opublikowano: 26-10-2010
Nowy
Sącz - czy sędzia Maria Tokarz-Polańska z Sądu Rejonowego w Nowym Sączu
potrafi myśleć? - z cyklu paranoje sądowe z listów od czytelników.
Zwracam się z prośbą o zapoznanie ze sprawą mojego
dziecka i moją oraz o udzielenie nam pomocy wobec rażąco krzywdzących nas
decyzji sądów godzących w nasze bezpieczeństwo i prawa. Prośba moja
podyktowana jest ogromną desperacją i obawą. Konieczności wykonania wyroku
może doprowadzić do sytuacji, że nie będę fizycznie i psychicznie zdolna do
sprawowania opieki nad moim niepełnosprawnym synem.
Jestem
matką 7 letniego chłopca o imieniu Orestes. Dziecko moje jest niepełnosprawne
ruchowo i umysłowo ( stopień upośledzenia – znaczne, obecność cech
autystycznych).Od pięciu lat samotnie wychowuję syna. Nasze życie rok za
rokiem biegnie zgodnie z kalendarzem rozpraw sądowych: od stycznia 2003 roku
odbyłam około 50 wizyt w sądzie i posiadam kolekcję absurdalnych postanowień
godzących w nasze bezpieczeństwo. Nieobce są mi obelgi i wyzwiska kierowane w
moją stronę przez byłego małżonka de facto ukaranego wyrokiem karnym
pozbawienia wolności za znęcanie się fizyczne i psychiczne nade mną. Fakt
ten nie jest jednak czytelny dla sądu, który nakazuje mi spotkania z moim
oprawcą.
Wraz
z dzieckiem w grudniu 2005 byłam zmuszona uciekać z domu (współwłasność
małżeńska) do wynajmowanego mieszkania. Kiedy bowiem zwróciłam się do sądu
okręgowego o wydzielenie jednego niezależnego miejsca zamieszkania , gdzie w
poczuciu bezpieczeństwa moglibyśmy żyć i mieszkać, to, pomimo iż
dysponujemy z moim prześladowcą trzema niezależnymi lokalami mieszkalnymi,
nikt nie wysłuchał moich błagań, tylko lokum na wyłączność otrzymał eks
małżonek, a matka z kalekim dzieckiem została skazana na kontakt z tym, który
się nad nią znęcał.
Jedynym
wyjściem było spakować się i wyjechać, tak jak poradzono mi w Sądeckim Ośrodku
Interwencji Kryzysowej, bo tam szukałam pomocy. Sąd nie rozumiał, co to dobro
dziecka, na które tak łatwo się powołujemy.
Nie
otrzymało ono zapewnienia spokojnej egzystencji, prawa do życia w miejscu
swego urodzenia i wychowania, a przypominam ,że mowa tu o dziecku autystycznym.
Chciałam zapewnić jemu godne i spokojne życie. Wyjechaliśmy w poszukiwaniu
spokoju i bezpieczeństwa.
Kolejny
wyrok niweczy jednak ten misterny plan i marzenia o swobodnej rehabilitacji i
terapii Orestesa. Ojciec żąda widzeń z synem. Nie jestem przeciwna tym
kontaktom i od samego początku sprawy przedstawiam w sądzie czy też wobec
kuratora takie stanowisko. Mam bowiem nadzieję, że wspólne przebywanie
doprowadzi do wytworzenia więzi emocjonalnej.
Mam
jednak też i taką świadomość, że ojciec nic nie wie o stanie zdrowia
Orestesa, gdyż nie widział go dwa lata i nie przebywał z nim dłużej niż
trzy godziny na przestrzeni ostatnich czterech lat. Zgłaszam się z problemem
ustalenia kontaktu między ojcem i synem do terapeuty i psychologa oraz lekarza
psychiatry. Cały zespół zajmuje stanowisko, iż ojciec powinien zainteresować
się osiągnięciami dziecka i nauczyć się jego zachowań, po to, by nie zakłócać
pracy terapeutów. Informację tą przekazuję do Sądu. Nikt jednak na to nie
zwraca uwagi, a w czasie trwania procesu nie kieruje nas na badanie do
Rodzinnego Ośrodka Konsultacyjnego.
Wyrok, który zapada całkowicie pomija dziecko i jego rozwój. Co z lekami, które
Orestes bierze?
Nakaz sędzi Marii Tokarz-Polańskiej z Sądu Rejonowego w Nowym Sączy jest
jednoznaczny : w trybie natychmiastowym zawieźć ojcu dziecko! Czy ta kobieta
nie ma dzieci?
![]() |
Przecież
ojciec nic nie wie o konieczności obserwacji, o zaburzeniach równowagi, o
ewentualnych napadach padaczkowych, o konieczności podawania zwiększonej ilości
płynów. Psychiatra mówi : NIE.
Psycholog wyraża wątpliwości. Terapeuta zastanawia się jak pracować.
Kontakty stały się dobrem ojca, bo o dobru dziecka nikt nie pomyślał.
Dodatkowo bulwersującym mnie faktem pozostaje zapis w wyroku Sądu Okręgowego,
iż to ja matka prześladowana od wielu lat mam dowozić Orestesa na miejsce
widzeń. Wydaje mi się to niepojęte: stamtąd uciekłam, nie chciałam, żeby
mnie mój były mąż maltretował.
Jaki sens ma więc to skazanie ofiary na widzenia ze swym katem?
Czy
strach matki i chęć ucieczki, z którymi syn by obcował w czasie
przekazywania jego ojcu, to uczucia kojące autystyczne dziecko?
W sądzie
przedstawiłam też dodatkowe fakty:
-
nie mam czym dowozić dziecka, gdyż nie posiadam samochodu;
-
nie jestem w stanie wziąć
odpowiedzialnośći za bezpieczeństwo i właściwe zachowanie
autystycznego dziecka w środkach komunikacji
-
nie mam też możliwości czasowych, gdyż wobec ogromu wydatków pracuję
na dwa etaty;
-
nie mam możliwości finansowych, by dodatkowo jeździć 40 kilometrów
( ojciec płaci niskie alimenty);
-
nie mam sił fizycznych, by podołać kolejnym obowiązkom i wyzwaniom-
codzienna praca i opieka nad niepełnosprawnym Orestesem to żmudny i bardzo
trudny wręcz niewolniczy kierat;
-
nie mam sił psychicznych na spotkania ze swoim oprawcą i uważam, że
nikt nie powinien mnie do tego zmuszać ( patrz Karta Praw Ofiar Przemocy).
Wobec powyższego uważam, że wypełnienie wyroku Sądu Okręgowego w Nowym Sączu co do sposobu kontaktów jest:
·
Narażeniem mojego dziecka na niewłaściwą
tzn. nieprzystosowaną do jego potrzeb opiekę;
·
Narażeniem jego
bezpieczeństwa wobec konieczności przerwania leczenia psychiatrycznego;
·
Pozbawieniem dziecka
optymalnych warunków rozwoju wynikającym z nieznajomości kierunków terapii;
·
Sprzeniewierzeniem się
opinii wszystkich tych, którym naprawdę na dobru tego dziecka zależy;
·
Zakłóceniem spokojnej
uporządkowanej egzystencji tego syna.
Szanowny
zwracam się do Pana z prośbą, ja matka, ale w imieniu mojego niepełnosprawnego
dziecka. Gdyby Orestes mógł, to myślę, że by powiedział tak:
Chcę
spotykać się z moim tatą, bo znam go ze zdjęć, które pokazuje mi mama. Myślę,
że mógłby mnie nawet polubić, a może i pokochać. Tyle tylko że dziś on
nie wie, jak się ze mną bawić, nie wie co już potrafię a czego nie
umiem. Chcę, żeby mnie zrozumiał gdy oczkami dam mu znać, że chcę jeść
albo pić i ,żeby się nie złościł, gdy zacznę krzyczeć. Jak mnie pozna to
wszystko zrozumie tak jak moja mama i Pani z przedszkola. Przyjedź tato po mnie
w piątek tam Marysia opowie ci o mnie wszystko i nauczy cię jak się mną
zajmować.
Oczekuję pomocy i zwrócenia uwagi na fakt, że nawet kalekie dziecko ma prawo do optymalnej pomocy lekarskiej i terapeutycznej. Że ważne jest to co mówi psycholog dziecięcy czy psychiatra, że ważny jest komfort podróży i nie narażanie dziecka na obcowanie z negatywnymi emocjami. Mój syn ma prawo do kontaktu z ojcem, ma prawo mieć dwoje rodziców, ale i ma przede wszystkim prawo do podmiotowego traktowania.
cdn.
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY
PRAWA" - Niezależne
Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Krzysztof Maciąg, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński oraz wielu sympatyków SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.