opublikowano: 26-10-2010
Wywiad z dr Dariuszem Ratajczakiem
-
w
związku z jego tragiczną śmiercią
przypominamy
historię
jego upadku jako dobrze
zapowiadającego się historyka i naukowca... zaobserwujemy
jak skończy swą karierę historyk Komorowski...
“JESTEM
BYŁYM RATAJCZAKIEM I CHYBA WSZYSTKIM JEST Z TYM LEPIEJ”
Żydożerca
szuka pracy
Pójdę
do Canossy, ukorzę się, ale gdzie drogowskaz? - pyta Dariusz Ratajczak,
“kłamca oświęcimski”, rewizjonista Holocaustu wyrzucony z UO.
Siedzimy
w ogródku piwnym obok opolskiego ratusza.
Postarzeliśmy
się. Siedem lat temu fotoreporterzy zdejmowali
Ratajczaka od dołu. Świetnie wyglądał, gdy z wyciągniętą ręką perorował
przed sądem, że wolność badawcza nie może być
ograniczana przez sejmowe układy partyjne i prawa narzucane przez Wysoką
Izbę. Mówił: - Każdy szanujący
się historyk jest z natury rzeczy rewizjonistą. Bo zadaje sobie
pytania: czy aby na pewno? Czy aby na pewno wyrżnięto
tylu Ormian, ile się podaje?
Czy aby na pewno
Napoleon przegrał wskutek zdrady? Czy aby na pewno Pearl Harbour było
dla prezydenta USA zaskoczeniem?
Ale
sąd nie zajmował się dylematami Ratajczaka. Kierując się
zapisanym w stanowionym przez Sejm prawie nakazem karania kłamców
Holocaustu, Ratajczaka nie uniewinnił.
Dziś
autor przyznaje:
D.R.
- Te moje “Tematy niebezpieczne” były zbiorem dość kiepskich
esejów. Pisałem je na kolanie. Powiem wprost: chciałem
wydać książkę, która wywołałaby dyskusję, stąd w niej
pewne przegięcia. Bo jak inaczej spowodować reakcję, niż przesadzając?
Ale nigdy nie przypuszczałem, że może ona wywołać aż takie skutki.
M.O.
- “Tematy niebezpieczne” - książka autorstwa Ratajczaka - okazały się
gwoździem do jego
trumny. Referował opinie
tzw. “rewizjonistów Holocaustu”,
zaprzeczających
oczywistej
prawdzie, że w Auschwitz-Birkenau
mordowano Żydów w komorach gazowych.
Grzechem
Ratajczaka było, że nie wziął w cudzysłów referowanych przez siebie poglądów.
Można więc było przypisać
mu akceptację dla poglądów neonazistów. Było wrażenie:
Nie wziął w cudzysłów, zatem je wspiera...
D.R.
- Najbardziej mnie boli to, że znalazłem się w gronie
historyków,
którym nakłada się kaganiec. No bo proszę zobaczyć: od 45 r. do
teraz liczba Żydów wymordowanych w
Auschwitz-Birkenau
zmalała z 6 milionów
do poniżej jednego
miliona. To dane oficjalne. Owszem, nawet gdyby tam zginął
jeden człowiek, to już byłaby to tragedia. Ale
jak to się
dzieje, że jedni historycy mogą zgodnie z prawem kwestionować
liczby Zagłady, a inni nie? Jak to jest, że jedni mogą zjechać z 6 milionów
do poniżej miliona i nic się złego im nie
dzieje? Są koncesjonowanymi rewizjonistami? Są więc
tacy, którym nie wolno badać, i nawet się mylić, i są tacy historycy, którym
wolno wszystko?
M.O.
- Mówi, że przypięto mu łatkę antysemity. Gdy Ratajczak w kwietniu
1999 r. wydał swoją książkę “Tematy niebezpieczne”, był pracownikiem
Instytutu Historii Uniwersytetu
Opolskiego. Był
znanym, lubianym przez studentów wykładowcą. Cenionym przez
zwierzchników.
D.R.
- Władze Uniwersytetu Opolskiego uznały, że ja kwestionuję
okoliczności
Holocaustu.
Zacząłem
być
postrzegany
jako ktoś, kto nie tyle wątpi, co zaprzecza oficjalnej wykładni dziejów. To
prawda - chciałem, żeby na
ten temat odbyła się debata. Oto staję ja - historyk
paskudny - a z drugiej
strony staje cała ekipa najwspanialszych, co mówię bez cienia ironii,
przedstawicieli nauk historycznych z uczelni. I oni
roznoszą mnie w pył i w proch... Ale oni nie chcieli konfrontacji. Uciekli
przed nią. Owszem, gdzieś tam, po kątach mówili
mi, że może i ja mam
rację, ale -
panie, tego
- ja
mam działkę do obrobienia, daczę do podmurówki, a w ogóle to co kogo
tak naprawdę Żydzi obchodzą?
Chciałbym
odwrócić czas
Rozbeczałem
się pierwszy raz w życiu. Gdy odgarniałem
śnieg w firmie w której się zatrudniłem. Podjechał do mnie w
wypasionej furze jakiś gość i zapytał, co ja, doktor i niedawno
jego wykładowca, tu robię.
Odpowiedziałem, że śnieg zwalam na kupę. Pokiwał głową, i
powiedział, że to jakieś
draństwo, a
mnie gardło ścisnęło. Trzy dni ryczałem...
Ratajczaka
utrzymuje ojciec. Ma osiemdziesiąt lat, za sobą
adwokacką przeszłość zawodową. Daje synowi pieniądze, ale
nigdy nie mówi: ukorz się. Bo
to syn Wielkopolski - twardy, ambitny człowiek. Z tych, co jeśli wiedzą, że
mają rację, nie ustąpią.
M.O.
- Rodzina Ratajczaka się rozpadła. Żona nie wytrzymała presji środowiska:
D.R.
- Jest młodsza ode mnie. Na początku całej tej zadymy
była przy mnie, potem coraz bardziej się oddalała. Ja zostałem
okrzyknięty kłamcą oświęcimskim, a z takim piętnem trudno żyć. Nawet
mnie samemu. Mam przed sobą sprawę
rozwodową, bo ileż może przynieść do domu facet, który
pracuje jako portier? Niewiele. A to jest już powód, by skarżyć
się, że bieda w oczy zagląda rodzinie. Jestem zrozpaczony. Chciałbym
odwrócić czas, gdy pisałem to jedno zdanie w książce. Ale to niemożliwe.
M.O.
- Poglądy Ratajczaka, dotknęły jego rodzinę nie tylko
w kwestii spodziewanego rozwodu:
D.R.
- Mój syn poszedł
swego czasu w marszu żywych w
Oświęcimiu. I traf chciał - w przypadki jednak nie wierzę - że
dziennikarka lokalnej “Gazety Wyborczej” podeszła
do niego i zapytała, czy
jest synem tego słynnego kłamcy oświęcimskiego.
Syn odparł, że jest, a przede wszystkim, że dumny jest z ojca. Lecz cóż
się potem ukazało w gazecie? Otóż zdjęcie z podpisem, że syn Ratajczaka
uczestniczył w marszu, gdy tymczasem jego ojciec zaprzecza istnieniu
Auschwitz-Birkenau! Istnieniu obozu!!! No, ręce opadają...
Żadnych
pochopnych wniosków. Nawet z tego, że z “Gazety
Wyborczej” dzwonili do mnie, mówiąc: panie Ratajczak - weź pan sobie
trochę odpuść, bo my pana lubimy, nawet pomożemy
panu znaleźć pracę. Choćby w Zieleni Miejskiej. A
ja mam na to jedną odpowiedź: walcie się! Jestem niezależnym człowiekiem,
pozostanę historykiem, który zawsze będzie
miał wątpliwości, zawsze będzie się starał negować uznane
prawdy, niezależnie od tego, czy będą dotyczyć Żydów czy Ormian...
M.O.
- Ratajczakowi tylko trochę żal, gdy widzi swoją byłą, jak jeździ
po mieście w luksusowych samochodach.
D.R.
- Wygłaszałem w sądzie płomienne mowy w obronie wolności słowa. Myślałem,
że do kogoś to dotrze, ale się myliłem.
Słowa uleciały, dla zwykłych ludzi liczy się tylko doraźność.
Szmal stał się bożkiem,
któremu coraz więcej ludzi bije pokłony...
TEN
Ratajczak?!
M.O.
- Ratajczak, któremu w październiku 2003 roku upłynął trzyletni okres
banicji jako nauczyciela historii (nałożony przez UO), do dziś nie może
znaleźć pracy w zawodzie, który kocha.
D.R.
- Ja jestem TEN Ratajczak. Więc nawet jeśli zgłaszam
się z prośbą o zatrudnienie jako nauczyciel historii do szkoły
gdzieś na wsi, to dyrektorzy unoszą brwi: TEN Ratajczak?! Ten od Żydów i
Radia Maryja? No to powiem panu w zaufaniu,
że ja się nie będę podkładał! Ja pana
zatrudnię, a nie wiadomo, kto z tego jakie wnioski wyciągnie...
D.R.
- Za 600 złotych znalazłem
pracę poza granicami województwa.
Dyrektor tej szkoły miał twardy kręgosłup, ale ja się nie mogłem
tej pracy podjąć. Więcej bym zapłacił za dojazdy, niż zarobił...
M.O.
- Naukowiec, doktor historii, niegdyś
pupil Uniwersytetu Opolskiego, dziś pracuje pod komendą pań z wykształceniem
zawodowym jako portier. Niedawno dostał rower, by szybciej objeżdżać
teren, którego pilnuje.
D.R.
- Tak, jestem skończony. Nie wrócę na uczelnię, nie zatrudnią
mnie jako nauczyciela nawet w szkole podstawowej. Bo jestem człowiekiem,
który nie wyrzeknie się prawa do wątpliwości nawet za cenę działki przy
domu, na której mógłbym uprawiać warzywa i zapraszać gości na grilla.
Zresztą,
któż do mnie z moich dawnych znajomych z uczelni chciałby przyjść? Gdy
zacząłem mieć kłopoty z powodu tego jednego zdania, telefon odzywał
się coraz rzadziej, a
teraz przestał w ogóle.
Jestem
byłym Ratajczakiem i chyba wszystkim jest z tym lepiej...
Mirosław Olszewski
Albo
Polska będzie wielka, albo przestanie istnieć. Nie stać nas nawet na
średniość. To będzie zadanie dla Waszego pokolenia. Jesteście je winni również
cieniom tych, którzy zginęli w nierównej walce w pierwszych latach po zakończeniu
II Wojny Światowej
–
dr Dariusz Ratajczak
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.