Tyle art. z kodeksu. A jak się to ma do rzeczywistości?
Czy biegli mataczą? Z przygód autora witryny
i programu emitowanego w TVN widać, że ocena biegłych często nie ma nic z
rzeczywistością, że można sobie dowolną opinię zakupić, zamówić itp. Po
co więc wygłupiać się w takie numery? Autor złożył
zawiadomienie o przestępstwie potwierdzenia nieprawdy i nieetycznym postępowaniu
popełnionych przez biegłych psychiatrów krośnieńskich Adama Drechera i Paweła
Hejnara do prokuratury. Czy są ponad PRAWEM? - wszystko
na to wskazuje.
... a
to już opisane przekręty ułomnych biegłych, schorowanego wymiaru
sprawiedliwości...
Chrzanowski psychiatra, praktykujący też w szpitalu w Krakowie,
przez lata wydawał ekspertyzy na potrzeby policji i sądu. Przy okazji tak jak
mógł odpłatnie pomagał osobom będącym na bakier z prawem. Emisja:
14 marca 2004 r. Henryk W. to psychiatra z 55-letnim stażem,
wieloletni ordynator oddziału szpitala psychiatrycznego w Krakowie -
Kobierzynie. Praktykował też w poradni zdrowia psychicznego w Chrzanowie. Biegły
sądowy. W Chrzanowie był jedynym psychiatrą, który wydawał ekspertyzy dla
miejscowej policji. Jak się okazało, nie tylko ekspertyzy.W 2003 r.
dziennikarze Superwizjera i Gazety Wyborczej zdemaskowali skorumpowanego
policjanta z Chrzanowskiej komendy. Przekazywał informacje o kolizjach
drogowych na autostradzie zaprzyjaźnionej firmie holowniczej, która dzięki
temu przejmowała prawie wszystkie intratne zlecenia. Odbywało się to kosztem
innych holowników, posiadających oficjalne umowy z komendą. Gdy sprawa układu
wyszła na jaw, policjant nagle popadł w depresję. Zaświadczenie o depresji
wydał dr Henryk W. Policjant przez siedem miesięcy był na zwolnieniu. Mimo
oczywistych dowodów przestępstwa, nadal był na etacie w policji i pobierał
pensję. Siedem miesięcy trzeba było, by zlecono badanie innemu biegłemu
psychiatrze z Krakowa, który stwierdził, że policjant jest w dobrej kondycji
psychicznej. Policjant stracił pracę. Dr Henryk W. nadal przyjmował pacjentów
w szpitalu w Kobierzynie i w swoim gabinecie w Chrzanowie.Nie został
zapomniany. Dzięki wystawionemu przez niego zwolnieniu nietykalność zapewnił
sobie zastępca komendanta policji w Alwerni pod Krakowem. Został zatrzymany
podczas jazdy po pijanemu. Wszczęto wobec niego postępowanie o wydalenie z
pracy dla dobra służby. Z wiadomym skutkiem, bo policjant od razu skorzystał
z pomocy dr. W. O tym, jak łatwo załatwić sobie pożądany papier od dr. W.
przekonali się reporterzy Superwizjera. Jeden z nich przedstawił się jako
dyrektor oddziału banku, który przeholował z alkoholem i został przyłapany
na jeździe po pijanemu. Delikatnie zasugerował dr. W. wystawienie zwolnienia -
dostał je oraz zapewnienie, że w potrzebie może zwrócić się o jego przedłużenie.
Przysługa kosztowała jedyne 300 zł. Drugi reporter zagrał uzależnionego od
marihuany młodzieńca, który wpadł w panikę po aresztowaniu swego dilera.
Dostał wpis do kartoteki pacjentów doktora. W razie kłopotów z policją, mógł
od razu wpaść w poważną nerwicę, wymagającą leczenia szpitalnego. Za to
wystarczyło 200 zł.
Dziennikarze nagrali wszystko na ukrytą
kamerę i poszli na policję. Tam przygotowano prowokację. Do dr W. wybrał się
dziennikarz - "bankowiec" z oczyszczonymi z linii papilarnych
banknotami. Gdy tylko wyszedł z gabinetu, wkroczyli tam policjanci. Dr W.
oczywiście zaprzeczył, jakoby przyjął jakiekolwiek pieniądze od pacjenta: tłumaczył,
że ten, wbrew jego protestom, wsadził mu je do szuflady. Ale na banknotach były
odciski palców doktora. Dzięki dziennikarskiemu śledztwu dr Henryk W. siedzi
dziś w areszcie.
Czemu mimo wielu sygnałów o tym, co
robi dr W. trzeba było dopiero telewizyjnego reportażu, by udowodnić korupcję
lekarza? Podejrzewano go o nią nie od dziś. Jak udało się ustalić
dziennikarzom Superwizjera, zwolnienie dr. W. z funkcji ordynatora jednego z
oddziałów szpitala w Kobierzynie 8 lat temu miało związek z podejrzeniem o
korupcję. A jego skorumpowanie tym było groźniejsze, że przecież pełnił
funkcję biegłego sądowego: od jego opinii zależały wyroki w sprawach
karnych. Policja w Chrzanowie tłumaczy, że był jedynym biegłym psychiatrą w
mieście, z ekspertyz innych psychiatrów mogli korzystać dopiero wtedy, gdy.
trzeba było skontrolować opinię dr. W., tak jak to było w przypadku
skorumpowanego policjanta z Chrzanowa. Krakowski sąd zadowalał się najlepszą
oceną, którą wystawiała mu okresowo Okręgowa Izba Lekarska. Zdaniem
prawnika prof. Jana Widackiego, opinie biegłych nie są kontrolowane podczas
procesu. Gdyby tak było, sfałszowana opinia biegłego nie wytrzymałaby
sprawdzianu na sali sądowej. A o tym, jak duża jest skala fałszerstw w
opiniach biegłych z różnych dziedzin, świadczy fakt, że zaledwie kilka dni
przed dr W. reporter Superwizjera zdemaskował dwóch biegłych, specjalistów
od kolizji drogowych.
Dziennik
Bałtycki - Ku
końcowi zbliża się proces Bartosza H. oskarżonego o zabójstwo swojej byłej
dziewczyny. Nie ma wątpliwości co do tego, że 2 maja 2003 roku Bartosz H.
zabił kobietę będącą w ósmym miesiącu ciąży. Nie wiadomo tylko, czy
zrobił to świadom tego czynu. Wywiózł dziewczynę do lasu i - po spacerze -
dwukrotnie uderzył ją blokadą kierownicy w głowę. Twierdzi, że nie pamięta
tego postępowania. Na następnej rozprawie ma być przesłuchany tylko biegły
z medycyny sądowej. Oskarżonemu grozi dożywocie.
Ponieważ oskarżony jest z "dobrego domu", przeto biegły coś wymyśli
i dożywocia nie dadzą...
Na sąsiedniej stronie - Sąd
warunkowo umorzył sprawę przeciwko malborskiemu policjantowi, który oskarżony
był o nieumyślne potrącenie kobiety, która zmarła po kilku miesiącach. Sąd
wydając wyrok, wziął pod uwagę opinię biegłego,
który jednoznacznie stwierdził, że obrażenia odniesione w wypadku bezpośrednio
nie przyczyniły się do śmierci poszkodowanej. Policjant ma nienaganną opinię.
Jednoznacznie określić to można
jedynie wynik prostego dodawania. Jest oczywiste, że opinia biegłego jest
funkcją ważności ofiary i kierowcy. Należałoby powołać kilku niezależnych
biegłych, ale kto na to znajdzie pieniądze? No to powołuje się jednego.
A w internetowej witrynie Onetu czytamy - Prezes
spółki (kompleksy basenów) pijany (we krwi 0,4 promila alkoholu) i z fałszywym
prawem jazdy. Lubiński sąd skazał prezesa spółki z Polkowic na karę
grzywny i czasowo zakazał mu prowadzenia auta za to, że kierował nim "po
alkoholu", posługiwał się fałszywym prawem jazdy i złamał wcześniej
orzeczony wobec niego sądowy zakaz prowadzenia samochodu. Ma zapłacić grzywnę
w łącznej wysokości 10 tys. zł, zabrano mu na osiem miesięcy prawo jazdy i
obciążono kosztami procesu. Prawo jazdy było fałszywe, bowiem prawdziwe
zostało odebrane kilka miesięcy wcześniej, za jazdę w stanie nietrzeźwym.
Oskarżony przyznał się przed sądem do winy. Tłumaczył jednak, że alkohol
pił poprzedniego wieczora, a nie w dniu, w którym go zatrzymano do kontroli. Biegły
potwierdził, że w takiej sytuacji możliwe jest, że odczyt wskazał taką
zawartość alkoholu w organizmie. Sąd uznał, że zachowanie oskarżonego było
naganne, ale stwierdził, że wystarczającą karą w tym przypadku będzie kara
grzywny. Orzekł ponowny zakaz prowadzenia auta zobowiązując go do oddania
prawdziwego dokumentu i zatrzymał fałszywe prawo jazdy, którym posługiwał
się mężczyzna w chwili kontroli. Prezes złożył pisemne oświadczenie, w którym
zapewnił, że to się więcej się nie powtórzy.
Czyżby sąd
zapomniał, że prawdziwe prawo jazdy odebrano mu wcześniej? I to zmusiło
prezesa do załatwienia sobie fałszywego... Zatem - kierowca popełnił dwa
przestępstwa - jazdy "po pijaku". Każde z nich jest zagrożone karą
do 2 lat więzienia. Czy sąd zna termin recydywa? Ponadto ów wątpliwy
dżentelmen polskich szos zlecił sfałszowanie dokumentu i posługiwał się
nim oraz kierował pojazdem bez zezwolenia (prawa jazdy). I za to wszystko wykpił
się grzywną, wprawdzie wysoką dla zwykłego obywatela, ale nie dla prezesa. I
to wszystko w ramach konstytucyjnej równości wszystkich polskich obywateli
wobec prawa... Kpiny? Nie podano danych przestępcy, choć takie informacje są
przekazywane w euromediach, zwłaszcza po prawomocnym wyroku.
Co łączy te sprawy? Biegli. Sądy można
nazywać niezawisłymi organami, choć można mieć wiele wątpliwości, jednak
w każdej z tych spraw występował tylko jeden biegły (tak przynajmniej to ujęto).
A każdy biegły może mieć inną opinię. Zatem - cóż z tego, że sędziowie
są bezstronni, skoro biegłych typować można jednak stronniczo. Można przyjąć
nawet, że sędziowie nazywani niezawisłymi, powołują biegłego, który
zakulisowo jest związany z oskarżonym, o czym sędziowie albo nie wiedzą albo
udają niewiedzę... W pierwszym przypadku można to nazwać błędem
niezawinionym, jednak w drugim przypadku to poważny zarzut wykluczający sędziego
z dalszego pełnienia swych służebnych obowiązków wobec RP. Kilkanaście dni
temu pokazano program, w którym biegli (którzy byli nie tylko biegli w branży
motoryzacyjnej, ale także w załatwianiu opinii o kolizjach drogowych na korzyść
zainteresowanych kierowców) sterowali sądowymi wyrokami według łapówkarskich
zasad... No i co z tego, że sąd jest nawet bezstronny, skoro biegli są
sprzedajni? Upadek polskiej Temidy? Już sędziowie, prokuratorzy i biegli są
uwikłani w nieczyste układy, takoż i ławnicy z podejrzaną przeszłością,
pełnią swą zaszczytną rolę, o czym donosiły ostatnio media. Kompromitacja!
Tacy koszmarni biegli powinni zostać wykopani z sądownictwa polskiego - należy
ich krzywy bieg zamienić na prosty wylot z roboty! Czy jeszcze ktoś w Polsce
wierzy w obiektywną Temidę?
I tym samym przechodzimy do meritum - publikacji na temat
warunków jakie powinna spełniać opinia
lekarska dla sądu, kulisy i przykłady
mataczenia biegłych i ich wpadki, wyjaśnienie faktów - przebiegłych
biegłych, matactwach z rentami biegłego lekarza
psychiatry Antoniego Ferenca z Jarosławia i na koniec raportu: "siedem
grzechów głównych organów sprawiedliwości",
Koszty tych przekrętów
ponosi całe społeczeństwo. To wyjaśnia, dlaczego służba zdrowia jest niedofinansowana...
WWW.AFERY.PRX.PL
- WITRYNA PRYWATNA PROWADZONA PRZEZ ZDZISŁAWA RACZKOWSKIEGO. Dziękuję za przysłane opinie i informacje. |
![]() |
A STRONNICZYCH SĘDZIÓW I PROKURATORÓW INFORMUJĘ, ŻE PUBLIKOWANIE SWOICH POGLĄDÓW JEST W ZGODZIE Z
Art. 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie
prasy są zakazane.
ponadto
Art. 31.3 -
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i
praw.