opublikowano: 26-10-2010
Świry w togach nie tylko w gliwickim SO...
Wyroki
polskich sądów mogą wprowadzać w osłupienie. Można by się nawet
zastanawiać, czy jest tam w ogóle stosowana logika i rozsądek w dochodzeniu
do prawdy, poza straszeniem paragrafami. Co więcej, wiele faktów wskazuje, że
sędziowie biorą udział w fabrykowaniu oskarżeń w sprawach o trzeciorzędnym
znaczeniu. Byłbym w stanie zrozumieć, gdyby chodziło o duże pieniądze i
prowizję, czy sprawę polityczną wagi państwowej. Robienie jednak
prymitywnych przekrętów bez wyraźniej korzyści i wobec człowieka, o którym
wiadomo, że wszystkie te oszustwa podaje do publicznej wiadomości, pachnie świrem.
Już
w starożytności dla dojścia do prawdy, w obliczu sprzecznych zeznań stron i
świadków stosowano metody nawiązujące do emocji ludzkich. Znana jest na
przykład historia o pociąganiu osła za ogon w ciemnym pokoju. Świadkom, czy
podsądnym mówiono, że jeśli skłamią, to osioł odezwie się ludzkim głosem.
W rzeczywistości ogon był
poczerniony sadzą i sędzia patrzył zeznającym na ręce. Kłamcy mieli oczywiście
czyste ręce.
Współczesną odmianą tej metody jest wariograf, przy czym
niekoniecznie trzeba go używać. Wystarczy samo pytanie: czy świadek jest gotów
poddać się badaniu. Typowo - osoba prawdomówna na to się zgadza, zaś kłamcy
odmawiają. Wariograf jest jednak nieporównywalnie bardziej zaawansowanym urządzeniem
od osła i potrafi „przemówić”. Chodzi o to, że potężne oprogramowanie
analizuje reakcje fizjologiczne organizmu i w zasadzie może wydać werdykt
nawet bez udziału operatora. Współczesny wariograf jest efektem pracy pokoleń
psychologów, fizjologów i inżynierów i jak twierdzą specjaliści, jest go
bardzo trudno oszukać.
Polscy sędziwie strasznie nie lubią wariografu. Nie są jednak w stanie
przeciwstawić się rozwojowi techniki i postępującej popularności urządzenia.
Za odpowiednią opłatą można dzisiaj bez trudu zrobić takie badanie, w
renomowanej instytucji i przez biegłego sądowego.
Wydawać by się mogło, że sędzia zanim wyda wyrok, powinien dobrze się
zastanowić, tym bardziej jeśli
oskarżenie oparte jest na podejrzanych dowodach, co przy poziomie
intelektualnym polskich prokuratorów, jest rzeczą całkiem powszechną. Sędzia
powinien też znać podstawowe metody odkrywania prawdy, jak chociażby ów
opisany na wstępie. Jak już wcześniej wspomniałem, jest to nie tylko kwestia
wątpliwego sumienia sędziego ale przede wszystkim instynktu samozachowawczego.
W dzisiejszych czasach przy efektywności Internetu jest bowiem duża szansa, że
nieuczciwy a na dodatek głupawy wyrok zostanie opisany i odpowiednio
skomentowany.
Z intelektem polskich sędziów i prokuratorów jest coś nie tak, bo
wpadki zdarzają im się nagminnie a nawet, z mojego doświadczenia, są
bardziej regułą niż wyjątkiem.
Historia,
do której nawiązuję, miała miejsce w sądzie w Tarnowskich Górach i już
wcześniej częściowo ją opisywałem. W skrócie: zostałem oskarżony przez
niezrównoważone kobiety, z historią choroby psychicznej w rodzinie, o pobicie
i groźby karalne podczas próby zabrania moich dzieci do domu. Kobiety te
przetrzymują z pomocą prokuratury i reszty dewiantów z wymiaru
„sprawiedliwości” moje córki a wymienieni dewianci z kolei grożą mi więzieniem,
nawet za samo zbliżenie się do miejsca ich przetrzymywania. Oczywiście
zrobiono obdukcję a asesor Marcin
Stolpa z tamtejszej prokuratury ujął to w akt oskarżenia, jednak
jego wypociny byłyby wyśmiane przez przeciętnie rozgarniętego ucznia szkoły
podstawowej. Zarzuca mi między innymi bicie po klatce piersiowej, wskutek czego
miałem spowodować obrzęk nóg w kostkach!
Autorką
obdukcji była zaś Halina Sobala – Sitko. Za coś tak takiego pani ta powinna
zostać pozbawiona nie tylko uprawnień biegłego ale także prawa do wykonywania
zawodu lekarza. Tymczasem praktykuje ona i jedno i drugie, dalej uprawiając
radosną acz niebezpieczną dla otoczenia, twórczość.
Początkowo część świadków
nie wiedziała na jaką okoliczność zeznają i
przedstawiała mnie jako porywacza dzieci. O jakimkolwiek biciu nie było
w ogóle mowy. Oskarżycielka natomiast sama zeznała, że pokonywała wysoki
spiczasty płot. Zapewne też zeskakiwała z niego. Trudno żeby nie spowodowało
to obrażeń u starej kobiety o znacznej nadwadze. Bicie zaś było wymyślone
przez prokuraturę jako oskarżenie zastępcze, gdyż z uwagi na to, że miałem
pełnię praw rodzicielskich nie mogli mnie oskarżyć o próbę porwania własnych
dzieci. Ponieważ zauważono, że sprawa idzie w złym kierunku, sędzia Teresa
Żyłka (i jednocześnie prezes sądu) powołała lewego świadka –
Małgorzatę Sławik. Przekręt był szyty grubymi nićmi. Małgorzata Sławik
bowiem zeznała, że biłem pięściami po głowie nie tylko teściową – Zofię
Bachonko ale i jej sąsiadkę Iwonę
Pykę. Problem w tym, że owa sąsiadka tego nie potwierdziła ani nie
potwierdziła owych zeznań obdukcja Zofii Bachonko. Policja spisała dane
wszystkich świadków obecnych przy zajściu. Małgorzaty Sławik tam nie było.
Na wszelki wypadek kierując się wcześniejszym doświadczeniem, spytałem
najbardziej krytycznych świadków, w tym Małgorzatę Sławik i oskarżycielkę,
teściową, Zofię Bachonko – czy podałyby się badaniu wariografem na
wiarygodność swoich zeznań. Odpowiedź pytanych była odmowna, podczas gdy ja
z góry deklarowałem taką wolę. Wykazałem też, że Zofia Bachonko
ostentacyjnie składa fałszywe zeznania w kwestii udostępniania mi dzieci na
spotkania. Nie miało to znaczenia.
Sędzia
Teresa Żyłka nie tylko nie ukarała świadka i oskarżycielek za ostentacyjnie
fałszywe zeznania ale wydała wyrok skazujący mnie. W tej sytuacji poddałem
się badaniu wariografem. Żeby nie było wątpliwości, badanie było wykonane
przez biegłego sądowego. Oczywiście wypadło ono całkowicie na moją korzyść.
Mimo
to, idiotyczny wyrok sędzi Żyłki został podtrzymany przez Sąd Okręgowy w
Gliwicach. Przy okazji, ciekawa była argumentacja tamtejszych sędziów odnośnie
rzekomych gróźb karalnych. Otóż geniusze w togach stwierdzili, że w sumie
nie jest istotne czy i co powiedziałem, liczy się co oskarżycielka pomyślała
i czy potraktowała moje słowa jako poważną groźbę. Niewątpliwie taką
argumentację można spotkać u pacjentów szpitala w Tworkach pod Pruszkowem.
Żeby nie było wątpliwości, nie była to pomyłka. Sędziowie drugiej
instancji znali wynik badania wariografem. Jednak w uzasadnieniu stwierdzono, że
sąd nie miał obowiązku brać go pod uwagę. Jest to niewątpliwie słuszne. W
stosunku do świrów nie można mieć żadnych wymagań a tym bardziej oczekiwać
od nich logiki i rozsądku. Poza prezes sądu w Tarnowskich Górach, osobami z Sądu
Okręgowego w Gliwicach o nieodpartej ambicji zaistnienia w Aferach Prawa są:
SSO Ewa Trzeja – Wagner, SSO Bożena Żywioł, SSR del. Grażyna Tokarczyk.
Wraz
z artykułem przedstawiam efekty twórczości ubranych na czarno geniuszy.
Uzasadnień wyroków nie załączam, gdyż szkoda na nie miejsca w Aferach
Prawa. Wynik badania wariograficznego jest dostępny poprzez niniejszy link.
![]() |
![]() |
![]() |
Bogdan
Goczyński
Linki do wcześniejszych
artykułów na ten temat w Aferach Prawa.
Psychopaci
i kryminaliści u władzy. Jak sądy niszczą polskie rodziny.
Przekręt
w imieniu Rzeczpospolitej - Sędzia Żyłka idzie w zaparte.
Asesor
Marcin Stolpa do psychiatry.
Wariograf
potwierdza ustawianie spraw.
Tematy
w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.