opublikowano: 26-10-2010
Psychopaci orzekają w sądach rodzinnych.
O tym, że w polskich sądach
o ludzkich sprawach decydują pospolici psychopaci, pisałem już kilkakrotnie.
Tym razem chciałbym pokazać jak osobnicy ci działają w sądach rodzinnych.
Warto jednocześnie zastanowić się kto to jest psychopata. Psychopata
niekoniecznie musi ganiać ludzi z siekierą po ulicy. Może to być oszust i
manipulator. Jednak zwykły oszust robi przekręty dla osiągnięcia korzyści.
Psychopata natomiast będzie dopuszczał się oszustw dla samej satysfakcji z
bezinteresownego czynienia zła. Jest on często pozbawiony uczuć wyższych,
emocji i zdolności do współczucia. Normalny człowiek przy zarzutach
publikowanych w Aferach Prawa, zapadłby się ze wstydu pod ziemię. Psychopata
nie jest na to wrażliwy. Tym można wytłumaczyć brak reakcji ministerstwo
sprawiedliwości na publikacje Afer Prawa. Psychopata cofa się dopiero w
obliczu siły. Siła przy tym niekoniecznie musi być fizyczna. Mogą to być
dotkliwe sankcje innego rodzaju, na przykład
finansowe.
Typowy sędzia jakiego spotkałem na swojej drodze, to notoryczny
szwindler, który nie jest w stanie inaczej funkcjonować. Przykłady można
szerzyć.
Kilka lat temu moja żona
zabrała dzieci i zniknęła jednocześnie pozorując pobicie przeze mnie. Wcześniej
wyczyściła konto bankowe. Jej wniosek o astronomiczne alimenty i pieczę nad
dziećmi, sędzia Kącka z Sądu Okręgowego w Warszawie rozważyła pozytywnie
w ciągu tygodnia, zgodnie z przepisami. Mój wniosek opiekuńczy natomiast, który
złożem nawet wcześniej, na początku grudnia 2005, został „rozpatrzony”
dopiero 8 marca następnego roku. Postanowienie sądu dawało mi prawo
zabierania dzieci do domu na weekend raz na dwa tygodnie. Sędzia przezornie
zadbała jednak o szczegóły. Owo postanowienie miało zacząć działać za
dwa tygodnie. Tego dnia była akurat rozprawa rozwodowa i sędzia Kącka
arbitralnie wykonanie postanowienia o kontaktach zawiesiła pod pretekstem
konieczności badania w RODK. Terminu badania wyznaczyła z ociąganiem dopiero
na czerwiec 2006. W tym dniu za jej wiedzą i przyzwoleniem do badania nie doszło,
gdyż matka dzieci po prostu nie przyprowadziła. Nie poniosła za to żadnych
konsekwencji. Następny termin badania wyznaczono na styczeń 2007 i też nie
został on zrealizowany, również bez żadnych konsekwencji.
W międzyczasie, w październiku 2006r. sędziowie Marek Podogrodzki,
Anna Orłowska i Agata Zając z Sądu Apelacyjnego w Warszawie wydali kolejne
postanowienie o moim prawie do spotkań z córkami. Tym razem co tydzień w
miejscu zamieszkania matki i jednocześnie bez jej obecności. Na miejscu za to
miał być kurator. Przyjrzyjmy się temu postanowieniu bliżej.
Gdzie dzieci są, oczywiście
nie chciano mi powiedzieć. Podobno matka i dzieci bały się mnie i w związku
z tym ich adres został zastrzeżony. Skąd wziąć kuratora również nie mogłem
się dowiedzieć. Moje pytania w tym względzie do sądu pozostały bez
odpowiedzi.
Ostatecznie dowiedziałem się, co sędziowie dobrze wiedzieli od samego
początku, że dzieci były w tym czasie przetrzymywane u dziadków w
Tarnowskich Górach, jakieś 300km ode mnie i nie były nawet posyłane do szkoły
aby zapobiec spotkaniu ze mną. Postanowienie było wydane ewidentnie w złej
wierze, tak aby było niewykonalne. No bo co to znaczy w miejscu zamieszkania
dzieci? Kurator mająca uczestniczyć w spotkaniach uważała, że spotkania mają
się odbywać w domu dziadków dzieci. Było
to oczywiście niemożliwe i sędziowie dobrze o tym wiedzieli. Dodatkowo, dla
utrudnienia kazano mi płacić 180 zł. za każdorazową obecność kuratora.
Mimo wszystko wybrałem się tam. Wobec faktu, że drzwi były zamknięte i nikt
nie odpowiadał na dzwonek, zwróciłem się do policji żeby sprawdzili czy
dzieci są pod tym adresem. Policja na piśmie odmówiła jakiejkolwiek
informacji na ten temat i zasugerowała żebym zapytał o to sąd, który wydał
postanowienie. Pytanie do prezesa sądu apelacyjnego pozostało bez echa.
Po latach zaczynam częściowo
rozumieć logikę tych osobników. Są to psychopaci, notoryczni oszuści, którym
chodzi o maksymalne skonfliktowanie stron. Wtedy czują się w swoim żywiole. Głupia
kobieta, czyli moja była, zapewne myśli, że jest taka mądra, że wygrywa
wszystkie sprawy. Jest zupełnie odwrotnie. Zasadą polskich sędziów jest
wydawanie stronniczych wyroków i wspieranie oszustów w celu siania fermentu
społecznego. Jeśli w grę wchodzi wychowanie dzieci, sędziowie mają szczególną
rolę do popisu. Ich celem jest dążenie do wychowane dzieci w rozbitych
rodzinach, najlepiej przez rodzica, który mniej się do tego nadaje. W ten sposób
tworzy się kolejne pokolenie ludzi nieprzystosowanych do życia. Jednocześnie
dzieci przejmują wszystkie złe wzorce od rodzica sprawującego nad nimi pieczę.
Podobnie, a nawet
gorzej było w mojej sytuacji. Wniosek o przyjazd dzieci do mnie na wakacje złożyłem
w maju 2008r. w Warszawie w sądzie prowadzącym sprawę rozwodową, który
zgodnie z prawem powinien go rozpatrzyć. Na wszelki wypadek jednak sąd (a właściwie
sędzia Grzegorz Tyliński) uznał
się za „niewłaściwy” i po dwóch miesiącach przekazał sprawę do
Tarnowskich Gór, gdzie po dłuższym zastanowieniu dopatrzono się braków
formalnych i odesłano akta z powrotem do Warszawy. We wrześniu wróciły one
do Tarnowskich Gór, gdzie łaskawie wyznaczono termin rozpatrzenia mojego
wniosku na 14 stycznia 2009. Na rozprawie sędzia Adam Skowron stwierdził, że
potrzebna jest opinia kuratora żeby upewnić się, że mój dom nadaje się dla
dzieci i odroczył sprawę o dalsze 3 miesiące. Oczywiście opinia kuratora była
już zrobiona wcześniej i była w aktach rozwodowych w Warszawie. Sędzia
Skowron nie był tym jednak zainteresowany. Podczas rozprawy w marcu, owa opinia
kuratora w ogóle nie została wzięta pod uwagę. Wydane zaś zostało
postanowienie o spotkaniach co dwa tygodnie w Piekarach Śląskich odległych
ode mnie o 4 godziny jazdy. Trudno zrozumieć jak to się ma do prawa (art. 113
k.r.o.) do pełnych kontaktów rodzica z dziećmi, w tym zabierania ich poza
miejsce zamieszkania. Oczywiście nawet tego perfidnego postanowienia do tej
pory nie jestem w stanie wyegzekwować. Najpierw ze względu na brak prawomocności,
później ze względu na brak miejsca do spotkań. Generuje się przy tym stosy
listów poleconych w celu eliminacji sztucznie tworzonych „braków
formalnych”. Celuje w tym niejaka Stanisława Warcholak, nadęta kierownik
sekretariatu wydziału rodzinnego sądu w Tarnowskich Górach.
I tak dzieje się już czwarty rok. Jedyna czego szajka chce ode mnie, to pieniędzy,
których nie mam. Można jednak rozkraść majątek trwały, będący dorobkiem
życia. Ciągany przez psychopatów już czwarty rok po sądach przy wyssanych z
palca oskarżeniach, nie jestem w stanie nic zarobić, nie mówiąc już o
jakichkolwiek pieniądzach na dzieci. I o to psychicznym chodzi. O maksymalną
dezorganizację życia i skłócenie ludzi. Dziwić się tylko należy, że nikt
inny nie nazywa tego po imieniu.
Bogdan
Goczyński
Psychopaci
i kryminaliści u władzy. Jak sądy niszczą polskie rodziny.
Polski
wymiar sprawiedliwości – przestępcza organizacja psychopatów.
Podanie
z 20 kwietnia o wakacje z dziećmi, rozpatrywane jest
po wakacjach.
„Prorodzinna”
polityka władz RP, czyli jak rozbija się rodziny.
Kontynuatorzy
ubeckich metod. Jak prokuratura i sąd w Pruszkowie fabrykują oskarżenia.
Czy
ludzie władzy to psychopaci?
Dzieci
w roli zakładników - metody działania mafii wymiaru sprawiedliwości.
Czy
sędzia Adam Skowron z Tarnowskich Gór jest poczytalny? Wniosek o badanie
psychiatryczne.
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.