opublikowano: 26-10-2010
PRUSIŃSKI - SZTUCZNE LATAWCE W PROMIENIACH I NA WIETRZE
No cóż, dotknąć kartki historii, to mógłbym bronić miasto Słupsk
przed Krakowem. W takim 100-tysięcznym mieście i okręgu było wszystko w PRL.
Milicja, ormo, zomo, jednostki wojskowe, kadry lekarskie, kadry oświaty i
edukacji, urzędy i instytucje państwowe; to była czerwona elita dla
towarzysza z Kremla. To przez nich, my, Polacy cierpieliśmy i cierpimy, mając
totalnie zniszczone te (swoje) 45 lat „szlachetnego” PRL-u! Nie przez
sekretarza komitetu wiejskiego PZPR; nie przez sekretarza komitetu miejskiego
PZPR; nie przez sekretarza komitetu powiatowego PZPR; nie przez sekretarza
komitetu wojewódzkiego PZPR – a przez tę i taką sztuczną wyimaginowaną
inteligencję szpagatowej kreatury! – Brzydziłem się tych ludzi, tej
wschodniej inteligencji. Zresztą ta forma i te elity zginęły; nadszedł
swoisty bolszewizm i oszołomizm.
Ale kto by się spodziewał, że w takim Krakowie ta
p r o s t y t u c j a ideowa
tak się rozpowszechni, i taka w niedostatku, a cóż to, trzeba praleczkę -
za pralkę o nazwie „Frania” zaprzedać się, za rower składak o
nazwie „Flaming” zaprzedać się, za telewizor kolorowy o nazwie „Rubin”
zaprzedać się, za fiacik (włosko-polski) - taki na drogach polskich
niebezpieczny, że z taką armią wcześniej można było okupanta z ziemi
polskiej wypędzić... Ale, nie, z armią trupów!
Jak to się ta dorosła „dzieciarnia” cieszyła, że talonik ma w ręku.
Po prostu., radziecki orgazm gospodarczy! To była wspólnota przeżyć. Bo w
Polsce żyje więcej materialistów od normalnych ludzi – choćby taki jak ja,
nie goniłem ni nie biegłem za tłumem szaleńców... Nigdy, ale to nigdy nie
stałem nocami w kolejce za pęto kiełbasy. Noc jest od miłości i spania, a
nie od świrowania – bo tak chcieli sekretarze.
Proszę mi wierzyć, przeżywam ogromnie i głęboko ten arcyważny
artykuł „Upadek Nagrody Nobla z hańbą
domową i ubekami w tle” Aleksandra
Szumańskiego. Najpierw ukazał się w „Kurierze
Codziennym” w Chicago,
potem w periodyku „Tylko Polska” w
Warszawie. Przyznam, że dla mnie to jest niesamowita pożywka. Czy
intelektualna, to bym się bronił od tego, bo tam nic nie ma
„intelektualnego”. To jest (szmacianka i dziadostwo)! Gdzieś duma pękła
jak balon, jak latawiec pod prąd z promieniami i na gołym wietrze. Ale, ale to
trzeba wynieść z domu; od dzieciństwa uczyć dumy, honoru, mądrości,
dobroci. Rozkład w żywym człowieku jest dla mnie niezrozumiały. Trzeba
walczyć. Sama konstytucja do tego zaprasza.
Wobec tej historycznej prawdy, hańbą jest dla poety, dla literata ta usłużność
wobec tej czerwonej hołoty. No co „poecino”, miałeś wydrukowany
wierszyk... Oj, jakiej to drogi dostąpiłeś, jakiej to łaski, wierszyk w
gazecie i w kiblowej sadzawce... Pewnie pobiegłeś „poeto” do mamusi
pochwalić się, że świat czyta, że sława przed tobą etc. Mówię teraz
prawdę wszystkim poetom w tym kraju: słuchajcie zdrajcy mojej ojczyzny, proszę
nie podchodzić do mnie, i nie szukać ze mną konwersacji. Ja, jako poeta,
poeta narodowy, przestałem wam wierzyć. Na obczyźnie, będąc emigrantem
politycznym, no cóż, byłem na cenzurowanym do końca. Moje listy i
otrzymywane z kraju były ostemplowane czerwonym kolorem. Rzymskimi literami po
lewej stronie koperty, był sygnał słowny: „OCENZUROWANO”.
Czemu to tak? Dlaczego bali się mojej poezji? W wierszu „W
płomieniu kolorowych świec”,
piszę:
Jakaś
pieśń się zbliża. Coraz wyraźniej
słychać: „Boże, coś Polskę”... – Co stanie
się z tą pieśnią, gdy Bóg odda ludziom
Polskę? Pytania czasem rozczarowują.
Nie są płynne, jak strumyk gdzieś zagubiony.
Stwarzamy pozory zgniłego jabłka i palcem
wskazującym, pokazujemy to co nam niepotrzebne.
Ech, zalać „robaka” – niech się myśl pali. –
Ile jeszcze zakrętów do prawdziwej historii?
Politycy grzeszą, jak przystało na polityków:
Kto
wierzy w ich martwe gesty?
Wiedeń.
26.03.1990
Ale według „krakowskiego piekła agentów” przez w większości poetów,
ile w tym wierszu jest o nich prawdy. Wiersz ma tytuł „Miejsce
poezji w zarysie filozoficznym”, fragment:
Nikt
nie jest doskonały, a tym bardziej poeta. –
Nie ma gorszego kłamcy, oszusta i kombinatora
od jego fałszywych wyznań, na które nabierają
się damy z epoki walca... A gdyby i tak było
że poeta jest wysłannikiem Boga, to prędzej
by
on Boga zdradził niż Judasz Chrystusa.
Wiedeń.
24.03.1990.
Wiersz ten był opublikowany w „Przeglądzie Tygodnia” we
Frankfurcie, w tym samym roku. W tym miejscu chciałbym podziękować
redaktorowi.
Tak, nie wierzcie poetom. Mój mistrz pióra Witold Gombrowicz miał rację
o nich. Mój Boże, trochę mnie to denerwowało, drażniło w tych jego
„Dziennikach”, ale czy nie miał racji? No przyjrzyjcie się tym poetom z
tej listy. Tym sprzedawczykom za jeden wiersz w druku. Trzynaście lat byłem na
emigracji, i mogłem się obyć bez druku w PRL! A cóż to za satysfakcja?
Moje pisanie rozpoczęło się na poważnie – właśnie – w odwilży
solidarnościowej, choć „Nowy Medyk” w Warszawie w 1973 roku wydrukował mi
na stronie literackiej dwie fraszki: „Złodziej bydła” i „Wyjście z
sytuacji”. Nie znałem redaktora tej strony, na pewno była to kobieta i
sprawiedliwie odpowiedziała w „Poczcie literackiej”
do mnie tak, cytuję: „Może
pana fraszki są lepsze od tych które tu się drukuje, ale to ci cwani
profesjonaliści którzy nie takie sztuczki wyprawiają”!
O tak, wiem, co oni wyprawiali w tych komunistycznych
gazetach pod parasolem: „PROLETARIUSZE
WSZYSTKICH KRAJÓW
ŁĄCZCIE SIĘ!” To
musiało być, zawsze. Bo trudno było bez tego się łączyć. I tak się łączyli
„seksualnie”, jeden posuwał drugiego, by zyskać na czasie i na laurach...
Nad młodzieżą literacką pastwiło się to bydło, jakieś ZMW, ZMS, ZSMP,
ZSSP – i licho wie co jeszcze na gumiakach po błocie Polski... Oczywiście za
podatki spracowanego narodu. Czy myślicie, że coś się zmieniło? Nie. Rok
2005. Słynna drużyna panuje w III RP, pod sztandarami SLD. Dla mnie to wcale
nie jest Sojusz Lewicy Demokratycznej, bo
jej tak do lewicy i do demokracji daleko, jak odległość do księżyca. Po
mojemu to się zwie: „SOJUSZ LEWYCH
DEBILI”! Zaglądam do
Internetu. Interesuje mnie resort: Ministerstwo Kultury. Co się dzieje z pieniędzmi
na kulturę. Wybieram hasło „Dotacje”. I spoglądam jak polski biały orzeł...
Chodzi o organizacje pozarządowe. Aż nagle olśnienie pod latarnią diabła!
Jakaś polska organizacja w kraju otrzymuje
5 000 złotych. Jakaś żydowska organizacja w USA otrzymuje 80 000 zł.
Zaczyna mnie to swędzieć gdzieś pod skórą... Kto jest takim szlachetnym
ministrem kultury? A dlaczego Ameryka nie jest taka szlachetna? Czy oni też
takie dotacje uskuteczniają na boki? Żydzi, idźcie sobie do roboty! Co, nie
ma roboty w Ameryce?! Od roku 1945 doi się tę biedną moją ojczyznę jak „ślepą”
krowę, że z wymion już nie mleko a krew cieknie. Żydokomuna swoje zrobiła.
Poukładała swoich w dobrobycie i w sławie, a naród nadal biegnie w ciemność
z gruźlicą, rakiem i zawałem!
W rok „Solidarności” coś zaczyna się dziać w moim na początku
pisaniu. Spostrzegają „proletariusze”, że to ma jakiś sens. Ubecja gotowa
w roli cenzorów. – Już nie piszą: „...że
ci cwani profesjonaliści, którzy nie takie sztuczki
wyprawiają”... o nie, chyba troszkę spoważnieli. Publikuję u
Magdaleny Boratyńskiej w „Zielonym Sztandarze” w Warszawie, u Stanisława
Nyczaja w „Przemianach” w Kielcach, u Tadeusza Nowaka w „Tygodniku
Kulturalnym” w Warszawie. Rozpoczyna się walka z ubekami i proletariuszami.
– Jak ich przechytrzyć? – Jak ich omotać słowem żywym, by nie wpadli na
trop niczym hycle... Nigdy nie szukałem protekcji; proszę mi wierzyć. Bywałem
w redakcji „Nowy Wyraz” – znałem Andrzeja Nowaka i Włodzimierza
Fronczyka. Bywałem w redakcji „Poezja” – znałem Krzysztofa Gąsiorowskiego,
dzięki Romanowi Śliwonikowi., po części i Zbigniewowi Jerzynie. Od razu chcę
zakwestionować, że nie byli oni moimi kumplami, po prostu znajomymi. Świat
poezji na mapie PRL-u – jak kto był sprytny, to mógł trafić, gdzie mieszka
dany poeta. Ja miałem taką orientację, bo w latach drugiej połowy lat
siedemdziesiątych kupowałem 70% prasy literackiej; przecie to była moja szkoła
jako adepta na poetę. Gdybym miał dzisiaj wybierać jakieś hobby, od razu
zrezygnowałbym (z tej ulotnej liryki). Gdybym wtenczas wiedział o ubeckich
poetach? Jaki to zresztą jest poeta? Mięczaki obleśne... Co takiego
przekazywał ten skurwysyn, że co, „Prusiński” napisał patriotyczny
wiersz? Przecież nie mogę być „Szymborską” – ta to by swój mocz wypiła
jednym haustem, dla kariery! Te jej wypociny o „Stalinie”, o
„zbrodniarzach komunistycznych”, i proszę, dzieci i młodzież polska uczy
się wierszy ubeckich poetów! Do czego żeśmy doszli?!
Aleksander Szumański w swym arcyważnym artykule pisze,
cytuję: „Pani
Szymborska nie została osądzona,
dostała jeszcze honorowe obywatelstwo miasta, (Krakowa przy. ZJP.) które w
swojej historii nie honorowało jeszcze takich ludzi. (...) Twórczość Wisławy
Szymborskiej to przecież oddanie się artystki w służbę zbrodniczemu
totalitaryzmowi i jej nadzwyczajna gorliwość w tej służbie. (...) Zachwycała
się ona komunizmem tak, jak się nadal zachwyca. Pochwalała wszystkie zbrodnie
tego systemu, nie tylko wierszem, ale i podpisem. Ja nie chcę czcić takiej
noblistki. Do gara z tym Noblem. Ja mogę wreszcie czcić w moim wolnym kraju
kogo mi się podoba i mogę pisać, co mi się podoba nie systemem nakazowym,
ale sercem i rozumem. Niech na mojej drodze emocjonalnej, patriotycznej i
pisarskiej nie stają nakazowi Michnicy, Ziejkowie, Napiórkowscy, Wrońscy czy
Wawrzkiewicze. I niech nikt nie zabrania nazywać po imieniu ubowców lub innych
łajdaków w rozumieniu pseudodemokracji i pseudowolności słowa”.
- Szanowny Panie Aleksandrze, jestem z Panem. I ja się podpisuję pod
tym zdaniem: „Do gara z takim Noblem!” A
ubeckich poetów wypędzić na Stepy Mongolskie!
Pamiętajcie dobrzy ludzie, nie witajcie się z poetami. Poeta
w Polsce to sprzedawczyk. Szczególnie jeśli nie ma „prostego” życiorysu...
Jak widać to Kraków honoruje pijaków. - Panie Prezydencie Krakowa, proszę
uhonorować wszystkich alkoholików w tym mieście; niech „noblistka” ma
swoje towarzystwo. Nie ma gorszego kłamcy,
oszusta i kombinatora od tej Rottermund vel Szymborskiej Wisławy; ubeka w spódnicy!
14-16.04.2006.
Ustka
Zygmunt Jan Prusiński
i z jego twórczości:
WIERSZEM DO JANA PAWŁA II Zygmunt Jan Prusiński
OJCIEC KSIĘŻYCA I GWIAZD - Jan Paweł II WIELKI - Zygmunt Jan Prusiński
Zygmunt Jan Prusiński... tak trochę z jego twórczości żyjącej niespokojną codziennością...
Zygmunt
Jan Prusiński... jest taki patriotyczny, nieustraszony, walczący poeta...
Podobne tematy znajdziesz w dziale:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia
i wiele innych w kolejnych działach czasopisma "AFERY PRAWA":
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com Redaktor Naczelny: mgr inż. ZDZISŁAW RACZKOWSKI |
|
WSZYSTKICH SĘDZIÓW INFORMUJĘ ŻE
PROWADZENIE STRON PUBLICYSTYCZNYCH
JEST W ZGODZIE z Art. 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie
prasy są zakazane.
ponadto
Art. 31.3
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i
praw.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.