opublikowano: 26-10-2010
Listy od czytelników -
Temida znów widzi... ale z jej umysłem coś chyba nie tak....
Gdzieś w kraju pochylonych wierzb przyszło mi boleśnie
zmagać się z losem.
Byłam w wieku nazywanym kurtuazyjnie wiekiem dojrzałym. Zdawałam sobie sprawę, że jestem już na tyle wypalona i
zdesperowana, że jeżeli nie przełamię gnębiącego mnie poczucia krzywdy i
nie spróbuję życia od nowa, zginę.
W procesie katharsis miała mi pomóc skarga, jaką
postanowiłam skierować do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w
Sztrasburgu w której chciałam wykrzyczeć cały ból spowodowany poczuciem
niesprawiedliwości, bardzo ciężkim losem jaki spotkał mnie i moją
rodzinę, która zapłaciła bardzo wysoką cenę poniewierki, głodu, zimna i
szykan instytucji państwowych.
Ponieważ w moim kraju organizacja praw człowieka odmówiła pomocy i zostawiła mnie i moją rodzinę w potrzebie, przy pomocy mojego ukochanego męża skonstruowałam skargę i w dwóch wersjach językowych wysłałam do Sztrasburga. Zajęło mi to kilka tygodni po kilkanaście godzin dziennie gdyż języka angielskiego nie używałam wiele lat, a nomenklatura prawnicza w wielu miejscach była dla mnie zupełnie nowa. Kompletowanie dokumentów i chronologiczny opis wydarzeń wymagał ode mnie bardzo dużej koncentracji, co było niezwykle trudne przy trójce rozbrykanych, wiecznie przepychających się między sobą dzieci. Gdy ukończyłam pracę miotały mną duże emocje, by po jakimś czasie ustąpić miejsca silnej apatii.
Ale od początku.
15 września 2000r. po rozwodzie, sprzedałam mieszkanie w Warszawie przy ulicy Gandhiego. Ze względów rodzinnych we wrześniu 2001r. wspólnie ze swoim nowym mężem Henrykiem i pięcioletnim synem Danielem przeprowadziliśmy się z Warszawy do Grzmiącej, pięknej wsi łańcuchowej położonej blisko Wałbrzycha. Kupiliśmy duży, bardzo stary z 1854r. dom i 12 hektarów ziemi. Razem z mężem chcieliśmy w Grzmiącej stworzyć duże przedsięwzięcie z rehabilitacją, hipoterapią i artystycznymi warsztatami dla niepełnosprawnych i pensjonatem. Ponieważ mój brat jest ofiarą epidemii polio w 1957r. w moim domu wszechobecna była atmosfera szpitali, sanatoriów i bieżącego usprawniania. Te bardzo silne przeżycia w sposób bezpośredni wpłynęły na mój stosunek do słabszych i mój kierunek edukacji .
W roku 1985 ukończyłam Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie z tytułem magistra rehabilitacji ruchowej. Warsztaty artystyczne miał prowadzić mój mąż Henryk, wybitny twórca, wielce zasłużony dla kraju. Nasze przedsięwzięcie rozwijało się błyskawicznie, zatrudniliśmy pięć osób pozostających bez pracy.
Początki były trudne, lecz mieliśmy wielkie marzenia,
ideały i chcieliśmy coś zrobić dla innych, szczególnie dla słabszych. Zainwestowaliśmy wielkie sumy, Henryk całymi dniami
pracował fizycznie aby jak najszybciej doprowadzić dom do stanu używalności,
który stał pusty kilka lat.
Nasze plany, idee, marzenia i pieniądze skończyły się
23 sierpnia 2002r., w tym czasie byłam w siódmym miesiącu, zagrożonej ciąży.
W tym dniu otrzymałam decyzję od komornika z Warszawy o
prowadzonym postępowaniu egzekucyjnym przeciwko mnie i przekazaniu sprawy do
komornika do Wałbrzycha.
Z dokumentów komorniczych dowiedziałam się, że 21 marca 2001r. odbyła się bez mojego udziału rozprawa sądowa z powództwa Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej WSM „Ochota”, od której wynajmowałam przez 9 lat lokal użytkowy na swoją działalność gospodarczą, a mianowicie Studio Rehabilitacji i Rekreacji „ Provita”.
Na rozprawie o której nie zostałam nigdy powiadomiona zapadł wyrok zaoczny, oczywiście druzgocący dla mnie, przyjmujący wszystkie argumenty Spółdzielni WSM „ Ochota”. Muszę przyznać, że w tamtym czasie byłam osobą niezwykle sumienną i punktualną, jeśli chodzi o wszelkie płatności i informacja, że komornik wszczął egzekucję, celem wyegzekwowaniu trzydziestu kilku tysięcy złotych była dla mnie druzgocąca, a świadomość nieznajomości dokładnych faktów w sprawie omalże nie doprowadziła do straty dziecka.
29 sierpnia 2002r. wspólnie z mężem i sześcioletnim synem odbyliśmy podróż do Warszawy aby w sądzie wyjaśnić sprawę. Niestety nadzieja którą miałam, że jest to jakaś okropna pomyłka okazała się płonna. Gdy przejrzałam akta sprawy okazało się, że Sąd Okręgowy z Warszawy wysyłał wezwania na rozprawę na nieaktualny adres mieszkania które wcześniej sprzedałam.
W grudniu 2000r Sąd uznał awiza za dostarczone, mimo, że
nie mieszkałam już tam ponad trzy miesiące. Nawet wyrok zaoczny został
dostarczony na ulicę Gandhiego w siedem miesięcy później po sprzedaży
przeze mnie mieszkania.
Postanowiłam wyjaśnić sprawę korespondencyjnie i starałam
się przywrócić termin do złożenia sprzeciwu od wyroku. Wierzyłam, że jeżeli przedstawię akt notarialny sprzedaży
mieszkania i ukażę absurd proceduralny Sąd przychyli się do moich,
rzeczowych argumentów. Po jakimś czasie Sąd wezwał mnie do uiszczenia 831,10
tytułem wpisu sądowego. Stres spowodowany sytuacją wpłynął bezpośrednio na
zagrożenie życia mojego i dziecka.
7 października 2002r. znalazłam się na Patologii Ciąży, a po kilku dniach obserwacji i konsultacji lekarzy specjalistów rozwiązanie ciąży nastąpiło poprzez cesarskie cięcie. Moja malutka córeczka już od pierwszych chwil zaczęła bardzo chorować, całe noce spędzane w szpitalu czuwałam i drżałam z niepokoju o jej życie. Po kilku tygodniach wyszłyśmy do domu, aby po tygodniu znaleźć się z powrotem już w innym szpitalu. W tym szpitalu zakażono mi dziecko paciorkowcem zapalenia płuc, który to fakt ukryto. Gdy dziecko znalazło się w domu, po kilku dniach w stanie niewydolności oddechowej z zapaleniem płuc znalazło się po raz kolejny w szpitalu. W czasie wszystkich pobytów w szpitalach byłam zawsze z dzieckiem. Sytuacja z małą Julią ustabilizowała się gdy skończyła dwa miesiące, lecz choroby które przeszła wpłynęły na jej stan zdrowia. Stała się dzieckiem mało odpornym, labilnym emocjonalnie, a apatia jaka zaczęła mnie dosięgać udzielała się jej.
30 stycznia 2003r. otrzymałam postanowienie z Sądu o
oddaleniu wniosku o przywrócenie terminu do złożenia sprzeciwu od wyroku
zaocznego i oddaleniu sprzeciwu od wyroku zaocznego.
W uzasadnieniu Sąd napisał, że nie uzupełniłam w
terminie braków formalnych, jak się później okazało jednego podpisu pod
pismem. Wzmiankowane pismo składałam w biurze podawczym w Sądzie
Okręgowym w Warszawie i nikt nie zwrócił na brak podpisu uwagi.
Napisałam zażalenie do Sądu, w którym opisałam powody
dla których nie mogłam wywiązać z nałożonego przez sąd obowiązku
uzupełnienia braków.
W następnych pismach dołączyłam karty pobytów w
szpitalach i opisałam sytuację.
Według licznych
orzeczeń Sądu Najwyższego choroba jest obiektywną przesłanką do uwzględnienia
niemożności wywiązania się z obowiązków nałożonych przez sąd.
Niestety Sąd Apelacyjny w Warszawie wydał Postanowienie, w którym stwierdził, że „ Jakkolwiek w okresach, kiedy przesyłka była awizowana, pozwana przebywała w szpitalu, nie jest to przesłanka do uwzględnienia zażalenia” gdyż powinnam na drzwiach umieścić zawiadomienie, że jestem nieobecna w domu. Fakt, że znalazłam się w szpitalu w trybie pilnym nikogo nie zainteresował, a bzdurna klauzula o zostawieniu zawiadomienia na drzwiach domu miała służyć tylko i wyłącznie złodziejom. Wszelkie próby zażaleń, skarg, kasacji, które podejmowałam przez 5 lat spełzły na niczym.
Wniosłam powództwo przeciw egzekucyjne, które oddalono choć nasi przyjaciele, którzy towarzyszyli nam na rozprawach stwierdzili, że byliśmy z Henrykiem doskonale przygotowani, a sędzina bardzo zaskoczona, że osoby nie z branży mogą dysponować tak dużą wiedzą na tematy prawne.Wniosłam również skargę o wznowienie postępowania, które oddalono gdyż nie wpłaciłam 30zł wpisu podstawowego.
Niestety i tu znów zostałam oszukana , gdyż nie otrzymałam zarządzenia o konieczności dokonania takiej opłaty. Oczywiście wniosłam zażalenie do Sądu Apelacyjnego i o dziwo otrzymałam postanowienie z Sądu Apelacyjnego o uchyleniu zarządzenia o zwrocie skargi o wznowienie postępowania, gdyż uznano moje racje o nie dostarczeniu zarządzenia o wpłacie i sprawa wróciła do Sadu Okręgowego. W chwili obecnej oczekuję na wezwanie do uiszczenia opłaty podstawowej w wysokości 30 zł.
Wracając do sprawy z 21.03.2001r.zdaję sobie sprawę, że Sąd Okręgowy w Warszawie doskonale wie, że popełnił karygodny błąd uznając swoją korespondencję za dostarczoną na nieaktualny adres i robi wszystko aby sprawa ucichła.
Ale im bardziej mnie lekceważą ja głośniej krzyczę.
Ponieważ zostałam zmuszona do studiowania kodeksu prawa
cywilnego, w lipcu 2007r. znalazłam artykuł na podstawie którego Sąd był
zobowiązany z urzędu w roku 2002 zwrócić mi wpis sądowy, ponieważ zwrócił
mi wnioski, gdyż nie uzupełniłam braków formalnych w terminie.
Zażądałam zwrotu wpisu z odsetkami, powołując się na
k.p.k.
Sąd łaskawie zwrócił 831, 10 pln, ale odsetek nie chce
zwrócić, gdyż ja dopiero teraz się upomniałam o zwrot i sąd od razu mi
wzmiankowaną kwotę zwrócił, a więc nie popadł w zadłużenie i odsetki się
nie należą.
Jestem bardzo ciekawa ile jest takich osób w kraju, które
w swojej nieświadomości nigdy nie otrzymają należnych im zwrotów.
18 lipca 2007r. zażądałam od Sądu Okręgowego w
Warszawie III Wydział Cywilny dostarczenie wyroku zaocznego, którego do tej
pory nie otrzymałam. Sąd Okręgowy odpisał, ze dostarczył mi wyrok 17
kwietnia 2001r na ul. Gandhiego,a więc siedem
miesięcy po tym jak sprzedałam mieszkanie pod tym adresem.
W Skardze do Strasburga wymieniłam cztery naruszenia, które
są wymieniane w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
* Naruszenie
Prawa do Sprawiedliwego Sądu
Sąd Okręgowy w Warszawie III Wydział Cywilny nie
poinformował mnie o rozpoczętej procedurze sądowej, choć wezwania na rozprawę
uznał za dostarczone. Rozprawa sądowa 21 marca 2001r. odbyła się bez
mojego udziału, a ja zostałam skutecznie pozbawiona prawa do obrony. Możliwość osobistego udziału w sprawie, w której
przeciwnikiem był adwokat, już nie gwarantowała dostępu do sądu na
warunkach pozwalających skutecznie i aktywnie korzystać z „ równości broni „ – nieodłącznej od pojęcia „ rzetelny proces sądowy „ – art. 6. ust. 1 Konwencji
Brak mojej niezawinionej obecności na sprawie pozbawił
mnie nawet możliwości prezentowania argumentów, a procesowa gwarancja jaką
jest prawo do obrony została mi
odebrana.
- Sędzia nie próbował sprawdzić dlaczego nie ma mnie na
sprawie
- Sędzia nie próbował odroczyć rozprawy.
Kognicja sądu ograniczyła się do samej sfery prawnej, z
wyłączeniem oceny faktów, co w orzecznictwie strasburskim jest
niedopuszczalne( Fisher v. Austria. 26.04.1995.A. 312. par 33- 34). Cała rozprawa trwała 10
minut.
Pozbawiono mnie możliwości wniesienia zarzutów do pozwu, który zawierał nieprawdziwe fakty i istotne błędy merytoryczne.
Niestety nasuwa się też refleksja, że sąd niezależnie
od ustalenia podstawy faktycznej zawsze zobowiązany jest rozważyć, czy żądanie
pozwu jest zasadne, w moim wypadku ograniczył kognicję tylko do samej
sfery prawnej, co wg. Art.6. ust 1
Konwencji jest niedopuszczalne.
Nigdy nie otrzymałam wezwań na rozprawę na 21 marca
2001r.
„ Dostęp do Sądu
musi być skuteczny prawnie i faktycznie” ( Aires v. Irlandia, 9.10.1979, A.
32, par. 24 ): dowód tego faktu
spoczywa na państwie.
- Odebranie
Prawa do obrony
Sąd Okręgowy w Warszawie III Wydział Cywilny nie uwzględnił
moich pobytów z dzieckiem w szpitalach jako przesłanki do obiektywnej niemożności
uzupełnienia braków formalnych pisma procesowego poprzez jego podpisanie. Nie może budzić wątpliwości fakt, że w niniejszej
sprawie zostałam pozbawiona faktycznej możliwości zapoznania się z treścią
wezwania, a tym samym obrony swoich praw.
- Naruszenie
Prawa do uzyskania wyroku.
Sąd Okręgowy w Warszawie III Wydział Cywilny, nigdy do tej pory nie dostarczył mi sentencji wyroku zaocznego z dnia 21 marca 2001r. , z pouczeniem o przysługujących mi środkach odwoławczych.
Działania komornika oparte są na wyroku zaocznym, którego
nigdy w trybie urzędowym nie otrzymałam.
Jak wynika z postanowienia SN z dn.22.04.1988r.( III CRN
90/ 88, nie publ., orzeczenie SN z dn. 07.11.1995r. I PRN 45/95, OSNAiUS 1996r,
nr.12, poz, 172 wadliwe przyjęcie przez Sąd, że wyrok zaoczny został
pozwanemu prawidłowo doręczony nie
powoduje uprawomocnienia się tego wyroku.
23. 08.2002r. pierwszy raz ( 15 miesięcy po rozprawie ) dowiedziałam się o rozprawie, która odbyła się za moimi plecami i wydanym wyroku zaocznym, oczywiście niekorzystnym dla mnie. Od tego momentu komornik wszczął egzekucję: zajął konto mojej firmy, moje wynagrodzenie, moje zwroty z podatków, mój dom i moją ziemię.
Jego działania doprowadziły do upadku naszego wielkiego przedsięwzięcia.
- Naruszenie
Prawa do Rozsądnego Terminu.
Sąd Okręgowy w Warszawie III Wydział Cywilny przez 5 lat przetrzymywał moje pieniądze, które uiściłam tytułem wpisu sądowego, a które sąd miał obowiązek z urzędu zwrócić niezwłocznie po tym jak odrzucił moje pisma z powodu braków formalnych, tj. 5 lat temu. Dopiero na moje żądanie, poparte artykułami kodeksu cywilnego Sąd dokonał zwrotu.
W skardze do Sztrasburga
przytoczyłam kilka wyroków tegoż Trybunału, które potwierdzały fakt, że
moja skarga jest dopuszczalna. Cytowałam , że „ Prawo do sądu
w przyjętym przez orzecznictwo strasburskie rozumieniu obejmuje min.”
Jako czas trwania postępowania
sądowego liczy się czas aż do ostatecznego wykonania wyroku ( zaspokojenia
roszczenia )
W skardze w części końcowej
zawarłam krótkie Podsumowanie,
w którym opisałam jaki los spotkał mnie i moją rodzinę na skutek pogwałcenia
prawa i tuszowania latami błędów sądów w Polsce.
„ Proces, który odbył się 21.03.2001r.
odbył się za moimi plecami, co całkowicie zaprzecza przyjętemu przez
Europejską Konwencję Praw Człowieka Prawie
do Rzetelnego Procesu Sądowego( art. 6 ust 1)
Są to nasze utracone korzyści i to jest kwota, która
zrekompensowała tylko straty spowodowane upadkiem przedsięwzięcia, bez strat
moralnych. Ponadto jesteśmy zadłużeni w
banku, u rodziny i znajomych. W środowisku wiejskim mamy
opinię biedaków i nieudaczników. Jest to dla Nas jeszcze bardziej
bolesne , bo wiemy, że mamy ogromny potencjał twórczy, ja na polu
rehabilitacji ruchowej , mąż w dziedzinie sztuki. Mamy bardzo inteligentne dzieci,
które niosą wraz z nami bagaż bardzo trudnych i nieprzyjemnych doświadczeń,
choć nie są niczemu winne. Świadomość, że nie możemy
dzieciom kupić tego wszystkiego co mają ich rówieśnicy średnio zamożnych
rodziców, budzi w nas gniew, frustrację, apatię, a czasem wręcz myśli samobójcze.
Mamy wspaniałą, kochającą się
rodzinę i to bardzo nam pomaga aby przetrwać te koszmarne, straszne dla nas
czasy. Dzieci powodują, że jeszcze
chce nam się wstać i zmagać z kolejnym dniem.
Pomimo wszystko jest w nas
jeszcze na tyle siły i nadziei żeby walczyć, a ta Skarga do Trybunału Praw Człowieka w Sztrasburgu jest tego
dowodem.
W skardze domagałam się odszkodowania za straty moralne i zdrowotne moje i mojej rodziny, a w szczególności za cierpienia psychiczne moje, mojego męża i trójki moich dzieci, ubogie żywienie, nerwice, brak środków na zaspokojenie podstawowych potrzeb dzieci i koniecznych działań do pełnego i prawidłowego rozwoju psychomotorycznego. Ponadto domagałam się odszkodowania za straty spowodowane upadkiem przedsięwzięcia, które rozpoczęłam wraz z mężem w 2001r.
15 września2007r. wysłałam skargę do Sztrasburga, a na początku października dostałam odpowiedź, że została umieszczona na liście spraw do rozpatrzenia przez Trybunał. Miesiąc później Trybunał napisał, że Wielka Izba w składzie trzech sędziów odrzuciła moją skargę jako niedopuszczalną, ponieważ nie złożyłam sprzeciwu od wyroku z 2001r. i nie wniosłam apelacji od wyroku w sprawie mojego powództwa przeciwegzekucyjnego w roku 2007.
Nie muszę ukrywać, że gdy otrzymałam negatywną odpowiedź, z takim uzasadnieniem załamałam się, najbardziej tym, że zawierało nieprawdę, gdyż sprzeciw od wyroku złożyłam 29.08.2002r. w Sądzie Okręgowym w Warszawie i kilkakrotnie w Skardze do Sztrasburga o tym pisałam, a dokumenty na poparcie tego faktu zawarłam w VII części Skargi – Wykaz dokumentów, które jako załącznik również wysłałam.
Wczoraj po długim namyśle napisałam list do Trybunału, a w zasadzie do Zastępcy Kanclerza Sekcji, w którym mimo, że zdaję sobie sprawę, że nikt może mi nie odpowiedzieć zawarłam swoje oburzenie sposobem w jaki zostałam potraktowana.
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Sztrasburgu- ostatni bastion, który ma stać na straży poszanowania prawa, niestety padł, a może zawsze był tylko fikcją, a może po prostu „ Temida znów widzi”?
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Krzysztof Maciąg, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński oraz wielu sympatyków SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.