Imieniny:

AferyPrawa.com

Redaktor Zdzisław Raczkowski ujawnia niekompetencje funkcjonariuszy władzy...
http://Jooble.org
Najczęściej czytane:
Najczęściej komentowane:





Pogoda
Money.pl - Kliknij po więcej
10 marca 2023
Źródło: MeteoGroup
Polskie prawo czy polskie prawie! Barwy Bezprawia

opublikowano: 26-10-2010

AFERY PRAWA Dokumentujemy tu oszustwa urzędników państwowych takich jak: polityk, wójt, starosta, burmistrz, prezydent, rzecznik - wszelkich kombinatorów na których utrzymanie pracujące całe społeczeństwo, a którzy swoje publiczne stanowisko wykorzystują dla prywaty.

22.01.2007 Znany ekspert telewizyjny aresztowany
Wrocławska policja zatrzymała Wita Ż., członka zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej i współpracownika Canal+.
Ma to związek z podejrzeniami o korupcję i tzw. ustawianie meczy - poinformowała w czwartek Beata Tobiasz z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
Jak poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Leszek Karpina, Wit Ż. przyznał się do stawianych mu zarzutów, wpłacił 50 tys. złotych kaucji i został zwolniony.
Wrocławska prokuratura postawiła Ż. dwa zarzuty dotyczące korupcji. Miał między innymi - w porozumieniu z innym działaczem, Ryszardem F. pseudonim "Fryzjer" - wpływać na sędziów, aby forowali drugoligowego Zawiszę Bydgoszcz oraz wziąć 8 tysięcy złotych łapówki.
Wit Ż. to wieloletni pierwszoligowy sędzia piłkarski, członek zarządu oraz były przewodniczący (obecnie wiceprzewodniczący) i obserwator Kolegium Sędziów PZPN. Znany z programu "Kontrowersje" w Canal+, gdzie od kilku lat ocenia pracę polskich arbitrów ligowych.
Prywatnie od 12 lat właściciel firmy produkującej odzież sportową, która sprzedaje trykoty piłkarskie i sędziowskie. Ż. prowadził firmę, chociaż jako członek Kolegium Sędziów miał zakaz prowadzenia działalności gospodarczej związanej z futbolem.
2007-01-19,Wojciech Dąbrowski - Wojewoda pedałował po pijanemu
Wojciech Dąbrowski, nowy wojewoda mazowiecki i szef warszawskiego PiS, został ukarany przez sąd za jazdę po pijanemu rowerem.
Jak ustalił tygodnik "Wprost", w lipcu ubiegłego roku do sądu Pragi Północ wpłynął akt oskarżenia przeciwko Dąbrowskiemu. Zarzut: jazda rowerem pod wpływem alkoholu. Miał we krwi 0,75 promila alkoholu. Prokurator chciał ukarać polityka PiS bez procesu sądowego. Mimo to proces się odbył. Wojciech Dąbrowski przyznał się do winy. W październiku sąd nakazał mu, by wpłacił 4 tys. zł na Centrum Zdrowia Dziecka. Zabronił też politykowi prowadzenia pojazdów przez dwa lata.
- Takie rzeczy się zdarzają. To był mój pierwszy konflikt z prawem. Nie uniemożliwia mi to pełnienia funkcji wojewody - komentuje Wojciech Dąbrowski.
Nowy wojewoda zapewnia, że o sprawie jeszcze przed nominacją wiedział premier Jarosław Kaczyński.
Wojciech Dąbrowski to absolwent prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Wojewodą mazowieckim został w czwartek. Wcześniej był burmistrzem Żoliborza.
2007-01-18, Burmistrz Oświęcimia stanie przed sądem
Myślenicka prokuratura oskarżyła Janusza M. i jego żonę o oszustwa.
Zarzuty dotyczą lat 2002-2004, gdy oboje prowadził spółkę Maja. Według śledczych wyłudzili wtedy kilkaset tysięcy złotych od kilkudziesięciu firm. W nadziei na zyski niektórzy przedsiębiorcy kredytowali współpracę z ,,prezydencką" firmą. Prokuraturę zawiadomili dopiero wtedy, gdy okazało się, że spółka jest niewypłacalna, a oni zostali bez towarów i pieniędzy.
Oskarżeni nie przyznali się do winy. Janusz M. twierdzi, że jego kłopoty finansowe wynikły z długotrwałych procesów odszkodowawczych, jakie wytoczył wojewodzie małopolskiemu (chodziło o kontrowersyjne centrum handlowe wybudowane przez niego opodal wejścia do muzeum Auschwitz-Birkenau). Przekonywał również, że jego kontrahenci, udzielając pożyczek i dostarczając różne towary, znali sytuację finansową firmy, więc jego zdaniem nie ma mowy o oszustwie.
Prokuratura twierdzi jednak, że prezydent Oświęcimia zobowiązywał się spłacać pożyczki w krótkim terminie, a nie miał finansowych możliwości uczynienia tego.
2007-01-05, Notariusz w areszcie
Maciej K., znany krakowski notariusz współpracujący z gangsterami wymuszającymi kamienice, trafił na trzy miesiące do aresztu.
O zatrzymaniu gangu "łowców kamienic" pisaliśmy w październiku. Dziewięciu groźnych bandytów trafiło wówczas za kratki, m.in. za wyłudzenie hotelu na Kazimierzu, lichwę, wymuszenia. Już wtedy informowaliśmy, że w sprawę zamieszany jest notariusz Maciej K., który miał przyjeżdżać do dłużników gangsterów i parafować wymuszane umowy o przejęciu nieruchomości. Smaczku sprawie dodaje fakt, że żona K. jest prokuratorem w jednej z prokuratur rejonowych. Oficjalnie to z powodu ich pokrewieństwa śledztwo przeniesiono do Kielc.
Wczoraj sąd rejonowy w Kielcach zdecydował, że Maciej K. trafi za kratki. Prokuratura zarzuca mu popełnienie oszustwa na szkodę Pawła L., który na zabezpieczenie pożyczki przekazał nieruchomość wartości ponad 3 mln złotych. Gangsterzy doprowadzili jednak do tego, że mężczyzna stracił 2,8 mln i nieruchomość. Prawdopodobnie wkrótce zostaną mu postawione kolejne zarzuty.
2007-01-04,Nieprawidłowości w Urzędzie Skarbowym w Olkuszu
Cztery osoby z kierownictwa Urzędu Skarbowego w Olkuszu staną przed sądem. Krakowska prokuratura oskarża ich o nieprawidłowości przy egzekucji zaległych podatków od jednego z olkuskich przedsiębiorców.
Na ławie oskarżonych zasiądzie była naczelnik urzędu Wanda B., kierownicy referatu egzekucji i podatków pośrednich oraz radca prawna. Sprawa dotyczy wyegzekwowania niezapłaconego podatku VAT od właściciela jednej z olkuskich firm. Urząd Kontroli Skarbowej w Krakowie stwierdził, że biznesmen jest winny ponad 3 mln zł i wystąpił do olkuskiego US o zabezpieczenie mu majątku na poczet zaległości. Przedsiębiorcy zajęto kilka nieruchomości i samochody. Decyzja ta była ważna jednak przez trzy miesiące i urzędnicy zapomnieli ją przedłużyć. By to zatuszować, jeden z nich później sam napisał biznesmenowi wniosek o zwolnienie. Naczelnik US wyraził zgodę i przedsiębiorcy odblokowano większość hipotek i samochody. Egzekucja zaległości (z odsetkami 8 mln zł) stała się prawie niemożliwa.
Oskarżeni nie przyznali się do winy.
2006-12-27,Po 20 tys. zł za remont łazienki w wolskim Domu Pomocy Społecznej
Miał być remont. Jest wyrzucanie w błoto publicznych pieniędzy i fałszerstwa. Szefowa wolskiego domu seniora Syrena za remont niewielkich łazienek chce płacić po 20 tys. zł i aby zatuszować sprawę, namawia swoje podwładne do antydatowania dokumentów.
W domu pomocy społecznej Syrena mieszka ponad 140 seniorów. Władze Warszawy corocznie wspomagają działalność tej placówki kwotą 5 mln zł.
Od trzech miesięcy Syrena ma nową szefową. Komisarz Warszawy Kazimierz Marcinkiewicz (PiS) mianował na to stanowisko Małgorzatę Słomian, absolwentkę polityki społecznej na Uniwersytecie Warszawskim, byłego koordynatora ds. przeciwdziałania narkomanii byłej gminy Centrum.
Nowa dyrektorka rządy zaczęła od remontów. Za prawie milion złotych postanowiła odnowić 35 łazienek. Większość z nich to niewielkie pomieszczenia z umywalką, sedesem i brodzikiem.
Do przetargu zgłosiły się trzy firmy, ale żadna nie przysłała kompletu dokumentów. Pani dyrektor się spieszyło, bo pieniądze musiała wydać do końca roku. - Małgorzata Słomian na wszystkich dokumentach zmieniła więc graniczną datę składania ofert z 4 na 5 grudnia, bo tego dnia Cesanit, czyli jedna z firm starających się o kontrakt, uzupełniła papiery przetargowe - mówi jedna z pracownic DPS.
Warunki umowy, na które przystała pani dyrektor, mogą dziwić. Za przeszło 700 tys. zł firma ma wyremontować 12 łazienek, a do kolejnych 22 jedynie kupić armaturę i glazurę. Syrena zapłaci przeszło 20 tys. zł za jedną łazienkę.
- 16 tys. zł czy 20 tys. zł, co za różnica. Dokładnie tego nie liczyłem - bagatelizuje Edward Krawiec, szef Cesanitu, kiedy pytamy go o koszty remontu.
Inaczej widzi to Artur Kaźmierczak z firmy Jurko - eksperta polskiego producenta armatury Koło: - Remont takiej łazienki dla niepełnosprawnych kosztuje ok. 8 tysięcy zł. W hurcie powinno być jeszcze taniej - szacuje Kaźmierczak.
Dodatkowo Cesanit wiedział, że wygra, jeszcze przed rozstrzygnięciem przetargu. Jego pracownicy wkroczyli do budynku bez jakiejkolwiek umowy i zabrali się do skuwania glazury.
Przetarg obserwował Krzysztof Tyszkiewicz, stołeczny radny PO. - Do Syreny przyszedłem 7 grudnia. Przetarg oficjalnie był wciąż nierozstrzygnięty, a łazienki były już w remoncie - relacjonuje.
Małgorzata Słomian przyznaje, że wpuściła robotników wcześniej, bo jej się "spieszyło".
Po wizycie radnego postanowiła naprawić niedociągnięcia. Zaczęła od komisji przetargowej.
- Pani Słomian wpadła w popłoch. Chciała mieć papiery w porządku. Namawiała mnie do rozstrzygnięcia przetargu po fakcie, z datą wsteczną. To przestępstwo, więc odmówiłam. Wtedy dyrektorka zmusiła mnie i moją koleżankę z komisji do pójścia na urlop. W tym czasie powołała nową komisję przetargową, już bez nas. Dzięki temu sfabrykowała dokumenty - żali się pracownica. Obie panie gotowe są zeznawać w prokuraturze.
Według najnowszych dokumentów DPS nowa komisja przetargowa powstała 1 grudnia. Sęk w tym, że dwie urzędniczki z komisji przetargowej twierdzą, że żadnej komisji nie było.

2006-12-20, Prezes podejrzany o wyprowadzenie miliona
Dwóch byłych pracowników firmy Sed-Hut ochraniającej nowohucki kombinat, jest podejrzanych o wyprowadzenie ze spółki ponad miliona złotych.
Prezes Andrzej O. i jego zastępca Andrzej T. mieli według ustaleń śledczych działać na szkodę Sed-Hutu w latach 2003-2005. W tym czasie firma straciła na ich nieuczciwej działalności ponad milion złotych. Mechanizm oszustwa był prosty: szefostwo firmy wystawiało wybranym firmom fikcyjne zlecenia, np. na remont siedziby spółki lub opracowanie niepotrzebnych strategii. Faktury opiewały na wysokie kwoty. Śledczy sprawdzają, czy część wyprowadzanych pieniędzy nie wracała do prezesa i jego wspólników.
Na ślad procederu rada nadzorcza Sed-Hutu wpadła rok temu. Andrzej O. został odwołany, a do prokuratury trafiło zawiadomienie o przestępstwie. W poniedziałek byli pracownicy firmy zostali zatrzymani przez policjantów z sekcji przestępczości gospodarczej komendy miejskiej. Postawiono im zarzut działania na szkodę spółki. Żaden z zatrzymanych nie przyznaje się do winy.

2006-12-15 ,Czworo byłych wiceprezydentów Krakowa zatrzymanych
Kolejnym zatrzymanym ma być poseł PO Tomasz Szczypiński, w ostatnich wyborach kandydat Platformy na prezydenta Krakowa.
Zatrzymanym byłym wiceprezydentom miasta prokuratura chce postawić zarzut niegospodarność i wyrządzenia szkody wielkich rozmiarów - sprawa dotyczy zakupu przez miasto w 1999 r. działek od dwóch biznesmenów - Rafała R. i Mariana M. - za 5 mln zł. Podpisy pod decyzją o zakupie złożyli wiceprezydenci miasta Paweł Zorski (były szef klubu radnych PO), Teresa Starmach (obecna małopolska radna PO), Tomasz Szczypiński (dziś poseł PO, kandydat PO na prezydenta miasta w ostatnich wyborach), Jerzy Jedliński oraz Ewa Kułakowska-Bojęś. Byli oni wiceprezydentami Krakowa w zarządzie Andrzeja Gołasia (dziś senatora PO). Nie był obecny na tym posiedzeniu zarządu, na którym zapadła decyzja. Według prokuratury gmina straciła na tym co najmniej 3,6 mln zł.
Wczoraj prokuratura zapowiedziała, że ma już gotowy wniosek o uchylenie immunitetu posłowi Szczypińskiemu.
Policjanci rano zjawili się u Teresy S., Pawła Z., Jerzego J. i Ewy K.-B. Wszyscy to byli wiceprezydenci z zarządu miasta, którym kierował prezydent Andrzej Gołaś. Dwoje pierwszych to dziś radni i działacze PO. Prokuratura zarzuca im niegospodarność i wyrządzenie szkody majątkowej wielkich rozmiarów.
- Z ustaleń śledztwa wynika, że na skutek niedopełnienia ciążących na nich obowiązków i przekroczenia udzielonych im uprawnień doprowadzili do niekorzystnego rozporządzenia mieniem gminy Kraków w kwocie pięciu milionów złotych - mówi Bogusława Marcinkowska, rzecznik krakowskiej prokuratury. Troje z nich przed wizytą w prokuraturze musiał przebadać lekarz. Wyraził jednak zgodę na ich przesłuchanie.
Sprawa dotyczy zakupu przez miasto w 1999 r. działek przy ul. Olszanickiej i Podłużnej za pięć milionów złotych od dwóch przedsiębiorców: Rafała R. i Mariana M. Biznesmeni (też mają zarzuty w tej sprawie) kupili je od Akademii Rolniczej za milion złotych. Półtora roku później, gdy wystawili grunt na sprzedaż, cena skoczyła pięciokrotnie, bo tyle - jak twierdzili sprzedający - oferował drugi obok miasta nabywca zainteresowany gruntem. Tyle że była nią firma Altkrak należąca do... tychże biznesmenów. Gmina nie miała pieniędzy w budżecie, ale mimo to skorzystała z prawa pierwokupu. Zatrzymana czwórka oraz Tomasz Szczypiński uczestniczyli w 1999 r. w posiedzeniu zarządu miasta, podczas którego przegłosowano decyzję o zakupie gruntu.
Prokuratura nie ma jednak wątpliwości, że transakcja odbywała się ze szkodą dla miasta. Wskazuje na fakt, że wydano na nią zgodę, choć zarząd miał opinie (m.in. z wydziału skarbu) odradzające zakup. Dotąd nie zmieniono nawet przeznaczenia gruntu - z rolnego na budowlany.
- Co więcej, trwa postępowanie o zwrot działek pierwotnym właścicielom, którym odebrano je na podstawie dekretu o reformie rolnej. Wojewoda uznał, że ta decyzja jest bezprawna. Miasto będzie musiało więc je oddać i nic z nich nie będzie miało - zaznacza śledczy znający sprawę.
Prokuratura szuka również dowodów na to, że mogło dojść do korupcji. Oferowanie łapówek zarzucono obu biznesmenom. Z naszych ustaleń wynika jednak, że w tym przypadku chodziło o jedną z urzędniczek niższego szczebla. Biznesmeni mieli jej proponować 50 tys. zł, ale nie przyjęła oferty. Teraz opowiedziała o tym prokuraturze, która jednak nie ma dowodów na to, by oferty korupcyjne składano też innym osobom.

08.12.2006r Prokurator oskarża profesora UJ o kradzieże
Blisko 90 cennych ksiąg o szczególnym znaczeniu dla polskiej kultury wyniósł z biblioteki sandomierskiego seminarium prof. Stanisław Sz.- ustaliła ostatecznie krakowska prokuratura. Skandal wybuchł na początku lutego, gdy policja zatrzymała Stanisława Sz. Miał przy sobie osiem inkunabułów z sandomierskiej biblioteki. Kolejne przeszukania w domu i pracy przyniosły odkrycie następnych pozycji skradzionych z Sandomierza.
Według śledczych profesor przez trzy lata - od 2003 roku - wynosił zabytkowe pozycje z biblioteki sandomierskiego seminarium. Najstarsza pochodzi z XV wieku. Wśród skradzionych zabytków znalazły się takie perełki jak "Lunarium" Bernarda Granollachsa, jeden z dwóch zachowanych egzemplarzy tego dzieła na świecie (drugi jest w Bibliotece Kongresu USA w Waszyngtonie). Oprócz samych ksiąg Sz. - zdaniem śledczych - wynosił także mapy i ryciny, które wycinał z książek. Według prokuratury skradzione pozycje profesor wystawiał potem na aukcje w krakowskim antykwariacie Janusza P. oraz jednym z warszawskich antykwariatów. Większość pozycji udało się odzyskać. Część jednak, warta ok. 150 tys. zł, na razie przepadła w prywatnych rękach.
Profesor w śledztwie - przesłuchiwany wielokrotnie - przyznał się do winy.
Prokuratura oskarża profesora o kradzieże dzieł oraz niszczenie niektórych pozycji. Sprawa wywołała prawdziwą burzę w Krakowie: profesor Sz. jest bowiem nie tylko znanym mediewistą, ale także pomagał wcześniej prokuraturze w głośnym śledztwie w sprawie kradzieży cennych ksiąg z Biblioteki Jagiellońskiej.
W sprawie jest jedno pewne: Stanisław Sz. nie wróci już na UJ. Został bowiem zwolniony i od 1 września nie jest już pracownikiem tej uczelni.

04.12.2006 Były starosta skazany
Na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery skazał sąd w Jarosławiu byłego starostę przeworskiego za oszustwa bankowe.
Według prokuratury były starosta w latach 1998-2000, jako właściciel gorzelni w Makowisku, starał się o kredyty w oddziałach Wschodniego Banku Cukrownictwa w Przemyślu i Jarosławiu. W 1998 r. zaciągnął kredyt w wysokości 100 tys. zł, zatajając przed bankiem, że jest winny fiskusowi ponad 50 tys. zł. Rok później otrzymał kredyt w tym samym banku na 300 tys. zł, a wtedy miał już przeszło 70 tys. zł długów wobec urzędu skarbowego. W 2000 r. bank udzielił mu kredytu na 320 tys. zł. Przed bankiem Zbigniew M. zataił informacje o zaciągniętych już wcześniej kredytach i zadłużeniu z tytułu niezapłaconych podatków.
Prokuratura oskarżyła go o oszustwa bankowe. Według śledczych były starosta przedstawiał fałszywe dokumenty, które miały znaczący wpływ przy staraniach o kredyty. Sąd uznał Zbigniewa M. winnym. Oprócz kary więzienia w zawieszeniu nałożył na niego grzywnę w wysokości 25 tys. zł. Wyrok nie jest prawomocny.
Były starosta skazany ouimet, 05.12.06, 04:52
wracam do Kraju. Jeżeli taki M. zaciąga kredyty:100.ooo +300.ooo +320.ooo i
dostaje ...hi hi hi grzywne 25.000-toż to raj dla złodziei (...)

2006-12-01 Koniec kariery Stanisławy G.
Dyrektor miejskiego wydziału architektury i urbanistyki, a do niedawna powiatowy inspektor nadzoru budowlanego została zatrzymana wczoraj rano przez policję. Miała przyczynić się do realizacji samowoli przy Szerokiej i legalizacji prac pod płytą Rynku.
- Mamy dowody na to, że było to działanie umyślne z jej strony - twierdzą śledczy.
Stanisławie G. został przedstawiony zarzut niedopełnienia i przekroczenia obowiązków służbowych - informuje Krzysztof Urbaniak, zastępca prokuratora okręgowego w Krakowie.
Zarzuty dotyczą lat 2004 -2006, gdy Stanisława G. była zastępcą dyrektora, p.o. dyrektora i wreszcie - od sierpnia 2005 - dyrektorem Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Krakowie. W tym okresie miała m.in. przewlekać postępowania, sprawować nad nimi niedostateczny nadzór, nierzetelnie prowadzić kontrole, a także poświadczać nieprawdę. Dotyczy to m.in. sprawy nielegalnej nadbudowy kamienicy przy ul. Szerokiej 12.
- Jej działania umożliwiły inwestorowi wdrożenie do realizacji wadliwego projektu budowlanego hotelu przy ul. Szerokiej. Mamy dowody na to, że było to działanie umyślne z jej strony - twierdzą śledczy.
Przypomnijmy: w śledztwie dotyczącym nadbudowy na Kazimierzu zarzuty przedstawiono już 10 osobom, m.in. projektantom, inwestorom i urzędnikom miejskim. W zabytkowej dwupiętrowej kamienicy na Kazimierzu Krzysztof P. dobudował trzy kondygnacje. Według biegłych położenie żelbetowych stropów w XV-wiecznych murach grozi katastrofą budowlaną, bo spowodowało pęknięcia ścian w sąsiednich budynkach. Sprawę opisywaliśmy wielokrotnie na naszych łamach, piętnując również działania PINB, któremu pół roku zajęło wydanie decyzji o wstrzymaniu budowy. Gdy już się to stało, urzędnicy przez kilka miesięcy nie zauważali, że inwestor kontynuuje roboty wykończeniowe.
Część zarzutów wobec Stanisławy G. dotyczy również robót pod płytą Rynku Głównego. Urzędniczka - zdaniem prokuratury - miała poświadczyć nieprawdę, wydając 14 lutego tego roku nakaz zabezpieczenia wykopu pod płytą za pomocą betonowych pali, podczas gdy prace te trwały już od grudnia. Dyrektor G. jest pierwszą osobą, której postawiono zarzuty w śledztwie dotyczącym prac na Rynku. Śledczy nie wykluczają, że usłyszą je wkrótce kolejni urzędnicy miejscy.
Zdaniem prokuratorów część zarzutów postawionych Stanisławie G. pokrywa się z raportem NIK z kontroli przeprowadzonej w PINB w 2005 r., obejmującej okres od 2002 r. do I kwartału 2004 r., gdy Stanisława G. pełniła obowiązki szefowej krakowskiego nadzoru. Najwyższa Izba Kontroli nie pozostawiła suchej nitki na Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego w Krakowie.
"Nie spotkałem się jeszcze z przypadkiem urzędu, który działałby w ten sposób. Można wręcz
powiedzieć, że on nie działa" - mówił wówczas prezes NIK Mirosław Sekuła.

19 września 2006 Marszałek dojechał autostopem
Marszałek Małopolski Janusz Sepioł pojechał w poniedziałek do Warszawy... autostopem, pisze "Dziennik Polski".
Kilka dni temu gazeta informowała, że przewodniczący Sejmiku Województwa Małopolskiego Witold Kozłowski z PiS nie chce podpisywać zgody na wyjazdy służbowe marszałka województwa Janusza Sepioła z PO. Marszałek z PO służbowo sobie nie pojeździ Równocześnie przewodniczącemu nie zadrżała ręka przy akceptacji wyjazdu służbowego dla radnego sejmiku Krzysztofa Woźniaka z PiS, który za blisko 10 tys. zł pojechał reprezentować Małopolskę na Krecie.Marszałek Sepioł miał uczestniczyć w odbywającym się w Warszawie posiedzeniu Krajowego Komitetu Monitorującego Zintegrowany Program Operacyjny Rozwoju Regionalnego, gdzie miano dyskutować o wykorzystaniu unijnych funduszy w Małopolsce. Przewodniczący zgody na wyjazd do stolicy nie dał, ale marszałek znalazł sposób, by Małopolska była reprezentowana na tym posiedzeniu. Janusz Sepioł wysłał na delegację do Warszawy swojego kierowcę. Ten pojechał tam służbowym samochodem Urzędu Marszałkowskiego. A jako autostopowicz zabrał się na tylnym siedzeniu... Janusz Sepioł.
2006-08-25 Megałapówka za hotel w centrum Warszawy Pół miliona dolarów łapówki mieli dostać dwaj politycy. Paweł Bujalski, były zastępca prezydenta w gminie Centrum, bliski współpracownik Pawła Piskorskiego (obaj z UW-PO), oraz Bogdan Tyszkiewicz, zamordowany rok temu były przewodniczący rady gminy Centrum z rekomendacji UW. Pieniądze miały ułatwić jednej z austriackich firm budowę najwyższego luksusowego hotelu w Polsce. Chodzi o charakterystyczny wieżowiec Intercontinental przy ul. Emili Plater, który opiera się na "jednej nodze".
Łapówki zdaniem praskiej prokuratury okręgowej pomogli przekazać w latach 1996-99 zatrzymani we wtorek Bolesław B., były dyrektor rady gminy Centrum, i Katarzyna T., była żona Tyszkiewicza. Kontaktowali się z osobą, która działała w imieniu jednej z austriackich firm. Prokuratura postawiła już im zarzuty. Za usługi mieli wziąć 20 tys. dolarów prowizji. Dziś sąd zdecyduje, czy B. będzie aresztowany. Kobieta pozostanie na wolności.
Prezes zagranicznej spółki jest zszokowany zarzutami. Przyznaje, że zna te osoby. Podejrzenia jednak odrzuca i zapewnia, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem.
To nie koniec korupcyjnych zarzutów. Zdaniem prokuratury Bolesław B. pomógł też przekazać kolejną łapówkę Bogdanowi Tyszkiewiczowi. Za 50 tys. zł jedna z firm miała uniknąć problemów z budową osiedla. Prokuratura zapewnia, że ma na to mocne dowody.
Wcześniej do tej korupcyjnej listy prokuratorzy dopisali 200 tys. zł dla Pawła Bujalskiego za jeden z przetargów w 1997 r. na informatyzację urzędu. Od poniedziałku polityk jest na wolności, bo sąd zdecydował, że może opuścić areszt. Nie przyznał się. Ceną za wolność było ćwierć miliona złotych kaucji.
Śledztwo w sprawie podejrzanych spraw tzw. układu warszawskiego umożliwiły m.in. zeznania Bogdana Tyszkiewicza, który przed śmiercią podzielił się ze śledczymi wiedzą na temat powiązań w samorządzie warszawskim. Polityk miał problemy z prawem. Posadę samorządową łączył z biznesem. Według zeznań świadka koronnego i byłego gangstera pruszkowskiego Jarosława S. ps. "Masa" Tyszkiewicz pośredniczył w kontaktach pomiędzy gangiem a samorządowcami. Prokuratorom mogły też pomóc zeznania Janusza S. ps. "Graf", przestępcy powiązanego z "Pruszkowem", który siedzi w areszcie. To jego zeznania przyczyniły się do zatrzymania w maju urzędników Ministerstwa Finansów, którym również zarzuca się korupcję.
Jak zeznał świadek koronny były pruszkowski gangster Jarosław S. ps. "Masa", Tyszkiewicz był pośrednikiem pomiędzy gangsterami, którzy byli zainteresowani wynajmem lokali w Śródmieściu i zakupem gruntów, a stołecznymi samorządowcami.
Natomiast Bolesław B. miał w 1997 r. pomagać przedstawicielowi firmy związanej z Budimeksem w przekazaniu 200 tys. zł łapówki za ustawienie jednego z przetargów na informatyzację urzędu. Pieniądze miał dostać ówczesny zastępca prezydenta Marcina Święcickiego w gminie Centrum Paweł Bujalski.
Bujalski był bliskim współpracownikiem Pawła Piskorskiego (dawniej PO). Ponad miesiąc temu trafił do aresztu. Ale dzięki decyzji sądu wyszedł w poniedziałek na wolność. Jak ujawniliśmy, jego żona wpłaciła 250 tys. zł kaucji. Zdaniem sądu polityk nie będzie utrudniał śledztwa. Prokuratura się z tym nie zgadza.
Szef rzeszowskiego CBŚ odwołany 2006-08-22, Komendant główny policji odwołał wczoraj ze stanowiska naczelnika rzeszowskiego Centralnego Biura Śledczego Mirosława H.
Odwołanie ma związek z wcześniejszą pracą Mirosława H. w krakowskim CBŚ. Wczoraj pracę tam stracił także naczelnik i pięciu innych funkcjonariuszy. Mirosław H. był w Krakowie ich przełożonym. W tym czasie krakowscy funkcjonariusze wydali pozytywną opinię i pozwolenie na broń przestępcy. Z tej broni kilkanaście dni temu zastrzelono dwie osoby, i to był powód wczorajszych odwołań.
Tragiczne wydarzenia rozegrały się w barze przy ul. Sarmackiej w Krakowie. 48-letni Adam B. strzelił do swojej byłej partnerki, jej ojca i znajomego. Kobieta zginęła na miejscu, a jeden z rannych mężczyzn zmarł w szpitalu. Adam B. po dokonaniu zbrodni popełnił samobójstwo. W śledztwie ustalono, że już wcześniej groził śmiercią 29-letniej kobiecie. Poinformowała ona o tym policję i miała zeznawać w tej sprawie w dniu swojej śmierci.
- Nie sądzę, by Mirosławowi H. groziło postawienie zarzutów karnych. Jednak był przełożonym krakowskich funkcjonariuszy, którzy wydali pozwolenie na broń człowiekowi, który popełnił zbrodnię. Świadczy to o bałaganiarstwie w zarządzanym wtedy przez Mirosława H. krakowskim CBŚ. W czasie dwóch, trzech tygodni w Rzeszowie będzie powołany nowy szef. Na razie jego obowiązki będzie pełnił jeden z zastępców byłego naczelnika - mówi Paweł Biedziak z biura prasowego Komendy Głównej Policji w Warszawie.

18.08.2006r za Gazeta.pl - Rzeszowska prokuratura okręgowa zbada, czy podczas sprzedaży czterech mieszkań, należących do MON, nie doszło do nieprawidłowości.
Kilka tygodni temu resort powiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez byłych urzędników ministerstwa. Departament kontroli Ministerstwa Obrony Narodowej stwierdził, że w czterech na 126 decyzji ministrowie niezgodnie z ustawą zgodzili się, by urzędnicy wynajmowali służbowe mieszkania na czas nieokreślony zamiast na określony. Umożliwiło im to wykupienie mieszkań z nawet 90-procentową bonifikatą. Wśród osób, które kupiły mieszkania, są m.in. były premier Jan Krzysztof Bielecki i były wiceminister obrony narodowej Krzysztof Węgrzyn.
Według mediów Bielecki za 120-metrowy apartament w centrum Warszawy zapłacił 420 tys. zł, choć był wart 600 tys. Z kolei Węgrzynowi podobny metraż mieszkania, także w stolicy, sprzedano je za niecałe 40 tys. zł, a mieszkanie wyceniono na blisko 400 tys. Śledztwo ma wykazać, czy podczas tych transakcji nie doszło do nieprawidłowości. Prokuratura nie zdradza, kim są pozostałe dwie osoby, które kupiły mieszkania z bonifikatą. - To osoby publiczne, ale nie z pierwszych stron gazet - ucina krótko Jan Łyszczek, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie.
Dodaje, że w pozostałych dwóch przypadkach różnice między ceną sprzedaży mieszkań a ich realną wartością także "są znaczne". - Śledztwo ma dać odpowiedź na pytanie, czy urzędnicy MON zgodnie z prawem udzielili bonifikat nabywcom i czy nie doszło w tych czterech decyzjach do nadużyć - powiedział rzecznik Łyszczek.
haa, tylko czy skorumpowani prokuratorzy z Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie są w swej pomroczności umysłowej cokolwiek ustalić :-)

16.08.2006r - Gazeta.pl - Prokuratura w Tarnobrzegu ma świadka, że wiceprzewodniczący Rady Miasta Mielca Lucjan Surowiec upozorował kradzież swojego samochodu, którym jechał po pijaku, a złapany zwiał w krzaki.
Lucjan Surowiec zarzeka się, że jest niewinny, ale fakty są oczywiste. 7 kwietnia br. na trasie Mielec-Tarnobrzeg kierowca półciężarówki zauważył jadące zygzakiem srebrne bmw - wyraźnie wskazywało to na pijanego kierowcę. Zablokował mu drogę i poinformował mielecką policję. Zatrzymany kierowca samochodu otworzył drzwi i uciekł tak szybko, że gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, zostało tylko jego puste auto. Trzy dni później do komendy w Mielcu trafiło pismo od Surowca, że skradziono mu bmw.
Policja, by ustalić, kto mógł ukraść samochód wiceprzewodniczącego rady, wezwała na przesłuchanie kierowcę półciężarówki, który powiadomił komendę o zdarzeniu. Ten podczas konfrontacji jako rzekomego kierowcę złodzieja bmw rozpoznał... Lucjana Surowca. Logiczne w takim przypadku, że Surowiec złożył fałszywe zawiadomienie o kradzieży samochodu, zwłaszcza że funkcjonariuszom do dzisiaj nie udało się ustalić jej sprawcy.
- Zebraliśmy już wystarczające dowody, żeby przedstawić zarzuty panu S. Według nas powiadomił policję o kradzieży samochodu, której w rzeczywistości nie było, i złożył fałszywe zeznania. Kierowcą auta był Lucjan S. W ciągu tygodnia powinniśmy wezwać wiceprzewodniczącego rady na przesłuchanie, na którym usłyszy zarzuty - mówi Marek Grela, prokurator Prokuratury Rejonowej w Tarnobrzegu.
Sam Surowiec upiera się, że jest ofiarą... nagonki politycznej. -
I dodaje - Ja wiem, kto za tym wszystkim stoi! To moi przeciwnicy polityczni.
O rezygnacji z zajmowanego stanowiska nawet nie myśli.
...hee, politycy to fajnie mają, zawsze mogą zwalić winę za swoją głupotę na swoich kolegów po fachu...


10.08.2006r Afera w resorcie finansów - Dwoje mieszkańców Pruszkowa jest podejrzanych o korumpowanie urzędników z resortu finansów.

Zatrzymano ich w ramach śledztwa w sprawie afery korupcyjnej w tym resorcie. Niewykluczone są wnioski o ich aresztowanie. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur powiedziała, że właścicielowi firmy z Pruszkowa Pawłowi M. postawiono zarzuty wręczenia trzech łapówek (w wysokości 60, 75 oraz 150 tys. zł - red.) różnym urzędnikom w zamian za korzystne decyzje podatkowe. Szefowej biura rachunkowego z Pruszkowa Magdalenie Sz. zarzuca się zaś wręczenie 75 tys. zł jednemu z wcześniej zatrzymanych urzędników ministerstwa.
W maju w śledztwie w sprawie afery zatrzymano łącznie siedem osób - ci mieli za łapówki umarzać należności korumpujących wobec Skarbu Państwa. Zatrzymani to m.in. były dyrektor departamentu systemu podatków ministerstwa, a potem dyrektor departamentu podatków bezpośrednich, naczelnik wydziału ds. doradztwa podatkowego, główny specjalista i były szef departamentu podatków bezpośrednich oraz były kierownik referatu ds. kontroli urzędów skarbowych. Zarzuty dotyczą przekroczenia uprawnień w związku z przyjęciem korzyści majątkowych, za co grozi do 12 lat więzienia.
W czerwcu prokuratura zwróciła się do ministerstwa o kontrolę zasadności umorzeń podatków wobec 63 firm. Według ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, skorumpowani urzędnicy resortu mieli w latach 1994-2004 za łapówki załatwiać zwolnienia podatkowe dla firm. W tym kontekście prasa wymieniała m.in. nazwisko biznesmena i b. senatora Henryka Stokłosy oraz Inter-Commerce Rudolfa Skowrońskiego.

WAKACJE - "Gazeta Lubuska" informuje: Radni nie pracują a kasują Choć radni mają wakacje, większość z nich pobiera diety. Najlepiej wyjdą na tym rajcy sejmiku: dostaną 3,4 tys. zł za dwa miesiące bez sesji.
Logiczne, że z posłowie też relaksują się za pieniądze pracujących Polaków :-)

Radni sejmiku są na dwumiesięcznych wakacjach od obrad, ale pieniądze biorą tak, jakby odbywały się sesje i posiedzenia komisji. Niektórzy podczas wakacji zarabiają więcej niż poza wakacjami, bo w zwykłych miesiącach obcina się im diety za nieobecności - przypomina dziennik. Biuro prasowe Urzędu Marszałkowskiego tłumaczy to tak: - Dieta wypłacana jest z tytułu pełnienia mandatu radnego (spotkania, dyżury, interwencje), a nie ze względu na udział w posiedzeniach sejmiku. Wiceprzewodniczący sejmiku Kazimierz Pańtak dodaje: - Jesteśmy cały czas w gotowości. Gazeta zauważa jednak, że wielu radnych od dawna nie widziano w urzędzie. Dziennik podaje, że radni sejmiku w czasie wakacji średnio dostaną 1,7 tys. zł miesięcznie.
Dietę mimo przerw w obradach dostaną m.in. radni Kostrzyna, Skwierzyny, Żar, Głogowa. Są jednak i tacy, którzy jak nie pracują, to i nie zarobią. Rada Wschowy zafundowała sobie przerwę aż do września, ale wypłaty diet nie będzie, bo tu po 132 zł dostają radni tylko za sesję. Lepiej ma przewodniczący, któremu zawsze należy się 1,2 tys. zł miesięcznie. W Nowej Soli pieniądze w przerwie też dostaje jedynie szef rady.
Są także i takie rady, które - mimo wakacji - pracują, jak np. rada w Drezdenku. Tamtejsi radni debatowali pod koniec lipca; po raz kolejny zbiorą się po miesiącu. Za pracę dostają ryczałt 400- 550 zł.
"Gazeta Lubuska" przypomina też, że - mimo przerwy w obradach Sejmu - w swoich biurach pracować powinni także wszyscy posłowie. - Żaden z posłów nie prosił marszałka o urlop - usłyszał dziennik w kancelarii Sejmu.

31-05-2006 Cztery lata kwitł w pruszkowskim starostwie powiatowym handel działkami skarbu państwa na lewe dokumenty zanim do sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie. Na ławie oskarżonych ma zasiąść była inspektor wydziału geodezji Anna Z. (55 lat) i znana w mieście geodeta Grażyna S. (53 lata). Obie kobiety - według prokuratury - przez cztery lata zajmowały się wyszukiwaniem działek o nieustalonym stanie prawnym i przez pośredników sprzedawały je chętnym. Obrót był duży, bo oferowane ceny były niższe niż rynkowe. Niezabudowane działki w atrakcyjnej dla warszawiaków miejscowości Sękocin Las (przy trasach na Kraków i Katowice) szły po 120-350 tys. zł. Wśród pośredników, naganiaczy - kolejnych ośmiorga oskarżonych - są krewni i powinowaci obu kobiet (siostra, syn, synowa). Śledztwo dotyczy ponad 20 działek budowlanych wartych ok. czterech milionów złotych.
Sprawa zaczęła się sensacyjnie - od zatrzymania urzędniczki na próbie wyniesienia księgi wieczystej z pruszkowskiego sądu. Policja znalazła u niej w domu pieczątki i dokumenty świadczące o możliwym fałszerstwie i oszustwach. I jak się okazało, obie kobiety, korzystając z dostępu do danych i map w starostwie, fałszowały akty własności, wypisy z rejestru gruntów i inne dokumenty potrzebne w obrocie nieruchomościami. Na tej podstawie zakładano księgi wieczyste (to kolejne przestępstwo - wyłudzenia poświadczenia nieprawdy), po czym działki oferowane były do sprzedaży. - Kupowano je w dobrej wierze, nabywcy są w tej sprawie pokrzywdzonymi - mówi prok. Robert Makowski.
Czekają ich teraz procesy cywilne o stwierdzenie prawa własności. Na razie działki są dowodami rzeczowymi w toczącym się śledztwie i nabywcy nie mogą z nimi nic zrobić.
Media spekulowały, że o oszukańczym procederze wiedzieć mogli przełożeni ze starostwa.
- Śledztwo tego nie potwierdziło - mówi prok. Makowski. Obie kobiety od lipca 2005 r. są w areszcie. Grozi im do ośmiu lat więzienia. Na poczet ewentualnych grzywien prokuratura zabezpieczyła 200 tys. zł w gotówce i kilka nieruchomości.
za GW - Przekręt w pruszkowskiej geodezji

Podobne procedery przejmowania majątków np. pożydowskich są realizowane w większości miastach, zwłaszcza polski południowej (dawnej Galicji), gdzie ponad 30% ludności stanowili Żydzi. Oprócz Warszawy fałszuje się wpisy w księgach wieczystych np. Krakowa, Kielc, Tarnowa, Rzeszowa...
Wystarczy "wkupić się w łaski" blond-sędziny. Często w tych przekrętach biorą udział adwokaci np. Janusz Bystrzonowski z Tarnowa.

26.02.2006r. Łapówkarstwo w Wydziału Architektury Urzędu Miasta Krakowa - Kraków.
Na karę 2 i 3 lat skazał sąd dwie urzędniczki Wydziału Architektury Urzędu Miasta Krakowa, które przyjmowały łapówki w zamian za wydawanie korzystnych decyzji.
Prokuratura postawiła im 25 zarzutów.
Urzędniczki zajmowały się weryfikacją dokumentów składanych przez inwestorów.
Dla rozpracowania afery korupcyjnej zastosowano prowokację dziennikarską TVN filmując przekazanie łapówki za pozwolenie przyłącza gazowego i przyznanie się urzędniczki do przejęcia 1,5tys. zł.
cdn - na
pewno...

Odpowiedzialność urzędników - funkcjonariuszy publicznych za naruszenie prawa - kiedy urzędnik zapłaci za naruszenie prawa?
Samorządowcy, pracownicy urzędów państwowych i skarbówki będą odpowiadali za szkody spowodowane wydaniem decyzji administracyjnej łamiącej przepisy.
Ma to skłonić urzędników administracji publicznej do przestrzegania prawa.
Projekt przewiduje wprowadzenie osobistej odpowiedzialności urzędnika za szkody spowodowane rażącym naruszeniem prawa (lub zaniechaniem działania) podczas załatwiania indywidualnych spraw administracyjnych - do wysokości wyrządzonej szkody, ale nie przekraczającej 12-krotności przeciętnego wynagrodzenia. W IV kwartale 2005 r. wynagrodzenie to wynosiło 2528,62 zł. Ustalone na jego podstawie odszkodowanie, jakie miałby zapłacić urzędnik, wyniosłoby maksymalnie 30 343,44 zł.
Kiedy będzie to możliwe?
Przede wszystkim, gdy osoba lub przedsiębiorca, który poniósł szkodę na skutek rozstrzygnięcia jego sprawy lub braku tego rozstrzygnięcia, ma przyznane prawomocnym orzeczeniem sądu (lub na mocy ugody) odszkodowanie. Albo gdy sąd administracyjny potwierdzi, iż dana decyzja została wydana z rażącym naruszeniem prawa.

Czarna i Polana to miejscowości w Bieszczadach. Wójta Gminy Czarna - Władysław Podraza wykorzystuje swoje stanowisko dla "załatwienia" sprawy swojemu koledze?

Kolejne strony dokumentujące nieodpowiedzialne zachowania funkcjonariuszy władzy:
Sędziowie - oszuści. W tym dziale przedstawiamy medialne dowody łamania prawa przez sędziów - czyli oszustwa "boskich sędziów". Udowodnione naruszania procedury sądowej, zastraszania świadków, stosowania pozaproceduralnych nacisków na poszkodowanych i inne ich nieetyczne zachowania. Czas spuścić ich "z nieba na ziemię" :-)
Prokuratorzy do zwolnienia od razu - dowody debilizmu prawnego i prokuratorskiego funkcjonariuszy którzy jakimś cudem podobno ukończyli prawo...
SKORUMPOWANI SĘDZIOWIE I PROKURATORZY - czyli nie tylko pijackie wpadki
"boskiej władzy" , którzy w końcu spadli na ziemię...:-)

Policyjne afery - handel tajnymi informacjami ze śledztw, narkotykami, wymuszenia policyjne, pijani policjanci, policjanci terroryzujący własną rodzinę i świadków...

oszustwa komornicze - pasożytów społeczeństwa, często typowych chamów i nieuków, którzy oszukują właścicieli firm, poszkodowanych i wierzycieli oraz w dupie mają obowiązujące PRAWO

Dokumentujemy tu oszustwa urzędników państwowych takich jak: polityk, wójt, starosta, burmistrz, prezydent, rzecznik - wszelkich kombinatorów na których utrzymanie pracujące całe społeczeństwo, a którzy swoje publiczne stanowisko wykorzystują dla prywaty.

Pomówienia - stan prawny. Prześladowanie dziennikarza i redaktora Zdzisława Raczkowskiego przez skorumpowanych sędziów i prokuratorów podkarpackich.

Krytyka wyroków sądowych nie jest godzeniem w niezawisłość sędziowską. Nadmiar prawa prowadzi do patologii w zarządzaniu państwem - Profesor Bronisław Ziemianin
NYCZ-GATE - taka sobie afera w rzeszowskim sądzie, jedna z setek jakie tam robią, a potem dziwią się, że 90% społeczeństwa nie wierzy w sprawiedliwość...

Biegli dawno już "odbiegli" od prawdy... AFERY

UDOKUMENTOWANE FAKTY POMYŁEK LEKARSKICH

Strona prawdy o polskim sądownictwie.

Polecam sprawy poruszane w działach:
SĄDY PROKURATURA ADWOKATURA
POLITYKA PRAWO INTERWENCJE - sprawy czytelników

Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA

A dla odreagowania sympatyczne linki dla poszkodowanych przez schorowane organy sprawiedliwości :-))
10 przykazań dla młodych adeptów prawa, czyli jak działa głupota prawników + modlitwa...
"walczący z wilkami, szeryf z Bieszczad czyli z impotentnymi organami (nie)sprawiedliwości?" takie sobie dywagacje Z. Raczkowskiego
Wilk Zygfryd - CZARNA BIESZCZADZKA RZECZYWISTOŚĆ...

"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich
Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Mariusz Pogorzelec, Zygfryd Wilk, Grzegorz Bentkowski i SOPO

uwagi i wnioski proszę wysyłać na adres: afery@poczta.fm
Dziękujemy za przysłane teksty opinie i informacje.

WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.

zdzichu

Komentarze internautów:

Komentowanie nie jest już możliwe.