opublikowano: 26-10-2010
Sprawozdanie z procesu i pikiety w dniu 8 grudnia 2009 r. - Kobylański contra Michnik
Dzień wcześniej zrobiłem spotkanie współorganizatorów
pikiety, dr Sendeckiego i płk Jana Strzeżka a płk Ludwika Wasiaka powiadomiłem
telefonicznie o programie i jego roli w nim. Byliśmy na miejscu przed czasem,
Sendecki gdzie indziej przechował przyczepę za sprzętem pikietowym a ja
inaczej zabezpieczyłem mieszkanie.
Płk Strzeżek
dostał polecenie przywiezienia księdza z miejscowości ponad
i przejrzano jego bibliotekę i notatki. Na miejscu byliśmy przed 8-00 i do
dziewiątej pikieta była rozstawiona. Od 9-00 zaczęli schodzić się ludzie,
których kierowaliśmy do Sali 238 Sądu Okręgowego. Było zimno i wiatr wiec
kobiet starszych było mniej. Na Sali było do 30 osób publiczności a
stan był zmienny. Nie było posłów i senatorów i sympatyków Radia Maryja,
ale to chyba
z powodu udziału w 18 rocznicy powstania radia w Toruniu.
Na Sali z znanego grona stałych
uczestników był kpt. Sulatycki, płk Wasiak red. Niekrasz z Myśli Polskiej, młody
redaktor Gazety Wyborczej i ja. Było kilku starszych wytrwałych narodowców.
Przed salą stało dwóch na czarno ubranych ochroniarzy
z oddziału antyterrorystycznego a w pobliżu Sądu większy oddział czekająca
w samochodach.
Druga część naszych ludzi, którymi kierował dr Sendecki była przy
pikiecie, aby rozdawać ulotki i nagrywać filmiki dla Telewizji Narodowej na
YouTube. W Sądzie spotkaliśmy Andrzeja Leppera, który miał swoją sprawę
jako pozwany i jak się później okazało ja wygrał- było to kolejne pomówienie.
Na podanych poniżej linkach jest wywiad Sendeckiego z nim. Przed rozprawą
jeden z ochroniarzy wszedł na salę
i sędziemu coś szepnął na ucho a sędzia skinął głową. Gest ten
zrozumieliśmy jako: zdyscyplinować
publiczność.
Z
oskarżonych byli: Adam Michnik, Andrzej Kaczyński i Gugała, którzy weszli
w ostatniej chwili oraz 6 adwokatów i jeden świadek obrony, który w
rezultacie decyzji sędziego nie był przesłuchiwany.
Z naszej strony był mecenas Andrzej
Lew Mirski. Po procedurze wstępnej ten sam, co poprzednio sędzia rozpoczął
przesłuchanie Adama, Michnika, który nie przyznał się do winy a potwierdził,
że przekonany jest o słuszności swoich artykułów w Gazecie Wyborczej.
Wyraził też jako pierwszy zgodę na odpowiadanie na pytania. Michnik był
ubrany niechlujnie w kurtce z zamszu wytartej, z plamami na niej a jedna był
wielkości kciuka. Wiadomo wszystkim, że jest wielkim bogaczem a ubiera się
jak bezdomny, jakby chciał wzbudzić współczucie. Było to niesmaczne. Po
nieskładni
i dosyć krótkiej mowie, zgodził się odpowiadać na pytanie oskarżenia.
Powiedział, że jest dumny że w gazecie
Wyborczej ukazały się takie artykuły atakujące Jana Kobylańskiego.
Starał się nie wymieniać nazwiska Jan Kobylański a zastępował to pojęciem
osoby skarżącej lub innym zwrotem. Co cywila jednak rzucał oskarżenia
na Prezesa, sugerując, że zadenuncjonował rodzinę żydowską Szenkierow, z
którą teraz nie ma kontaktu? Był to niewiarygodne, bo przecież dla Mossadu
znalezienie tej rodziny byłoby drobiazgiem a jednak nie chcieli oficjalnie jej
odnaleźć. Być może jej zeznanie nie byłoby po myśli oskarżonych, więc
zarzut jest ogólnikowy. Mecenas Kobylańskiego, Lew Mirski, zadał
Michnikowi pytanie czy pamięta te artykuły,
odpowiedział, że było to dawno i nie pamięta. Na język cisnęła się myśl,
ze żywcem kłamie, bo proces trwa już 2 rok, artykuły są w akcie oskarżenia
a on udaje, że się nie przygotował. Przecież jest Redaktorem Naczelnym
Gazety Wyborczej i jakby mógł się do tego nie przygotować. Przecież jako główny
oskarżony on może ponieść największą karę. Mecenas zadał pytanie Czy ma Pan definicję
antysemityzmu, czy też intuicyjnie to Pan określa. Michnik powiedział,
że nie trzeba na to definicji, ale zaczął się plątać, wymigując się od
odpowiedzi. Czuł, że odpowiadając może się pogrążyć. Mecenas
powtarzał to samo pytanie trzykrotnie a on wił się nie chcąc odpowiadać.
Zaczął mówić, że cały naród to rozumie.
Mecenas zadał mu pytanie czy
odpowiada w imieniu całego narodu czy w imieniu własnym. Nie
odpowiedział jednoznacznie. Mecenas go zapytał czy pojecie Polak jest pojęciem
antypolskim nie odpowiedział jasno, więc mecenas go zapytał czy
pojecie Żyd jest pojęciem antyżydowskim.
Gdy się Michnik się coraz bardziej pogrążał jego 4 –ej adwokaci ruszyli mu z pomocą atakując Mirskiego. Sadzę, że miał prawo tylko się odzywać adwokat Michnika a nie 4 –ech adwokatów na raz. Jednak Lew Mirski jest sam i nie był w stanie odpierać ataków. Mecenas Mirski ponownie zadał pytanie czy pojęcie Polak lub Żyd są obraźliwe. Michnik odpowiedział, ze zależnie od kontekstu, ale zaczął się plątać na dobre.
A mecenasi zaczęli zbiorowo atakować Mirskiego, że ten zaczął się
wycofywać
i drążyć następne pytania a na tych wcześniejszych pytaniach miał Michnika
na widelcu.
Bo gdyby Michnik odpowiedział, że nie rozumie pojęcia antysemityzm lub odmówił zeznań to by się mocniej obciążył a tak Mirski pozwolił mu umknąć z narożnika. Michnik powiedział, że po pierwszych artykułach nie było żądania o sprostowania wiec był przekonany, że pisze prawdę.
Na pytanie Mirskiego czy
wysyłał Lizuta do Urugwaju na prowokację dziennikarską
i czy finansował jego wyjazd
powiedzie, że to nie jest jego zakres obowiązków i nie wie. Może to
sprawdzić po decyzji sądu. Później odczytał, jakie żydowskie nazwiska ma
Mazowiecki. Borusewicz, Balcerowicz, Niesiołowski, Marek Jurek, Zyta Gilowska.
Przy nazwisku Marka Jurka adwokaci zachęcali do głośnego powtórzenia, sala
też, ale ostrożnie spoglądając na sędziego. Mówił nie wyraźnie, coś w
rodzaju Kaima Szejach, czy Szwach. Dalej Mecenas Mirski zaczął zadawać
pytania prawniczym językiem, zawiłym, który nie rozumiał Michnik, sędzia a
nawet biegła w sprawie publiczność.
Zaczął
00 mecenas Mirski przegrywać, bo powtarzanie pytań i ich interpretowanie
zabierało czas. Dalej uważam, ze w tej sprawie musi być 2 adwokatów, jeden
nie ma czasu na oddech i złapanie myśli, gdy tamtych sześciu chórem atakuje
i tworzy rejwach. Sędzia też w tym zamęcie się gubił, mylił słowa dyktując
protokólantce.
Po tym przesłuchaniu sędzia ogłosił
etap dowodowy, Adwokaci żądali przyjazdu Prezesa Kobylańskiego do Polski i
przesłuchania przed sądem, Mecenas udowadniał, że można zastosować inne
techniki, np. przesłuchanie w konsulacie w Buenos Aires
i to ma sędzia rozpoznać.
Sadzę, że dowody pomówienia są na piśmie – wycinki z gazet. Oskarżający Jan Kobylański ma swojego prawnego pełnomocnika. Nie ma dowodów, że treść artykułów jest prawdziwa, są zeznania poprzednich przesłuchiwanych, że czy to jest prawda czy fałsz wcale ich nie interesuje. Wiec, po co potrzebny jest w Sądzie osobiście oskarżyciel Jan Kobylański. Gdyby jednak zdecydował się przyjechać o to „nieznani sprawcy” mieliby zadanie do wykonania. Mogłoby być jak z prof. Pańko, inspektorem NIK Faltzmanem, euro deputowanym Adwentem, Kpt. Hutyrą czy ppłk Rajskim oraz dziesiątkami innych zamordowanych niby przez przypadek losowy.
Sędzia ogłosił, że Mecenas
Mirski i adwokaci mają 2 tygodnie na przedstawienie
w formie pisemnej dowodów oskarżenia i obrony.
Nasz
Mecenas wypadł, na 4+ ale nie wykorzystał okazji sparaliżowania Michnika.
Michnik zaś pokazał, że nie jest żadnym intelektualistą, ale jest skuteczny
w rzeczach praktycznych. Sądzę, że jego filozoficzne teksty piszą inni
ludzie.
Mecenas też uznał za błąd oskarżenia zarzut wobec fotografa
Sadowskiego, ale on gdy go przesłuchiwano tez nie wykazał dobrej woli, więc
nie ma potrzeby iść na rękę któregokolwiek z oskarżonych, tym bardziej
przyznawać się do błędu oskarżenia.
Gdybym ten stan rzeczy
znal wcześniej, to zgodnie z statutem Polskiego Ruchu Uwłaszczeniowego moglibyśmy
wejść w sprawę jako trzeciastrona, mająca interes społeczny. Przez
12 lat prowadziliśmy Społeczne Biuro Prawne, które wchodziło do ciężkich
spraw, w tym karnych, ale przeważnie mieszkaniowych, gdzie wygrywaliśmy sprawy
adwokacko nie do wygrania. Jednak to jest możliwe tylko przed rozpoczęciem
procesu. Teraz jest za późno.
Na tym proces zakończono a następna rozprawa będzie 20 kwietnia 2009 r. sala 238 godz. 9-30 w tym samym miejscu. Zapraszam przyjaciół prawdy i sprawiedliwości oraz przyjaciół Pana Prezesa.
Gdy Michnik oddalił się od Sali rozpraw to kilku narodowców dało mu taki wycisk słowny idąc za nim, wypominając mu życiorys jego brata, stalinowskiego prokuratora, przez cala drogę do szatni. Michnik umykał w milczeniu, trwożnie oglądając się na boki jakby w obawie samosądu.
Po rozprawie godz. 11-30 wszyscy chętni zostali poczęstowani gorąca
herbata, kawą i gorącym czerwonym bardzo smacznym, świątecznym barszczykiem.
Kpt. Sulatycki się śpieszył i nie chciał zrobić wywiadu do YOUTUBE ale go
przekonałem, że rozprawa skończyła się wcześniej, więc ma czas i powstały
nagrania, do których w e-mailu podałem linki. Poczekaliśmy rozgrzewając się
do 12-00 i gdy nadeszła godzina nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny i na
Otwarcia Nieba rozpoczęliśmy mszę polową na chodniku przed Sądem. Jest to poważna sprawa, kilka osób widząc mszę przystawało i modlili
się razem z nami. Wrażenie jest
niesamowite.
Część ludzi bierze nas za
nawiedzonych czy stukniętych, ale my sami w sobie
i grupie się umacniamy a wielu nowych przyłączyło się do nas na stałe. Nawet
antyterroryści stali w skupieniu nas obserwując.
W załącznikach postaram się
załączyć zdjęcia.
Zakończyliśmy pikietę o 14 30 w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku
patriotycznego. Chcieliśmy Michnikowi podać definicje polskiego patriotyzmu
i definicję antysemityzmu, którą dr Sendecki na miejscu wydrukował z
internetowej Wikipedia ale umknął nam w przeciwnym kierunku.
Gen Jan G. Grudniewski
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.