opublikowano: 26-10-2010
Medialne wpadki - cykl krytyczny Mirosława
Nalezińskiego
Aktualności majowe.
Syndrom
zajączka i niedźwiedzia
1
maja 2005 pokazano nasze problemy w UE - wójt Żebrak mówił o złożonym
podaniu o dotację do budowy drogi, rolnik Dziedzic oznajmił o
otrzymanej dotacji do swego pola, zaś rybak Nędza podzielił się
swymi kłopotami z limitami połowowymi na Bałtyku. Zaskakujący związek
nazwisk z pracą (w aspekcie jej święta) oraz z polską rzeczywistością...
5 maja 2005, podczas debaty sejmowej
(nieudane samorozwiązanie naszego Sejmu), podczas ogólnego lamentu pośród
parlamentu, przebiło się kasandryczne wieszczenie - "nadchodzi widmo
kaczyzmu". Kwestię wygłosiła najwłaściwsza (fonicznie) osoba o
doskonałej onomatopeicznej predyspozycji do naśladowania drobiu o nazwie
nawiązującej do owego widma. Po osadzeniu lwicy (o)polskiej lewicy to bodaj
teraz najsłynniejsza posłanka gasnącej frakcji, o głosie oddalającym myśl
wszelaką o jakiejkolwiek frykcji (i to mimo wiosny!). W tle przewijała się
milcząca a przybita postać posła (o bardzo popularnym polskim nazwisku) bijącego
rekord do słynnej księgi w niejedzeniu (piąty miesiąc?), który z
mieszanymi uczuciami konstatował (pod transparentem podającym swe
internetowe dane), że Sejm wystawia na parę kolejnych apatycznych miesięcy
nie tylko miliony Polaków, ale i jego samego (trudna do zniesienia obserwacja
kolegów posłów konsumujących apetyczne kanapki podczas obrad).
TVP3 (6 maja 2005) - Pokonany
przeciwnik złożył gratulacje Tony'emu Blair'owi.
15 piętnaście osób odniosło obrażenia w
zamachu w Tikricie. Potępienie paktu Ribbentrop- Mołotow.
W Rosji skradziono statek, którym weterani mieli płynąć po rzece Moskwie.
Apostrof zbędny w nazwisku i podwójne
oliczebnikowanie. Obok paktu, należy potępić należy również
niesymetryczne ustawienie dywizu. Pływamy po rzece Moskwa, nurkujemy w
głąb morza Bałtyk, mieszkamy w państwie Polska (nie Polsce)
, spacerujemy po dzielnicy Redłowo (nie Redłowie), odpoczywamy
nad jeziorem Wigry (nie Wigrami), przemawia burmistrz miasta
Nowy Jork (nie Nowego Jorku), obraduje rada miasta stołecznego
Warszawa (nie Warszawy), byłem w górach Tatry (nie Tatrach),
choć oczywiście - pływamy po Moskwie, nurkujemy w głąb Bałtyku,
mieszkamy w Polsce, spacerujemy po Redłowie, odpoczywamy
nad Wigrami, przemawia burmistrz Nowego Jorku, obraduje
rada Warszawy, byłem w Tatrach. Oni płynęli
statkiem "Batory" albo Oni płynęli "Batorym";
Byliśmy na filmie "Lalka" albo Byliśmy na
"Lalce".
Henryk Sienkiewicz nowelę Sachem
rozpoczyna - W mieście Antylopie, położonym
nad rzeką tegoż nazwiska, w stanie Teksas...,
a powinien - W mieście Antylopa, położonym nad rzeką tegoż nazwiska, w
stanie Teksas (przecież nie Teksasie)...
Parę miesięcy temu, słynny
polonista nie rozwiał wątpliwości w swej audycji radiowej - stwierdził, że
wszystko zależy od konkretnej sytuacji, a to oznacza, że nie należy liczyć
się z jakąś unifikacją. Jeszcze jedna trudność naszego języka - gdyby
zliczyć wszystkie niedogodności (wręcz kłopoty) językowe i porównać z
innymi powszechnie znanymi językami... Biedni rodacy Polacy, ale co z
cudzoziemcami?
TVP3 i TVN24 (7 maja
2005) - Australijskie służby ratownicze podały,
że najprawdopodobniej samolot rozbił się i nikt katastrofy nie przeżył.
Złamano (na antypodach?) niepisaną zasadę - nie oznajmia się o śmierci
(nawet najprawdopodobniejszej) przed znalezieniem zwłok (formalnie - po roku
od zaginięcia). Od kilku dni nasze media podają, że w Sanie utonęły 3
osoby, zaś 2 uznawane są za zaginione. Nikomu nie przyszło do głowy
pisać otwarcie - utonęło 5 osób.
Na pasku z gorącymi wiadomościami
(czerwonym) parokrotnie pisano - o. Zięba
spotkał się... Zdanie powinno zaczynać się
od dużej litery, ale uznano, że O. Zięba ktoś odczyta jako
np. Onufry Zięba, a nie ojciec Zięba i "świadomie popełniono
błąd". Zgoda - o. (ojciec) oraz p. (pan, pani) dziwnie
wygląda jako początek zdania, niemniej zasady są bezwzględne - zawsze
zaczynamy z dużej litery. Aby uniknąć takiej niezręczności należy
raczej pisać pełnym wyrazem (wybór - błąd czy wygoda?). Przy okazji -
skoro część językoznawców woli termin wielkie litery, które przez
innych nazywane są tylko dużymi, to może pójść na kompromis i
nazwać je niemałymi (zatem litery małe i niemałe)?
TVN24 (9 maja 2005) - Na
Placu Czerwonym trwa defilada. Nad Placem
przeleciały samoloty. Przed Grobem Nieznanego Żołnierza złożono wieńce.
Ciągle błędne pisanie nazwy placów, w szczególności owego Czerwonego
(choć tak w przyszłości będziemy pisać, jeśli tylko RJP obudzi się z
letargu). Jednak - i to niezależnie od tego snu i opcji - jedynie nad
placem przeleciały samoloty. Oczywiście, skoro Grób od wielkiej,
to i Plac powinien być od takiejże.
Nazajutrz poinformowano, że na berlińskim
Placu Poczdamskim odsłonięto Pomnik
Pomordowanych Żydów Europy. Popieram, ale póki
co - napisano błędnie.
Kilkanaście dni temu pisano - w
Grotach Watykańskich pod bazyliką św. Piotra,
co - mimo bardzo poważnej chwili - było językowo śmieszne: pod wielką i słynną
(tylko) bazyliką (aż) Groty. Podziemna wielkoliterowa część
małoliterowej kolosalnej budowli? Powinno być również - pod Bazyliką
Św. Piotra (tutaj także jest sporo do zrobienia, bowiem słowniki mają
- Bazylika św. Piotra, ale kościół Mariacki, czyli kolejne
dziwactwo niekonsekwencji!).
No i ten rusycyzm - z dużej
litery. Tak jest popularny, że chyba nie należy go potępiać w czambuł,
chyba że w rocznicę zakończenia II wojny światowej, choć dla Rosjan to Wielikaja
Otieczestwiennaja wojna. Putin mówił o WOw, zaś tłumacz o II w.św.
Także rozbieżność, gdyż dla nas wojna zaczęła się 1 września 1939, zaś
dla nich... 22 czerwca 1941, zatem świętowaliśmy zakończenia niezupełnie
tych samych wojen... Pewnie dlatego my sytuujemy Katyń podczas wojny, zaś
dla naszych wschodnich braci, tenże sam Katyń należy jedynie do ich
przedwojnia...
Podczas defilady na Placu Czerwonym
zlekceważono Polskę, kiedy to Putin wymienił trzech koalicjantów oraz
niemieckich i włoskich antyfaszystów, zaś nie wspomniał o naszej ojczyźnie.
Prezydent RP, po powrocie do stolicy, na konferencji bronił Putina, że
jednak wymienił Polskę jako "inne państwa koalicji", że nie mógł
w krótkim przemówieniu wyliczać wszystkich sojuszników. No tak, ciekawe,
które to państwa czułyby się obrażone, gdyby jednak wymienił nasz kraj
(i zajęłoby mu to pół sekundy, zaś u nas nie ma audycji i artykułu bez
tego wątku)? Nie przychodzi mi jakoś żadna nazwa, godna choć w połowie
naszej Polski. Pewien dziennikarz dał nawet szansę kompromisowego wybrnięcia
prez. Kwaśniewskiemu z opresji, sugerując pozadyplomatyczne podejście do
tematu, takie odczucia zwykłego polskiego obywatela - niestety, nie dostrzegł
tej polubownej drogi, choć korona (chyba nawet cierniowa, bo jechał i wracał
jako męczennik) jednak by mu nie spadła, a większość Polaków byłaby choć
częściowo usatysfakcjonowana. Pewnie wystąpił tu syndrom zajączka i niedźwiedzia
- jeśli szaraka złośliwie ochlapie przejeżdżający przez kałużę misio,
to drobiazg tłumaczy dziennikarzom, że te plamy to tylko od deszczu... Wszak
przyznanie, że duży futrzak spostponował mniejszego, dyskretnie ucieszyłoby
obóz wielkiego oraz głośno ośmieszyłoby frakcję małego. Taki już los
małych gryzoni. I łatwo pomylić zająca z orłem - pierwszy bielak, drugi
bielik.
Za co Rosjanie mają nas lubić?
Za powstrzymanie marszu na Zachód pod Warszawą (1920), a może za rozpad
ZSRR (1991)? Czyli za dwie katastrofy wschodzącego i zachodzącego Kraju Rad?
I nigdy nam tego nie wybaczą. Dlaczego z sympatią popatrujemy na Francję, Węgry,
Włochy, Japonię, USA i Norwegię, zaś żywimy animozje do paru ościennych
krajów? Bo przez setki lat polubiliśmy dalszych sąsiadów, zaś z bliższymi
mieliśmy zatargi. I to jest obserwacja prawdziwa dla relacji pomiędzy
bodaj wszystkimi państwami świata. Jak to mówią? Z sąsiadami wychodzi się
najlepiej na zdjęciu...
A swoją drogą, jeśli dyplomacja
jest sztuką przekuwania słów w czyny albo chociaż w emocje, to Putin miał
niepowtarzalną okazję - dodając jedno słowo Polska pozyskałby
sympatię paru milionów Polaków niewiele tracąc z imperialnej dumy. Za tak
niewiele miałby aż tak wiele... Czyżby nie wiedział, że Polacy są
przewrażliwieni na punkcie udziału w wojnach? A jeśli wiedział i uczynił
to świadomie... Cóż za polityczny blamaż!
Decyzję o beatyfikacji ogłoszono w 24. rocznicę zamachu na polskiego papieża.
Dwa państwa - jedno największe na globie, drugie zajmujące tylko 44 hektary.
W Rosji prezydent wygłosił (jako jedyny) przemówienie, w którym raczył zauważyć kilka państw uczestniczących w największej z wojen - paru koalicjantów i dwóch antyfaszystów (pewien dziennikarz dodał z sarkazmem, że podczas Powstania, na większej ulicy naszej stolicy było więcej przeciwników Hitlera niż w niejednym całym kraju, którego naród próbował choć symbolicznie zmyć swą hańbę). Polska nie została wymieniona w przeciwieństwie do państwa, które nie przyszło nam z pomocą (mimo traktatu), pomniejszało znaczenie naszej walki podczas kampanii wrześniowej (choć samo wypadło znacznie gorzej w bardziej sprzyjających warunkach), jawnie współpracowało z okupantem (utworzono nawet specjalny twór państwowy), zaś jego obywatele gremialnie wysyłali Żydów do obozów na terenie okupowanej Polski oraz tworzyli słabszy ruch oporu niż polski. Ale zostało wymienione wraz z dwoma antyfaszystowskimi blokami, których obecni mili przywódcy byli reprezentowani przed Kremlem w towarzystwie sympatycznego premiera, którego naród wydał podręczniki szkolne, zaprzeczające zezwierzęceniu swych żołnierzy po zajęciu Państwa Środka. Wszyscy najważniejsi politycy świata zbili się w grupkę wokół Putina, który jednoznacznie określił miejsce Polski w 60 lat po wygranej/przegranej wojnie. Zapewne uznał, po zbilansowaniu plusów i minusów (liczba ofiar, straty materialne i terytorialne, narzucenie obcych ekonomicznych, społecznych i prawnych zwyczajów, że istotnie - Polska jednak przegrała II wojnę światową. Nie ma innego europejskiego państwa, które by zostało aż tak znieważone; tak przez ostatnie 60 lat, jak i na owym Placu Czerwonym*.
W Watykanie, kolejny papież, tym razem Niemiec, o którym - my, Polacy - myśleliśmy z pewnymi obawami, ogłasza całemu światu, w rocznicę zamachu na Jana Pawła Wielkiego, Jego przyspieszoną beatyfikację.
W obu przypadkach, obaj przywódcy, zastosowali medialne gesty, które mają kolosalny wpływ na miliony Polaków. Energię jądrową można zastosować do rozwoju cywilizacji albo do jej unicestwienia. Publicznymi wypowiedziami można zniechęcić albo pozyskać masy. W kilka dni przeżyliśmy szok i euforię - jeden stracił resztki poważania milionów Polaków podczas markotnego mataczenia, drugi pozyskał takie miliony naszych rodaków podczas entuzjastycznego wygłoszenia nowiny. W tym tygodniu, została przesunięta granica sympatii ze strony rosyjskiej na niemiecką, wszak jeśli większość Polaków pomyślała w opisany sposób w mniejszej czy większej skali, to po pomnożeniu przez liczbę naszych rodaków...
Nawet, jeśli przyjąć, że obaj wykonali gesty pod publikę, to jednak jeden wykonał pozytywny (a przecież nie musiał!), zaś drugi negatywny (choć nie powinien!). W obu przypadkach - gesty, które albo jednają albo poróżniają narody. To jest umiejętność wpływania poprzez media na miliony ludzi. Jeden robi to z wdziękiem (i wygląda na sympatycznego staruszka - nie takich Niemców przez lata nam pokazywano), drugi z zachował się obrzydliwie (a przecież jest Rosjaninem - przez lata ukazywano jego nację wyłącznie pozytywnie). Niemiecki papież ma szansę zbudować solidny most przyjaźni polsko-niemieckiej, zaś były komunista koniecznie chce poróżnić dwa słowiańskie narody. W jaki sposób ocenią te trzy narody (z których dwa wespół napadły na trzeci) obu przywódców - czas pokaże, ale Niemcy mogą już być dumni ze swego rodaka, w przeciwieństwie do Rosjan.
Nazajutrz Watykan podał, że nie widzi przeszkód, aby beatyfikacja JPII odbyła się w Polsce. Obecny papież robi co może, aby zmyć okrutne wrażenie pozostawione w duszach naszych przez swych rodaków a nazistów, zaś prezydent Rosji nie wykazuje żadnej klasy, choć pochodzi z imperium lansującego system o jeden szczebel wyższy, bo jednoklasowy - dyplomaci dzielą się na dystyngowanych i na siermiężnych.
* - proponowana przeze mnie poprawna pisownia
Obiektorzy -
ludzie sprzeciwu - media
(15 maja 2005)
15
maja przypada Międzynarodowy Dzień Objectora (odmawiacza służby
wojskowej ze względu na swe przekonania). Znowu światowcy wystawiają na
ciężką próbę ortodoksów naszego języka - aż handy (skoro mamy trendy)
opadają... Szkoda, że nie wymyślono takich obiektorów tysiąc lat temu -
wszyscy panowie wstąpiliby do kółek odmawiających walki zbrojnej z
agresorem, którego przecież by nie było, z oczywistych powodów. Kobiety
zajmowałyby się nie tylko dziećmi, obiadami, ale i ustaleniami
granicznymi. Pełne już milenium nie byłoby wojen - dlaczego dopiero teraz
pomyślano?! Lepiej późno niż wcale?
Internetowy słownik PWN ma obdżektor
- człowiek odmawiający pełnienia służby wojskowej ze względu na
przekonania lub wyznawaną religię (ang. objector, od object
- przeciwstawiać się). Słowniki portalu wiedzy Onet
- nie mają tego wyrazu, ale proponują kilkanaście znaczeń słowa object,
m.in. - protestować oraz... zgodzić się. Wielki słownik
ortograficzno-fleksyjny zawiera również wspomniany koszmar językowy
- objector (patrz obdżektor), a to oznacza, że jednak wielu
polonistów spotkało się w tej sprawie i wymieniło poglądy, które
"zaowocowały" owym okropieństwem. Gdyby jednak zastanowili się,
to nawiązaliby do lekko zmurszałego słowa obiekcja i
zaproponowaliby wyraz obiektor - 'człowiek mający obiekcje', czyli
'zgłaszający zastrzeżenia' (ogólnie) oraz właśnie ów 'odmawiacz
komisjom wojskowym' (w szczególności). Czyżby wszyscy żołnierze
demokratycznych armii walczących na naszym globie mogli być obiektorami? A
jednak nie są - co nimi kieruje? Kłopoty rodzinne, brak innej pracy, pieniądze,
chęć poszalenia, nuda, patriotyzm?
Obiektor to również
astronom niezgadzający się z teorią geocentryzmu albo heliocentryzmu (w
zależności od humoru), wielu innych protestujących naukowców, a także
grono amatorskich polonistów, którzy "mają w głębokim poważaniu
niby-poważne ustalenia" zawodowych językoznawców (choćby owa
dziwna, bo dywizowa, pisownia z cząstką niby, w przeciwieństwie do
łącznej pisowni z innymi cząstkami, np. z super). Obiektorka
to pani odmawiająca panu życia na kocią handę, zaś po ślubie (po
poproszeniu o handę) - odmawiająca bycia wyłącznie gosposią (w
przeciwieństwie do kobiety wyzwolonej, która pierwszą sprawę załatwia
bezproblemowo, czyli od handy, ale o drugiej nie chce nawet słyszeć i
macha przecząco handami; przy okazji - kobieta wyzwolona to niezupełnie
niewiasta oswobodzona spod okupacyjnej władzy, zaś Murzynka jako takaż
kobieta, to nie uwolniona niewolnica południowych Stanów).
Tegoż dnia urocza spikerka TVN24 -
Podczas zamachu zginęło kilku irackich żołnierzy,
ale generał wyszedł bez szwanku. Mniej szczęścia miał inny wysoki
oficer [zastanawiamy się: stracił nogę,
słuch albo auto, ale nie...], który zginął
od bomby. Mówienie o mniejszym szczęściu
w znaczeniu śmierci jest nietaktem. Owszem, w czarnych komediach albo
dowcipach, ale w oficjalnym serwisie informacyjnym? Czyżby poprawne (ale
nie językowo) były zdania: Pilot wyszedł bez szwanku, ponieważ
uratował się na ukrytym spadochronie, ale pasażerowie mieli mniej szczęścia
- wszyscy zginęli. Więźniowi udało się zbiec z konwoju, jednak jego
koledzy mieli mniej szczęścia - zostali rozstrzelani. Nazistowskie
represje przeżyło o głodzie jedynie parę tysięcy Żydów, ale ich
rodacy mieli mniej szczęścia, bowiem zostali zgładzeni w obozach śmierci.
Na pasku z wieściami (owa
telestacja oraz TVP3) - Benedykt XVI:
Zadaniem kościoła jest otwieranie granic między
narodami oraz obalanie barier klasowych i rasowych. W kościele
nikt nie może być zapomniany ani upodlony.
Oczywiście, w obu przypadkach chodzi o Kościół (nie kościół,
wszak nie o budynku mowa), natomiast poprawnie napisano - Odczytano
list pasterski we wszystkich polskich kościołach. Tego
błędu nie popełnił Onet - W
Kościele nikt nie może być zapomniany lub upodlony,
ale przy okazji omawiania tego tematu, popełnił tradycyjne błędy - Podczas
mszy odprawionej w niedzielę rano w bazylice
świętego Piotra oraz
- na Placu
świętego Piotra.
Watykan ma tak niewiele bazylik i placów, a redaktorzy tak uparcie popełniają
błędy...
Mirosław Naleziński, Gdynia
Nowe publikacje o tematyce aferalnej i korupcyjnej:
ALEKSANDER KWAŚNIEWSKI - JAKI PREZYDENT, TAKIE PAŃSTWO
KIM
NAPRAWDĘ JEST PREZYDENT R.P.???? ALEKSANDER KWAŚNIEWSKI, CZY MOŻE STOLZMAN???
NIEZNANE FAKTY Z ŻYCIA KWAŚNIEWSKIEGO - KOLEJNA AFERA SLD?
"CZY JOLANTA KWAŚNIEWSKA
MA SZANSE ZOSTAĆ PREZYDENTEM RZECZPOSPOLITEJ???"
czy fundacje "piorą
pieniądze?" , zostały tylko krzyż
narodu polskiego? - Judaizm, czyli "Jak rozpoznać
Żyda".
10 kłamstw
Aleksandra Kwaśniewskiego??? - a co na to Unia Europejska ? - podaj
dalej...
TAJNE
- JAWNE TAJEMNICE PAŃSTWOWE?
Raport o działalności pułkownika Władimira Ałganowa z KGB w sprawach:
Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego, Premiera Józefa Oleksego i Leszka
Millera, szefa MSWiA oraz Ministra Spraw Zagranicznych Włodzimierza
Cimoszewicza, Ministra Skarbu Wiesława Kaczmarka, oraz biznesmena Jana
Kulczyka.
Jedwabne
tylko dla Żydów? i
witryna
OBYWATELSKIE NIEPOSŁUSZEŃSTWO
i dodatkowo:
Tym samym dochodzimy do setna sprawy, czy "Raportu o stanie sądownictwa polskiego"
Zapraszamy
wszystkich sędziów, prokuratorów, adwokatów, polityków i resztę urzędniczego
"badziewia" zamieszanego we wszelkie oszustwa do ogólnopolskiej
"czarnej listy Raczkowskiego"...
miłego towarzystwa wzajemnej adoracji w ukrywaniu durnowatych kantów...
wierzcie mi, że prawda zawsze na wierzch wypłynie...., zresztą już ja się o
to postaram...
www.aferyprawa.com
- Niezależne Wydawnictwo Internetowe "AFERY - KORUPCJA - BEZPRAWIE" Ogólnopolskiego Ruchu Praw Obywatelskich i Walki z Korupcją. prowadzi: (-) ZDZISŁAW RACZKOWSKI. Dziękuję za przysłane teksty opinie i informacje. |
![]() |
WSZYSTKICH SĘDZIÓW INFORMUJĘ ŻE
PROWADZENIE STRON PUBLICYSTYCZNYCH
JEST W ZGODZIE z Art. 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie
prasy są zakazane.
ponadto
Art. 31.3
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i
praw.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.