Imieniny:

AferyPrawa.com

Redaktor Zdzisław Raczkowski ujawnia niekompetencje funkcjonariuszy władzy...
http://Jooble.org
Najczęściej czytane:
Najczęściej komentowane:





Pogoda
Money.pl - Kliknij po więcej
10 marca 2023
Źródło: MeteoGroup
Polskie prawo czy polskie prawie! Barwy Bezprawia

opublikowano: 26-10-2010

AFERY PRAWA redaguje RACZKOWSKI ZDZISŁAW ANDRZEJ KURSA SKAZANY ZA NIEWINNOŚĆ NA DOŻYWOCIE APELACJA OD WYROKU MACZUGA

Kursa - skazany za niewinność na dożywocie -  za publikacje swoich dokumentów funkcjonariusze zabrali mu już komp. Co jeszcze musi znieść za publikowanie prawdy? 

Kolejny dokumenty Andrzeja Kursy - Wady „uzasadnienia”  „wyroku”  Maczugi z dnia 27.09.2004

Trudno jest polemizować z absurdalną demagogią i dowolną „argumentacją”               – praktycznie nie popartą dowodami. Dlatego też nie zamierzałem analizować „dzieła” Maczugi.   Jednak z uwagi na treść : ?  2001.06.07  wyrok   SN V KKN 602/99 LEX nr 51659 : „Sąd odwoławczy rozpoznając apelację mógł dokonać odmiennej oceny dowodów, ale jedynie wtedy, gdyby wykazał, że ich ocena dokonana przez sąd pierwszej instancji jest dowolna, pomija zasady prawidłowego, logicznego rozumowania lub nie uwzględnia zasad wiedzy i doświadczenia życiowego.” – postanowiłem dostarczyć S.A. w Krakowie kolejnych argumentów na zmianę „wyroku” Maczugi i zastosowanie art. 25 § 1 lub  § 3 k.k. – podając kilka przykładów  „dowolnego”  i nielogicznego  uzasadnienia.   (Argumentum ad absurdum  --------------------------------------------------------------------------------------------------------

str.1 

„połowa domu, należała do ciotki oskarżonego...”-cytat z „uzasadnienia” Maczugi

stan faktyczny – moje wyjaśnienia :

            „Ciotka” – miała parter ( 136 m2 ) –

            „my” – mieliśmy I piętro ( 136 m2)  + mansardę nr.5 ( 20 m2) – na II piętrze

            136 m2 + 136 m2 + 20 m2 = 292 m2 „połowa” domu = 292 m2 / 2 = 146 m2   ale dla Maczugi ( i Rojszczaków ) to, że „ciotka” miała 136 m2, a „my” mieliśmy 156 m2  - to była „połowa” domu  

„początkowo Andrzej Kursa, zajmował się pilotowaniem wycieczek zagranicznych”

-          w rzeczywistości to pilotowałem wycieczki zagraniczne – równolegle podczas moich studiów i tym finansowałem swoje studia.

-          1979 – matura w  I  L.O. w Krakowie ( Nowodworski ).

-          Luty 1986 – ukończenie studiów na Politechnice Krakowskiej

-          1989 – 1991 – studia informatyki + nostryfikacja studiów w Niemczech.

-          1991 – „działalność gospodarcza” – czyli własna firma jako niemiecki inżynier z niemieckimi uprawnieniami budowlanymi.

Jako student pilotowałem wycieczki zagraniczne w Almaturze ( + w Orbisie )       w latach 1980 – 1987.

Str. 2

„oskarżony ... posiadał w RFN mieszkanie.”

nigdy nie posiadałem mieszkania w RFN. Dla Maczugi „posiadanie”,  a „wynajmowanie” to chyba jest to samo.

„groźby karalne w 1993”

w rzeczywistości zostałem uniewinniony, bo okazało się, że gdy ja rzekomo telefonowałem z Niemiec ( do Beaty Głębowicz – przyp. A.K. ) – to ta osoba JESZCZE NIE MIAŁA ZAINSTALOWANEGO TELEFONU !!! Zostałem  UNIEWINNIONY !!! inaczej mówiąc – zostałem paskudnie pomówiony i oczerniony.  Natomiast istotne jest to, że w I instancji te „groźby karalne”  sądziła Beata Maciejewicz ( dzisiaj   Maciejewicz – Gawron ) – najbliższa przyjaciółka  Błasiakowej.

Nawet uniewinniający mnie wyrok sądowy – jest dla Maczugi „argumentem” uzasadniającym moje dożywocie !!!   Nieprawdopodobne. To jest taki ewidentny przykład szkalowania mnie przez  Maczugę.

„... już w 1990 roku, A.K., po uzyskaniu zgody pozostałych współwłaścicieli domu, rozpoczął nadbudowę II piętra”.

Maczuga nie napisał :... po ODKUPIENIU praw własności i uzyskaniu zgody.  – A to, że ja KUPIŁEM prawa to chyba jest istotne.

„( córka się urodziła )... w maju 2001 r. druga.” - nie w „maju”, tylko 11.kwietnia 2001.   Maczudze wszystko się kompletnie myli.

Str. 3.

„oskarżony ... bywał często w sądzie, gdzie czuł się pewnie...”  - co to za kuriozalne „stwierdzenia” - i skąd taki „wniosek” wypływa ?   Chyba tylko z kompleksów Maczugi.

„na znajomość z takimi osobami, na możliwość „załatwienia” sobie tam wszystkiego oskarżony powoływał się w późniejszym czasie”  (???) kiedy, gdzie i na kogo ja „powoływałem się” ?   Jakie ma Maczuga na to „dowody” ?

żadne !!!  - bo nigdy nic takiego nie miało miejsca.  To są dowolne ustalenia,   a nie swobodne.

To, co poniżej pisze Maczuga jako „dowody”, to 13 kolejnych wierszy dziesiątków jakiś dokumentów.  Jest to niedopuszczalne.  Na każdą tezę trzeba podać dowód do niej.  Zbiorcze powoływanie się na liczne dowody jest nie do przyjęcia.

Por. ??  2001.06.27  wyrok  SN                   V KKN 48/99      LEX nr 51666

Niedopuszczalne jest "zbiorcze" wymienianie w uzasadnieniu wyroku wszystkich ujawnionych w sprawie dowodów, jako podstawy ustaleń faktycznych, skoro pozostaje poza sporem, iż treść części z tych dowodów nie mogła służyć za podstawę ustaleń faktycznych.

A na marginesie : w momencie, gdy moja żona rozpoczynała pracę asesora w sądzie   – to wtedy już nie utrzymywałem żadnych kontaktów z R.  Nawet z nimi nie rozmawiałem.   To są dzisiaj tylko chore wymysły Mariana S. – milicyjnego „prawnika” po „szkole wyższej” przy KC PZPR – specjalisty od bolszewickiej propagandy.

„na przestrzeni szeregu lat, dał się poznać jako osoba konfliktowa, nie miał on dobrych stosunków z częścią sąsiadów”  - same niczym nie poparte ogólniki.

Ilu miałem sąsiadów na małej ulicy Garczyńskiego – gdzie mieszkałem od urodzenia? na ulicy jest 16 domów.  Przyjmijmy, że średnio 1 dom zamieszkuje 10 osób. Czyli mamy ok. 160 – 200 sąsiadów. Z iloma miałem „złe” stosunki – proszę podać konkretne nazwiska !!!

Na marginesie – karta 706 – decyzja o wydaniu pozwolenia na broń – 9.07.1998          ( czyli gdy już ponad 38 lat mieszkam na Garczyńskiego ) ...”potwierdziły aktualnie nienaganną opinię wnioskodawcy  + karta sąsiednia ... opinia dzielnicowego z   1998 r. – nienaganna !!!   „na przestrzeni szeregu lat”  to znaczy, że skoro przez 38 lat miałem „nienaganną” opinię, to kiedy ten „szereg lat” nastąpił ? – gdy miałem 39 – 41 lat ?  I gdy większość z tego czasu przebywałem na południu Niemiec, prowadząc tam własną firmę ? To jakaś chora kpina, co Maczuga pisze.

Str. 4

„...tendencję do „słownego wybuchania”, zachowywał się tak, w stosunku do RÓŻNYCH OSÓB, także .. do siostry...” do jakich „różnych osób” - imiona, nazwiska, kiedy i w jakich sytuacjach ? konkrety ? „...porywczość i brak panowania nad emocjami ujawniły się  w toczących się postępowaniach karnych i wykroczeniowych”...

przez 41 lat życia – tylko 1 raz zostałem pomówiony o groźby karalne przez telefon, które miały mieć rzekomo miejsce telefonicznie z południa Niemiec do Krakowa  – finał : UNIEWINNIENIE  ( to jest to samo, co na str. 2 i  Maczuga powtórzy to szkalowanie mnie jeszcze wiele razy ) i jeden raz miałem kolegium ( sąd grodzki ).  Tam orzekał asesor Grzegorz Kiełbasa   – taki sam oszołom, jak Maczuga.   Latem 2001 roku na tył stojącego mojego Audi pod Urzędem Miasta – przed przystankiem tramwajowym – od tyłu lekko przerysował mi lakier nadjeżdżający tramwaj.  Rysa na lakierze – bez naruszenia blachy mojego samochodu wyniosła około 10 cm.  Ja sam zgłosiłem to policji.           
A Kiełbasa ukarał MNIE !!!   Z jego „wyroku” : ( popełniłem czyn „karygodny”         – stojąc przed przystankiem tramwajowym).

„... A. Kursa potrafił też w scysji ... celowo najechać na inny samochód”. 

... a także zrzucał stonkę z amerykańskich samolotów na polskie kartofle...

A jaki jest na  te brednie DOWÓD?   - może chociaż jeden naoczny świadek ?  -  Ja jeździłem samochodem do dnia tragedii 24 lata.  Rocznie jeździłem ponad 60.000 km.  I ile miałem w tym czasie wypadków przez całe moje życie ?   ZERO.   Ile miałem mandatów przez te 24 lata ?  - może wszystkiego 10 ( słownie – dziesięć ).  Z czego ponad połowę za złe parkowanie.   Ile kolizji miałem w całym swoim życiu ?  - DWIE   A ich skutki ?  - 1 raz – lekko wgnieciony zderzak, bez naruszenia lakieru  i  1 raz rysa 10 cm od tramwaju !!!  na przejechanych autem wszystkiego ponad 1.ooo.ooo km ( 1 milion kilometrów- 1 rysa na lakierze 10 cm  i  1 lekko wgnieciony zderzak ! ).

To znowu jest paskudne i absurdalne oczernianie mnie przez  Maczugę !

„Andrzej Kursa wypominał więc to  Krystynie Lenko...” ( jej „brak funduszy na remonty domu” - paskudne kłamstwo.  Do 1989 roku całość spraw domu prowadził mój ojciec – Jerzy Kursa oraz mąż Krystyny Lenko – Marek Lenko.  W 1989 roku zmarł mój ojciec, a Marek Lenko odszedł od żony i wyemigrował do USA.  Ja wyjechałem w 1989 r.   do Niemiec i tam kontynuowałem studia + miałem stypendium.  A w 1990 roku – latem  – nadbudowałem II piętro, po czym powróciłem do Niemiec, bo tam była moje własna firma.  Więc niby kiedy miały miejsce te „scysje i kłótnie” ? W 1994 roku zmarła matka Krystyny Lenko.  Ona zawsze mówiła, że gdy zostanie bez matki – tylko ze swoją małoletnią córką, to od razu sprzeda duże mieszkanie, bo mąż od niej odszedł, a z pensji nauczycielki nie stać jej na opłaty za 95 metrowe mieszkanie.   Moja osoba nie miała kompletnie nic wspólnego z trudną sytuacją materialną K. Lenko.

I znowu Maczuga jako „dowody” – przytacza Maczuga zbiorczo dziesiątki pozycji. 

Str. 5  wiedział, że A.K. miał opinię osoby konfliktowej, liczył jednak, że mu uda się zachować dobre  z nim stosunki”.  I pewnie dlatego – od samego początku  już jesienią 1994 r. Rojszczak wysypał mi na część ogrodu, którą mi sam „przydzielił” – pod moją nieobecność w Polsce – swój gruz z remontu swojego mieszkania, dlatego R nigdy nie dotrzymał swoich wcześniejszych zobowiązań finansowych, pisał liczne donosy na mnie, trzasnął mi drzwiami mojego nowego Audi A 6 – za 200.000 zł, zrywał mi zamki i blokował wjazd do mojego garażu, etc. – to pewnie wszystko dla „podtrzymania dobrych stosunków sąsiedzkich”.

Str. 6   

- opinia o R –  same superlatywy.

            Prof. psychiatrii z Harvardu J. L. Herman „Przemoc”  - str. 86  ( jest w aktach w oryginale ) „...kat – pozornie normalny.  ... Tyrani się świetnie kamuflują.  Niewiele osób wierzy w ich tyranię”. A tak na marginesie – to jak wyjaśnić można fakt, że ja (prawdopodobnie) zastrzeliłem R ?  Tym, że był to „spokojny, niekonfliktowy, grzeczny” człowiek ?   Nie jestem chory psychicznie.  No to co się stało?

Z zeznań Woleńskiego wynika, że R nie tylko „był skoncentrowany na życiu zawodowym i rodzinnym”.   Był jeszcze „skoncentrowany”  na czymś innym. „Zależało mu na dużym mieszkaniu”.   A skoro Agnieszka Rojszczak – kaleka na wózku inwalidzkim zeznała w sądzie w 2003 roku, że „oni mieli prawa do mojego mieszkania” – to chyba wszystko jest jasne. „... przed wyjazdem jedynie ustalili, że istnieje potrzeba ... remontu dachu.... sądzili jednak, że to drobne naprawy”  ewidentne kłamstwo.  Por. pismo do UMK z 19 lutego 1998 r.  Tam w  DETALACH      i szczegółowo jest podany ZAKRES  i  TERMIN  prac !!! ( k. 2401-2402 )

str. 7  „... bez uzgodnienia z rodziną Rojszczaków  ... remont dachu”  -

str.7 / 8

Maczuga „sądzi” akta z decyzji o wydaniu mi pozwolenia na broń.   Po co ?   - meritum to tylko jest fakt otrzymania legalnego pozwolenia na broń.  I tyle.

str.9  . ... broń … chwalił się nią”  - Kiedy i komu się chwaliłem ???- Nawet nikt z rodziny R nigdy u mnie nie widział broni. ( Jan R.: „widuję go codziennie, bez przerwy” ). „szczycił się przynależnością do Bractwa Kurkowego” Do naszego krakowskiego Bractwa Kurkowego należał ( jako nasz honorowy brat )     - Ojciec Święty – Jan Paweł II  i wielu innych szanowanych obywateli Krakowa.   Pewnie Maczuga ma kompleksy, że nawet pies z kulawą nogą by go nie przyjął do Bractwa Kurkowego.

Str. 10.  „02.02.1998 oskarżony wszczął postępowanie przed sądem cywilnym ...” Tylko Maczuga pominął fakt, że to nastąpiło po 2 latach „negocjacji” z Rw których on mnie 2 lata zwodził i oszukiwał.   Jeżeli już sprawa trafia tak daleko,    że trzeba ją oddać do sądu, to jest już bardzo niedobrze. Na marginesie - powództwo miał wnieść do sądu wiele miesięcy wcześniej adw. Andrzej Kubas.     Niemniej on pobrał pieniądze i  przez kilka miesięcy nic nie zrobił. Kubas to taki sam oszust,  jak Patela i Kubicki.  Wyłudza pieniądze i nic nie robi. „z faktu dobudowy kondygnacji, oskarżony wywodził, że udział R powinien się zmniejszyć do 1/3”  to nie ja tak „wywodziłem”, tylko tak nakazuje ustawa lokalowa.  „nie przewidywał on, by z tytułu zmniejszenia się ... udziału... jakakolwiek rekompensata” otóż „udział”, to nie tylko prawa, ale też i obowiązki.   A ja w 1990 roku  KUPIŁEM prawo do nadbudowy 1/3 metrażu domu. Czyli miałem ponownie za coś płacić – już po kupieniu 1 raz  czegoś !!!

Na marginesie. W polskim prawie wpis do księgi wieczystej ma charakter deklaratywny, a nie konstytutywny. To znaczy, że nie tworzy stanu prawnego. Innymi słowy – gdy R kupował w dniu 27.09.1994 jedno mieszkanie na parterze, a nadbudowane II piętro już od 4 lat fizycznie istniało – to STAN PRAWNY był taki, że parter miał łącznie 1/3 metrażu domu i taki sam udział we współwłasności NARZUCAŁA ustawa lokalowa – obowiązująca w Polsce. „dodatkowo w kwietniu 1998 r. A.K. wniósł o wydanie przez sąd postanowienia zabezpieczającego ... pozwalającego na remont dachu...” postąpiłem jak mi poradził mój adwokat, że skoro są aż takie problemy, to niezależnie od pisemnych umów z nimi – warto przy okazji wnieść do sądu o takie postanowienia.  Aby już dmuchać na zimne.

„postępowanie ...I Ns 211/98/S ... A.K. zatajał, mając świadomość...” Co ta za nonsensy?  Był  ustanowiony pełnomocnik  w lutym 1998 roku – przed jego wyjazdem wiedział o pozwie – tylko „sprytnie” go nie odbierał.   Adwokat poinformował mnie, że wyjazd R nie ma żadnego znaczenia dla postępowania, bo to ich sprawą, a nie moją, jest ich wyjazd z Polski.  Tym bardziej, że przed wyjazdem był ustanowiony ich pełnomocnik w Krakowie.

Str. 11 „... doprowadził do wydania, zarządzenia tymczasowego... Chore – to przecież niezawisły i samodzielny sąd wydaje ( lub nie ) wszelkie decyzje.  Co to znaczy „doprowadził do...” ?   Zmusiłem sąd do czegokolwiek ?  Jak ?  
„dopiero po powrocie R ... w marcu 1999 ... ZGŁOSILI  ONI swój udział w procesie...”
Czyli to w gestii strony jest moment „zgłoszenia” swojego udziału w procesie ?!

„... Wówczas A.K. zażądał od pokrzywdzonych zwrotu połowy kosztów remontu dachu...”   

Nieprawda. Rok wcześniej latem 1998 zwróciłem się do pełnomocnika Rw – Lubowieckiego o rozliczenie remontu dachu.  Wtedy też dawałem wszystkie rachunki Lubowieckiemu.  Niemniej R – podobno - ZABRONIŁ Lubowieckiemu, aby ten cokolwiek odbierał.  A zakres remontu był w DETALACH ustalony z R. na piśmie z 19 lutego 1998. 

całe „uzasadnienie” Maczugi to chory – skrajnie tendencyjny paszkwil i same kłamstwa.  
... kwestionowali udział w ...”
A taki udział  NARZUCA ustawa lokalowa.

str. 12.

„domagali się dopłat”  

prawda. „domagali się”. Te chore z pazerności osoby zapłaciły za mieszkanie nr 2        i  nr 1 (  czyli cały parter ) łącznie – 87.000 zł.  Kupując te mieszkania w sytuacji, gdy         od wielu lat była wybudowana moja nadbudowa.   Po czym domagali się ode mnie dopłaty  98.202,60  ( karta  346-349 ) – za to, że ja wybudowałem swoje mieszkanie kilka lat wcześniej, zanim te chore z pazerności osoby przyjechały do Krakowa.

Chory z pazerności filozof – chciał mieć za darmo ( moim kosztem ) swoje dwa mieszkania + jeszcze dodatkowo  11.202,60 zł.   za nic !!! „No coś im się przecież od niego ( Kursy ) należało”, bo „byli przecież znaną rodziną w Krakowie” ( zeznał 20.03.2003 w sądzie à Szczygieł )”.

Hitler też „miał prawa” do Gdańska w 1939 roku.  

sprzeciwiali się obciążaniu ich kosztami ... remontem dachu”

Oni od pierwszego dnia zawsze „sprzeciwiali się” płaceniu czegokolwiek na wspólny dom. Tylko ja miałem za wszystko płacić.  Mieli 100 % praw  i   0 % obowiązków.  To była taka filozofia R, aby z „konfliktowym sąsiadem” zachować dobre stosunki .

I wszędzie „dowody”  Maczugi – sami pokrzywdzeni + ich klienci.

Rwnosili setki wymyślonych „problemów”.  Np. „domagali się wykonania włazu na dach”.  Przecież od nadbudowy w 1990  był wykonany  właz na dach !!!       I nagle – po 9 latach – zaczęli się „domagać”.   Piec co. był przy nadbudowie zlokalizowany od samego początku tam, gdzie miał on być umieszczony w planach      z 1990 roku. A gdy w 2000 r. wykonałem dla nich 2 – identyczny właz, to o to też było piekło.  Wszystko R przeszkadzało. 

domagali się rozbiórki dachu”

Proszę porównać pismo R( k – 325 –327 ) – najpierw domaga się abym wyremontował dach.  Obiecuje partycypację w kosztach. A gdy remont dachu już wykonałem – zgodnie z pisemnymi ustaleniami  latem 1998 roku      – to odmówili zapłaty, a nawet „domagali się rozbiórki dachu”.   Dach kosztował mnie ponad 80.ooo zł. A ponowna jego „rozbiórka” kosztowała by dalsze kilkadziesiąt tysięcy.   I wtedy nie byłoby dachu !!!  Paranoja !!!

Proszę to wszystko rozważać  - pod kątem „wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami zamachu” – jak mnie te filozoficzne nikczemniki wykańczały.  Maczuga pisze o R : str. 5 „Artur R... wiedział, że A.K. miał opinię osoby konfliktowej, liczył jednak, że mu uda się zachować dobre z nim stosunki”.        – to chyba jakaś kpina.

Str. 13  

„19 lutego 2001 ... postanowienie SR o wpisaniu nadbudowanego mieszkania na moją rzecz”

To było meritum sprawy cywilnej.  Teraz mogłem się wreszcie wyrwać  z piekła, które mi stworzyły R w moim rodzinnym domu.

„oddalony wniosek pokrzywdzonych o...”

Wtedy R nie byli „pokrzywdzonymi” tylko bezwzględnymi agresorami  na moje dobra chronione prawem,  jakimi są:  własność mojego mieszkania, poczucie bezpieczeństwa i spokoju w swoim własnym mieszkaniu.  

Prof. Daszkiewicz wyjaśnia, że prowokator - to osoba „wyzywająca, drażniąca, podstępnie podburzająca” ( Daszkiewicz 1982 – str. 74 / t.99 ) „prowokator zdaje sobie sprawę z prowokacji, ale błędnie zakłada, że uniknie niebezpieczeństwa” ( ibidem – str. 75 / teza 104 ) i  wtedy nagle agresor staje się „poszkodowanym”.  ( „płytka wyobraźnia to kalectwo” ).

„niekorzystne dla siebie postanowienie zaskarżyli ... 

Oczywiście, że wpisanie na moją rzecz mojego własnego mieszkania, wybudowanego w 1990 roku było dla nich „niekorzystne”.  Bo wtedy bym się mógł wyprowadzić       i skończyła by się tym ludziom możliwość rujnowania mi życia. Jak widać „korzystne” było dla tego „spokojnego naukowca” życie w piekle, które mi on zrobił.  Niestety czasem piekło pochłonie i tego, kto otwarł do niego wrota.

str. 14.  

„strony zaczęły sobie robić wzajemne złośliwości...” 

KŁAMSTWO !!!  ja nie robiłem żadnych złośliwości R !!! To  R  mi zatruwały życie i do tego perfidnie opowiadali swoim znajomym, że to „ja” im utrudniam życie.  Ja na wszystko się godziłem i tylko od nich uciekałem. Nawet w sądzie.  

„A.K. zaczął ubliżać Arturowi R

Kłamstwo !!! –por . pierwsze zeznania Agnieszki R – nigdy nic takiego nie miało miejsca.  W dalszych zeznaniach Agnieszka R zeznawała nieprawdę.  Na pytanie w sądzie, dlaczego teraz zeznaje inaczej – odpowiedziała : cyt. „Bo tamte zeznania  BYŁY  ZA ŚWIEŻE !!!”

„Przykładowo ... Andrzej Kursa zamykając na kłódkę bramę wyjazdową do nieruchomości, utrudniał...”  

To nie była brama wjazdowa do „nieruchomości”, tylko do MOJEGO  GARAŻU, gdzie miałem warte 200.000 zł nowe Audi A6.  Ta „brama” była zawsze zamykana, od czasu, gdy mój ojciec wybudował sobie garaż – to jest od roku 1959 – przez 42 lata !!!  ( Wizja  lokalna !!! )

„Artur R zrywał kłódkę i zakładał własną, co stało się przyczyną awantury”

Proszę sobie wyobrazić, że wracam do swojego domu z Ulm – jadąc 1.100 km – non stop do żony i dziecka. Przyjeżdżam do domu o godz. 2 w nocy i nie mogę wjechać do swojego garażu, bo R mi zerwał kłódkę i założył swoją.  Pozostawienie nowego Audi A 6 w nocy na ulicy nie jest w Polsce bezpieczne. Zresztą garaż wybudowany przez mojego ojca był mój, a nie R ! Oni kupili mieszkanie !  

„miała też miejsce kłótnia przy okazji wykonywania włazu na dach”  

nieprawda !!!  słowo „kłótnia” sugeruje obopólny udział.

Ja wykonywałem właz, a R przyszli na moje piętro i ONI zrobili piekielną awanturę – wyzywając mnie - tak, że nawet 2 starszych moich robotników ( którzy kilkanaście lat pracowali na kontraktach w RFN ) uciekło w popłochu !!!

„była sytuacja zatrzaśnięcia drzwi samochodu  A. Kursy – o co miał on pretensje”.

Oczywiście każdy tak normalny człowiek – jak np. Maczuga tylko się potrafi cieszyć, gdy kupi sobie nowe auto  za 200.000 zł, a ktoś inny mu podejdzie i zatrzaśnie drzwi do tego auta z całej siły. Te wszystkie „wzajemne” ( wg Maczugi ) złośliwości – to tylko i wyłącznie była agresja  R – a ja kompletnie nic nie robiłem !!!

Na marginesie: proszę zrobić wizję lokalną i zobaczyć – gdzie stał mój samochód   – przed moim garażem ( są betonowe pasy jezdne ), jak jest wykonana brama wjazdowa do garażu i jakie są 2 włazy na dach. „dowody” Maczugi – to tylko to, co podali ci patologiczni kłamcy Ri ich świadkowie.  
Str. 15

„żona oskarżonego... wszystko zmierzało do rozwodu...” 

A jaki ma na te rewelacje „dowód” Maczuga ?   Zeznania Jadwigi Rojszczak ?  Albo mojej żony, która odmówiła w sądzie zeznań ?   

Na marginesie – gdy ktoś jest całe lata w stresie to faktycznie nic dziwnego, że wszystko zaczyna się źle układać.  Tylko co to ma do meritum sprawy ?                      - Co najwyżej jest to okoliczność potwierdzająca natężenie i perfidię Rojszczaka        w atakowaniu mnie.

 

„postępowanie Andrzeja Kursy zaczęła cechować coraz wyższa agresja, ... był prowodyrem  kłótni”

Te same puste frazesy Maczugi.  Gdzie są jakieś konkretne DOWODY.  Maczuga nic konkretnego nie podaje !!!

„dowody” – to np. zeznania dzielnicowego Adama Rajtara ( k- 256-257 ) – np. „uderzyłem Rojszczaka z otwartej dłoni w twarz”  - takie wredne kłamstwa.

Nawet  Agnieszka Rojszczak zeznała w sądzie, że nigdy taki fakt nie miał miejsca !

 

„szedł jak taran” 

To podał bolszewicki oficer milicji  obywatelskiej à Szczygieł. W rzeczywistości ja tylko od nich uciekałem.  Nawet w sądzie.   

Słowo „taran” – to pewnie zna Szczygieł z czasów, gdy w stanie wojennym był on „samodzielnym komendantem różnych samodzielnych jednostek Milicji Obywatelskiej”. ps. „Taran” – to technika rozbijania demonstracji przez ZOMO.

 

„zatrzasnąłem furtkę przed małoletnią...”

Czy może Pan wnieść o wizję lokalną, szanowny Panie Mecenasie ?

 

To jest jeden wielki stek kłamstw – bezkrytycznie przyjęty przez   Maczugę.

NIEPRAWDOPODOBNE !

 

Str. 16

29.01.2001 – „... przed ich drzwiami ( Rojszczaków ) stoi karton ze śmieciami”

 – Nieprawda !!!    Diabeł tkwi w szczegółach.  Trzeba zrobić wizję lokalną. Zeznania Jana Rojszczaka : k-885 :  „wymieniony ( A.K.) odszedł do swojego mieszkania WYSZEDŁEM ZE SWOJEGO MIESZKANIA I PUDŁO ZE ŚMIECIAMI WYNIOSŁEM PIĘTRO WYŻEJ”.

- czyli – po pierwsze – pudło ( jedno małe pudełko po 6 butelkach dobrego wina         + 6 kartek z gazet w którym te 6 butelek było owiniętych do transportu z Ulm ) stało na korytarzu – nie rozrzuconych i nie pod drzwiami Rojszczaków, tylko pod bramą wyjściową, bo miałem je zabrać do sądu i je tam wyrzucić, bo o wyrzucanie śmieci w domu Rojszczaki także robili awantury.  ( Rojszczak musiałby gazety w przeciwnym wypadku najpierw pozbierać do kartonu – zanim by je mi złośliwie wyniósł PIĘTRO WYŻEJ ) – a ponadto – piętro wyżej – to znaczy, że stało to małe pudełko nie pod jego drzwiami, tylko przy  bramie !!!

 

Jan Rojszczak kłamie – jak tylko potrafi: k-885 : „wówczas rzucił się na mnie                    z wyzwiskami i pięściami”  k-887: „odniosłem wrażenie, że rzuca się na mnie              z pięściami.    Nie uderzył mnie jednak”  - to takie „drobne” rozbieżności.

Tak, jak „uderzyłem Artura Rojszczaka w twarz z otwartej ręki przy pani z nadzoru budowlanego”.   Chorzy – patologiczni kłamcy !!!

 

k-884 – notatka policyjna – 50 minut po zdarzeniu. – Rojszczak nic nie zgłasza           o rzekomych groźbach karalnych.   Pewnie to było „za świeżo”  i  jeszcze nie naradził się z filozofem + milicyjnym teściem – Szczygłem. 

„potem jednak mówił swojej żonie, że obawiał się gróźb”  - paskudne kłamstwa.

 

„... A.K. ... jeszcze w styczniu 2001 roku zgłosił ... „ 

To było zgłoszenie ZARAZ PO TYM ZDARZENIU. Przyjechałem z Ulm do domu w nocy z 28/29.1.01 i rano już jest awantura !!!   Ja już miałem dość i od razu pojechałem autem z domu na komisariat !!! 

 

str. 17 

15 lutego 2001 – zawiadomienie składa Jan Rojszczak. O rzekomych groźbach.

-          po 17 dniach – miał czas na uknucie intrygi. (Policjant do niego przyszedł po moim zawiadomieniu w dniu 29.01.2001 – zaraz po zdarzeniu ).

 

Ja w końcu machnąłem ręką na te groźby – ale dla Rojszczaków to był kolejny pretekst do nękania mnie. Oczywiście, że oni się zażalili na postanowienie                   o umorzeniu.   A Maczuga za to, że mi Rojszczak groził – dodatkowo daje mi 1 rok więzienia!     To przecież jakaś farsa.

 

Str. 18

„oznaczała tylko opóźnienie...”

 - to znaczy „tylko”, że przez kolejne lata nie uda mi się uciec od mojego filozoficznego kata i jego przeklętej rodziny.

 

„czekałem piętro wyżej”.  „demonstrowane zachowanie”

- chore słownictwo Maczugi.   Ja od tych ludzi tylko po prostu uciekałem, a niczego nie „demonstrowałem”.  Uciekałem od stałych konfliktów i awantur.

 

Str. 19

„Przejechałem z sądu kilkaset metrów ruchliwymi ulicami miasta”

czyli ulicą Kielecką.  A to jest wyjątkowo  spokojna ulica..

 

„Grażyna Kursa opuściła mieszkanie i udała się autem do Sądu”

( i następnie ) : „Oskarżony  z zamkniętego sejfu ściennego wyjął ... broń...”

 

KŁAMSTWO !!!   Skoro żona wyszła z mieszkania i ja szedłem z nią, a żona sama zamknęła drzwi, to ja prawdopodobnie nie miałem kluczy i NIE MOGŁEM    PO ODJEZDZIE ŻONY OTWORZYĆ  SEJFU, który był przecież zlokalizowany w mieszkaniu,  !!!

 

Tą bajkę podała lek. Birecka – która zresztą podała następnie w sądzie:jest to tylko takie nasze rozważanie, bo my nie wiemy, czy tak było” .

A Maczuga wszystko pisze bezkrytycznie.

 

Str. 20

Najważniejszy telefon – mojej siostry przed tragedią.  Maczuga ( i nikt ) nie ustalił      – z jakiego numeru i jak długo trwało to połączenie.  I dokładnie KIEDY miało ono miejsce.   Wtedy już byłem całkowicie niepoczytalnym – nic do mnie już nie docierało – działałem wyłącznie automatyzmami.  To kluczowo ważny moment           i akurat tego nie ustalono !!!

 

A przecież wszystkie telefony miałem komórkowe lub ISDN – nie ma takiej fizycznej możliwości, aby „nie dało się” ustalić tak kluczowo ważnego połączenia.

 

„... zobaczyli schodzącego z pierwszego piętra ... Andrzeja  Kursę”

skoro schodziłem, to wcześniej musiałem wyjść na górę.

„schodziłem” do wyjścia.  Nie „czaiłem się”, nie „czekałem na nich”  tylko po prostu „schodziłem  po schodach”.  ( wg zeznań Agnieszki Rojszczak )

 

Str. 21.

„... głowy A. Rojszczaka – padł już później, z bliskiej odległości...”

to „ustalił” Maczuga.  Tylko, że biegli – z KG Policji  i z  Medycyny Sądowej niczego takiego nie stwierdzili. Wprost przeciwnie – stwierdzono, że nie było żadnego strzału z bliskiej odległości.   Maczuga, który nie rozumie nawet 1 art. z k.k.w.           - „sędzia” dający nawet 30 dni celi izolacyjnej tymczasowo aresztowanemu – jest już „biegłym” nawet od balistyki. ( a sam nie rozróżnia pojęcia „załadowany”                    i „przeładowany” przy pistolecie – o czym dalej )  Tak w praktyce wygląda zasada, że im kto jest głupszy, tym więcej rzeczy potrafi „wytłumaczyć”.

 

Na marginesie: to czy strzelałem z bliska, czy z daleka, celnie, czy niecelnie, to nie ma żadnego znaczenia w mojej sprawie !!!

 

Str. 24

„... oskarżony wykonał następujące czynności już po jej upadku”

to jest właśnie podręcznikowy przykład dowolnych „ustaleń” – wziętych  z powietrza.

 

„...co odpowiada sportowemu stylowi strzelania...” 

a „wojskowy” styl strzelania – to pewnie jest inny.  Maczuga jest ekspertem od wszystkiego.  Tylko nie zna się na k.k., k.p.k.  i  k.k.w.

 

i znowu „dowody” – wymieniona cała masa „dowodów”, z których tylko niestety nie wynikają jakiekolwiek „ustalenia” Maczugi.

 

Str. 25

„precyzyjnie umiejscowił przy samej framudze”

mówi ekspert balistyczny Maczuga.   Ciekawe, tylko czy ( a jeżeli tak, to kiedy ) „ekspert” Maczuga oglądał to miejsce? Zresztą Maczuga nie ma żadnych wiadomości specjalnych o balistyce.

 

Na marginesie – precyzja strzałów lub jej brak nie mają kompletnie żadnego znaczenia w sprawie.  Można być przecież całkowicie poczytalnym i strzelać nieprecyzyjnie i na odwrót – można całkowicie stracić poczytalność i strzelać automatycznie, a zarazem bardzo precyzyjnie ( jak się jest od 11 lat w klubie strzeleckim ).  Tak samo, jak można być całkowicie chwilowo niepoczytalnym             i  prowadzić samochód ( por. wyjaśnienia psychiatry Antoniego Ferenca, który jako Antoni F. był „bohaterem” reportażu telewizyjnego z TVN o pijanym biegłym sądowym Antonim F. – jeżdżącym po Jarosławiu samochodem w stanie alkoholowej niepoczytalności )

 

Str. 26

„w tym momencie oskarżony miał w swoim pistolecie, około połowy...”

„tymczasem... wyszedł na klatkę schodową ... Jan Rojszczak...”

Widząc go oskarżony znajdujący się nieco wyżej, na schodach...”

- to są właśnie przykłady „dowolnych”  „ustaleń”  - a raczej chorych wymysłów Maczugi.   Maczuga nie nadaje się do pracy w sądownictwie.  Albo on ma urojenia, albo pije.  Bo inaczej tego nie można wyjaśnić.   Biegli   nie mogą ustalić przebiegu zdarzeń,  a Maczuga „potrafi”.  Bez dowodów !!!

 

„oskarżony musiał już w tym czasie zejść...”

ibidem  - to tylko hipotezy  i  przypuszczenia wzięte z powietrza.

 

str. 27

„... następnie oskarżony ponownie przeładował broń, tym razem wkładając pusty już magazynek do kieszeni spodni...następnie poszedł on do drzwi...”

jaki ma na te czcze wymysły  DOWÓD ?   Kto taki przebieg wydarzeń opisał ???

Jan Rojszczak mu opowiedział ?  Bo zarówno Agnieszka Rojszczak ( od momentu jej postrzału ), jak i ja – nie pamiętamy tego przebiegu zdarzeń.

 

Maczuga opisuje jako to co „sąd ustalił” – „następujący stan faktyczny” – swoje  niczym nie poparte wymysły.   To wszystko tak mogło być.   Ale też przebieg zdarzeń mógł być zupełnie inny !!!

 

Str. 28

To samo – chore wymysły Maczugi :

„po spenetrowaniu tego mieszkania oskarżony udał się na dół i otworzył drzwi ...”

skąd to wynika ?  Czy są jakiekolwiek DOWODY na jakieś „penetrowanie”   mieszkań ?  Lub, czy na okoliczność, że ja gdziekolwiek  w ogóle byłem ?  Przecież ja nie pamiętam przebiegu krytycznych wydarzeń ? Odciski palców ? ślady moich butów ?  - to są właśnie DOWOLNE „ustalenia” – czyli żadne.

 

zresztą i tak to wszystko nie ma żadnego znaczenia dla ustalenia faktu głównego          – in concreto – czy byłem poczytalny tempore criminis i czy działałem w stanie opisanym w literze art. 25 § 1 i § 3 k.k. ( kontratyp obrony )

 

„po stwierdzeniu, że ... A.K. wyszedł na zewnątrz budynku i skręcił w prawo....”

To samo. Hipotezy – niczym nie poparte.

 

„... wołał też, że to wszystko było ponad jego siły i że popełni samobójstwo.”

to jest chyba jednoznaczny dowód na okoliczność, kto kogo wykończył psychicznie.

 

Str. 29

ja zawiadomiłem policję na numer tel. 997. Tutaj jest opis relacji policjanta.                A przecież takie wszystkie rozmowy są nagrywane i na wiele lat archiwizowane.  Ciekawe, czemu Maczuga zajmuje się jakąś dawną sprawą, gdzie zostałem UNIEWINNIONY, a nie dopuści dowodu z oryginalnego nagrania rozmowy telefonicznej  z numerem alarmowym 997  ?

 

str. 37

„w związku ze stwierdzoną ostrą reakcją na stres, związaną z dokonanymi czynami...”

A jak to – „lekarz” Maczuga stwierdził ??? Kiedy nastąpił ten moment, kiedy powstała ta ostra reakcja na stres ???   I jak wyjaśni Maczuga fakt, że gdy jeszcze byłem w domu ( prawdopodobnie jeszcze z żoną ) i telefonowała do mnie moja siostra na domowy nr telefonu, to już nic do mojej świadomości nie docierało ?

 

str. 37 / 38

tutaj przepisuje Maczuga ten plagiat z podręcznika ICD-10 ze strony 117 – czyli to, co napisała oszustka Birecka.

 

Str. 38

Maczuga „nauczył się” psychiatrii od Bireckiej.

Str. 39

„zachowania manipulacyjne ... Andrzeja Kursy”

to prawda. Manipulacja, a kontradyktoryjność, to jest to samo.  Tak samo domaganie się, aby Maczuga i Rzeszut procedowali zgodnie z prawem, powoływanie się na kodeksy i orzecznictwo  – to też manipulacja. Nawet „ewidentna” manipulacja.

 

A wymyślił ten absurd o manipulacji Marian Szczygieł – bolszewicki oficer MO z lat totalitarnych ( 1966-1985 ).  

 

Str. 50

„oskarżył... psychiatrę Adamczyka o usunięcie części materiałów  ... które miały się tam rzekomo znajdować”

wystarczy porównać opinię z 04.04.2002 z opinią  z obserwacji.  – Brakuje całego wcześniejszego materiału o badaniach głównego psychologa szpitala ( S. Wolanina )  i najważniejszych fragmentów zeznań świadków – cytowanych w opinii z 04.04.2002.

 

Str. 59

Marian Szczygieł podał, że rzekomo miałem prowadzone postępowanie o odebranie mi broni.  – to powiedział dzielnicowemu .  Tylko, że to jakieś kolejne kłamstwa. Czemu Maczuga nie sprawdził tej rzekomej „okoliczności” ??? To przecież jest tak łatwo sprawdzić.

 

Str. 66

„...opisywał nawet przebieg narady, której przysłuchiwał się zza drzwi”

To chodzi  o poprzednią rozprawę cywilną – odwoławczą Błasiakowej przed 27.09.2001 – gdzie Błasiakowa poszła z Makowskim i Jamrogiem do sali narad i było słychać bardzo głośne wypowiedzi Błasiakowej.  Pewnie zwracała się do                    J. Makowskiego.   W tym czasie siedziałem na sali i czekałem na decyzję sądu, a krzyki Błasiakowej było słychać na sali z za drzwi.

 

Str. 67

„... gdzie tkwiły korzenie wydarzeń.”

 - słownictwo  Maczugi

 

„Drastyczna zbrodnia”   „zabójstwa odbiły się szerokim echem ... w całej przerażonej zbrodniami społeczności.”

To słownictwo „niezawisłego”  „sędziego” Maczugi.

 

Str. 68

„...ogromną wagę przyłożono do wyjaśnienia motywacji sprawcy”

Pewnie dlatego, gdy Maczuga spytał dr Pawlika – „jaki motyw miał sprawca”             i usłyszał  w odpowiedzi – „nie wiem, ale przecież możemy o to spytać samego oskarżonego”, to Maczuga niczego mnie się nie spytał. 

A gdy chciałem zeznawać to Maczuga odpowiedział, że cyt.:  „mogłem zeznawać na pierwszej rozprawie, a skoro nie zeznawałem, to już zeznawał nie będę !!!”                  I tak faktycznie było !  Maczuga się „ogromnie przyłożył” aby mi uniemożliwić jakąkolwiek obronę, a szczególnie nie dopuścić do złożenia zeznań przeze mnie.

 

„oskarżony zasłaniał się niepamięcią”

czyli Maczuga nie rozumie, że do ISTOTY zaburzenia nazywanego „Ostra reakcja na stres” ( ASD )  należy właśnie niepamięć. à por. „Zespół ostrego stresu” Bryant / Harvey   - str. 45 / teza 63  i wiele innych.

 

Str.69/70

„Mając możliwość zaobserwowania jego zachowania tu i teraz, można sobie wrobić zdanie...”

a ja widziałem z drugiej strony kompletne zero w todze – które nie rozumie elementarnych podstaw procesu karnego.  I miałem siedzieć spokojnie.  Brak reakcji emocjonalnych jest właściwy szczególnie dla prawdziwych psychopatów.

 

Str. 70

„...ale z drugiej strony to zachowanie wskazywało na stopień demoralizacji sprawcy...”

co Maczuga wypisuje ? 

 

„A.K.... prezentuje wersję odosobnioną” 

to prawda.  Maczuga nie dopuścił żadnego świadka, których zamierzałem powołać na poparcie tezy obrony, więc faktycznie moja wersja była bardzo „odosobniona”.

 

Dla bolszewickiego propagandzisty – Szczygła – było realne nawet „udowodnienie”, że mord w Katyniu to była najgorsza zbrodnia hitlerowców.   Deja vu.

 

moja siostra - Anna Milewska  zeznawała pod moją nieobecność, bo Maczuga             z Rzeszutową mnie wyrzucili z sali przed jej zeznaniami.

 

„A potwierdza to Agnieszka Rojszczak oraz Jadwiga Rojszczak i zmarły Jan Rojszczak”  - czyli ten sam  garnitur  „wiarygodnych świadków”  Maczugi.

Zresztą właśnie Agnieszka Rojszczak – w pierwszych swoich zeznaniach ( tych, które były „za świeże” ) zeznała, że nie było żadnych konfliktów z mojej strony !!!

„Nawet się o tym u nich w domu nie rozmawiało” ( A. Rojszczak – 16.01.2002 )

 

str. 71

„dalszych świadków ze słyszenia”

którzy powtarzali tylko to, co im Rojszczaki  TVN i Super-Ekspres opowiadały.  

 

„co potwierdza Adam Rajtar i A. Piątek”

dzielnicowy Rajtar to ten, do którego przychodził Rojszczak i opowiadał mu o tym jak go uderzyłem w twarz z otwartej ręki.  Przychodził i opowiadał te paskudne              i perfidne kłamstwa  - tylko „informacyjnie”.

 

A  Adam Piątek – pijak z mojej ulicy, z którym może 5 razy w życiu rozmawiałem     – nawet nie wiedział, do jakiego liceum chodziłem, jakie studia skończyłem, co robię zawodowo, że mieszkam w Niemczech i że mieszkam z dzieckiem w mieszkaniu.  Ale on „zna mnie od urodzenia”.  To jakaś chora kpina, a nie sąd !!!

 

„przekonuje lektura innych akt spraw karnych i wykroczeniowych... podobne agresywne zachowania...”

tutaj chodzi znowu o jedne i te same rzekome groźby karalne przez telefon z Niemiec – gdzie zostałem UNIEWINNIONY  i o to „wykroczenie” z takim samym” sędzią”, jak Maczuga – oszołomem Grzegorzem Kiełbasą – gdy moje stojące Audi przerysował na długości 10 cm nadjeżdżający od tyłu tramwaj. Paskudne szkalowanie mnie przez Maczugę.

 

„wyznaczone sprawy cywilne w sądzie”

to zapewne mi nie kolidowało z prowadzeniem firmy 1.100 km od Krakowa.       Takie ma   Maczuga wyobrażenie o prowadzeniu własnej firmy.   Jak i o wszystkim.

 

- konflikt był od początku.  Rojszczak rozpoczął pobyt w Krakowie od wrzucenia mi swojego gruzu.  A to, że ja przez 7 lat przymykałem oczy, przywoziłem mu prezenty, etc. – aby te chore stosunki poprawić, to tego Maczuga nie rozumie.

 

7 lat – konflikt się nasilał.  Tak działa kumulujący się i chroniczny stres, gdy jeden bezwzględny i zły człowiek zatruwa komuś życie i nie da się od tego konfliktu uciec.

 

Str. 72

„gdzie indziej przyznawał, że tej rodziny praktycznie już nie było”

„gdzie” ?  „praktycznie” to mi się właśnie urodziła 2 córeczka, za 2 tygodnie miał być jej chrzest i dla mnie rodzina to nie była tylko żona, lecz – przede wszystkim - dzieci.

 

„z jednym członkiem składu, wiązać go miały rzekomo wręcz przyjacielskie stosunki”. 

Tutaj Maczuga nie napisał wprost o kogo chodzi.   A chodziło mu pewnie o Maczugę.  A ja wnosiłem, że 2 dni przed tragedią byłem u niego w gabinecie na kawie                  i chciałem go wyłączyć ze składu.  A „przyjacielskie stosunki” z takim członkiem       – to by nigdy nie wchodziły w rachubę.   Maczuga był w SR w Nowej Hucie znany jako dziwak i głupek.

 

Maczuga – posiłkuje się „logiką i doświadczeniem życiowym”.  Ktoś, kto nie rozumie elementarnych zasad prawa karnego i procedury mówi o logice !!!

 

„brak jest podstaw medycznych, by oskarżony nie pamiętał.”

Ale ta ostra reakcja na stres to jest stwierdzony fakt !!!

 

„za tezą, że oskarżony tutaj kłamie...”

 

„... siostrze i policji dokładnie wskazał kogo zabił i ile osób... był pewien że on to zrobił”

a może na to jakiś konkretny dowód ?

ponadto amnezja i amnezja wsteczna dotyczy zdarzeń po zaburzeniu.  Co nie wyklucza prawdopodobnie tego, że w trakcie samego szoku – „na gorąco”  cokolwiek można było „pamiętać”.  Agnieszka Rojszczak  ( wg zeznań lek. Zawady – Kijak        z pogotowia ) – też zachowywała się przytomnie i z lekarką cały czas rozmawiała,      a po zdarzeniu niczego nie pamiętała.  Ona też „kłamie”, że nic nie pamięta ?

 

Str. 73

„w wypowiedzi do Anny Milewskiej był precyzyjny.” 

A jaki jest tutaj ten cytat „precyzji” tej wypowiedzi      (- konkrety ?  dowód  ?)

 

„był bowiem pewien, że jego sąsiedzi nie żyją”

a może jakiś dowód na to ?  Np. to, czy Agnieszka Rojszczak przeżyła ?

 

„swoista logika i ogromna konsekwencja” ..  „długi czas zachowań – łącznie pół godziny” 

( czyli właśnie tyle ile trwa afekt patologiczny – bardzo silny – por. Daszkiewicz 1982 str. 26 /teza 36 )

 

„skomplikowanych zachowań”

np. dojazd do domu – 5 przecznic ul. Kielecką, odesłanie żony, wyjęcie broni.          To faktycznie są bardzo skomplikowane czynności. Dla Maczugi.  Dla mnie to były automatyzmy.  Tak samo „skomplikowane” jak zawiązanie sznurówek do butów.

 

„strzelał do poruszających się ludzi”    ??? 

 

„...Artura Rojszczaka, którego Andrzej Kursa „dobił”  już później” (???) 

To znowu te chore wymysły Maczugi  nie poparte żadnymi dowodami.  Przecież biegli od balistyki i medycyny sądowej podali, że nie są w stanie podać kolejności oddawanych strzałów i dokładnego przebiegu zdarzeń. ( co najwyżej mogą coś nie wykluczyć), natomiast wszyscy biegli wykluczyli „dobijanie” – czyli oddanie strzału z bliskiej odległości ( np. z przyłożenia ).

 

A na marginesie, to fakt – ile strzałów oddałem, jaka była ich „celność”, z jakiej były one oddane odległości czy też ich kolejność to kompletnie nic nie wnosi do meritum zagadnienia !!!

 

„łącznie 23 strzały”

taki przebieg ma działanie w szoku.  Umyślny zabójca strzela 1 raz do człowieka       w głowę ( ewentualnie  1 raz dodatkowo –  właśnie „z bliskiej odległości” ).         Duża ilość oddanych strzałów ewidentnie świadczy o działaniu w szoku                       / w „zapamiętaniu się”.

 

„wyraża się również w przeszukiwaniu wszystkich pomieszczeń w domu...”

a może tutaj jakiś DOWÓD – na taki przebieg zdarzeń ???  ( Hipotezy i chore wymysły Maczugi to są „ustalenia” „sądu” ).  

 

Str. 74

„szukał on dalszych osób, by je zabić”.

A na jakiej podstawie  to „stwierdził”? To są dowody czy chore wymysły oszołoma?

 

A przy okazji, gdy rzekomo „dobijałem” ludzi, to dlaczego Agnieszka Rojszczak   żyje ???

Bo ja rzekomo działałem świadomie i z premedytacją, z zamiarem zabicia 3 osób ?      I będąc 11 lat w klubie strzeleckim, mając 4 pełne magazynki ( z ponad 50 sztukami amunicji ) nie byłbym w stanie zastrzelić skutecznie 3 osób ???  Maczuga nie ma  dla odmiany akurat w tym konkretnym przypadku wyobraźni.

 

Afekt ciężki ( patologiczny ) trwa od kilku minut do kilku godzin ( Daszkiewicz 1982 str. 26 /teza 36 ).  Wtedy człowiek jest całkowicie niepoczytalnym.  I wtedy człowiek może wykonywać liczne czynności wyuczone ( automatyczne ). Niemniej dla laika     – typu Maczugi – takie automatyzmy mogą sprawiać wrażenie działań umyślnych.  Tak samo Maczuga nie ma pojęcia o niepamięci przy afekcie i o tzw. „wyspach pamięciowych”. Amnesia retrogarda – to jest amnezja wsteczna. To znaczy, że człowiek traci pamięć zdarzeń  PO fakcie.  Co nie wyklucza tego, że w trakcie ostrej reakcji na stres – cokolwiek się jeszcze wtedy pamięta. Sama pamięć też zależy od stanu umysłu ( tzw. „modalności” – por. K. Kaniasty 2003 ). Maczuga to kompletny ignorant i laik.

 

„takie natomiast jego tłumaczenie się, wymyślone naprędce... jest najprostszą               i nasuwającą się linią obrony”

To prawda.  „Najprostsze”. Ale tylko dla  kogoś o inteligencji Maczugi.  Każdy inny człowiek przy umyślnym zabójstwie starałby się pozostać niewykrytym, zacierać ślady przestępstwa lub ewentualnie w ostateczności uciekać z miejsca przestępstwa,    a nie zawiadamiać policji !!!

 

Na marginesie, to chyba „najprostszą” linią obrony przed problemami – jest chyba to, aby do żadnego człowieka nie strzelać z pistoletu ?

 

„kłamie więc oskarżony w tym zakresie ( wiedząc, że jest to dla niego korzystne)”

Wszystko jest dla mnie „korzystne”.   Jak cholera „korzystne”.

 

„więcej tutaj jednak egoistycznej rozpaczy nad własnym losem i losem własnej rodziny...”

ale przecież rzekomo to było zabójstwo umyślne ( czyli wcześniej przemyślane            i zaplanowane ).  To nie ma podstaw do żadnej „rozpaczy”.  Przecież to rzekomo „zaplanowałem”.

 

„co do Agnieszki Rojszczak, ten „żal” to w sumie konstatacja iż szkoda że musiał to zrobić, bo w końcu miał do niej najmniejsze pretensje” ???

Co ten Maczuga opowiada za absurdy ?

 

Str. 75

„agresja ... pod adresem ... Jadwigi Rojszczak...”

a wg jej zeznań ( k-576 ) ja  jej wtedy nawet nie poznałem !!!

„satysfakcja ... „już nie będą się śmiać” ”

Maczuga nie ma pojęcia o tzw. flashbacku

 

„żałuje ze względu na własną osobę, a nie na zmarłych pokrzywdzonych” ... „skurwysynami” , „chorymi z pazerności” .

  à bo taka jest prawda

 

„przesłuchań sąsiadów i znajomych”

Maczuga dopuścił tylko świadków wybranych przez oskarżenie.

 

„oceniali go jako osobę konfliktową” 

kto konkretnie i  jakie są DOWODY na to ?

 

„a nawet zeznań policjanta przeprowadzającego wywiad”

kogo ?  dlaczego wszystko ( zeznania ) się odbywało pod moją nieobecność ???

 

a zresztą PO tragedii – PO audycjach z TVN  i brukowcach – ludzie przestają pamiętać obiektywnie fakty !!! ( por. H. Eysenck „Podpatrywanie umysłu”  ( 2003 )    – str. 204 – 208 rozdział: Wiarygodność zeznań naocznych świadków                        à zniekształcenia pamięci pod wpływem relacji z mediów i upływem czasu.)

 

„nasuwały nawet sądowi skojarzenia z wykorzystanymi ... technikami socjomanipulacyjnymi, wywierania wpływu na ludzkie zachowanie”

co ten  oszołom  z  kompleksem niższości opowiada ? 

 

Str. 76

„nieprawidłowa osobowość”

czyli ta lipna „opinia” Bireckiej ( plagiat ze str. 117  - z ICD – 10 )

 

„techniki manipulacjne ... wyraźnie na taki mechanizm wskazała to opinia psychologiczna”

to znaczy te testy z roku 1921 i 1943, które rozwiązywałem w celi rzucając kostką do gry. ( czerwona      w białe kropki – jest w aktach ).   Uwaga – na kostkę do gry !!!  Psychopatyczna !!!

 

„cel A.K. był przy tym od początku jasny...”

Niestety Maczuga nawet mnie nie spytał o cel.   A jaki miałem „cel” ? Zrujnować sobie i swojej rodzinie całe życie + spędzić jego resztę w więzieniu jako morderca?

 

Str. 77

„nieuchronność mechanizmów i reakcji biochemicznych...”

tego oczywiście Maczuga nie uznaje.

Ale sam Maczuga dwa dni przed i dwa dni po rozprawach ze mną cały dzień nie wychodził z toalety ( proszę go samemu o to spytać ). (à por. perystaltyka  jelit )

 

Str.78

„nie odróżniał też A.K. podstaw wiedzy od głoszonych hipotez naukowych...”

tylko, że moja aktualna wiedza bazuje nie na opisach jakichś hipotez, tylko na najnowszych podręcznikach akademickich  ( często dotowanych przez Ministerstwo Edukacji ) – proszę to sprawdzić na początku tych książek. Są w aktach.

 

Test Rorschacha – dawniej popularny – dzisiaj uznany za szmelc bez żadnej wartości.

A to, że do dzisiaj mamy „specjalistów” – wyedukowanych 30 lat temu na tych starociach – to inna sprawa. 

 

Str. 80

Rzeszut ubzdurała sobie, że ja „tylko będę mógł  NAPISAĆ PYTANIA DO BIEGŁYCH NA PIŚMIE” – co jest zupełnym wynaturzeniem zasad procedury            ( por. à np. art. 365 k.p.k. )  Na takie absurdy się oczywiście nie mogłem zgodzić.

 

„oskarżony... tutaj możliwość ( zadawania pytań ) otrzymał”

łże ten Maczuga, jak pies.   Tak samo jak „otrzymałem możliwość” wygłoszenia mojej mowy końcowej.

 

Str.81

„te kwestie ( sprawności postępowania ) nie są zależne ani od sądów ani tym bardziej od składu sądu”.

A od kogo ( czego ) są zależne, jak nie od sędziego referenta ?  Od Marsjan ?

 

„istotną kwestią ... było ustalenia jakim człowiekiem był przed popełnieniem przestępstwa Andrzej Kursa”

No i jakim byłem człowiekiem ?  Nigdy nie karanym, po studiach, z własną rodziną,  z własną firmą działającą w zawodzie, który uzyskałem na 2 wyższych uczelniach technicznych, który nigdy nikogo w życiu nie uderzył, nie pijacy alkoholu, nie palący nigdy papierosów.

W wieku 38 lat – moja opinia ( przy uzyskiwaniu pozwolenia na broń ) była idealna    –„nienaganna”.  Te „wcześniejsze” sprawy – to prowadzona przez przyjaciółkę Błasiakowej - Beatę Maciejewicz Gawron  jedyna sprawa o wredne pomówienia          – zakończona UNIEWINNIENIEM.  I to uniewinnienie jest „argumentem” dla Maczugi przeciwko mojej osobie !!! Kto tego człowieka dopuścił do sądownictwa ???

 

Str. 82

„konfliktowość oskarżonego”

- „dowody” à A. Piątek – zupełnie dla mnie nieznajomy pijak z mojej ulicy,             J. Satora – który powiedział, że byłem zawsze bardzo grzeczny, czy też  B. Grochmal-Bach, której wydawało się, że byłem leczony na padaczkę  ( nigdy na padaczkę lub inną chorobę psychiczną nie chorowałem, bo wtedy nie otrzymałbym pozwolenia na broń ),   K. Lenko zawsze była zawistna w stosunku do MOICH RODZICÓW – od 24 lat, czyli od rozpoczęcia studiów praktycznie nie miałem kontaktu z K. Lenko, bo byłem zajęty swoimi sprawami jak : pobytami za granicą czy też trudnymi studiami inżynierskimi.

 

„ponadprzeciętna liczba złych i konfliktowych ludzi”

to oczywiście nie jest prawda.  W Polsce zawistne kanalie, pieniacze, chore                 z pazerności na cudze rojszczaki, którym zawsze coś cudzego „się należy”                    i niedouczeni ignoranci – to się nie zdarzają. Łapówkarzy też nie ma.   Nie ma            w sądownictwie w Polsce  takich sprzedajnych sędziów jak Błasiakowa, a w ogóle to polski wymiar sprawiedliwości to jest jednym z najlepszych w Europie, o ile nie na świecie. A Maczuga to cremme de la cremme polskiego sądownictwa.

 

Lekarze biegli sądowi – w Polsce nigdy nie biorą łapówek ( Argumentum ad crumenam   - to powiedzenie znane jest na Marsie, a nie w Polsce ).  Bardzo wysokie kompetencje mają w Polsce biegli sądowi psychiatrzy, a szczególnie lek. Adamczyk   z Jarosławia, który „jak ma motywację, to może stwierdzić niepoczytalność nawet      u nieboszczyka”, czy też lek. Birecka z więzienia we Wrocławiu, która już kompletnie nic nie wie ze współczesnej psychiatrii. Ale za to jest znawcą wyrafinowanych technik seksualnych.  Nieprawdą jest, że moja prokurator – Marta Pętkowska prowadzi  razem ze swoim bratem Bogdanem Pętkowskim ( ksywa   „Łysy” )             w Przemyślu na ul. Kazimierza  Wielkiego  „Night-Club”, a faktycznie nielegalny burdel, gdzie zmuszane są do prostytucji młode Ukrainki.  Nieprawdą jest też, że bolszewicki oficer MO był aparatczykiem zbrodniczego i wyjątkowo perfidnego systemu, zwanego dla chyba dla surrealistycznych żartów systemem „sprawiedliwości społecznej”.

 

Jest tylko jedna prawda. Dla Maczugi. Że ja jestem umyślnym mordercą, który mając bardzo wysoką inteligencję, 2 małych dzieci i ustawione życie, na dwa tygodnie przed chrztem córeczki i operacją oczu starszej – umyślnie zabił 2 osoby, a po tym samemu się zgłosił na policję, aby umyślnie spędzić resztę życia w więzieniu.                        No i oczywiście prawdą jest, że Rojszczaki, to była rodzina spokojnego naukowca, którzy tylko patrzyli jak dotrzymywać swoich zobowiązań i żyć w zgodzie z bliźnimi i  Dekalogiem.

 

Moi obrońcy – Patela i Kubicki – poza pobraniem z góry zaraz po tragedii wszystkich pieniędzy, jakie miała moja żona – nie zrobili kompletnie nic, tylko powtarzali,         że „przy Maczudze, to nic się nie da zrobić, ale, jak dostaniemy jakiś wyrok, to będziemy się odwoływać”.

Niestety zrezygnowałem z tych 2 oszustów – Pateli i Kubickiego - 2 lata za późno.

 

Tylko jakoś dziwnym trafem ostatnie 10 lat na wolności żyłem też i prowadziłem własną firmę na południu Niemiec i tam jakoś nic takiego mi się nie przytrafiło, jak od tych kilku osób w Polsce.  Jakoś tam wszyscy dotrzymywali zobowiązań, nikt mi nie zakładał swoich kłódek na moim garażu, nikt mi nie trzaskał drzwiami, nikt nie pisał żadnych donosów.     Tak jakoś nienormalnie żyją ludzie na południu Niemiec.

 

Str. 83.

Te „opinie” specjalistów – psychiatrów w moim procesie – to chora kpina zupełnych dyletantów, a nie żadnych „specjalistów”

 

„przesłuchano szereg osób”  

czyli -  tylko i wyłącznie świadków oskarżenia !!!

„... dowodów ... wnioskowanych przez oskarżonego ... nie przeprowadzano, uznając, że byłyby one nieprzydatne”. 

To prawda.  W ogóle ten cały „proces” Maczugi to była jakaś chora farsa – rodem ze średniowiecznej inkwizycji.  Cały proces był „nieprzydatny”.  Bo „wszystko już zostało wyjaśnione w śledztwie” (à Maczuga  na drugiej rozprawie:  Karta 1302       „... w sposób dostateczny ustalone materiałem zebranym w aktach sprawy i nie jest zasadne zbieranie dodatkowej dokumentacji...” )

 

„ponad wszelkie rozsądne terminy”.

Tylko, że Maczuga robił wielomiesięczne przerwy lub wyznaczał rozprawy  raz na miesiąc.   W sumie to przez „czas” rozpraw Maczuga „zdołał” tylko i wyłącznie dopuścić świadków oskarżenia i to uniemożliwiając mi ich przesłuchanie lub wręcz prowadząc sprawę pod moją nieobecność.

 

„przesłuchanie świadków ( moich ) nie mogło prowadzić do udowodnienia tezy, że...”

– czyli wszystko jest jasne.  Maczuga nawet wiedział, co zeznają świadkowie, których nie dopuszczono.  Z góry.

 

Okoliczność posiadania osób, którzy mnie lubili – jest „bez znaczenia”.

Ale okoliczność dopuszczenia do zeznań tylko i wyłącznie ludzi, którzy mnie „nie lubili” oczywiście  ma znaczenie ( po zdarzeniach z 27.09.2001 – Jadwiga, Agnieszka Rojszczak + znajomi Rojszczaków zapewne mnie bardzo polubili i stali się wyjątkowo obiektywni.  A najbardziej obiektywny to był Marian Szczygieł – chory     z pazerności na cudze mienie emerytowany oficer milicji, który na drugi dzień po tragedii, gdy mu umierała córka w szpitalu pobiegł po pieniądze do prokuratury           ( à  k.- 145  ... „ bo żona ( Kursy ) wynosi  meble !!!” ).

 

Str.84

„świadkowie” – rzekomo „słyszeli” o mojej konfliktowości – tylko, że NIKT z tych osób sam nie miał ze mną konfliktu !!!

no to z kim imiennie miałem te „liczne” konflikty ???

 

„podczas konfliktu potrafił najechać na innego kierowcę...”

deja vu.  Przecież ten człowiek ( Finowski ) nie był nawet obecny przy tej drobnej stłuczce, gdzie w konsekwencji został lekko wgnieciony zderzak auta !!!

 

„globalny pogląd”

- a co to jest ???   można mieć konkretne konflikty z konkretnymi osobami, a nie jakiś „globalny pogląd”  Maczugi.

 

Str. 85

„oskarżony chciał za wszelką cenę wygrać w 100 % sprawę cywilną z rodziną Rojszczaków”

 

Oczywiście że tak !!!  chodziło mi o wpisanie mojego nadbudowanego mieszkania na moją rzecz.    Bo to było MOJE  MIESZKANIE !!!

Chciałem za wszelką cenę uciec od tej chorej rodziny Rojszczaków i żyć normalnie,      spokojnie bez awantur.   To wszystko było dla mnie ważne w 200 %.  W  1.000 % !!!

Zresztą jak widać w finale z 27.09.2001 – w jakim stanie były moje nerwy po 7 latach wykańczania mnie przez Rojszczaków.  Dostałem w końcu ciężkiego szoku. 

 

„praktycznie do czasu napotkania ... Rojszczaka – oskarżony uzyskiwał w życiu wszystko to, co chciał”

znowu jakieś absurdy – powtórzone przez  Maczugę za Marianem Szczygłem.

Co to znaczy ?  „Wszystko” ???   Miałem swój samolot, jacht, willę, harem ???

Miałem 1 nadbudowane mieszkanie, samochód, 2 dzieci, żonę i małą firmę                   w Niemczech.  To było „wszystko” ???   Skąd taki oszołom, jak Maczuga się        wziął ???

Miałem TO SAMO co miał ROJSZCZAK – identyczne co do metrażu mieszkanie, samochód zagraniczny ( on miał Toyotę ), 1 żonę, dziecko ( Agnieszka Rojszczak nosiła spiralę domaciczną – co wynika z dokumentacji lekarskiej z akt – więc Rojszczak miał   tylko  „o 1 dziecko mniej” niż ja – bo tak sobie tego życzył ).

 

Kuzynka wyprowadziła się, bo odszedł od niej mąż i nie stać ją było – jako nauczycielkę wychowującą samotnie dziecko na 95 m2 mieszkania, ponadto od wielu lat zawsze mówiła, że w tym domu ją trzyma tylko jej matka, ale po jej śmierci i tak się przeprowadzi do mniejszego mieszkania – co też i miało miejsce.

Zresztą Maczuga po raz kolejny opisuje to samo !!!

 

„przeszkadzały mi psy”

prosiłem dzielnicowego o interwencję, aby agresywny rotweiler nie biegał po ulicy bez smyczy i kagańca, bo moja mała córeczka się go bała. 

Broń – w klubie strzeleckim każdy ma broń.  Jeszcze więcej osób jest w kołach myśliwskich i też mają  broń.

 

Str. 86

„dwóch instruktorów strzeleckich”

- kogo imiennie i co to ma do rzeczy ?

 

„... a także co najmniej jednego  funkcjonariusza, o którym wspominał dzielnicowy Rajtar”

- kogo ???  i czy są to jacyś źli ludzie ?  Bandyci?  Co ten  Maczuga „ustala”  ?

 

„...chwalenie się, że „policję ma w kieszeni”

– co za absurdy ???  To wszystko rozpowszechnił  Szczygieł – bolszewicki oficer MO z lat totalitarnych. Specjalista od propagandy i – właśnie – manipulacji.

Po co mi były jakieś „znajomości” na policji ?   Byłem złodziejem ?   Może handlowałem narkotykami ?  Przecież mi do życia żadna policja nie była potrzebna !!!

 

„Dowody” – zeznania Jadwigi Rojszczak – z którą nigdy nie rozmawiałem                 – pomijając jej wyzwiska, i tych 2 policjantów – Rajtara  i  Finowskiego.    To proszę mi podać – komu, gdzie i w jakiej sytuacji chwaliłem się, że „policję mam                  w kieszeni” ?  Mówiłem L. Finowskiemu, że mam „policję w kieszeni” – czyli właśnie jego ? Znałem faktycznie tylko jednego policjanta - właśnie Leszka Finowskiego – zwykłego sierżanta z policji sądowej i gdy on się rozwiódł                     – udostępniłem mu nieodpłatnie   moje 1 pokojowe mieszkanie.  I to tyle !!!

 

„o posiadaniu w  policji „układów”, było uzasadnione.  Ważne jest, że oskarżony miał takie poczucie.”

Co ten Maczuga  opowiada  !!!!!!!!!  - to jakiś chory oszołom !!!!!

 

przerzucam się nazwiskami sędziów”

- słownictwo Maczugi !!!

Takie „niezwykłe” miałem „układy” w sądzie, że 11 lat po wybudowaniu swojego mieszkania i po wielu latach jakiegoś chorego procesu nie „udało” mi się wpisać tego mojego mieszkania na moją rzecz, chociaż taka oczywista sprawa  wymagała przecież 1 posiedzenia sądu.  Jakoś dzisiaj mam wrażenie, że jak ktoś miał ( i chyba nadal ma ) „układy” w sądzie w Krakowie – to właśnie Rojszczaki ( – przez Woleńskiego ? ).

 

Str. 87

„w pismach A.K. pojawia się wyraźny podtekst... oczekiwał on „lojalności”               od sędziów krakowskich...”  

- a może na to jakiś chociaż 1 konkretny dowód ?     Albo cytat ?  Kogo ? jakie są DOWODY ???

 

„skradziono potem z akt sprawy... co zostało ujawnione wkrótce po przeglądaniu        w Areszcie przez Andrzeja Kursę”. 

W więzieniu przegląda się akta przy stoliku, przy którym cały czas siedzi  strażnik       i patrzy aresztowanemu na ręce.  Nie ma żadnych możliwości zabrania czegokolwiek z akt.  Dodatkowo przed i po przeglądaniu akt w więzieniu aresztowany jest dokładnie kontrolowany przez oddziałowego ( rewizja osobista – gdzie trzeba się całkowicie rozebrać ) – proszą to samemu sprawdzić.  Natomiast  to zapewne „dziwi” Maczugę, że zgłosiłem brak listów w aktach zaraz po tym, jak to stwierdziłem. Pewnie miałem to zgłosić przed otrzymaniem akt i przed dowiedzeniem się o tym.

 

Str. 88

„Andrzej Kursa czuł się pewnie w sądzie”

A co to znaczy ?  Jako uczciwy człowiek nie miałem się przecież czego obawiać         w sądzie.  Dzisiaj wiem, że nie zdawałem sobie sprawy, jakie osoby potrafią orzekać w sądzie i że polski zdegenerowany sąd potrafi człowiekowi zupełnie zrujnować życie w nawet najprostszej sprawie cywilnej o 1 banalny wpis własnej własności. Że tylko głupek może się czuć pewnie w polskim sądzie. Ale to wiem dopiero dzisiaj.

 

„było dla niego ciosem... ale w jego prestiż, pewność siebie, poczucie ważności, posiadane rzekomo układy w sądzie”

-znowu widać zupełnie zaburzoną – chorą wyobraźnię Maczugi.

 

„sprawa nadbudowy stała się ... kwestią ambicjonalną”

-          jak wyżej.  Ten sam refren

„A.K. poczuł się ośmieszony  publicznie ... na oczach rodziny Rojszczaków ... którymi pogardzał       ( logika  poraża : !!! )

... „zdradę sądu... wszystko jest w stanie załatwić”

co  Maczuga bredzi ??? 

 

/ ja przepraszam Pana Mecenasa za słowa – ale jak czytam ten stek idiotyzmów           – to po prostu nie mogę uwierzyć w to, co widzę !!! /

 

„nie są wiarygodne odmienne oświadczenia A.K.”

- tylko po co w takim razie wnosiłem sprawę do sądu o wpis mojego mieszkania  ???  z powodów  ambicjonalnych ???   - zresztą wtedy moja żona nie pracowała jeszcze    w sądzie, a jedynym powodem tego był fakt, że po wybudowaniu mieszkania              – chciałem go wpisać do ksiąg wieczystych.   PO  PROSTU !!!

 

A te idiotyzmy Maczugi to chyba wynikają z jego paranoi i kompleksów (Homo novus ).  Bo ja sam na taki „motyw”  - „ambicjonalny” – to  bym w życiu nie wpadł. 

 

Str. 89

To pewnie czysty zbieg okoliczności, że po pierwszym „niekorzystnym” dla Rojszczaków wyroku SR – na 1 dzień przed 27.09.2001 – Agnieszka Rojszczak telefonowała do swojego ojca, mówiąc jemu, że „wszystko będzie po ich myśli”.      No i oczywiście reakcja Jadwigi Rojszczak w czasie tego nieprawdopodobnego wyroku – gdy pobiegła  do domu na sygnał karetki „pocieszona” myślą o moim zawale – to zapewne coś zupełnie normalnego.   Jak wszystko w mojej sprawie.  Wiadomym jest, że każdy normalny człowiek, na sygnał karetki pogotowia ( lub policji ) biegnie  pocieszony” do domu, bo „sąsiad dostał zawału”.

 

„to dlatego wrócił do domu po broń... zmazać dyshonor...”ukarać”

Jaki „zmazać dyshonor” ??? – brednie.

 

„cechy charakterologiczne – występujące u niego do chwili obecnej”

 -  to znaczy ten przepisany plagiat o „osobowości dyssocjalnej”.

 

„pod wpływem emocji ... potrafi działać planowo... przekonuje... składane wnioski     o wyłączenie sędziów  w tej sprawie”

Ja chciałem, aby mnie nie  sądził Maczuga – tylko prawdziwy sąd i to nic nie ma do emocji.   A faktycznie trudno chyba być spokojnym, gdy człowieka zaczyna sądzić ktoś tak  rażąco łamiący prawo i procedurę, jak Maczuga + Rzeszutowa.

 

Str. 90

„na mocy decyzji SN – sprawa przed krakowskim sądem, chociaż ze strony pokrzywdzonych - nie było z tego tytułu żadnych zastrzeżeń”

Rojszczaki nie mogły lepiej trafić, niż na zakompleksionego i nielogicznego   oszołoma Maczugę ( + Rzeszutową ).

 

Podstawa – plagiat z ICD – 10 – Bireckiej i Juskowiak, która to jest „jasna, pełna            i logiczna”.    Dla   Maczugi oczywiście.

 

Str. 91

„nie zadziałały już mechanizmy kontroli jego zachowania”.

– czyli innymi słowami à  byłem NIEPOCZYTALNYM   !!!

 

„daleko wkraczające w kompetencje psychiatrów są ustne wywody ... biegłego psychologa... o zniesionej poczytalności”

tylko, że właśnie zniesiona poczytalność z kryterium psychologicznego – to jest domena psychologa, a nie psychiatry !!!!

 

„zbieżne opinie obu zespołów psychiatrów”

– są zbieżne.  Obie to pseudonaukowy bełkot.

 

Str. 92

„orzeczenie sądu cywilnego było jedynie porażką prestiżową, ambicjonalną

- znowu te chore wymysły zakompleksionego  Maczugi. W koło to samo.

 

„oskarżony nie obawiał się w żadnym momencie pokrzywdzonych”

-przez cały okres konfliktu byłem atakowanym i nie potrafiłem sobie poradzić               z zagrożeniem ze strony Rojszczaków.  

 

„nienawidził Artura Rojszczaka i jego rodziców...nawet po śmierci”

- tutaj ich śmierć niczego nie zmienia, bo ci ludzie z chorej pazerności na moje mienie mi i mojej rodzinie -  zrujnowali całe życie.   Może warto zapytać kogoś, komu            II wojna światowa zrujnowała całe życie, co dzisiaj sądzi o Hitlerze – szczególnie         w kontekście, „po jego śmierci” ? 

 

„broń – podniósł dopiero gdy zobaczył zdjęcie w aktach” 

- to prawda, gdy zobaczyłem broń opartą o ścianę w pokoju  8 letniej córki Rojszczaków – to zdębiałem.  Ja nigdy bym nie zostawił broni nie zabezpieczonej        i to jeszcze  w pokoju dziecka ( à „płytka wyobraźnia to kalectwo” ).

 

Str. 93

„pokrzywdzonych metodycznie dobijał, zmieniając magazynki... trafienia bardzo precyzyjne...”

Tylko, że biegli od balistyki tego jakoś nie stwierdzili.  No i chyba Agnieszka Rojszczak nadal żyje, a nawet udziela stale wywiady dla telewizji TVN i innych populistycznych stacji. ( ostatnio mówiła: „ludzie, opamiętajcie się, póki nie jest za późno” - tylko, że do dnia tragedii to  właśnie ona sama ze swoim mężem  – filozofem – chodziła po urzędach i wnosiła niezliczoną ilość donosów i oszczerstw.           

 

„wszak oskarżony nie musiał schodzi na widok pokrzywdzonych....”

otóż z pierwszych zeznań Agnieszki Rojszczak wynika, że gdy schodziłem z I piętra do wyjścia to wtedy oni mnie zobaczyli ( i vice versa ). I wtedy zacząłem dopiero strzelać. Czyli, że najpierw schodziłem po schodach i dopiero wtedy ich zobaczyłem !   - kolejność faktów jest tutaj chyba bardzo istotna, a akurat to można odtworzyć           z zeznań Agnieszki Rojszczak, bo tyle ona pamięta.

Oczywiście osoba, która nie straciłaby poczytalności – tak by nie postąpiła ( chodzi mi oczywiście o strzelaniu do ludzi ).

 

„Klucze zaś mógł już potem zgubić, wyrzucić lub przekazać szwagrowi”

tutaj mówimy o hipotezach i gdybaniu, czy też o „pewnych” ustaleniach sądu            bo  to wszystko wygląda na jakieś chore hipotezy Maczugi bez jakiegokolwiek pokrycia w materiale dowodowym. ( „lub” , „mógł”, etc. )

 

Str. 94

„rekonstrukcja zdarzenia”  - „penetrowania mieszkań i piwnicy...”

znowu po raz kolejny ten sam temat. A skąd to Maczuga wymyślił ?                            to penetrowanie.     Jaki jest na to dowód, że tak było lub nie było ?

 

„psychiatrzy – jako jedyni są uprawnieni do wypowiadania się w kwestii poczytalności”

to jest nieprawda.  Art. 202 § 4 kpk nakazuje psychiatrom wypowiedzieć   się w tej kwestii.  Ale to nie jest jednoznaczne z tym, że tylko psychiatra może się w tej kwestii wypowiadać !!!

 

Skoro silne wzburzenie ( kompetencje psychologa ) może spowodować chwilową całkowitą utratę poczytalności – to oczywistym jest, że też i psycholog powinien,       a wręcz MUSI się w tej kwestii wypowiedzieć.

 

Str. 95

„Obie opinie są zgodne”

To prawda. Już to Maczuga pisał na str.91 Są ze sobą zgodne. Pierwsza jest „niejasna, niepełna, nielogiczna i niczego nie tłumacząca” (à  S.O.  28.04.2003 )

więc są one faktycznie „zgodne”  i „wzajemnie się wspierają” 

„ 0 ”  wspiera „ 0 ”    i te dwa „zera”  wspierają kolejne „zera” – in concreto - Maczugę i Rzeszutową.

 

„trudno zaakceptować taką „normę”, nawet przy uwzględnieniu, że dyssocjalnie cechy ...pogłębieniu podczas pobytu w areszcie”

-tutaj „biegły” Maczuga zajmuje się  ustalaniem „norm” zachowania i „analizuje”  „rozliczne pisma”.  Natomiast – jak widać już „do zaakceptowania” jest przepisanie przez Birecką dosłownego plagiatu z książki, jako „swojej” opinii.

-Przy specjalistycznej wiedzy psychologa Maczugi – nawet prof. P. Zimbardo             z  Uniwersytetu Stanforda wydaje się być mocno niedouczonym (Zimbardo,         PWN 2004 – jest książka dołączona do akt. Por. à str. 603 /teza 210 )

 

„z zemsty” do której wcześniej nie miał on powodu”

– jakieś zupełnie nieprawdopodobne „motywy”.   Skąd takie myśli pojawiły się            u Maczugi ?   Bo każdy człowiek widzi świat swoimi własnymi oczyma.  Widocznie zakompleksiony Maczuga  tak sam się zachowuje na co dzień.  Najbardziej boli właśnie głupka – ujawnianie jego niewiedzy.  Ta osobowość zakompleksionego Maczugi tłumaczyła by ten mój „wyrok” - 3 x dożywocie ( + „tylko wyeliminowanie...”).

 

„zastrzelenie dwojga ludzi...reakcji na ambicjonalną i publiczną porażkę...”

to znowu ten sam bełkot Maczugi - ujawniający jego kompleksy i chorą ambicję miernoty, której ktoś dał władzę do ręki.

 

Str. 96

„sypał „jak z rękawa” przykładami...” 

 - słownictwo Maczugi

 

„Co więcej - zdrowa osobowość radzi sobie z wieloma, nawet silnymi                           i długotrwałymi stresami”  

- jak widać Birecka „nauczyła” Maczugę „psychiatrii” w „sądzie” na mojej rozprawie” w dniu 18.05.2004 : Birecka: „... są osoby tak silne, dla których nawet tak traumatologiczne przeżycia    nie powodują tego zespołu stresu pourazowego” ( nie „traumatologiczne” tylko „traumatyczne”  Pani Birecka ! )              .                                               prof. Herman – psychiatra   z  Harvardu:  s.68/t.25 - „nie ma osoby odpornej na wstrząs, gdy zdarzenia przekroczą  granicę” .

 

„... objawów PTSD czy ASD, ... nie rozpoznana czy zdiagnozowana przez obiektywnie opisujących stan...lekarzy”

innymi słowy wpis do książki zdrowia dr Teleśnickiego z dnia 30.10.2001 jest fatamorganą. ( dr. Teleśnicki wpisał do książki zdrowia więźnia swoje rozpoznanie    w dniu 30.10.2001: „ ostra reakcja na stres”.  a to jest właśnie  ASD.

 

„nie można też zapominać, że żadna z cytowanych przez oskarżonego książek – nie odnosiła się wprost do jego osoby, ale...”

Wszystkie wpisy do książki zdrowia więźnia o nazwisku Andrzej Kursa dotyczą przecież ewidentnie mojej osoby.

 

Str. 97

„książki te nie są nakierowane głównie na rozpatrywanie czyjejś odpowiedzialności karnej, ale...”

 Np. Rozdział 11 „problemy prawne” z książki „Zespół ostrego stresu” Bryant              / Harvey  ( PWN 2003 ) – też jest w aktach –– podrozdział 11.2 „Prawo karne”            ( str. 156  - 167 ) ewidentnie jest nakierowany na rozpatrywanie odpowiedzialności karnej !!!  ( i nie tylko w tej książce, lecz prawie w każdej ).

 

„dr  hab. Janusz Heizman...sprawcy z PTSD nie tracą kontaktu z rzeczywistością,        a zdolność rozpoznania... jest ZASADNICZO zachowana”

- to jest oczywiście prawda !!!   Tylko, że Maczuga nie jest w stanie chyba zrozumieć z dołączonej do akt książki ( ibidem ) – tej podstawowej  różnicy pomiędzy PTSD    i ASD !!! Otóż są to zasadniczo podobne zaburzenia, tylko w ASD  dodatkowo  pojawia się grupa objawów dysocjacyjnych – takich jak REDUKCJA ŚWIADOMOŚCI, AMNEZJA,  DYSOCJACYJNA, DEREALIZACJA                 i  DEPERSONALIZACJA   (  Bryant 2003 – str. 13 / teza 16, tabela str. 12,  str. 45/ teza 61-63 - kryterium B ) – a użyte w cytacie dr Heizmana słowo „zasadniczo” oznacza, że zdarzają się też i wyjątki.

 

„... lekarze psychiatrzy z wieloletnim doświadczeniem zawodowym”

kryterium przyjęcia opinii biegłego nie jest jego „wieloletnie doświadczenie”, tylko posiadanie specjalistycznej i aktualnej wiedzy  ( por à art. 193 § 1 kpk )

 

2000.11.06        wyrok   SN        IV KKN 477/99   LEX nr 51136

Całkowita dyskwalifikacja dowodów z opinii biegłych wymaga uprzedniego wykazania, że były one oparte na błędnych przesłankach, nie odpowiadają aktualnemu stanowi wiedzy w danej dziedzinie

 

( chyba jest różnica pomiędzy „aktualnym” poziomem wiedzy, a „wieloletnim doświadczeniem”).

 

„kuriozalnym wręcz przykładem, jest kwestionowanie....na podstawie ... bliżej nieustalonych pracowników...”

A co robi  Kali Maczuga w tym właśnie swoim „uzasadnieniu” wyroku ???

Cały czas powołuje się na jakieś ogólniki, brak konkretnych nazwisk osób ( czyli  właśnie „bliżej nie ustalonych” ) 

np. : „... znał wiele osób z tego środowiska”, „taka ocena jego osoby panowała wśród sąsiadów i rodziny”,  „zabójstwa odbiły się szerokim echem, nie tylko wśród najbliższych sąsiadów, ale w całej przerażonej zbrodniami społeczności”, „przekonuje lektura... innych spraw karnych i wykroczeniowych... w przeszłości podobne agresywne zachowania..”,  „... opinię... dzielnicowy na podstawie rozmów    z innymi osobami”,  „nie tylko w tej, ale i w innych sprawach sądowych...” , „przesłuchano szereg osób...którzy mieli też dodatkowe informacje w sprawie...”, „wiedział natomiast o innych jego konfliktach” , „oskarżony uzyskiwał w życiu wszystko to, co chciał”,  „a także jeszcze innego funkcjonariusza, o którym wspomniał dzielnicowy” , „chwalenia się, że „policję ma w kieszeni”, „znajomość  z wieloma osobami z sądu” , „sądu...gdzie wydawało mu się, że wszystkich zna i wszystko jest w stanie „załatwić”, „znajomości z wieloma krakowskimi sędziami”,  - właściwie, to tutaj należało by jako przykład - „bliżej nieustalonego tekstu” - podać całe „uzasadnienie” Kalego Maczugi.     

 

Str. 98

„...urażonej ambicji oskarżonego”

– absurdalny wymysł zakompleksionego Maczugi

 

„...złych emocji które nim owładnęły w tym dniu”

– słownictwo Maczugi ( pewnie  z filmu „Egzorcysta” )

„już wcześniej skłonności do konfliktów... stwierdzoną ważną cechę jego nieprawidłową (dyssocjalną) osobowość”

Maczuga jest w ewidentnym stresie – pisząc w kółko stale to samo.  To jest taki właśnie przykład „powtarzania mantry”  ( i braku merytorycznego argumentowania ).

 

„Ta właśnie opinia, wskazująca też na wyraźnie dyssocjalną osobowość oskarżonego...”

to jest wręcz nieprawdopodobne, aby na jednym i tym samym – wyssanym z palca „rozpoznaniu” – a faktycznie bezczelnie przepisanym plagiacie  „wyprodukować” całe „uzasadnienie”  „wyroku” – liczącym 138 stron bełkotu Maczugi.

 

„...ASD wystąpiło dopiero po dokonaniu zabójstwa...”

 a może na to jakiś dowód, że ASD wystąpiło „po”, a nie „przed”.  

 

„Tłumaczy  ona również, dlaczego oskarżony nie uciekał, nie ukrywał się, nie zrealizował być może do końca swojego planu, który przecież znał tylko on”

no to trzeba poprosić Maczugę, aby wyjaśnił właśnie to, „dlaczego oskarżony nie uciekał”, „nie ukrywał się”.   – Skoro coś dla Maczugi „tłumaczy” – to Maczuga powinien to „tłumaczenie” ujawnić .   Sam jestem tego bardzo ciekawym.

( tak to jest, jak się powtarza bezmyślnie różne głupoty za „specjalistką” Birecką )

 

str. 99

„plan ten ( „który przecież znał tylko on” ) zrodził się dopiero w dniu zabójstwa, bezpośrednio po usłyszeniu...”

Jaki „plan” ?  Logika Maczugi jest po prostu porażająca.  Jakie na to są dowody ???

 

„Oba zespoły biegłych wykazały, że nie są wiarygodne tezy oskarżonego                     o  niepamięci zdarzenia”

- bo „oba zespoły” nie mają bladego pojęcia o reakcjach dysocjacyjnych – jakie powstają przy ostrej reakcji na stres.

Oczywiście, że te dwa zespoły – „z wieloletnim doświadczeniem zawodowym” znają się na  innych – istotnych kwestiach.  (np. na  Argumentum ad crumenam ).

 

„Biegli z Wrocławia wskazali, że przyczyny reakcji oskarżonego należy upatrywać    w jego nieprawidłowej osobowości, a nie w stresie”

stale ten sam refren piosenki .

Maczuga tylko potrafi to  w kółko przepisywać  + dodać własne kompleksy.    Tak działają np. testy projekcyjne ( Rorschacha ).  Pokazuje się badanemu  nic nie znaczący obrazek i on ma opowiadać z czym mu się to kojarzy.

Maczudze wszystko się kojarzy z naruszoną ambicją.

 

„ „wysuwanie pozornie możliwych do uznania racjonalizacji zachowań, które są źródłem konfliktu z otoczeniem” (por. opinia k.1987)” – cytat z „uzasadnienia” Maczugi

 

podręcznik ICD-10 ( „Vesalius” 1998 ) str. 117 poz.   F 60.2 – dział  B.  pkt. ( 6 )

cyt: „... wysuwanie pozornie zasadnych racjonalizacji zachowań, które są źródłem konfliktów z otoczeniem.”

podręcznik ICD-10 ( „Vesalius” 2000 ) str. 172  poz.   F 60.2    f/   :                          cyt: „...wysuwania pozornie możliwych do uznania racjonalizacji zachowań, które są źródłem konfliktu z otoczeniem.”

 

Zagadka : z której z tych 2 książek został przepisany ten dosłowny cytat ?

 

„jeżeli chodzi o kwestię nieprawidłowej osobowości...”

--> i znowu ten sam „argument” <--

 

Str.100

„...kwestia nieprawidłowej osobowości Andrzeja Kursy, była niezbędnym elementem...”

--> i znowu ten sam „argument” <--

 

„każdy człowiek ma prawo do swoich przekonań i poglądów...równie ważne prawa innych ludzi”

Maczuga pisze same puste i nic nie znaczące w mojej sprawie frazesy. 

 

Str.101

„...oskarżony zajął jednoznaczne stanowisko: to on miał rację w sprawie cywilnej...widocznym potwierdzeniem tezy biegłych psychiatrów o egoistycznych       i aspołecznych cechach osobowości Andrzeja Kursy, nieumiejętności zrozumienia innych osób, poza sobą samym.”

A obrońcy Gdańska, czy też Warszawy we wrześniu 1939 roku zajęli jednoznaczne stanowisko: to oni mieli rację ... co jest widocznym potwierdzeniem tezy                       o egoistycznych i aspołecznych cechach mieszkańców przedwojennej Warszawy         i Gdańska, a także nieumiejętności zrozumienia Hitlera, tylko siebie.

 

Czyli według Maczugi miałem oddać MOJE  NADBUDOWANE MIESZKANIE ROJSZCZAKOM ???   A na marginesie to właśnie ten fakt, że ja dochodziłem swoich racji na drodze sądowej jest przytaczany jako moje „aspołeczne cechy”.   Absurd !!!

 

„...w cywilizowanym społeczeństwie...droga sądowa”

no i więc właśnie ja wyłącznie dochodziłem swoich racji na drodze sądowej.

 

„... wyjątkowe barbarzyństwo ... jednostka ... nie jest przystosowana do życia              w społeczeństwie”

- słownictwo Maczugi ( manipulacja słowna )  à por. ??2002.07.03 wyrok s.apel.   II AKa 28/02  KZS 2002/7-8/55  w Krakowie :    Nie jest stosowne używanie w uzasadnieniu wyroku skrajnych ocen w rodzaju "niesłychanie wysoki"

 

str. 102

„rodzina Rojszczaków nie ukradła niczego Andrzejowi Kursie...”

te wieloletnie szykany miały na celu „wykończenie mnie, a po tym odebranie mi mojego nadbudowanego mieszkania” ( Artur Rojszczak ).

Por. à ???    1935.06.19      wyrok  SN        III K 585/35    OSN(K) 1936/2/61

...  zamach był już w toku, okoliczność zaś, iż pokrzywdzony zamachu swego nie zdołał jeszcze urzeczywistnić, wbrew poglądowi Sądu, nie czyni obrony przedwczesną. Pogląd taki prowadziłby do wniosku, że przedwczesną jest obrona przed złodziejem, który już włożył ręce do cudzej kieszeni, lecz nie zdołał jeszcze nic z niej wyciągnąć.

 

„nie dokonywali np. wyburzenia nadbudowanego piętra”

to jest oczywiste, bo przecież to była ich „współwłasność” à por. zeznania Agnieszki Rojszczak w sądzie w 2003 roku : „Mieliśmy prawa do nadbudowy”.  Trudno przypuszczać, aby Rojszczaki  „np. wyburzyli swoją „współwłasność” ”.

 

„po prostu prowadzili z nim spór cywilny...”

a ktoś inny „po prostu” znęca się nad swoją żoną, a jeszcze inny „po prostu” wykańcza swojego kolegę w pracy ( tzw. mobbing ). „Po prostu”.

 

„...demonstrując agresję słowną i swoją przewagę fizyczną w poza procesowych kontaktach”

stek kłamstw !!!  To pewnie było wynikiem tego, że nawet w budynku sądu uciekałem od Rojszczaków na inne piętro ( „demonstracyjnie” )

 

„Mało tego – posunął się do gróźb karalnych”

to znaczy, że gdy ja – natychmiast po zajściu o godz. 9.oo  w dniu 29.01.2001 od razu pojechałem na policję i zgłosiłem fakt gróźb karalnych, kierowanych pod moim adresem przez Jana Rojszczaka ( cyt.: „moje miejsce jest na Cmentarzu Rakowickim”)   - moje zgłoszenie przyjęto o godz.  9.50.

Jan Rojszczak nie podawał w dniu 29.01.2001 – interweniującym policjantom żadnych gróźb ( por. k - 884 ).  A gdy Rojszczaki dowiedziały się, że ja wniosłem takie zawiadomienie – to wówczas – wiele dni później oni „przypomnieli sobie”,       że to rzekomo  właśnie ja im groziłem, a nie oni mnie !!!  Nieprawdopodobne.

 

„wysadzenie budynku”

kolejne kłamstwa Rojszczaków. Karta - 576 – Jadwiga Rojszczak : „ od mojego syna tylko usłyszałam, że Kursa zagroził mu podłożeniem bomby i wysadzeniem domu       ( to chodzi o tego samego „syna”, który przychodził do dzielnicowego Rajtara              i opowiadał mu o tym, jak to rzekomo ja „uderzyłem go z otwartej ręki w twarz przy pani z nadzoru budowlanego” ).  Syn jak wspominałam wyżej nie chcąc mnie denerwować ... nawet...nie informował o jego ( procesu cywilnego ) przebiegu”.

 

A kiedy „podłożenie bomby i wysadzenie domu”  jest „mniej denerwujące” od informacji o przebiegu procesu cywilnego – w którym tylko chodzi o wpisanie mojego nadbudowanego mieszkania w 1990 roku na moją rzecz ?  No kiedy ???

Chyba tylko wtedy, gdy ta rzekoma „bomba” to wredne – paskudne kłamstwo.

 

Zresztą proszę porównać pierwsze zeznania Agnieszki Rojszczak z dnia 16.01.2002   ( te „za świeże” )  k-569  : „Mnie osobiście Andrzej Kursa nigdy tak nie zaczepiał, nie przypominam sobie, aby Andrzej Kursa groził mojemu mężowi, podobnie aby groził mojemu teściowi.  Ja nigdy nie byłam świadkiem takich gróźb i nie pamiętam aby się o tym rozmawiało.” !!!

„oskarżony jako pierwszy próbował oszukańczymi wręcz metodami uzyskać korzystny wynik sprawy. Przede wszystkim chodzi tu o usiłowanie przeprowadzenia całego postępowania za plecami pokrzywdzonych...”

Nieprawdopodobne, co Maczuga podaje za nonsensy.  Ja  normalnie wniosłem do sądu pozew !!! A nie „poza plecami”. „Poza plecami” to Rojszczaki wiedziały dzień wcześniej, co ogłosi sprzedajna Błasiakowa.

 

„...dokonanie przebudowy dachu bez uzgodnienia zakresu i wysokości kosztów...”   

Koszt wynika z zakresu.  A zakres był w detalach ustalony z obojgiem Rojszczaków     – pisemny DOWÓD :    podpisane przez oboje Rojszczaków pismo do wydziału architektury z dnia 19.02.1998 roku, w którym  W DETALACH jest sprecyzowany zakres remontu dachu.

Wnoszę o wizję lokalną – aby z tym pismem w ręku stwierdzić, czy zakres remontu dachu w jakimkolwiek stopniu wykracza poza pisemne ustalenia z tymi patologicznymi filozoficznymi kłamcami.

A stan przed remontem dachu jest doskonale widoczny na zdjęciach załączonych do mojej pierwszej pracy

Zdjęcia z dnia 21.11.1990 roku ( jeszcze nie było okien,  wstawionych w maju 1991roku )

 

( zresztą dom nr.10 ma bliźniaczy dach do tego, który był przed remontem dachu – czyli przed latem 1998 roku ).

 

„...to raczej postępowanie  Andrzeja Kursy, obiektywnie powinno być traktowane jako bardziej stresujące...”

Nieprawdopodobne, jak całkowicie można w polskich sądach odwrócić całą sytuację do góry nogami.

 

Str.105

„...Andrzej Kursa nie był ... niewykształconym człowiekiem, nie rozumiejącym prawa ani procedur sądowych”

I to było fatalne, bo to wszystko, co się działo, nie mieściło się w moim pojęciu praworządności.  Dręczenie mnie przez Rojszczaków, jakieś perfidne szykany              i donosy, że to akurat ja ich tak dręczę,  niemożność wpisania w tym beznadziejnym dysfunkcjonalnym krakowskim sądzie swojego własnego mieszkania na swoją rzecz   i tym samym ucieczka od prześladowców, to wszystko było dla mnie nie do pojęcia. Dopiero dzisiaj – po 4 latach pobytu w więzieniach – otwarły mi się oczy na polskie „sądownictwo” i  poziom takich Maczug.

 

„...był nie do zaakceptowania, dla nie znoszącej sprzeciwu osobowości oskarżonego.”

Znowu te same idiotyzmy à w kółko „nieprawidłowa osobowość”. 

O czym tutaj mówimy ???  Że człowiek nie potrafi zaakceptować, że druga osoba         – chory z pazerności i bezwzględny filozof chce mi ukraść jego cały majątek życia     – nadbudowane mieszkanie i do tego systematycznie mi rujnuje życie ???

To miałem zaakceptować ???    Szukałem pomocy na policji – ale usłyszałem,           że „jeszcze się nic nie stało, więc nie możemy interweniować”,   żeby  „czekać na koniec sprawy cywilnej”   Więc  czekałem, czekałem, czekałem – Rojszczaki mnożyły jakieś abstrakcyjne problemy, a beznadziejni sędziowie w SR w Śródmieściu nie potrafili całymi latami wydać tak oczywistego postanowienia, że moje legalnie zbudowane 11 lat wcześniej mieszkanie jest po prostu moje i wtedy mógłbym je sprzedać i uciec od tych chorych z pazerności Rojszczaków  !!!

Tego wszystkiego Maczuga NIE ROZUMIE !!!

Dlaczego?  - Może dlatego, że to taki sam zakompleksiony prymityw ze wsi, jak Rojszczaki ?

 

Szanowny Panie Mecenasie  -  ja już tego wszystkiego nie mogę czytać !                   To wszystko jest jak jakiś Matrix – który toczy się nie w kinie, tylko na jawie.

 

„...i  liczył na swoiście pojmowaną „lojalność” ”  ( niby w sądzie – przyp. A.K. )

 skąd takie chore „ustalenia” wymyśla Maczuga ???

 

„...egoistyczne cechy osobowości, nie potrafiącej się liczyć z odczuciami innych ludzi, niezdolnej do przyjmowania porażek, o nastawieniu „życzeniowym” do świata  i innych”

znowu te same brednie o mojej „nieprawidłowej osobowości”.   A poza tym, to przecież każdy normalny człowiek ma jakiś cel i plan w swoim życiu.

 

„...w urażonej dumie, obawie przed ośmieszeniem, nieumiejętności przegrywania, połączonych z nienawiścią do sąsiadów, z chęcią zemsty...”

to pisze Maczuga, ale  chyba o samym sobie !!!

 

Tak działa „projekcja” gdy człowiek z wieloznacznego – a faktycznie nic nie znaczącego materiału „wyciąga” wnioski zgodne z jego własnym widzeniem świata !     Maczuga – to zakompleksiony głupek, który nienawidzi świata, boi się ośmieszenia    a do tego pewnie sobie zdaje sprawę z własnej słabości intelektualnej.   To świetnie tłumaczy chore wyroki Maczugi ( nie tylko w mojej sprawie ) – Maczuga nienawidzi ludzi i z zemsty za swoje kompleksy wyżywa się na oskarżonych – bezradnych przy nim !!!

 

Str. 106

„...on po prostu z powodu swoich defektów osobowości – nie chciał zrezygnować        z zemsty.”

 znowu Maczuga obnaża tutaj swój poziom. I znowu ten refren Maczugi                      o „defektach osobowości”.

 

„...później, w korzystnej dla siebie sytuacji,... zaplanowanego skutku – zabójstwa”

Maczuga powtarza te hipotezy Bireckiej.

Tylko warto by było wyjaśnić, na czym miała by polegać „korzystna sytuacja” i jaki był ten „plan”  ( skoro coś jest „zaplanowane” – to Maczuga powinien ten „plan” zabójstwa przedstawić – np. „plan” zatarcia śladów, „plan” ucieczki, ect.

O jakim „planie” mówi Birecka, a za nią bezmyślnie powtarza Maczuga ???

 

Str. 107

„jasna i pełna opinia z Wrocławia”  

dla Maczugi i Rzeszutowej nawet stara kopalnia jest „jasna i pełna”

„...biegli odpowiedzieli na dziesiątki dodatkowych pytań”

... o które nikt ich się nie pytał. – np. o tym, czy „moja żona jest miła w d....”,  z kim byłem na nartach w  Alpach 7 miesięcy przed zdarzeniem,  o moim spotkaniu             z Mojżeszem ,  co robił Hitler pod Stalinogrodem itp.  To bezcenne informacje Bireckiej.     Faktycznie ta „opinia” z Wrocławia jest „bardzo obszerna”.  W końcu  „wszystko było badaniem”.

 

„... nasila się z czasem ... objawów osobowości dyssocjalnej”

--> i znowu ten sam „argument” <--

 

„na rozwój nieprawidłowych cech osobowości wskazał też biegły psycholog dr Marek Pawlik”

no i nie zapominajmy też o tej kostce do gry.  Czerwonej w białe kropki.            Bardzo psychopatycznej !

 

Str.108

„sąd dał wiarę... Rojszczakom i Szczygłowi” 

 oczywiście.

 

„wiodącą i agresywną rolę w konflikcie miał tu oskarżony.”

To prawda.  Gdybym nie wybudował sobie w 1990 roku mieszkania we własnym rodzinnym domu, gdybym przed 27.09.2001 zmarł na serce od tych szykan Rojszczaków, to bym nie był winny.  A tak to wszystko moja wina.

 

„nie można też faktów w istocie drobnych – wyolbrzymiać”

To też prawda.  Mieszkańcy Warszawy we wrześniu 1939 roku też przesadzili            i wyolbrzymiali problem.

A na marginesie – to co w tym „uzasadnieniu” robi  Kali Maczuga ?   Powtarza          w jakiś skrajnie tendencyjny sposób i wielokrotnie to samo – nie tylko „wyolbrzymiając”, ale wręcz nawet całkowicie przekręcając fakty.

 

„akcentowanie niewygód jakie ponosili pokrzywdzeni w związku z tymi pracami...”

Jakimi  pracami ?   Jakich „niewygód” ?

W 1990 nadbudowałem sobie mieszkanie

W 1994 roku – 4 lata później pojawiły się Rojszczaki w moim rodzinnym domu

Latem 1998  - gdy Rojszczaki były w USA -  wyremontowałem dach – dokładnie zgodnie z ustaleniami z nimi.

Więc kiedy i jakie „prace” i związane z nimi „niewygody” ponosili pokrzywdzeni ???

 

Str. 109

„... zeznania Agnieszki Rojszczak... zeznaje prawdziwie...dochodziło do obopólnych utarczek słownych pomiędzy...”

przypomnę raz jeszcze : pierwsze zeznania Agnieszki Rojszczak z dnia 16.01.2002      ( te „za świeże” )  k-569  : „Mnie osobiście Andrzej Kursa nigdy tak nie zaczepiał, nie przypominam sobie, aby Andrzej Kursa groził mojemu mężowi, podobnie aby groził mojemu teściowi.  Ja nigdy nie byłam świadkiem takich gróźb i nie pamiętam aby się o tym rozmawiało.”

„...mając na uwadze ustalone cechy charakteru poszczególnych stron ( czyli kogo ? ), podziela pogląd pokrzywdzonych o prowokowaniu awantur przez oskarżonego”

paskudne – tendencyjne kłamstwo.   Czy jest chociaż jedna rzecz, której Maczuga by nie „podzielił”  za „pokrzywdzonymi” ?  - On wszystko – kompletnie wszystko powtarza za pokrzywdzonymi i tymi „biegłymi” a la Birecka.

 

Str. 109/110

„Oczywiście nie musiałby w normalnej sytuacji, trzaskać drzwiami samochodu oskarżonego, Artur Rojszczak – ale zrobił to, bo oskarżony po raz kolejny zademonstrował, nie liczenie się z nikim w tym domu, zastawiając im przejście.  Wiadomo było, że normalna prośba o przymknięcie drzwi, spotkałaby się z agresją      i wyzwiskami ze strony A. Kursy, pouczaniem, że nic tu nie mają do decydowania.”     

Panie Mecenasie – Maczuga to kompletnie chory człowiek.  Chory psychicznie            i kompletnie ogłupiały !!!  

Nawet tak ewidentny przykład niczym nie sprowokowanej agresji Rojszczaka Maczuga potrafi „wytłumaczyć”.

Rojszczak mi wali z całej siły drzwiami nowego Audi A 6, a ja jestem temu winny !!!

Co  to za kompletny idiotyzm !!!

Trzeba koniecznie zrobić wizję lokalną ! Ja  w tym dniu wyjechałem przed swój garaż nowym Audi A 6 i odkurzałem odkurzaczem          z piasku dywaniki w samochodzie po wakacjach we Włoszech.  Wyjazd z garażu następuje po betonowych pasach jezdnych.  Można zobaczyć – w jakiej odległości od ściany domu stoi wtedy samochód.   Zawsze cały chodnik jest WOLNY !!!   Dodatkowo       – aby móc podłączyć odkurzacz do prądu w garażu – ja wyjechałem przed garaż może 2 – 4 metry. Więcej nie sięga przewód odkurzacza.

To, co demonstruje Maczuga – to po prostu nieprawdopodobne !!!

„Musiał mi z całej siły trzasnąć drzwiami, bo gdyby mi zwrócił uwagę, to bym zareagował agresją !!!”   Po prostu nieprawdopodobne.  Nawet jak ja kompletnie nic nie robiłem i zostałem zaatakowany, to według Maczugi – też byłem już winny !!!

 

„...eskalacja konfliktu. – trudno ich za to winić.   ...   Pokrzywdzeni, nie przypuszczali jednak, do czego w ostatecznym rozrachunku, jest zdolny Andrzej Kursa”

I to jest meritum.   Ponieważ tylko od nich uciekałem i stale im ustępowałem, to „nie przypuszczali do czego jest zdolny Andrzej Kursa”.  I każdy inny całkowicie zaszczuty człowiek – jest „do tego samego zdolny”. - „Płytka wyobraźnia to kalectwo”.

Tak samo Hitler „nie przypuszczał jednak” do czego w ostatecznym rozrachunku doprowadzi rozpoczęta przez niego wojna.  Bo w przeciwnym wypadku by tej wojny nigdy nie rozpoczął !!!

 

„...nieprawdziwa, relacja oskarżonego o reakcji na to zajście, gdzie miał on rzekomo ogromnie się przestraszyć.  Nie jest on w tym swoim opisie wiarygodny.”

A wtedy – gdy Rojszczak mi zatrzasnął z całej siły całkowicie otwarte drzwi do Audi – gdy wszystkie okna były w aucie otwarte – to wtedy klęczałem za tylnymi siedzeniami i w ciszy układałem odkurzone dywaniki.  Cicho grało radio                   w samochodzie – był piękny słoneczny sobotni ranek.   Gdy nastąpił nagle                    i niespodziewanie potężny huk i całe auto się zatrzęsło – wyskoczyłem z niego przerażony. Przed moim autem stał Rojszczak i jego matka. Oboje się wrednie śmiali!  Wtedy pierwszy raz w życiu zaczęło mi brakować powietrza, cały zacząłem drżeć         i uciekłem do swojego mieszkania trzymając się za szyję przy tym ponurym i złym śmiechu Rojszczaków.

 

„...podnoszenie gróźb.  ... koreluje ustalony charakter oskarżonego...”

--> i znowu ten sam „argument” <--

 

„nie przybierały one wprost formy „zabiję cię”... zgłaszając policjantom wypowiadał się RACZEJ na temat agresji i... ubliżania  oraz zniszczenia drzewek.

Na karcie – 884 jest to zgłoszenie.  Jest tam tylko mowa o NAUBLIŻANIU.

Nie ma nawet 1 słowa o jakichkolwiek moich groźbach  pod adresem Rojszczaka.

Na karcie 884 jest dokładnie zapisane przez przybyłych policjantów – w detalach to, co zgłaszał Rojszczak.  „Naubliżał” – a te rzekome groźby pojawiły się później.

Pierwsze zawiadomienie Jana Rojszczaka było też pewnie „za świeże”.

 

Str. 111

„Jan Woleński – „świadek” – który wszystko „słyszał” od kłamcy Rojszczaka zawsze już po rzekomych „faktach.   

 

„...nie przypuszczał do końca, że oskarżony może się posunąć do...”

(to samo na s.110–Maczuga nawet nie widzi tego, co sam pisze na poprzedniej stronie) por. - A   2000.12.01           wyrok  s.apel.  II AKa 295/00    Wokanda 2002/3/41 w Katowicach :... nadto wiedząc, iż oskarżony posiada broń, zachowywali się  w stosunku do niego prowokująco  i  lekceważąco. (...) 

 

„nie odróżnia on ( Szczygieł) nawet do końca kwestii nadbudowy i remontu dachu”

Szczygieł wielu rzeczy „nie odróżnia”  np. tego, że wyjeżdżając na wakacje „jak zwykle” latem 2001 roku do Niemiec „nie odróżnił” urlopu od zwolnienia chorobowego (a był już od kilku miesięcy „chory” )

Tak samo Szczygieł „nie zauważył” wykonanej całej nadbudowy II piętra, gdy jesienią 1994 roku remontował mieszkanie Rojszczaków.   Co prawda „zauważył”, że ja przeprowadzam „jakieś prace” ( na tej nadbudowie, której „nie zauważył” ), ale mnie też „nie zauważył”.

Pewnie Szczygieł osłabił sobie wzrok, gdy jako milicjant „studiował” zasady „sprawiedliwości społecznej” na wyższej szkole przy KC  PZPR.

Praca Szczygła – oficera Milicji Obywatelskiej w latach 1966 – 1985 też mogła niedobrze wpłynąć na jego oczy.  Może to wina gazu łzawiącego, którego używał Szczygieł w stanie wojennym, przeciwko bandyckim elementom dyssocjalnym ?

 

„zdaniem sądu nie ma tam również przypadku złożenia świadomie fałszywych zeznań.... omyłek świadka, który czegoś nie był pewien albo zasłaniał się niepamięcią”

Otóż Szczygieł nigdy nie „zasłaniał się niepamięcią”  lub, że czegoś „nie był pewien”

W dniu 20.03.2003 Szczygieł zeznał: „mnie do pełnego okresu emerytalnego brakowało 72 miesiące, czyli 6 lat” ( to jako „uzasadnienie” kilkusettysięcznego pozwu adhezyjnego )

Rozprawa  w dniu 16.10.2003 -  Szczygieł ( po moich dociekliwych pytaniach ) : „mam teraz pełną emeryturę  ( od 3 lat )” !!!

 

Str. 112

„Elżbieta Czarnecka – jako prawnik – jest wiarygodna”

ta kobieta pomogła Rojszczakowi w zrobieniu z mojego domu piekła. Ona była obecna przy tych nic nie dających 2 letnich „negocjacjach” z Rojszczakiem, po których Rojszczak powiedział mi wprost, że :„ mnie zrobił w h... , a ta radca prawna  Czarnecka była tylko po to, abym wierzył w jego dobre intencje”.

 

I reszta „wiarygodnych” świadków:   Lubowiecki, który praktycznie wszystko słyszał od Rojszczaka, to samo  K. Lenko,   A. Piątek – pijak z mojej ulicy, którego praktycznie kompletnie nie znam i który nie wie o mnie nawet elementarnych faktów, A. Rajtar – dzielnicowy, któremu Rojszczak opowiadał „tylko informacyjnie”, jak go uderzyłem w twarz z otwartej ręki, prof. B. Grochmal-Bach  „pamiętała”, że leczyłem się na padaczkę u jej ojca ( a chodziło o jakąś moją daleką krewną o tym samym nazwisku co ja - Annę  Kursa, którą faktycznie leczył na padaczkę prof. Grochmal      – ojciec ww. ).

J. Satora  i  Anna Milewska ( którą przesłuchiwano pod moją nieobecność )              nie zeznali niczego, co insynuuje Maczuga.  

 

„podczas spotkania pożegnalnego w lutym 1998 oskarżony  był obecny i jego zachowanie nie wskazywało na żaden konflikt...”

ja zawsze się zachowywałem dobrze – aż do dnia 27.09.2001 – kiedy straciłem całkowicie poczytalność na skutek ostrego stresu i szoku psychicznego.

 

Na marginesie – to było chyba było właśnie niedobre – bo gdybym był faktycznie jakimś agresywnym pijakiem – to Rojszczaki by mnie nie zaczepiały i nie prowokowali tyle lat.  Niestety ja zawsze byłem „dobrze wychowany”. I to był błąd.  Dzisiaj – po 4 latach więzienia zostałem zresocjalizowany i w tak dziwnym miejscu, jakim jest więzienie, gdzie jest duże zagęszczenie „trudnych i agresywnych osób”, nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, aby mnie zaczepiać lub prowokować.

 

„... ale pokrzywdzeni działali w granicach prawa...”

polecam koniecznie moją własną opinię z dnia 09.09.2003 – napisaną na bazie książki prof. Daszkiewicz ( 1982 ) – np. – znęcanie się i prowokacja też zachodzi, gdy późniejsza ofiara działa nawet zgodnie z prawem.  /  str. 86 /teza 125 – dysfunkcjonalność instytucji ( in concreto – sądu cywilnego   w  Krakowie ) /  str. 92 /t.138 – obrona konieczna à gdy uporczywość w atakowaniu późniejszego sprawcy Na marginesie – każdy mobbing to też jest działanie „w granicach prawa” i też skutecznie potrafi wykończyć psychicznie człowieka.

 

str. 113

„trudno się dziwić, że pokrzywdzeni domagali się rozbiórki dachu, uznania go za samowolę, jeżeli chcieli się skutecznie uchylić od ponoszenia wysokich kosztów...”

Nieprawdopodobne, aby ktoś myślący w tak spatrzony sposób, jak Maczuga widzi świat -  zajmował się „sądzeniem” innych ludzi !!! W ten chory sposób można „wytłumaczyć”  wszystko.  Każde draństwo, każde oszustwo, każde nie wywiązywanie się ze swoich zobowiązań i każde znęcanie się !!!

 

„...pismo z 19 lutego 1998 nie można traktować jako zgodę pokrzywdzonych na wszystkie decyzje Andrzeja Kursy – w szczególności odnośnie wysokości kosztów remontu.”

A co wynika z tego pisma ???  Dokładny zakres i termin prac. (à wizja lokalna !!! )

Inaczej mówiąc jakikolwiek pisemny dokument – jest wg Maczugi nic nie warty.       A z zakresu wykonanych prac wynika też ich koszt.  Tylko, że Rojszczaki kompletnie niczego nie chcieli zapłacić.  Tylko zawsze wcześniej się do płatności zobowiązywali.

Tacy patologiczni kłamcy i oszuści.   Przez 7 lat NIGDY  NIC  NIE  ZAPŁACILI     za wspólny koszt funkcjonowania domu.

Dla filozofa Rojszczaka jego „współwłasność” to było 100 % praw i 0 % kosztów.

Wszelkie prawa – to były dla niego.  Wszystkie obowiązki i koszty – były dla mnie.

 

„skoro zwracał się do sądu o zarządzenie tymczasowe” ( A.K. o remont dachu )

tak mi poradził adwokat, gdy mu powiedziałem, że jak na razie to Rojszczaki nigdy nie dotrzymali swoich wcześniejszych zobowiązań.  NIGDY.

Już dmuchałem na zimne i bez takiej decyzji  sądu bym nie zrobił remontu dachu.   Ale jak widać w nieprawej Polsce – nie ma żadnej szansy wyegzekwować zobowiązania.  Chory kraj – ta Polska.

 

„on kazał jej opuścić mieszkanie – co też uczyniła” ( Grażyna Kursa )

po pierwsze – na jakiej podstawie to „ustalono jednak”, skoro Grażyna Kursa               i Grzegorz Milewski odmówili zeznań (  jaki na to jest DOWÓD ??? )

 

a po drugie to właśnie gdyby taki fakt miał miejsce, to potwierdza to moje działanie    w obronie koniecznej i w stanie totalnego – panicznego strachu.  Wołanie „uciekaj”  jest chyba jasne dla każdego.

 

Ktoś, kto właśnie się panicznie boi czegoś, co jest właśnie w jego domu – ucieka          z niego.  Dlatego – być może – przerażony mówiłem żonie aby ona uciekała z domu   z dzieckiem.

 

A na marginesie – to jaki wpływ na przebieg tragedii miała okoliczność, czy moja żona była, czy też jej nie było w domu ?   Kompletnie żaden !!!  Tak samo, to co mówiłem ( lub nie mówiłem ) – będąc już w stanie chwilowej całkowitej niepoczytalności.  Jaki związek mają słowa wypowiedziane przez osobę, do której już nic nie dociera ???

 

Str. 114

Tutaj mamy „dowód” – zeznania Jadwigi Rojszczak, której Grzegorz Milewski przekazał informację...  a kto przekazał informację Grzegorzowi Milewskiemu ?

I czy zasłyszana „informacja” od osoby, która z kolei też „zasłyszała” informację jest wiarygodna ? - Tak samo, jak Jadwiga Rojszczak „zasłyszała” od swojego syna „informację” o wysadzeniu domu bombą.      Jakaś paranoja.

 

Str.115

„... pozwolenie na broń. Nie należy jednak przypisywać tu nadmiernej wagi ani do badań lekarskich, jakie tam przeprowadzono, ani do wywiadu policyjnego

To prawda.  Wiarygodny dla Maczugi jest tylko „Super – Ekspres” i ten stek kłamstw, które rozpowszechniają Rojszczakowie i Szczygieł w TVN-ie oraz w Gazecie Krakowskiej.

 

A na marginesie -  to były specjalistyczne – wszechstronne badania, które trwały cały tydzień (badał mnie  psycholog, psychiatra, neurolog, internista, laryngolog i okulista)

 

„przewożenie pieniędzy, które podawał jako kolejny pretekst – wkrótce nie było też już prawdą, bo...”

Po prostu dla Maczugi  WSZYSTKO, CO JA PODAŁEM – PO NIE JEST PRAWDA.    A WSZYSTKO, CO PODAJĄ CI PATOLOGICZNI KŁAMCY – JEST DLA ODMIANY PRAWDĄ. 

Szkoda nawet polemizować z tak ograniczoną osobą.   Lepiej dyskutować z koniem.

 

„prawidłowe obchodzenie się z bronią potwierdza świadek Piątek”

jakiś bezrobotny i niewykształcony pijak z mojej ulicy, którego praktycznie nie znam jest „ekspertem” od broni !!!   Nieprawdopodobne.

 

Str. 116

„po powrocie do domu... otworzył sejf, do którego był w stanie pamiętać kod...”

Po pierwsze – „otwarcie sejfu” – to naciśnięcie 3 skrajnych przycisków.  Czynność całkowicie automatyczna, po kilku latach codziennego otwierania sejfu.

Po drugie – w jaki sposób wykluczono inne możliwości, np. że ja mogłem zabrać pistolet, gdy np. żona otwarła sejf – gdzie miała też zawsze swój portfel z pieniędzmi i kluczami do auta ?

 

„...przygotował broń do strzelania ( przepisowo broni nie przechowuje się załadowanej )”  ???

Ekspert od broni Maczuga nie ma pojęcia o różnicy pomiędzy bronią „załadowaną”,   a „przeładowaną”.   Pistolet zawsze przechowuje się z załadowanym magazynkiem.

A „przeładowuje” się pistolet – jednym - automatycznym szybkim ruchem zamka.

 

„jednocześnie wiadomo, że nie dzwoniła ona ze swojej komórki, bo...”

czemu nie ustalono tego najważniejszego połączenia telefonicznego ???

siostra ze szwagrem posiadali przy sobie zawsze 2 komórki.  – obydwa numery tych telefonów są znane i zostały podane.  W domu miałem zainstalowany telefon ISDN    – więc bez problemów można to ustalić... A nic nie ustalono !!!

 

 

„... w ocenie sądu nie ma ona praktycznie znaczenia...” ( to o tym najważniejszym połączeniu telefonicznym )

to znaczy nie ma znaczenia, w jakim momencie już do mnie nic nie docierało i kiedy byłem już całkowicie niepoczytalny ???

- a co ma w takim wypadku „znaczenie” ?  

 

„przyczyny mogły być różne ( np. przeżywanie podjętej decyzjo o zabójstwie)” ???

Nieprawdopodobne  wymysły Maczugi.  Gdybania zupełnie z niczego nie wynikające.

 

„czas połączenia, także jest w przybliżeniu ustalony” ???

przecież to kluczowo ważny moment !    I jest on „w przybliżeniu ustalony”.

„w przybliżeniu”  - to właśnie znaczy tyle, co „nie ustalony”.

 

str. 118

„zapomniał kluczy, o czym zaczął dopiero mówić po prawie 3 latach postępowania”

po 3 latach to dostałem „wyrok”  dokładnie w dniu 27.09.2004  (3 lata co do godziny)

a fakt braku kluczy wynika z akt – z zeznań mojej żony + protokołów z mojego zatrzymania na policji.   Akta dopiero dostałem na początku 2003 roku !!!

Ja sam kompletnie nie pamiętam, że po sądzie w ogóle byłem w swoim mieszkaniu.  Niemniej kluczy nie miałem przy sobie w momencie zatrzymania, a zawsze                je normalnie zabierałem, gdy wychodziłem  z mieszkania.

 

„Artur Rojszczak – strzał z bliska... oskarżony musiał „dobić” ” 

przecież ekspertyzy specjalistów WYKLUCZYŁY jakikolwiek strzał z bliskiej odległości. Również u Artura Rojszczaka.

To nieprawdopodobne, że Maczuga w swoim obłędzie wymyśla „fakty” – którym dokładnie zaprzeczają eksperci !!! 

 

„... „dobić” Artura Rojszczaka. Nie ma dostatecznych dowodów, czy tak postąpił         z Agnieszką Rojszczak”   ???

przecież Agnieszka Rojszczak żyje !!!  - to nie jest „dowód” ???

 

Czyli, że według Maczugi nie ma dostatecznych dowodów, że ja ją „dobiłem” ???

 

Str. 119

„nie można wykluczyć sytuacji...” 

skoro czegoś nie można wykluczyć – to po co Maczuga opowiada te swoje chore przypuszczenia ( jako to, co „sąd ustalił” )

 

„logika wskazuje natomiast jednoznacznie, że piwnica przeszukiwana była przez niego na końcu.”  

A jaki ma dowód Maczuga, że w ogóle piwnica była „przeszukiwana” ???

 

Zresztą powoływanie się przez Maczugę na  jego „logikę” – to chyba jakiś żart.

„oskarżony nie korzystał z kluczy, bo ... spieszył się...”

Gdzie się „spieszyłem” ?  Do kina ?  Na obiad ?  Skąd to Maczuga wymyślił ???

„nie miał czasu na dopasowanie kluczy”

a z czego takie „ustalenia” Maczugi wynikają ???    Dowody ???

 

 „łatwiej było korzystać dalej z tego samego narzędzia - broni”

Dla „logicznie”  „myślącej” Maczugi – po pierwsze – broń to „narzędzia do otwierania drzwi”, a po drugie – „łatwiej” otwiera się drzwi z broni niż kluczami. Maczuga szuka „logiki” u osoby działającej w stanie całkowitej niepoczytalności !!! Tutaj nie ma jakiejkolwiek logiki – poczynając od samego faktu strzelania z broni do ludzi !!!

 

„wyrzucona z zaciętego pistoletu ( łuska – przyp. A.K.  ) lub strącona z jego ubrania, gdzie po wystrzale pozostała, zamiast spaść na ziemię”

a jakie na to ma dowody Maczuga ?

Trzeba przyznać, że Maczuga mądry nie jest, ale ma za to bujną wyobraźnię.

A na marginesie – mój pistolet CZ – 75 kompakt – nigdy się „nie zacinał”,  a ciężkie metalowe łuski po strzale odlatują  prostopadle do pistoletu ( w prawą stronę  ) i to      z dość znaczną siłą, na znaczną odległość – więc jest wręcz mało prawdopodobnym, aby  łuska „pozostała na ubraniu strzelającego”.  Tym bardziej, że metalowe łuski są dość ciężkie.  

 

Str. 120.

„... oskarżony nie miał już czasu na opisywany przez siebie „sen terminalny”                i  ocknięcie się obok wejścia do domu”

ja nigdy nie podawałem, że byłem w jakimś „śnie terminalnym” !!!  tylko – o ile dzisiaj  pamiętam, to podawałem, że  kolejną rzeczą jaką pamiętam po wybiegnięciu  z sali sądowej jest to, że siedziałem na zewnątrz domu.  Maczuga kompletnie nie podaje dowodów na swoje „ustalenia”.

A w wyroku musi się podać dokładnie sprecyzowany dowód na każdy  „ustalony” fakt.  Chora wyobraźnia Maczugi to nie jest żaden dowód w sprawie.

 

„...oskarżony... był pewien śmierci trzech osób”  

a dowód na to ???

 

str. 121

„Niestety policja ... nie ustaliła tej kwestii”

( czyli nie da się ustalić z jakiego telefonu komórkowego ja powiadomiłem policję na nr. 997 ) – to chyba jest jakiś żart ?

 

Ostatnio w TVN odtwarzano nagraną rozmowę na nr 997, gdzie jakiś chłopczyk powiadamia policję o pożarze.  Skoro TVN tyle czasu poświęcił mojej sprawie            – a policja „nie ustaliła” – to poprośmy  może TVN, aby oni odtworzyli to nagranie      z numerem alarmowym  997.

 

Szczególnie, że:

„praktycznie każda z czterech relacji policjantów ...jest relacją odmienną                      i  to w istotnych szczegółach.”

„wiarygodni lekarze, udzielający pomocy lekarskiej... w przypadku oskarżonego         – wcale nie poparli oni głoszonych przez niego tez.”

Tutaj  Maczuga bezczelnie kłamie !!!

Lek. Michalak – Sojka w dniu 25.05.2004 zeznała w sądzie :

-„ten pan był bardzo zdenerwowany i rozdygotany, pamiętam to... po podaniu relanium, ten pan przestał szlochać, przestał się trząść... ten pan jest taki jak „galareta  ... był blady... cały się trząsł...to objawy nerwicowe po jakimś ciężkim stresie... BYŁA TO TAKA REAKCJA PO CIĘŻKIM STRESIE.

Po podaniu Relanium ten pan zaczął mówić normalnie ( czyli wcześniej nie byłem     w stanie mówić normalnie )...u osoby, która jest pobudzona, w ciężkim stresie ... powoduje wytłumienie tych reakcji stresowych. 

...natomiast był rozdygotany i roztrzęsiony, powtarzał na okrągło te same słowa.   Nie jestem psychiatrą by decydować, czy może to być objaw szoku. Objawy              te sugerowały reakcję na jakieś ciężkie przeżycia

 

A Maczuga ewidentnie KŁAMIE, że lekarz udzielający mi pomocy nie poparł głoszonych „przez niego” tez !!!

 

Panie Mecenasie – wniosłem do rzecznika dyscyplinarnego S.A. w Krakowie              o ściganie Maczugi, ale SSA Andrzej Seremet odmówił, bo „nie widzi nieprawidłowości” !!!     Ten apelacyjny Steve Wonder napisał mi, że „kompletnie  nic nie widzi” !!!  Nieprawdopodobne !

 

Str.123

„jego zamiar miał charakter bezpośredni, a postępowanie wiązało się z planem...”

 z jakim planem panie Maczuga ???    proszę nam ten „plan” podać !

 

„... zemścić... ambicjonalną porażkę...”

znowu to samo.  Maczuga podaje to, jak on sam widzi świat !!! – Oczami małego, zakompleksionego i mściwego głupka.

 

„decyzja świadoma i dobrowolna - zgodna z nieprawidłowymi cechami osobowości sprawcy”

--> i znowu ten sam „argument” <--

Maczuga niczego innego nie potrafi już wymyślić – powtarza w kółko to samo.        Na 138 stronach.

 

„...był w pełni poczytalny...bo nie pozwalała mu na to jego dyssocjalna osobowość.”

Znowu Maczuga powtarza w koło te brednie o mojej „nieprawidłowej” osobowości.  To aż staje się nudne i żenujące.

 

Str. 124

„w odniesieniu do Agnieszki Rojszczak, sprawca nie zdołał zrealizować swojego zamiaru”

a jaki był ten „ zamiar ?”  czy też „plan ?” – a la Maczuga ?  i dla czego „nie zdołał” ?

A co mu mogło przeszkodzić ?

„... wskutek przeżytej ostrej reakcji na stres związany z zabójstwem...”

nie rozumiem !!! skoro według Maczugi zabójstwo było „świadome i dobrowolne”, „umyślne i przemyślane” – to taki czyn – świadomy i przemyślany nie powinien wywołać jakiegokolwiek stresu.  Szczególnie, że niby ja mam „osobowość dyssocjalną” – czyli zgodnie z „diagnozą” Bireckiej : ( ICD-10 –str. 117) : „bezwzględnie nie liczę się z uczuciami innych” + „niezdolność przeżywania poczucia winy” – co przecież w konsekwencji właśnie  powoduje, że takiej osobie „zło wyrządzane innym jest w zasadzie obojętne”

Więc skąd ten stres ?    I to  ciężki stres ( por. lek. Michalak – Sojka )

Jakoś tutaj niezwykła logika Maczugi nam tej kluczowej sprzeczności też nie wyjaśnia !

 

„Chęć zmniejszenia swojej winy... przy rysującej się już wtedy jasno, perspektywie odpowiedzialności karnej”

po raz kolejny widzimy, jak działa w praktyce zasada, że „prawda broni się sama” .

Skoro „już wtedy zarysowała się perspektywa odpowiedzialności karnej” – to znaczy że wcześniej ( czyli „przed”  „już wtedy” ) „nie rysowała się perspektywa odpowiedzialności karnej”  - czyli, że nie zdawałem sobie sprawy ze swoich czynów .

 

str. 125

„treść normy „nie zabijaj” ma charakter podstawowy i znany każdemu człowiekowi”

Wiedza moralizatorska Maczugi jest porażająca.

 

„Andrzej Kursa... o wysokiej inteligencji. Nie budzi wątpliwości jego pełna poczytalność.”  

I to jest logiczne.   Ale chyba tylko dla Maczugi.

Wysoka inteligencja – to wysoka umiejętność kojarzenia faktów i przewidywania zdarzeń przyszłych.  Inaczej mówiąc – posiadam „wysoką umiejętność przewidywania i kojarzenia”. Jestem w pełni poczytalnym – zabijam świadomie człowieka  i co jest całkowicie jednoznaczne w konkretnych okolicznościach zdarzeń z dnia 27.09.2001, że wyląduję w więzieniu z najcięższymi zarzutami ze wszystkich możliwych. Jestem osobą wierzącą i poczytalną tempore criminis.  Logiczne.

 

A wszystko „tłumaczy” – powtórzony przez Maczugę setki razy plagiat z książki ICD-10 Bireckiej o mojej „nieprawidłowej osobowości”, która to „diagnoza” jest całkowitym zaprzeczeniem mojego dotychczasowego życia. ( por. Carson „Psychologia zaburzeń” – pełne kryteria diagnostyczne tej „osobowości dyssocjalnej” („antyspołecznej” )).

A na dodatek  co chwilę Maczuga „uzasadnia” swój wyrok – jakimś tak skrajnie absurdalnym „powodem” – „ambicjonalnej porażki”, „by się z niego nie śmiali”         - zupełnie pozbawionym jakiegokolwiek oparcia w „dowodach” – że jedyną możliwością wytłumaczenia tego całego surrealistycznego absurdu jest tylko takie wytłumaczenie, że Maczuga wymyślając jakąś – dla niego – wiarygodną bajeczkę     à  opisał swoją własną osobę .   Bo jak to można inaczej wytłumaczyć ?

 

Zresztą na te wszystkie swoje „wywody” Maczuga praktycznie nie przytacza żadnych dowodów ( lub – sporadycznie – wypisuje ich naraz całą masę  ).  Takie „uzasadnienie” jest nie do przyjęcia, gdyż wymagany jest zawsze konkretny dowód na konkretną okoliczność – tak, aby można było wyrok i rozumowanie Maczugi sprawdzić.  

Proszę samemu spróbować cokolwiek „sprawdzić” – wg podanych „dowodów”

 

Powinno być :---------------------------------teza ------------------------------------------------

     +  Dowód : ------------podany konkretny dowód na daną okoliczność---------------

 

Maczuga doskonale wie o tym wymogu formalnym – pisania „uzasadnień” swoich wyroków.  Ja też znam ten wymóg.  Gdy moja żona pracowała jako sędzia i czasami starałem się jej pomóc – tak samo przygotowywałem jej konspekt uzasadnienia wyroku – podając tezę i  zawsze dowód na nią.

 

Maczuga na początku swojego „uzasadnienia”  - na ok. 40 pierwszych stronach stara się zachować pozory i podaje   teza   + à  dowód na tą tezę  ( z reguły zbiorczo  przytaczając ich całą masę, co skutecznie uniemożliwia ich weryfikację )

 

Na kolejnych stronach swojego „uzasadnienia ( od ok. 40 strony ) – przez kolejnych  ok. 30 stron – Maczuga  sporadycznie podaje jako swoje „dowody” – jednostkowe przykłady z wybranych kart à pomijając całkowicie  wymaganą formę pisania uzasadnień --------------------teza ------- à i na daną tezę -----------dowód: --------------

 

Od mniej więcej połowy swojego „uzasadnienia” ( czyli od ok. strony 70 ) – już do końca  Maczuga się całkowicie zacietrzewia.  Zupełnie przestał pisać  w sposób wymagany formalnie  i cały już czas – do końca tylko obsesyjnie pisze o tej rzekomo stwierdzonej „nieprawidłowej osobowości” ( „dyssocjalnej” ) – co niby ma wszystko tłumaczyć,  ale też i – co ciekawsze – Maczuga  zaczyna obnażać swój paskudny charakter : małego, zakompleksionego i mściwego kundla.

 

Wyjaśniam raz jeszcze – zasada testów projekcyjnych ( np. Rorschacha ) polega na tym, że pokazuje się badanej osobie materiał wieloznaczny i osoba badana ma podawać to, z czym jej ten dany obraz się kojarzy ( dokonuje „projekcji” własnych myśli ).

Takie testy są mało wiarygodne w przypadku osób niezaburzonych ( jak np. w mojej sytuacji ).  Inaczej jednak ma się sprawa, gdy takimi testami bada się dewiantów.  Wtedy taki test faktycznie potrafi pokazać zaburzoną strukturę myśli takiego dewianta.  I taki właśnie przypadek mamy w tym wypadku u Maczugi.                    Gdy Maczuga się „rozkręcił” i „zacietrzewił”  - to nie tylko zapomniał o formalnych wymogach, jakie powinno takie uzasadnienie spełniać, ale też – co najważniejsze  zaczyna ujawniać  na zupełnie wieloznacznym materiale swoje zaburzone myślenie     i widzenie świata. ( por. np. pytanie Maczugi do psychologa – dr Pawlika –„jaki      miał oskarżony motyw ?” – odpowiedz – „nie wiem, ale przecież możemy o to spytać samego oskarżonego.” )

Ale Maczuga nie musi o nic pytać.  On sam w tej wieloznacznej sytuacji zaczyna własną „projekcję” à „motywu” „urażonej ambicji”, „ośmieszenia publicznego”, „prestiżu”, etc.

 

Wszystko Maczuga interpretuje  w sposób skrajnie tendencyjny.  Nawet taki ewidentny przykład niczym nie sprowokowanej agresji, jak zatrzaśnięcie z całej siły drzwi do nowego Audi A 6 – gdy w ciszy układałem dywaniki za tylnymi siedzeniami.  Według Maczugi – Rojszczak „musiał” zatrzasnąć mi drzwi, bo           w innym wypadku,  w sytuacji np. zwrócenia mi uwagi – „ja bym zareagował agresywnie”.    Przecież to jest rozumowanie osoby ciężko zaburzonej  psychicznie !!!

 

A tak na marginesie – to gdyby przeprowadzić wizję lokalną ( 5 przecznic od budynku sądu ) i zobaczyć – gdzie stał mój samochód ( na betonowych pasach jezdnych 2 – 4 metry  przed moim garażem ) to przecież by wyszło, że to była tylko skrajna agresja, ze strony Rojszczaków – kompletnie bez powodu. Jedynym powodem mogła tutaj u Rojszczaków być tylko  zawiść, że właśnie znienawidzony sąsiad ( czyli ja ) kupił sobie luksusowe nowe auto za 200.000 zł.

 

Uważam, że powinno się koniecznie dać do oceny jakiemuś mądremu psychologowi lub psychiatrze – uzasadnienia Maczugi z kilku spraw w których on zaczynał działać emocjonalnie i pokazał swoje prawdziwe oblicze -  mściwego psychopaty o chorej ambicji. A następnie należy wystąpić o odebranie Maczudze uprawnień do wykonywania zawodu sędziego.

Zupełnie Maczuga nie rozumie elementarnych podstaw prawa karnego. On niczego tak na prawdę nie rozumie.

 

Np. z jednego czynu ( o ile zdarzenia z 27.9.2001 to jest w ogóle „czyn” wg k.k. à por. ??1999.06.23  wyrok s.apel.     II AKa 154/99 OSA 2000/7-8/50           w Warszawie  )   Maczuga robi wręcz „ciąg przestępstw”  - cytując art. 91 § 1 k.k. !!! ( por.à 1995.06.27  wyrok   s.apel.  II AKr 123/95 Prok.i Pr. 1995/11-12/25         w Poznaniu : z treści art. 10 § 1 k.k. wynika, że zachowanie się będące zewnętrznym przejawem jednego impulsu woli stanowi tylko jeden czyn, niezależnie od liczby skutków tego zachowania się oraz liczby naruszonych przez nie norm. )

Te judykaty, które cytuje Maczuga zupełnie nie mają zastosowania w moim konkretnym przypadku.  Prawo karne nie jest z gumy.

 

Str. 126

„...bez cienia wątpliwości...”

jak wszystko dla Maczugi

w swojej analizie „ASD  +  §” ( str. 107 ) – opisałem, jak ludzie chorzy w szpitalu psychiatrycznym  w Jarosławiu – im bardziej są chorzy psychicznie, tym mają mniej wątpliwości.   Najbardziej chorzy  nie mają „cienia wątpliwości”.

 

„człowiek dojrzały, poczytalny, który nie raz w swoim życiu działał w afekcie...”

a co to ma ze mną wspólnego, co Maczuga cytuje  ???

o ile pamiętam to tylko jeden jedyny raz zdarzył mi się w życiu  afekt.  I to bardzo ciężki.  Właśnie w dniu 27.09.2001.

Dzisiaj już rozumiem, co do takiego afektu prowadzi - in concreto – narastający           i kumulujący się stres.  Dlatego dzisiaj już nigdy i przed nikim nie uciekam – jak to dawniej robiłem przed Rojszczakami. 

 

A skoro Maczuga stara się cytować prof. Daszkiewicz ( 1982 ) – to polecam mu inny fragment : str. 26 / teza 39 :” afekt ... w praktyce „nie ma skłonności do powtarzania się” ”.

 

Str. 127

Maczuga cytuje prof. Daszkiewicz ze str.151.  tylko, że „przeoczył” uwagę, że ten fragment dotyczy tylko i wyłącznie afektu fizjologicznego.  Maczuga to skrajny przykład  nieobiektywizmu.   Na str. 151 prof. Daszkiewicz pisze, że afekt „z reguły”  można kontrolować.  

A cztery strony dalej – (str. 157 / teza 250 ) prof. Daszkiewicz wyjaśnia Maczudze : „... podkreśla się, że zgodnie z poglądami psychologów afekty mogą powodować także u ludzi zdrowych nie tylko ograniczenia zdolności rozpoznawania znaczenia czynu lub kierowania postępowaniem, lecz nawet wyłączenie tej zdolności”

( tak samo np.à    ??   Paprzycki Lech K.     palestra  1998/11-12/59   artykuł

numer publikacji : 15615  - udział biegłego psychologa w polskim procesie karnym.

tezy publikacji :  5. ... silne wzburzenie prowadzić może nie tylko do ograniczenia poczytalności (art. 31 § 2 k.k.), ale nawet do jej zniesienia (art. 31 § 1 k.k....  )

 

„tutaj podłożem ... były nieprawidłowe cechy jego osobowości... ( por. Daszkiewicz – s. 172 )

tylko, że „tutaj” - to jest  cały rozdział o alkoholikach.   A akurat ja w ogóle nie piłem alkoholu.

 

„groźby wyartykułował  tak, by sens dotarł do pokrzywdzonego...”

 „dotarł”  do pokrzywdzonego. Po kilkunastu dniach. A wcześniej „dotarł” do Rojszczaka policjant – po moim zawiadomieniu o groźbach karalnych – kierowanych przez Jana Rojszczaka pod moim adresem w dniu 29.01.2001 – czyli zaraz po zdarzeniu.

 

„... groźba...może być wyrażona nie tylko słownie, lecz przez każde zachowanie sprawcy...”

to jest logiczne.  Taką moją „groźbą” był fakt, że w dniu 29.01.2001 uciekłem od grożącego mi Jana Rojszczaka bezpośrednio na komisariat policji przy ul. Lubicz.

Tak samo jak dla „biegłej” Bireckiej „wszystko jest badaniem” – tak samo dla „sędziego” Maczugi „wszystko jest groźbą”.

 

Str. 128

„także i do tego czynu wina oskarżonego nie budzi wątpliwości...”

„nieprawidłowe cechy osobowości...”

--> i znowu ten sam „argument” <--

 

 

Str. 129

„w odbiorze społecznym...gniew a także ogromny niepokój i obawy...uderza             w fundamenty”

por.à ??2002.07.03            wyrok   s.apel.  II AKa 28/02 KZS 2002/7-8/55 w Krakowie

 

„... wynikające z jego ułomności charakterologicznej...”

--> i znowu ten sam „argument” <--

 

„... najwyższy z możliwych...”

 

str. 130

„... godzi w prawo pokrzywdzonego do poszanowania wolności od obaw oraz spokoju jego zamieszkiwania.” 

( to chodzi niby o to, że ja (!!!) nie szanowałem spokoju Rojszczaków i ich prawa do spokojnego zamieszkiwania ) à  NIEPRAWDOPODOBNA   HIPOKRYZJA  !!!  ß

 

„... odroczyć w czasie... działać już następnie konsekwentnie i planowo.”

nadal jednak nie ujawnił nam Maczuga tego „planu”.

A jest to dosłowne przepisanie absurdalnych rozważań Bireckiej, która dalej stwierdziła, że cyt: „jest to tylko takie nasze rozważanie, bo my nie wiemy, czy tak było”.

 

„... której jego nieprawidłowa osobowość...”

--> i znowu ten sam „argument” <--

 

Str. 131

„Także dyssocjalna osobowość oskarżonego...”

 

„... wynika z jej osobowości...”

 

„...dyssocjalna osobowość ...jak najdłuższej ochrony społeczeństwa, przed takim osobnikiem.”

 

„...wynikająca także z jego osobowości, jest kompletny brak żalu i skruchy.”

 

„Niespotykanym jest wręcz, by nawet po trzech latach od zbrodni (!!!), zabójca pałał do ofiar podobną nienawiścią.”

Rozumiem, że po 3 latach od śmierci Hitlera – wszyscy go zaczęli kochać. Wszyscy Alianci.  Wszyscy Polacy.  I wszyscy Żydzi.

A w ogóle, to ja nie pałałem i nie pałam nienawiścią, tylko mam ogromny żal do tych ludzi, że z powodu ich bezwzględności w dążeniu do ukradzenia mi mojego własnego mieszkania – stała się tak wielka tragedia. Że całe życie moje i mojej rodziny uległo zniszczeniu.  I dlaczego ?   Bo Rojszczakom „się należało”? Moje mieszkanie ? Z jakiej racji ? „sprawiedliwości społecznej” ?  A że Rojszczakowie „nie przewidzieli” i w pewnym momencie stali się nie tylko agresorami, ale też i w efekcie finalnym – ofiarami, to w historii stale to się powtarza. Oni są ofiarami – ale swojej własnej pazerności i agresji.

Str. 132

„Przewodnią  jego myślą jest zemsta.”

znowu Maczuga ujawnia swój własny charakter.  – A może jakiś dowód na poparcie ?

 

„...taka jego osobowość... mógłby ponownie dokonać...”

 

sposób zadawania przez niego pytań...przede wszystkim biegłym lekarzom          - psychiatrom, nasuwał jednoznaczne skojarzenia ze znęcaniem.”

Czy Pan to też widzi, szanowny Panie Mecenasie, czy mam już halucynacje ?

 

Inaczej mówiąc moje podstawowe prawo do zadawania pytań i do mojej obrony,      to jest dla Maczugi „znęcanie”. Faktycznie pytanie się o cokolwiek głupka                   – to sadyzm.

 

„... dlatego zdaniem oskarżonego, jest on „pazerny”...”

por.à karta  145   i karta  381 – 383

 

„wyzywać go ... od komunistycznych milicjantów...”  

a mnie mógł „wyzywać” Szczygieł od „inżynierów budowlanych”.

 

str. 133

Błasiakowa – to jest jeden z głównych sprawców nieszczęścia.

Gdyby Błasiakowa była uczciwym sędzią, a nie tym bezkarnym przeklętym mordercą w todze – to do nieszczęścia by nie doszło.

( por. zeznania Szczygła à  Rojszczaki wiedziały dzień wcześniej, że „wyrok będzie po ich myśli” )

 

„... listy... ciekawy rys osobowości oskarżonego...”

 

„... o tym jak niebezpieczną jest  on  osobą świadczy tu przeszukiwanie mieszkań pokrzywdzonych – w oczywistym dla każdej rozsądnie rozumującej osoby ( czyli Maczugi – przyp. A.K. )”...

po raz kolejny pytam się  NA  JAKIEJ  PODSTAWIE ( na jakim dowodzie )  Maczuga w ogóle twierdzi, że ja  „przeszukiwałem mieszkania pokrzywdzonych” ?!

 

„Nasuwa się pytanie - czy oskarżony zrezygnowałby wtedy z zabicia jeszcze...”

jeszcze może tutaj  sam Maczuga na to inteligentne pytanie odpowie ? ( por. art. 171   § 4  kpk „nie wolno zadawać pytań sugerujących ... odpowiedzi” )

Chora wyobraźnia Maczugi przekracza  wszystko.   Proszę w takim wypadku mnie skazać za usiłowanie  zabójstwa jeszcze kolejnych  osób !!!  A mnie „nasuwa się pytanie”, co jeszcze umysł chorego Maczugi jest w stanie wymyślić ?

 

„... na podstawie powyższych wywodów ( czyli chorych wymysłów Maczugi – przyp. A.K. )... pozostałe przy życiu osoby...nie mogą czuć się bezpiecznie, gdyby Andrzej Kursa wyszedł na wolność.”

Może Maczuga zacytuje chociaż jedną moją wypowiedz, na potwierdzenie tego absurdu !!!

Przypomnę – Artur Rojszczak – robił doktorat i habilitację z „psychologii umysłu”      i „intencjonalnych aktów psychicznych”  i doskonale znał to, do czego ekstremalne emocje i długotrwały stres prowadzą.   Tak, że tragedia z 27.9.2001 nie była czymś niewytłumaczalnym, tylko była konsekwencją świadomych i umyślnych działań Rojszczaków.  Tylko że oni „nie przewidzieli” finału, bo ja zawsze tylko od nich uciekałem.(à Zimbardo 2004 – str.615 / teza 215 , czy też str. 585 / teza 206 )

 

Po pierwsze : prof. Daszkiewicz ( 1982 ) : str. 26 / teza 39 : „afekt ... w praktyce „nie ma skłonności do powtarzania się” ”.

 

Po drugie – mnie nie wychowano w pojęciu jakiejś „zemsty rodowej”   Może takie zachowanie jest normalne dla rolniczej rodziny Rojszczaków, Szczygła, czy też Maczugi.  Mnie wychowano w normalnej inteligenckiej rodzinie w Krakowie. 

 

Po trzecie - dzisiaj wiem, jakie zachowanie może prowadzić do przekroczenia wytrzymałości psychicznej człowieka i kumulacji  silnego stresu.  I znając te potencjalne zagrożenia – mogę ich skutecznie unikać.

 

A przede wszystkim – przed 27.09.2001 – moją jedyną motywacją do działania        – było wpisanie mojego mieszkania na moją rzecz i spokojne – bezpieczne życie we własnym domu z własnymi dziećmi.   A nie jakaś  „zemsta”  !!!

Przecież ja wniosłem do sądu pozew o wpisanie swojego własnego mieszkania na swoją rzecz – a nie z powodu jakiejś „zemsty”, czy też „ambicji”.

Przecież nie „ z zemsty” – wyremontowałem cały dach w 1998 roku, tylko dlatego,  że wymagał on gruntownego remontu !!!

A ten chory motyw „zemsty” – to jest wyssany z palca i chorego umysłu prokurator Pętkowskiej + „powód” dla Maczugi .

 

„... bardzo trudno zmienić ukształtowaną osobowość dorosłego człowieka...”

to prawda.  Dlatego też w 1998 roku  w wieku 38 lat miałem NIENAGANNĄ opinię – ( por. postępowanie o wydanie pozwolenia na broń )

 

str. 134

„... dotychczasowa niekaralność... nie może być tutaj przeceniana...sposób życia przed ich popełnieniem, zasadniczo różnie oceniany. Nie brak tam elementów                        i pozytywnych i negatywnych.”

Jakich negatywnych ???

 

„tak wstrząsające zbrodnie...niepoprawność, agresja...”

 

 

str. 135

cd... demoralizacja sprawcy – budzą ogromny społeczny sprzeciw”

  jaka „demoralizacja” !!!!!!!!  i to jest „niezawisły sąd”  - kpina !!!

 

„...nawoływanie do przywrócenia i SZEROKIEGO STOSOWANIA KARY ŚMIERCI.”

Przecież to nie pisze sędzia, tylko  zakompleksiony, chory z nienawiści, mściwy           i opętany manią karania  psychopata  Maczuga.  Oszołom, oszołom, oszołom !

 

„i ten wyrok choć dla niektórych, być może nadal zbyt łagodny...”

Maczuga to żądny krwi psychopata !!!

Ja przecież dostałem jeden z najwyższych możliwych do otrzymania wyroków            w Polsce  od  wielu lat !!!  Za działanie w obronie koniecznej !!!

 

Str. 136

„Zwłaszcza że wykazał, iż w życiu swoim kierował się tym, co nie powinno cechować świadomego swych praw członka społeczeństwa...”

niedobrze się robi – czytając te idiotyzmy !!!   to tekst jak ze stalinowskich „sądów”

Nigdy nie byłem karany.  Wyższe studia,  własna rodzina,  własna firma,  dzieci,  wybudowane własne mieszkanie ze swojej własnej pracy, nie pije, nie pali, nigdy przez całe życie nikogo nawet nie uderzył, w wieku 38 lat opinia „NIENAGANNA”

 

„...praw swoich nadużywał z pobudek czysto egoistycznych”  ???

co za brednie pisze Maczuga ???   Czy on sam wie, o czym on pisze ?

 

„sprawiedliwym jest, by obok kary... również w formie finansowej... zrekompensować... niemal symboliczne-społeczeństwu.”

Taki „symboliczny” wyrok odszkodowawczy dał mi inny „sąd” w Krakowie – Izabeli Dyki.  Na bazie „wyroku” Maczugi.  W rozprawie przebiegającej całkowicie pod moją nieobecność  zasądzono rentę comiesięczną ( „symboliczne” ) 12.335,- zł           ( słownie dwanaście tysięcy trzysta trzydzieści pięć zł ) – licząc od 3 lat wstecz            + odsetki.  ( a w innej sprawie policja za przypadkowe zastrzelenie młodego chłopaka płaci odszkodowanie – jednorazowo ok. 30.000 zł )

 

To jest „kara” za okoliczność, że zamiast paść na serce i dostać zawału w dniu 27.09.2001 ja straciłem poczytalność i Rojszczaki mnie wykończyły na nerwy.

 

„... oskarżonego, posiadającego duży majątek.”

Przecież na drugi dzień roboczy po tragedii – Szczygieł i Jadwiga Rojszczak pobiegli do prokuratury o zajęcie mi całego majątku, bo „żona wynosi meble”  Karta –145 Prokuratura zajęła wtedy wszystkie moje oszczędności, a mieszkanie nadbudowane   w 1990 roku – dzięki „operatywności” R – do dzisiaj nie jest wpisane  w księgi wieczyste.   Poza mieszkaniem i tymi zajętymi oszczędnościami nie miałem     i nie mam kompletnie nic !!! Więc jaki jest ten mój „duży majątek” – według  mściwego, zawistnego Maczugi ?

„od 15.05.2003 do 25.05.2003 ... kara przez inny sąd...”

„sąd” to jest 10 dni kolegium od Grzegorza Kiełbasy ( za to, że latem 2001 roku tramwaj jadący za mną przerysował moje auto na długości 10 cm i który to fakt ja sam zgłosiłem policji ) à „sędziego” Kiełbasy - takiego samego opętanego manią karania      i zupełnie niezrównoważonego psychicznie człowieka – jak Maczuga.

Str. 137

przepadek pistoletu... by nie mógł już więcej ten pistolet, być użyty                      w przestępczych celach”  

Czyli już nie ma żadnego „zagrożenia” i powodu, abym musiał przebywać           w więzieniu.

„bez rozpoznania powództwo cywilne...”

dlaczego „bez rozpoznania”, skoro Maczuga dalej stwierdza, że „... jedynie pośredni związek...” - zamiast je po prostu oddalić i obciążyć Szczygła wpisem za to powództwo – Maczuga je „pozostawia bez rozpoznania” – aby  Szczygieł niczego nie zapłacił.   A powinien zapłacić kilkanaście tysięcy złotych – zgodnie z art. 644 k.p.k.

Przy okazji – Szanowny Panie Mecenasie – bardzo bym prosił, aby Pan uzupełnił apelację o wniosek – o rozstrzygnięcie powództwa cywilnego Mariana Szczygła. Bo jest ono ewidentne do odrzucenia. Gdyż nie ma  żadnego „bezpośredniego” związku.

Str. 138

„oskarżonego obciążono kosztami...ale i z należności za obronę z urzędu”  ???

--------------------------------------------------------------------------------------------------

Konkludując :

Całe to „uzasadnienie” Maczugi opiera się na  fałszywej „opinii” i  podanym tam plagiacie, o mojej rzekomej „osobowości nieprawidłowej” ( „dyssocjalnej”)

Jest to główny „argument” Maczugi –powtórzony setki razy i wszystko „tłumaczący”.

Drugim powodem jest ( jak większość materiału z „uzasadnienia” ) podawanie niczym nie popartych „ustaleń sądu”.  Jest to wręcz podręcznikowy przykład dowolnych ustaleń ( nie mylić ze „swobodnymi” ) .

Stale podawany „motyw”  urażonych ambicji,  zemsty,  poniżenia, nie wynika            z jakichkolwiek dowodów w sprawie.

Prawdopodobnie sam Maczuga – prezentuje takie myślenia, jakim on sam widzi świat.  Oczami zakompleksionego, zawistnego i mściwego psychopaty, który dostał do ręki władzę i już nie wie, jak by tu jeszcze można było karać ludzi.

Chore. I  zupełnie nieprawdopodobne. Ale prawdziwe.  

 Kolejne strony dokumentujące nieodpowiedzialne zachowania funkcjonariuszy władzy:

Sędziowie - oszuści. W tym dziale przedstawiamy medialne dowody łamania prawa przez sędziów - czyli oszustwa "boskich sędziów". Udowodnione naruszania procedury sądowej, zastraszania świadków, stosowania pozaproceduralnych nacisków na poszkodowanych i inne ich nieetyczne zachowania. Czas spuścić ich "z nieba na ziemię" :-)
Prokuratorzy do zwolnienia od razu - dowody debilizmu prawnego i prokuratorskiego funkcjonariuszy którzy jakimś cudem podobno ukończyli prawo...

SKORUMPOWANI SĘDZIOWIE I PROKURATORZY - czyli nie tylko pijackie wpadki
 "boskiej władzy" , którzy w końcu spadli na ziemię...:-)

Skurwiona Temida - PRZEKRĘTY W SĄDACH GDAŃSKICH
BEZ ZNIECZULENIA - ZASTRASZANIE I PRZEŚLADOWANIE REDAKTORA I DZIENNIKARZA CZASOPISMA.

Pomówienia - stan prawny. Prześladowanie dziennikarza i redaktora Zdzisława Raczkowskiego przez skorumpowanych sędziów i prokuratorów podkarpackich.

Przestępcy sądzeni przez Sąd Okręgowy w Ostrołęce wychodzili na wolność za pieniądze. W areszcie siedzi już 20 osób, śledztwo wykazało, że zamieszani w sprawę są m.in. sędziowie, kierowniczka sekcji penitencjarnej sądu, lekarze psychiatrzy wystawijący lewe opinie...

Stanisław Urban głośno mówił o zaskakujących nieprawidłowościach, na które natrafił przeglądając szpitalną dokumentację. - Funkcjonowało tu coś w rodzaju fabryki fałszywych dokumentów.

Krytyka wyroków sądowych nie jest godzeniem w niezawisłość sędziowską. Nadmiar prawa prowadzi do patologii w zarządzaniu państwem - Profesor Bronisław Ziemianin
NYCZ-GATE  -  taka sobie afera w rzeszowskim sądzie, jedna z setek jakie tam robią, a potem dziwią się, że 90% społeczeństwa nie wierzy w sprawiedliwość... 

Biegli dawno już "odbiegli" od prawdy... AFERY 

Strona prawdy o polskim sądownictwie.

Polecam sprawy poruszane w działach:
 SĄDY   PROKURATURA  ADWOKATURA
 POLITYKA  PRAWO  INTERWENCJE - sprawy czytelników  

Tematy  w dziale dla inteligentnych:  
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA

A dla odreagowania sympatyczne linki dla poszkodowanych przez schorowane organy sprawiedliwości :-))
10 przykazań dla młodych adeptów prawa, czyli jak działa głupota prawników + modlitwa...
"walczący z wilkami, szeryf z Bieszczad czyli z impotentnymi organami (nie)sprawiedliwości?" takie sobie dywagacje Z. Raczkowskiego
Wilk Zygfryd - CZARNA BIESZCZADZKA RZECZYWISTOŚĆ...

"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo Internetowe 
www.aferyprawa.com  
Redaktor Naczelny:
mgr inż.  ZDZISŁAW RACZKOWSKI

    uwagi i wnioski proszę wysyłać na adres: Z.Raczkowski@aferyprawa.com 
Dziękuję za przysłane teksty opinie i informacje. 

WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.

zdzichu

Komentarze internautów:

Komentowanie nie jest już możliwe.