którą otrzymaliśmy z ust oskarżonego blogera.
Wyrok brzmi pół roku więzienia – dziwna sytuacja. W podobnych przypadkach sąd stosuje inne kary, bardziej liberalne, chyba, że sprawa kwalifikuję się pod recydywę, wtedy odstąpienie od kary bezwzględnego więzienia – odsiadki, nie wchodzi w rachubę.
Tak naprawdę nie wiemy, co się wydarzyło, jednak idąc śladem teorii spiskowej, dość dziwnym wydaje się posiadanie sporego majątku w postaci nieruchomości. Przy tym sprawa kłopotów blogera ze spłatą należności (nie dociekajmy, czy alimenty są słuszne, czy tez nie. Nie znamy tej sprawy od strony formalnej) wydaje się być dość naiwną. Przecież można spieniężyć jedną z nich i spłacić wszystko i wszystkich, co do grosza. Że być może całość zasądzonych alimentów jest jawną niesprawiedliwością? Być może, jednak dowodów poza zeznaniem naszego bohatera brak.
Oczywiście, mamy wiedzę o tym, że fortuna powstała na skutek, podejrzewam intratnego zajęcia za granicami Polski. Wiemy, że pan B. spędził kilka lat w Australii i co? Nagle zapałał taką miłością do Polski i do poznanej kobiety, że zdecydował się na powrót? Nie wiem, czy to naiwność zakochanego mężczyzny, czy wyrachowanie jego połowicy, jednak urodzone w wyniku tego związku dzieci dowodzą czegoś zgoła odmiennego.
Nonsensownym, ale tylko na pozór, staje się pytanie: skoro było tak źle, to dlaczego było tak dobrze?
Mam wrażenie, że nasz bloger dokonuje krucjaty, która być może ma na celu zagłuszenie bólu po niekorzystnych wyrokach wymiaru sprawiedliwości, jednak w Jego i tylko w Jego mniemaniu. Dopatrywanie się układu mafijnego w całym polskim wymiarze sprawiedliwości jest nie li tylko niesprawiedliwością, nosi znamiona bardziej dalekosiężnego postępowania, tragicznego w dalszych skutkach, gdzie bloger może powędrować za kratki na wiele lat!
Pytanie, czy warto za wszelką cenę podejmować podobne ryzyko w pojedynkę? Że pomoże społeczność blogerska NE? Przepraszam, ale szybciej uwierzę w przebiegunowanie naszej lichej planetki.
Żal mi pana Bogdana, ale musi uzmysłowić sobie jedno – nie jest Atlasem, a ewentualna kula może wymknąć się mu z rąk po raz wtóry. Pytam raz jeszcze, czy warto? Czasami warto skorzystać z pomocy kompetentnego prawnika, a nie zasłaniać się swoją wiedzą. Nikt z nas nie jest omnibusem prawnym, potrzeba fachowca, a tacy istnieją i nie boją się nikogo.
Jeszcze do Redakcji NE
Chciałbym poznać sprawozdanie z ciągu zdarzeń, które miały zaowocować spotkaniem z naczelniczką więzienia i co było dalej? Jak się dowiedziałem starania o widzenie z panem G. trwało cztery dni. Czy dokonano zapisu przy pomocy kamery lub dyktafonu?
Pozdrawiam