Mężczyzna zmarł na zawał serca miesiąc po tym, jak odmówiono mu hospitalizacji - informuje "Dziennik Polski". W lipcu 2003 r. Lidia W. wezwała pogotowie do męża, który skarżył się na silny ból w klatce piersiowej. Gdy przyjechała karetka, powiedziała lekarzowi, że chory od lat ma problemy kardiologiczne. Lekarz uznał, że mężczyzna jest tylko przemęczony i nie ma potrzeby zabierania go do szpitala. Przez następne dni ból nie mijał. Po trzech dniach mężczyzna znalazł się w szpitalu. Rozpoznano u niego zawał serca. Ordynator zasugerował, że ten stan mógł trwać od kilku dni. Po miesiącu mężczyzna zmarł. Żona pacjenta domaga się od Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego odszkodowania w wysokości 169 tys. zł oraz rent dla małoletnich dzieci. Twierdzi, że zgon męża był wynikiem zaniechania przez lekarza wykonania badań niezbędnych do postawienia właściwej diagnozy. Małgorzata Popławska, dyrektor Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego powiedziała "Dziennikowi Polskiemu", że pogotowie jak dotąd nie otrzymało pozwu, więc nie może się wypowiadać w tej sprawie.
opublikowano: 26-10-2010
Coraz częściej zdarza się, że pacjent
leczony w szpitalu zostaje zakażony bądź traci zdrowie na skutek błędu
popełnionego przez lekarzy. Średnia wartość odszkodowań za błędy
lekarskie wzrosła w 2005 r. do 56,7 tys. zł z 28, 8 tys. zł w 2004
r.
Za sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia
wielu osób lub spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu sprawcom zakażeń
grozi do 12 lat więzienia. Poza tym zarówno zakład opieki zdrowotnej,
gdzie doszło do nieprawidłowości, jak i lekarze ponoszą w takich
przypadkach odpowiedzialność zawodową i materialną za wyrządzoną
krzywdę.
Mamy coraz więcej ujawnianych faktów, że pacjent leczony w szpitalu
zostaje zakażony bądź traci zdrowie na skutek błędu popełnionego przez
lekarzy. Zakażenie może nastąpić na przykład wirusem B, C lub HIV. Z
kolei błąd w sztuce lekarskiej polega na przykład na wydaniu błędnej
diagnozy, usunięciu lub uszkodzeniu podczas operacji zdrowego organu,
pozostawieniu w ciele pacjenta po operacji tamponu, narzędzi chirurgicznych
lub chusty.
Pacjent, który został zakażony w szpitalu lub
stracił zdrowie na skutek błędu lekarskiego, ma prawo do odszkodowania,
zadośćuczynienia za krzywdę i do renty. Pacjent, który doznał
szkody na zdrowiu na skutek zakażenia, może domagać się odszkodowania,
zadośćuczynienia za krzywdę albo renty od szpitala, ale nie od
konkretnego lekarza lub pielęgniarki. Dlatego nie musi udowadniać, kto
konkretnie dopuścił się zaniedbań, które spowodowały, że został zakażony.
Wystarczy wykazać, iż do zainfekowania doszło w konkretnej placówce służby
zdrowia.
Typowy przykład: W
ostrowskiej placówce uległo zakażeniu żółtaczką 49 chorych
dializowanych. Do zakażeń doszło w wyniku nieprzestrzegania podstawowych
zasad higieny.
Podobne epidemie zanotowano ostatnio w warszawskich oddziałach położniczych.
O skali niechlujstwa i niewiedzy lekarzy i pielęgniarek mówią fakty -
rocznie w naszych szpitalach zabijanych jest więcej ludzi, niż ginie ginie
w wypadkach samochodowych.
Przejdźmy do dokumentowania nieetyki i błędów lekarskich:
14 sierpnia (10:29) - Odszkodowanie za błędną diagnozę
169 tys. zł odszkodowania domaga się przed sądem żona pacjenta, który
został błędnie zdiagnozowany przez lekarza Krakowskiego Pogotowia
Ratunkowego.
11-08-2006, Afery z 'lewymi' zwolnieniami
- Już 54 osoby w Przemyślu są zamieszane w aferę wyłudzania z ZUS zasiłków
chorobowych i wystawiania fałszywych zwolnień lekarskich. - To nie jest
nasze ostatnie słowo - mówią prokuratorzy.
Ja czekam dalej, kiedy skorumpowani prokuratorzy weźmie się za lekarza A.
Ferenca z Jarosławia też wystawiającego lewe renty dla alkoholików. O
jego "pomrocznych metodach pracy" już pisano.
Zatrzymana lekarka Bożena J. wyszła na wolność po wpłaceniu 7 tys. zł poręczenia majątkowego. Ma zakaz prowadzenia prywatnej praktyki i jest objęta dozorem policyjnym. - Nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Będą kolejne zatrzymania. Sprawa jest rozwojowa i liczba podejrzanych z pewnością się powiększy - zapowiada prokurator Mirecki. Afera z fałszywymi zwolnieniami wyszła na jaw w czerwcu, ale zdaniem prokuratury lekarze wystawiali je od dwóch lat. Chorobowe dostawały także osoby, którym groziła utrata pracy w firmie. Dzięki temu szli na półroczne zwolnienia.
Lekarska Temida przed Trybunał Konstytucyjny
Z reguły sądy korporacyjne nie dochowują zasad rzetelnego procesu. Dotyczy
to nie tylko lekarzy, ale głównie korporacji prawniczych - adwokackich, sądowych
i prokuratorskich. Helsińska
Fundacja Praw Człowieka udaje, że zabiega o zmianę przepisów regulujących ich pracę,
ale w zasadzie też tylko pozoruje swoje działanie.
Przedstawiamy typowy przypadek Barbary Wojnarowskiej z Łomży,
która przez pięć lat nie mogła doczekać się rozpatrzenia jej skargi na
lekarza, a na końcu dowiedziała się, że sprawa uległa przedawnieniu. I ten
numer robiony jest wszędzie.
Lekarz odmówił skierowania Wojnarowskiej na badania prenatalne, mimo iż
pacjentka, która urodziła już jedno dziecko z wadami genetycznymi, sugerowała
taką możliwość w przypadku następnej ciąży. Nie wiemy na pewno, czy
podstawą odmowy był światopogląd lekarza, czy tylko przyczyny
organizacyjno-formalne. W każdym razie badań nie wykonano. Dziecko urodziło
się z wadami. Rodzice wystąpili na drodze cywilnej o odszkodowanie od szpitala i, po przejściu
całej drogi aż po Sąd Najwyższy, w ubiegłym roku sprawę wygrali. Wprawdzie
nie dostali jeszcze pieniędzy, ale uzyskali przynajmniej potwierdzenie, że do
błędu doszło i za jego skutki należy się rekompensata. Znacznie gorzej poszło
im natomiast w sądach lekarskich.
Postępowanie miało wyjaśnić, czy lekarz odmawiając
skierowania na badania, złamał zasady etyki lekarskiej. Sąd powszechny
uznał odpowiedzialność szpitala i to on, czyli państwo, zapłaci
odszkodowanie. Sąd lekarski miał orzec o winie lekarza i wymierzyć mu
ewentualnie karę o charakterze zawodowym. Lekarski wymiar sprawiedliwości
niczego jednak w tym przypadku nie orzekł, a całe pięć lat zajęła mu wewnętrzna
korespondencja. Naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej dwukrotnie je
umarzał, dwukrotnie też Naczelny Sąd Lekarski nie przyjmował tego do wiadomości
i nakazywał wznowienie sprawy. Za trzecim razem rzecznik nawet nie musiał się
już tłumaczyć, bo minęło pięć lat i sprawa uległa przedawnieniu.
Wojnarowska nie dowiedziała się więc, czy lekarz naruszył jakieś zasady - minęło pięć lat i lekarz ma spokój, a samorząd może
zapomnieć o kłopotliwej sprawie.
05.04.2006r Lekarz, który omyłkowo stwierdził śmierć, niewinny
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieudzielenia pomocy rannemu. Śledczy przesłuchali świadków i zasięgnęli opinii biegłych. Kilkunastu uczestników akcji ratunkowej zeznało, że lekarz postępował właściwie - sprawdził puls, bodźce i reakcję źrenic na światło. Profesor Andrzej Zawadzki, biegły w sprawie i wojewódzki konsultant w dziedzinie medycyny ratunkowej, również twierdzi, że Andrzej M. miał prawo stwierdzić śmierć pacjenta, bo wstrząs, jakiego doznał Hubert N., uniemożliwił wyczucie tętna. Prokuratura wywnioskowała więc, że nie ma powodów do podejrzeń. Zrezygnowała z postawienia lekarzowi zarzutów i umorzyła postępowanie. Tymczasem stołeczne pogotowie już kilka tygodni po wypadku rozwiązało kontraktową umowę z lekarzem. Tamtejszy zespół merytoryczny stwierdził, że lekarz nie dopełnił procedur.
Podobne tematy:
Co
z tą odpowiedzialnością lekarską za popełnione "błędy w sztuce
medycznej"?
- mówi Adam Sandauer Prezes Stowarzyszenia Pacjentow Primum Non Nocere
BŁĘDY
LEKARSKIE Odpowiedzialność lekarska...? - czym to się je?, jak ukrywa?
TYLKO
PRZEBIEGLI BIEGLI ? - a może chodzi o coś więcej?
a dla inteligentnych: ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia
i wiele innych w kolejnych w działach czasopisma "AFERY PRAWA"
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com Redaktor Naczelny: mgr inż. ZDZISŁAW RACZKOWSKI |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.