opublikowano: 26-10-2010
Wywiad z dyrektorem Zespołu Badań i Analiz Biura Rzecznika Praw Dziecka P. Mirosławem Kaczmarkiem rozmawia Bogdan Goczyński.
"Przedstawiamy
rozmowę z przedstawicielem Biura Rzecznika Praw Dziecka, wypowiedź ta jest pełna
pozytywnych deklaracji, między innymi udziału w sprawach sądowych. A jak wygląda
rzeczywistość?
Prosimy czytelników o komentarze. Artykuł ten był wcześniej opublikowany
w lipcowym numerze Gońca Podwarszawskiego. Przygotował go nasz
dziennikarz Bogdan Goczyński"
BG. Do prośby o rozmowę z Panem skłoniły mnie osobiste doświadczenia,
jak również telefony czytelników po moich artykułach w Gońcu na temat stanu
praworządności w Polsce. Nie jest sekretem, że wskutek braku stabilności
ekonomicznej i bezrobocia w Polsce, dużo osób, głównie mężczyzn, wyjeżdża
w poszukiwaniu pracy za granicę. Często są to wyjazdy samotne, bez rodziny,
ze względów oczywistych. Kobiety w tym czasie niejednokrotnie znajdują sobie
innych partnerów i zabierają ze sobą dzieci. Po powrocie do Polski ojcowie
niejednokrotnie nie mogą skontaktować się z dziećmi a instytucje państwowe
nie tylko nie pomagają, ale wręcz utrudniają scalanie rodzin. Dzieci w ten
sposób pozbawiane są ojców, co negatywnie wpływa na ich rozwój. Czy
Rzecznik Praw Dziecka podejmuje działania dla naprawy tego stanu rzeczy?
M.K. Problematyka ta jest coraz częściej poruszana w pismach i skargach do Rzecznika. Jest to problem
nie tylko ojców ale także problem typu - coś za coś. Rodziny podejmując taką
decyzję, motywują to głownie chęcią poprawy sytuacji ekonomicznej, nie biorąc
pod uwagę ceny jaką rodzina płaci za rozłąkę, kiedy jeden z rodziców wyjeżdża
zarobkowo za granicę. Zdarzają się przypadki, że oboje rodzice wyjeżdżają
a dzieci pozostają pod opieką dziadków. Często dzieje się tak, że jedna ze
stron, rodzic przebywający w kraju lub
ten przebywający za granicą, nawiązuje nowe znajomości, nowe kontakty i układa
sobie życie. Sprzyja temu klimat anonimowości za granicą, gdzie dochodzi do różnych
związków okazjonalnych. Powrót takiej osoby do kraju często rodzi problemy
ponownego scalenia małżeństwa i dogadania się ze sobą. Są to rozpady małżeństw,
ale także koszty jakie płacą dzieci, dzieci pozostające w kraju, ale także
dzieci zabierane przez rodziców za granicę. I takie sygnały do Rzecznika
docierają. Stąd toczy się w Polsce debata i słuchamy wszelkich propozycji
jak wyjść z tego problemu. Rzecznik praw dziecka jest zwolennikiem takiej oto
tezy, że jeżeli z jakichś przyczyn rodziny polskie z dziećmi wyjadą za
granicę, należy zrobić wszystko żeby tam na miejscu ułatwić im i dzieciom
warunku pobytu, od pełnej informacji dotyczącej prawa do zabezpieczenia
socjalnego, ochrony zdrowia, do edukacji. W dużych skupiskach młodych ludzi,
którzy wyjechali na emigrację zarobkową, powinny być otwierane polskie szkoły,
które dadzą tym dzieciom możliwość powrotu do kraju, zdania w Polsce matury
lub w przyszłości po zakończeniu
tam studiów powrotu do Polski. To jest jeden kierunek myślenia. Natomiast
drugi kierunek niekorzystny z punktu widzenia dzieci
jest taki, że więzi z jednym z rodziców się rozluźniają, bo go
fizycznie nie ma. Mając poczucie
winy ów rodzic zaspokaja je często świadczeniami finansowymi. Dzieci otrzymują
wcześnie duże niekontrolowane pieniądze, wydają je, zaczynają wagarować,
nie chodzić do szkoły. Mamy takie sygnały, że sporo nastolatków, dzieci
rodziców wyjeżdżających z granicę, ma problemy z kontynuacją nauki,
ponieważ pozostają pod opieką niezaradnych życiowo dziadków czy dalszych
krewnych lub jednego z rodziców, który sobie nie radzi z dojrzewającym
nastolatkiem. Mamy też sygnały, że rozbicie małżeństwa rzutuje na sytuację
dzieci, które nie mogą pogodzić się z tym, że zapłaciły dużą cenę za
to, że mama z tatą nie mieszkają razem, że pojawia się ktoś trzeci w życiu
jednego z rodziców. To są sygnały, które docierają na bieżąco do
Rzecznika. Jesteśmy też informowani przez sądy rodzinne, przez kuratorów sądowych,
że takie problemy się dzieją w tym skupiskach w tych miasteczkach i środowiskach,
gdzie masowa emigracja zarobkowa ma miejsce. To są miasteczka, gdzie jest ponad
dwadzieścia procent rodzin, w których przynajmniej jedna z osób w rodzinie
wyjeżdża w celach zarobkowych, czyli skala zjawiska jest na niektórych
terenach strasznie duża.
B.G. Pan mówił o problemach z pobytem za granicą czy rozpadach małżeństw,
natomiast z sygnałów jakie ja
otrzymałem po wcześniejszych artykułach, odbieram wrażenie, że jest
olbrzymi problem z polskimi sądami rodzinnymi, które są bardzo mało
profesjonalne i nie wykazują najmniejszej inicjatywy w kierunku ułatwienia
rodzinom scalenia. Na przykład, często nie ma badań psychologicznych rodzin.
Tymczasem Polska jest sygnatariuszem Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka
i w tej konwencji wyraźnie mówi się równych prawach i obowiązkach wynikających
z małżeństwa, także w stosunkach z dziećmi w wypadku jego rozwiązania. Sądy
jednak bardzo rzadko w Polsce powierzają dzieci ojcu, mimo, że ojciec mógłby
je wychowywać a system opieki naprzemiennej jest w Polsce praktycznie nieznany
w przeciwieństwie do innych krajów na przykład Szwecji. Czy Rzecznik zna
jakieś inicjatywy, które idą w tym kierunku, na przykład opieki
naprzemiennej i zrównania praw rodziców.
M.K. Mamy tu kilka problemów. Po kolei. Po pierwsze, oboje rodzice
muszą po równo łożyć i zajmować się dziećmi. Równo to nie znaczy
po równo. To jest pewna umowa między nimi. Jeden pracuje, drugi
wychowuje, jeden jest bardziej zaangażowany w aktywność zawodową, drugi
bardziej w wychowanie dzieci i prowadzenie domu. Warunkiem tej równości jest
pewien konsensus i zgoda współmałżonków co do takiego a nie innego rozdziału
ról. Tak wygląda zasada równości generalnie jeśli chodzi o wychowanie i łożenie
na dzieci. Druga zasada, kiedy rodzice z jakichś przyczyn zamierzają się
rozstać, polskie prawo przewiduje po pierwsze rozprawę pojednawczą. Jest
powszechnie krytykowane, że sędziowie nie przykładają się do tego, że są
to pozorowane rozprawy pojednawcze, one nie dociekają istoty problemu, który różni
małżonków, że to zwykła formalność. Znamy też takich sędziów, którzy
prowadzą te sprawy wnikliwie. Ja rozmawiałem z kilkoma z nich. Twierdzą, że
przy dobrze prowadzonej rozmowie pojednawczej daje się scalić z powrotem około
trzydzieści procent związków. Nie wszyscy sędziowie tak wnikliwie stosują
ten mechanizm. W miejsce nieskutecznych postępowań pojednawczych proponowane
jest nowe rozwiązanie prawne - obowiązkowa mediacja rodzinna,. Zanim dojdzie
do rozwodu, mediator będzie wchodził i próbował uświadomić małżonkom różnice
i przyczyny rozpadu związku oraz proponował pewne działania naprawcze. Czyli
mediacja może troszeczkę poprawić sytuację dzieci. Trzeci problem prawny, to
prawo do styczności z dzieckiem obojga rodziców. Tak Europejska Konwencja Praw
Człowieka, Konwencja Praw Dziecka jak i przepisy polskie, gwarantują obojgu
rodzicom prawo do styczności z dzieckiem, chyba że są istotne przesłanki, żeby
to prawo ograniczyć. Ale wtedy musi to być decyzja i odrębne postanowienie sądu
i z tym są problemy. W korzystniejszej sytuacji jeśli chodzi o kontakty z
dzieckiem jest ten rodzic, któremu sąd powierza pieczę bieżącą i wskazuje
go jako miejsce pobytu i wychowania dziecka. W sprawach styczności z dzieckiem
mamy do czynienia z mnóstwem skarg składanych corocznie do Rzecznika. Często
są to dramatyczne sprawy, gdzie jeden z rodziców, najczęściej ojciec skarży
się, że ma utrudnione kontakty i styczność ze swoim dzieckiem, chociaż nie
ma zakazanego czy ograniczonego prawa do styczności. Można powiedzieć, że
egzekwowanie tego prawa w polskim systemie prawnym jest strasznie nieskuteczne.
Zgłaszaliśmy ten problem
ministrowi sprawiedliwości oraz w komisjach sejmowych. Jest to problem jak
stworzyć warunki do tego żeby oboje rodzice mieli możliwość kontaktu z
dzieckiem i wpływu na jego wychowanie po rozwodzie. Tej problematyki dotyczy ,
jak Pan wspomniał rozwiązanie przyjęte w Szwecji tzw. naprzemiennego
wychowania. Rozmawiałem na ten temat z wieloma psychologami, pedagogami nie
tylko politykami ich zdania są strasznie rozbieżne. Naprzemienne wychowanie w
polskich warunkach, mogłoby doprowadzać do pewnej destabilizacji emocjonalnej,
zmieniających się dla dziecka warunków edukacji i środowiska rówieśniczego.
Z tego co wiem był taki pomysł w ramach
nowelizowania kodeksu rodzinnego. W pracach komisji sejmowych został
odrzucony jako rozwiązanie niespecjalnie osadzone w polskiej kulturze, tradycji
rodziny. Ja myślę, że trzeba wzmacniać takie przepisy, które sprawią, że
obie strony ojciec i matka, będą mieć prawo do styczności. Jeżeli jedno z
nich będzie utrudniać kontakty z dzieckiem drugiemu, muszą być skuteczne
instrumenty do wyegzekwowania tego prawa. Takie przepisy istnieją, one nie są
po prostu egzekwowane. Stąd wiele skarg, najczęściej ojców, ponieważ sądy
w zdecydowanej większości przyznają prawo zamieszkania dzieci z matką. I to
jest ostatni problem z tych poruszonych przez Pana. Tutaj mamy wiele skarg ze
strony stowarzyszenia praw ojców, którzy uważają za element dyskryminacji,
że gremialnie sfeminizowane sądy przyznają prawo do pobytu dziecka matce. .
Myślę, że dobry sędzia, niezawisły sędzia analizuje wkład obojga małżonków
w życie rodziny przed rozpadem związku, w wychowanie dziecka i bada sytuację.
I tu potrzebne są badania
psychologiczne, niekiedy na więzi i związki emocjonalne dziecka, które muszą
uwzględnić fakt, że dziecko gdzieś mieszkało do tej pory, ma własne środowisko
rówieśnicze, środowisko osób dorosłych, w którym się wychowuje. PO uwzględnieniu
tych opinii sąd powinien rozważyć co jest lepsze, gdzie dziecko po rozpadzie
związku ma przebywać, czy z ojcem czy z matką. Jeżeli weźmiemy pod uwagę,
że w znacznej części przyczyną rozpadu związków jest niepodołanie, można
powiedzieć, obowiązkom rodzicielskim, brak pracy, alkoholizm, najczęściej
winę za rozpad związku ponosi ojciec, bo tak wskazują badania socjologiczne,
to stąd przewaga orzeczeń z
pozostawieniem dziecka po stronie matki. Natomiast nie da sie tego rozwiązać
tak, jak chcą niektóre stowarzyszenia ojcowskie, żeby pięćdziesiąt procent
dzieci przebywało z matkami a pięćdziesiąt u ojców. Trudno jest też
wprowadzić rozwiązanie, które w polskiej tradycji jest nieznane,
naprzemiennego wychowywania, gdzie tydzień dziecko przebywałoby u jednego
rodzica, tydzień u drugiego, czy miesiąc u jednego, miesiąc u drugiego.
B.G. Rozmawialiśmy o wychowaniu naprzemiennym, ale nierzadko dzieci
są już w takim wieku, że mogłyby same decydować o wyborze jednego z rodziców
na opiekuna. Artykuł 72 Konstytucji gwarantuje
takie prawo. Sądy jednak to ignorują, z zasady powierzając dzieci matce,
niejednokrotnie nawet bez badań psychologicznych. To wiem z doświadczenia. Czy
Rzecznik podejmuje jakieś działania w celu spowodowania przestrzegania prawa
przez sądy?
M.K. To jest pewna norma prawna, która wynika nie tylko z
konstytucji ale też z konwencji o prawach dziecka. Dziecko powyżej lat 13 ma
być obligatoryjnie pytane o zdanie na temat decyzji, która go dotyczy.
Natomiast dziecko poniżej lat 13, jeżeli ma świadomość decyzji, która go
dotyczy powinno być również pytane o zdanie. I to jest pewien standard, który
wyznacza głównie Konwencja o Prawach Dziecka oraz ta norma konstytucyjna o której
pan mówił i tak powinno być. Obligatoryjne pytanie dziecka o zdanie powyżej
lat 13 i pytanie dziecka w wieku młodszym, wtedy kiedy ma świadomość
sytuacji, która go dotyczy. My uważamy i takie jest stanowisko Rzecznika, że
przy obecnych metodach badań, w tym psychologicznych, diagnostycznych można
pytać i badać na więzi i związki emocjonalne także małe dzieci. Tylko muszą
to robić oczywiście fachowcy.
B.G. Jest to bardzo ciekawa wypowiedź. Proszę Pana, w znanych mi przypadkach, kwestie opiekuńcze są
rozstrzygane prze wydziały cywilne sądów okręgowych, które znowu na
podstawie mojego doświadczenia, nastawione są przede wszystkim na sprawy
rozwodowe, kwestie podziału majątku i alimenty, natomiast kwestie wychowania
dzieci, ich potrzeb często nie są tam w ogóle rozważane. Czy nie sądzi pan
że sędziowie rozstrzygający w sprawach dzieci powinni mieć przygotowanie w
tym kierunku?
M.K. Do tego wniosku doszliśmy w dwa lata po powołaniu instytucji
Rzecznika, po analizie szeregu spraw, które toczyły się po parę lat, gdzie
prawa procesowe stron walczących ze sobą w sprawie rozwodowej, brały górę
nad dobrem dziecka. Wielokrotne badania dziecka, odwoływanie się, składanie
wniosków formalnych, jednej strony przeciwko drugiej, trwało latami z
negatywnymi skutkami i konsekwencjami emocjonalnymi dla dziecka, które
zawieszone przy braku decyzji co z nim będzie dalej, przeżywało ogromne
problemy emocjonalne. Niekiedy widzieliśmy dzieci wręcz okaleczone
psychicznie, które po trwających kilka lat procesach rozwodowych,
prawdopodobnie nigdy nie będą w stanie budować właściwych związków
emocjonalnych i odgrywać właściwych ról społecznych. Widzieliśmy dzieci,
które na salach sądowych mdlały, czy miały inne zaburzenia somatyczne na
widok jednego z rozwodzących się rodziców. To są głębokie urazy wskutek długotrwałości
procesów rozwodowych, ale też stopnia zapiekłości stron jeżeli chodzi o
walkę z tym drugim, który był partnerem a teraz jest wrogiem w procesie
rozwodowym. Stąd staramy się, na takie sprawy, jeżeli one trwają długo, jeżeli
angażują emocjonalnie dzieci, wysyłać obserwatorów ze strony Rzecznika.
Staramy się patrzeć, nie ingerując w postępowanie niezawisłego sądu, czy
dobro dzieci zostaje uwzględnione, czy jest zwrócona uwaga na stan emocjonalny
dzieci w trakcie procesu rozwodowego. Prawo bowiem może być formalnie
nienaruszone a dziecko ucierpi na tym psychicznie i wręcz fizycznie. Niekiedy są
to głębokie depresje i stany trudne do terapii czy wyprowadzenia. Natomiast
strony mają prawa procesowe. Wykorzystują je do końca, niekiedy procesy trwają
po kilka lat. Pamiętam sytuację, gdzie osiem lat trwała sprawa rozwodowa,
strony wykorzystały wszystkie chwyty dopuszczalne prawnie, a dziecko od lat ośmiu,
w tej chwili jest już nastolatkiem, ma głęboką depresją i stany lękowe
oraz problemy w komunikacji ze światem zewnętrznym. Tak dzieje się na skutek
świadomości, że coś złego dzieje się w rodzinie, gdy dziecko bierze na
siebie poczucie winy, że jest winne rozpadu tego związku, bo dzieci często
takie postawy przejawiają. Jak z tego wybrnąć? Myślę, że dobrze byłoby na
początku procesów rozwodowych uświadamiać rodzicom negatywnie skutki długotrwałych
procesów rozwodowych dla psychiki dziecka, dla jego normalnego rozwoju. Strony
muszą wiedzieć, że dzieci też mają uczucia, też cierpią, też przechodzą
różne fazy rozwoju tej sprawy, która dynamicznie się rozwija a często biorą
winę na siebie, chociaż nie są winne rozpadu rodziny. To są naprawdę
dramaty wielu dzieci. Powiem tak, ja zajmowałem się przez wiele lat sprawami
krzywdzenia dzieci, sprawami ograniczenia władzy rodzicielskiej i jako
profesjonalista jestem w stanie zrozumieć pewne motywacje i zachowania dorosłych.
Natomiast do tej pory nie umiem zachować spokoju w sytuacjach kiedy ktoś się
rozwodzi, a dziecko jest zakładnikiem tego rozwodu a po paru latach jest
okaleczone emocjonalnie przez walczących ze sobą rodziców. To jest sytuacja
trudna, gdzie sędziego powinien wspierać specjalista, lub sędzia powinien mieć
świadomość procesów jakie zachodzą pod wpływem sprawy rozwodowej w
psychice dziecka. Tu zgadzam się z panem. Rzecznik jest zwolennikiem
profesjonalnych krótkich szkoleń dla wszystkich sędziów zajmujących się
problemami rodzinnymi. Perspektywa dziecka i jego emocji i jego przeżyć, musi
być brana pod uwagę w procedurach sądowych, chociaż to nie jest casus
prawny, to jest raczej stan psychiczny i emocjonalny który trzeba uwzględnić
w prowadzeniu sprawy.
B.G. Wspominał pan o alkoholizmie w rodzinie. Moje doświadczenie
jest takie, że kwestia alkoholizmu czy znęcania się, to bardzo medialny
temat. Sporo sie o tym mówi i nie neguję, że takie zjawiska mają miejsce.
Jednak z moich obserwacji wynika również, że często jest to fałszywe oskarżenie
w celu uzyskania korzystnych warunków rozwodu, orzeczenia rozwodu z winy męża
i zasądzenia wysokich alimentów. Wtedy zdarza się sytuacja, że dzieci oczywiście
powierzane są matce. Matka zaś znajduje nowego partnera, przez którego dzieci
nie są akceptowane i dzieją się tragedie, o których też słyszeliśmy w
mediach. Czy Rzecznik spotykał się z takimi sytuacjami.
M.K. Tak, spotykaliśmy się z takimi historiami. Mówią o tym
fachowcy zajmujący się problemem. To jest taka oto sytuacja, że jak się mówi
o problematyce dziecka wykorzystywanego seksualnie, krzywdzonego, dziecka
wychowującego się w patologicznych warunkach, to jednocześnie robi się
kampanie przeciwdziałające, gdzie podaje się syndromy i objawy danego
zjawiska. To, można powiedzieć, dla osoby, która ma złe intencje i chce współmałżonka
niesłusznie oskarżyć, jest swego rodzaju instruktażem, jak zeznawać, jak
przygotowywać dziecko w procesie do zeznawania przeciwko drugiej stronie.
Zdarzają się takie przypadki, gdzie przez dwa, trzy lata trwania sprawy
rozwodowej nie pojawia się zarzut molestowania seksualnego, wykorzystania czy
przemocy. Zarzut pojawia się po paru latach sprawy rozwodowej, kiedy nie dało
się wykorzystać przeciwko swojemu współmałżonkowi innych argumentów. W
takich sprawach zarzuty są wręcz książkowe, gdzie podaje się przejawy
zachowania sprawcy oraz reakcje dziecka tak jakby się czytało instruktaż czy
ulotkę dla fachowców, jak rozpoznać tego typu objawy. Czyli można powiedzieć,
propagowanie, ujawnianie pewnych zjawisk patologicznych, które są skrywane,
działa również na większą świadomość jakie są przejawy tego typu
zachowań i jak można przygotować instrumentalnie dziecko do tego typu zeznań.
Takie przypadki się zdarzają. Badania, prowadzone na Zachodzie wskazują, że
do trzydziestu procent tego typu zarzutów, jest zarzutami tendencyjnymi,
postawionymi przez jedną ze stron, która chce się odegrać na współmałżonku
i mieć dowody jednoznacznie wskazujące na jego winę.
B.G. Właśnie dlatego potrzebujemy profesjonalnych sędziów z doświadczeniem
w sprawach rodzinnych i umiejętnością wydobywania prawdy.
M.K. Ja zwrócę tu na jedną rzecz uwagę. Jest pewna nowinka w
procedurach dotyczących dziecka w postępowaniu sądowym, gdzie dopuszczono
2004 roku aktywną rolę psychologa. Psycholog może uczestniczyć w procedurze
przesłuchana dziecka, może zadawać aktywnie pytania i współpracować z sędzią.
Pewnym problemem jest to, żeby po pierwsze była grupa psychologów
przygotowanych do specyficznych procedur sądowych i po drugie, żeby sędziowie
nauczyli się, umieli korzystać z pomocy fachowców, jakimi są psychologowie.
Chodzi tu o zadawanie pytań, o przesłuchanie dziecka z aktywnym udziałem
specjalisty w procesie przesłuchania. Taka możliwość jest, natomiast w tej
chwili nie jest ona, moim zdaniem, w pełni wykorzystywana. Jest to przepis
niedawno wprowadzony.
B.G. Z tego co Pan wcześniej wspomniał, są opracowywane nowe
przepisy prawne mające na celu rozwiązanie niektórych z problemów, o których
rozmawialiśmy. Czy mógłby Pan powiedzieć coś na ten temat.
M.K. W nowelizowanym obecnie kodeksie rodzinnym i opiekuńczym jest
szereg rozwiązań, które próbują wyjść naprzeciwko problemom utrudniania
styczności obojga rodziców z dzieckiem. To jest między innymi przepis,
który przewiduje, że na sprawie rozwodowej bez odrębnego wniosku
stron, będzie rozstrzygana zasada styczności obojga rodziców z dzieckiem. Do
tej pory wymagany był wniosek i odrębne postępowanie sądowe. Również
wzmocni się egzekwowanie tego obowiązku. Będzie jednoznacznie zapisane, że
obie strony mają obowiązek kontaktu z dziećmi i jednocześnie mam nadzieję,
że egzekwowanie tego obowiązku będzie łatwiejsze.
B.G. Kiedy nowy kodeks może wejść w życie?
M.K. W tej chwili pracuje nad
projektem kodeksu podkomisja, to pierwszy z trzech etapów postępowania, przed
przegłosowaniem projektu ustawy przez Sejm. Z racji, że jest to duży zakres
zmian, myślę że prace nad projektem zmian w ustawie kodeks rodzinny i opiekuńczy
potrwają jeszcze kilka miesięcy.
B.G. Bardzo dziękuję za rozmowę.
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY
PRAWA" - Niezależne
Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Krzysztof Maciąg, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński oraz wielu sympatyków SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.