opublikowano: 26-10-2010
AFERY PRAWA JAN TOMASZ GROSS NA CZYM POLEGA JEGO OBŁĘD
Jan Tomasz Gross - Strach Grossa czy jego obłęd?
Mamy kolejny żydowski przekręt i historyczne mataczenia, a Żydzi uważają
się za inteligentnych? - chyba wśród robali :-) Jak żydowscy pretorianie
Hitlera zainicjowali holokaust...
Jan Tomasz Gross, polakożerca o symptomach obłędu,
buduje za oceanem swoją pozycję naukowca na oszczerczych oskarżeniach Polaków
o rzekome zbrodnie dokonane w Jedwabnem i w tragicznych godzinach pogromu
kieleckiego, ewidentnej prowokacji enkawudowsko-ubeckiej. Po książce Sąsiedzi
wydał właśnie nie mniej antypolską pozycję Strach. Antysemityzm
polski po Auschwitz.
Żydzi ginęli masowo jako skutek realizacji
zbrodniczej ideologii Hitlera, która zakładała totalną zagładę
niemieckich, a w następstwie podboju Europy Żydów europejskich. Siłę
sprawczą holokaustu, choć brzmi to jak surrealizm do entej potęgi,
stanowili... rdzenni Żydzi! Niemieccy Żydzi jako narzędzie biologicznego
unicestwienia współplemieńców na skalę masową! Byli to Żydzi w
cywilnych ubraniach, urzędnicy agend Hitlera na szczeblu administracyjnym
oraz Żydzi w mundurach najwyższych oficerów Wehrmachtu, a nawet w mundurach
formacji SS ze złowieszczym emblematem trupiej czaszki.
By ułatwić p. Grossowi (który ma żydowskie
korzenie po ojcu, matka była Polką, walczyła nawet w AK) zadanie w doborze
materiału dokumentalnego do proponowanej przeze mnie książki, przypomnę o
niepodważalnych faktach, które doprowadziły do apokaliptycznego
unicestwienia jego współplemieńców.
Oto rdzenny Żyd stał się prawdziwym rekinem
hitlerowskiej ideologii i jednym z głównych patronów, ba, animatorów ostatecznego
rozwiązania (Endlosung), czyli masowej eksterminacji braci w Mojżeszu!
To Reinhard Heydrich, generał SS, od 1939 r. szef Głównego Urzędu
Bezpieczeństwa Rzeszy (podlegały mu wszystkie obozy koncentracyjne, w których
zdecydowaną większość stanowili Żydzi).
On to przewodniczył w styczniu 1942 r.
zbrodniczej w założeniu konferencji poświęconej Endlosung, na której
zdecydowano (i ustalono wytyczne) o biologicznej zagładzie Żydów... owe
zalecenia wynikające ze strategii ostatecznego rozwiązania znalazły
tragiczne odbicie także w późniejszym niemieckim sprawstwie spalenia Żydów
w jedwabieńskiej stodole. I w innych niezliczonych aktach ludobójstwa.
Przypominając o decydującej o losie Żydów
podberlińskiej konferencji, wybitny historyk, profesor uniwersytetu
monachijskiego Friedrich Glum, pisze na kartach swej książki Narodowy
socjalizm (1962): Przewodniczącym konferencji w Wannsee był Reinhard
Heydrich, syn rdzennego Żyda... (s. 413). Owo przypomnienie dedykuję p.
Grossowi, gdyby zechciał się zabrać za pisanie sugerowanej książki.
Żydzi na najwyższych szczeblach dowódczych
u führera...
Wzbogacę potrzebną wiedzę p. Grossa także
przypomnieniem, iż oberegzekutorem misji biologicznego wyniszczenia Żydów
był... brat w Mojżeszu generała SS Heydricha niejaki Adolf Eichman, także
rdzenny Żyd, który zniemczył swoje nazwisko, dodając do rodowego nazwiska
Eichman - jedno "n". To Eichman wysyłał współplemieńców masowo
do komór gazowych. Ironią losu było to, że ofiary holokaustu uśmiercano
cyklonem B, którego wynalazcą był rdzenny Żyd Fritz Faber, niegdysiejszy
laureat Nagrody Nobla w dziedzinie chemii. W wyniku aktywności Eichmana do
obozów zagłady trafiło blisko 12 milionów ludzi!
Antypolski Wybór Zofii
Po wojnie były liczne próby zniesławiania
Polaków (co trwa do dzisiaj) jako rzekomych współsprawców holokaustu.
Piramidalnym przykładem takiego usiłowania jest książka Styrona Wybór
Zofii, według której powstał film w reżyserii Pakuli. Oto ojciec tytułowej
bohaterki, granej przez Meryl Streep, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego,
humanista, miał być pierwszym człowiekiem, który wpadł na pomysł masowej
eksterminacji Żydów! Polak, wykładowca szacownej uczelni, miałby być
pomysłodawcą takiej apokalipsy i to na kilka dobrych lat przed tym, jak na
taki sam pomysł wpadła elita SS i SD.
Czy po premierze filmu Wybór Zofii zareagowały
na tę fabularną brednię polskie placówki dyplomatyczne lub sam MSZ (gdzie
był Bartoszewski)? Bynajmniej. Natomiast uczynił to mieszkający w Wiedniu -
a mógł to być krok jedynie symboliczny - syn znakomitego pedagoga i rektora
UJ, dr Wojciech Lehr-Spławiński. Ta i podobne kampanie oszczerstw mogły się
okazać zapładniające na chory z nienawiści do Polski i Polaków
umysł p. Grossa.
Göring wyrabia aryjskie papiery swemu zastępcy
Panie Gross, przypomnę Panu o Liście 77,
która obejmowała najwyższych rangą oficerów-Żydów, gotowych przelać
krew dla Hitlera! Był wśród nich gen. Helmut Wilberg, twórca koncepcji
blitzkriegu - wojny błyskawicznej (wdrożonej w napaści na Polskę!). To dzięki
blitzkriegowi hordy Wehrmachtu i formacji SS oraz gestapo mogły wkrótce
uczestniczyć w morderczym polowaniu na Polaków, w tym także na polskich Żydów.
Jedwabne było jednym z milowych kamieni aktów ludobójstwa na mieszkańcach
polskiej ziemi.
Na Liście 77 znajdowało się m.in. 2
generałów, 8 generałów pułkowników, 5 generałów majorów i 23 pułkowników.
Większość z nich otrzymała od führera najwyższe odznaczenia - Żelazny
Krzyż I klasy. Tak, panie Gross! Ci żydowscy pretorianie Hitlera, współuczestniczący
w zbrodni ostatecznego rozwiązania, należeli do tego wcale niemałego
odłamu żydowskiej społeczności w Niemczech, która w latach krzepnięcia władzy
Hitlera oceniała go pozytywnie. Wyrazem tego był m.in. głos znanego żydowskiego
działacza Zvi Cohena, który stwierdził: - Gdyby Hitler nie był
antysemitą, nie opieralibyśmy się jego ideologii. Hitler uratował Niemcy.
O zaangażowaniu niemieckich Żydów, także
tych, a może przede wszystkim tych w mundurach w zbrodniczą apokalipsę
Hitlera, napisał przed kilku laty, bardzo obszernie dokumentując temat zdjęciami,
brytyjski dziennik "Daily Telegraph". Niezależnie od personaliów Listy
77, brytyjska gazeta przypomniała o żydowskich korzeniach feldmarszałka
Erharda Milcha, skazanego w procesie norymberskim na 10 lat więzienia za współsprawstwo
zbrodni niemieckich.
Hitler i Göring doskonale wiedzieli o żydowskim
pochodzeniu feldmarszałka Milcha, lecz by to zatuszować, ustalili dlań
odpowiedni życiorys. Otóż dokonali mistyfikacji, że prawdziwym ojcem
Milcha miał być wuj jego matki, katoliczki, dowodząc tym samym (na własny
użytek), iż był dzieckiem nieślubnym, bo zrodzonym nie z ojca Żyda, lecz
z ojca goja, jakim był jego wuj. Göring wszak kiedyś powiedział: - Ja
decyduję, kto jest Żydem... Przypomnijmy, że feldmarszałek Milch był
zastępcą Göringa, wodza Luftwaffe, więc współodpowiedzialnym za
bombardowanie obiektów cywilnych, w tym szpitali w podbijanych krajach. Od
bomb ginęli także jego bracia w wierze...
Młody amerykański badacz historii Niemiec
Bryan Rigg, pracujący na Cambridge University, w artykule we wspomnianym
"Daily Telegraph", któremu dał tytuł Żydzi, którzy nosili się
jako naziści, dodał do wspomnianej Listy 77 nazwiska jeszcze
ponad 60 oficerów-Żydów, którzy służyli wiernie führerowi w Wehrmachcie,
Luftwaffe i w marynarce wojennej. Stanowili tym samym zaplecze dla dokonujących
zbrodni i ich siłę napędową na podbitych społeczeństwach formacji SS i
SA oraz gestapo (a także zbrodniarzy w mundurach Wehrmachtu), co umożliwiło
okupantowi wprowadzenie ludobójczego procederu również w obozach
koncentracyjnych w Auschwitz, Treblince, na Majdanku, którego ofiarami byli
Polacy i Żydzi. Niejako więc firmowali również niemiecką zbrodnię w
Jedwabnem i w innych regionach Polski, gdzie podobnie mordowano ludzi przez
spalanie w stodole, co stało się jakby znakiem firmowym niemieckiego
okupanta. Jak przypomina Mr. Rigg, niektórzy z nich byli pół-Żydami lub
tzw. mischlingami, czyli mieszańcami (według niemieckiej ówczesnej
nomenklatury mischling to jedna czwarta Żyda), jednakże z uwagi na
talenty zaakceptowanymi przez reżim nazistowski.
Żydowska policja w getcie: hańba pół
miliona więzionych
Przytoczone wyżej fakty to tylko część
zbrodniczych grzechów niemieckich Żydów na służbie u fuhrera. W
okupowanej Polsce ich polscy współplemieńcy w mundurach żydowskiej policji
kolaborowali z Niemcami, okazując okrucieństwo wobec własnych ludzi.
Kronikarz warszawskiego getta Emanuel Ringelbaum pisał: Okrucieństwo
policji żydowskiej bardzo często bywało wyższego rzędu niż Niemców,
Ukraińców, Łotyszy. Wstrząsający opis poczynań policji żydowskiej w
getcie zawarł we wspomnieniach Baruch Goldstein, w okresie przedwojennym
organizator bojówek żydowskiego Bundu. Pisał: Z poczuciem bólu
wspominam żydowską policję, tę hańbę pół miliona Żydów w warszawskim
getcie (...) Żydowska policja, kierowana przez ludzi z SS i żandarmów spadała
na getto, jak banda dzikich zwierząt (stali się mimowolnymi wykonawcami
nakazów Endlosung, wypracowanych przez rdzennego Żyda Heydricha! - przyp.
Rog.). Każdego dnia, by uratować własną skórę, każdy policjant żydowski
przyprowadzał 7 osób, aby je poświęcić na ołtarzu dyskryminacji.
Przyprowadzał ze sobą kogokolwiek mógł schwytać - przyjaciół, krewnych,
nawet członków najbliższej rodziny. Byli policjanci, którzy ofiarowywali
swych własnych wiekowych rodziców z usprawiedliwieniem, że ci i tak szybko
umrą.
Dyskryminacja Polaków
W tych tragicznych latach, w odróżnieniu od
hańbiących praktyk żydowskich policjantów, Polacy ratowali z getta przede
wszystkim dzieci. Prawdziwą heroiną okazała się Irena Sendler, pielęgniarka-aryjka,
która uratowała zza muru 2500 dzieci, przemycając je w trumnach i w workach
na kartofle. Wszystkie te maluchy znalazły bezpieczny azyl w aryjskich
domach.
Inną taką bohaterką była mieszkająca w
Kalifornii Irena Odyka. Wiele mi opowiadano o jej dokonaniu. Odyka pod samym
nosem gestapo ukrywała i uratowała kilkudziesięciu Żydów. I znalazł się
sprawiedliwy rabin, który w wywiadzie radiowym mówił o bohaterskiej Polce.
To rabin Harold Schulweis (chętnie udostępnię panu, panie Gross, jego
adres), który powiedział: - W okresie rosnącej polaryzacji,
ksenofobicznego nacjonalizmu na świecie, przemocy i egoizmu powstaje
absolutna konieczność, by nasze dzieci poznały prawdziwych moralnych
bohaterów z krwi i kości, takich jak pani Odyka. Czy uczniowie szkół, także
młodzi Żydzi i młodzi parafianie spotkali się kiedykolwiek z tą dzielną
kobietą? Niechże dzieci okresu po holokauście zetkną się z dowodami na
to, że Boża iskra rozświetliła ciemność hitlerowskiej nocy.
W tych tragicznych latach żydowskiej
martyrologii, gdy Polacy ratowali Żydów w miastach i wsiach (za co tylko w
okupowanej Polsce groziła kara śmierci) Ameryka, w której dziś zapuścił
korzenie p. Gross, nie chciała przyjąć transportu Żydów, płynącego z
Europy. Zaraz po wojnie zilustrował to film fabularny francuskiego reżysera
Louisa Daquina Pierwszy po Bogu, opisujący desperacką sytuację
kapitana statku, który zatopił go u wybrzeża Ameryki, aby zmusić władze
tego kraju do ratowania i przejęcia Żydów, także polskich, których na
szlaku z Europy żaden kraj nie chciał przyjąć. W Europie groziła im zagłada
- może nawet w obozie w Auschwitz albo los palonych w stodole na podobieństwo
niemieckiej zbrodni w Jedwabnem.
Kuzynka prezydenta Roosevelta Laura T. Delano
zasłynęła w owym czasie dyskryminującym komentarzem odnośnie ewentualnego
przyjęcia dzieci żydowskich, oświadczając: - Dwadzieścia tysięcy
umorusanych maluchów w szybkim tempie wyrośnie na dwadzieścia tysięcy
paskudnych Żydów... W tym samym mniej więcej czasie wspomniana Irena
Sender ratowała z warszawskiego getta umorusane, z racji organicznej biedy żydowskie
pacholęta (co pan na to, panie Gross?).
Niewdzięczność
Po wojnie Żydzi, często również ci
bardziej znani, nie potrafili wyrazić wdzięczności dla Polaków, którzy
ratowali ich współplemieńców. Co gorsza, oczerniali nas, nie szczędzili
paszkwilanckich opowieści i komentarzy. Wystarczy wspomnieć choćby
polskiego Żyda, którego uratował od gułagu gen. Anders, przyjmując do II
Korpusu tworzonego z ZSRR. To Menahem Begin, przyszły premier Izraela - w
wojsku gen. Andersa kapral, który w Palestynie zdezerterował z polskich
szeregów, by włączyć się z podobnymi mu dezerterami w akcje
terrorystyczne przeciwko Brytyjczykom. Po wojnie w wywiadzie dla holenderskiej
tv powiedział: - Nigdy nie odwiedzę kraju mego urodzenia, Polski. Wśród
Polaków nie było zdrajców, walczyli przeciwko Niemcom. Lecz jeśli chodzi o
Żydów kolaborowali z Niemcami. Spośród 30 milionów Polaków może stu
pomagało Żydom. Te dziesiątki tysięcy katolickich księży w Polsce nie
uratowały żadnego żydowskiego życia (sic!). Wszystkie obozy
zagłady znajdowały się na polskiej ziemi.
Autor bestsellerowego Malowanego ptaka Jerzy
Kosiński, ukrywany na polskiej wsi, zawarł na kartach tej książki
antypolskie oszczerstwa. Przybytkiem szczególnie oszczerczego antypolonizmu
jest Simon Wiesenthal Center w Los Angeles, noszący właśnie imię tego
polskiego Żyda, który przed wojną jadł polski chleb, mógł swobodnie
uprawiać religijne i kulturowe praktyki. Przez pewien czas związał się
nawet z polskim harcerstwem. Centrum grupuje ludzi o antypolskim nastawieniu,
tu odbywają się pokazy filmów o antypolskiej wymowie, na jego stronach
internetowych do niedawna znajdowało się blisko 60 antypolskich haseł.
Przed budynkiem widywałem Żydów rozdających ulotki o zniesławiających
nas treściach.
W Simon Wiesenthal Center odbył się
premierowy pokaz antypolskiego filmu Z piekła do piekła, którego
fabułą jest pogrom Żydów w Kielcach dokonany rzekomo przez polską tłuszczę.
Producentem hańbiącego nas obrazu był Artur Brauner, mieszkający w
Berlinie polskie Żyd, uratowany w czasie wojny przez ukrywających go
polskich wieśniaków.
Wiesenthal doskonale wiedział o antypolskiej
postawie Centrum jego imienia w Los Angeles, zapewne ją inspirował. Niewdzięczny
również i za to, że w czasie wojny młodzi akowcy uratowali jego żonę Cylę,
przechowując ją wśród swoich, Wiesenthal, by ratować życie, miał być
agentem gestapo. O tę współpracę oskarżył go ni mniej, ni więcej tylko
kanclerz Austrii Bruno Kreisky, sam wyznania mojżeszowego. Fakt godny
refleksji. Również i nad tym, że w owym czasie, gdy niemieccy Żydzi
walczyli w szeregach armii, która podbiła Polskę i która utorowała drogę
do ludobójstwa Polaków, Żydów, Cyganów, to w owym czasie polscy chrześcijanie
spieszyli z pomocą zagrożonym żydowskim współobywatelom.
I tak polskie organizacje podziemne dostarczały
tysiącom Żydów fałszywych dokumentów, schronienia, opieki lekarskiej, żywności.
Polscy lekarze, ryzykując życie leczyli Żydów i ukrywali ich na
specjalnych oddziałach szpitalnych. Polscy księża dostarczali fałszywych
aktów chrztu, które były pomocne przy instalowaniu Żydów w bezpiecznych
miejscach. Tak, panie Gross, to chlubne dla nas fakty, które pan przemilcza,
woląc nas szkalować i oczerniać, pomawiać o współudział w holokauście.
Bo to się dobrze sprzedaje!
Szacuje się, że Polacy uratowali od zagłady
od 150 tysięcy do 250 tysięcy Żydów, w tym w samej Warszawie ok. 28 tysięcy
(tak, panie Gross!).
Gross i Dershowitz w duecie antypolonizmu
Naukowe wyczyny książkowe p. Grossa (vide
Jedwabne i najnowsza książka, w której zarzuca nam zbrodnie popełniane
na Żydach również po wojnie, mordowanie z nienawiści - ze wskazaniem na
rzekomo polskimi rękami dokonany pogrom w Kielcach) są wypadkową
wszechobecnej wśród żydowskiej społeczności, szczególnie za oceanem,
antypolskiej fobii.
Wystarczy zajrzeć choćby na karty książki
(w Ameryce to bestseller!) Alana Dershowitza pt. In Search of Jewish
Identity for the Next Century. Według tego autora, instytucjonalny
antysemityzm, obok Niemców, Kościoła katolickiego, Har-vard University,
krzewią również Polacy. W jego poprzedniej książce Hucpa (1991),
którą ktoś dla mnie wypożyczył w bibliotece Simon Wiesenthal Center mogłem
przeczytać, że to właśnie Polska stanowi szczególnie groźną, wściekłą
kombinację antysemityzmu, zarówno religijnego, jak i rasowego, który tam
wcześnie zapuścił korzenie (s. 78). Dershowitz jako przykład uzmysławiający
jego oszczerczą teorię przytacza karygodne rozpasanie wymienionych z
nazwiska dzikich antysemitów w szatach duchownych - księdza prymasa
Glempa i ks. Jankowskiego (sic!)...
Aby uzmysłowić, jak głęboko sięgają
korzenie polskiego antysemityzmu, Dershowitz w innym miejscu książki posługuje
się cytowaniem historycznej rozmowy z prezydentem USA Woodrowem
Wilsonem czołowego polskiego antysemity... Ignacego Paderewskiego. Oto treść
rzekomej pogawędki: Paderewski, premier Polski po I wojnie światowej
dyskutował nad przyszłością swego kraju z prezydentem Wilsonem. "Jeśli
nasze żądania nie zostaną wysłuchane przy stole konferencyjnym" -
stwierdził Paderewski - "przewiduję poważne problemy w moim kraju.
Nasi obywatele będą tym tak poirytowani, że wielu z nich wyjdzie na ulice i
będzie masakrowało Żydów". Na to dictum Wilson zapytał: "A co
się stanie, jeśli wasze żądania zostaną spełnione?". Paderewski:
"Wówczas moi rodacy będą tak szczęśliwi, że kiedy się zupełnie
upiją, wyjdą na ulice i będą masakrować Żydów" (s. 78-79).
Oczywiście próżno by szukać tego
nikczemnego, obraźliwego cytatu, potwierdzającego prawdziwość takiej
rozmowy. Bo Paderewski nigdy by czegoś podobnego nie powiedział. To było
naruszenie jego godności i oszczercze ośmieszenie i poniżenie Polaków.
Terapeutyczny dozór na kozetce wyleczy Grossa
z antypolonizmu?
Pan Gross może obficie czerpać inspirację
także z antypolskich filmów dokumentalnych, jak Shoach, Shtetl czy
fabularnych, jak Lista Schindlera albo wspomniany obraz Z piekła do
piekła.
Książka Grossa, wykwit ślepej nienawiści
do polskości, tchnące wściekłym antypolonizmem, są kolejnym przykładem
jego oszołomstwa odnoszonego do Polski i do Polaków. Czy to casus z
pogranicza psychiatrii? Nawiązując do Sąsiadów, jeden z
warszawskich publicystów napisał: Niewykluczone, że Jana Tomasza Grossa
należy położyć na kozetce. Cóż, niechże tam poleży, ale w międzyczasie
najnowsza jego książka pogłębia wielce niekorzystny wizerunek Polski na świecie
tak uporczywie lansowany przez żydowskie lobby. Roszczenia pójdą w górę!
Na wstępie artykułu proponuję p. Grossowi,
by wykazał straceńczą odwagę i wziął na warsztat historię wkładu Żydów
jako inspiratorów i sprawców tragedii holokaustu tych współplemieńców w
hitlerowskich mundurach, którzy wierni fuhrerowi, realizując posłusznie
nakazy ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej, doprowadzili do
tragedii Żydów w Auschwitz i innych obozach zagłady. Którzy pośrednio
sprawili, że nawet niewielkie terytorialnie Jedwabne było miejscem
niemieckiej zbrodni ludobójstwa. A na zatrważająco wielką skalę -
niemieckie obozy koncentracyjne rozsiane w podbitej Europie. Pod piórem Jana
Tomasza Grössa mogłaby powstać książkowa epopeja ze stemplem żydowskiej
hańby domowej.
NASZ DZIENNIK
Czwartek, 10 sierpnia 2006, Nr 186 (2596)
Dział: Myśl jest bronią -
Nowe fałsze Grossa (6) Z komunistami przeciw
Kościołowi
Uważnie czytając "Strach" Grossa, co chwila zauważa się, do
jakiego stopnia powiela on różne dawne schematy propagandy komunistycznej,
wyrażane w atakach przeciw polskiej tradycji patriotycznej, Kościołowi,
opozycyjnemu PSL-owi czy harcerstwu. Gross szokuje panegirycznym wręcz
wybielaniem motywacji Żydów, którzy poparli ludobójczy system komunistyczny.
Na s. 193 zapewnia nieświadomych rzeczy amerykańskich czytelników, iż:
"Motywacja młodych, nawróconych na komunizm w tym czasie [w II RP - J.R.N.]
była pozbawiona egoizmu i altruistyczna (...). Komunizm oferował obietnicę
jasnej, szczęśliwej przyszłości dla następnych pokoleń".
Zaskakuje skwapliwość, z jaką Gross powołuje się w swoich twierdzeniach na
opinie unurzanych wówczas po szyję w stalinowskiej mazi propagandowej
socrealistycznych pisarzy typu Jana Kotta, Mieczysława Jastruna czy Jerzego
Andrzejewskiego. Świadomie przemilcza oświadczenie emigracyjnych
intelektualistów polskich i żydowskich z Nowego Jorku z 7 lipca 1946 r., piętnujących
zbrodnię kielecką jako prowokację reżimową. Tym chętniej powołuje się za
to na wojujących marksistów z miesięcznika "Kuźnica", którzy za
wszystko winili "reakcyjny" i "antysemicki" naród.
Wymowne przemilczenia
Szczególnie ochoczo, dosłownie całymi garściami Gross czerpie argumenty z
dawnych tez propagandy komunistycznej, oskarżających Kościół katolicki w
Polsce, a zwłaszcza jego czołowych hierarchów, o rzekomy antysemityzm i całkowite
znieczulenie na los mordowanych w Polsce Żydów. Całkowicie przemilcza przy
tym fakty dowodzące, jak trudna była sytuacja hierarchów katolickich w ówczesnym
reżimie w warunkach szalejącej propagandy komunistycznej i cenzury. Polscy
hierarchowie na czele z Prymasem Augustem Hlondem musieli się ciągle liczyć,
że ich jakiekolwiek oświadczenie w sprawie stosunków polsko-żydowskich
zostanie całkowicie zdeformowane. Obawiali się zwłaszcza użycia takiego oświadczenia
w sposób spreparowany dla potępienia niepodległościowego podziemia jako
rzekomej siły antysemickiej i stworzenia sfingowanego poparcia Kościoła dla
rządzącego reżimu. Hierarchowie mieli aż nadto uzasadnione powody do takich
obaw. Choćby przykład zmanipulowania przebiegu rozmowy przedstawiciela Żydowskich
Zrzeszeń Religijnych profesora Michała Zylberberga z Prymasem Polski Augustem
Hlondem w styczniu 1946 roku. Polska Agencja Prasowa fałszywie poinformowała wówczas,
jakoby Prymas w rozmowie z prof. Zylberbergiem "potępił" napaści na
Żydów w "wyzwolonej" Polsce i nazwał je zbrodniczą działalnością
konspiratorów, którzy napadając na Żydów, zwalczają rząd (wg: J. Żaryn,
Hierarchia Kościoła katolickiego wobec relacji polsko-żydowskich w latach
1945-1947, [w:] Wokół pogromu kieleckiego, IPN, Warszawa 2006, s. 92). Uniemożliwiono
wydrukowanie sprostowania kłamstw na łamach częstochowskiej
"Niedzieli" (tamże, s. 92). W rzeczywistości autentyczna wypowiedź
Prymasa brzmiała zupełnie inaczej niż to, co podała PAP. Na pytanie prof.
Zylberberga "Czy znane są Jego Eminencji wypadki napaści na Żydów już
po wyzwoleniu Polski?" Prymas odpowiedział: "Przejmują mnie one
smutkiem. Nie widzę atoli w tym objawu antysemityzmu, ile zawziętą grę
polityczną, której ofiarą pada nierównie więcej Polaków. Zasady chrześcijańskie
nie dopuszczają mordu politycznego" (por. tamże, s. 93). To przykre doświadczenie
nie pozostało bez wpływu na późniejsze zachowanie Prymasa w jego kontaktach
z przedstawicielami Żydów. Jak pisał Jan Żaryn, (op. cit., s. 93): "Doświadczenie
uczyło: każdy kontakt z oficjalnymi przedstawicielami strony żydowskiej
zmuszał stronę kościelną do wyjątkowej czujności. Gdy zatem w kilka miesięcy
później - w maju 1946 r. - ten sam prof. Zylberberg przesłał prymasowi
specjalne memorandum, prymas nie zgodził się na audiencję i nie dał żadnej
odpowiedzi na dokument" (tamże, s. 93). Gross przytacza to zachowanie
Prymasa Polski w maju 1946 r. jako rzekomy dowód świadomego unikania poznania
problemów nękających Żydów, wymigiwanie się od rozmów z nimi. Równocześnie
jednak autor "Strachu" całkowicie przemilcza powód takiego
zachowania Prymasa Polski, to, że poprzednio grubiańsko zafałszowano przebieg
jego styczniowej rozmowy z M. Zylberbergiem. Dodajmy tu znów przemilczany przez
Grossa fakt, że jeszcze w styczniu 1946 r. przed wspomnianym zafałszowaniem
Prymas Polski był pełen absolutnej dobrej woli w rozmowie z przedstawicielem
Żydów. Jak zanotował prof. Zylberberg: "(...) widać było [w trakcie
rozmowy], że niesłychana tragedia narodu żydowskiego do głębi przejmuje głowę
Kościoła katolickiego w Polsce" (tamże, s. 83).
Innym dowodem braku reakcji Prymasa Hlonda na prośby o interwencję w obronie
Żydów ma być opisany przez Grossa na stronach 134-135 przypadek dr. Josepha
Tenenbauma, prezesa Amerykańskiej Federacji Żydów Polskich. Według Grossa,
Tenenbaum został przyjęty przez Prymasa 3 czerwca 1946 r.
- na miesiąc przed zbrodnią kielecką. W czasie rozmowy Tenenbaum poinformował
Prymasa, że ponad tysiąc Żydów zostało zamordowanych w okresie "po
wyzwoleniu Polski". Apel Tenenbauma o list pasterski w sprawie żydowskiej
okazał się jednak bezowocny. Gross całkowicie przemilcza powody, dla których
Prymas Hlond odrzucił nalegania Tenenbauma o wystąpienie w sprawie żydowskiej.
Otóż w czasie rozmowy z Tenenbaumem Prymas jednoznacznie zaprzeczył
twierdzeniom, że w Polsce istnieje antysemityzm, akcentując: "Żydzi nie
są mordowani jako Żydzi. Oni są zabijani w odwecie za morderstwa dokonywane
na chrześcijanach przez żydowskich komunistów w rządzie Polski Ludowej"
(wg: J. Żaryn, op. cit., s. 93). Prymas stwierdził również, że nie może
"wystąpić publicznie w kwestii żydowskiej, ponieważ we władzach
znajduje się wielu Żydów, którzy starają się narzucić system wrogi większości
narodu" (cyt. za: M.J. Chodakiewicz, Żydzi i Polacy 1918-1955, Warszawa
2000, s. 490). Z powodu tej wypowiedzi Tenenbaum oskarżył później Prymasa o
antysemityzm. Gross ani słowem nie wspomina, że przywoływany przezeń jako
"świadek" przeciwko Prymasowi Tenenbaum był działaczem
komunistycznym (wg: J. Żaryn, op. cit., s. 104), znanym ze skrajnego
antypolskiego zacietrzewienia. Już 2 maja 1945 r. Tenenbaum publicznie
stwierdził, jakoby "dziesiątki tysięcy Polaków pomogły Niemcom
eksterminować Żydów" (wg: M.J. Chodakiewicz, op. cit., s. 280). Był on
również aż nadto dobrze znany jako fanatyczny tropiciel "polskiego
antysemityzmu" i "polskiej reakcji" przy równoczesnym pianiu
peanów na temat rzekomych dobrodziejstw "demokratycznych" rządów
Bierutowskich w Polsce (tamże, s. 535-536). Tenenbaum "wsławił się"
okazaniem radości na wieść, że sowieckie czołgi rozbiły studencką
demonstrację niepodległościową w Krakowie 3 maja 1946 roku. Potępił ją
jako rzekomy "pogrom" antysemicki (tamże, s. 536). Według Tenenbauma,
księża nagminnie walczyli w "bandach" oraz ostrzeliwali UB z karabinów
maszynowych zamontowanych na wieżach kościelnych (tamże, s. 536). Dodajmy, że
Tenenbaum, ten tak szczególny komunistyczny prezes Amerykańskiej Federacji Żydów
Polskich, w czasie spotkania z Bierutem namawiał go, by zażądał ekstradycji
gen. Andersa jako "zbrodniarza wojennego" z powodu jego
"antysemityzmu" (wg: J. Żaryn, op. cit., s. 94). I cóż miał począć
Prymas Polski z tak fanatycznym żydowskim rozmówcą? Gross ani słowem nie
wspomina o tym komunistycznym zacietrzewieniu Tenenbauma.
Oskarżając polską hierarchię katolicką o brak publicznej reakcji na zbrodnię
kielecką, Gross przemilcza cały złożony kontekst sytuacji w tej sprawie.
Przemilcza przede wszystkim rzecz podstawową - że hierarchowie musieli się
liczyć na każdym kroku z tym, iż ich ewentualne oświadczenie zostanie
cynicznie spreparowane na użytek reżimu w mediach, a oni nie będą mieli żadnych
szans na sprostowanie w tej sprawie. Komunistyczne władze zaś wyraźnie chciały
decydować, w jakim kształcie dopuszczą do druku oświadczenia hierarchów.
Rzecz znamienna, całkowicie przemilczana przez Grossa - że komunistyczne władze
uniemożliwiły w maju 1946 r. druk komunikatu Episkopatu, apelującego o
wyeliminowanie zagrożenia dla bezpieczeństwa jednostek i zaprzestanie gwałtów.
Gross skwapliwie powołuje się na publiczne wystąpienie biskupa Teodora Kubiny
przeciwko antysemityzmowi i mordowi na Żydach, przedstawia go jako swego
rodzaju "jedynego sprawiedliwego" wśród polskich biskupów. Tylko że
całkowicie przemilcza przy tym fakt, iż odezwa Kubiny została w druku sfałszowana
przez władze dla celów propagandowych. Dopisano do niej bez wiedzy biskupa
Kubiny polityczne proreżimowe stwierdzenia, godzące w niepodległościowe
podziemie i wyrażające poparcie dla władz. Znalazły się tam m.in.
stwierdzenia: "Ogół społeczeństwa musi dzisiaj już wyraźnie powiedzieć,
że dalszych zbrodni i walk bratobójczych nie chce i obce mu są intencje i
cele tych nieodpowiedzialnych czynników politycznych, które stwarzają podatny
grunt dla mordów, ekscesów i zamieszek w kraju. Czynnikom tym przeciwstawi
wszystkie rozporządzalne siły dla obrony ładu wewnętrznego w państwie, dla
obrony życia współobywateli i rozpoczętego dzieła odbudowy Ojczyzny"
(wg: J. Żaryn, op. cit., s. 99). Nic dziwnego, że wskutek takiego doświadczenia
ze sfałszowaniem odezwy biskupa T. Kubiny hierarchowie odnieśli się
krytycznie do propozycji jakichkolwiek publicznych wypowiedzi ze strony ludzi Kościoła
w sprawie zbrodni kieleckiej (tamże, s. 99). Znamienne, że o sfałszowaniu
przez władze odezwy Kubiny cynicznie milczy Gross i ci wszyscy, którzy
podobnie jak on do dziś usiłują przeciwstawiać "dobrego" biskupa
Kubinę wszystkim hierarchom jako "złym".
Zafałszowanie wypowiedzi Prymasa Polski
Metody fałszerstw Grossa dobrze ilustruje jego skrajnie tendencyjny komentarz w
odniesieniu do głośnego oświadczenia Prymasa Polski A. Hlonda dla
dziennikarzy z USA w dniu 11 lipca 1946 r., w tydzień po zbrodni kieleckiej.
Prymas powiedział w tym oświadczeniu m.in.:
"1. Kościół katolicki zawsze i wszędzie potępia wszelkie mordy. Potępia
je też w Polsce bez względu na to, przez kogo są popełniane, i bez względu
na to, czy popełniane są na Polakach czy na Żydach, w Kielcach lub innych zakątkach
Rzeczypospolitej.
2. Przebieg nieszczęsnych i ubolewania godnych wypadków kieleckich wykazuje,
że nie można ich przypisać rasizmowi. Wyrosły one na podłożu całkiem
odmiennym, bolesnym, a tragicznym. Wypadki są potwornym nieszczęściem, które
mnie napełnia smutkiem i żalem (...).
[3. punkt opisywał zachowanie ludzi w Kielcach 4 lipca 1946 r. - J.R.N.]
4. W czasie eksterminacyjnej okupacji niemieckiej Polacy, mimo że sami byli tępieni,
wspierali, ukrywali i ratowali Żydów z narażeniem własnego życia. Niejeden
Żyd w Polsce zawdzięcza swe życie Polakom i polskim księżom. Że ten dobry
stosunek się psuje, za to w wielkiej mierze ponoszą odpowiedzialność Żydzi
stojący w Polsce na przodujących stanowiskach w życiu państwowym, a dążący
do narzucenia form ustrojowych, których ogromna większość narodu nie chce.
Jest to gra szkodliwa, bo powstają stąd niebezpieczne napięcia. W fatalnych
starciach orężnych na bojowym froncie politycznym w Polsce giną niestety
niektórzy Żydzi, ale ginie nierównie więcej Polaków.
5. Moje osobiste stanowisko do Żydów jest znane choćby z mych przedwojennych
wypowiedzi. W czasie wygnania zaś we Francji w latach 1940-1944 ratowałem
niejednego Żyda polskiego, niemieckiego, francuskiego przed wywiezieniem do
obozów śmierci. Ułatwiałem im wyjazd do Ameryki, umieszczałem ich w
bezpiecznych schronieniach, starałem się dla nich o dokumenty, dzięki którym
ocaleli. Pragnę serdecznie, by sprawa żydowska w świecie powojennym znalazła
wreszcie swe właściwe rozwiązanie" (cyt. za: J. Śledzianowski, Pytania
nad pogromem kieleckim, Kielce 1999, s. 167-168).
Gross ordynarnie zafałszował wymowę oświadczenia Prymasa, pisząc w swym
komentarzu (s. 138): "Kardynał (...) wydał otwartą i jednoznaczną opinię
o wydarzeniach z 4 lipca 1946 r.: cokolwiek zdarzyło się tego dnia w Kielcach,
było epizodem zbrojnej... politycznej walki przeciw reżimowi, który był
odrzucony przez większość narodu do tego stopnia, że jeśli były tam żydowskie
ofiary, to one same ponoszą za to winę. W każdym razie prawdziwymi ofiarami
walk bieżących dni w Polsce byli Polacy" ("In any case, the real
victims of present-day struggles in Poland were the Poles").
Komentarz Grossa świadomie zafałszowuje prawdę o oświadczeniu Prymasa Hlonda,
które wyrażało potępienie dla mordu i jednoznacznie określało go jako
"potworne nieszczęście, które mnie napełnia smutkiem i żalem". Całkowitym
fałszem było więc przedstawianie oświadczenia Prymasa Hlonda jako rzekomego
usprawiedliwiania tego, co się zdarzyło w Kielcach jako "epizodu
zbrojnej... politycznej walki przeciw reżimowi odrzucanemu przez większość
narodu" i rzekomego obciążania żydowskich ofiar winą za to, co się z
nimi stało. Szczególnie jaskrawym zafałszowaniem słów Prymasa Polski jest
stwierdzenie: "W każdym razie prawdziwymi ofiarami walk bieżących dni w
Polsce byli Polacy".
Przypomnijmy, że Prymas powiedział: "(...) w Polsce giną niestety niektórzy
Żydzi, ale ginie nierównie więcej Polaków". Widomy przykład, jak Gross
fałszuje teksty. Dodajmy, że Gross całkowicie przemilczał słowa Prymasa
wspominające o jego konkretnych działaniach dla ratowania Żydów w czasie
wojny. Najwyraźniej uznał, że niepotrzebnie przeszkadzałoby to amerykańskim
czytelnikom w uwierzeniu w pracowicie urabiany przezeń obraz Prymasa Hlonda
jako "antysemity". Kropkę nad "i" do tych oczerniań
Prymasa Hlonda przez Grossa postawił recenzent "Baltimore Sun", który
rzucił oskarżenie, że kardynał Hlond i jego biskupi wspólnie ze starym
ustrojem, wojskiem i nowym komunistycznym aparatem "konspirowali, aby zabić
pozostałych w Polsce Żydów (zginęło już 90 proc.) albo wygonić ich z
kraju raz na zawsze".
Warto przypomnieć na koniec dość szczególne oskarżycielskie podsumowanie
roli Kościoła katolickiego w Polsce w 1946 r., jakie Gross daje na s. 152
swego tekstu. Pisze tam m.in.: "To jest książka historyczna, a nie
moralitet. Ze względu na to jednak, że Kościół katolicki ma swój biznes
związany z Dziesięcioma Przykazaniami [the Catholic Church's business is with
ten Commandments], każdy może ocenić działania jego funkcjonariuszy w świetle
kryteriów moralnych bez konieczności wydawania nieodpowiednich sądów. Wypada
tu odnotować, że instytucjonalna elita Kościoła wybrała kompletne
ignorowanie powojennego antysemityzmu w Polsce. Nie odpowiedziała nań nawet
wtedy, gdy została postawiona naprzeciw zapierającej dech gwałtowności
pogromu w Kielcach. Skonfrontowani z masowym mordem popełnionym przez ludzi, którzy
według swego mniemania bronili religii katolickiej, pasterze trzódki, która
wpadła w szał, ograniczyli się wyłącznie do apelu o spokój. W czasie gdy
ludność Kielc zagubiła drogę, hierarchia Kościoła katolickiego abdykowała
ze swej odpowiedzialności zaoferowania duchowego przewodnictwa (...) Symbolika
urzędników 'umywających ręce' podczas gdy niewinni Żydzi byli zabijani w męczarniach,
pozostała stracona dla tego duchowieństwa katolickiego, zaślepionego przez
uprzedzenia".
W rzeczywistości komentarz Grossa jest wyrazem fanatycznego zacietrzewienia
antykatolickiego ze strony autora, który za wszelką cenę chciał
jednostronnie zrzucić winę za komunistyczną zbrodnię, dokonaną przez ludzi
z formacji reżimowych, na kieleckich chrześcijan. Szczególnie oburzająca była
sugestia Grossa, że mordu na Żydach dokonali ludzie wierzący, że w ten sposób
"bronią religii katolickiej".
Kolejna część cyklu jutro.
prof. Jerzy Robert Nowak
Kolejne publikacje na temat oszustwa Grossa - od początku
Parę tygodni temu nakładem wydawnictwa Random House w USA ukazał się szczególnie
obrzydliwy paszkwil Jana Tomasza Grossa "Fear. Anti-semitism in Poland
after Auschwitz" ("Strach. Antysemityzm w Polsce po Auschwitz").
Jest to książka, która zaszokuje nawet najbardziej upartych i naiwnych
zwolenników "Sąsiadów" Grossa. Odsłania bowiem tym razem otwarcie
już niczym niezakamuflowane oblicze tego autora jako fanatycznego wroga Polski
i Polaków, pełnego jednoznacznej złej woli.
Podobne tematy znajdziesz w
dziale ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia, ale to tylko dla osób inteligentnych, a więc
np. nie dla prawników :-)
i wiele innych w kolejnych w działach czasopisma "AFERY PRAWA"
WSZYSTKICH
INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST
ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.