opublikowano: 04-02-2011
Polacy w Sejmie? Chyba nie. Bogdan Goczyński
Ostatnio ilość moich obserwacji dotyczących tak zwanego aparatu władzy osiągnęła masę krytyczną i zaczynam rozumieć kim ci ludzi są, a może bardziej kim nie są. Z ciekawości zajrzałem też do przedwojennego Kodeksu Honorowego Boziewicza.
Od ponad pięciu lat analizuję zachowanie się sędziów a od pewnego czasu również posłów i senatorów. Do tej pory nie spotkałem człowieka z tych kręgów, który spełniałby warunku dla uznania go, zgodnie z Kodeksem, za człowieka honorowego.
Warto dać kilka przykładów. O oszustwach sędziów i prokuratorów pisałem wielokrotnie, z pełnymi nazwiskami. Kierowałem ich, również publicznie, na badania psychiatryczne. W listopadzie w Internecie (z wyjątkiem głównego nurtu) rozszedł się mój tekst o Kaście Szwindlerów, gdzie opisałem zorganizowany system oszustw i ukryte cele tzw. polskiego wymiaru sprawiedliwości. Zarzuty powtórzyłem niedawno, 11 stycznia w Sejmie w Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka na publicznych wysłuchaniach w sprawie tak zwanej reformy sądownictwa. W odniesieniu do wymiaru sprawiedliwości użyłem określenia „zorganizowana przestępczość”, mówiłem o masowym fabrykowaniu oskarżeń i rozbojach ze strony tej instytucji. Za stołem prezydialnym, poza przewodniczącym Ryszardem Kaliszem, któremu już wcześniej publicznie zarzucano otwarte kłamstwa, byli między innymi członkowie sejmowej niby opozycji z „Prawa i Sprawiedliwości”, Arkady Mularczyk i Beata Kempa. Na sali był wówczas również wiceminister sprawiedliwości Jacek Czaja, skądinąd też sędzia.
Moje wystąpienie przebiegło praktycznie bez echa wśród obecnych na sali członków wymiaru i posłów. Resztkami honoru wykazała się jedynie jedna osoba z sali, która spytała przewodniczącego „czy obrażanie sędziów jest wyłączone spod limitu czasowego?” Sprawą nie zainteresował się żaden z posłów, a przecież były to oskarżenia publiczne bardzo poważnej natury i na dodatek wypowiedziane w Sejmie, najwyższym organie władzy państwowej. Nikt nie wezwał mnie nawet do udokumentowania zarzutów. W krajach anglosaskich za nadużycia tego rodzaju sędzia dostałby wyrok długoletniego więzienia. W Polsce przechodzi się nad tym do porządku dziennego, a sądząc po podobieństwie oszustw i wyjątkowej tolerancji władz zwierzchnich, przypuszczam, że są one częścią odgórnej polityki. Dlatego nie ma na nie żadnej reakcji. Pod tym tekstem załączam linki do artykułów, gdzie be ogródek wymieniam sprawców oszustw i osoby ich wspierające, z imienia i z nazwiska. Są to wszystko przedstawiciele aparatu władzy, czasem, jak w wypadku Ryszarda Kalisza, wysoko postawieni. Jak widać po braku reakcji na publiczne zarzuty, ludzie ci zdolności honorowej nie mają, zatem według Kodeksu, należałoby ich traktować jak powietrze.
Jak wskazuje publikacja Boziewicza, przed wojną wśród Polaków pojęcie honoru istniało i obejmowało między innymi posłów na Sejm, niezależnie od ich wykształcenia czy pochodzenia społecznego. Sądząc po zachowaniu się „wybrańców narodu”, być może Polakami nie są.
Bogdan Goczyński
Linki
Sędzia Adam Skowron do psychiatry.
Prokurator Marcin Stolpa. Wniosek o badanie psychiatryczne.
Numer na wariata w wykonaniu sądu w Pruszkowie.
Szwindlerom nie płacę. Pismo do prezesa sądu w Tarnowskich Górach.
Przełamywanie cenzury. Reportaż z publicznych wysłuchań na temat sądownictwa.
Jak się załatwia ustawy. Ryszard Kalisz i jego folwark.
Ryszard Kalisz jako kłamca i kanciarz.
Czego boją się wybrańcy narodu?
Komentowanie nie jest już możliwe.