opublikowano: 26-10-2010
Bogdan Goczyński
– „Profesjonalizm” polskich sędziów...
W zeszłym tygodniu miałem rozprawę apelacyjną od wyroku w sfabrykowanej sprawie karnej. Chciałbym skorzystać z okazji żeby podziękować Aferom Prawa i gronie obecnych na rozprawie osób za wsparcie.
Rok temu pisałem na temat typowych przekrętów sędziów w polskich sądach. Ta ostatnia rozprawa była kolejną, jaką zaliczyłem z szeregu fars, szumnie nazywanych sądami. Widziałem w akcji sędziów w sądach rejonowych i okręgowych. Z mojego doświadczenia, poza wiekiem, różnią się oni głównie zakresem robionych przekrętów. Sędziowie sądów rejonowych czynią to nachalnie, bez finezji, stosując np. numer na wariata, w nadziei, że uda im się w ten sposób uniknąć rozprawy i niepotrzebnych kłopotów a jednocześnie da się zarobić biegłym. W sądach okręgowych z finezją bywa różnie, jednak sędziowie grają tam o przyzwoite stawki. Jak podała Gazeta Polska, stawka dla sędzi Kąckiej w Sądzie Okręgowym w Warszawie wynosiła 50 tys zł.
Powszechne jest też fałszowanie przebiegu procesów sądowych i to niezależnie do rangi sądu. Dwa lata temu chciałem przekonać sędzię Leszczyńska-Furtak z Sądu Okręgowego w Warszawie na Chopina, że bycie ojcem i pragnienie wychowywania dzieci nie jest objawem choroby psychicznej. Mój obszerny wywód został skwitowany w uzasadnieniu postanowienia jednym zdaniem: „podejrzany nie przedstawił żadnych argumentów”. Podejrzany zaś byłem o znęcanie się nad rodziną poprzez próbę spotkania się z dziećmi, podczas gdy miałem i do tej pory mam, pełnię praw i władzy rodzicielskiej. Sędzia pozostała nieprzekonana, jednak stwierdziła, że być może nie jest to groźna choroba wymagająca zamknięcia w zakładzie psychiatrycznym.
Sędzia Tyliński z IV Wydziału Cywilnego tegoż samego sądu, ma z kolei zwyczaj tak prowadzić protokołowanie, żeby z niego nic nie wynikało. Robi to między innymi poprzez eliminację pytań z protokołu przesłuchania. Na przykład moje pytanie do świadka „czy świadek wie, że badanie wariograficzne zaprzecza zeznaniom powódki?”, zostało pominięte i zanotowana jedynie odpowiedź świadka, że „wie że było jakieś badanie”. Takie podejście sprawia, że protokół jest nic nieznaczącym bełkotem a rozprawa stratą czasu. Z odpowiedzi nie sposób bowiem się domyślić, o jakie badanie chodzi.
Dodatkowo, sędziowie często mają urojenia w kwestii swojej wyjątkowości i dostępie do wiedzy prawniczej. Są tak ograniczeni, że nie rozumieją potęgi Internetu i tego, że do kodeksów ma dostęp każdy. Ostatecznie można zawsze kupić sobie wersję papierową danego kodeksu. Wspomniany sędzia Tyliński odrzucił mój wniosek o przyjęcie dowodu z badania wariograficznego jako „niekodeksowy”. Tymczasem kodeks postępowania karnego na mocy artykułu 199a, wyraźnie dopuszcza tego typu dowód.
Sędzia Tyliński potrafi również przyjąć za dobrą monetę, pisane pod dyktando jednej strony, opinie „biegłych” bez sprawdzenia ich kompetencji i tego czy mają oni prawo przedstawiać opinie dla sądu. Lech Suchcicki, który wystawił fałszywą obdukcję i poparł ją w sądzie, okazał się być jedynie lekarzem o nienajlepszej reputacji, a na pewno nie biegłym. Ciekawe, że do jego opinii nie mieli zastrzeżeń ani sędzia Marianna Kryń-Kosieradzka z Pruszkowa ani sędziowie Dorota Kącka czy wspomniany już Grzegorz Tyliński z Sądu Okręgowego w Warszawie. Wytłumaczeniem może tu być wpływowy adwokat Jacek Brydak, który posługiwał się tą lewą opinią.
Psycholog Ewa Maroczkaniec z kolei, na zlecenie matki dzieci, napisała, że moje córki uczą się dobrze i zawierają przyjaźnie w szkole i w klasie. Problem polegał jednak na tym, że one w tym czasie, przez ponad rok, nie były posyłane do szkoły, żeby zapobiec spotkaniu ze mną. Dla Sędziego Tylińskiego nie był to problem. Wydaje się on nie rozumieć, że zgodnie z obowiązującym prawem, żeby opinia biegłego była przyjęta jako dowód, powinna być zlecona przez sąd a biegły powinien być w stanie, w razie potrzeby, poddać się przesłuchaniu. Zostało to między innymi potwierdzone przez Sąd Najwyższy w postanowieniu z 6 lipca 2006r.
Jakiś czas temu pisałem o sztuce rozbijania rodzin praktykowanej przez tego sędziego i jego kolegów. Artykuł ów został mu usłużnie podany do akt, tak że nie musiałem się sam o to troszczyć. Sędzia Tyliński miał szansę sprawę przemyśleć i czegoś się nauczyć. Jest on jednak na naukę odporny. W swoim niedawnym wyroku, przyznał mi pełnię praw i władzy rodzicielskiej, jednocześnie dbając o to, żebym owej władzy nie był w stanie wykonywać. Dzieci zostały bowiem powierzone matce, która ukrywa się wraz z nimi przede mną, pozorując zagrożenie. O sposobie realizacji moich praw do wychowania dzieci ma, według sędziego, decydować lokalny sąd rodzinny w miejscu ukrywania dzieci. W swoim przekręcie Sędzia Tyliński oparł się na precedensie w postaci postanowienia Sądu Apelacyjnego w Katowicach, które to postanowienie zostało jednoznacznie odrzucone przez Sąd Najwyższy.
Wskutek manipulacji sądu otwarcie współpracującego z oszustami, od ponad trzech lat nie widziałem się już z córkami.
Jak wiadomo polskie prawo jest bardzo szczegółowe i jednocześnie elastyczne. Artykułów i paragrafów jest tam mnóstwo i niejednokrotnie ze sobą sprzecznych. Wystarczy ich żeby każdą rzecz uzasadnić, bez względu na jej sens. Przykładem jest wspomniane badanie wariograficzne. Jest ono nielubiane przez wymiar bo utrudnia robienie przekrętów, zlecanie niepotrzebnych ekspertyz etc. Na ostatniej rozprawie apelacyjnej od ustawionego wyroku Sądu w Pruszkowie, mój wniosek o przyjęcie dowodu z badania wariograficznego został, zgodnie z przypuszczeniem, odrzucony. Sąd powołał się na artykuł 171 k.p.k. który zabrania stosowania metod wykorzystujący kontrolę nieświadomych reakcji organizmu. O tym, że istnieje artykuł 199a k.p.k. zezwalający na użycie wariografu, Sąd wolał nie wspominać. Sędzia dodała jednak, że metodę tę można było zastosować jedynie w postępowaniu przygotowawczym. Jest to oryginalne podejście.
Wynik badania wariograficznego jest jednak potężnym argumentem, którego nie sposób zignorować. Poza tym, w tym przypadku wpierał on jedynie uważnie przeanalizowane zeznania świadków. Dlatego sprawę przekazano z powrotem do pierwszej instancji celem ponownego rozpatrzenia. Jednym słowem, młyn zaczyna się od początku. A myślałem, że sędziowie będą mieli na tyle rozsądku, że postarają się uniknąć dalszej kompromitacji.
Z rozsądkiem urzędniczym jest jednak kiepsko. Na początku tego roku pisałem do ministra o nadużyciach w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Moje pismo został zignorowane. Tymczasem po zaledwie kilku miesiącach Gazeta Polska upubliczniła nadużycia Sędzi Kąckiej, o której między innymi pisałem. Teraz wychodzą na jaw następne przekręty. Niewątpliwie przydałoby się żeby parę osób straciło stołki, zanim dopuszczą do kompletnej kompromitacji swojego bossa – ministra. Być może jednak minister lubi być kompromitowany.
Bogdan Goczyński
Logika nietykalnych – typowe przekręty sądowe
Numer na wariata w wykonaniu Sądu w Pruszkowie
Sztuka
rozbijania rodzin. Sąd Okręgowy w Warszawie, sędziowie Paszkowski i Tyliński.
Niepełnosprawny intelektualnie biegły Lech-Suchcicki wydaje opinie dla sądu.
Warszawska sędzia Dorota Kącka uciekła na „urlop”
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.