opublikowano: 26-10-2010
Prokuratorzy - czyli odpady prawnicze,
typowe badziewie, miernota intelektualna, zwykle niedouczeni
funkcjonariusze z problemami umysłowymi za to z "bosskimi" ambicjami...
Stale uzupełniany
kolejny cykl prokuratorskich przekrętów i wpadek w 2008r. - przykłady nieetyki tych
funkcjonariuszy, którzy w teorii powinni stać na straży PRAWA a w
rzeczywistości są to typowo dyspozycyjni funkcjonariusze którzy są jedną z najbardziej skorumpowaną
typowo mafijną korporacją prawniczą.
Dokumentujemy tu ogólnodostępne informacje o tych często
uwstecznionych umysłowo funkcjonariuszach "pseudo-władzy"- którzy posiadają tzw.
immunitet
od swojej głupoty - czyli brak odpowiedzialności za oszustwa i naruszanie
obowiązującego prawa.
Archiwum
- czyli przekręty i oszustwa prokuratorów w latach 2005-2006,
oraz nieetyczni i
nie dokształceni funkcjonariusze władzy, pierwsze półrocze 2007. i
drugie
półrocze 2007r.
Wyraźnie dziennikarze za rządów PiS mogli już nie obawiać się tych
dyspozycyjnych dla ochrony wzajemnych układów funkcjonariuszy. Duży wpływ na
nagłośnienie ich nietyki miał też wyrok
Trybunału Konstytucyjnego wskazujący, że już nie mogą wykorzystywać swej władzy
i prześladować osób publikujących dowody łamania przez nich PRAWA np. w
Internecie.
Niestety, przy aktualnych rządach PO obowiązuje dalej komunistyczna zasada - dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie,
czego dowodem są kolejne wnioski prokuratorskie mające zastraszyć dziennikarzy
AP.
AKTUALNOŚCI:
2008-07-25, Idioci z prokuratury szukają wśród
dziennikarzy winnego przecieku ze śledztwa.
Śledczy od zeszłego roku próbują się dowiedzieć, kto poinformował dziennikarzy o policyjnych podsłuchach, które założono, aby
wyjaśnić nieprawidłowości przy remoncie płyty Rynku Głównego w
Krakowie i inwestycji w kilku zabytkowych kamienicach.
Sędzia Barbara Sroka zwolniła nim red.
Sidorowicza z obowiązku zachowania tajemnicy dziennikarskiej i zezwoliła
na przesłuchanie przez tarnowską prokuraturę. W ten sposób chce ułatwić prokuraturze
ustalenie źródła przecieku o policyjnym podsłuchu, na który nagrał się
wicepremier Roman Giertych.
Sidorowicz był współautorem
tekstu o tym, jak policjanci nagrali rozmowę wicepremiera Giertycha z
jednym z braci Likusów. Policję interesowały m.in. kontakty krakowskich
potentatów na rynku nieruchomości z lokalnymi urzędnikami. Biznesmeni
mieli sprawę w prokuraturze dotyczącą nadbudowy ekskluzywnego hotelu w
centrum Krakowa. Byli też zainteresowani budową komercyjnego centrum w
podziemiach Rynku. Według nieoficjalnych informacji, Giertych miał
rozmawiać telefonicznie z jednym z braci Likusów o hotelowym tarasie, którego
rozbiórki żądał wojewódzki konserwator zabytków. Sam polityk nie
wypierał się znajomości z biznesmenem. Pytany przez "Gazetę",
twierdził, że chciał jedynie zarezerwować pokój hotelowy na papieską
wizytę w Krakowie.
Nie wiadomo, jaki użytek zrobiła policja z nagrania. Dla Prokuratury
Apelacyjnej w Krakowie - jak się okazuje - znacznie ciekawsze okazało się,
kto ujawnił informację o podsłuchu. Śledztwo zleciła tarnowskiej
prokuraturze. Stamtąd też trafił wniosek do sądu o zwolnienie naszego
dziennikarza z tajemnicy zawodowej.
- Nie ma w tym żadnej sensacji. Jako prokuratura musimy wykorzystać
wszystkie możliwości prawne, aby ustalić sprawców przestępstwa, jakim było
ujawnienie tajemnicy śledztwa - odparł w piątek prokurator Mieczysław
Sienicki, naczelnik Wydziału V Śledczego Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.
Sędzia Sroka uzasadniła zwolnienie dziennikarza z tajemnicy "dobrem
wymiaru sprawiedliwości". Tylko tak - jak napisała - można ustalić,
kto, gdzie i kiedy udzielił dziennikarzom poufnych informacji. Jej decyzję
krytykuje Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Wiceprezes SDP Krzysztof Fijałek
zapowiedział, że sprawie przyjrzy się Centrum Monitoringu Wolności Prasy.
- Prawo przewiduje tylko dwa przypadki, w których sąd może zwolnić
dziennikarza z tajemnicy. To zbrodnia i zagrożenie bezpieczeństwa państwa.
Żaden z nich nie wchodzi w grę w omawianej sprawie - podkreśla wiceprezes
SDP Krzysztof Fijałek. - Wygląda na to, że prokuratura rozszerzyła
interpretację przepisów, a sąd to "przyklepał". Obydwie
instytucje wykazały w ten sposób, że wyżej cenią sobie wygodę urzędników
niż podstawowe prawa i wolności obywatelskie, do jakich w państwie
demokratycznym należy ochrona tajemnicy dziennikarskiej.
Dla chorej psychicznie sędzi B. Sroka.
Dziennikarz który ujawniłby funkcjonariuszom
swoje kontakty jest spalony wszędzie i od razu może pożegnać się z
wykonywaniem swojego zawodu, dlatego nie wierze że Sidorowicz ujawni kontakt.
Zresztą, pamięć ludzka jest zawodna i o kontaktach się zapomina... zresztą
np. kontakt mailowy jest z reguły anonimowy... jakie to proste i logiczne wytłumaczenie
dla tych głupoli...
2008-07-24, POsrana
prokuratura stwierdza: Układ warszawski: "Coś takiego nie występowało"
- kolejny dowód, że jak kraść to miliony a na pewno nikt nas za to nie
skarze ponieważ mamy na tyle kasy że kupimy sobie dowolnego prokuratorka
czy sędziego.
Afera mostowa - czyli gra na czas, dowód układów czy debilizmu
prokuratorskiego? 15 wątków przedawniło się w trakcie śledztwa, zaś główny
zarzut dotyczący układu korupcyjnego na szczytach władzy według
prokuratury nie znalazł potwierdzenia. Co w takim razie ustaliła podczas
czteroletniego śledztwa?

- Zrezygnowaliśmy z zażalenia, bo w dużej części i tak byłoby bezskuteczne - powiedział nam wczoraj Jarosław Jóźwiak, wicedyrektor gabinetu prezydenta. - Dziwi, że prokuratura tak długo prowadziła śledztwo, aż główne zarzuty się przedawniły. Drugi powód - główny świadek oskarżenia, czyli Bogdan Tyszkiewicz, były przewodniczący gminy Centrum, zginął tragicznie.
W 2005 r. Tyszkiewicz (w latach 90. jeden z bardziej wpływowych polityków UW, potem AWS, szef rady gminy Centrum) oskarżył warszawskich polityków, w tym prezydentów Piskorskiego i Kozaka o korupcję przy okazji kontraktów mostowych. Inni przesłuchiwani to bohaterowie tekstu "Rzeczpospolitej" z 2003 r., która opisała powiązania towarzysko-biznesowe za rządów koalicji SLD-UW (potem PO). Z wpływów miał korzystać zabiegający o zlecenia na mosty Wojciech Ławniczak. Jego eks-żona Małgorzata Ławniczak-Hertel była wpływową radną. Jerzy Hertel, jej drugi mąż, jako wysoki urzędnik samorządowy odpowiadał m.in. za obie budowy. Kolejni świadkowie nie kryli, że relacje między stołecznymi politykami wychodziły poza sferę urzędową. W śledztwie tak określali charakter znajomości: "urzędowo-towarzyska", "polityczno-towarzyska", "towarzysko-partyjna" lub "towarzysko-sąsiedzka". Jednak zgodnie zaprzeczyli, by z wpływów korzystał Ławniczak.
Według "Rz" biznesmen miał m.in. obiecać państwowym Zakładom Budownictwa Mostowego zwycięstwo w przetargu na nadzór nad budową mostu Świętokrzyskiego w zamian za dopuszczenie go do spółki. ZBM wygrał, ale nadzór nad inwestycjami miała już spółka kontrolowana przez Ławniczaka: ZBM Inwestor Zastępczy. Do dziś prowadzi ona budowę Trasy Siekierkowskiej. Jeden z kontrolerów ratusza: "W trakcie kontroli ujawniono, że zamówienie uzyskał podmiot, który faktycznie nie realizował tego zadania, ale uznano to jako lukę w przepisach" ustawy o zamówieniach publicznych.
Drugi, główny trop to korupcja, którą byłych kolegów obciążył Bogdan Tyszkiewicz. 4 lipca 2005 r. opowiedział śledczym o roli Mostostalu Warszawa, który był jednym z wykonawców mostów Świętokrzyskiego i Siekierkowskiego: "(....) w pierwszych rozmowach na temat mostów uczestniczył dyrektor Mostostalu o nazwisku Heidrich". Tyszkiewicz mówił o dwóch spotkaniach, które odbyły się w jego domu, prócz prezesa miał tam być Jerzy Guz [wysoki urzędnik samorządowy UW, potem PO]. "Ustalili, że 2,2 proc. od całości zysku uzyskanego z mostu Świętokrzyskiego miało być podzielone przez Pawła Piskorskiego. (...) Była to prowizja od prowadzenia inwestycji. Obejmowała ona zarówno załatwienie przetargu dla Mostostalu, jak i prowadzenie dalszej inwestycji". Dalsze rozmowy według Tyszkiewicza mieli prowadzić m.in. Jerzy Hertel, Wojciech Ławniczak, Wojciech Kozak.
- Nadal uważam, że odsunięcie działaczy PO było słuszne - mówi Julia Pitera. - Są dwie kategorie zachowań człowieka: karalne z mocy prawa i naganne moralnie. To, co działo się w Warszawie, było moralnie niedopuszczalne. Protokół kontroli NIK jednoznacznie wskazał, że inna spółka wygrała przetarg, a inna nadzorowała inwestycje, prowadziła budowę nonszalancko, dokonywała bezsensownych zakupów. Niektórych nie można się było nawet doliczyć do kosztów a to robiono.
Zeznania Tyszkiewicza zamordowanego we własnym domu 31 lipca 2005 r. prokuratura uznała za niewiarygodne. Cóż, umarły nie ma jak udowodnić swoich racji...
2008-07-07, Kolejny
dowód mafijnych układów funkcjonariuszy prokuratury - nie było przestępstw
w fundacji Kwaśniewskiej Katowicka prokuratura okręgowa zdecydowała o umorzeniu dwóch ostatnich
wątków śledztwa w sprawie charytatywnej fundacji Porozumienie bez Barier
Jolanty Kwaśniewskiej, żony b. prezydenta - potwierdził w sobotę prok.
Jacek Tokarski.
Śledztwo wszczęto w 2005 r. po zeznaniach lobbysty Marka Dochnala, który twierdził,
że Kwaśniewska przywłaszczyła sobie 180 tys. zł z wpłat na fundację.
Oskarżał ją też, że nie zaksięgowała 50 tys. zł, które fundacja
dostała od niego, a nawet, że przywłaszczyła sobie futra, które
otrzymała fundacja. Do oskarżeń przyłączyła się sejmowa komisja ds.
Orlenu, żądając wydania akt fundacji i ujawnienia list prywatnych
darczyńców. Prokuratorzy, poza drobnymi uchybieniami formalnymi - nie
znaleźli jak zwykle w takich układowych aferach nieprawidłowości
w papierach fundacji.
Niestety, tacy aferzyści którzy rozprzedali Polskę jak Kwaśniewski czy
Balcerowicz jeszcze długo nie będą osądzeni przez chore organy władzy.
2008-06-25, Prokuratura
skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko byłej posłance PO
Beacie Sawickiej oraz burmistrzowi Helu Mirosławowi Wądołowskiemu.
Sprawa korupcji posłanki PO była ostatnim akordem kampanii wyborczej jesienią
2007 r. Po zatrzymaniu Sawickiej szef CBA Mariusz
Kamiński zorganizował konferencję prasową i pokazał obciążające ją
nagrania. Działo się to pięć dni przed wyborami i zostało odebrane jako
przejaw politycznego zaangażowania CBA.
Przygotowanie aktu oskarżenia przeciwko byłej posłance PO trwało dziewięć
miesięcy. Sawicka jest oskarżona o podżeganie i nakłanianie do korupcji, płatną
protekcję, przyjęcie łapówki (50 tys. zł na kampanię wyborczą) i powoływanie
się na wpływy w organach władzy.
Według poznańskiej delegatury Prokuratury Krajowej burmistrz przyjął łapówkę
w wysokości 150 tys. zł w zamian za "ustawienie" przetargu na
zakup działki na Helu.
Dowody na Sawicką i Wądołowskiego CBA zbierało w ramach operacji
specjalnej, podczas której agenci biura podawali się za amerykańskich
biznesmenów. Poznańska prokuratura zajmowała się również legalnością
współpracy z FBI, które pomagało w tej operacji. Bo ustawa o CBA nie
przewiduje współdziałania ze służbami specjalnymi innych krajów.
26 maja doniesienie o możliwości złamania przepisów złożył Jacek
Cichocki, sekretarz kolegium ds. służb specjalnych. Ale śledztwo zostało
przeniesione do prokuratury w Lublinie. Powód? Sawicka również złożyła
doniesienie na CBA, argumentując, że akcja była nielegalna.
20.05. Prokuratorzy
mają problem z oceną stron internetowych, zawierających treści
sadomasochistyczne. Marcinowi Sz. z Krakowa, który taką stronę prowadził,
grozi osiem lat więzienia. Ale mężczyzna udowodnił, że w innych miastach śledczy
nie dopatrują się w tym znamion przestępstw
- Na studiach zacząłem się interesować sadomasochizmem. Szukałem filmów
i publikacji o tej tematyce. Postanowiłem założyć w sieci stronę z
anonsami osób o podobnych preferencjach - opowiada Sz. Twierdzi, że nie
zdawał sobie sprawy, że robi coś nielegalnego. Strona cieszyła się dużą
popularnością, więc Sz. postanowił na niej zarabiać. Zaczął umieszczać
w sieci filmiki i gadżety związane z BDSM
Jesienią ubiegłego roku stroną zainteresowała się prokuratura. Marcin
Sz. został oskarżony o "rozpowszechnianie treści pornograficznych
związanych z użyciem przemocy" oraz o to, że z tej działalności
"uczynił sobie stałe źródło dochodu".
Marcin Sz. postanowił wykazać, że został potraktowany niesprawiedliwie.
Rozesłał do prokuratur w całej Polsce zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa
przez autorów stron podobnych do jego. Dołączył wydruki z materiałami
pornograficznymi. W odpowiedzi dostał pisma z informacją o odmowie wszczęcia
postępowania.
- Teoretycznie właściciel takiej strony powinien być ścigany.
W praktyce wygląda to różnie - przyznaje prokurator Ewa Lotczyk, szefowa
Prokuratury Rejonowej dla miasta Rzeszów, która odmówiła wszczęcia postępowania
po zawiadomieniu Marcina Sz.
Problem z pornografią mają też sądy. Do sprawy Marcina Sz. został powołany
biegły informatyk. Dlaczego nie powołano biegłego seksuologa? - Bo sąd
uznał, że jest w stanie wydać wyrok bez jego opinii. Sędziowie
funkcjonują w określonych realiach społecznych, mają wiedzę oraz doświadczenie
życiowe. I to zazwyczaj wystarcza, żeby wydać sprawiedliwy wyrok -
stwierdza Rafał Lisak, rzecznik Sądu Okręgowego w Krakowie.
haa, nawet nie zdaje sobie sprawy jak się myli
POsraniec...
2008-05-15 Naprawdę głupiutka
ale od dawna skorumpowana prokurator
z Brzozowa Aurelia Skiba nie chce, by nauczyciel, który prowadził
samochód po pijanemu, stanął przed sądem. W końcu mało to
funkcjonariuszy na okrągło jeździ po pijanemu?
Janusz S., został
zatrzymany przez policję 18 marca bieżącego roku. Miał dwa promile
alkoholu. - Policjanci poinformowali o tym prokuratora. To on zdecydował,
że kierowca nie stanął przed sądem 24-godzinnym - mówi Tadeusz Zięba,
zastępca komendanta powiatowego policji w Brzozowie.
Sprawą zajmowała się prokurator Aurelia Skiba, szefowa Prokuratury
Rejonowej w Brzozowie. Prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu o stężeniu
powyżej 0,5 promila jest przestępstwem zagrożonym karą więzienia do
dwóch lat. Mimo że Janusz S. czterokrotnie przekroczył ten próg, pani
prokurator nie skierowała do sądu aktu oskarżenia. Przedstawiła za to
wniosek o warunkowe umorzenie postępowania. Jako karę proponuje 2 tys. zł
grzywny i utratę prawa jazdy na okres dwóch lat. Sąd nie wyznaczył
jeszcze terminu rozprawy.
Aurelia Skiba jest na zamówionym urlopie.
PS. po medialnych publikacjach.
Janusz S. z brzozowskiego Zespołu Szkół Ekonomicznych 18 marca br.
został zatrzymany przez policję, miał we krwi 2 promile alkoholu. Jazda
w takim stanie to przestępstwo drogowe zagrożone karą do dwóch lat więzienia.
Decyzją prokuratury rejonowej w Brzozowie mężczyzna nie trafił jednak
przed sąd 24-godzinny. Później prokurator Aurelia Skiba zamiast oskarżyć
Janusza S. zawnioskowała do sądu o umorzenie postępowania karnego.
Sprawą zajęła się w poniedziałek Prokuratura Okręgowa w Krośnie. -
Nie ma podstaw by taki wniosek do sądu kierował prokurator. Szczególnie
w świetle dziesiątków podobnych spraw w całym okręgu kiedy zawsze
prokurator wnosi o ukaranie - mówi Janusz Ohar, rzecznik krośnieńskiej
okręgówki. W poniedziałek prokurator okręgowy wydał polecenie prokuraturze
rejonowej z Brzozowa by skierowała do sądu wniosek o przeprowadzenie
rozprawy. - Oznacza to, że poprzedni wniosek z prokuratury zastępuje akt
oskarżenia. Pomimo tego, że prokurator prosił w nim o umorzenie - tłumaczy
Janusz Ohar. Janusz S. odpowie za przestępstwo drogowe.
09.05. Polski
wymiar sprawiedliwości pokazał swoją nieskuteczność i nieudolność.
Umorzono śledztwo w sprawie sadysty z Woli, który w grudniu pobił dwie młode
dziewczyny. Jest wolny, bo biegli stwierdzili jego tymczasową niepoczytalność.
- Spodziewałam się tego, ale i tak jestem sfrustrowana skutecznością
polskich organów ścigania - napisała do "Gazety" jedna z dwóch
studentek, które w grudniu zostały bez przyczyny brutalnie zaatakowane
przez Grzegorza B. na ul. Syreny. Mężczyzna bił wtedy obie dziewczyny po
twarzy. Jedną z nich ugryzł poszczuty przez niego pies. Policja wszczęła
śledztwo po naszym artykule.
Prokuratura umorzyła śledztwo przeciwko napastnikowi. Swoją decyzję
uzasadnia niepoczytalnością Grzegorza B.
- Dwóch (chorych psychicznie) biegłych niezależnie od siebie wydało opinię, że mężczyzna w
momencie ataku nie był świadomy tego, co robi. Nie ma jednak wskazań, że
taka sytuacja może się powtórzyć - twierdzi Marta Białobrzeska, szefowa
wolskiej prokuratury rejonowej.
Zaprzeczają temu sąsiedzi Grzegorza B. z ul. Grenady. Od wielu lat są
przez niego terroryzowani.
- Już półtora roku temu była podobna
sytuacja: B. pobił przypadkową osobę. Wtedy skierowano go na leczenie.
Teraz nawet po postawieniu mu zarzutów w sprawie pobicia studentek
kilkakrotnie trzeba było wzywać radiowóz, bo atakował ludzi - opowiada
mieszkaniec domu przy ul. Grenady.
- Jeśli mężczyzna wielokrotnie zagrażał otoczeniu, to prokuratura mimo
wszystko powinna złożyć wniosek do sądu, który z kolei ma prawo
skierować tak agresywnego człowieka na przymusowe leczenie - mówi dr
Piotr Kładoczy z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
25.04. Zatrzymanie
prezesa Cracovii Janusza Filipiaka było bezpodstawne i nielegalne - uznał
wczoraj krakowski sąd. Jego wątpliwości wzbudziły też zarzuty postawione
Filipiakowi.

- Jestem zadowolony, ale bardzo zmęczony. Oczekuję wyczyszczenia tej sprawy, ale moja osoba jest mniej ważna. Ważna jest reputacja firmy oraz Cracovii i to postanowienie trochę nam pomaga - skomentował Janusz Filipiak. Sąd za nielegalne uznał też zatrzymane wiceprezesa klubu Rafała Wysockiego.
Prezesa Cracovii i właściciela Comarchu oraz trzech byłych i obecnych członków zarządu klubu zatrzymano 12 kwietnia na polecenie krakowskiej prokuratury. Filipiakowi zarzucono pomoc przy antydatowaniu kontraktu piłkarza Pawła Drumlaka, obniżającego jego zarobki, oraz łamanie praw pracowniczych futbolisty. Policjanci skuli Filipiaka kajdankami na lotnisku w Balicach, po powrocie z Rzymu. Przesłuchano go w nocy, po kilkunastu godzinach. Na wolność wyszedł po wpłaceniu 100 tys. zł poręczenia.
Sąd przez blisko trzy godziny analizował wczoraj postępowanie prokuratury. Uznał, że nie było powodów, by policjanci zatrzymali Filipiaka, skuli kajdankami i doprowadzili go na przesłuchanie.
Zdaniem sądu popełnienie przestępstwa przez prezesa krakowskiego klubu nie zostało uprawdopodobnione przez śledczych, dlatego uchylił decyzję o stutysięcznym poręczeniu. Wytknął, że piłkarza z klubem nie łączył stosunek pracy, a jedynie umowa cywilnoprawna, trudno więc mówić o łamaniu praw pracowniczych.

Krasnoludki i Gamonie wzięły udział w wyborach samorządowych w 2006
roku
- O godz. 19 zapukali do drzwi policjanci i powiedzieli, że mają nakaz
doprowadzenia mnie na komendę celem przesłuchania jako osoby podejrzanej -
opowiada Agnieszka Couderq z Pomarańczowej Alternatywy.
- Spędziłam tam 24 godziny. Na komisariacie policjanci patrzyli się na
mnie ze zdziwieniem i pytali: "A pani tu za co?". Kiedy mówiłam,
że za Gamonie i Krasnoludki, wybuchali śmiechem. Wreszcie przesłuchano
mnie, ale w charakterze świadka, nie podejrzanego. Kazano mi przepisywać
tekst najpierw prawą, potem lewą ręką.
Agnieszka Couderq złożyła zażalenie za zatrzymanie. Uznała, że
policjanci nie mieli prawa doprowadzać jej na przesłuchanie w charakterze
świadka. Wczoraj sąd przyznał jej rację. - Teraz wytoczę sprawę
policji i prokuraturze - zapowiada. - Nie można tak traktować ludzi.
Sprawa finansowania kampanii wyborczej Gamoni i Krasnoludków ciągnie się
od listopada 2007 roku. Waldemar Major Fydrych w ramach happeningu wziął
udział w 2006 roku w wyborach samorządowych. Odniósł spory sukces -
pokonał nawet Wojciecha Wierzejskiego (LPR). Rok po wyborach policja
zainteresowała się, skąd Krasnoludki wzięły pieniądze na sfinansowanie
kampanii wyborczej.
- Bo w sprawozdaniu było, że nie ponieśliśmy żadnych
kosztów i nie otworzyliśmy konta bankowego, a komisja wyborcza stwierdziła,
że wisiały plakaty - opowiada Couderq.
- Najpierw na komendę wezwano
Urszulę Wiącek, księgową, potem mnie. Tłumaczyliśmy, że z własnej
kieszeni zapłaciliśmy za powieszenie kilku plakatów.
Sprawę finansowania kampanii umorzono.
- Nie ma żadnych zarzutów w tej sprawie - tłumaczy Tomasz Oleszczuk,
oficer prasowy stołecznej komendy. - Prowadzimy tylko czynności wyjaśniające.
To właśnie w ramach czynności wyjaśniających w lutym na komendę
doprowadzono Agnieszkę Couderq. Następnie wezwanie na komendę na dzień
22 kwietnia dostał Major. Wystosował pismo do prokuratora krajowego z prośbą
o zbadanie zasadności prowadzenia śledztwa.
- Nadzór jest sprawowany
przez prokuraturę apelacyjną.
To wielkie wyróżnienie - podkreśla Major. - W czasach generała
Jaruzelskiego, kiedy rozdawałem na ulicy podpaski higieniczne - towar wówczas
deficytowy - zainteresowała się mną zaledwie prokuratura rejonowa.
Okazuje się, że w naszym kraju ludzie mogą umierać w więzieniu, bo
prokuratura zajęta jest wyłącznie Krasnoludkami. Może przestępcy
przestaną popełniać przestępstwa, jak zauważą, że nikt już na nich
nie zwraca uwagi. I zapowiada: - Chcą Krasnoludków, to będą je mieli.
2008-04-15, Prokuratura
jak zwykle z kulturą na bakier i czepia się koncertu zespołu Behemoth?


Na koncercie we wrześniu ub. roku w gdyńskim klubie "Ucho"
Darski podarł Biblię i rozrzucił jej strzępy wśród publiczności.
Potem kartki miały zostać spalone przez fanów zespołu. Darski miał też
powiedzieć, że "Kościół Katolicki to największa grupa
zbrodnicza na świecie". Prokuratura
w Gdyni dowiedziała się o zdarzeniu w lutym tego roku z mediów, które
to poinformował szef Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami,
Ryszard Nowak. Wyjaśniał on wówczas, że o zajściu na koncercie
dowiedział się parę dni wcześniej od jednego z uczestników imprezy.
Każdy egzemplarz Biblii jest przedmiotem czci religijnej - uznał
religioznawca z UJ, powołany jako biegły przez prokuraturę w Gdyni, badającą,
czy na koncercie zespołu Behemoth nie doszło do obrazy uczuć religijnych.
Lider grupy podarł na koncercie Biblię i rozrzucił jej strzępy wśród
publiczności. -
Jak poinformowała szefowa gdyńskiej prokuratury Marzanna Majstrowicz,
opinia religioznawcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego - którego nazwiska
prokuratura nie chce ujawnić - wpłynęła we wtorek.
Wśród kilku pytań, jakie zadano biegłemu było m.in. takie: "czy
każdy egzemplarz Biblii może być przedmiotem czci religijnej?".
"Na to pytanie biegły odpowiedział pozytywnie" - powiedziała
Majstrowicz. "Teraz musimy jednak jeszcze przeanalizować całą
opinię" - dodała.
Na podstawie doniesień prasowych prokuratura wszczęła w lutym śledztwo
z urzędu. Prowadzone jest ono "w sprawie"; jak dotąd nikomu
nie przedstawiono zarzutów. Prokuratorzy przesłuchali już jednego z
uczestników koncertu, który miał potwierdzić przebieg zdarzeń na
imprezie. Świadek ten dostarczył też prokuraturze nagranie z koncertu.
Adam Darski został już przesłuchany przez prokuratorów. Miał
on wyjaśnić, że podarcie Biblii było częścią jego działań
artystycznych. "Lider Behemotha stwierdził także, że nie było
jego celem obrażanie czyichś uczuć religijnych. Przeprosił, jeśli tak
się zdarzyło" - stwierdziła Majstrowicz.
Za obrazę uczuć religijnych grozi kara do dwóch lat pozbawienia wolności.
09.04. prokuratorzy
udają że się na budowlance znają... - nadzór budowlany wydał pozwolenie na
zdjęcie ogrodzenia na krakowskim Rynku a od decyzji odwołała się
prokuratura. Jak długo jeszcze będzie trwał ten absurd?
Płot szpeci Rynek i przeszkadza przechodniom już od trzech lat. Miesiąc
temu wydawało się, że wszystko jest na najlepszej drodze do usunięcia
nieszczęsnej konstrukcji. 19 marca Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego
wydał pozwolenie na użytkowanie wschodniej płyty Rynku. Na jego podstawie
można było zlikwidować ogrodzenie. Wcześniej jednak musiały minąć dwa
tygodnie przewidziane na ewentualne oprotestowanie decyzji.
I... wydawało się, że to tylko formalność... Niestety, z prawa do odwołania
skorzystała prokuratura, która - jak pamiętamy - prowadzi śledztwo w
sprawie nieprawidłowości przy przebudowie Rynku. - Złożyliśmy wniosek o
całkowite uchylenie decyzji PINB i jej ponowne rozpatrzenie - informuje
rzeczniczka krakowskiej prokuratury Bogusława Marcinkowska.
W treści odwołania jednym z ważniejszych punktów jest zarzut obrazy
prawa budowlanego poprzez uznanie przez PINB wzmocnienia konstrukcji płyty
Rynku pod ścianą Sukiennic za nieistotną zmianę pierwotnego projektu. -
Zdaniem prokuratury była to zmiana istotna i jej wprowadzenie wymagało
osobnego pozwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków - przekonuje
"niekumata" prokurator Marcinkowska.
O jaką zmianę w projekcie chodzi?
Początkowo planowano, że fragment płyty
Rynku pod ścianą Sukiennic zostanie oparty o znajdujące się pod nią
mury Kramów Bogatych. Analizy wykazały tymczasem, że nośność starych
murów jest za mała, by na płytę nad nimi mogły bez przeszkód wjeżdżać
najcięższe pojazdy. Dlatego płytę wzmocniono dodatkowymi filarami.
- Prace te zostały wykonane w ramach nakazu konserwatora zabytków jako
zabezpieczenie zabytków. Wojewódzki konserwator zabytków
Jan Janczykowski. - Mogę jedynie powiedzieć, że nie mam żadnych zarzutów
co do wykonanego przez ZDiT wzmocnienia.
- Nie rozumiem tego kroku prokuratury. Co prawda nie miałem jeszcze w rękach
ich dokumentów, ale te powody odwołania, które znam, są dla mnie dziwne.
Tym bardziej że odbijają się na mieszkańcach Krakowa, a nie magistracie
- mówi prof. Andrzej Oklejak, pełnomocnik prezydenta ds. prawnych.
- W
prawie budowlanym przyjęte jest, że jeśli dochodzi do ulepszenia
konstrukcji ze względu na nieprzewidzianą przez inwestora sytuację, to
traktowane jest to jako nieistotne odstępstwo - dodaje.
Komentarz dot. głupoty prokuratorów.
Skoro fachowcy z nadzoru budowlanego mają pewność, że płyta Rynku nie
zawali się pod nogami ludzi, to po co wtrącają się do tego prokuratorzy?
Przecież usunięcie płotu nie wpłynie na przebieg ich dochodzenia. Rozsądek
podpowiada, żeby każdy zajmował się tym, na czym się zna - murarze nich
murują, a prokuratorzy tropią przestępców. Niech więc w sprawie Rynku
jak najprędzej zwycięży rozsądek - tak jak już kiedyś zwyciężył w
przypadku mostu Zwierzynieckiego. Gdyby literalnie trzymać się prawa, należałoby
go rozebrać, bo powstał nielegalnie. Most jednak stoi i pewnie niejeden
prokurator po nim codziennie przejeżdża.
4 kwietnia Spektakularna
przegrana prokuratury i służb władzy
Do sądu trafią wkrótce akty oskarżenia dla Piotra R.
i Andrzeja K., którzy są powiązani z aferą gruntową - donosi
"Dziennik". Według gazety, jest to "spektakularna porażka
prokuratury i służb specjalnych", bo obaj panowie byli w sprawie
tylko "pionkami".
Są oskarżeni o płatną
protekcję. "Dziennik" pisze, że wielomiesięczne śledztwo nie dało
odpowiedzi na pytania, czy R. i K. byli w zmowie z Lepperem lub jego współpracownikami;
tego prokuratura i służby nie zdołały ustalić. Prokuraturze nie udało się
dowieść, że za ostrzeżeniem Leppera stał ówczesny minister spraw wewnętrznych Janusz Kaczmarek, a w przecieku
brali udział biznesmen Ryszard Krauze i poseł Samoobrony Lech Woszczerowicz.
Według gazety, nie ma wątpliwości, że w kluczowym momencie afery na 40.
piętrze hotelu Marriott doszło do spotkania Krauze+Kaczmarek. Prokuratorzy
pytali bowiem o Kaczmarka wszystkich ówczesnych gości hotelowych
zakwaterowanych na 40 piętrze. Wszyscy zeznali, że nie znają Kaczmarka i że
nie wchodził on do ich apartamentów. "Dziennik" twierdzi, że wiele wskazuje na to, iż Kaczmarek tuż
po zdobyciu informacji o akcji CBA rozmawiał przez telefon z Krauzem.
2008-04-01, Zabójcy Olewnika zostali skazani na dożywocie -
jednak za popełnione błędy w śledztwie prokuratorzy jak na razie nie odpowiedzą
karnie.
Zanim oprawcy udusili Krzysztofa Olewnika, to przez dwa lata trzymali go w
betonowym szambie przykutego łańcuchami do ściany. W tym czasie
prokuratorzy wykazali się typową tępotą umysłową - oprawcy pochodzili z
najbliższego środowiska rodziny.
Policja długo nie mogła odnaleźć porywaczy, choć w aktach sprawy
znalazł się anonim z nazwiskami dwóch z przestępców. Nikt nawet go
nie zweryfikował. Prokuratura ma w tej sprawie prowadzić oddzielne śledztwo
- ale wiadomo "kruk krukowi oka nie wykole" i winny zaniedbania
prokurator nie straci posady.
Dopiero jesienią 2006 r. jeden z zatrzymanych zaczął sypać i pokazał
miejsce ukrycia zwłok.
25-letniego syna potentata w branży mięsnej z Drobina porywacze
uprowadzili w październiku 2001 r. Najpierw trzymali go w piwnicy domku
letniskowego, potem przenieśli do szamba, które specjalnie zbudowali na
więzienie.
W zamkniętym, ciemnym pomieszczeniu bez ogrzewania mężczyzna miał
materac, kołdrę i wiadro na nieczystości. Mógł zrobić zaledwie kilka
kroków. Łańcuchów, z których jeden miał założony na szyję, a
drugi na nogę - porywacze nie zdejmowali nawet wtedy, gdy pozwalali mu się
raz w tygodniu umyć. Musieli je jednak poprawiać, bo Krzysztof Olewnik głodował
i chudł, chciał łańcuchy zsunąć. Przez kamerę przemysłową
obserwowali, jak płacze i modli się. Aby mieć pewność, że będzie
spokojny, podawali mu leki psychotropowe.
W końcu wzięli od rodziny Olewników 300 tys. euro okupu. Ale zamiast
wypuścić ofiarę, jesienią 2003 r. Krzysztofa Olewnika udusili. Przez
trzy kolejne lata rodzina żyła nadzieją, że porwany wróci.
Dziś wiadomo, że na czele grupy stał Wojciech F. - właściciel
warsztatu samochodowego z Warszawy. Powiesił się w celi aresztu przed
rozpoczęciem procesu.
Jego prawą ręką był 51-letni Sławomir Kościuk, także ze stolicy. Był
jednym ze strażników Olewnika. Razem z 38-letnim Robertem Pazikiem z
Drobina udusił swoją ofiarę.
Sąd Okręgowy w Płocku skazał wczoraj Kościuka i Pazika na dożywocie.
Pazik będzie mógł starać się o przedterminowe zwolnienie po 30
latach. Wyrok 14 lat więzienia usłyszał 45-letni Ireneusz Piotrowski,
który wskazał Olewnika jako "wartego" porwania, a następnie
pilnował ofiary. I on, i Pazik jest sąsiadem Olewników.
Trzej mieszkańcy Nowego Dworu Mazowieckiego, którzy uprowadzili Olewnika,
to 34-letni Piotr Sokołowski (skazany na 15 lat), 34-letni Cezary
Witkowski (13 lat) i 33-letni Artur Rekul (12 lat). Ostatniego z porywaczy
- 51-letniego Stanisława Owsianko spod Wyszkowa, który pilnował ofiary
i pomagał odebrać okup - sąd skazał na osiem lat więzienia.
2008-03-21, Anna
S., aktorka jednej z grup teatralnych Starej Prochowni ma na sumieniu śmierć
męża lekarza. Wczoraj stanęła przed sądem. Grozi jej nawet 12 lat więzienia.
- Ta sprawa to
prawdziwa tragedia rodzinna - mówił adwokat oskarżonej mec. Andrzej
Lewandowski. Nie ma wątpliwości, że zdarzenie było nieszczęśliwym
wypadkiem, a jego klientka nie zamierzała zabić. - Nikt, kto chce zabić,
nie uderza jeden raz nożem i to w przedramię - powiedział.
Jeszcze w styczniu zeszłego roku miała wszystko - męża lekarza, który
odszedł z zawodu i założył własną firmę, czwórkę dzieci (dwoje z
pierwszego małżeństwa), piękny dom na Białołęce, pracę. Dziś
prokurator oskarża ją o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu,
którego następstwem była śmierć.
Okoliczności tej sprawy nie są do końca jasne. W styczniowy wieczór
2007 r. aktorka zagrała w teatrze Starej Prochowni. Potem był bankiet,
mnóstwo alkoholu, miła zabawa. W nocy wraz z mężem wrócili do domu.
-
Niewiele pamiętam, byłam pod wpływem alkoholu - tłumaczyła nieskładnie
przed sądem. - Nóż wyciągnęłam chyba z szuflady. Nie wiem, dlaczego
to zrobiłam. Byłam w jakimś amoku, szale.
To ona zadzwoniła na pogotowie. Na skuteczną interwencję lekarską było
już jednak za późno.
13.03.08r. Okradziono pijaną "w sztok" prokurator z Lubania -
miała sześć promili alkoholu podróżowała pociągiem do Olsztyna. Złodziej
wykorzystał okazję i ukradł jej dokumenty.
Małgorzata Klaus, rzeczniczka wrocławskiej prokuratury okręgowej:
- O
stanie zdrowia prokuratorki nie mogę mówić, bo prowadzimy postępowanie,
w którym występuje ona jako ofiara kradzieży.
25-letni złodziej, mieszkaniec Nysy, został osądzony w trybie
przyspieszonym. Dostał zarzuty kradzieży dokumentów. Przyznał się do
winy i dobrowolnie poddał karze. Sąd skazał go na rok więzienia w
zawieszeniu. Natomiast pani prokurator trafiła prosto z pociągu na
oddział ostrych zatruć.
Violetta Niziołek, rzeczniczka prokuratury okręgowej w Jeleniej Górze:
- Zawieszono ją już w obowiązkach służbowych. Teraz czeka ją postępowanie
dyscyplinarne. Prokurator apelacyjny zlecił też kontrolę wszystkich śledztw,
które prowadziła w ostatnich miesiącach.
01.03.08 Korupcja
prokuratorów w śledztwie w sprawie dr. Mirosława Garlickiego?
Z prowadzenia sprawy przez ministerstwo (nie)sprawiedliwości wycofywani są kolejni prokuratorzy którzy trafili tam za
ministra Zbigniewa Ziobro. Giną dowody w sprawie - tak więc kolejny raz mamy
dowody że pieniądze, układy, wpływy - a nie prawo liczą się dla mafii
prokuratorskiej. Ci zwykle nie posiadający żadnej wiedzy funkcjonariusze
kolejny raz dają dowód, że mogą wszystko nie licząc się nawet opinią społeczną.
- Nie wiem, co się stało z prokuratorem, który prowadził śledztwo
przeciwko dr. Mirosławowi Garlickiemu, ale go nie ma - mówi mec. Magdalena
Bentkowska-Kiczor, adwokat kardiochirurga ze szpitala MSWiA podejrzanego o
korupcję, a także zabójstwo pacjenta.
- Kilka dni temu prokurator krajowy nie uwzględnił naszego wniosku o przedłużenie
mu delegacji - mówi szef Prokuratury Okręgowej w Warszawie Andrzej Janecki.
Chodzi o Marcina Urbaniaka, prokuratora Prokuratury Rejonowej w Kaliszu,
delegowanego do stolicy.
To nie było jedyne śledztwo Urbaniaka w Warszawie, a on sam nie jest
jedynym prokuratorem, który stracił stanowisko w prokuraturze wyższego
szczebla. W stolicy takich osób jest kilka, prowadziły kilkadziesiąt śledztw.
A w skali kraju? - Około dziesięciu - odpowiada Sławomir Różycki z
Ministerstwa Sprawiedliwości.
Nowa ekipa w ministerstwie ustanawia własne porządki.
Polecenie wydał prokurator krajowy Marek Staszak. Przed asesorami i większością
prokuratorów którzy współpracowali z poprzednią ekipą awans został zamknięty.
Tylko "zaufani z tzw. "rodzinnej mafii" mogli awansować. Teraz
zadaniem skorumpowanych prokuratorów z poparciem ministerstwa będzie udupienie
śledztwa przeciwko skorumpowanemu lekarzowi - jakie to proste...
2008-03-01, Żydokomunistyczni prokuratorzy dalej prześladują
polskich patriotów z ONR. Opolska prokuratura oskarżyła troje członków Obozu
Narodowo-Radykalnego z Brzegu o publiczne propagowanie ustroju faszystowskiego
poprzez wykonywanie faszystowskich gestów podczas uroczystości ku czci
powstańców śląskich na Górze św. Anny w maju 2006 i 2007. Załączyła
film, zdjęcia i opinię dr. Dariusza Libionki, kierownika działu naukowego
Państwowego Muzeum na Majdanku. Stwierdził on, że "symbolika
pozdrowienia wzniesioną prawą ręką jednoznacznie kojarzy się w Polsce z
ruchem faszystowskim i dla społeczeństwa polskiego ma wydźwięk
negatywny".
Sąd Rejonowy w Strzelcach Opolskich się z tym nie zgodził.
- Pozdrowienie
przez uniesienie prawej dłoni wykonywane było przez faszystów. Ale nie
wolno zapominać o genezie gestu, który zrodził się w cesarstwie rzymskim i
był to tzw. rzymski salut - mówiła wczoraj sędzia Małgorzata Marciniak.
Dowodziła, że ONR-owcy, podnosząc rękę, mówili: "Chwała
bohaterom", "Czołem wielkiej Polsce", bo - sędzia wskazała
na statut ONR - jego członkowie dążą do najwyższych wartości duchowych
przez obronę polskości.

Nawiedzonemu i douczonemu prokuratorowi Celińskiemu możemy dodać, że gest pozdrowienia z wyciągniętą do góry ręką był już u ludów pierwotnych gestem przyjaźni i pokoju. Tak więc może do psychiatryka na leczenie?
10 lutego Policjanci
i prokuratorzy na mafijnej liście śmierci?
Skruszeni gangsterzy i ich rodziny, a także
policjanci i prokuratorzy znaleźli się na mafijnej liście śmierci.
Policjantom przekazał ją jeden z gangsterów - dowiedział się
"Wprost". Jak się okazało, wyroki wydano na kilkanaście osób zaangażowanych w sprawę
mafii mokotowskiej. Jako pierwsza na liście znalazła się Anna M. Wyrok wykonano. Anna M.
została zastrzelona kilka tygodni temu w podwarszawskiej Kobyłce. Prosiła
o policyjną ochronę, bo wiedziała, że grozi jej niebezpieczeństwo,
ale jej nie dostała.
Anna M. to żona Krzysztofa M., ps. Bajbus. Zginęła, bo jej mąż obciążał
w śledztwie hersztów mafii mokotowskiej Andrzeja H. ps. Korek, oraz
Zbigniewa C. ps. Daks. Jak ustalił "Wprost", już w grudniu
2007 r. szefowie policji i prokuratury dostali informacje o planowanych
egzekucjach. Mafijnymi egzekutorami mają być Wojciech S. ps. Wojtas, i Artur
N. ps. Należyty (obaj związani z gangiem obcinaczy palców), uważani
za obecnych nadzorców gangu mokotowskiego. Lista śmierci powstała w aresztach w Gdańsku i Radomiu.
To tam przebywają Korek i Daks. Jak ustaliliśmy, mimo że byli
odizolowani od innych więźniów, mieli dostęp do tajnych obciążających
ich zeznań Bajbusa. - Wiedzieli, kto ich obciąża i jaka jest treść
zeznań.
Już następnego dnia dowiadywali się, kogo właśnie zatrzymaliśmy
- mówi oficer policji rozpracowujący gang mokotowski.
Cóż, mafia prokuratorska zawsze współdziała z mafią
mokotowską dlatego nie ma co się dziwić, że gangsterzy o wszystkim wiedzieli
a cała instytucja świadka koronnego w polskich warunkach, gdzie dalej panują
żydokomunistyczne układy w sądach i prokuraturach jest bajką. Podobnie jak
nigdy nie istniejąca etyka w tych zawodach.
2008-02-09, Prokuratura
odmawia Sawickiej z powodu konfliktu interesów.
Nie będzie śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień przez agentów
CBA - zdecydowała wczoraj Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. To odpowiedź
na zawiadomienie złożone przez b. posłankę PO Beatę Sawicką, że
inwigilujący ją funkcjonariusze CBA popełnili przestępstwo.
Istotne jest, że w poznańskiej prokuraturze - oddziale Prokuratury
Krajowej - toczy się śledztwo, w którym Sawicka jest podejrzana o podżeganie
i nakłanianie do korupcji oraz płatnej protekcji, przyjęcie łapówki i
powoływanie się na wpływy w organach władzy. Była posłanka została
zatrzymana w październiku, kiedy przyjmowała kontrolowaną łapówkę za
ustawienie przetargu na działkę na Helu.
Całkiem niekompetentny okazał
się jej obrońca mec. Jacek Dubois - czy tylko potrafi naciągać klientów
na spora kasę nie dając żadnych gwarancji jak każdy jemu podobny pasożyt
z branży naciągaczy ? :-)
06.02.08 prokuratorzy
poddali się ekologom :-)
Prokuratura nie będzie ścigać ekologów, którzy w ramach
protestu przeciwko zanieczyszczeniu Bałtyku rozwiesili transparent na
krakowskim hotelu Qubus. Mimo postawionych im wcześniej zarzutów postępowanie
umorzono ze względu na małą szkodliwość społeczną czynu.
- jasne, nadają się do ścigania tylko gówniarzy i staruszków...
O akcji działaczy z organizacji Greenpeace głośno było w połowie
listopada zeszłego roku. Gdy w hotelu Qubus rozpoczynała się międzynarodowa
konferencja o ochronie Bałtyku, rozwiesili na fasadzie transparent z
napisem "Brudny i przełowiony - witamy nad Bałtykiem".
Uczestnicy konferencji twierdzili, że nie naruszyło to przebiegu obrad.
Po wezwaniu policji transparent zwinięto, mimo to siedmioro ekologów
zatrzymano - noc spędzili w izbie zatrzymań. Wszystkim postawiono
zarzuty naruszenia miru domowego.
Dlaczego odstąpiono od ścigania
ekologów?
- Osoby te działały zmotywowane troską o dobro ogólne. Nie
wyrządzono też żadnej szkody - podaje Marcinkowska.
- Tamtą akcję przeciwko nam można tłumaczyć tylko tym, że działo się
to za rządów PiS-u, i mam nadzieję, że decyzja o umorzeniu to ożywczy
wiatr odnowy - powiedział "Gazecie" rzecznik Greenpeace Jacek
Winiarski.
Oczywiście, PiS nie rządzi, aferzyści do akcji
!
04.02.08
Dowód
mafijnych układów sądowych - na złość Ziobrze zatrzymanie
znanego prokuratora śledczego z Gliwic Mirosława P. sąd uznał za
bezzasadne, a zgromadzone przeciwko niemu dowody za słabe.
Mirosław P. prowadził głośne na Śląsku sprawy m.in. zabójstwa ośmioletniego
Mateusza Domaradzkiego z Rybnika, zabójstwa barona węglowego, czy
wycieku informacji ze służb specjalnych, w efekcie czego stanowisko
ministra sprawiedliwości stracił Lech Kaczyński.
Kilka tygodni przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi katowicka
prokuratura planowała
jego zatrzymanie z uwagi na fakt, że że prokurator razem z zaprzyjaźnionym
oficerem CBŚ w zamian za tajne informacje mieli dostać od gangsterów
ponad 100 tys. zł. Planowano jego aresztowanie upublicznić ku
przestrodze innych skorumpowanych prokuratorów.
Niestety, usłużny kolega zdradził mu tajemnice dochodzenia prokuratorskiego
i Mirosław P., by uniemożliwić kolegom pokazową akcję dzień
przed jej terminem sam zgłosił się na przesłuchanie. Został
zatrzymany, a prokuratura złożyła wniosek o jego aresztowanie. Ale po
52 godzinach pobytu za kratkami prokurator został zwolniony, bo sąd nie
znalazł powodów, aby go aresztować.
Idąc za ciosem funkcjonariusz Mirosław P. złożył zażalenie na prokurę w sądzie rejonowym i
dyscyplinarnym. Władza się zmieniła, a więc na złość Ziobrze
Katowicki sąd rejonowy skrytykował zatrzymanie P. -
Uznał, że było bezzasadne - mówi wiceprezes sądu w Katowicach Paweł
Kornacki.
A w tym uzasadnieniu sądowym mamy typowe sprzeczności
- czyli kolejne sądowe bzdury: "Zatrzymanie powinno być stosowane jedynie wtedy, gdy
istnieją okoliczności uzasadniające obawę utrudnianie postępowania
przez ucieczkę, ukrywanie lub ukrywanie śladów przestępstwa. Przy
uwzględnieniu, że Mirosław P. stawił się w prokuraturze dobrowolnie,
co więcej, bez wezwania, brak w stosunku do niego wymienionych przesłanek
zatrzymania jest oczywisty" - czytamy w uzasadnieniu decyzji sądu.
Konia rzędem temu, że prokurator który uzyskał dostęp
do tajnych informacji dotyczących niemu dalej nie będzie wpływał na
przebieg dochodzenia - tak tylko zachowuje się mafia sądowa w obronie swoich
członków - czego w sądzie katowickim dano nam dowód.
To że układają korupcyjne sięgają samej głowy dowodzi dowodzi postępowanie
sądu dyscyplinarnego (czytaj: ostatnia deska ochrony skorumpowanych urzędników
władzy), gdzie uznano za bezzasadne nie tylko zatrzymanie,
ale też próbę aresztowania P.
Katowicka prokuratura nie chciała komentować tych orzeczeń. - W dalszym
ciągu prowadzimy czynności w tej sprawie - stwierdziła prokurator Marta
Dybek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Mirosław P. jest zawieszony w czynnościach służbowych, dostaje połowę
pensji.
4 lutego Niedouczeni
i niedoświadczeni śledczy będą oskarżać
W całym kraju szykowane są konkursy na asystentów
prokuratorów, którzy pomogą w prowadzeniu śledztw i odciążą
prokuratorów od papierkowej roboty. Dzięki nim sprawy mają toczyć się
szybciej - pisze "Życie Warszawy". Jednak czy zgodnie z PRAWEM? - wątpliwe.
Co będzie wolno asystentom?
Mogą nadzorować śledztwa, przesłuchiwać świadków,
przeprowadzić przeszukanie czy oględziny. Mogą także - i głównie
na taką pomoc z ich strony liczą prokuratorzy - wykonywać różnego
rodzaju czynności administracyjne.
Kto ma szansę zostać asystentem prokuratora? Każdy, kto ma obywatelstwo
polskie, wyższe studia i tytuł magistra oraz staż urzędniczy w sądzie
lub prokuraturze (choć z tego warunku kandydat może być zwolniony).
Przyszły asystent musi być jak kryształ - nie może się wobec niego
toczyć sprawa karna ani skarbowa. Nie może on również mieć kontaktów
ze środowiskiem przestępczym ani być uzależniony, np. od narkotyków.
2008-01-28, Jedna z najbardziej skorumpowanych prokuratur w
kraju - tarnowska
nie dopatrzyła się przestępstw w postępowaniu prezydenta
Jacka Majchrowskiego oraz urzędników magistratu przy podejmowaniu
niektórych decyzji związanych z terenem wokół motelu Krak. Umorzyła
postępowania w związanych z tym wątkach.
Prokuratorzy mieli sprawdzić wątki wyłączone z dużego
śledztwa, jakie toczy się w krakowskiej prokuraturze, dotyczącego
m.in. kwestii sprowadzenia nowego inwestora na tereny dzierżawione wokół
motelu przez spółkę Forte. Zarzuty w tej sprawie dostał były
wiceprezes MPO i znany deweloper. Tarnowscy prokuratorzy mieli przy tej
okazji ustalić, czy prezydent nie dopełnił ciążącego na nim obowiązku
odpowiedniej pieczy nad majątkiem gminy. Chodziło o przesuwanie
terminu ostatecznego wezwania Forte do zapłaty czynszu za dzierżawę
motelu Krak. Według doniesień, Majchrowski miał też potem zwlekać z
wypowiedzeniem umowy dzierżawnej spółce, choć był już prawomocny
wyrok zasądzający zaległe kwoty czynszu na rzecz gminy.
Jednak prokuratorzy, jak zwykle gdy chodzi o "osoby ustawione" nie dopatrzyli się znamion czynu
zabronionego. Umorzono też wątek związany z oświadczeniem majątkowym
prezydenta z 2002 roku. Majchrowski mianowicie zataił informację o środkach,
jakie uzyskał z kancelarii prawnej.
Umorzono również wątek związany z uzyskaniem przez prezesa Forte,
Wacława Stechnija, decyzji o warunkach zabudowy wystawionej dla Tesco.
Stechnij, który nie był stroną postępowania, twierdził, że dostał
ją od prezydenta Krakowa. Jacek Majchrowski zaprzeczył temu, a innych
dowodów nie zdobyto.
Decyzje o umorzeniu są prawomocne. Nikt ich nie zaskarżył, ponieważ
do żłobu dorwali się platformersi, tak więc aferzyści wreszcie mogą wyjść
z więzień, lub wrócić do kraju z banicji :-)
2008-01-03, Był
seks z księdzem ale to nie przestępstwo - taką ugodową decyzję wydali
funkcjonariusze a
Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie molestowania w środowisku płockiego
duchowieństwa. Ustaliła, że choć do kontaktów seksualnych dochodziło,
to prawo nie zostało złamane.
Płoccy wierni wiosną ubiegłego roku przeżyli prawdziwy wstrząs.
Media obiegły wtedy informacje o aferach seksualnych w diecezji. O
sprawie jako pierwsza napisała "Rzeczpospolita". Dziennikarze
wspominali m.in. księdza K., który był podejrzewany, że przed przed
laty molestował alumnów (jako wychowawca) i uczniów Niższego
Seminarium Duchownego (jako nauczyciel). Potem lista duchownych posądzonych
o niedopuszczalne kontakty z podopiecznymi poszerzyła się, np. o księdza
P., ówczesnego diecezjalnego duszpasterza ministrantów, czy księdza
B. pełniącego wówczas funkcję duszpasterza harcerzy. Dziennikarze
podkreślali także, że władze diecezji musiały wiedzieć o
molestowaniu i zamiast natychmiast ukrócić skandaliczne praktyki,
tuszowały aferę.
Dopiero kiedy o wykorzystywaniu seksualnym wśród płockich duchownych
zaczęła mówić cała Polska, postępowanie wyjaśniające w stosunku
do całej trójki księży: K., B. i P. wszczął administrator diecezji
płockiej bp Roman Marcinkowski (w rozmowie z "Gazetą"
odpowiadał, że wcześniej nie miał żadnych oficjalnych zgłoszeń).
A kanclerz kurii ks. Kazimierz Ziółkowski i rektor Wyższego
Seminarium Duchownego ks. Bogdan Czupryn zawiadomili płocką prokuraturę
o możliwości popełnienia przestępstwa.
Kuria uwinęła się szybko. Zaledwie kilka tygodni po medialnej burzy
nałożyła na księży K., P. i B. suspensę. To specyficzny rodzaj
kary kościelnej zarezerwowany wyłącznie dla osób duchownych. Zgodnie
z kodeksem prawa kanonicznego zabrania im m.in. odprawiania mszy św.,
nauczania. Nie jest jednoznaczna z wydaleniem ze stanu duchownego.
Za to prokuratorskie śledztwo trwało do końca 2007
roku, żeby zakończyć umorzeniem, choć prokuratura nie zaprzecza, że między
duchownymi a ich podopiecznymi dochodziło do kontaktów seksualnych -
jednak (tu przykład debilizmu prokuratorskiego i dyspozycyjności) - nie ma w tej sprawie podejrzanych, nie ma zarzutów, nie będzie sprawy
w sądzie ani wyroku.
Paranoja polega na tym, że według prokuratury księża (w świetle ustaleń śledztwa
potencjalnymi sprawcami mogło być aż pięciu duchownych) nie
wykorzystywali wymaganego przez kodeks karny "stosunku zależności".
Nie dawali wyraźnie do zrozumienia: "Jeśli się nie zgodzisz, będziesz
miał nieprzyjemności".
Rzecznik prokuratury podkreśliła, że wszyscy potencjalni pokrzywdzeni
mieli w momencie owych moralnie nagannych czynów więcej niż 15 lat: -
W innym przypadku prokuratura nie musiałaby czekać na zawiadomienie
ofiary molestowania czy szukać wykorzystania owego "stosunku zależności".
Ścigałaby sprawcę z urzędu.
hee, tylko czy stosunek nauczyciel - uczeń nie jest na
pewno zależnością - w końcu kto tu rządzi? - chociaż są szkoły gdzie rządzą
uczniowie...
Prokuratura w Płockuudaje też , że bada jak Caritas diecezji
gospodarował pieniędzmi przekazywanymi jej przez Państwowy Fundusz
Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Wiele wskazuje na to, że doszło
do wyłudzenia znacznej kwoty. W tej sprawie zeznania składało już
kilkudziesięciu świadków, drugie tyle czeka jeszcze na przesłuchanie.
Podobne śledztwo prowadzi prokuratura w Ciechanowie. W tym przypadku
chodzi o pieniądze, jakie płocki Caritas wziął z Narodowego Funduszu
Zdrowia na opiekę pielęgniarską nad obłożnie chorym.

Zmienią się szefowie prokuratur w Rzeszowie, Przemyślu i Tarnobrzegu. Stanowiska prokuratorów okręgowych stracili: Adam Fida z Przemyśla, Janusz Drozdowski z Rzeszowa i Janusz Woźnik z Tarnobrzega. Wniosek o ich odwołanie złożyła Anna Habało, prokurator apelacyjny w Rzeszowie.
Od 1 stycznia 2008 r. przez sześć miesięcy obowiązki prokuratora okręgowego w Przemyślu będzie pełnił Adam Kownacki, prokuratora okręgowego w Rzeszowie - Elżbieta Kosior, a prokuratora okręgowego w Tarnobrzegu - Edward Podsiadło.
W grudniu minister Ćwiąkalski zmienił pięciu prokuratorów apelacyjnych i szefa prokuratury okręgowej w Warszawie.
Odwołani to: • Tomasz Janeczek, szef apelacji w Katowicach
• Józef Giemza - szef apelacji w Krakowie,
• Robert Bednarczyk z Lublina
• Robert Płoch, prokurator apelacyjny w Rzeszowie
• Marzena Kowalska z Warszawy
Drugą zmianą w stolicy jest odwołanie Cezarego Przasnka, szefa okręgówki, gdzie toczy się część najgłośniejszych śledztw m.in. dotyczące korupcji w ministerstwie rolnictwa i przecieku z akcji CBA, sprawa kardiochirurga Mirosława G., czy Tomasza Lipca.
Nominacje dostali: • Bogusław Michalski na prokuratora apelacyjnego w Warszawie,
• Marek Jamrogowicz w Krakowie - dotąd prokurator okręgowy w Tarnowie
• Iwona Palka została szefem apelacji w Katowicach.
• Anna Habało w Rzeszowie
• Jacek Radoniewicz. w Lublinie
Prokuratorem okręgowym w Warszawie został Andrzej Janecki.
28 grudnia Kolejna
niemoc umysłowo - układowa funkcjonariuszy prokuratury - nie byli w stanie
"odkryć", kto w lipcu 2002 r. wysłał Lwa Rywina z łapówką do
Adama Michnika.
- logiczne, w końcu śledztwo dotyczyło tzw. "grupy trzymającej władzę",
a ze zmianą rządów władza "odzyskała swoją władzę" :-)
Informację przekazał prok. Marek Zajkowski, naczelnik
białostockiego wydziału Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury
Krajowej.
- Śledztwo dobiegnie końca ostatniego dnia roku, nie występowaliśmy
o jego przedłużenie - mówi prok. Zajkowski.
Niekumatych prokuratorów informujemy, że w tej
sprawie wystarczyło tylko sprawdzić billingi telefoniczne - proste. Jednak
tego nie zrobiono. Czy to dowód korupcji, dyspozycyjności, albo wręcz
debilizmu prokuratorskiego?
Przypominamy: 27 grudnia 2002 r. "GW" napisała: "Zapłaćcie 17,5 mln
dol. łapówki, to będziecie mogli kupić Polsat" - taką propozycję
złożył Agorze, wydawcy "Gazety Wyborczej", producent filmowy
Lew Rywin, powołując się na swoje ustalenia z premierem. Rywin obiecał,
że niekorzystne dla Agory zapisy zostaną usunięte z ustawy o radiofonii i
telewizji. Twierdził, że za jego ofertą stoi "grupa, która trzyma w
ręku władzę". Pieniądze miały wpłynąć na konto firmy Rywina,
ale na użytek SLD.
30.12.2007 Z
siekierami, bronią palną, kijami i petardami kilkudziesięcioosobowa
grupa bandytów napadła na dyskotekę pod Jarosławiem a policja i
prokuratorzy nic nie robią w sprawie. Policji podano tożsamości
sprawców, a ci od pięciu dni są na wolności. Policja dostała nagrania
z kamer z twarzami bandytów i ich akcji na klub.
Bandyci próbują za wszelką cenę wtargnąć do środka. Ochrona lokalu
przez kilkanaście sekund odpiera ataki, blokując od wewnątrz drzwi. Nie
udaje się. Mężczyzna z siekierą nadal nią wymachuje. Ochroniarze
cudem unikają ciosów. Blokują drugie drzwi wahadłowe. Przestępcy są
w przedsionku. Ich twarze są widoczne. Kilkudziesięciu uczestników imprezy, którzy stoją w korytarzu,
ochroniarze odsuwają na boki. Na filmie widać, jak między drzwiami
wahadłowymi jeden z bandytów strzela z pistoletu. Jego twarzy nie widać.
- Nie wiemy, co to była za broń. Nie ma śladów. Życie około 200-300
osób było zagrożone - opowiadają świadkowie.
- Nie wiem, co mam jeszcze zrobić,
żeby ci przestępcy znaleźli się za kratkami. Przyniosłem nagranie, są
zeznania świadków, jest kurtka z dokumentami jednego z bandytów.
Policja zna ich nazwiska. Zabezpieczono siekierę. Czy to ja mam
przyprowadzić tych bandytów za kołnierz do komendy i powiedzieć, że
to ci ludzie na nas napadli? - odpowiada właściciel lokalu. O sprawie powiadomił Centralne Biuro Śledcze w
Rzeszowie. Obiecali pomóc.
Z naszych informacji wynika, że bandytów było około 30. Na dyskotekę
przyjechali dwoma busami. To głównie kibole miejscowego klubu JKS Jarosław.
- Są wynajmowani od "czarnej roboty". Tym razem nam się nie
wywiną. Zbieramy na nich mocne dowody - mówią funkcjonariusze. Jeszcze
w piątek
po południu o zdarzeniu z środy nic nie wiedziała prokuratura: - Napad
z siekierami i bronią na dyskotekę? Pierwsze słyszę - dziwił się
Marian Haśko, szef jarosławskiej prokuratury.
Jeżeli okaże się, że sprawcy brutalnego napadu - podczas którego nie
doszło do tragedii tylko dlatego, że zimną krew i odwagę wykazała
ochrona lokalu - unikną odpowiedzialności to będzie to ciężki grzech
jarosławskiej policji i niebywały skandal. Jeżeli policja ma jakieś
argumenty na obronę swojego postępowania w tej sprawie to powinna je
ujawnić bo tłumaczenie opieszałości dobrem śledztwa już tu nie
wystarczy. Jeżeli społeczeństwo jak najszybciej nie usłyszy
wiarygodnych argumentów to pozostanie wrażenie, że podejrzane jest także
postępowanie policji. Być może powinno się nim zainteresować Biuro
Spraw Wewnętrznych.
2007-12-20, Mafia
węglowa wygrywa - koniec śledztwa w sprawie przekrętów i oszustw na
wielką skalę - czyżby minister Ćwiąkalski chronił aferzystów?
Rozbicie tzw. mafii węglowej miało być wielkim sukcesem prokuratury
kierowanej przez Zbigniewa Ziobrę. 25 kwietnia o 6 rano oficerowie ABW
i policji zatrzymują na Śląsku jedenaście osób podejrzanych o udział
w mafii węglowej.
Zdaniem prokuratury w wyniku ich działalności branża węglowa straciła
miliony złotych. Wśród zatrzymywanych jest Barbara Blida, b. posłanka
SLD i minister budownictwa. Jest podejrzana o przekazanie 80 tys. zł
prezesowi Rudzkiej Spółki Węglowej. Łapówkę miała dawać w
imieniu swojej przyjaciółki Barbary Kmiecik, nazywanej "Alexis
polskiego górnictwa". Na początku lat 90. "Alexis"
prowadziła pośrednictwo w handlu węglem. Całe śledztwo opiera się
na jej zeznaniach.
Wczoraj katowicka prokuratura ujawniła efekty swojego śledztwa.
Zarzuty postawiono zaledwie czterem osobom. Na ławie oskarżonych zasiądą:
Wiesław K., były wiceprezes Rudzkiej Spółki Węglowej (podejrzany o
przyjęcie 420 tys. zł łapówki od "Alexis"), Jerzy H., były
prezes Nadwiślańskiej Spółki Węglowej (150 tys. zł łapówki),
Jacek W., asystent Barbary Kmiecik (w jej imieniu miał dawać łapówki),
oraz niezwiązany z branżą górniczą Henryk D., były poseł AWS.
Zdaniem prokuratury miał on pośredniczyć w przekazaniu 100 tys. dol.
łapówki dla Jacka Dębskiego, b. ministra sportu. W zamian zięć
"Alexis" miał zostać doradcą ministra.
Z zarzutów oczyszczono prezesa Rudzkiej Spółki Węglowej, któremu
Barbara Blida miała wręczyć łapówkę. - Uznaliśmy, że materiał
dowodowy nie daje podstaw do wniesienia przeciwko niemu aktu oskarżenia
- przyznaje prokurator Marta Dybek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w
Katowicach.
Nie udało się też utrzymać zarzutów wobec Bogdana G., wiceprezesa
Rudzkiej Spółki Węglowej. Obciążające go zeznania "Alexis"
także uznano za niewiarygodne. Do winy przyznał się tylko asystent
Barbary Kmiecik.
Oczywiście to nie wszystkie przestępstwa i oszustwa popełnione przez prokuratorów w kraju, dlatego Redakcja czasopisma "AFERY - PRAWA" prosi wszystkich czytelników i redakcje o współpracę i przysyłanie materiałów o nieetycznym zachowaniu się urzędników państwowych
Kolejne
strony dokumentują stale uzupełniane cykle nieodpowiedzialnego zachowania się
funkcjonariuszy władzy i urzędników państwowych.
Sędziowie
- oszuści. W tym dziale przedstawiamy medialne dowody łamania prawa przez sędziów
- czyli oszustwa "boskich sędziów". Udowodnione naruszania procedury
sądowej, zastraszania świadków, stosowania pozaproceduralnych nacisków na
poszkodowanych i inne ich nieetyczne zachowania. Czas spuścić ich "z
nieba na ziemię" :-)
Prokuratorzy -
czyli tzw. "odpady prawnicze", śmiecie, najczęściej nieetyczni i
nie dokształceni funkcjonariusze władzy. Aktualizacja na rok 2008.
Adwokaci
- czyli mecenasi chałtury prawniczej, a tak naprawdę to jedyni usługodawcy którzy
nie ponoszą odpowiedzialności za odstawiane fuszerki typowi pasożyci społeczeństwa
Oszustwa
polityków - przekręty i wpadki znanych "mniej lub więcej" polityków,
czyli urzędników państwowych oszukujących i pasożytujących na narodzie -
stale uzupełniany cykl: POLITYKA WŁADZA PIENIĄDZ
Policyjne
afery 2008 - handel tajnymi informacjami ze śledztw, narkotykami, wymuszenia
policyjne, pijani policjanci, policjanci terroryzujący własną rodzinę i świadków...
- słowem "psie przękręty".
oszustwa
komornicze - pasożytów społeczeństwa, często typowych chamów i nieuków,
którzy oszukują właścicieli firm, poszkodowanych i wierzycieli oraz w dupie
mają obowiązujące PRAWO
Urzędnicy
państwowi i ich matactwa 2007 - dokumentujemy tu oszustwa urzędników państwowych
takich jak: polityk, wójt, starosta, burmistrz, prezydent, rzecznik - wszelkich
kombinatorów na których utrzymanie pracujące całe społeczeństwo, a którzy
swoje publiczne stanowisko wykorzystują dla swojej prywaty i zysku.
UDOKUMENTOWANE
FAKTY POMYŁEK LEKARSKICH
Psychiatryczne
przekręty pseudo-biegłych udających lekarzy - aktualny stale uzupełniany
cykl przedstawiający typowych schizofreników, decydujących o zdrowiu i majątkach
ludzi, którzy bez wiedzy za to za kasę wydają opinie niezgodne z prawdą i
nie mające nic z fachowością...
Aferzyści
- czyli wszelkiej maści kombinatorzy grający rolę biznesmenów, politycy mający
dojście do tajnych informacji i wiedzy
Media
manipulują, osądzają i są sądzone - wpadki sądowe, wyroki skazujące na
dziennikarzy za nierzetelność, pomówienie, wprowadzenie w błąd społeczeństwa.
Poseł
to ma klawe życie :-)
Dziennikarz
- to zawód podwyższonego ryzyka.
Krytyka
wyroków sądowych nie jest godzeniem w niezawisłość sędziowską. Nadmiar
prawa prowadzi do patologii w zarządzaniu państwem - Profesor Bronisław
Ziemianin
Strasburg
- wyroki Trybunału - ukarana Polska i polskie sądy za wydane wyroki naruszające
prawo - efekty skorumpowania polskich sędziów.
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.