opublikowano: 26-10-2010
Media w Polsce i na świecie - wrześniowy cykl krytyczno-informacyjny Mirosława Nalezińskiego

Somalijscy piraci ponownie dali znać o sobie - właśnie porwali południowokoreański statek z załogą. Zatoka Adeńska jest jednym z najniebezpieczniejszych miejsc na świecie - w tym roku piraci porwali więcej niż 30 statków. Czekają na okupy, przetrzymując kilkanaście statków z zakładnikami.
Jestem pełen podziwu dla indolencji najważniejszych państw na świecie, a dokładniej - dla ich przywódców. Mają do dyspozycji największe lotniskowce i supersamoloty. Mają także urządzenia optyczne, dzięki którym (podobno) można przeczytać gazetę z kosmosu. A ich obywatele są porywani i będą porywani dla okupu. Nie dość, że najwięksi wodzowie Zachodu odnoszą porażki z Rosją, to nawet nie potrafią sobie poradzić z... piratami. Z piratami, których my, Polacy, znamy jedynie z dawno napisanych książek i nieco później nakręconych filmów. Już kilkadziesiąt lat temu, kiedy czytaliśmy ulubione lektury o piratach, to wszyscy wiedzieli, że to już tylko bajki.
A tu takie wiadomości... Czy to wielki problem dla lotnictwa USA, Wielkiej Brytanii, czy Francji, urządzić parominutowy nalot albo desant owym piratom? A może potomkowie z Niemiec i Japonii coś wymyśliliby dla dobra naszej planety, skoro kiedyś ich siły zbrojne okazały się zbyt drapieżne na znacznej części globu? A może wespół z Rosjanami by zrobili coś dobrego dla całego świata?
Przecież można byłoby to zorganizować w ramach wspólnych antyterrorystycznych ćwiczeń wojskowych - po co pływać po morzach i oceanach (lub latać nad nimi) bez większego sensu? Czy nie można wykonać pożytecznej roboty? Za podobne pieniądze; zresztą czy sprzęt wojskowy stoi w portach lub w hangarach, to i tak się starzeje i kosztuje jego utrzymanie. A może by tak zapytać dzielnych marynarzy i pilotów, czy nie chcieliby zrobić coś ku chwale swoich narodów, a nie tylko trzymać świat w napięciu - czy będzie znowu wojna, czy jej nie będzie...
Drugim znanym terenem działania jest wyspiarska Azja. Marynarka wojenna Stanów Zjednoczonych nieśmiało zaproponowała pomoc, jednak Tajlandia i Malezja odmówiły współpracy na swoich wodach terytorialnych. Czyżby Amerykanie nie mieli wystarczająco doskonałej techniki, umożliwiającej samodzielne działania przeciw morskim terrorystom? Przecież potrafią sterowanym pociskiem trafić niewielki obiekt z dużej odległości, jednak trzeba go... znaleźć.
PS Już w kilka dni po napisaniu tego tekstu, agencje doniosły o dwóch akcjach współczesnych piratów u wybrzeży wschodniej Afryki - atak na amerykański okręt oraz uprowadzenie ukraińskiego statku z załogą i z wojskowym transportem (w tym czołgi).
Zmienić Regulamin Sejmu RP!
Ponieważ słynne już
usprawiedliwienie posła Jarosława Kaczyńskiego zawiera przywołany
przezeń przepis z Regulaminu Sejmu RP, przeto warto przyjrzeć się dokładniej
owemu zapisowi.
Za
przyczyny usprawiedliwiające niemożność wzięcia przez posła udziału
w posiedzeniu Sejmu lub komisji bądź w głosowaniu uważa się:
1) chorobę albo konieczność
opieki nad chorym,
2) wyjazdy zagraniczne lub
krajowe z polecenia Sejmu, Marszałka Sejmu lub komisji, akceptowane przez
Prezydium Sejmu,
3) zbieg posiedzeń komisji lub
podkomisji, do których poseł należy, jeżeli brał udział w jednym z
tych posiedzeń, a w razie zbiegu posiedzenia Sejmu oraz komisji lub
podkomisji, z zastrzeżeniem art. 152 ust. 4 - wykonywanie funkcji posła
sprawozdawcy lub zabieranie głosu na posiedzeniu Sejmu,
4) urlop udzielony posłowi przez
Marszałka Sejmu, z zastrzeżeniem ust. 10,
5) inne ważne, niemożliwe do
przewidzenia lub nieuchronne przeszkody.
Z uwagi
na enigmatyczność ostatniej przyczyny, należy po słowie
"przeszkody" dodać: "(opisać rodzaj przeszkody)".
Obecnie mamy kuriozalną sytuację, kiedy poseł może powołać się na
ostatni omawiany punkt, jednak... nie wyjaśniając dokładniej powodu
absencji! Ponieważ posłowie mają być wzorem dla społeczeństwa,
przeto obecny zapis należy uznać za nielogiczny i bezsensowny. Wyobraźmy
bowiem sobie, że uczniowie, studenci, lekarze, żołnierze, policjanci,
urzędnicy, księża itd. będą w podobny sposób usprawiedliwiać swoją
nieobecność w miejscach, w których z zasady powinni przebywać i...
powołają się na sejmowy przykład... Przecież to komiczna i absurdalna
sytuacja! Czy wysoka wygrana w totka, wizyta kolegi z wojska, ochlapanie
(auto-kałuża), krach na giełdzie, poważne przemyślenia nad losem
narodu, to wystarczające powody, aby nie dotrzeć do miejsca pracy,
nauki, służby? Jeśli tak, to należy ten powód śmiało wpisać w
formularz.
Ponieważ w ślad za obecnymi
usprawiedliwieniami idą stosowne wypłaty za każdy dzień
usprawiedliwionej nieobecności, przeto należy zlikwidować ów mało
honorowy punkt działalności naszych posłów (senatorowie mają zapewne
podobny regulamin). Ich niejasne albo zabawne wyjaśnienia, aby otrzymać
kilkaset złotych, są często żenujące i ośmieszające nie tylko ich,
ale nas wszystkich. Po prostu należy zlikwidować wypłaty za każdy dzień
nieobecności posła, niezależnie od pozazawodowego powodu i (nie)usprawiedliwienia.
Poseł ma honorową funkcję do wypełnienia w społeczeństwie i ma
wysokie wynagrodzenie. Jeśli jest nieobecny, nawet z powodu swojej
choroby, opieki nad chorą osobą, urlopu czy "innych ważnych, niemożliwych
do przewidzenia lub nieuchronnych przeszkód", to za te dni nie
powinien otrzymywać jakiejkolwiek gratyfikacji.
W przypadku opieki nad inną osobą
może zorganizować pomoc osoby trzeciej. Wyjazd służbowy jest oczywiście
(pod względem płacowym) traktowany jako świadczenie pracy i nieobecność
powinna być usprawiedliwiona przez organ delegujący posła. Wszystkie
dni urlopowe posła powinny być bezpłatne. Ich liczba może być
zasadniczo nieograniczona, jednak wypoczynek nie powinien utrudniać służby
dla narodu.
Posłowie powinni ubezpieczać się
w towarzystwach od nieszczęśliwych wypadków i długotrwałych chorób
uniemożliwiających pełnienie zaszczytnej służby. Wówczas
otrzymywaliby stosowne odszkodowanie, zaś na ich miejsce byliby powoływani
inni posłowie - zdrowsi, bardziej chętni do pracy dla nas, czyli dla
mas...
Można również zastanowić się
nad ograniczeniem liczby posłów (i senatorów) - były już śmiałe
propozycje, z których nic nie wynika, wrócą zaś przed... kolejnymi
wyborami.
Co do samego słynnego
usprawiedliwienia, które zamieszczono w internecie - oto ono...
W
odpowiedzi na pismo z dnia 21 sierpnia 2008 r. w sprawie nie
usprawiedliwionej nieobecności lub nie wzięciem udziału w odpowiedniej
liczbie głosowań na posiedzeniu Sejmu RP w dniach: 09.07.2008 r.,
11.07.2008r., 24.07.2008 r. (łącznie trzy dni), uprzejmie informuję, że
powodem absencji i brak podpisu na liście, spowodowane było niemożliwymi
do przewidzenia przeszkodami, jakie miały miejsce w wyżej wskazanych
dniach.
Niepokoi fraza "odpowiednia
liczba głosowań", jednak powala zakończenie - "powodem
absencji i brak podpisu na liście, spowodowane było niemożliwymi do
przewidzenia przeszkodami, jakie miały miejsce" (krócej i
poprawniej - "absencja spowodowana była..."; ponadto nie ma
sensu pisać o braku podpisu, który przecież wynika z nieobecności).
Ktoś uczony w piśmie napisał
prezesowi PiS dokument do podpisu. Prezes (w końcu również biegły w języku
polskim, wszak patriota i humanista) nie dostrzegł szeregu błędów i
gaf. Powinno być "nieusprawiedliwionej" oraz "niewzięciem".
Ponadto - bez spacji zapisano jedną z dat oraz lewy nawias, czyli pismo
jest niechlujne (w niejednej instytucji o niższej randze, owo pismo byłoby
oddane do poprawienia).
Informowano, że jest to rutynowy
wzór pisma stosowany w podobnych sprawach przez prezesa PiS, co oznacza,
że prawdopodobnie wszystkie takie usprawiedliwienia mają omówione błędy.
Usprawiedliwienie typu "niemożliwymi do przewidzenia
przeszkodami" nie jest żadnym wyjaśnieniem! To jest zwykły brak
wyjaśnienia!
Proponuje wydać wzorcowe
"Usprawiedliwienie", które będzie można kupić w sklepach z
dziwactwami. To gotowy pomysł dla ucznia, studenta, żony powracającej
na łono rodziny, męża dopełzającego do domu z popijawy, pracownika
zjeżdżającego wreszcie z przedłużonego urlopu! Doskonałe wyjaśnienie
- "moja nieobecność wynika z przeszkód niemożliwych do
przewidzenia"... Który nauczyciel lub szef potraktowałby je poważnie?
Pomysł można przenieść także na pole działalności urzędów
skarbowych - "moje zaległości płatnicze wynikają z przeszkód
niemożliwych do przewidzenia". Może być przydatny dla linii obrony
oskarżonego - "Wysoki Sądzie, moje patologiczne zamiłowania
wynikają z przeszkód niemożliwych do przewidzenia". Co do (nie)przewidywalności
- rozumiem, że uczeń czegoś nie przewidział, ale prezes a były
premier?!
Czekamy na zamieszczenie w
internecie wszystkich usprawiedliwień omawianego posła... To byłaby
prawdziwa gratka dla prof. Bralczyka i prof. Miodka oraz
"wzorzec" dla rodaków, którzy chcą być okazami uczciwości w
IV RP. A przecież PiS miało być partią, która miała nie tylko
przestrzegać prawa, ale również zwyczajnie pojmowanej uczciwości. Tak
obiecywano!
Przy okazji - prezes PiS przyznał,
że podpisuje pewne dokumenty w sposób bezwiedny. Ludziska od urodzenia
wykonują rozmaite sprawy bezwiednie, jednak ludzie szerokiego formatu nie
powinni tak czynić, bowiem ktoś zapyta - a jakie to inne dokumenty zostały
w podobny sposób podpisane...
Gwoli bezstronności - należy
przejrzeć usprawiedliwienia innych posłów i sporządzić raport z kręcenia
w naszym okrągłym budynku. Ponadto powołać sejmowego doradcę znającego
w wystarczającym stopniu język ojczysty, który pomagałby wszystkim posłom
klecić podania...
Światła do jazdy w dzień?
Komisja Europejska proponuje, by
od 2011 roku wszystkie nowe samochody w UE były obowiązkowo wyposażane
w światła do jazdy w dzień, aby zwiększyć bezpieczeństwo na drogach.
Dodatkowe wyposażenie aut zwiększy ich cenę o ok. 150 europów oraz
spowoduje wzrost zużycia paliwa, ale liczba wypadków drogowych ma spaść
o 15 procent.
Parę miesięcy temu opublikowano
dane austriackie, z których wynika, że nakaz jazdy z włączonymi światłami
mijania jednak nie dał spodziewanych efektów. O dziwo, wzrosła liczba
wypadków, czego się zupełnie nie spodziewano oraz zwiększyła się
emisja szkodliwych gazów i wzrosło zużycie paliwa, czego się (...wyjątkowo)
spodziewano. Trwają tam dyskusje o likwidacji omawianego nakazu. Przy
okazji - Austria jest przykładem rozsądnego państwa, w którym większość
ładunków masowych przewożona jest kolejami (także ramach akcji tiry na
tory) oraz rzekami.
W Polsce powinniśmy wrócić do
poprzednich przepisów nakazujących włączanie świateł mijania podczas
niewystarczającego oświetlenia panującego na zewnątrz auta. Ponieważ
wielu kierowców zapominałoby włączać owe światła, zwłaszcza
podczas chwilowego pogorszenia widoczności, przeto wystarczyłoby
wprowadzenie wymogu montowania w nowych autach czujników zmierzchowych,
które są coraz lepszej jakości i są coraz tańsze (zwłaszcza w
stosunku do średniej płacy i do cen paliwa).
Komisja Europejska proponuje
zmiany podnoszące cenę auta o ok. 500 zł (i wzrost zużycia paliwa, co
w skali Unii będzie pokaźnym wydatkiem oraz ekologiczną dolegliwością),
zaś powrót do starych czasów i montaż czujników (za ok. 50 zł)
spowodowałby znaczne oszczędności finansowe. Czy w Polsce mamy
wiarygodne dane dotyczące spadku liczby wypadków w związku z
wprowadzeniem nakazu włączania świateł za dnia? Czy mamy informacje o
wypadkach za dnia spowodowanych przestawieniem wzroku kierowcy na obiekty
oświetlone i bagatelizowanie obiektów nieoświetlonych lub niewystarczająco
oświetlonych albo po oślepieniu światłami? Może niech urzędnicy
wprowadzą doświadczalnie swój wymóg na terenie wybranego (i raczej
niewielkiego) państwa, aby przetestować ten pomysł. Najlepiej w ojczyźnie...
pomysłodawcy. A podczas długiego pobytu w korkach już teraz znieść
obowiązek włączania świateł (z wyjątkiem pierwszego wozu).
Proponuję rozwiązanie przejściowe
- światła byłyby włączane wg obecnych przepisów, jednak
fakultatywnie (dobrowolnie), zaś w nowo produkowanych autach
obligatoryjnie (nakazowo) byłyby montowane atestowane (o wysokiej jakości)
czujniki zmierzchowe w(y)łączające omawiane oświetlenie.
Istnieje jednak obawa, że po
zniesieniu nakazu stosowania świateł drogowych w porze dziennej albo po
wprowadzeniu dobrowolności stosowania, nieprzyzwyczajeni lub
zdezorientowani kierowcy będą popełniać więcej błędów. Ale już to
dowodzi, że jakże łatwo jest wprowadzić nowy przepis, który nie został
wszechstronnie przetestowany, a co gorsza - jak trudno go wycofać, jeśli
nie okazuje się lepszy od poprzednio obowiązującego stanu prawnego. W
większej skali przerabiano powrót z socjalizmu do kapitalizmu - jakie były
koszty?
PS Może przy okazji
omówić sprawę bezpieczeństwa na drogach w zależności od koloru
karoserii? Może zatem stosować zniżki ubezpieczeniowe dla jaskrawych
kolorów?
Fotografowanie na granicy (30
września 2008)
Co roku miliony rodaków
przekraczają granicę - wycieczki, wyjazdy służbowe, parogodzinne przejścia
spacerowe. Granic coraz mniej (w znaczeniu kłopotliwego stania w
kolejkach i uciążliwych kontroli celnych oraz paszportowych), zwłaszcza
w Europie. Bywają przejścia w szczerym polu, kiedy to podróżnym nie
przychodzi do głowy fotografowanie (z okien wagonu, autobusu, czy
samochodu) ciężkiej pracy pograniczników. Jakoś nie wypada. Może to
jeszcze przekonania z czasów komuny, kiedy wystarczyło lekko narazić się
celnikowi, aby skontrolował dokładnie wszystkie bagaże wybranej osoby i
puścił ją w skarpetkach.
Są jednak przejścia graniczne w
miastach, gdzie budynki mieszkalne i parkujące auta mieszkańców stoją
parę metrów od przejścia granicznego. I w takim przypadku wydawać by
się mogło, że można zrobić pamiątkową fotkę z granicy, zwłaszcza
jeśli nie ma znaku zakazu fotografowania. Przecież takie przejście
graniczne jest już dokładnie obfotografowane przez mieszkańców i służby
wywiadowcze większości państw.
Cóż stało się na chorwacko-słoweńskiej
granicy w mieście Mursko Sredi¹će? Pewien wycieczkowicz poprosił żonę,
aby stanęła przy znakach drogowych (i przy tablicy nazwy miasta) i chciał
zrobić fotkę. W oddali z lewej strony kadru byłoby być może widać
biurowy nowoczesny barak urzędu granicznego, jednak bez konkretnych osób,
bowiem one przebywały wewnątrz biura. I stała się rzecz zaskakująca -
podczas pozowania, wybiegł z pogranicznej budki oficer
niezrozumiale coś krzyczący (zresztą to było dość daleko) i machający
rękami. Można było się domyśleć o co chodzi, zatem turyści
grzecznie oddalili się od tego miejsca.
Owszem, nikt nie lubi, kiedy go
fotografują podczas pracy (i to bez pytania) - ludziska robią zdjęcia w
szczególności pracującym poza pomieszczeniami (rolnikom, budowniczym,
drogowcom), co nie wzbudza ich zachwytu; więcej - często spotyka się z
agresywnym zachowaniem. Ale żeby mieć pretensje na europejskim śródmiejskim
przejściu granicznym? Może dobierać w takich miejscach mniej nerwowych
pracowników? Co na to europejskie procedury?
Ponieważ sprzęt fotograficzny
ma zdolności powiększania, przeto wykonałem kilka zdjęć z większej
odległości zabronionego rejonu. Czytelnicy mogą się zapoznać z
rodzajem przejścia, z budynkami chronionymi ustawą (a może złą wolą
urzędnika). Pełne zaskoczenie, bowiem w telewizji widywaliśmy zdjęcia
i filmy z dużo ważniejszych przejść granicznych i to wykonanych w
czasach zimnowojennych (przejście Charlie na obrzeżach Berlina
Zachodniego, przejście pomiędzy oboma Koreami), tutaj zaś uniemożliwiono
wykonanie zdjęcia we wrześniu 2008! Wprawdzie Chorwacja nie należy do
UE, jednak pracownicy graniczni powinni pomału się cywilizować, wszak
niebawem wejdą.
Niektórzy uznali, iż "ogólnie
wiadomo, że na granicy nie wolno robić zdjęć", inni uważali, że
"skoro nie ma zakazu fotografowania, to co nie jest zabronione jest
dozwolone". Kto ma rację?
Na początek walki z takimi
dziwactwami w centrum Europy, proponuję odważnym studentom podjechać na
takie przejście graniczne z tanimi aparatami, także z zepsutymi i
bezwartościowymi atrapami, aby gremialnie obfotografować to
"zakazane" miejsce. Ciekawe, co zrobiliby funkcjonariusze?
Wezwaliby policję, czy sięgnęliby po broń? Mam nadzieję, że mają
kolorowe kulki z farbą...
Co zatem o tym pogranicznym
incydencie sądzą prawnicy? A przy okazji - czy turyści mogą opuścić
pojazd podczas długotrwałego postoju na granicy? Wszak przebywanie w
dusznym a unieruchomionym autobusie nie należy do przyjemności, zaś
czasy piętrzenia trudności wobec turystów minęły zapewne
bezpowrotnie...
PS Na innym przejściu
przetrzymano późnym wieczorem nasz autobus ponad pół godziny, choć to
był jedyny taki pojazd, zaś obok (w kontenerze biurowym) oficer wcale
nie krył się, publicznie czytając gazetę. Inny celnik, który przeglądał
bagażniki samochodów osobowych... żuł gumę. Jednak chyba mundur i
rodzaj służby zobowiązuje...
Zreformować system karny!
Media
donoszą, że na Wyspach Brytyjskich dwóch Polaków więziło rodaka żądając
okupu. Grozili mu śmiercią w razie niewypłacenia im kilkuset funtów w
wyznaczonym terminie. Skazano ich na kary po 20 miesięcy więzienia. Po
odbyciu kary skazani zapewne zostaną deportowani do Polski.
I cóż w takich przypadkach
uczynić? Czy nasze Państwo musi bezczynnie patrzeć, kiedy nasi
obywatele nie tylko są przestępcami w ojczyźnie, ale również na obcej
a gościnnej ziemi? Poza Polską działają polskie gangi, których działalność
wymierzona jest również przeciw naszym rodakom tam przebywającym.
Należy zmienić tekst
Konstytucji 1997 - jeśli polski obywatel popełni przestępstwo poza
granicami kraju przynosząc ujmę naszemu Narodowi, to po powrocie do
Ojczyzny powinien mieć z urzędu proces o zniesławienie naszego Narodu.
I nie tyle chodziłoby tu o wymierzanie jakichś wysokich kar, ale o napiętnowanie
rodaka, który przynosi wstyd nam wszystkim.
Powróćmy do zagadnienia przestępczości,
zwłaszcza w Polsce. Dane osobowe oraz wizerunek każdego obywatela
(przeciwko któremu toczy się proces) powinny być zamieszczone na
portalu jeszcze przed zapadnięciem ostatecznego wyroku. Opisana byłaby
cała historia przebiegu śledztwa i procesu. Także wyrok i miejsce
przebywania w odosobnieniu z wyszczególnieniem wszystkich przepustek
okolicznościowych, w tym zdrowotnych. Jest to szczególnie ważne w
przypadku oszustów, pedofilów oraz zbrodniarzy. Wszyscy skazani powinni
wnosić odpowiednie opłaty z tytułu ich utrzymania w aresztach i więzieniach.
W przypadku braku środków, zadłużenie byłoby dopisywane na osobnych
kontach i umarzane po ustawowym terminie.
Prasa, radio i telewizja są
mediami, które w sposób atrakcyjny podają informacje o przestępcach,
jednak po pewnym czasie opinia publiczna traci kontakt z informacjami na
ich temat, bowiem jest zaprzątnięta nowymi przestępstwami.
Internet to ważniejsze narzędzie w walce z przestępczością - można
sprawdzać w bieżący sposób aktualne dane o złoczyńcach i do tego w
mało kłopotliwy i w szybki sposób, zatem jest to lepsze narzędzie
kontroli społecznej nad światem przestępczym.
Należy skończyć z niemądrymi
intelektualnymi wygibasami typu Jan K. - syn prezydenta, wnuk ministra
albo mąż posłanki Kowalskiej; także - poszukiwany listem gończym Jan
K. Cóż to za dziwaczne państwo? Zamiast gremialnie skrzyknąć się
przeciwko przestępcom i ujawniać dane domniemanego złoczyńcy, co
spowodowałoby liczniejsze zgłaszanie się świadków i sprawniejszy rozwój
śledztwa i toczenie się procesu, to filozoficzni przedstawiciele narodu
kombinują, w jaki sposób jak najmniej danych przekazać społeczeństwu.
To dla kogo większe prawa - dla ofiar, czy dla przestępców?
Sprawa rzetelności dziennikarza
a ochrona danych osobowych. W którym miejscu media przekazują nieprawdę,
jeśli podają pełne dane podejrzanego? Przecież nie informują, że
Iksiński jest winien, lecz że jest podejrzewany. Dzięki takiej
informacji zgłosi się mniej czy więcej osób mogących wnieść nowe
dane do sprawy? Sytuacja jest kuriozalna, bowiem rodzina domniemanego
przestępcy oraz jego znajomi i sąsiedzi i tak znają sprawę. Na etapie
dochodzenia i procesu, plotki przemieszane z faktami rozprzestrzeniają się
swoimi kanałami. Uczciwy a niewinny obywatel nie powinien obawiać się
ujawnienia danych. Oczywiście, nie jest to komfortowa sytuacja dla
takiego obywatela, ale przecież życie nie jest usłane różami. Dobro
społeczeństwa wymaga możliwie najszerszej informacji. Zresztą bywają
oskarżeni twierdzący, że są niewinni i nie mają pretensji, że media
podają ich pełne dane.
Nasze społeczeństwo przypomina
nieświadome niebezpieczeństw zebry, które spacerują pośród czatujących
lwów, tym zaś drapieżnikom helsińskie małpy pomagają ukryć się w
trawach. Oczywiście w imię szlachetności... Głupota niespotykana wśród
narodów, których przywódcy chcą zbudować uczciwe społeczeństwa! Owładnięci
obłędną ideą ochrony danych, nawiedzeni polscy prawnicy, utrudniają
walkę społeczeństwa z gangreną naszych czasów - z przestępczością
chronioną przez pseudoetyków! Istotnie, można byłoby odnieść wrażenie,
że lud polski nie jest zainteresowany sprawnym ściganiem przestępców,
tyle że nie lud pisał kodeks a jacyś nawiedzeni politycy pod naciskiem
filozofów z Helsinek.
W ostatnich dniach doszły dwa
dające do myślenia dowody na niski poziom inteligencji polskiej Temidy.
Oto w mediach jest głośno o polskim Fritzlu (austriacki zwyrodnialec) i
widzimy różnicę - u nas nie są ujawniane dane polskiego złoczyńcy,
jednak zdradzane są dane innego nieosądzonego obywatela Unii. Nie
widzimy różnicy, dysonansu, hipokryzji? Obcych możemy wymieniać z
nazwiska, ale nie własnych obywateli? Drugim przykładem jest najsłynniejszy
kardiolog - Mirosław Garlicki. Kilka tygodni temu, kiedy głośno było o
procesie o zniesławienie przez byłego ministra, to podawano pełne dane,
kiedy zaś ruszył proces z niemal połową setki zarzutów, to media
informowały już jedynie o Mirosławie G. Przecież podanie pełnych
danych umożliwi niektórym świadkom złożyć zeznania (może obciążające,
może jednak korzystne). A w przyszłości wielu potencjalnych przestępców
zastanowi się nad swym nieetycznym działaniem, choćby z uwagi na obawę
przed upowszechnieniem danych. Jeśli w Polsce znajdzie się choć jeden
potencjalny zabójca, oszust, złodziej, łapówkarz, który z obawy i
wstydu z powodu ujawnienia swoich danych nie popełni przestępstwa, to już
warto podawać pełne informacje o takiej osobie.
Jeśli dorzucimy do tego liczbę
spraw przegrywanych przed unijnym trybunałem w Strasburgu, "doskonałe
przepisy" (cła za sprowadzane auta), które okazały się bublem
prawnym (a pamiętamy, w jaki mądry sposób były bronione przez naszych
prawniczych "fachowców"?), kompromitację z prywatyzacją
przemysłu stoczniowego, postępem w budowie autostrad oraz remonty
niedawno zbudowanych (a do tego konieczność płacenia za przejazd jak za
pełnowartościowym traktem), ostatnie hece w piłce nożnej, to rodzi się
pytanie - a jakież jest prawdopodobieństwo, że nasze przepisy dotyczące
ochrony danych osobowych to kolejny polski prawniczy bubel?
W Polsce mamy wielu mądrali -
prawników, etyków, humanistów. Jeśli przeczytają powyższe
propozycje, to wielu uśmieje się do rozpuku. Chciałbym przypomnieć, że
parę wieków temu większość obywateli (w tym o szlachetnych rodowodach
i starannym wykształceniu) uważało niewolnictwo za zupełnie naturalne
społeczne zjawisko. Dzisiaj żaden rozsądny człowiek jednak nie poprze
niewolnictwa. Czy mamy pewność, że przedstawione powyżej propozycje
nie będą standardami za kilkadziesiąt lat (a dzisiaj są
kontrowersyjne)?
Rozumne społeczeństwo ma prawo
do rozumnej walki z przestępczością, zatem należy umożliwić
wszystkim obywatelom wgląd we wszystkie dane mogące uchronić ich przez
złoczyńcami i to przy zastosowaniu całej dostępnej nowoczesnej
techniki.
W przypadku popełnienia przestępstwa
przez naszego obywatela poza granicami, odpowiednie wpisy analogicznie byłyby
prowadzone w porozumieniu z zagranicznym wymiarem sprawiedliwości i
kontynuowane po powrocie do kraju, kiedy to przestępca otrzyma dodatkową
karę. Przestępcy, zwłaszcza popełniający wykroczenia poza Polską,
mieliby (jako dodatkową karę) zakaz opuszczania kraju przez zasądzony
okres.
Jeśli podsądny będzie
prawomocnie uniewinniony, będzie adnotacja o wypłaconym odszkodowaniu
oraz będzie wyjaśnienie - kto zawinił w postępowaniu sądowym oraz
jakie dolegliwości spotkały winnego urzędnika lub funkcjonariusza.
Ochronę danych osobowych w
dzisiejszym polskim wykonaniu należy uznać za bezrozumną i szkodliwą
dla uczciwych obywateli. Wystarczy wpisać do wyszukiwarki kilka danych
dotyczących opisanej sprawy, aby dotrzeć do zagranicznych artykułów, w
których zamieszczono dokładne dane omawianych przestępców i ich
ofiary. Poza niemądrą polską Temidą, inne narody potrafią informować
swe społeczeństwa o przestępcach, niezależnie od narodowości i
stopnia zaawansowania procesu sądowego.
Inne narody dawno się przekonały,
że podawanie dokładnych danych pomaga zwalczać przestępczość w każdej
dziedzinie. Dziennikarze powinni pisać o faktach, które mogą być
szczytne albo wstydliwe. Dlaczegóż pierwsze mają być okraszone pełnymi
danymi, drugie zaś tylko inicjałami? Przecież przekazywane informacje
powinny być pełne. Być może, że w niektórych chwalebnych wieściach
przesadnie wyróżniano pewne osoby, w negatywnych wieściach zaś
przesadnie kogoś oskarżano, jednakże wszystkie informacje powinny być
kompletne. A do wszechstronności informacji potrzebne są także dokładne
dane osobowe i wizerunek, zwłaszcza w poważnych sprawach.
Osoby pełniące w społeczeństwie
szczególnie ważne role (funkcjonariusze publiczni) powinny podlegać
surowszym osądom, zatem kary przewidziane w kodeksie powinny być
podniesione wobec nich o 25-50%.
Kasy fiskalne są niezbędne w
sklepach i w taksówkach. Państwo musi wiedzieć o zakupie nawet tylko
paru śrubek i ziemniaków oraz mieć dokładną statystykę przejazdów
prywatnym transportem osobowo-bagażowym. Jednak nadal nie potrzebuje wglądu
w największe kryminogennie funkcjonujące korporacje zawodowe prawników
i lekarzy! Obie dziedziny (bodaj teraz najważniejsze dla społeczeństwa
polskiego) są na skraju upadłości finansowej i niemal całkowicie są
zdemoralizowane! Latami czekamy na sprawne (i zgodne z europejskimi
standardami) zakończenie procesu i na przeprowadzenie leczenia, choć
przekazujemy niemałe daniny w formie podatków. Jakość usług w tych dwóch
dziedzinach nie idzie w parze z wysokością haraczu. Wielu rodaków płaci
w dwójnasób za te usługi, uruchamiając dodatkowe a kosztowne i nie
zawsze legalne procedury!
W internecie zamieszczono wiele
opisów kryminalnych przewin, w które zamieszani są sędziowie i
prokuratorzy (także politycy i lekarze!). Już samo czytanie takich
lektur może spowodować rozstrój nerwowy (u wrażliwszego czytelnika)
lub przynajmniej oburzenie (u czytelnika znającego niektóre z haniebnych
przestępstw popełnianych przez prawników. Konstytucyjnie należy
pozbawić te grupy immunitetu! To poważne nadużycie zaufania społecznego
i sprzeniewierzenie się ideom uczciwości! Zamiast immunitetu należy ich
karać w dwójnasób - za przestępstwo oraz za kompromitację naszej
Temidy, także z powodu podważenia zaufania społeczeństwa do tej
nobliwej (z definicji i z obyczajów) grupy zawodowej i do idei
sprawiedliwości w Polsce. W prawniczym gronie latami tuszowane są
sprawy, zaś sprawiedliwe osądzenie przestępców w togach należy do wyjątków!
Po kilkudziesięciu latach wypaczeń w polskim wymiarze sprawiedliwości,
wielu młodych Polaków, którzy planują studia prawnicze, jest już zarażonych
chorobą, która zwykle toczy półświatek - oni z góry planują współpracę
z przestępcami, oni często już na studiach przechodzą na mroczną
stronę!
Jako obywatel RP jestem zdumiony,
że w niemal dwudziestoletniej naszej demokracji, opisane sprawy są tak
skandalicznie niedopracowane! Który rząd i która partia weźmie się
wreszcie za rzeczywistą i niepozorowaną walkę z rakiem toczącym najważniejsze
obszary naszego Państwa?
Mirosław Naleziński,
Gdynia
www.mirnal.neostrada.pl
www.mirnal.neostrada.pl
AKTUALNOŚCI
SIERPNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
marcowe
2008 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI lutowe 2008 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI styczniowe 2008 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
PUBLIKACJE MIRKA w
2007r
AKTUALNOŚCI grudniowe 2008 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI listopadowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI październikowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI wrześniowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI sierpniowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
lipcowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
czerwcowe 2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
majowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI kwiecień 2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
marzec
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
luty 2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
styczeń 2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
PUBLIKACJE MIRKA w 2006r
AKTUALNOŚCI
GRUDZIEŃ MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
LISTOPADOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
PAŹDZIERNIKOWY MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
SIERPNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
LIPCOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
MAJOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKIEGI
AKTUALNOŚCI
KWIETNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
MARCOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
LUTOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
STYCZNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
i przechodzimy na 2005r
AKTUALNOŚCI
GRUDNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
LISTOPADOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
PAŹDZIERNIKOWY MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
WRZEŚNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
SIERPNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
CZERWCOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
MAJOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
KWIETNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
aferyprawa@gmail.com |
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.