opublikowano: 19-01-2013
Magdalence Lance wskazuje
drogę Mirosław Naleziński
Słynny kolarz (teraz chyba
najsłynniejszy; jednak nie o takim rozgłosie marzą sportowcy) Lance Armstrong
wbił lance w swoich zwolenników i przyznał się do stosowania środków
dopingujących. Uczynił to podczas widowiska telewizyjnego prowadzonego przez
Oprah Winfrey.
Armstrong przez ponad 10 lat
zaprzeczał, że stosował niedozwolone środki. W ubiegłym roku Amerykańska
Agencja Antydopingowa opublikowała obszerny raport, dowodzący, że kolarz kłamie
i zakazała mu startów we wszystkich sportach olimpijskich. Decydenci
zastanawiają się nawet nad czasowym zawieszeniem wszystkich dyscyplin
kolarskich podczas igrzysk olimpijskich.
Od dłuższego czasu świat był
podzielony – część popierała kolarza w obronie jego dobrego (jak oni sądzili,
zaś on doskonale wiedział, że nie jest aż tyle warte) imienia, część zaś
uważała, że facet jest skończony i że powinni mu zabrać wszelkie
wielomilionowe apanaże i medale oraz przykładnie ukarać, w tym także więzieniem,
wszak okazał się oszustem, który zdobył na procederze swój wielki majątek
i sławę.
Trudno powiedzieć, jak długo
można byłoby jeszcze żyć w kłamstwie. A że nie zawsze sprawa jest jasna i
oczywista, to doskonale wie pisarka Magdalena Chomuszko i pomawiany przez nią
od paru lat bloger Mirosław Naleziński. Ona twierdzi, że pisał on jako
nikomu nieznany Kawalec (a ten miał nieeleganckie pióro obrażające użytkowników
portalu NaszaKlasa, w szczególności tę panią). Wszystkie wypowiedzi (cały
obrzydliwy zestaw) napisane przez Kawalca publicznie przypisała Nalezińskiemu!
I to już 4 lata temu, a potem także podczas bojów przed obliczem Temidy, zaś
dwa miesiące temu wystosowała kolejne żądanie do jednego z portali, aby zdjął
jego artykuł ze swoich internetowych łamów, bowiem ona (jak twierdzi) ma
wiarygodny dowód,
że Naleziński jest Kawalcem i ów „odważny” portal uległ tej trójmiejskiej
damie. Ale co się dziwić, skoro konfabulantka podesłała tekst – „Nikt
go nie popierał, więc założył fikcyjne konto Jacka Kawalca i z tego konta
obrażał uczestników forum. Mnie obrażał, oczerniał i drwił”. Jeszcze
dalej posunęli się jej zwolennicy, którzy od paru lat wyzywają blogera od
nikczemnych oszustów bez honoru.
Wszystko na to wskazuje, że w
końcu jeden z trójmiejskich sądów weźmie się za to wieloletnie blagierstwo
i starannie zbada te kuriozalne dowody, które dzielą internetowy światek na
zwolenników pisarki i blogera. Prawdopodobnie tych pierwszych jest więcej,
lecz Temida (jak trafnie mawiają) jest ślepa i nie ogłosi referendum, ale ma
kilka cywilizowanych możliwości – zbadanie wariografem Nalezińskiego,
analiza logowań na NK, analiza tekstów Nalezińskiego i Kawalca, jak również
analiza rzekomego dowodu wraz z komentarzami pisarki i jej zwolenników, którzy
dołączyli do tego dokumentu swoje mniej i bardziej rzeczowe pytania i uwagi.
W polskiej Temidzie dojdzie do
zderzenia dwóch szkół-stron – jedna jest przekonana (sądzi, mniema, uważa), że bloger pisał jako Kawalec, zaś druga
jest pewna (wie), że nie tylko nie
pisał (nie logował się), ale nawet nie zarejestrował się na NK jako ów wątpliwy
dżentelmen; mało tego – on nawet nie zarejestrował się na jakimkolwiek
portalu pod innymi danymi, niż pod swoimi. I to z całkowicie prostego
powodu – jemu do głowy by nie przyszło zakładać dodatkowego konta na
rejestrowalnym portalu, jednak są ludziska, które oceniają innych po...
sobie.
Nasze sądy częstokroć zajmują
się rozmaitymi głupstwami, ale to bywa niezależne od nich - cóż bowiem mogą
uczynić, skoro jakiś nawiedzeniec wysyła do nich pozew albo oskarżenie ze
swoimi omamami? Natomiast będzie to chyba najciekawszy proces o zniesławienie
w polskiej przestrzeni internetowej.
W tego typu sprawach,
najszybsze - a przynajmniej wstępne - efekty dałyby badania wariografem, chyba
że osoba testowana jest mistrzynią kamuflażu. Zwykle przed procesem sąd
wzywa do wzajemnego złagodzenia stanowisk obu zwaśnionych stron, ale to jest
możliwe, kiedy jedna strona wnosi o odszkodowanie 10 zł, natomiast druga
zgadza się na 5 zł i obie strony grawitują ku polubownemu (pośredniemu) załatwieniu
sprawy. W zero-jedynkowej sytuacji trudno sobie wyobrazić jakiekolwiek układy,
bo i jakie? Tutaj jedna strona uważa, że druga jest oszustem o dwóch
obliczach, zaś druga uważa, że pierwszej coś się zwidziało i że po
konfabulacji od lat dopuszcza się ciągłego
pomówienia.
Zwolennicy pisarki uważają,
że ma ona wielkie zasługi dla naszego kraju a ponadto, że jest bardzo uprzejmą
i rzetelną osobą. Trudno powiedzieć, w jaki sposób można byłoby dawniej
określić Armstronga (pewnie podobnie), ale jeśli ktokolwiek (oficer, ksiądz,
noblista, polityk, burżuj, czy właśnie supersportowiec) jest bardzo porządnym
człowiekiem, to trudno wydać wyrok tylko na podstawie takich ogólnych ocen,
ponieważ sąd powinien zbadać bezstronnie, kto zawinił w danym incydencie,
nie zaś kto jest mniej czy bardziej lubianym lub zasłużonym obywatelem. To może
mieć wpływ na wysokość orzekanej kary, ale nie na niezawisły obiektywny osąd
danego czynu.
Pół roku więzienia w
zawieszeniu na dwa lata, grzywna, zwrot kosztów procesu i podanie danych do wiadomości publicznej. To kara za oszustwo,
jakiego dopuścił się udający taksówkarza mieszkaniec stolicy. Wykorzystując
niewiedzę turysty z Japonii, zawyżył stawkę i za przejazd z lotniska do
hotelu zażądał 84 E. Niech ten wyrok będzie ostrzeżeniem dla wszystkich
innych nieuczciwych taksówkarzy, którzy nagabują pasażerów na lotnisku.
Jakie konsekwencje powinna
ponieść pisarka za wieloletnie zniesławianie blogera? Sama pisarka
doprasza się, aby podać do publicznej wiadomości wyrok w omawianej sprawie,
zatem? Może w końcu poważniej zostaną potraktowani internetowi złoczyńcy,
zwłaszcza że ostatnio media zaczynają dostrzegać problem i zachęcają do
przekazywania takich spraw do sądów z oskarżenia prywatnego. Niech i ten
wyrok będzie ostrzeżeniem dla wszystkich innych konfabulujących pomawiaczy,
obmawiaczy, zniesławiaczy i oszczerców.
Publiczne przyznanie się do
dopingu może stać się podstawą do oskarżenia kolarza o krzywoprzysięstwo,
bowiem w 2005 roku zeznał pod przysięgą, że nigdy nie stosował
niedozwolonych środków. Za podobne kłamstwo lekkoatletka Marion Jones spędziła
w więzieniu pół roku. To samo grozi kolarzowi z Teksasu.
A co grozi polskiej pisarce za wieloletnie łgarstwo?
Mirosław Naleziński, Gdynia
Więcej:
Komentowanie nie jest już możliwe.