opublikowano: 26-10-2010
Obrona konieczna – art. 25 kk. Andrzej Kursa oskarżony o morderstwa z naruszeniem prawa.
Proces motywacyjny.
Po pierwsze:
ustalenie motywu ( a dokładniej - procesu motywacyjnego ) oskarżonego.
Decydującym jest do
ustalenia prawidłowej kwalifikacji czynu, czy oskarżony działał z motywem
zabójstwa, czy też tak, jak to było
w rzeczywistości – motywem działania oskarżonego była OBRONA ( kontratyp )
własnego mieszkania i swojej rodziny z dwojgiem malutkich dzieci przed
wieloletnią chorą agresją.
Ustalenie MOTYWU i całokształtu faktycznych okoliczności – to najważniejsza
podstawa do wydania wyroku. ( por.
KZS 2002/9/26, KZS 2002/11/24, KZS
2002/11/29-notka, KZS 2002/11/37).
Na marginesie - sędzia laik kategoryzuje zdarzenie na bazie podobieństwa zewnętrznego
( dla Maczugi i Rzeszutowej: „trup +
pistolet = morderstwo” => proste, jak budowa cepa lub maczugi ). Sędzia
ekspert dostrzega zagadnienie pod kątem podobieństwa strukturalnego ( ukryte
cechy, wymagające pełniejszej wiedzy i wykraczające poza charakterystykę
zewnętrzną ). Sędzia ekspert będzie analizował reakcje behawioralne w
sytuacji ekstremalnego stresu, proces motywacyjny, całokształt okoliczności i
kontratyp obrony.
Proszę rozważyć np. teoretyczny przypadek teoretycznego kierowcy (nazwijmy go fikcyjnie np. Grzegorz Kiełbasa ), który swoim
samochodem wjechał na chodnik i w
konsekwencji wypadku 2 pieszych straciło życie, a trzeci pieszy jest po
wypadku sparaliżowany ( czyli jak finał tragedii z 27.9.01).
Jak należy ocenić
takie zachowanie naszego teoretycznego kierowcy Kiełbasy?
Rozważmy wszystkie możliwe
alternatywy pod kątem „zamiaru”, a nie (identycznego) skutku finalnego:
A- kierowca
Kiełbasa chciał wjechać na chodnik swoim samochodem i przejechać
3 pieszych, to wtedy mamy do
czynienia z umyślnym zabójstwem,
czyli z morderstwem. Kwalifikacja z art. 148 § 1 – 3 k.k.
B- nasz
teoretyczny Kiełbasa po napadzie
na bank uciekał przed Policją z łupem
i chcąc uniknąć ujęcia ( oraz kary ), uciekając stracił panowanie
nad autem i wpadł na chodnik. Po
przejechaniu tych 3 pieszych, nadal nasz
Kiełbasa uciekał przed Policją.
Wtedy, co prawda zamiarem
Kiełbasy byłaby ucieczka, ale wykazując obojętność wobec UŚWIADOMIENIA
SOBIE możliwości przejechania
pieszych, ma zamiar tzw. zamiar ewentualny, to też jest przypadkiem morderstwa.
Kwalifikacja: jak wyżej
z art. 148 § 1 – 3 k.k.
C- Nasz
fikcyjny Kiełbasa wraca pijany samochodem do domu. Nie ma ZAMIARU nikogo
przejechać samochodem, niestety powoduje wypadek z tymi 3 ofiarami. Prawidłowa
kwalifikacja będzie z art. 177 §
2 k.k. w zw. z art. 178 § 1 k.k. ( do lat 12 ).
D- Kiełbasa
wraca samochodem do domu. Jest trzeźwy, ale zamyślił się chwilowo. Zamyślony
powoduje wypadek o tych samych konsekwencjach.
Nie ma ZAMIARU nikogo przejechać samochodem, niestety powoduje wypadek z
tymi 3 ofiarami. Prawidłowa
kwalifikacja będzie z art. 177 §
2 k.k. ( do lat 8 ).
E- Kiełbasa
wraca samochodem do domu. Jest trzeźwy, uważa na drogę i jedzie zgodnie z
przepisami ruchu drogowego. Niestety dostaje nieoczekiwanego zawału, traci
przytomność ( i poczytalność ), powoduje wypadek o tych samych
konsekwencjach. Nie ma ZAMIARU nikogo przejechać samochodem, niestety powoduje
wypadek z tymi 3 ofiarami. Prawidłowa
kwalifikacja będzie z art. 31 § 1
k.k. Wtedy nasz teoretyczny Kiełbasa powinien zostać w wyroku UNIEWINNIONY
zgodnie z literą art. 31 § 1 k.k., bo wtedy z powodu zawału serca stracił
chwilowo całkowicie poczytalność i nie mógł pokierować swoim samochodem.
Wtedy mamy do czynienia nie z przestępstwem, ale z czynem zabronionym.
F- Ostatnia
teoretyczna alternatywa ( poszlaka
). Nasz Kiełbasa wraca samochodem do domu. Jest trzeźwy, uważa na drogę i
jedzie zgodnie z przepisami ruchu drogowego. Nie dostał zawału.
Nagle zupełnie dla niego nieoczekiwanie idący chodnikiem 3 piesi rzucają
na jego samochód kamienie, rozbija się szyba w jego samochodzie. Przerażony
Kiełbasa ze strachu i wzburzenia odruchowo
instynktownie puszcza kierownicę, zasłania twarz przed odłamkami szkła, a w konsekwencji traci panowanie nad swoim autem. Dochodzi do
wypadku, w którym ginie tych 2 pieszych,
rzucających w niego kamieniami, a trzeci z tych pieszych staje się kaleką do
końca życia. Jaka powinna być
wtedy prawidłowa kwalifikacja
czynu naszego teoretycznego sprawcy tragicznego w skutkach wypadku - Kiełbasy?
A jaki miał zamiar? Obronić
się przez zamachem na niego – in concreto – rzuconym kamieniem. Czy Kiełbasa
stracił panowanie nad autem?
Tak, stracił przez strach i wzburzenie. Czy nagłe i całkowicie zaskakujące
rozbicie kamieniem szyby jadącego samochodu może OBIEKTYWNIE UZASADNIAĆ
utratę możliwości kierowania samochodu? Oczywiście, że TAK. Prawidłowa
kwalifikacja będzie w takim
wypadku z art. 25 § 3
k.k. -
po to
właśnie ustawodawca ustanowił ten artykuł 25 § 3 k.k. !
Jak widać na powyższym
przykładzie, prawidłowe ustalenie zamiaru sprawcy czynu
z takimi samymi za każdym razem skutkami finalnymi ( śmierć i kalectwo
poszkodowanych )
ma najważniejsze znaczenie. W naszym przypadku od zagrożenia dożywotnim
pozbawieniem wolności po brak przestępstwa.
Warto może powrócić
w zasadach wyrokowania do podstaw, do siedmiu zasadniczych „złotych” pytań,
z których jedno to cur
( dlaczego ) ?
( quis, quid, ubi, quibus-auxilliis,
cur, quo modo, quando )
Czy w sytuacji, gdy
ktoś aż tak ekstremalnie zareagował ze strachu i wzburzenia, że porwał z
domu swoją legalnie posiadaną broń i w konsekwencji zastrzelił oraz
postrzelił agresorów, czy to też będzie przypadek z art. 25 § 3 k.k.?
Jako odpowiedz załączam
artykuł z Newsweeka, z okresu zdarzenia i wydania wyroku,
w tym samym czasie, co moja tragedia, tylko z diametralnie innym finałem
sądowym ( chociaż ten wyrok wydał też polski sąd
) ( tamto zdarzenie wydarzyło się 2 tygodnie po moim, też niedługo po ataku
terrorystów na WTC w Nowym Yorku
):
NEWSWEEK
26.09.2004, str. 26 – 27, „W
obronie własnego życia”:
„Wrocławski sąd po stronie osoby strzelającej do
bandytów. Co się stało? Obrona
konieczna w świetle prawa wreszcie staje się akceptowanym sposobem postępowania.
Sąd
Okręgowy we Wrocławiu. Strażnicy wprowadzają na salę rozpraw mężczyznę w
garniturze i lakierkach. Wsadzają go do klatki z grubymi żelaznymi prętami.
To miejsce dla szczególnie niebezpiecznych przestępców. Mężczyzna to
Dariusz Maciejewski, radny Środy Śląskiej, właściciel kilku sklepów i kawiarni. Trzy lata temu odparł atak
gromady osiłków, którzy napadli na jego lokal. Oddał dwa strzały ze
strzelby myśliwskiej, trafił dwóch napastników. Jeden z nich zmarł.
Prokurator zażądał dla Maciejewskiego 15 lat więzienia. Stwierdził też, że
właściciel kawiarni został napadnięty, ponieważ zgodnie z "wielowiekową
tradycją" "ludzie zamożni padają ofiarami kradzieży”. Sędzia
miał jednak inne poczucie sprawiedliwości i Dariusz Maciejewski usłyszał od
niego w ubiegłą środę: niewinny. Sędzia mówił długo, a Maciejewski wyjętą
z kieszeni marynarki zieloną chusteczką wycierał oczy. Dotąd
obywatele, którzy odważyli się czynnie przeciwstawić agresywnym i uzbrojonym
napastnikom, bywali skazywani przynajmniej na kilkuletnie wyroki. Pięć lat
dostał policjant, który w cywilu w marcu 1997 r. zastrzelił dwóch uczestników
napadu na bar. Zarzut wprawdzie w końcu zmieniono z podwójnego zabójstwa na
przekroczenie obrony koniecznej, ale od odsiadki policjanta uchroniło dopiero ułaskawienie
prezydenta. Także na 5 lat więzienia skazano kobietę spod Wejherowa, która
zabiła ciosem siekiery w głowę męża-sadystę, który pewnej nocy obudził ją
biciem i wymachiwaniem siekierą nad głową (wcześniej zmuszał do współżycia
seksualnego z uczestnikami wspólnych libacji, zakładał jej na szyję łańcuch
i wlókł po podłodze). Choć sędziowie zastosowali nadzwyczajne złagodzenie kary, to nie widzieli
powodu, aby działania żony uznać za obronę konieczną. Szansa na złagodzenie
kary pojawiała się zwykle po wielomiesięcznych odsiadkach w aresztach, po
apelacjach, po wielu miesiącach wałki przed sądem wyższej instancji. - Wyrok
wrocławskiego sądu to pierwsza jaskółka pokazująca, że wymiar sprawiedliwości
zaczyna uznawać prawo zwykłych ludzi do obrony przed bandytami - mówi "Newsweekowi"
prof. Piotr Kruszyński z Instytutu Prawa Karnego Uniwersytetu Warszawskiego.
Prokurator żądał dla Dariusza Maciejewskiego surowej kary, choć w akcie
oskarżenia sam napisał, że 18 napastników przyjechało w nocy do kawiarni
Maciejewskiego, aby wyrównać porachunki z zatrudnionym tam barmanem. Agresywna
banda sterroryzowała gości, kilku z nich skopano i pobito, fruwały krzesła
i kufle, jeden z napastników wymachiwał "tulipanem" zrobionym z
butelki. Maciejewski wkroczył w środek trwającego
pogromu z dubeltówką w ręce. Działał jak automat, napędzany strachem i
poczuciem odpowiedzialności. Dubeltówkę (miał na nią pozwolenie) kładł
pod łóżko od dawna, pamiętał, że prokuratura w Środzie Śląskiej umorzyła
w ciągu ostatniego roku 12 śledztw w sprawie napadów, włamań i zniszczenia
w jego pięciu sklepach. Kiedy dobiegł do kawiarni, zobaczył grupkę
awanturników. "Kłaść się na ziemię! Bo! Strzelam! " - ryknął.
Ale napastnicy z groźnymi minami ruszyli na niego. Maciejewski strzelił, mierząc
w ich nogi. W tym momencie któryś z napastników uderzył go metalowym prętem
w dłoń. Strzelił drugi raz - też w nogi. Bandyci wpadli w
panikę i uciekli. Jeden z nich ranny od drugiego strzału leżał zakrwawiony
na ziemi. Maciejewski z paska od własnych spodni zrobił mu, opatrunek uciskowy,
by się nie wykrwawił. Inny ranny o własnych siłach wsiadł do zaparkowanego
za murem malucha i wraz z kolegą odjechał. Przez kilka godzin obaj napastnicy
zastanawiali się, co powiedzieć lekarzom, kiedy zobaczą ranę postrzałową.
Kiedy w końcu dotarli na izbę przyjęć, ranny miał już martwicę mięśni
uda, a rozkład ciała spowodował zatrucie organizmu i ciężkie uszkodzenie
nerek.
Zmarł
na stole operacyjnym. Wrocławski sąd uznał, że oskarżony działał w
obronie koniecznej, do której prawo daje mu nie tylko kodeks karny, ale też
konstytucja. Dlatego uwolnił go od zarzutu zabójstwa oraz usiłowania zabójstwa
przy pierwszych dwóch strzałach - zgodnie z zasadą wywodzącą się jeszcze z prawa rzymskiego: kto
łamie prawo, nie może liczyć na ochronę prawa.
-
Mówiąc inaczej: kto decyduje się wtargnąć na czyjś teren, bić i terroryzować
ludzi, niszczyć mienie, musi się liczyć z tym, że zaatakowani,
broniąc się, mogą go też bić czy strzelać do niego, a nawet pozbawić życia
- tłumaczy
prof. Kruszyński.
Paradoksalnie najbardziej
obciążający mógł być dla Maciejewskiego trzeci strzał, który nie uczynił
nikomu krzywdy. Przed kawiarnią stało bowiem auto, którym usiłował uciec
kolejny z napastników. Właściciel kawiarni strzelił do kierowcy, ale trafił
w drzwi auta. Wrocławski sąd zinterpretował ten ostatni strzał inaczej niż
poprzednie. Mężczyzna, który wsiadł do samochodu, nie atakował w tym
momencie, zatem nie była to obrona Konieczna.
W tym wypadku uznano Maciejewskiego za winnego. Mimo to sąd odstąpił od wymierzenia mu kary, bo
uznał, że właściciel kawiarni działał w stanie silnego wzburzenia, wywołanego
atakiem opryszków. Zanim jednak został
uniewinniony Dariusz Maciejewski, musiał wysłuchać wystąpienia oskarżyciela.
Prokurator Piotr Jaworski w ogóle nie brał pod uwagę okoliczności, że 18 młodych
ludzi ze Środy Śląskiej na kawiarnię po prostu napadło, w śledztwie występowali
oni wyłącznie jako świadkowie. W mowie oskarżycielskiej prokurator stwierdził
natomiast, że Maciejewski zachował się jak "Bogusław Linda w kolejnej
części »Psów«" i że strzelał, aby napastnikom pokazać, że to on
jest panem sytuacji. Na sali siedziała grupka małomiasteczkowych opryszków i
słuchała, jak człowiek w todze opowiada o tym, że "bogatym się zawsze
zabierało”. Pytany przez "Newsweek, czy po niepomyślnym dla niego
wyroku nie zamierza Maciejewskiego za te słowa przeprosić, odpowiedział, że
"ze zgromadzonych materiałów wynika niezbicie, że oskarżony jest
winny”, dlatego „miał prawo użyć
takich sformułowań”.
Zdaniem
Piotra Kruszyńskiego skandalem jest już sam fakt, że do wrocławskiego
procesu w ogóle doszło. - Prokuratura powinna takie sprawy umarzać.
Na ile ja znam sprawę pana Maciejewskiego, to on powinien dostać medal za
odwagę! - dodaje profesor. Medalu pewnie nie będzie, za to prokurator Jaworski
zapowiedział apelację. Tylko czy zdąży ją
przeprowadzić, bo opuszczając salę, ogoleni na łyso "świadkowie"
lżyli Maciejewskiego i grozili mu zemstą: „żywy z tego nie wyjdziesz”.
Groźbom przysłuchiwali się strażnicy. Na pytanie, czy znają nazwiska
krzykaczy, rozłożyli
ręce: - Niestety,
już wyszli. Nieprawda: stali piętro niżej i
wyczerpująco, przez kilkanaście minut dawali wyraz swojemu oburzeniu wobec
wyroku w rozmowach z dziennikarzami.
Tomasz Maćkowiak - współpraca
Milena Rachid Chehab
-------------------------------------------------------------
Konkludując: to nie
skutek – nawet tragiczny – jest podstawą kwalifikacji ( wyroku ), tylko
ZAMIAR.
1999.10.19
wyrok sąd apel.
II AKa 151/99
Prok.i Pr. 2000/3/23 w
Lublinie
Napadnięty
ma prawo do obrony skutecznej, w związku z czym napastnika obciąża ryzyko
szkodliwych dla niego następstw swego zamachu. Dlatego oceniając to zdarzenie
nie można sugerować się rozmiarami jego następstw. Przyjęcie, że G.W. działał
w obronie koniecznej nie pozostaje w sprzeczności z art. 2 ust. 2a Europejskiej
Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności (Dz. U. z 1993 r., Nr 61,
poz. 284), bowiem przepis ten dotyczy tylko umyślnego pozbawienia życia, co
nie było zarzucone oskarżonemu.
2004.03.25
wyrok sąd apel. II
AKa 56/04 KZS 2004/5/24
w Krakowie
Napastnik
przystępujący do zamachu na życie lub zdrowie innego człowieka powinien
liczyć się z takim samym odparciem jego ataku, więc i z zagrożeniem takich
samych dóbr jak te, które sam bezprawnie atakuje, a nawet ze zniszczeniem któregoś
z dóbr, jakie wpierw sam naraził. Jeśli napadniętemu nie można zarzucić, że chce wyrządzić
napastnikowi mniejszą krzywdę i zarazem osiągnąć cel obrony, to śmierć
napastnika nie świadczy sama przez się o przekroczeniu granic obrony
koniecznej.
W powyższym judykacie
znajdujemy odpowiedz na zasadnicze pytanie , czy w moim przypadku zachodzi
przypadek z art. 25 § 1 k.k., czy też z
art. 25 § 3 k.k.
Te rozważania
pozostawiam do rozstrzygnięcia przez S.A., zgodnie z sumieniem
i wiedzą 5 sędziów apelacyjnych z mojego przyszłego składu orzekającego
w II instancji. Jaki CEL miały ci ludzie w stosunku do mojej osoby ? ( + zamiar
ewentualny). Ich celem było FIZYCZNE WYKOŃCZENIE
MNIE NA SERCE. Po tym
( po moim trupie ) mogli już spokojnie realizować
swój podstawowy cel – „rozwiązanie problemów bytowych”, „zależało
im na dużym mieszkaniu” ( „no
coś im się przecież należało”, bo przecież „byli znaną rodziną w
Krakowie ” ).
A jaki „pocieszający”
finał planowali dla mnie ? Może
jakiś „naturalny” zawał serca ?
Zeznania Jadwigi R. k- 576:
„...miałam w nocy bardzo zły sen, ale zaraz pocieszyłam się myślą , że
może sąsiad miał zawał... kiedy WBIEGŁAM
w ulice ... gdy zobaczyłam męża leżącego na klatce schodowej ...przeszło
moje wyobrażenie”.
Hasłem ubiegłorocznej akcji, aby dzieci nie skakały do płytkiej wody było:
„Płytka wyobraźnia to kalectwo” + manekin na wózku inwalidzkim.
Maczuga, na ostatnich
„rozprawach” pytał biegłego psychologa dr Pawlika: „Jaki miał motyw
oskarżony?” Czyli, że sędzia
Maczuga sam nie wiedział oczywiście, jaki miałem motyw, bo w
przeciwnym wypadku by nie zadał tego pytania. Zresztą skąd to by mógł
Maczuga wiedzieć, skoro uniemożliwił mi nawet złożenie moich zeznań
(cyt.:„Oskarżony mógł zeznawać na pierwszej rozprawie, a skoro nie zeznawał,
to już zeznawać NIE BĘDZIE” ). Biegły
przytomnie odpowiedział, że
„nie wiem, ale może o to zapytamy samego oskarżonego”. Maczuga mnie jednak
o nic nie spytał. Czyli mój „sąd” nawet nie usiłował ustalić
ZAMIARU sprawcy, a to jest już rażące uchybienie proceduralne.
1993.10.07
wyrok sąd apel.
II AKr 141/93 KZS
1993/10/17 w Krakowie
Zamiar sprawcy - choć istnieje tylko w jego świadomości
(ściślej: w sferze woluntarnej) - jest faktem (psychologicznym), podlega więc
identycznemu dowodzeniu jak okoliczności ze sfery przedmiotowej. Wady w
ustaleniu zamiaru mogą powodować zarzuty podobne jak usterki w ustaleniach
przedmiotowych. Zarzut wadliwości ustalenia zamiaru sprawcy nie należy więc
do pierwszej podstawy odwoławczej, ale do drugiej, bądź trzeciej w zależności
od kwestionowanych przesłanek owego ustalenia.
Podsumowując
tą część – przytoczę judykat krakowskiego S.A. :
2000.04.13
wyrok sąd apel.
II AKa 42/00 KZS 2000/5/47
w Krakowie
Oczywista
niesprawiedliwość wyroku to nie tylko jaskrawo niesłuszne rozstrzygnięcie,
ale i wydanie go po bardzo poważnych uchybieniach proceduralnych, bo wyrok tak
wydany może być niesłuszny.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
OBRONA KONIECZNA –
art. 25 § 1 i
§ 3 kk.
Wymogi prawne
1973.07.27
wyrok SN
IV KR 153/73 OSNKW
1974/1/5
2. Instytucja obrony koniecznej ma na celu nie tylko ochronę dobra bezprawnie i
bezpośrednio zaatakowanego, ale również kształtowanie zasady, że prawo nie
powinno ustępować przed bezprawiem.
Obrona konkretnych dóbr prawnych zaatakowanych zamachem jest jednym
z podmiotowych praw człowieka.
-teza 4 – prawo do obrony jest prawem samoistnym
1982.03.19 wyrok SN
III KR 31/82 OSNPG
1982/11/142
Zgodnie z art. 22 § 1 k.k. pełna obrona konieczna ma miejsce wtedy, gdy
sprawca znajduje się w obliczu bezpośredniego i bezprawnego zamachu na
jakiekolwiek dobro własne lub cudze i działanie swe kieruje przeciwko wykonującemu
ów zamach, nie przekraczając konieczności w obronie tak co do środka, jak i
co do czasu. Zarówno współczesność pomiędzy zamachem a działaniem podjętym
dla jego odparcia, jak również współmierność pomiędzy zamachem a środkiem
użytym dla jego odparcia, są koniecznymi warunkami przyjęcia, iż obrona
konieczna nie została przekroczona.
Prawo do obrony przysługuje atakowanemu zawsze i niezależnie od tego, że np.
mógłby uniknąć niebezpieczeństwa związanego z zamachem poprzez ucieczkę,
wezwanie pomocy osób trzecich, czy też poprzez poszukiwanie ochrony u znajdującego
się w pobliżu przedstawiciela władzy. Pogląd ten wynika z tego, iż ratio
legis obrony koniecznej to nie tylko wzgląd na ochronę zaatakowanego dobra,
ale także - respektowanie zasady, iż prawo nie powinno ustępować przed
bezprawiem.
Działanie odpierającego zamach ma charakter prawny tylko wtedy, gdy mieści się
ono w granicach konieczności, która wystąpi wtedy, gdy osoba zaatakowana
wybierze najłagodniejsze spośród skutecznych i możliwych w konkretnej
sytuacji środków przeciwdziałania bezpośredniemu i bezprawnemu zamachowi.
Teza
6. – Pojęcie „Zamachu”, to
takie zachowanie się człowieka, które stwarza realne zagrożenie dla dobra chronionego
prawem.
Czy
moje nadbudowane mieszkanie w moim domu rodzinnym, gdzie koncentrowało się życie
mojej rodziny z dwójką malutkich dzieci było
REALNIE ZAGROŻONE
tą wieloletnią agresją?
Zeznania
Jadwigi R. z 16.1.02, karta 575: „Kursa poprzez
nadbudowę II piętra uniemożliwił nam wejście na strych... W tym właśnie zakresie
syn próbował zmusić Kursę do przywrócenia
stanu poprzedniego.”
1937.11.24
wyrok SN
I K 1128/37 OSN(K) 1938/6/139
Sąd Najwyższy zważył, co następuje ( z sentencji ) :
Sądy orzekające przy rozstrzyganiu kwestii obrony koniecznej, wyłonionej na
tle materiału procesowego, wyszły z założenia, iż bezprawny zamach, dający
podstawę do prawnego odparcia go przez zaatakowanego, może się zwracać tylko
przeciw bezpieczeństwu ciała. Zapatrywanie to jest błędne. Sąd Najwyższy
wyjaśnił już, iż obrona konieczna może się zwracać przeciw zamachowi
na jakiekolwiek dobro, chronione porządkiem prawnym, nie tylko na bezpieczeństwo
osobiste (Zb. O. 50/34). Stwierdzenie to ma w danej sprawie ważne
znaczenie. Według ustaleń bowiem tłem zajścia było przekopanie rowu przez
B. i Z. na gruncie Dominika K., a zatem podstawę do zajścia dał bezprawny
zamach na dobro oskarżonego K.
Innymi
słowy miałem rozebrać nadbudowane legalnie w 1990 roku II piętro, bo ono
„uniemożliwiało wejście na strych” ludziom,
którzy kupili 4 lata już po wybudowaniu mojego mieszkania na parterze 1
mieszkanie w 1994 roku ? A jak to
„zmuszanie mnie” miało się dla mnie
skończyć ? Jak sobie oni
praktycznie wyobrażali cały finał ?
Odpowiedz
też jest w aktach ( powtórzę
to wyjaśnienie raz jeszcze ):
Zeznania Jadwigi R.
k- 576 : „...miałam w nocy bardzo zły sen, ale zaraz
pocieszyłam się myślą, że może sąsiad miał zawał... kiedy
wbiegłam
w ulice ... gdy zobaczyłam męża leżącego na klatce schodowej
...przeszło moje wyobrażenie”.
(...kiedy WBIEGŁAM w
ulice... ) Myślę, że zakończenie II wojny światowej też dla Hitlera
„przeszło jego wyobrażenie” ( „płytka wyobraźnia to kalectwo” ).
Jemu też „przeszkadzała”
sytuacja, że np. Gdańsk nie jest w obrębie III Rzeszy, że „nie ma dostępu”
do Królewca itp. „W tym właśnie zakresie” Hitler
próbował „zmusić Polskę do przywrócenia stanu poprzedniego” w
dniu 1.9.1939. No to logicznym
jest, że Polska jest sprawcą II wojny światowej, bo w czymś przeszkadzała
Hitlerowi. Bo Hitler chciał
przecież tylko sprawiedliwości. Jak i ONI.
Jadwiga R. na rozprawie: „syn chciał tylko sprawiedliwości”.
„No przecież coś im się ode mnie należało” ( jak zeznał w sądzie
ojciec Agnieszki R. – Marian S, chłop ze wsi Ponik, bolszewicki oficer MO z
lat 1966-1985). Deja vu.
Tak samo jest prawdziwe ustalenie, że ja wywoływałem jakikolwiek
konflikt, jak to, że Polacy rozpoczęli wojnę
atakując radiostację w Gliwicach.
W ich wersji , to ja „rozrzucałem jakieś śmieci (???), jakieś
kartony (???), jakąś wentylację im zepsułem (???), zdjąłem anteny TV ( a
mieli podłączoną telewizję kablową od 1998 roku, tylko po rocznym niepłaceniu
przez nich abonamentu przyszedł pracownik PTC i odłączył ich mieszkanie od
kabla ), rzekomo im groziłem”, a to wszystko jeden wielki stek kłamstw wymyślony
przez „specjalistę od semantyki pojęcia prawdy i psychologii umysłu”.
A ja tylko przed tymi ludźmi uciekałem. Nawet
na korytarzu w sądzie, gdzie było pełno innych ludzi.
Agnieszka R., dzisiaj kaleka - w sądzie na wózku inwalidzkim zeznała,
że „oni mieli prawo do mojej nadbudowy”.
To tłumaczy chyba wszystko. ( „Płytka wyobraźnia” ). Wtedy w sądzie
nie wierzyłem własnym uszom. Pierwszy
rok od tragedii myślałem, że jestem jej winny, chociaż zupełnie nie mogłem
tego wszystkiego zrozumieć, co się
stało. Dzisiaj wiem i rozumiem, że to nie z mojego powodu doszło do nieszczęścia.
To nie moje mankamenty umysłu doprowadziły do tragedii. Tak samo jak chora
pazerność chłopska prymitywna bezwzględność
Hitlera, chłopa z Braunau doprowadziły do tragedii, tak samo chora pazerność,
zachłanność i chłopski prymitywizm R.( ukraińskich chłopów z Rzepina o
wyjątkowo trafnym nazwisku ) doprowadziły do katastrofy z 27.9.01.
Proszę przeczytać fragmenty książek, które wniosłem do akt: George
H. Mead „Umysł, osobowość i społeczeństwo” oraz
Georg Simmel „Socjologia” o genezie
chłopskich nazwisk ( od dominującej cechy charakteru => por. ROJSZCZAK
)
oraz o różnicy w mentalności ludzi z dużego miasta i ze wsi.
Chłopu „się należało”. Tak samo jak to wyjaśnił w sądzie Marian S. – ojciec Agnieszki R. Powtórzę to jeszcze raz, z jego zeznań: ur. 1943 r. we wsi Ponik, po wojsku poszedł do Milicji Obywatelskiej, po „studiach” „prawa” na Wyższej Szkole przy KC PZPR dla aparatczyków – milicjantów został „samodzielnym komendantem różnych samodzielnych jednostek MO”. Był w MO w latach 1966-1985. Na pytanie – dlaczego nagle odszedł z MO w 1985 r ? „Bo takie były czasy”. Po 15 latach milicyjnej emerytury nagle zaczął pracować jako komornik w Urzędzie Skarbowym w Gorzowie ( w latach 2000 - 2002 ). „No coś im się od niego ( tzn. Kursy ) należało”, „bo byli znaną rodziną w Krakowie”. ( por. Hitler też był „no przecież znaną rodziną” w Berlinie.) Na marginesie – pamiętam „jakie to były czasy”, gdy najgorsi aparatczycy, po nieudanym stanie wojennym uciekali na wcześniejsze emerytury jak szczury z tonącego okrętu, bojąc się rozliczenia ich za wprowadzanie w Polsce przez 40 lat „sprawiedliwości społecznej”. W efekcie dzisiaj Polska jest zacofana w stosunku do Europy o 2 pokolenia. Niestety nikt tych bolszewickich milicjanto-komorników nie rozliczył za zrujnowanie Polski.
2002.02.04
wyrok SN V
KKN 507/99 OSNKW 2002/5-6/38
Ustawodawca przy określeniu obrony koniecznej posługuje się pojęciem
zamachu, a nie pojęciem niebezpieczeństwa, nie można więc tych pojęć utożsamiać
ani też określać granic pojęcia zamachu za pomocą pojęcia niebezpieczeństwa.
Bezpośredniość zamachu wchodzi w grę również wtedy gdy istnieje wysoki
stopień prawdopodobieństwa, że zagrożone atakiem dobro zostanie zaatakowane
w najbliższej chwili. Zamach taki rozpoczyna się już w chwili, gdy zachowanie
sprawcy ukierunkowane na naruszenie dobra prawnego jest tak zaawansowane, że
brak przeciwdziałania doprowadzi do istotnego niebezpieczeństwa dla dobra
prawnego.
-teza
7 – Zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem,
a więc nie tylko na życie, zdrowie, wolność, MIENIE
i bezpieczeństwo publiczne, jak to się najczęściej przyjmuje, lecz również
na inne dobra.
Czy moje spokojne życie z malutkimi dziećmi w swoim własnym mieszkaniu
podlegało ochronie? Czy życie w piekle, gdy człowiek trząsł się w ostatnim
roku ze strachu, gdy wchodził do swojego rodzinnego domu, czy to było
normalne? Dlaczego miałem dostać
zawału w wieku 41 lat? Tego chciały te chore z pazerności ludzie, gdy akurat
urodziła mi się druga córeczka? Sami
wpadli do dołu ( grobu ), który kopali pode mną.
Już w Biblii wielokrotnie ta wiekowa prawda jest powtarzana. Dla mnie to
tylko na jakiejś chorej, zapadłej wsi jest to dzisiaj może
normalne, zacięta wojna o miedzę i gruszę. Ale nie dla mnie.
Mnie wychowano w poszanowaniu cudzej ( i własnej ) własności. Cudze,
to dla mnie było święte. Ale dla
tych chorych z pazerności i zawiści ukraińskich
chłopów z Rzepina tak nie było. „No przecież coś im się należało”,
„bo byli znaną rodziną w Krakowie”. To
chyba wszystko tłumaczy. Ludzi
kompletnie zdegenerowanych i ogłupiałych przez ideologię bolszewicką.
O czym myśleli na
drugi dzień zaraz po tragedii?
O tym, że ona wczoraj straciła jedynego syna i
męża? O tym, że jego córka właśnie
umiera w szpitalu ?
Proszę samemu przeczytać na karcie
k-145, o czym myśleli
ci chorzy z pazerności ludzie.
Ich pismo do prokuratury ( wniesione przez nich w pierwszy
roboczy dzień po tragedii !!!)
cyt.: „Zająć Kursie wszystko,
bo ... żona
( Kursy ) wynosi
meble.”
Nawet moje meble uważali ci ludzie za swoją własność. A swoją drogą,
to ciekawe jakie meble wynosiła moja żona, drobna dziewczyna,
niedawno po porodzie i karmiąca niemowlaka. Czyżby
łóżeczko mojego niemowlaka
też już uważali ci chorzy z pazerności ludzie za swoją własność ?! Tak samo, jak bolszewiccy koledzy S. rozstrzeliwali
„drastycznie bogatego kułaka”, który ukrył swój własny ostatni worek
ziemniaków, aby ze swoją rodziną nie umrzeć z głodu ? Bo bolszewickim
S. „należało się ?! I
ja mam odczuwać poczucie winy za tragedię, w której nic nie mogłem świadomie
zrobić? Może również powinienem odczuwać poczucie winy za tragiczny koniec
Hitlera, bo moi rodzice podczas wojny walczyli
z okupantem w AK?
To nie do uwierzenia pismo
wnieśli R. i S. już 02.10.2001.
Jak „ciała były jeszcze ciepłe”. A
03.10.2001 przyszli robić do prosektorium zdjęcia swoim
pokrojonym trupom „we własnym zakresie”, o czym zawiadomił
prokuraturę na piśmie zdziwiony pracownik prosektorium, którego jeszcze coś
mogło jednak zdziwić. ( k-241 – ludzie chorzy z pazerności i skrajnie
pozbawieni elementarnych uczuć. Pewnie zdjęcia trupów mogły „się przydać”
przy odszkodowaniu. ).
W
piśmie
k- 381-383 S. i R. – chcą zająć cały mój majątek
I
ROZWAŻAJĄ MOJĄ
NIEPOCZYTALNOŚĆ !!!
( k- 381-383 )
A
skąd o niepoczytalności wiedzą już 19.10.2001, ledwie 3 tygodnie po tragedii
??? A stąd to wiedzą
najlepiej, bo mnie sami perfidnie wykończyli. Każdy złodziej i
bandyta sam zna w więzieniu najlepiej szczegóły swojego przestępstwa.
A skąd to zna ? Z
AUTOPSJI !!!
Jako sprawca.
Wracając
do kluczowej sprawy, czy był zamach na dobro chronione prawem?
Odpowiedzi udzielił sąd ( powtórnie zacytuję judykat )
2000.12.29 wyrok sąd apel. I ACa 910/00 OSA
2002/2/11 w Gdańsku
Prawo
do zachowania nietykalności mieszkania w rozumieniu art. 23 k.c. musi być
pojmowane w aspekcie niematerialnym, jako prawo do ochrony przed bezprawnym
wtargnięciem w sferę nie samej "substancji mieszkaniowej" lecz w
sferę określonego stanu psychicznego i emocjonalnego, jaki daje każdemu człowiekowi
poczucie bezpiecznego i niezakłóconego posiadania własnego miejsca, w którym
koncentruje swoje istotne sprawy życiowe i chroni swoją prywatność.
Tym samym Sąd Okręgowy błędnie przyjął, że wyrządzenie szkody majątkowej
przy wykonywaniu przez pozwanego prac budowlanych spowodowało naruszenie ich
dobra osobistego w postaci nietykalności mieszkania.
Porównaj,
Zimbardo str.444/teza 139, ( Abraham Maslow ), rysunek 12.5: Potrzeba
bezpieczeństwa, wygody, spokoju, wolności
od strachu, to jedna z najważniejszych ludzkich potrzeb.
arafrazując
określenie Szczygła powiem: „No
w końcu coś musiało się stać.”
Nie
jest to nowe ustalenie. Zawsze tak to było definiowane przez SN :
1934.12.14 wyrok
SN III K
1362/34 OSN(K)
1935/7/283
Teza
.8. – Bezpośredniość zamachu. ( prof. Andrzej Marek cd. )
1935.06.19
wyrok SN
III K 585/35 OSN(K) 1936/2/61
Sąd
Najwyższy zważył, co następuje: (
... )
4.
Jak już wyjaśniał Sąd Najwyższy, bezpośredniość zamachu
w rozumieniu § 1 art 21 k.k. istnieje od chwili rozpoczęcia zamachu
(v. O. S. N. z 8/10, 1934, 1 k. 637/34 Z. O. 149/35); skoro zatem Sąd I-ej
instancji ustalił, że pokrzywdzony chwycił już kamień graniczny w tym
celu, by go z ziemi wyciągnąć i usunąć, Sąd zaś odwoławczy ustalenie
to podzielił, to tym samym ustalił, iż zamach był już w toku, okoliczność
zaś, iż pokrzywdzony zamachu swego nie zdołał jeszcze urzeczywistnić,
wbrew poglądowi Sądu, nie
czyni obrony przedwczesną. Pogląd taki prowadziłby do wniosku, że
przedwczesną jest obrona przed złodziejem, który już włożył ręce do
cudzej kieszeni, lecz nie zdołał jeszcze nic z niej wyciągnąć.
(
por. zeznania Agnieszki R. „Mieliśmy prawo do nadbudowy”
– tzn. do MOJEJ nadbudowy, wybudowanej legalnie 4 lata przed
przybyciem R. do Krakowa ). Pytanie - Czy miałem prawo się od kilku
lat obawiać o swoje dobro, o mój cały dorobek 41 letniego uczciwego życia, jaki stanowiło to
moje jedno luksusowe 4 pokojowe mieszkanie? Oczywiście, że TAK !!!
R. mi groził wprost, że mi je zabierze, a
wcześniej, że mnie „wykończy” i do tego bezwzględnie dążył.
Dlatego w końcu wniosłem sprawę do sądu o wpis do ksiąg wieczystych
mojego legalnie wybudowanego 11 lat wcześniej mieszkania do sądu. ( Całe lata
zabezpieczałem, jak tylko mogłem przed R. to moje nadbudowane
mieszkanie, a w końcu gdy zacząłem
się już stale się bałem, to wniosłem o pozwolenie na broń.) A czy po tym szokującym i nie do pojęcia dla
mnie wyroku sprzedajnej sędzi Błasiakowej zagrożenie mojego utraty mieszkania
przez tego chorego z pazerności bezwzględnego ukraińskiego chłopa filozofa (
potrzebującego „rozwiązania problemów bytowych” )
stało się mniej, czy bardziej realne?
A to kilka wybranych artykułów z istniejącego w Polsce, ale martwego
w moim przypadku aktu prawnego. Te ładnie brzmiące słowa okazują się w
Polskiej siermiężnej rzeczywistości sądowej martwe. Jak
widać, można sobie legalnie zbudować w 1990 roku własne mieszkanie we własnym
domu rodzinnym, zwracać się o ochronę swojej własności do polskiego sądu i
nic to nie daje, gdy w sądzie wyroki w imieniu Rzeczpospolitej wydaje
sprzedajna Błasiakowa – bezkarny morderca w todze, a moje własne mieszkanie
usiłuje ukraść filozoficzny ukraiński chłop, któremu „no przecież coś
się należało” bo „byli znaną rodziną w Krakowie”.
Nie
podaję samej nazwy tego aktu prawnego, bo w Polsce i tak bo nikt nie
przestrzega.
2. Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych.
Nikogo nie wolno
Art. 47. Każdy
ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym.
Art. 50. Zapewnia
się nienaruszalność mieszkania. Przeszukanie mieszkania, pomieszczenia lub pojazdu
może nastąpić jedynie w przypadkach określonych w ustawie i w sposób w
niej określony.
Art. 64.
1. Każdy ma prawo do własności, innych praw majątkowych oraz prawo
dziedziczenia. 2. Własność, inne prawa majątkowe oraz prawo dziedziczenia podlegają
równej dla wszystkich ochronie prawnej.
W
rzeczywistości, to w Polsce, chroniąc swoją
własność „każdy ma prawo – paść na serce, albo skończyć w więzieniu
jako morderca, gdy padnie na nerwy, a nie na serce”.
Dla mnie stan bezprawia trwał wiele lat to znaczy, że ani nie mogłem
normalnie żyć, ani się nawet wyprowadzić gdzie indziej. I tylko mogłem
czekać
i czekać, i czekać, aż ta chora wieśniacka wojna o moje mieszkanie się
skończy przez wyrok sądu i po nim moje wyprowadzenie się z mojego rodzinnego
domu, gdzie nie dało się już w tym piekle żyć.
Ale doczekałem się tylko
mojego totalnego załamania nerwowego.
1988.03.31
wyrok SN
I KR 60/88
OSNKW 1988/9-10/64
O
tym, czy istnieje bezprawny i bezpośredni zamach na dobro chronione prawem,
decyduje zachowanie się osoby atakującej w całym przebiegu zdarzenia, a nie tylko ten
fragment, który odnosi się do momentu podjęcia akcji obronnej przez osobę
zaatakowaną. ( czyli trzeba analizować całe 7 lat przed tragedią).
To powinien bym Maczuga starać się ustalić, ale dla Maczugi i
Rzeszutowej „nie było takiej potrzeby”.
Druga rozprawa jeszcze nikt nawet nie zeznawał, k-1302,
Maczuga oddala mój pierwszy wniosek dowodowy, bez zapoznania się z nim
apriorycznie, bo... dyktuje do protokołu cyt.: „tło konfliktu jest w sposób
dostateczny ustalone materiałem zebranym w aktach sprawy i
NIE JEST ZASADNE zbieranie dodatkowej dokumentacji”. Więc
proces był zbyteczny. ( I faktycznie był
zbyteczny ! )
1998.11.12
wyrok s.apel.
II AKa 199/98 KZS 1998/12/34 w
Krakowie
Nie
można uznać sądu za bezstronny, gdy zachowania sędziów (wypowiedzi czy inne
przejawy ich stosunku do sprawy lub stron postępowania), poprzedzające
wyrokowanie, świadczą o ukształtowaniu sobie poglądów przed rozpoznaniem
sprawy. W takiej sytuacji uczestnicy postępowania mogą zasadnie obawiać się
bezcelowości swych starań o przekonanie sędziów, zatem nie mogą obdarzać sędziów
zaufaniem niezbędnym dla rzetelnego przebiegu procesu.
prof. Andrzej Marek: cd... bezpośredniość
zamachu istnieje tak długo, jak długo trwa stan bezprawia, co uzasadnia
prawo do obrony w każdym momencie tego stanu.
Teza.
11. – Wyłącznie dotyczy to zamachów BEZPRAWNYCH. A jakie prawo miał R. ze swoją rodziną robić mi
piekło z mojego rodzinnego domu ? Kto
mu to „prawo” do MOJEGO
mieszkania dał? Bolszewicki oficer
M O – Marian S, chłop po studiach na KC PZPR, „wiedzący”, co to
jest „sprawiedliwość społeczna”. „Każdemu według jego potrzeb”.
Albo filozofia „ulubionego” przez R. Brentano? A rodzina R. miała
nieograniczone „potrzeby ” bytowe. W końcu byli „no przecież znaną
rodziną w Krakowie”. I mieli wytyczony cel w życiu, „duże mieszkanie”. (
„Cel uświęca środki” ). Jakim „prawem”
można wytłumaczyć to, że zgłaszały setki fałszywych
donosów, które mi rujnowały życie?
I ja mam dzisiaj odczuwać winę? Za
co? Że zamieszkały u mnie w domu chore z pazerności osoby z Rzepina o
psychice zdegenerowanej przez komunizm?
Prof.
Andrzej Marek: „inaczej trzeba ocenić sytuację wyraźnego
nadużycia prawa”.
Teza 13. – jedynie
wobec zamachów rzeczywistych. Proszę
jeszcze raz przeczytać te zeznania Jadwigi R. czy to, że mi R. chciały zniszczyć mój materialny dorobek życia, wykończyć
mnie, a nawet doprowadzić do zawału, czy to było „rzeczywiste”?
i „bezprawne”?
W jakim chorym kraju jesteśmy,
że w ogóle trzeba takie pytania stawiać ?!
Zeznania
Jadwigi R. z 16.1.02, karta 575: „Kursa
poprzez nadbudowę II piętra uniemożliwił nam wejście na strych ... .
W tym właśnie zakresie syn próbował zmusić Kursę do przywrócenia stanu
poprzedniego.” No
to jednak nie było moim urojeniem, że ten zacięty, chory z zawiści i pazerności
syn ukraińskich chłopów
z Rzepina ze swoją rodziną z piekła rodem chciał zniszczenia dorobku
całego mojego życia.
Zeznania
Jadwigi Rojszczak k- 576: „...miałam
w nocy bardzo zły sen, ale zaraz pocieszyłam się myślą, że może sąsiad miał
zawał...
kiedy wbiegłam
w ulice ... gdy zobaczyłam męża leżącego na klatce schodowej ...przeszło
moje wyobrażenie”. Czyż Jadwiga Rojszczak by „biegła” do domu na samą
tylko „pocieszającą myśl”,
że „sąsiad miał zawał” gdyby
to nie było dla nich oczekiwanie realne?
A
ja przecież nigdy nie miałem problemów ze zdrowiem, nie chorowałem na serce,
miałem 6 letnią córeczkę i drugą – niemowlaka, która dopiero co
się nam urodziła. To jest działanie „prawne”, aby kogoś wykończyć na
serce i doprowadzić do zawału?
Teza
.14. Cel mojego działania
( kontratyp obrony ).
Tylko
i wyłącznie obrona swojej własności oraz spokojnego życia
mojej rodziny.
Dowód
– ze wszystkich zeznań wynika to
samo, mojej siostry, szwagra, Agnieszki R. i ich świadków
wynika, że tylko uciekałem od R. Nawet w sądzie przed rozprawą
czekałem na innym piętrze niż sala rozpraw i
R. Dowód: zeznania wszystkich – całkowicie zgodne. Dowód:
ostatni rok byłem chyba we wszystkich biurach nieruchomości i tylko już chciałem
się wyprowadzić z tego piekła. Jeździłem po całym Krakowie i oglądałem różne domy, parcele i mieszkania. Na co mam dziesiątki
świadków. Ale Maczuga nie dopuścił na świadka ani jednej osoby, o które
wnosiłem do przesłuchania z krakowskich biur nieruchomości.
Ani JEDNEGO dopuszczonego świadka dla obrony !
Nieprawdopodobne ale
prawdziwe !!!
Ofiarami
tragedii ( mówimy tutaj o fizycznie pokrzywdzonych ) są WYŁĄCZNIE
moi prześladowcy, tylko ci ludzie, którzy
z taką chłopską, ukraińską zaciekłością i determinacją przez wiele lat wywoływali
i eskalowali konflikt, ludzie, którym „się należało” moje mieszkanie, bo
przecież „byli znaną rodziną w Krakowie”, to znaczy 30 letnia nie pracująca
wieczna studentka i 33 letni filozof.
teza
18. „Niebezpieczeństwo zamachu” ( prof. Andrzej Marek – cd )
Tym
chorym konfliktem R. już i tak zrujnował mi wiele z mojego
dotychczasowego życia przed 27.9.2001. Całe lata stresu, od którego nie można
uciec i na którego zakończenie nie ma się praktycznie wpływu, zachwiały
moim małżeństwem, nie mogłem już poświęcać całego czasu swojej firmie, a w konsekwencji w ostatnim
roku zawiesiłem jej działalność. Nawet w wieku 38 lat pojawiła mi się nagle silna alergia ( dzisiaj doszła do tego
astma ). Ten chory konflikt rujnował całe moje dotychczasowe życie.
I z jakiego powodu? Jak zeznał Jan
W, zafascynowany R. jego patron:
„Artura R. poznałem gdy był on na II roku studiów... miał
wytyczony cel w życiu – skończyć filozofię, zrobić doktorat... Były to
dość rzadkie zainteresowania jak na absolwenta technikum elektrycznego”.
Zeznania W. w sądzie: „PLAN
ŻYCIOWY, który sobie postawił wymagał rozwiązania problemów bytowych, zwłaszcza
mieszkania. Zależało
mu na dużym mieszkaniu”. ( a zwłaszcza na MOIM – z lepszym smakiem urządzonym mieszkaniu ). A
Hitlerowi zależało na „dużym państwie”. Plan życiowy, który sobie
postawił wymagał rozwiązania problemów bytowych, np. Żydów. Żydzi też
„w czymś przeszkadzali Hitlerowi”. Tak, jak ja i moje mieszkanie R.
W rzeczywistości, zależało mu dodatkowo jeszcze na identycznym co do
metrażu jego mieszkania drugim mieszkaniu na II piętrze, nadbudowie Andrzeja
Kursy. Zawsze to lepiej jest mieć 2 kondygnacje, niż tylko 1. Tak samo, jak
lepiej jest być Führerem całej Europy, niż tylko jednej III Rzeszy. A to, że trzeba spalić cały naród, albo kogoś zabić na
zawał serca – to dla takich filozofów Hitlerów/Rojszczaków był to
„tylko problem semantyczny – techniczny”.
Deja vu.
–
R. miał już cały parter. I nikt mu
tego nie chciał zabrać. Więc o co był
w takim wypadku ten chory konflikt ???
O moje mieszkanie !!!
Genezą
każdej wojny jest to, że ktoś chce po trupach zabrać innemu jego dobro. Pomiędzy
genezą II wojny światowej wywołanej przez Hitlera, a tym chorym konfliktem
wywołanym przez R. jest tylko jedna różnica.
W skali. Oraz w końcowych wyrokach –
w Norymberskim i w
Maczugowym.
W
noworocznym wydaniu „Newsweeka” z ub. roku
pt. „Sprawiedliwość” jest wiele bardzo mądrych i trafnych artykułów.
Wybrane artykuły załączyłem do akt rok temu. Jeden z cytatów ( o ile
dobrze pamiętam ): „Marzenia – uskrzydlają, a ich realizacja – zabija” miał cel w życiu - duże
mieszkanie” ). I to nie było tylko marzenie filozofa, lecz realizowany
po trupach cel.
Czy R. wypowiadał groźby? Tak! Że to moje nadbudowane mieszkanie nigdy nie zaistnieje w księgach wieczystych, a jeżeli mu się to uda, to mnie wykończy i przejmie to moje mieszkanie. ( Udało mu się mnie wykończyć. W 250 %). I R. ten perfidny plan realizował od lat z żelazną konsekwencją, razem ze swoją rodziną. Stąd zapewne Jadwiga R. i Sz., zaraz po tragedii doskonale wiedzieli, że byłem niepoczytalny ( k- 381 – 383 ). Jak finał dawnej wieśniackiej wojny o miedzę i gruszę, którą przenieśli z Rzepina do mojego normalnego domu w Krakowie ci sąsiedzi z piekła rodem.
-teza 19. Nie wolno
sugerować się skutkami obrony ( jak to zdarza się w praktyce prokuratorskiej
i sądowej – patrz moja sprawa ) nawet gdy są nimi śmierć lub ciężkie
uszkodzenie ciała.
1999.10.19
wyrok s.apel.
II AKa 151/99 Prok.i Pr.
2000/3/23 w Lublinie
Napadnięty
ma prawo do obrony skutecznej, w związku z czym napastnika obciąża ryzyko
szkodliwych dla niego następstw swego zamachu. Dlatego oceniając to
zdarzenie nie można sugerować się rozmiarami jego następstw.
Przyjęcie, że G.W. działał w obronie koniecznej nie pozostaje w sprzeczności
z art. 2 ust. 2a Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności
(Dz. U. z 1993 r., Nr 61, poz. 284), bowiem przepis ten dotyczy tylko umyślnego
pozbawienia życia, co nie było zarzucone oskarżonemu.
Teza 23.
Przekroczenie granic obrony ( u mnie ewentualnie – eksces intensywny) musi
być ZAWINIONE, tzn.
sprawca co najmniej musi mieć
świadomość...
1974.04.30
wyrok SN
VI KRN 26/74
OSNKW 1974/9/162 7
sędziów
1.
Stopień społecznego niebezpieczeństwa przestępstwa popełnionego w razie
przekroczenia granic obrony koniecznej jest znacznie mniejszy niż przestępstwa
dokonanego nie w obronie koniecznej. Wynika to z tego, że ustawodawca liczy się
ze szczególną sytuacją, w jakiej znalazł się przekraczający granice obrony
koniecznej na skutek bezprawnego zamachu, bierze pod uwagę sytuację emocjonalną,
w której zwykle znajduje się ten, kto działa w obronie koniecznej, i uwzględnia,
że człowiekowi, który staje wobec bezpośredniego, bezprawnego zamachu, często
trudno jest zachować taką rozwagę w działaniu, by broniąc się nie wyrządził
niepotrzebnie napastnikom nadmiernej szkody.
2.
Okoliczności, w których broni się napadnięty, w zasadzie mają wpływ w
sensie korzystnym na ocenę stopnia winy sprawcy oraz stopnia społecznego
niebezpieczeństwa czynu.
Teza 27: sąd odstępuje
od wymierzenia kary, gdy przekroczenie granic obrony koniecznej było wynikiem
strachu lub wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami. Czyli właśnie przypadek z art. 25 § 3 kk, to jest dokładnie moja sytuacja.
2000.12.01 wyrok sąd
apel. I AKa 295/00 Wokanda 2002/3/41
w Katowicach
Skoro
przekroczenie granic obrony koniecznej rodzące czyn karalny jest zachowaniem
wyczerpującym dyspozycję przepisu art. 148 § 4 kk, a więc zabójstwem popełnionym
pod wpływem silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami, to tym
samym ten stan przeżyć psychicznych sprawcy, czyli usprawiedliwione
wzburzenie, musi rodzić na gruncie przepisu art. 25 § 3
kk decyzję o odstąpieniu od wymierzenia kary.
Proszę zwrócić uwagę
„wzburzenia”, a nie „silnego wzburzenia”, jak tego wymaga np.
art.148 § 4 kk. W kodeksie KAŻDE słowo jest ważne.
Wystarczy po prostu „wzburzenie” do zaistnienia tego przypadku. Normalne
wzburzenia, a nie aż afekt co najmniej fizjologiczny. Chyba jednak ustawodawca dokładnie rozumiał, jakie prawo
ustanawia. A rzeczą sądu jest
tylko to prawo realizować.
Po pierwsze – czy
moje działanie było wynikiem strachu lub wzburzenia ?
Proszę odpowiedzieć
na to pytanie zgodnie z literą
art. 92 kpk – z uwagi na całokształt okoliczności.
2002.11.05
wyrok SN
II KKN 50/01
LEX nr 75457
Ocena,
czy oskarżony w chwili zdarzenia był w stanie strachu lub wzburzenia
usprawiedliwionego okolicznościami, należy do sądu orzekającego, a
nie biegłych i zależna jest od okoliczności zdarzenia. Sąd ma obowiązek
wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności zdarzenia, które strach ów mogą
wywołać, przy czym konieczne jest tu posłużenie się wzorowym obywatelem i
sprawdzenie jak reagowałby taki obywatel w sytuacji, w której znalazł się
sprawca
Strach o MOJE mieszkanie od kilku lat u mnie narastał przez perfidne i
celowe działania Rojszczaków. Efektem było stałe moje działanie na zwiększanie
bezpieczeństwa mieszkania. I tak w kolejności: najpierw wymieniłem drzwi na
antywłamaniowe. Po tym założyłem alarm. Następnie wymieniłem alarm na
nowoczesny + monitoring. Ubezpieczyłem
całe mieszkanie w Warcie. W
ostatnim czasie moje mieszkanie ochraniała firma ochroniarska „Sokół”, a
kiedy zacząłem się
już fizycznie bać Rojszczaka i ogólnie moje poczucie bezpieczeństwa
zaczęło coraz bardziej zanikać, to w końcu wystąpiłem z zgodę na broń i
ją legalnie otrzymałem
i to przy bardzo zaostrzonej procedurze. Dla tej broni zakupiłem
solidny, wbudowany w ścianę sejf. ( Rojszczaki trzymały swoją broń
w krytycznym dniu bez jakiegokolwiek
zabezpieczenia, przygotowaną w pokoju swojej 8 letniej córki oparte o ścianę
( po co? dziewczynka miała po
szkole strzelać do lalek? ) por. k - 24 i
k–48 ). Ja coraz bardziej się zaczynałem bać przy R. w domu ( o tym
szerzej przy „zainteresowaniach zawodowych” R, wywoływaniu
intencjonalnych aktów psychicznych, typu silne emocje, uczucia strachu,
niepokoju etc. w „Naturze
Emocji” Ekmana / Davidsona. Zeznania mojej żony ( k – 121 ): „Mąż
zakupił broń w celach bezpieczeństwa”.
Grzegorz M. (
k-66 ): „Ja odniosłem wrażenie, że szwagier miał obsesję na punkcie
bezpieczeństwa. W domu miał założony alarm, mieszkanie ochraniała Firma
Ochroniarska Sokół, miał w domu sejf”.
Aż
tak duże było natężenie mojego strachu przed tragedią. Obsesyjne.
Dzięki wieloletniemu atakowi R. na moją własność.
Czy to jest dziwne, że ktoś chce dosłownie obsesyjnie zabezpieczyć
swoje własne mieszkanie, przed chorą i wieloletnią pazernością sąsiada ?
Czy można nazwać obronę Westerplatte, Warszawy, Anglii, Stalingradu
„obsesyjną”? Może i tak. A może powinienem był oddać moje mieszkanie temu choremu
filozofowi
i opuścić swoją rodzinę, to mieszkanie, które było miejscem życia
mojej rodziny z 2 malutkich dzieci ?
Bo R. „się należało”
???
Tak samo opis mojej osoby przez świadków w dniu tragedii wskazuje
ewidentnie na maksymalne symptomy zewnętrzne strachu: drgawki, krople potu,
szeroko otwarte źrenice, bladość, to że podobno stale powtarzałem do mojej
żony po powrocie z sądu, aby ona
uciekała do matki (?) to, że zadziałał od razu na mnie zastrzyk relanium.
Wszystko wskazuje na ciężki atak panicznego strachu.
Ja nie pamiętam przebiegu zdarzeń od momentu
pobytu na sali sądowej, do okresu ok. 30 minut. Taka dziura w pamięci zdarzyła mi się pierwszy
raz w życiu. ( Nawet nigdy nie byłem pijany w moim całym
45 letnim życiu ). Następne
wydarzenia ( godziny i dni ) nie pamiętam zbyt dobrze tylko fragmentarycznie.
Dlatego mogę się oprzeć przy próbie rekonstrukcji tragicznych wydarzeń
jedynie na zeznaniach mojej żony oraz Agnieszki R. + na znajomości
swoich reakcji i
przyzwyczajeń.
Jest
to bowiem kluczowa kwestia, dotycząca tego,
czy okoliczności były usprawiedliwione ( jeżeli rozpatrujemy art. 25 § 3
k.k., a nie art. 25 § 1 k.k. ). Dlatego stosowanie
art. 25 § 1 lub § 3 k.k. może dokonać samodzielnie sąd, oczywiście,
gdy jest to grupa mądrych, niezawisłych i sprawiedliwych ekspertów.
Bo
skoro ja sam ( jako głupi mgr inż., do tego odcięty od całego świata
w więzieniu ) jestem w stanie zrozumieć z dołączonych do akt 12
najnowszych specjalistycznych książek wszystko, co się stało 27.9.2001, to
tym bardziej 5 sędziów Sądu Apelacyjnego
powinno 5, a nawet
i 10 razy lepiej to zrozumieć
od mnie.
2003.12.16
wyrok s.apel.
II AKa 333/03 KZS 2004/2/24
w Krakowie :
Nie
powinno się w orzekaniu kierować społecznym poczuciem sprawiedliwości,
odczuciem społecznym, czy innymi podobnie ogólnikowymi kategoriami. Są to
przesłanki nieracjonalne, wywodzące się z emocjonalnych nastrojów części
społeczeństwa, kreowanych rozmaitymi mechanizmami. Po pierwsze - gdyby wyroki
sądów miały zależeć od tych nastrojów społeczeństwa, należałoby przede
wszystkim każdorazowo badać te nastroje, to jest stosunek do badanego przestępstwa
różnych grup zawodowych, terytorialnych, wiekowych itd. Po drugie - należałoby
w tym uwzględniać zmienność owych nastrojów. Po trzecie - właśnie po
to obdarzono sądy niezależnością, by wyrokowały niezawiśle od wszelkich
wewnętrznych uwarunkowań, nie tylko niezależnie od władz państwowych, ale i
od owego "społecznego odczucia". Inną rzeczą, słuszną, jest
uwzględniać w wyrokowaniu skutki społeczne postępowania karnego, a inną, złą
- bezkrytycznie podporządkowywać się (i los podsądnych) imaginowanym
oczekiwaniom jakichś grup społecznych.
2002.07.03 wyrok sąd
apel.
II AKa 3/02 KZS
2002/7-8/39 w
Krakowie
Nie
jest trafne bezrefleksyjne odwoływanie się przy wyrokowaniu do "społecznego
poczucia sprawiedliwości", które ostatnio rozpowszechniło się w
orzecznictwie. Kryterium tego nie da się bliżej określić, a zwłaszcza
mierzyć. Gdyby było używane jako odwołanie się sądu do poglądów większości
mieszkańców kraju, do ich systemów wartości i reagowania na przestępstwa,
trzeba by uwzględnić pluralizm tych opinii w różnych środowiskach, więc
ich niejednolitość i zmienność, a nawet podatność na socjotechniczne
manipulacje. Słuszne jest zachowanie przez sądy niezawisłości wobec takich
nastrojów.
2003.05.07 wyrok sąd
apel.
II AKa 77/03
KZS 2003/6/28 w Krakowie :
2001.05.10
wyrok sąd apel. II AKa 44/01
Prok.i Pr. 2002/3/19 w Katowicach
A
tym bardziej, gdy to wszystko, co podaję – to jest PRAWDA
!!!
Artykuły w sprawie Andrzeja Kursy:
MAFIA
W TOGACH - PROCEDURA KARNA PO POLSKU - wspomnienia z pobytu w więzieniu
Andrzeja Kursa. Jak zostaje się sędzią w Polsce, biegli i inne psy sądowe,
prawda o więzieniach i aresztantach.
Kolejne strony dokumentujące nieodpowiedzialne zachowania funkcjonariuszy władzy:
Sędziowie
- oszuści. W tym dziale przedstawiamy medialne dowody łamania prawa przez sędziów
- czyli oszustwa "boskich sędziów". Udowodnione naruszania procedury
sądowej, zastraszania świadków, stosowania pozaproceduralnych nacisków na
poszkodowanych i inne ich nieetyczne zachowania. Czas spuścić ich "z
nieba na ziemię" :-)
Prokuratorzy do zwolnienia od razu - dowody debilizmu prawnego i
prokuratorskiego funkcjonariuszy którzy jakimś cudem podobno ukończyli
prawo...
SKORUMPOWANI
SĘDZIOWIE I PROKURATORZY - czyli nie tylko pijackie wpadki
"boskiej władzy" , którzy w końcu spadli na ziemię...:-)
Skurwiona Temida -
PRZEKRĘTY W SĄDACH GDAŃSKICH
BEZ
ZNIECZULENIA - ZASTRASZANIE I PRZEŚLADOWANIE REDAKTORA I DZIENNIKARZA
CZASOPISMA.
Pomówienia
- stan prawny. Prześladowanie dziennikarza i redaktora Zdzisława Raczkowskiego
przez skorumpowanych sędziów i prokuratorów podkarpackich.
Przestępcy
sądzeni przez Sąd Okręgowy w Ostrołęce wychodzili na wolność za pieniądze.
W areszcie siedzi już 20 osób, śledztwo wykazało, że zamieszani w sprawę są
m.in. sędziowie, kierowniczka sekcji penitencjarnej sądu, lekarze psychiatrzy
wystawijący lewe opinie...
Krytyka
wyroków sądowych nie jest godzeniem w niezawisłość sędziowską. Nadmiar
prawa prowadzi do patologii w zarządzaniu państwem - Profesor Bronisław
Ziemianin
NYCZ-GATE -
taka sobie afera w rzeszowskim sądzie, jedna z setek jakie tam robią, a potem
dziwią się, że 90% społeczeństwa nie wierzy w sprawiedliwość...
SYTUACJA
PRAWNA PODEJRZANEGO W POSTĘPOWANIU KARNYM PRZYGOTOWAWCZYM tak dla
niedouczonych, lub zapominalskich prokuratorów, oraz osób poszkodowanych
nieproceduralnym postępowaniem prokuratorskim.
Biegli
dawno już "odbiegli" od prawdy... AFERY
Strona prawdy o polskim sądownictwie.
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
A dla odreagowania
sympatyczne linki dla poszkodowanych przez schorowane organy sprawiedliwości :-))
10
przykazań dla młodych adeptów prawa, czyli jak działa głupota prawników +
modlitwa...
"walczący
z wilkami, szeryf z Bieszczad czyli z impotentnymi organami (nie)sprawiedliwości?"
takie sobie dywagacje Z. Raczkowskiego
Wilk
Zygfryd - CZARNA BIESZCZADZKA RZECZYWISTOŚĆ...
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com Redaktor Naczelny: mgr inż. ZDZISŁAW RACZKOWSKI |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.