opublikowano: 26-10-2010
Oszustwa polityków - przekręty i wpadki znanych "mniej lub więcej" polityków, czyli przeważnie leniwych i niekompetentnych za to łasych na kasę wykorzystujących układy partyjne do pomnażania swoich majątków urzędników państwowych pasożytujących na narodzie.
15 września Rażąco niski wyrok dla szefa PO
Zbigniew P., były szef Platformy Obywatelskiej i Miejskiego
Zakładu Budynków Komunalnych w Lesznie, dostał zbyt łagodną karę za
próbę wyłudzenia odszkodowania z tytułu autocasco. Tak uznał
prokurator, który zaskarżył wyrok.
Zbigniew P. został skazany 23 sierpnia na rok ograniczenia wolności i
przepracować społecznie po 20 godzin miesięcznie w Miejskim Zakładzie
Budynków Komunalnych w Lesznie, którym kierował do 2000 r.
Zarówno skazany, jak i prokuratura, nie zgadzają się z tym
wyrokiem, który został wydany na posiedzeniu w trybie nakazowym. Obie
strony go zaskarżyły. Dlatego odbędzie się rozprawa w zwyczajnym
trybie.
- Naszym zdaniem powinien zapaść wyrok pozbawienia wolności w zawieszeniu,
a nie tylko ograniczenia wolności. Oskarżony usiłował wyłudzić
ponad 10 tys. zł, więc jego czynu nie można uznać za przypadek mniejszej
wagi. Dlatego wnieśliśmy skargę, bo wyrok jest rażąco łagodny - mówi
Jerzy Maćkowiak, prokurator rejonowy w Lesznie.
Zbigniew P. w 2005 r. usiłował wyłudzić odszkodowania autocasco za
kolizję, którą spowodował po pijanemu. Ubezpieczyciel w porę wykrył
tę próbę i powiadomił prokuraturę.
14.09. Giertych:
premier to oszust, a Kurski kundel Roman Giertych nazwał
premiera oszustem, Donalda Tuska - tchórzem, a Jacka Kurskiego - zbitym
kundlem. W taki sposób lider LPR Roman Giertych nazwał swoich politycznych
przeciwników na konferencji dotyczącej list Ligi
Prawicy Rzeczpospolitej w okręgu gdańskim.
13.07. pechowy piątek 13 posła Samoobrony
Woszczerowicza.
CBA zatrzymało Lecha Woszczerowicza, bliskiego przyjaciela Andrzeja
Leppera. - Poseł był przesłuchiwany całą noc, a rano go wypuszczono -
poinformowała w sobotę szefowa pomorskiego oddziału partii Danuta Hojarska.

- Chwilę później zadzwoniłem do niego, odebrał i przekazał, że oczekuje na przesłuchanie w gdańskiej siedzibie CBA - mówi Zbigniew Sikorski, dyrektor biura poselskiego Lecha Woszczerowicza. - Powiedział, że ma się to odbyć w obecności prokuratora, więc pewnie chcą mu postawić jakieś zarzuty. Zaraz potem odebrano mu telefon.
Szefowa pomorskiej Samoobrony Danuta Hojarska próbowała dowiedzieć się na jakiej podstawie przytrzymywany jest Woszczerowicz. - Ale niczego mi nie wyjaśniono. Nie było zgody marszałka Sejmu na to zatrzymanie. Jesteśmy przerażeni tym, co się stało. Tu chyba właśnie chodzi o to, żeby Samoobronę zastraszyć - mówi Hojarska.
- On jest bardzo blisko Leppera i to musi mieć związek z aferą, jaką CBA rozpętała wokół Leppera - dodaje Sikorski. - Nie wiem dlaczego zabrano go na nocne przesłuchanie, czy nie można było go wezwać w dzień? Żona posła pojechała do biura CBA, ale tam usłyszała, że nie wiadomo, kiedy go wypuszczą.
To już drugie przesłuchanie Woszczerowicza w ciągu kilku dni. We wtorek wieczorem pomorski poseł Samoobrony został wyprowadzony przez oficera ABW z samolotu mającego lecieć z Warszawy do Gdańska.
- Oficer ABW wszedł do samolotu, wylegitymował się kapitanowi, podszedł do mnie i pokazał wezwanie. W tej sytuacji nie robiłem już afery, wziąłem bagaż, wsiedliśmy do wozu i pojechaliśmy do siedziby ABW w Warszawie - opowiadał poseł.
Akcja opóźniła o godzinę odlot samolotu. Kiedy funkcjonariusze ABW wyprowadzili Woszczerowicza z samolotu, musieli z niego wysiąść też wszyscy pozostali pasażerowie. Wszystkim przeszukano bagaże. Były wicepremier mówił, że w piątek przed tygodniem ktoś mu groził: "Dziś będziesz zlikwidowany, dziś będziesz skończony".
W ABW Woszczerowicza pytano, czy słyszał coś na temat pogróżek w stosunku do Andrzeja Leppera.
- Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nic o tych pogróżkach nie wiem - opowiada Woszczerowicz.
Dzień po zatrzymaniu do Woszczerowicza zadzwonił marszałek Sejmu Ludwik Dorn z pytaniem, czy uważa, że chroniący go immunitet poselski został naruszony.
- Nie jestem pieniaczem, więc odpowiedziałem, że żadnych pretensji już nie mam - odparł Woszczerowicz.
Według Magdaleny Stańczyk, rzecznika prasowego ABW, poseł stawił się na przesłuchanie dobrowolnie.
Woszczerowicz jest jednym z bogatszych posłów, w 2005 r. wszedł do Sejmu z ponad milionowym majątkiem. Karierę polityczną zawdzięcza przyjaźni z Andrzejem Lepperem, któremu doradza m.in. jak dobierać garnitury.
13.07. Rokita
skazany za przezwanie Wieczerzaka
Chodzi o nazwanie Grzegorza Wieczerzaka - byłego prezesa PZU Życie
podejrzanego o działanie na szkodę spółki - "bardzo znanym w Polsce
przestępcą".
- Postawienie zarzutu nie przesądza, że ktoś jest przestępcą. To, czy
jest nim, dopiero się okaże - uznał sędzia Tomasz Całkiewicz. Sąd
skazał Jana Rokitę (PO) na 5 tys. zł grzywny. Poseł do sądu
nie przyszedł, ale zapowiedział w TVN 24, że się będzie odwoływał.
Słowa Rokity padły w maju 2004 r. z trybuny sejmowej w odpowiedzi na
zarzuty Andrzeja Leppera (Samoobrona), że Rokita robił "poważne
interesy" z Wieczerzakiem. Odpierając te słowa, Rokita mówił o
"bezpodstawnym oskarżeniu, które zostało skierowane przez znanego
sejmowego potwarcę Leppera, o moje związki z pewnym bardzo znanym przestępcą".
Prywatnym oskarżeniem o zniesławienie po roku odpowiedział nie Lepper,
lecz Wieczerzak. Może on cały czas twierdzić, że jest niekarany. Bo
jego sprawa o niegospodarność w PZU Życie została zwrócona z sądu
prokuraturze. Wieczerzak ma też postawione inne zarzuty, ale śledztwo
jeszcze się toczy.
W piątek sąd uznał, że Jan Rokita, który ma wykształcenie prawnicze,
wie, kogo można nazwać przestępcą. Podobną filozofię sąd I
instancji zastosował w 2005 r. w procesie Mieczysława Wachowskiego z
Lechem Kaczyńskim. Kaczyński jako minister sprawiedliwości nazwał
niekaranego do tego czasu Wachowskiego "wielokrotnym przestępcą".
Warszawski sąd rejonowy skazał za to Kaczyńskiego na 10 tys. zł
grzywny. Uznał, że przestępca to tylko ktoś prawomocnie skazany.
Gdy Kaczyński był już prezydentem elektem (przed zaprzysiężeniem), to
sąd II instancji nakazał proces powtórzyć, uznając, że to
"rozumowanie uproszczone". Sędzia dał wtedy taki przykład:
ktoś na oczach świadków popełnia przestępstwo i zaraz potem samobójstwo.
Przestępcą był, skazany być nie może...
Niestety, redakcja dobrze wie, że tysiące przestępców
sądy nie skazały, a tysiące niewinnych odsiaduje kary - głupota sędziów
nie zna granic.
9 lipca Dariusz
Rosati został zarejestrowany przez SB jako współpracownik Buyer.
"Wprost" dotarł do teczek polityków, którzy według podanych
niedawno przez IAR informacji, znajdują się na tzw. liście 500. Chodzi o wykaz
osób, które bezpieka uważała za swoich współpracowników. Z dokumentów tych - według tygodnika - wynika m.in., że eurodeputowany
SDPL
został zarejestrowany przez SB jako współpracownik Buyer. Rosati został
pozyskany do współpracy z bezpieką w lutym 1978 r. Zgodził się, bo chciał
wyjechać do Nowego Jorku na roczne stypendium w Citibanku. Jego oficer
prowadzący nazywał się Larecki, a w USA przejął go miejscowy rezydent
wywiadu PRL o pseudonimie Hus.
- Rosati został pozyskany na bazie patriotycznej. Wykorzystane zostały
przy tym jego niezrealizowane ambicje działania na odcinku zagranicznym -
zanotował esbek.
Po powrocie ze stypendium w marcu 1979 r. SB próbowała jeszcze kontakt z Rosatim. Tym razem przyszły szef MSZ już wprost odmówił współpracy.
- Kiedy wyjeżdżałem do Nowego Jorku zostałem poproszony, bym na miejscu
zgłosił się do konsulatu. Tak zrobiłem. Doszło potem do kilku spotkań z
człowiekiem, który był konsulem opiekującym się stypendystami. Po jakimś
czasie z przebiegu rozmów domyśliłem się, że mogę mieć do czynienia ze
służbami. Poproszono mnie bowiem, bym się skontaktował, gdy będę miał
do przekazania jakąś ważną czy ciekawą informację. Oczywiście odmówiłem
- mówi tygodnikowi Rosati.
- Bywałem także na spotkaniach różnych organizacji polonijnych, nigdy
jednak z nikim o tym nie rozmawiałem. Żadnych ustnych donosów nie
przekazywałem. Także po powrocie nie miałem żadnych kontaktów ze służbą
bezpieczeństwa, nigdy też nie podpisywałem żadnego zobowiązania -
relacjonuje eurodeputowany.
8 lipca CBŚ
zatrzymało w niedzielę Artura Piłkę, doradcę ds. sportu w Kancelarii
Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Powód - podejrzenie, że kupował, a także sprzedawał dalej - kokainę.
O zatrzymaniu Piłki poinformował najpierw Maciej Łopiński, rzecznik
prezydenta. Godzinę później minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro
ujawnił szczegóły.
- Z zeznań przestępcy, dilera, wynika, że w latach
2004-07 zatrzymany kupił około kilograma kokainy. Pojawił się w śledztwie
przypadkiem, jako jeden z wielu, zidentyfikowany dzięki połączeniom
telefonicznym. Po zatrzymaniu stwierdził, że były to narkotyki na własne
potrzeby.
- Czy rozprowadzał je dalej? - pytali dziennikarze.
- Prokuratura ma dowody, żeby postawić zarzut wprowadzania narkotyków do
obrotu. Każdy funkcjonuje w jakimś prywatnym środowisku i tu jest klucz
do zagadki - odpowiedział Ziobro. W rozmowie z "Gazetą" minister
dodał, że diler sypie też inne, "znane publicznie osoby". - Ale
spoza świata polityki - podkreślił.
Podczas przeszukania w podwarszawskim domu Piłki ani przy nim narkotyków
nie znaleziono.
Śledztwo toczy się od kilku miesięcy. Przeniesione zostało z Warszawy do
Lublina. Kancelaria i prezydent o podejrzeniach wobec Piłki poinformowani
zostali w końcu maja. Ale na prośbę organów ścigania prezydent nie
zwolnił urzędnika z pracy. - Wiedzieliśmy, że szukał kontaktu z
zatrzymanym dilerem, były obawy, że gdyby został zwolniony przed
zebraniem innych dowodów, mógłby uciec z kraju - ujawnia
"Gazecie" min. Ziobro.
36-letni Artur Piłka wymieniany był w mediach jako jeden z kandydatów na
ministra sportu po ewentualnej dymisji ministra Tomasza Lipca.
Bo Piłka to jeden z zaufanych Lecha Kaczyńskiego. Od 2003 r. był w jego
ekipie jako szef biura sportu w stołecznym ratuszu.
Ukochał wówczas korty tenisowe Legii i Jerzego Hertla, b. starostę i b.
posła PO, dzierżawcę kortów od 2004 r. To na prośbę Piłki w 2006 r.
warszawscy radni do uchwały o długich dzierżawach bez przetargu dodali
obiekty rekreacyjne i sportowe. Korzystając z tego, Hertel wydzierżawił
korty na 12 lat w ostatnim dniu roboczym ekipy p.o. prezydenta miasta
Kazimierza Marcinkiewicza. Płaci miesięcznie 5 tys. zł.
W 2005 r. Piłka został wiceprezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Po
igrzyskach w Atenach w 2004 r. w Komitecie były wybory. Pomagał w nich
kandydatowi na prezesa Piotrowi Nurowskiemu, członkowi zarządu Polsatu. A
za pomoc dostał obiecany fotel wiceprezesa.
Na początku 2006 r. Piłka startował w konkursie na szefa Totalizatora
Sportowego. Konkurs odwołano, bo Piłka jako członek rady nadzorczej miał
dostęp do ofert konkurentów i sam ich (i siebie) oceniał.
Dlaczego aż dwóch ministrów informowało o zatrzymaniu Piłki? Obaj
uderzyli w ten sam ton: - Skończył się czas taryfy ulgowej dla ludzi władzy.
Łopiński dodał, że związku z zatrzymaniem prezydent zdecydował o
zwolnieniu Piłki z pracy. A Ziobro: - Jestem przekonany, że prokurator
wystąpi z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie.
2007-05-22, Prokuratura rozpocznie postępowanie sprawdzające w sprawie finansowania
fundacji Aleksandra Kwaśniewskiego - poinformował wczoraj Zbigniew Ziobro.
- Ta decyzja ma charakter prawny, a nie polityczny - zapewnił zastępca
Zbigniewa Ziobry Jerzy Engelking. I dodał, że prokurator generalny podjął
ją "po wysłuchaniu wypowiedzi polityków". Pytany, jak rozumieć,
że decyzja o wszczęciu "postępowania sprawdzającego" ma
charakter czysto prawny, choć podjęto ją po wypowiedziach polityków,
Engelking odparł, iż prawny charakter tej decyzji wynika stąd, że
"podjął ją prokurator generalny, a nie premier".
Chodzi o to, że fundację Kwaśniewskiego Amicus Europae finansuje Wiktor
Pinczuk, potentat gazowy i naftowy, zięć byłego prezydenta Ukrainy
Leonida Kuczmy. Fundacja dostała od niego 892 822 zł, a kwoty od innych
darczyńców to w sumie 5 tys. zł.
Dyrektor fundacji Ireneusz Bil tłumaczył kilka dni temu, że z tych
pieniędzy finansowane są takie działania jak krzewienie demokracji na
Ukrainie czy popularyzacja rozszerzenia UE o Ukrainę oraz bieżące
wydatki, m.in. konferencja dotycząca polityki sąsiedztwa i spraw ukraińskich
w grudniu ubiegłego roku.
Najostrzej wypowiadał się o sprawie Jan Rokita (PO). - Mamy do czynienia
z czynem nielegalnym, o charakterze kryminalnym, który powinien być ścigany.
W Polsce finansowanie działalności politycznej ze źródeł
zagranicznych jest ścigane - mówił Rokita w niedzielę w Radiu ZET.
Rokicie chodziło prawdopodobnie o zakaz finansowania partii politycznych
przez cudzoziemców, ale nie ma on zastosowania w odniesieniu do fundacji.
- Ujawnione okoliczności jeszcze nie rodzą uzasadnionego podejrzenia, że
doszło do przestępstwa, na razie wszczynamy postępowanie sprawdzające
- oświadczył prokurator Jerzy Engelking.
Według nieoficjalnych informacji sprawdzenie może dotyczyć m.in.
kwestii podatkowych.
2007-05-15,Lepper i Gosiewski nie złożyli deklaracji do rejestru korzyści
jakie dostali prezenty - ustalił "Dziennik".
Lista osób, które do dziś nie przesłały dokumentów do Państwowej
Komisji Wyborczej, jest dłuższa. Jest na niej szef gabinetu politycznego
premiera Adam Lipiński, minister skarbu Wojciech Jasiński, minister
budownictwa Andrzej Aumiller i wiceminister w MSWiA Jarosław Zieliński.
PKW ogranicza się do wysyłania ponagleń i pustych formularzy do wypełnienia,
bo nie może zrobić nic więcej. Politycy nie reagują.
- Jako minister pan Przemysław Gosiewski nie dostawał żadnych prezentów.
Gdy został wicepremierem, otrzymał cenne wieczne pióro i niebawem złoży
w tej sprawie stosowną deklarację - powiedziała gazecie Joanna Borecka
z kancelarii premiera. Andrzej Lepper nie odpowiedział na pytania, które
zadał "Dziennik".
Prezentami obsypywany jest premier Jarosław Kaczyński. Na tle swojego rządu
się wyróżnia: skrupulatnie je odnotowuje. Wpisuje wszystko - nawet
koszulki polo, krawaty i bawełniane podkoszulki. Tylko między lipcem a
październikiem 2006 r. otrzymał 134 prezenty. W wykazie przesłanym do
PKW znalazły się m.in. podkowa, przetak, drewniany dzwon, kryształowa
cukiernica, piłka, strój piłkarski, 5000 forintów w srebrze, szklana
kula, ikona, zegar i mnóstwo książek.
- Premier bardzo pilnuje rejestru korzyści - mówi rzecznik rządu Jan
Dziedziczak.
Czy to możliwe, aby wicepremierzy Andrzej Lepper i Przemysław Gosiewski
nie dostawali zupełnie nic? Przy ich nazwiskach w rejestrze PKW jest
tylko krótka adnotacja: "Ta osoba nie złożyła żadnych
deklaracji".
Deklaracje do PKW mają obowiązek składać m.in. członkowie Rady
Ministrów, sekretarze i podsekretarze stanu w ministerstwach,
wojewodowie, burmistrzowie, prezydenci miast. Ustawa obejmuje nawet zastępców
wójtów i sekretarzy gmin. Muszą podać, czy zasiadają w fundacjach
(nawet gdy funkcja jest honorowa), czy mają udziały w spółkach, co
robią ich małżonkowie. Każdy przyjęty prezent o wartości powyżej
380 zł musi być wpisany do rejestru.
"Dziennik" zapytał ministrów, którzy nie złożyli
deklaracji, dlaczego tak postępują. Odpowiedział jedynie Paweł Kozyra,
rzecznik ministra skarbu. Przekonywał, że minister Wojciech Jasiński
nie przyjmuje prezentów, więc nie musi składać żadnych dokumentów.
PKW jest innego zdania - deklarację należy złożyć zawsze w momencie
obejmowania stanowiska.
02.03.2007 Rokita musi przeprosić członka zarządu TVP
Rokita ma opublikować przeprosiny w prasie i wpłacić 10 tys. zł na Świątynię
Opatrzności Bożej. Nieprawomocny wyrok w tej sprawie zapadł w środę.
- Sąd uznał powództwo o naruszenie dóbr osobistych i w wydanym wyroku
nakazał pozwanemu opublikowanie pisemnych przeprosin w prasie oraz wpłacenie
10 tys. zł na Świątynię Opatrzności Bożej - powiedział rzecznik Sądu Okręgowego
w Krakowie Waldemar Żurek.
W wyroku sąd zamieścił treść anonsu z przeprosinami, jakie Jan Rokita
powinien opublikować w "Rzeczpospolitej" i "Gazecie
Wyborczej" w ciągu dwóch tygodni od uprawomocnienia się wyroku.
Ma on brzmieć następująco: "Przepraszam pana Sławomira Siwka za to,
że podczas konferencji prasowej PO w dniu 11 maja 2006 roku użyłem w stosunku
do jego osoby sformułowań godzących w jego dobre imię i cześć poprzez
wypowiedź: Wejście do telewizji postaci, do telewizji publicznej tego rodzaju
postaci, jest zagrożeniem dla elementarnych standardów panujących w telewizji
publicznej i dotyczących nie czego innego, tylko sfery pieniędzy. Jan Maria
Rokita".
Oprócz wpłaty 10 tys. zł na Fundację Budowy Świątyni Opatrzności Bożej
w Warszawie, Rokita na mocy wyroku musi też zwrócić Sławomirowi Siwkowi 1477
zł kosztów procesu.
2007-02-06, Maksymiuk zarobił 2 mln zł, ale długów nie spłacił
Jak można tonąć w długach i być milionerem? - zastanawia się
"Rzeczpospolita". Według dziennika, odpowiedź na to pytanie zna
zastępca Andrzeja Leppera, Janusz Maksymiuk.

Dwa razy sprzedał ten sam grunt, zarobił grubo ponad 2 mln zł, ale długów nie spłacił. Po milionach nie ma też śladu w jego oświadczeniach majątkowych.
Maksymiukowi raczej się nie przelewa - tak przynajmniej wynika z oficjalnych dokumentów. W oświadczeniu majątkowym za 2005 r. i 2006 r. poseł wpisał, że ma kilka tysięcy zł w gotówce, dom, niecały hektar pola i kawałek lasu warte 18 tys. zł. Od dwóch lat wiceszef Samoobrony wpisuje do oświadczenia dług: w sumie 2,5 mln zł - to zobowiązania m.in. wobec Zakładów Azotowych Puławy i Zakładów Chemicznych Police.
"Rz" odkryła, że poseł kłamie w oświadczeniach majątkowych: nie ujawnił, że sprzedając kilkaset hektarów w dwóch transakcjach na końcu 2004 r. i początku 2005 r., zarobił z byłą żoną blisko 5,6 mln zł. Byli małżonkowie podzielili się pieniędzmi. Posłowi zostało ponad 2 mln zł. Akurat tyle, żeby spłacić długi. Ale poseł nie chce tego robić. Dlaczego? "Ze względów taktycznych" - ucina Maksymiuk i odmawia rozmowy o pieniądzach.
Śladu transakcji nie ma w poselskich oświadczeniach Maksymiuka za 2005 i 2006 rok. Tymczasem za zatajenie informacji w oświadczeniu majątkowym grożą 3 lata więzienia. "A czy ja musiałem to wpisywać? Sprzedaż nieruchomości nie podlega oświadczeniom. To nie jest działalność gospodarcza. Wydaje mi się, że nie musiałem. No cóż, będę się z tego tłumaczył" - wzdycha.
Sposób, w jaki zastępca Leppera zdobył, a potem sprzedawał 600 hektarów pod Oleśnicą na Dolnym Śląsku, to - według gazety - majstersztyk handlu nieruchomościami. Małżeństwo Maksymiuków dwa razy sprzedało tę samą ziemię. Najpierw w 1995 r. wygrali przetarg ogłoszony przez Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa. W ciągu 10 lat mieli spłacić ok. 2,5 mln zł, ostatecznie zapłacili tylko pierwszą ratę, 250 tys. zł. Potem regularnie prosili o przesunięcie spłat: a to dotknęła ich klęska nieurodzaju, a to gradobicie i deszcze.
Po czterech latach zwodzenia AWRSP Maksymiuk w tajemnicy przed agencją postanowił sprzedać ziemię. Kupcem był Witold Duchiewicz - wtedy jeden z najbogatszych Polaków, nazywany królem kukurydzy. Podpisał z Maksymiukami umowę przedwstępną, zapłacił im ponad milion i przez lata spłacał agencję. W 2004 r. okazało się, że prawnymi kruczkami można pozbawić Duchiewicza ziemi (jego firma akurat bankrutowała). Maksymiukowie skorzystali z okazji: za 5,6 mln zł sprzedali ziemię prywatnej spółce. Czy odbyło się to zgodnie z prawem? Według Duchiewicza, nie. Doniósł na wiceszefa Samoobrony do prokuratury.
Wiceszef Samoobrony Janusz Maksymiuk ma wyjaśnić komisji etyki poselskiej, dlaczego zataił w oświadczeniu majątkowym transakcję, na której miał zarobić ponad 2 mln zł. A prokuratura sprawdza, jak mógł dwa razy sprzedać tę samą ziemię.

5 lutego Posłanka SLD wzięła łapówkę
Małgorzata Ostrowska, posłanka SLD, szefowa tej partii
na Pomorzu, może zostać aresztowana, pisze "Rzeczpospolita".
Prokuratura uważa, że wzięła 150 tys. zł łapówki.
Wniosek o uchylenie immunitetu posłance został już wysłany do
marszałka Sejmu - dowiedziała się gazeta. Ostrowska jest pierwszym
politykiem, który usłyszy zarzuty w związku ze śledztwem w sprawie
mafii paliwowej. Sprawę prowadzi Prokuratura Apelacyjna w Krakowie.
Podejrzewa Ostrowską o wzięcie łapówki od jednego z baronów
paliwowych Piotra K., zwanego Królem Sztumu. Posłankę, która nie rzyznaje
się do winy, obciążają m.in. zeznania innych podejrzanych i dokumenty.
Prokurator wnioskuje o zastosowanie wobec niej tymczasowego aresztu.
Zdaniem śledczych istnieje groźba, że może mataczyć w śledztwie.
Wnioskiem do marszałka o uchylenie immunitetu zajmie się Sejm. Dopiero
jeśli posłowie uchylą Ostrowskiej immunitet, prokuratura będzie mogła zwrócić
się do sądu o tymczasowe aresztowanie.

Prokuratura wydała nakaz aresztowania za byłym senatorem Henrykiem Stokłosą. Stokłosa jest zamieszany w aferę w resorcie finansów.Wiadomość o wydaniu nakazu podał prokurator krajowy Janusz Kaczmarek.
Wg nieoficjalnych informacji radia RMF, ewentualne zarzuty mogą dotyczyć
korupcji w zamian za gigantyczne umorzenia podatkowe dla różnych firmy
Henryka Stokłosy. Ma to związek z zeszłorocznymi zatrzymaniami w resorcie
finansów. Aresztowano wtedy kilku pracowników ministerstwa i aparatu
skarbowego, którzy w zamian za łapówki pomagali w umarzaniu
podatków gangsterom. Już wtedy mówiło się, że jednym z "klientów"
tej grupy mógł być były senator.Na razie nie wiadomo, gdzie ukrywa się Stokłosa.
Policja mogła zatrzymać Stokłosę już kilka tygodni temu, ale biznesmen
był wtedy w Czechach - do Polski już nie wrócił, bo prawdopodobnie
ktoś uprzedził go o planowanym zatrzymaniu. Jednak zdaniem Zbigniewa Wassermanna, znalezienie Stokłosy to tylko
kwestia czasu. W lipcu 2006 r. do przedsiębiorstw, biur i pomieszczeń byłego
senatora weszli prokuratorzy i funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego,
którzy zabezpieczyli kilkanaście tomów akt. Prokuratura Okręgowa
Warszawa-Praga analizowała opinię biegłego z dziedziny księgowości
nt. tych dokumentów. Chodziło o sprawdzenie, czy uzyskiwał on
wielomilionowe umorzenia podatkowe dzięki związkom ze skorumpowanymi urzędnikami
resortu. W grudniu 2006 r. zarzut korupcji przedstawiono doradcy prawnemu
Stokłosy, 67-letniemu Marianowi J. Zatrzymana została też dyrektor
finansowa firmy Stokłosy.
58-letni Stokłosa był senatorem RP w latach 1989-2005. W 1980
r. założył rzemieślniczą firmę utylizacji odpadów rolno- hodowlanych
"Farmutil", dzięki której dorobił się majątku na tyle dużego,
że mógł sobie pozwolić na kosztowną kampanię wyborczą w ówczesnym
województwie pilskim przed wyborami do Senatu RP. Zręcznie prowadzona
promocja, pozwoliła mu pokonać wszystkich kandydatów do fotela senatora w wyborach
czerwcowych 1989. Od tego czasu Stokłosa nieustannie zasiadał w Senacie,
wygrywając wybory w okręgu pilskim kolejno w 1991, 1993, 1997 i 2001
r.
Zespół firm Stokłosy obejmuje przetwórnie przemysłu rolno- spożywczego,
ale także lokalną prasę i radio oraz sieci handlowe - co czyni Stokłosę
największym pracodawcą regionu. W roku 2005 Stokłosa - z majątkiem
wycenianym na 950 mln zł - uplasował się na ok. 15. miejscu na liście
najbogatszych Polaków tygodnika "Wprost" (rok wcześniej z 600
milionami był dwudziesty).
W maju 2006 r. doszło do pierwszych zatrzymań w śledztwie w aferze
korupcyjnej w resorcie finansów, w którym dotychczas zatrzymano
osiem osób, m.in. byłego dyrektora departamentu systemu podatków
ministerstwa, naczelnika wydziału ds. doradztwa podatkowego i byłego
szefa departamentu podatków bezpośrednich. Zarzuty dotyczą przekroczenia
uprawnień w związku z przyjęciem łapówek - za co grozi do 12
lat więzienia. Według ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, zatrzymani tworzyli w resorcie
w latach 1994-2004 tzw. przestępczy układ i za łapówki załatwiali
zwolnienia podatkowe dla firm. Zdaniem Ziobry, układ działał na styku
biznesu, urzędników i przestępców. Prokurator krajowy Janusz
Kaczmarek mówił, że w aferę mogą być zamieszani "pojedynczy sędziowie
bądź prokuratorzy". W kontekście śledztwa prasa wymieniała
m.in. nazwisko Stokłosy oraz szefa Inter- Commerce Rudolfa Skowrońskiego (ściganego
dziś listem gończym). Kaczmarek potwierdzał, że w jednym z wątków
"korupcyjnego układu" pojawia się nazwisko Stokłosy. W czerwcu 2006 r. prokuratura zwróciła się do ministerstwa o kontrolę
zasadności umorzeń podatków wobec 63 firm. Ponadto prokuratura sprawdza,
czy mogło dojść do nieprawidłowości przy wprowadzeniu kas fiskalnych w taksówkach.
20 Stycznia 2007 Posłowie PO Roman Kosecki i Andrzej Biernat w środku nocy dobijali się do sejmowego pokoju
uroczej Sandry Lewandowskiej z Samoobrony.
Posłanka domaga się przeprosin na piśmie. Kosecki kupił jej kwiaty i bombonierkę oraz wysłał SMS-a. Biernat do niczego się nie przyznaje.
Godzina trzecia nad ranem - relacjonuje gazeta. Noc po wyborze Sławomira Skrzypka na prezesa NBP. Kosecki i Biernat idą korytarzem hotelu poselskiego. Zatrzymują się przed pokojem Sandry Lewandowskiej. - Obudziło mnie głośne walenie pięściami w drzwi. Podeszłam więc i spytałam: kto tam? Roman się przedstawił i chciał zaprosić mnie na drinka, ale odmówiłam. Razem z nim był Andrzej Biernat. Musieli wracać z jakiegoś pijaństwa - opowiada posłanka.
Kosecki przyznaje, że obudził posłankę Samoobrony, ale niechcący. - Może faktycznie zachowywaliśmy się trochę za głośno i ją obudziliśmy, ale to wszystko. Teraz mam nauczkę, że w Sejmie trzeba się zachowywać cichutko jak myszka, żeby innym nie przeszkadzać - mówi zawstydzony. Pytamy, czy pukał do Lewandowskiej. - Sam już nie wiem. Może i oparłem się o drzwi czy futrynę - zastanawia się.
Co w tym czasie robił Biernat? - Ja już wtedy byłem na zakręcie i na pewno do nikogo się nie dobijałem. Roman na chwilę zatrzymał się pod jej drzwiami, coś tam zażartował, uśmiechnął się i poszedł dalej.
Lewandowska obstaje jednak przy swoim. - We dwóch uderzali w moje drzwi pięściami - przekonuje. Mówi, że Kosecki z Biernatem już nie pierwszy raz dobijali się do jej pokoju.
10-01-2007 Dziennik Polski
Podejrzany o "kłamstwo lustracyjne" poseł Samoobrony Jerzy Zawisza.
25 stycznia przed Sądem Lustracyjnym ma ruszyć jego proces z oskarżenia
Rzecznika Interesu Publicznego.
Rzecznik podejrzewa 63-letniego posła z Tarnowa, iż zataił w swym oświadczeniu
lustracyjnym związki z wojskowymi służbami specjalnymi PRL. Część akt
Zawiszy z IPN jest nadal objęta tajemnicą państwową.
Jerzy Zawisza w krótkiej rozmowie z "Dziennikiem Polskim" przyznał,
że ma "kłopoty" z rzecznikiem.
- Nie zataiłem współpracy z kontrwywiadem wojskowym PRL. To jakieś
insynuacje. Jestem przekonany, że Sąd Lustracyjny oczyści mnie z zarzutów
- stwierdził.
Niestety, to nie pierwszy poseł, ale wiemy że to typowa śpiewka byłych SB-ków.
2007-01-05, Proces byłego radnego z Wawra
Nie domagałem się żadnych stanowisk. Dałem się wciągnąć w pułapkę
- mówił przed sądem Marcin Woźniak oskarżony w głośnej aferze
samorządowej sprzed trzech lat.
Chodzi o polityczne zamieszanie w Wawrze w 2003 roku, kiedy to część
radnych postanowiła odwołać Macieja Wąsika - burmistrza z nadania stołecznego
ratusza. Finałem podchodów okazało się potajemne nagranie przez Wąsika
rozmowy z jednym z radnych - Marcinem Woźniakiem - z której wynika
(przynajmniej według prokuratury), że Woźniak miał się domagać
stanowiska z pensją 4-6 tys. zł w zamian za poparcie Wąsika. Burmistrz
przepadł w głosowaniu i taśma trafiła do prokuratury. Ta uznała, że
Woźniak żądał łapówki i oskarżyła go.
Woźniak podkreślał,
że nie mógłby się domagać jakiegokolwiek stanowiska, bo to by oznaczało
rezygnację z planów odwołania Wąsika. Na spotkanie z nim poszedł
jedynie z ciekawości.
- Dałem się wciągnąć w pułapkę - mówił.
Maciej Wąsik, główny świadek oskarżenia, a dziś wiceszef Centralnego
Biura Antykorupcyjnego, nie stawił się wczoraj w sądzie, bo ten wysłał
mu wezwanie na jego stary adres.
hee, ten numer dla zwyczajnych ludzi nie skutkuje... :-)
02.10.2006r. Wiceszef Platformy pod lupą
Prokuratura w najbliższych dniach wystąpi do marszałka Sejmu o uchylenie
immunitetu wiceszefowi Platformy Obywatelskiej Waldemu Dzikowskiemu - zapowiada
"Rzeczpospolita". Dzikowski zapowiedział złożenie pozwu do sądu przeciwko poznańskiemu
przedsiębiorcy Markowi Trzmielewskiemu. Jednocześnie odpiera zarzuty przedsiębiorcy,
że remontował on dom posła z wdzięczności za wygrane przetargi.
"Rz" przytacza zarzuty poznańskiego przedsiębiorcy, właściciela
firmy budowlanej Marka Trzmielewskiego, który twierdzi, że w czasie,
gdy obecny polityk PO był wójtem gminy Tarnowo Podgórne, z wdzięczności
za wygrane przetargi - przebudował jego dom. Dzikowski powiedział na konferencji prasowej w Poznaniu, że jego
dom rzeczywiście był remontowany, jednak wszystkie rachunki zostały
uregulowane. Zarzuty Trzmielewskiego nazwał oszczerstwami. Dodał też,
że nie wie o żadnej sprawie prokuratorskiej, która dotyczyłaby jego
osoby.
- Nie byłem również przesłuchiwany jako świadek w żadnej
sprawie. To, co jest w tej publikacji, jest podłe i pojawia się
w okresie przedwyborczym - mówił Dzikowski. Poinformował, że w 1998
roku w deklaracji podatkowej PIT-37 na podstawie faktur za remont
mieszkania, w ramach ulgi remontowej odpisał od podatku 15 tys. zł, a wcześniej
na ten remont wziął kredyt. Rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Poznania
Włodzimierz Świtoński powiedział, że w żaden sposób nie będzie
się odnosił do artykułu "Rzeczpospolitej" na temat ewentualnych
zarzutów prokuratury wobec posła PO. Świtoński, pytany, czy poznańska
prokuratura apelacyjna prowadzi śledztwo, w którym występuje osoba
przedsiębiorcy opisanego w artykule "Rz" odparł:
"Prowadzimy śledztwo w sprawie wręczania korzyści majątkowych
osobom pełniącym funkcje publiczne przez opisaną osobę".
- W każdej sprawie, w której występuje jakikolwiek
parlamentarzysta, najpierw prokuratura musi wystąpić o uchylenie jego
immunitetu, potem może przesłuchać go jako podejrzanego, a na końcu
poinformujemy o tym media.
Takie są zasady - dodał Świtoński.
2006-10-19 Teraz jest mu wstyd
Zielonogórski polityk Sławomir R. przez dwa lata nie może prowadzić auta,
dostał 12 tys. zł grzywny i 3 tys. zł nawiązki do zapłacenia - taki wyrok
za jazdę po alkoholu wydał wczoraj sąd.
1 sierpnia policja złapała Sławomira R. na jeździe pod wpływem alkoholu.
Polityk Platformy Obywatelskiej, kandydat w wyborach do Sejmu, diler samochodów
i zarazem szef automobilklubu miał 1,7 promila w wydychanym powietrzu.
W sądzie wczoraj mówił: - Jest mi wstyd. Wiem, że już nigdy tego nie zrobię.
Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł już ponad miesiąc temu. Sąd w postępowaniu
nakazowym skazał Sławomira R. na 15 tys. zł grzywny, 3 tys. zł wpłaty na
konto Stowarzyszenia na Rzecz Bezpieczeństwa Dzieci i Młodzieży oraz zakaz
prowadzenia samochodu przez 4 lata. Polityk nie zgodził się jednak z tym
wyrokiem i przeprowadzono proces. Adwokat Włodzimierz Sawicki przekonywał
sąd: Mój klient nie był karany, okazał skruchę, przyznał się do winy...
Sąd obniżył więc wymiar kary, co sędzia tłumaczyła: - Grzywna 12 tys. zł
jest dużą dolegliwością. Zabranie prawa jazdy na dwa lata też spowoduje, że
oskarżony będzie musiał zdawać ponownie egzamin.
W sądzie koleżeńskim Platformy leży też wniosek o wykluczenie Sławomira R.
z partii. Na razie decyzja do miejskiego zarządu PO nie dotarła. Chociaż minął
już statutowy miesiąc na rozpatrzenie wniosku.
23 maja 2006 pijany kierowca Janusz Wójcik z Samoobrony.
Najpierw jechał po pijanemu, potem został twarzą akcji "Lato bez procentów", by wreszcie dać się przyłapać dziennikarzom podczas alkoholowej libacji.
Powód przeważnie ten sam. Zaczęło się w styczniu. Wracający nocą z Balu Mistrzów Sportu Wójcik został zatrzymany na warszawskiej Pradze Południe przez patrol straży miejskiej. Podejrzenie strażników wzbudził fakt, że samochód posła niczym tramwaj poruszał się po torowisku. Dwa badania wykazały 1,48 oraz 1,30 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Poseł przepraszał, tłumaczył, że zapomniał, że wypił tylko dwie lampki wina itd. Jego sprawą zajęła się prokuratura. Pojawił się wniosek o uchylenie immunitetu za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu, za co grozi do dwóch lat więzienia.
17.03.2006r Warszawski radny
aresztowany za udział w gangu wołomińskim
Sąd aresztował go pod
dwoma zarzutami: udziału w grupie przestępczej oraz - jak wiemy nieoficjalnie
- nielegalnego posiadania broni automatycznej.
Postać warszawskiego radnego wypłynęła przy okazji prowadzonego od niedawna
w Białymstoku śledztwa w sprawie gangu wołomińskiego. Wcześniej przęstępstwami
tej grupy zajmowała się prokuratura w Łomży. Do sądu skierowała już kilka
aktów oskarżenia.
Jeden z wątków przeniesiono do Białegostoku. Kulisy walki o władzę w grupie
pokazaliśmy m.in. dwa dni temu w tekście "Sceny zbrodni jak z Tarantino".
Kilku bandytów poszło na współpracę z organami ścigania i dzięki temu udało
się oskarżyć kolejne osoby.
W tej chwili wszystkich podejrzanych i oskarżonych jest ponad 20 osób, w tym
35-letni szef gangu Robert R. ps. "Rudy", który swoimi ludźmi
kierował z białostockiego aresztu. Członkom gangu zarzuca się zlecanie zabójstw
i udział w nich, ściąganie haraczy, handel narkotykami i stręczycielstwo.
Prokuratura nie ujawnia na razie, jaka była rola Andrzeja K., warszawskiego
radnego, w tej grupie przestępczej.
Na pewno do prokuratorskich zarzutów się nie przyznał.
Andrzej K. jest wieloletnim samorządowcem. W poprzedniej kadencji był radnym z
SLD. W 2002 r. wystartował na radnego Pragi Południe z listy SLD-UP. Teraz
należy do SdPl: jest jedynym radnym tej partii w dzielnicy.
- Dziś, najpóźniej jutro zawiesimy członkostwo Andrzeja K. w SdPl. Jeśli
zarzuty się potwierdzą, wykluczymy go z partii - zapewnia Bartosz Dominiak,
szef mazowieckiej SdPl.
Aby K. stracił mandat radnego, potrzebny jest prawomocny wyrok sądu. Kadencja
rad kończy się już w październiku. Działacz SdPl pozostanie więc
najpewniej członkiem rady do końca tej kadencji samorządu.
K. ma 50 lat. Na Pradze wychował się i mieszka do dziś. - Jako radny był
bardzo aktywny. Pracował w komisji bezpieczeństwa. Jak lew walczył o bazary,
zawsze stawał po stronie kupców - mówi działacz SdPl.
- Zawsze elegancki, miły. Często zmieniał samochody - komentuje radny Targówka.
K. był m.in. prezesem stowarzyszenia kupieckiego Hermes i wiceszefem Stołecznej
Izby Gospodarczej. Jak napisał na stronie internetowej dzielnicy, interesuje się
tenisem i folklorem warszawskim.
PO - polityczne przekręty działacze PO zawieszeni
Marcin Rosół i Piotr Wawrzynowicz - dwaj młodzi działacze PO -
odrzucają postawione im w najnowszym tygodniku "Newsweek" zarzuty
wyprowadzania pieniędzy z partyjnej kasy. Zapowiadają wystąpienie na drogę sądową
przeciw redakcji i autorowi poświęconego im artykułu - Jerzemu Jachowiczowi.
W artykule "Dojenie Platformy", który ukazał się w najnowszym
wydaniu "Newsweeka" Jachowicz napisał, że Rosół i Wawrzynowicz
wyprowadzali pieniądze z kasy PO podczas kampanii wyborczych.
Mechanizm miał być następujący: podstawieni ludzie,
pracownicy sztabu wyborczego lub wolontariusze podpisywali umowy na wykonywanie
fikcyjnych zadań dla sztabu wyborczego; sztab przelewał pieniądze na ich
konta, następnie oddawali większość sum Rosołowi - gotówką lub przelewem
na jego prywatne konto.
Według Jachowicza, są dowody na wyprowadzenia w ten sposób - za pomocą
podstawionych ludzi - kilkudziesięciu tysięcy złotych z partyjnych pieniędzy.
Rosół i Wawrzynowicz we wspólnym oświadczeniu napisali, że w artykule
"Newsweeka" znalazły się "informacje fałszywe i nie poparte
dowodami". "W związku z tym wystąpimy przeciwko redakcji i autorowi
na drogę sądową. Kierowane pod naszym adresem pomówienia należy potraktować
jako czyny spełniające przesłanki z art. 212 par. 1 i 2 Kodeksu karnego tj.
fałszywego pomówienia za pomocą środków masowego komunikowania" -
napisali.
Autor artykułu Jerzy Jachowicz stwierdził w poniedziałek w rozmowie z
dziennikarzami, że cieszy się, iż sprawa trafi na drogę sądową. Dodał, że
ma nadzieję, że działania prokuratury "poszerzą" jego śledztwo.
Jego zdaniem, cała sprawa świadczy o "dużej degrengoladzie w PO".
Jachowicz powiedział, że w gruncie rzeczy cieszyłby się gdyby była to
"tylko kwestia prywatna" Rosoła.
Biuro prasowe klubu PO oceniło natomiast, że tekst "Dojenie
Platformy" to kolejny artykuł Jachowicza "wymierzony w dobre imię
PO". "Po raz kolejny red. Jerzy Jachowicz publikuje tekst oparty na
insynuacjach, a nie na dowodach" - głosi oświadczenia biura prasowego.
2006-05-22 Pijany poseł PiS Ryszard Kaczyński
rozbił swoje nowe auto wracając ze spotkania z wyborcami. Ryszard Kaczyński niespełna tydzień temu kupił nowego peugeota 1007. Długo nie cieszył się autem. W poniedziałek nad ranem rozbił je na płocie w Połczynie k. Pucka.
Mieszkaniec sąsiedniej posesji tak relacjonuje zdarzenie: - Usłyszałem tylko huk, jak przy wypadku. Wyjrzałem przez okno, a tam samochód rozbił się przy furtce sąsiadki. W tym miejscu jest łuk i trzeba zdjąć nogę z gazu. Pewnie jechał za szybko. Nawet nie wiedziałem, że to jakiś pijany polityk.
Na miejsce wypadku przyjechali policjanci z Pucka, wezwani przez jednego ze świadków. Immunitet chroni posłów przed badaniem alkomatem, ale, zgodnie z wytycznymi komendanta głównego policji, w wypadku odmowy policjanci mogą zatrzymać posła siłą i zawieźć na badania do szpitala. Kaczyński nie zachowywał się agresywnie i zgodził się na badanie - dwukrotnie dmuchnął w alkotest. Pierwsze badanie wykazało 1,69 promila alkoholu; drugie - 1,67. Policjanci zabrali nietrzeźwemu parlamentarzyście prawo jazdy i dowód rejestracyjny auta.
Czemu wsiadł za kierownicę po alkoholu?
- Nie jestem w stanie nic powiedzieć. Jest mi bardzo przykro i wszystkich za to przepraszam
Kaczyński zostanie osądzony, gdy przestanie go chronić immunitet. Z wnioskiem o jego uchylenie musi zwrócić się do Sejmu prokuratura. Poseł będzie mógł wówczas zrzec się go dobrowolnie. Jeśli tego nie zrobi, Sejm może mu immunitet odebrać. Za jazdę po pijanemu grozi do dwóch lat pozbawienia wolności.
- Nigdy nie mieliśmy problemów z Ryszardem Kaczyńskim - mówi Tadeusz Cymański, przewodniczący PiS na Pomorzu. - To spokojny i pracowity poseł. Jestem zaskoczony jego zachowaniem. Wygląda na to, że wina była bezsporna, ale powstrzymam się od oceny do czasu złożenia przez kolegę wyjaśnień. Poseł zrezygnował już z członkostwa w klubie PiS. Nad dalszymi konsekwencjami będziemy się zastanawiali.
POLITYKA POMORSKA -
Podsumowanie politycznego Roku 2006 nad polskim morzem...
Kolejne
strony dokumentują stale uzupełniane cykle nieodpowiedzialnego zachowania się
funkcjonariuszy władzy i urzędników państwowych:
Sędziowie
- oszuści. W tym dziale przedstawiamy medialne dowody łamania prawa przez sędziów
- czyli oszustwa "boskich sędziów". Udowodnione naruszania procedury
sądowej, zastraszania świadków, stosowania pozaproceduralnych nacisków na
poszkodowanych i inne ich nieetyczne zachowania. Czas spuścić ich "z
nieba na ziemię" :-)
Prokuratorzy -
czyli tzw. "odpady prawnicze", śmiecie, najczęściej nieetyczni i
nie dokształceni funkcjonariusze władzy. Aktualizacja na rok 2007.
Prokuratorzy do zwolnienia od razu -
ARCHIWUM
- 2006r
SKORUMPOWANI
SĘDZIOWIE I PROKURATORZY - czyli nie tylko pijackie wpadki
"boskiej władzy" , którzy w końcu spadli na ziemię...:-)
Adwokaci
- czyli mecenasi chałtury prawniczej, a tak naprawdę to jedyni usługodawcy którzy
nie ponoszą odpowiedzialności za odstawiane fuszerki typowi pasożyci społeczeństwa
Oszustwa
polityków - przekręty i wpadki znanych "mniej lub więcej" polityków,
czyli urzędników państwowych oszukujących i pasożytujących na narodzie -
stale uzupełniany cykl: POLITYKA WłADZA PIENIąDZ
Policyjne
afery 2007 - handel tajnymi informacjami ze śledztw, narkotykami, wymuszenia
policyjne, pijani policjanci, policjanci terroryzujący własną rodzinę i świadków...
- słowem "psie przękręty".
oszustwa
komornicze - pasożytów społeczeństwa, często typowych chamów i nieuków,
którzy oszukują właścicieli firm, poszkodowanych i wierzycieli oraz w dupie
mają obowiązujące PRAWO
Urzędnicy
państwowi i ich matactwa 2007 - dokumentujemy tu oszustwa urzędników państwowych
takich jak: polityk, wójt, starosta, burmistrz, prezydent, rzecznik - wszelkich
kombinatorów na których utrzymanie pracujące całe społeczeństwo, a którzy
swoje publiczne stanowisko wykorzystują dla swojej prywaty i zysku.
UDOKUMENTOWANE
FAKTY POMYŁEK LEKARSKICH
Psychiatryczne
przekręty pseudo-biegłych udających lekarzy - aktualny stale uzupełniany
cykl przedstawiający typowych schizofreników, decydujących o zdrowiu i majątkach
ludzi, którzy bez wiedzy za to za kasę wydają opinie niezgodne z prawdą i
nie mające nic z fachowością...
Aferzyści
- czyli wszelkiej maści kombinatorzy grający rolę biznesmenów, politycy mający
dojście do tajnych informacji i wiedzy
Media
manipulują, osądzają i są sądzone - wpadki sądowe, wyroki skazujące na
dziennikarzy za nierzetelność, pomówienie, wprowadzenie w błąd społeczeństwa.
Poseł
to ma klawe życie :-)
Krytyka
wyroków sądowych nie jest godzeniem w niezawisłość sędziowską. Nadmiar
prawa prowadzi do patologii w zarządzaniu państwem - Profesor Bronisław
Ziemianin
Strasburg
- wyroki Trybunału - ukarana Polska i polskie sądy za wydane wyroki naruszające
prawo - efekty skorumpowania polskich sędziów.
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
A dla odreagowania
sympatyczne linki dla poszkodowanych przez schorowane organy sprawiedliwości :-))
10
przykazań dla młodych adeptów prawa, czyli jak działa głupota prawników +
modlitwa...
"walczący
z wilkami, szeryf z Bieszczad czyli z impotentnymi organami (nie)sprawiedliwości?"
takie sobie dywagacje Z. Raczkowskiego
Wilk
Zygfryd - CZARNA BIESZCZADZKA RZECZYWISTOŚĆ...
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Krzysztof Maciąg, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński oraz wielu sympatyków SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.