opublikowano: 22-11-2015
Terroryzm państwowy. Zobaczcie ślepcy Temidy jak
cierpi Polak Janusz Górzyński.
U nas nie potrzeba żadnych terrorystów-Arabów. Wystarczy terror
państwowy i brak solidarności wśród Polaków. Czekamy na natychmiastową
„dobrą zmianę”. Do tej pory nie ma winnych terroru państwowego!!!
Zdjęcia dokumentujące skutki terroru
z 25 października 2015 roku.
Bohater zdjęć, przedsiębiorca Janusz Górzyński, został dwukrotnie
brutalnie pobity przez Policję. Nigdy nie wyjaśniono, dlaczego. Ciąg
zdarzeń wskazuje na działanie na zamówienie konkurentów biznesowych,
powiązanych z organami ścigania.
Nigdy nie przyznano mu odszkodowania za brutalne pobicia. Na skutek
kilkunastoletnich prześladowań (trwających od 1999 roku) stracił firmę
i środki utrzymania, stał się bankrutem. Nie jest ubezpieczony.
Ma pilne skierowanie do szpitala (z 2 października), ale nie może poddać
się hospitalizacji, bo państwo butnie uchyla się od obowiązku leczenia
rozstroju zdrowia spowodowanego przez państwowych funkcjonariuszy.
Są środki na leczenie Ukraińców i Arabów, ale nie ma dla Polaka
poszkodowanego przez skorumpowanych funkcjonariuszy publicznych.
Przyjrzyjcie się bliżej tej grandzie. Okażcie solidarność!
Brutalne pobicie w 2001 r. przez Policję na ul. Koziej w Poznaniu
podczas realizacji kontraktu dla duńskiej firmy Faxe (I Ds. 4955/01)
31 sierpnia 2001 r. w Poznaniu Policja wespół ze strażnikami
miejskimi - w okolicznościach do dzisiaj niewyjaśnionych - pobiła przedsiębiorcę
Janusza Górzyńskiego podczas realizacji kontraktu wyposażania
restauracji „Dom Wikingów” (na Starym Rynku) dla duńskiej firmy Faxe.
Strażnicy miejscy przeszkadzali w realizacji prac, m.in. bezprawnie nałożyli
blokadę na koła samochodu dostawczego na placu budowy. Następnie próbowali
wymusić łapówkę za jej zdjęcie. Wobec zapowiedzi Górzyńskiego, że
zawiadomi o tym fakcie jednego z wiceprezydentów Miasta, strażnicy wezwali
„na pomoc” policyjny oddział prewencji. Górzyńskiego skopano po całym
ciele (m.in. spowodowano krwotok z ucha i obrażenia na wszystkich częściach
ciała), a następnie zatrzymano na komisariacie na ul. Marcinkowskiego. Tam
go przeszukano i zamierzano wypuścić. J. Górzyński jednakże domagał się
przyjęcia od niego zawiadomienia o przestępstwie funkcjonariuszy.
Ostatecznie dyżurny przyjął jego zeznanie, ale sprawy tej nigdy nie wyjaśniono.
Za to fałszywie oskarżono go o rzekome ukrywanie tożsamości przed
funkcjonariuszami i znieważenie ich. Sprawa karna przeciwko Januszowi Górzyńskiemu
została umorzona.
Oto wyniki obdukcji pobitego Janusza Górzyńskiego:
W 2008 r. - po wielomiesięcznych działaniach operacyjnych Policji -
okazało się, że Straż Miejska w Poznaniu jest na ogromną skalę
skorumpowana, m.in. w październiku. zatrzymano pod zarzutem korupcji
15 osób, w tym 8 strażników, a u jednego z nich znaleziono w domu 11
blokad samochodowych, które były nielegalnie zakładane w celu uzyskania
prywatnych korzyści,
Kuriozalne oskarżenie o oszustwo, uniewinnienie po 5 latach (Ds.
186/05, II K 85/05, IV Ka 1736/10)
W 2005 r. Prokuratura Rejonowa w Środzie Wlkp. pod bezpośrednim nadzorem
Prokuratora Okręgowego w Poznaniu Krzysztofa Grześkowiaka, dzisiaj członka
Krajowej Rady Prokuratury, wniosła przeciwko Januszowi Górzyńskiemu akt
oskarżenia o rzekome oszustwo Banku PKO BP SA i wyłudzenie kredytu (kwota
3.520 PLN), pomimo tego, że Janusz Górzyński nie był stroną kredytu, a
jego podpis na umowie kredytowej jako gwaranta – co ustaliły organa ścigania
– został sfałszowany. Janusz Górzyński wraz ze swoją żoną był w
rzeczywistości poszkodowany przez oszustów, którzy przywłaszczyli sobie
kredyt z Banku, zaciągnięty przez Wiesławę Górzyńską, małżonkę Górzyńskiego.
W 1999 r. W. Górzyńska chciała zakupić komputer dla syna finansowany
przy pomocy tzw. kredytu bezgotówkowego. Dostarczyła stosowne dokumenty i
podpisała umowę kredytową. Komputera jednak nigdy nie otrzymała, a bank
zaczął domagać się spłaty zaciągniętego kredytu. Zawiadomiła waz z mężem
o oszustwie organa ścigania. Po dwóch latach zaczęto prowadzić śledztwo,
podczas którego ustalono, że oszukańczy dostawca sfałszował umowę
kredytową, m.in. potwierdzając na niej, że dostarczył towar. Dzięki
temu otrzymał z banku pieniądze. Stwierdzono też, że dostawca nie mógł
dostarczyć Wiesławie Górzyńskiej żadnego komputera, gdyż nie posiadał
dowodu jego zakupu, a nawet posługiwał się – w celu wprowadzenia w błąd
Banku i organów ścigania – fałszywą fakturą jego zakupu w nieistniejącej
firmie.
Prokuratura wielkopolska nie chciała jednak oszustów (było ich dwóch)
pociągnąć do odpowiedzialności, gdyż jeden z nich pracował w firmie
brata prokuratora okręgowego K. Grześkowiaka. Z zemsty za ujawnienie tego
faktu oskarżono Janusza i Wiesławę Górzyńskich wbrew dowodom
zgromadzonym w sprawie i elementarnej logice. Wyłączną podstawą oskarżenia
były pomówienia kanciarzy, którzy przyznali się, że rzeczywiście nie
dostarczyli W. Górzyńskiej zamówionego komputera, ale twierdzili, że
wykonali jakąś modernizację starego. Na potwierdzenie tego faktu nie
przedstawili żadnych dowodów poza swoimi nielogicznymi zeznaniami,
sprzecznymi z dokumentami i wzajemnie sobie przeczącymi. Mimo to,
prokuratura „ustaliła”, że W. Górzyńska razem z mężem rzekomo
oszukała Bank, wprowadzając w błąd tę instytucję co do celu
kredytowania. Ten absurdalny akt oskarżenia, sprzeczny z zasadami
logicznego rozumowania i zasadami obrotu gospodarczego, Sąd przyjął na
wokandę.
Sąd Rejonowy w Gostyniu w wyroku uniewinniającym Górzyńskich, wydanym po
5 latach w 2010 roku, stwierdził, że akt oskarżenia powinien być zwrócony
oskarżycielowi publicznemu, gdyż był niezrozumiały, niepoprawny w sensie
językowym i nie spełniał warunków formalnych, m.in. nawet co do
precyzyjnego określenia zarzucanego czynu i okoliczności jego rzekomego
popełnienia. Sąd Okręgowy w Poznaniu, który podtrzymał uniewinnienie,
napisał w wyroku jeszcze dobitniej, że zarzuty aktu oskarżenia były
sformułowane w sposób wręcz kuriozalny, czyniąc niemożliwym zrozumienie
na czym miałoby polegać przestępcze działanie oskarżonych.
Sądy stwierdziły, iż Prokuratura wykazała się brakiem znajomości
logiki, celu i sensu zdarzeń gospodarczych oraz sformułowała oskarżenie
wbrew doświadczeniu życiowemu i zasadom obrotu gospodarczego. Sąd Okręgowy
podkreślił, iż wyrok uniewinniający małżonków Górzyńskich jest
oparty na istniejących dokumentach i korelujących z nimi wyjaśnieniach błędnie
oskarżonych, a twierdzenia świadków oskarżenia (faktycznych oszustów)
były całkowicie niewiarygodne.
W tej sytuacji należy zapytać, dlaczego Sąd potrzebował aż 5 lat na to,
by dojść do tak oczywistych konkluzji?
Pytanie to jest tym bardziej zasadne, że J. Górzyński złożył kilka
razy odpowiedź na akt oskarżenia, w której szczegółowo i wszechstronnie
opisał stan faktyczny sprawy, potwierdzając brak jakichkolwiek podstaw do
oskarżania jego i żony oraz wykazując, kto w rzeczywistości oszukał zarówno
Bank, jak i jego małżonkę. Opis ten był w pełni zgodny z późniejszymi
konkluzjami wyroków uniewinniających.
Jednakże Sąd w Gostyniu, w osobie jej prezes, sędzi Marzeny Łukaszewskiej-Niewrzędy
(która wówczas prowadziła tę sprawę), nie tylko nie zwrócił sprawy do
Prokuratury, ale wydał w dniu 18 maja 2006 roku nakaz aresztowania J. Górzyńskiego.
W postanowieniu o aresztowaniu znalazło się stwierdzenie o „dużym
prawdopodobieństwie, że oskarżony popełnił zarzucane mu przestępstwo”.
Postanowienie o aresztowaniu podtrzymał Sąd Okręgowy w Poznaniu w składzie
pod przewodnictwem sędzi Małgorzaty Ziołeckiej, tej samej, która nakazała
aresztować prezesów Stoczni Szczecińskiej, później spektakularnie
uniewinnionych.
List gończy za niewinnym, fałszywie oskarżonym, brutalne
zatrzymanie, uwięzienie na 1,5 miesiąca
Przez 4 lata wymiar sprawiedliwości nie chciał ani uchylić kompromitującego
postanowienia o aresztowaniu, ani cofnąć aktu oskarżenia do prokuratury.
Górzyński – za którym wystawiono list gończy – wykorzystywał
wszelkie możliwe środki proceduralne i administracyjne. M.in. wielokrotnie
zwracał się do Prokuratury o odstąpienie oskarżyciela publicznego od
wniesionego oskarżenia. Występowali w tej sprawie także liczni
parlamentarzyści, w tym 6-krotnie senator Czesław Ryszka. Odpowiedź organów
prokuratorskich zawsze brzmiała: nie - zarówno za czasów PiS, jak i PO.
Nic nie zrobił w tej sprawie Prokurator Krajowy Janusz Kaczmarek. Na
„nie” wypowiadali się najważniejsi prokuratorzy w kraju za czasów PO:
Staszak, Pogorzelski, Szymański. Jak mantrę powtarzali, że „brak jest
podstaw w przedmiocie odstąpienia prokuratora od oskarżenia” i że
„jedynie Sąd jest w stanie rozstrzygnąć sprawę”. Prokurator
Pogorzelski jest dzisiaj Dyrektorem Departamentu Postępowania Sądowego w
Prokuraturze Generalnej i członkiem Krajowej Rady Prokuratury.
J. Górzyńskiego poszukiwano z użyciem środków dostosowanych do ścigania
gangsterów. W dniu 12.01.2007 r. policjanci z Komendy Policji w
Bielsku-Białej przeszukali nieruchomość należącą do jego siostry,
zamieszkałą m.in. przez 80-letnią matkę Górzyńskich. Policjanci byli
uzbrojeni w broń maszynową oraz umundurowani w czarne kombinezony
policyjne, kaski keflarowe i kominiarki na twarzach oraz towarzyszył im
policyjny pies.
Górzyńskiego zatrzymano w dniu 17 lutego 2010 roku. Nie dał żadnego
powodu do brutalnego traktowania go, a mimo to rzucano go na gruz i
ostre narzędzia budowlane oraz spowodowano poważne obrażenia,
m.in. głęboką ranę na nodze i liczne obrażenia w innych miejscach na
ciele, w tym na czole. Przez cały dzień przebywał w szpitalu z powodu
ostrego zespołu wieńcowego. Policja wymusiła na lekarzach, aby nie sporządzili
obdukcji. Przez półtora miesiąca był intensywnie leczony w
areszcie z powodu doznanych ran, grożących zakażeniem. Nikt nie poniósł
odpowiedzialności za to brutalne postępowanie Policji.
Przestępstwa policjantów tuszowały: Prokuratura Rejonowa w Tychach,
Prokuratura Rejonowa Bielsko-Biała Południe, Prokuratura Rejonowa w Żywcu,
Prokuratura Okręgowa i Apelacyjna w Katowicach, Sąd Rejonowy w Pszczynie,
Sąd Rejonowy w Bielsku-Białej, Sąd Okręgowy w Katowicach, Sąd
Apelacyjny w Katowicach.
Zdjęcia niektórych obrażeń i wyniki obdukcji medyczno-sądowej z
kwietnia 2010 r.
Organa ścigania i sądy nie przeprowadziły żadnych, nawet najbardziej
podstawowych czynności dowodowych na okoliczność ran zadanych Januszowi Górzyńskiemu.
Nie dokonano oględzin ciała, nie sporządzono obdukcji medyczno-sądowych
ani analizy dokumentacji z leczenia w areszcie. J. Górzyński musiał własnym
kosztem zewidencjonować stan zdrowia po wyjściu z aresztu. Oto zdjęcia i
prywatna opinia medyczna biegłego sądowego.
Zwraca uwagę, że biegły wyraźnie nie „doszacował” rozmiaru
rozstroju zdrowia wywołanego przez policjantów. Bał się? "Pomylił"?
Mniejsza o to. Jakie są skutki pobicia widać z rozwoju choroby. Wielką
grandą jest aroganckie tuszowanie przestępstw policyjnych przez
prokuratury i sądy przy pełnym poczuciu bezkarności tychże oraz uniemożliwianie
leczenia Januszowi Górzyńskiemu. Liczył on na nowego prezydenta. Jak do
tej pory bezskutecznie.
Czy Górzyński ma stracić nogę, aby Minister Kolarski przypomniał sobie
o dokumentach złożonych w Biurze europarlamentarzysty Andrzeja Dudy w dniu
18 maja 2015 r.? Czy one gdzieś przepadły? Gdzie jest odpowiedź w przedłożonych
sprawach? Jakakolwiek?
Oczekujemy „dobrej zmiany”. Natychmiast. Nie chcemy nienawidzić
naszego, polskiego państwa, ale aureola nad głowami nowych urzędników,
malowana przez pełnych optymizmu zwolenników, nie jest jak do tej pory
uzasadniona.
Więcej:
http://rebeliantka.neon24.pl/post/126204,moja-dobitna-pisanina-o-bezprawiu-czyli-150-mocnych-tekstow
Komentowanie nie jest już możliwe.