opublikowano: 26-10-2010
Medialne wpadki -
marcowy cykl krytyczny Mirosława
Nalezińskiego...
Na początku marca zaskoczono nas niecodzienną informacją - pewien zabójca poczuł się urażony nazwaniem go zwierzęciem. Uczyniła to matka ofiary. Została pozwana do sądu - za... zniesławienie. Prawnicy uznali, że nawet największy zbrodniarz pozostaje człowiekiem i nie można go wyzywać od najgorszych.
Gwoli formalności - nie wiadomo, co złego jest w nazwaniu kogoś zwierzęciem? Są zwierzęta maści (choć oczywiście nie o kolor idzie) wszelakiej: barany, świnie, osły, byki, bydlaki, jelenie, małpy, misie, lisy, łosie, żmije, ślimaki, sępy, kociaki, krowy, flądry i ropuchy. Każde nawiązanie do tych (i innych) przedstawicieli fauny dotyczy zwykle wąskiej dziedziny życia (inteligencja, pracowitość, moralność, wygląd). Kierowcy obrzucają się zwykle baranami. Nie wiadomo, jak by zareagował użytkownik (dziurawych) szos, gdyby ktoś go nazwał waranem. Brzmi jak baran, ale z początkowym w (co można byłoby udowodnić na powtórce nagrania) nawiązuje do innego zwierzaka, i to całkowicie. I co uczyniłby sąd w takim przypadku?
Ludzie swym okrucieństwem przewyższają "umiejętności" zwierząt. Często czytamy, że nazwanie kogoś zwierzęciem jest ubliżaniem tym mniej inteligentnym stworzeniom. I kto daje sprawę do sądu? Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami?
3 marca 2006 pokazano film o porwaniu samolotu z zakładnikami, ich mordowanie i akcję antyterrorystów. Amerykański agent zabójcę kilku osób nazwał zwierzęciem. Wyemitowano to w kilkudziesięciu krajach (w wielu o wyższym poziomie Temidy), a u nas parę dni po obrażenia polskiego mordercy. I co? Nic - nikt nie da sprawy do sądu. A program oglądało kilka tysięcy prawników, etyków i innych (z założenia) szlachetnych ludzi. Dlaczego nie pozwą owego agenta, twórcy filmu albo naszej telewizji?
3 marca również czytamy wielki tytuł (Fakt) - Największy frajer Europy. Artykuł dotyczy Gorbaczowa, ktorego ponadto określono - "najbardziej nieudolny sowiecki przywódca". I kto da sprawę do sądu o zniesławienie? To w Polsce nie można obrazić menela, ale można laureata Nagrody Nobla? Pod hasłem, że wszyscy jesteśmy równi, fory dajemy lumpom, a gnębimy przywódcę, który (jednak pokojowo) zdemontował światowe społeczno-ekonomiczne dziwactwo (inna sprawa, że zastąpiliśmy je polskim złodziejskim dziwolągiem). Gdyby zginęły setki tysięcy ludzi, to nikt by go nie nazwał frajerem. Jak widać - jesteśmy okrutni w stosunku do polityków o ludzkich odruchach, zaś nieproporcjonalnie wyrozumiali w stosunku do polityków o zakrwawionych rękach. Kto nazwał Hitlera albo Stalina frajerem?
Są szkoły, które także człowieka umieszczają w świecie zwierząt. Zatem jaki sens ma informacja - "nie wprowadzać zwierząt" albo "Iksiński to zwierzę"? Nie powinni tam wchodzić także ludzie, a Iksiński istotnie jest naczelnym ssakiem, zatem (według wielu naukowców) - również... zwierzęciem. A weterynarz jest medykiem wszystkich zwierząt, zaś lekarz - tylko... ludzi. Może językoznawcy i biolodzy wybronią pozywanych ludzi, którzy myślą jak my, a mówią więcej, bo usłużnie podsuwane są im mikrofony...
Mamy podobną liczbę mieszkańców co Hiszpania. Prawników mamy parokrotnie więcej. Jednak spraw u nas jest bez liku - przez lata nie wygrzebiemy się spod procesowej góry.
5 marca pokazano polską Temidę w akcji. Facet obciął dla siebie kawałek bluszczu (wycena - 2,50 zł), aby go posadzić w doniczce. Zamiast wypisania mandatu, sprawa trafiła do naszych pracowitych sędziów - kilkanaście miesięcy trwa proces i końca nie widać. Kto za to wszystko płaci darmozjadom w togach? A tu jeszcze szykują się procesy o... zniesławianie więźniów.
Jesteśmy jednym z nielicznych państw, w których nie podaje się danych osób ciąganych po sądach (poza osobami publicznymi, i to nie wszystkich kategorii). Dopóki jest ścigany listem gończym, to i owszem, ale po ujęciu - dziennikarska facjata w kubeł i ani pary z gęby. Często nawet po prawomyślnym wyroku nie są podawane nazwiska morderców, oszustów, złodziei. Aby zatrzeć nieco ów narodowo-prawny idiotyzm, media nader chętnie podają (w zamian?) nazwiska zagranicznych występnych obywateli. I to nie na etapie orzeczenia wyroku, ale już na etapie ujęcia i pierwszych przesłuchań.
Co będzie, jeśli zapadnie wyrok nakazujący wypłatę odszkodowania zniesławionemu więźniowi? Zostaniemy zasypani masą pozwów z zagranicy. Aby podwyższyć w Polsce poziom praworządności i ocalić Skarb Państwa, należy przejrzeć wszystkie książki oraz filmy i wyeliminować wszelkie dialogi, w których od najgorszych są wyzywani Hitler, Stalin i tysiące innych, mniej znanych, siepaczy. Nie można ich obrażać także i dlatego, że nie zostali osądzeni (bo nie dożyli), a zgodnie z domniemaniem niewinności, nie powinniśmy ich zanadto szkalować... Inaczej wszyscy spadkobiercy obrażonych morderców złożą pozwy do naszych sądów, a my nie wypłacimy się nigdy, dorzucając owe odszkodowania do już miliardowych zadłużeń.
Obywatelskie nieposłuszeństwo (językowe)
Ptasia grypa, modny temat. Dziennikarz (Kurier 3, 6 marca 2006) rozpoczął felieton na tle drogowskazu z nazwą województwa, w którym leży Toruń. Na tablicy widzimy trzy wyrazy napisane niezgodnie z zasadami ortograficznymi - Woj. Kujawsko-Pomorskie. Słowniki nakazują nam pisać woj. kujawsko-pomorskie, co jest oczywistą profanacją tak danego województwa, jak i logiki dotyczącej nazw własnych. Przeciętni ludzie podświadomie czują, że należy pisać w ten sposób nazwy województw, zwłaszcza że słowniki nakazują pisownię wielkoliterową dla "skróconych" nazw województw, np. Kujawsko-Pomorskie.
Nieszczęsne łabądki spacerowały po Bulwarze Filadelfijskim w mieście pierników, co odnotowały media, ale również zapomniały w ferworze podawania groźnawych informacji, że powinno być bulwar Filadelfijski. Także i to dziwoląg - u nas, w Gdyni, wolimy pisać Bulwar Nadmorski, bo to i rangę podnosi, i estetyczniejsze w wyglądzie. Zresztą nie tylko w Gdyni - w całej Polsce zwykli ludzie chcą pisywać nazwy województw oraz nazwy z planów miast i osiedli (a nie tylko z map) wielkimi literami, ponieważ tak jest dostojniej, logiczniej i łatwiej (unifikacja). Ale poloniści to nie normalni Polacy, ale niezwykli rodacy, zatem uparli się i nie zamierzają rychło tego zmienić. Ale skoro nie chcą zmieniać, to niech chociaż zgłoszą do odpowiednich władz błędną pisownię omówionego województwa na przydrożnej tablicy. Chyba że ustawa o języku polskim to jeden wielki pic na wodę (w zimowej wersji - woda o bardziej namacalnym stanie skupienia, czyli pic na śnieg i lód). Poloniści przypominają celników, którzy widząc przemycane towary, nie reagują zbyt energicznie, bo uznają, że łamanie przepisów zmienia skrzeczącą rzeczywistość w dobrym kierunku.
W nowoczesnych autobusach miejskich są zainstalowane równie nowoczesne wyświetlacze trasy, z których można odczytać kolejne ulice oraz inne elementy planu miasta. W Gdyni wszystkie nazwy pisane są niezgodnie z ortograficznymi zasadami - Plac zamiast plac, Skwer zamiast skwer, Aleja zamiast aleja. Zapewne w innych miastach jest podobnie, ale mają tam większe pole do popisu - Rondo, Węzeł, Nabrzeże, Bulwar.
Już tylko te trzy przykłady pokazują, jak zasady naszego języka, wykreowane przez naukowców, oddaliły się od językowego wyczucia naszego pomaturalnego ludu. Po wielkich politycznych wydarzeniach, może nadchodzi czas jawnego obywatelskiego nieposłuszeństwa wobec niereformowalnych wodzów języka polskiego? Ale świadomego nieposłuszeństwa, bowiem opisane przypadki są owocem nie tyle buntu, co... niewiedzy.
9 marca wyemitowano kolejny raz świetną komedię "Nie lubię poniedziałków". Niemal na początku, niezapomniany Wicherek (czyli Czesław Nowicki; starsze pokolenie pamięta prognozy pogody w Jego wykonaniu - rysowanie kredą na tablicy oraz pokazywanie frontów kijaszkiem zakończonym strzałką) mówi z telewizora ustawionego przed kamerą - Proszę panią! (zamiast Proszę pani!). No, jeśli sympatyczne i powszechnie lubiane osoby propagują błędne wzorce w mediach (za aprobatą lub przy niewiedzy osób odpowiedzialnych za stan języka), to nie dziwota, że miliony Polaków popełniają błędy w zwrocie z panią...
Pani Dorota Gawryluk (Wydarzenia) na wstępie przyprawia nas o palpitację serca, strasząc - Polska w ogniu i zaraz poprawia się - Polska w ogonie. Ogon to ścisła końcówka państw UE, której słabo wychodzi parę problemów ważnych dla obywateli Unii (m.in. opieka zdrowotna). Oczywiście - jeden z ministrów (w wywiadzie) nic nie wie o tym ogonie, bo jeszcze... nie zaznajomił się z unijnym raportem, jednak miliony Polaków znają problem bez czytania specjalnych opracowań.
Pani Barbara Czajkowska (Linia Specjalna) w wywiadzie z prez. Kaczyńskim (21 marca 2006) zaserwowała w cudzysłowiu zamiast w cudzysłowie, zaś dwa dni wcześniej, z min. Ziobro - przekonywujący zamiast przekonywający lub (lepiej) przekonujący.
Onet (21 marca 2006, Niewinny pomocnik Hitlera) podaje - Dostrzegł też czarne buty dyktatora wystające spod przykrycia w czasie transportowania zwłok na zewnątrz, gdzie zostały spalone. Czyżby obok zwłok leżały buty i to dyktatorskie obuwie zostało spalone? Zatem choć buty w ogniu, skoro nie Polska...
W jakże patetyczny a subtelny sposób zareklamowano film Tajemnica Brokeback Mountain - Osadzony w pięknych krajobrazach Ameryki, film opowiada historię dwóch młodych mężczyzn, których od pierwszego spotkania łączy nierozerwalna więź, dowodząca wiecznej siły przyjaźni. Na Brokeback Mountain mają miejsce wydarzenia, które na zawsze odmienią dotychczasowe życie Enisa i Jacka. Przyjaciele postanawiają jednak zachować je w tajemnicy...
Gdyby udało się im zachować tę tajemnicę także przed scenarzystami, to nie mielibyśmy tego kontrowersyjnego filmu (albo obrazu, jak wolą niektórzy)... Sympatyczne podejście do tematu można byłoby zastosować przy okazji tych i innych trudnych problemów ukazanych w kolejnych obrazach, na przykład - Film opowiada o pięknej miłości dwóch młodych Holendrów, którzy z dobroci serca załatwiają eutanazyjkę swoim dziadkom.
Niekulturalni i niepatriotyczni redaktorzy - Fakt
(24
marca 2006)
Czy w prasie obowiązują zasady dotyczące
kulturalnego krytykowania pewnych ludzi, choćby istotnie pacanowatych? A można
dostrzec parę inwektyw w stosunku do właściciela najnowszego Maybacha - Gdy
widzę Pana tępawą facjatę na tle sejmowego budynku, ogarnia mnie rozpacz. Na
kolejną kadencję Pan się nie załapie, bo tylko kretyn wziąłby Pana na listę.
Mógłby Pan być właścicielem agencji towarzyskiej, a nie posłem.
W innym miejscu tytuł - Wyrzucili palanta na
bruk, zaś w notatce - Największy
palant RP.
W dobie walki z uprzedzeniami innych
narodów do Polaków (reklamy Media Markt, ucha wewnątrz filiżanek, afera ze
skórami, pijaństwo) należy walczyć z redakcjami obwieszczającymi całemu światu,
że istotnie jesteśmy tacy, jak o nas myślą. Otóż pewien nocny spacerowicz
przemierzający cmentarz (czy normalny człowiek spaceruje mroźną nocą pośród
mogił?) usłyszał dochodzące z grobu przeraźliwe
wycie. Miał podwójnego pecha: najadł się strachu i złamał nogę, bo
uciekając, zahaczył kończyną o nagrobek. Wczołgał się za jakiś nagrobek
i zaczął się żarliwie modlić. Ale po kilkunastu minutach zrozumiał, że
skowyt to nie wycie ducha, ale bełkot pijaka uwięzionego z wykopanym grobie.
To miejscowy grabarz tak się spił podczas pracy, że nie mógł się wywlec z
własnoręcznie wykopanego dołu. Spacerowicz trafił do szpitala, a grabarz
wyleciał z roboty.
Czy ów nocny wałęsa mógłby podać
grabarza do sądu? Wszak przez niego poniósł uszczerbek na zdrowiu... A
winowajca? Jaka praca, takie rozwiązanie umowy - kopał w robocie i został
wykopany. Jeśli mamy za złe cudzoziemcom, że o nas złośliwie piszą, to nie
wciskajmy im argumentów w łapy. Zatem apel do redaktorów - nie piszmy o
naszych narodowych przywarach, bo współunici nigdy nie przestaną nas traktować
jak pijaków. Stara wypróbowana praktyka - jeśli nie czytamy o skandalach,
wszystko wskazuje na to, że ich (po prostu) nie ma! My się pośmiejemy ze
zrozumieniem, ale oni nam to wytkną z poważną złośliwością. Takie
sprawy zamiatamy pod dywany!
Czyżby już z górki? Co to znaczy -
osoba w starszym wieku? W Poznaniu starsza pani
wraz z zięciem ustalili: wyłudzą z banku pół miliona. Gliniarze nie
kryli zdziwienia, kiedy okazało się, że 50-letnia kobieta i 25-letni mężczyzna,
których zatrzymali za oszustwo, to teściowa ze swym zięciem.
Krótka i znamienna historyjka, a
niesie dwa przesłania. Negatywne - półwieczna dama to już starsza pani
(czekamy na głosy oburzenia miłych, wysportowanych a starszych już pań;
gdyby to były gejowskie przytyki, to prokurator byłby już w redakcji) oraz
pozytywne - solidarna współpraca teściowej z zięciem rzuca się cieniem na
odwieczne a złośliwe kawały na ich temat. I to jest jedyny jasny promyk w tej
sprawie.
Pamięci oszczędnego przedwojennego Fiskusa - Allegro
(30
marca 2006)
30 marca 2006 na Allegro (http://allegro.pl/item95524466_usterka_d91y_23_zam_25_gr_list_kutno_ozorkow.html)
znalazłem kopertę wysłaną przez Powiatową Komendę Uzupełnień w
Kutnie do mieszkańca Ozorkowa. Nad datownikiem (Kutno, 2 września 1936)
widnieje stempel o treści: Sprawa urzędowa
- opłatę urzędową uiści adresat. Rzeczywiście
- można zauważyć znaczek dopłaty 25 gr z datownikiem (Ozorków, 3 września
1936). I mamy dwie ciekawostki - Poczta Polska przed wojną pracowała wzorowo
(o tym raczej wiedzieliśmy: ten list doręczono w ciągu doby), ale sprawa urzędowa,
zatem za przesyłkę zapłaci... obywatel (a to obecnie raczej szokujące
rozumowanie). Bogactwo w Polsce nie było wówczas szerzej znane, ale choć
wspomniany obywatel (adresat) miał zamożne a religijne nazwisko Raj. W
ramach oszczędności budżetowych przenicowano kopertę, czyli już raz użytą
przewrócono na lewą stronę, sklejono i wysłano po raz drugi a ostatni. Teraz
każdy hobbysta może starać się o nią - na aukcji wystawiono ową kopertę
za 50 zł, czyli równowartość ok. 40 znaczków pocztowych (wg dzisiejszej
taryfy usług Poczty Polskiej). Ale kupić ją powinien premier, który pokazywałby
ów rarytas przed każdą debatą dotyczącą oszczędności w budżecie. Może
zawstydziłaby ona niejednego urzędnika państwowego odpowiedzialnego za nasze
podatki? W szczególności powinni zarumienić się pocztowi urzędasi, którzy
parę lat temu wycofali z obiegu kilkadziesiąt ówczesnych ważnych (do momentu
rozpoczęcia niefortunnego używania mózgu wymienionych działaczy) znaczków
pocztowych. To im premier powinien przesłać kopie koperty, aby powiesili w
gabinetach pod naszym godłem.
Dziennik Bałtycki
(24 marca 2006) -
Mężczyznę do myjni ręcznej zatrudnię.
Podobno w Unii są zakazane tego typu ogłoszenia (zaznaczenie płci, koloru skóry,
wyznania), ale pewnie jeszcze nie weszliśmy tak na dobre... A z kolei
wstawienie kobietę zamiast owego pana, może brzmieć niejasno.
AKTUALNOŚCI
STYCZNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGI
i przechodzimy na 2005r
AKTUALNOŚCI
GRUDNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGI
AKTUALNOŚCI
LISTOPADOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGI
AKTUALNOŚCI
PAŹDZIERNIKOWY MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGI
AKTUALNOŚCI
WRZEŚNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGI
AKTUALNOŚCI
SIERPNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGI
AKTUALNOŚCI
CZERWCOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGI
AKTUALNOŚCI
MAJOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGI
AKTUALNOŚCI
KWIETNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia
i wiele innych w kolejnych działach wydawnictwa:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com Redaktor Naczelny: mgr inż. ZDZISŁAW RACZKOWSKI |
|
WSZYSTKICH SĘDZIÓW INFORMUJĘ ŻE
PROWADZENIE STRON PUBLICYSTYCZNYCH
JEST W ZGODZIE z Art. 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie
prasy są zakazane.
ponadto
Art. 31.3
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i
praw.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.