opublikowano: 26-10-2010
TUSK I RESZTA PLATFORMERSÓW - WPADKI RZĄDOWE PO
Zbieramy "haki" na rządzących polityków, nagrywamy co tylko się da, podsłuchujemy, naciskamy, straszymy, korzystamy ze znajomości, z układów - w końcu to oni sami nauczyli nas tak postępować... żeby jak najdłużej korzystać z danej im władzy, ale wiadomo - wszystko ma swój koniec... :-)))
2008-01-19, Szefowie
służb powołani niezgodnie z prawem?
Donald Tusk niezgodnie z prawem powołał szefów SWW i ABW - pisze "Newsweek"
na swojej stronie internetowej. Jak twierdzi gazeta premier nie zasięgnął
wymaganej w tym przypadku opinii prezydenta.


Lech Kaczyński i Donald Tusk
Nominacje nastąpiły w środę, ale poinformowano o nich dopiero w piątek. Szefem Służby Wywiadu Wojskowego został Maciej Hunia, szefem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Krzysztof Bondaryk.
Zgodnie z ustawą o ABW, jej szefa powołuje oraz odwołuje premier po zasięgnięciu opinii prezydenta RP, rządowego Kolegium ds. Służb Specjalnych oraz sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Premier może czasowo powierzyć obowiązki szefa ABW.
Szefa SWW powołuje i odwołuje - na wniosek szefa MON - premier, po zasięgnięciu opinii prezydenta RP, rządowego kolegium ds. służb specjalnych oraz sejmowej komisji ds. służb specjalnych (opinie te nie są wiążące dla premiera).
Jak się nieoficjalnie dowiedział "Newsweek", do tej pory nie ma opinii prezydenta.
17 stycznia Donald Tusk nie wie,
że jest szefem Komitetu Organizacyjnego Euro
2012.
Zespół ma przygotować harmonogram działań niezbędnych do
zorganizowania mistrzostw, a także opracować plan finansowy dla Stadionu
Narodowego, ale od lipca ub. roku nie zebrał się, pisze "Życie
Warszawy".
Komitet w kwietniu 2007 roku powołał ówczesny premier Jarosław
Kaczyński. Za jego rządów zespół zdążył spotkać się tylko dwa razy.
Po wyborach na czele komitetu stanął Donald Tusk. Jak ustaliło "Życie
Warszawy" nie znalazł czasu, by zwołać jego posiedzenie.
Nowy rząd, chcąc nie dopuścić, by szkole Ojca Rydzyka przyznano unijne pieniądze, naraża inne uczelnie na milionowe straty.
Z powodu decyzji minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbary Kudryckiej 30 szkół wyższych w Polsce może nie otrzymać ponad 400 milionów euro, przeznaczonych przede wszystkim na projekty techniczne. Minister Kudrycka zadecydowała, żeby nie rekomendować żadnego projektu Ministerstwu Rozwoju Regionalnego, które podejmuje decyzje o przyznaniu unijnych środków. Skreślone nie zostały jedynie dwa projekty na kwotę powyżej 50 milionów euro, ponieważ zostały one już zaakceptowane przez Komisję Europejską. Uczelnie, które przez cały ubiegły rok przygotowywały projekty zakwalifikowane zostały na tak zwaną listę indykatywną, na podstawie której następnie Ministerstwo Rozwoju Regionalnego dzieli unijne dotacje.
"Na tej liście znalazł się także, obok największych uczelni publicznych, kontrowersyjny projekt ojca Rydzyka" - mówi prof. Tadeusz Luty, przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich. "Jeżeli chodziło jednak o wyrzucenie konkretnego "śmiecia", trzeba go było pokazać, zamiast mówić całemu środowisku: "Pracowaliście rok, zmieni się rząd i jednym podpisem wyrzuci to do kosza"" - dodaje.
Nie jest jednak przygotowana nawet procedura przeprowadzania konkursów, ich dokumentacja, sposób oceniania wniosków. Uczelnie nie wiedzą, co powinny przygotować a ministerstwo nie wie, czego od nich żądać i jak je oceniać. Jeśli weźmie za przykład procedurę obowiązującą przy organizacji przetargów publicznych, sam wybór wniosków może trwać rok. A wcześniej ministerstwo musi jeszcze przygotować odpowiednie specyfikacje.
- To więcej niż rok opóźnienia w realizacji projektów i wykorzystaniu unijnych środków. W 2013 roku może się nagle okazać, że z przyznanych 4 miliardów wykorzystaliśmy 10 - 15 procent. - dodaje profesor Luty.
Minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka tłumaczyła rzecz następująco: "Projekty zostały usunięte z listy indykatywnej, ponieważ kryteria na podstawie których się na niej znalazły były niejasne".
- Komisji nie darzymy specjalnym zaufaniem - mówi prof. Luty. "Jej członkowie są słabo związani ze szkołami wyższymi." - dodaje.
Zdaniem jednego z byłych rektorów uniwersyteckich, nazwiska członków komisji budzą szacunek, ale nie są to osoby, które mają jakiekolwiek pojęcie o finansach uczelni.
29.12.2007 źródło: Nasz Dziennik "Ożywa zmora „przyspieszonej prywatyzacji”
Rząd przygotowuje się do „przyspieszenia prywatyzacji”. Zostało to
zapowiedziane z niebywałym rozmachem i determinacją w inauguracyjnym przemówieniu
sejmowym premiera Donalda Tuska, a teraz ukazują się pierwsze koncepcje
„prywatyzacji”. Niebezpieczne koncepcje.
Warto więc przyjrzeć się dokładniej prywatyzacyjnym zamysłom premiera.
Przede wszystkim rzuca się w oczy jego postanowienie przywrócenia zaufania
do prywatyzacji skierowane do sali sejmowej: „Jestem świadomy, bo czuję się
tak, jak powinna się czuć ta sala, współodpowiedzialny za to, że dzisiaj
słowo prywatyzacja nie budzi zaufania obywateli. Chciałbym przy państwa
pomocy, dzięki przejrzystym, uczciwym do bólu działaniom, przywrócić
zaufanie obywateli do tego procesu wycofywania biurokracji państwowej z życia
gospodarczego”.
Pomijam fakt, iż przywrócenie zaufania do prywatyzacji jest zadaniem
karkołomnym. Wymagałoby bowiem naprawienia niebywałych szkód społecznych
i gospodarczych, które spowodowała kilkunastoletnia „przyspieszona
prywatyzacja”, usunięcia ludzi winnych tych szkód, a zwłaszcza
poprawienia prawnej regulacji transakcji majątkiem publicznym, która w
obecnej postaci przeczy elementarnym zasadom ochrony interesów majątkowych
Polski. Na to się wcale nie zanosi.
Jakie zatem metody oceny i kontroli efektywności przedsięwzięć
prywatyzacyjnych stosowano dotychczas, zamiast powszechnie uznanych metod
analizy kosztów i korzyści? Odpowiedź jest jednoznaczna: żadnych.
Wyznaczano kontyngenty przedsiębiorstw przeznaczonych do „prywatyzacji”,
niszcząc w ten sposób kolejne sektory polskiej gospodarki, analogicznie jak
w latach 50. niszczono obowiązkowymi dostawami gospodarstwa chłopskie. Jedyną
silnie forsowaną przez wszystkie kolejne rządy dyrektywą (z chwalebnym w
tym zakresie wyjątkiem rządów Prawa i Sprawiedliwości) było
„prywatyzowanie” jak najszybsze, bez względu na racjonalność ekonomiczną,
bez względu na koszty i korzyści społeczne.
Zarzutów kierowanych przez ekonomistów pod adresem czynników
odpowiedzialnych za „przyspieszoną prywatyzację” nagromadziło się
sporo.
Pierwszy i najważniejszy zarzut dotyczy właśnie sygnalizowanego wyżej
unikania kryteriów oceny efektywności decyzji prywatyzacyjnych. Jasne jest,
że niektóre przedsięwzięcia prywatyzacyjne mogą być opłacalne, a inne
przeciwnie - nieopłacalne. Inaczej być nie może.
W tym świetle „przyspieszona prywatyzacja” wygląda szczególnie
podejrzanie. Po pierwsze, rządy lansujące „przyspieszoną prywatyzację”
unikały jak ognia jasnych, a zarazem wymiernych kryteriów opłacalności
przedsięwzięć prywatyzacyjnych. Często natomiast posługiwały się żenującymi
bajeczkami (jakoby prywatyzowany majątek miał znikomą wartość). Innymi słowy,
rządy działały wbrew zasadom racjonalności (czyli rozumności)
ekonomicznej. Po drugie, nie potrafiły wyjaśnić, jakie szczególne
okoliczności zewnętrzne skłaniały lub zmuszały je do „prywatyzacji”
(owe okoliczności musiały być wyjątkowo silne, skoro górowały nad zasadą
racjonalności).
Tak więc rządy same, z własnej woli, nakreśliły szeroki
krąg podejrzeń wobec swojej działalności prywatyzacyjnej i co tu ukrywać
- uzasadnionych podejrzeń. Forsując „przyspieszoną prywatyzację”,
zachowały się podobnie jak kierowca autobusu, który zdejmuje ręce z
kierownicy i mocno naciska pedał gazu, wyjaśniając pasażerom: nieważne
dokąd, ważne, aby jechać jak najszybciej.
09-01-2008,
tymczasem 4,5-5,5 mld zł przychodów z prywatyzacji przewidziało na
ten rok Ministerstwo Skarbu Państwa - powiedział w środę posłom z
sejmowej komisji skarbu minister skarbu Aleksander Grad. Grad podkreślił, że w sprzyjających warunkach przychody z prywatyzacji
mogą sięgnąć 5,5 mld zł. Zaznaczył, że jeśli w 2008 roku uda się
zrealizować niektóre projekty przewidziane na rok następny, wówczas
przychody mogą być wyższe. Na przedstawionej posłom liście spółek do prywatyzacji jest ponad 300
firm, w tym część to tzw. resztówki Skarbu Państwa. Wśród firm
przewidzianych do prywatyzacji jest m.in. Giełda Papierów Wartościowych w
Warszawie. Według zapowiedzi ministra skarbu czteroletni program prywatyzacji na lata
2008-2011 zostanie przedstawiony rządowi już w lutym. Planowane w tych
latach przychody z prywatyzacji mają wynieść 25-30 mld zł.
1
grudnia Jak ma być rząd Tuska?
Tydzień po wygłoszeniu przez Donalda Tuska jego sejmowego expose i dwa
tygodnie po zaprzysiężeniu rządu, dziennik "Polska" zapytał Polaków
o ocenę działań, jakie premier zamierza wprowadzić w życie.
Polacy nie chcą nawet słyszeć o prywatyzacji szpitali. Ponad połowa z
nas zdecydowanie się temu sprzeciwia (zgadza się tylko 28 proc.). Podobnie
jak wprowadzeniu choćby częściowej odpłatności za studia na uczelniach państwowych
(taką możliwość dopuszcza co czwarty ankietowany).
Jeśli rząd Tuska nie chce radykalnie utracić ponad 50- procentowego poparcia, jakim się obecnie
cieszy, lepiej, żeby nie wspominał o swoich pomysłach na naprawę stanu
finansów publicznych poprzez podniesieniu wieku emerytalnego kobiet. Trzech na
czterech Polaków jest temu przeciwnych (popiera to tylko 15 proc. ).
Jesteśmy za to zdecydowanymi zwolennikami wprowadzenia zawodowej armii.
Takie rozwiązanie popiera blisko 80 proc. społeczeństwa, a przeciwko jest
tylko jeden na dziesięciu Polaków.
Zgadzamy się również (65 proc.) na wprowadzenie ułatwień podatkowych, a
nawet całkowite zwolnienie z płacenia podatków w kraju przez naszych rodaków
pracujących za granicą. Oponuje tylko ok. 15 proc. odpowiadających.
Uważamy też, że nowy rząd powinien być twardszy niż rząd Jarosława
Kaczyńskiego w negocjacjach ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie tarczy
antyrakietowej. Takiego zdania jest 45 proc. respondentów. Jeśli zaś chodzi o
stosunki z Rosją, to chcemy (56 proc.) ich ocieplenia. Za twardą polityką
wobec Rosji opowiada się tylko nieco ponad 20 proc. ankietowanych.
Co trzeci Polak uważa, że współpraca między premierem Donaldem Tuskiem a
prezydentem Lechem Kaczyńskim układa się źle z winy prezydenta. Tylko co
dziesiąty ankietowany jest zdania, że to wina premiera, a prawie 30 proc. uważa,
że wina leży po obu stronach.
Z badań przeprowadzonych dla "Polski" przez instytut ARC Rynek i
Opinia wynika, że rząd Tuska ma jednoznaczną zgodę na podwyższenie pensji
pracownikom sfery budżetowej. Wszyscy Polacy uważają, że więcej powinny
zarabiać pielęgniarki. Aż 95 proc. z nas uważa, że należy podnieść płace
nauczycielom, pracownikom naukowym, policjantom i żołnierzom. Nieco mniej, bo
90 proc., popiera podwyżki dla lekarzy.
Jak sobie z tymi problemami poradzi nowy rząd będziemy
informować.
Zawsze i tak zostaje NASZA KLASA :-) hmm rządzących?
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY
PRAWA" - Niezależne
Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Krzysztof Maciąg, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński oraz wielu sympatyków SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.