opublikowano: 26-10-2010
Kluczbork - porwane dziecko w imię prawa czy bezprawia? .
Myślałam że najgorsze już za nami...
Tak bardzo się pomyliłam...
To co przeżywam teraz nie potrafię porównać z żadnym
bólem. Strach i bezsilność niszczą moje nadzieje, a jedyny lek którym jest
powrót synka do domu wydaje się nieosiągalny. Nie będę wypisywać brudów
z naszego wspólnego życia bo szukam
pomocy a nie współczucia. Nie mięliśmy ślubu, mieszkaliśmy z jego rodzicami w
jego rodzinnym mieście, ze względu na jego ''karierę''.
Miesiąc przed ukończeniem przez synka 2 lat wyprowadziłam się do wynajętego
mieszkania, a mój partner zostawił nas samych sobie. Nie chciał z nami zamieszkać,
opuścić mamusi, uważał że
mam fanaberie.
A powód mojej wyprowadzki był prosty - jego
alkoholizm, awantury, częste interwencje policji. Nie w takich warunkach chciałam
wychowywać swoje dziecko i każda matka pragnąca szczęścia swojego dziecka na
pewno
mnie zrozumie. Po około 2 tygodniach ojciec dziecka odebrał synka z
przedszkola i zasłaniając się choroba synka zabronił mi kontaktu z dzieckiem,
nie wpuszczał do mieszkania a interwencja policji nic nie dala. Zgłosiłam sprawę
do sądu, a po 10 dniach zapadło tymczasowe postanowienie sądu, że synek
na czas trwania sprawy ma być u ojca !?!
Uzasadnienie: w momencie zgłaszania sprawy dziecko przebywało u ojca!
Nikogo nie interesowało jak się tam znalazł i że dziecko będzie narażone na przemoc i alkohol...
Wyznaczono mi kontakty z
synkiem, które ojciec dziecka utrudniał mi jak tylko mógł. Sprawa ciągnęła
się w nieskończoność, a właściwie nic się nie działo. I dopiero kiedy sprawa
zainteresowały się media, zauważając cały absurd toczącego się postępowania.
Sprawa ruszyła, sąd uznał, że nie ma podstaw do odebrania mi opieki nad synem i
po badaniach w RODK przyznano mi opiekę nad synem, ograniczając ją ojcu.
Ojciec odwoływał się ale sąd wyższej instancji podtrzymał postanowienie.
Po półtorarocznej sprawie synek wrócił do mnie. Nikt nie
zwróci mi tych dni, nieobecności w życiu dziecka, nikt nie wynagrodzi dziecku jego
łez i nigdy nie przekona, że
to było normalne postępowanie sądu.
Ojciec dziecka od lat zajmuje się polityką i
dzięki swoim znajomościom skutecznie niszczy moje życie jak i życie własnego
syna. Nie stosuje się do postanowień sądu, a dzięki jego znajomościom, w miejscowej policji
nie mam co liczyć na ich pomoc i
niejednokrotnie się o tym przekonałam.
Po 6 miesiącach ojciec synka założył kolejna sprawę z zemsty za to że wyprowadziłam
się do swojego rodzinnego
miasta co utrudniło mu kontakty z dzieckiem. Tym razem sprawa toczy się w
innym sądzie. Ponieważ nie jest to teren ojca dziecka, więc mniejsze ryzyko
matactwa. Po kolejnych miesiącach walki w sądzie, kolejnych badaniach w RODK,
tym razem z udziałem synka, sąd nie ma wątpliwości, że synek powinien zostać
ze mną i podtrzymuje wcześniejsze postanowienie.
W tym czasie każde z nas ułożyło sobie życie od nowa. Wyszłam za mąż, a od
8 miesięcy wychowuje
drugiego synka. W lipcu 2007 roku wyjechałam (będąc jeszcze w ciąży) wraz z
synkiem do swojego męża który pracuje za granica. W sierpniu przywiozłam synka
do polski, gdyż według postanowienia sądu synek sierpień miał spędzić z ojcem.
Sama wróciłam do męża. We wrześniu obydwoje z mężem mieliśmy wrócić do polski
na poród rodzinny. Niestety urodziłam za granica. W oczekiwaniu na paszport
dla dziecka, opiekę nad starszym synkiem sprawował jego ojciec, gdyż nie chciał
się zgodzić na przyjazd synka do mnie. Obiecał, że nie będzie próbował wykorzystać
tego przeciwko mnie. Był miły i nie utrudniał mi kontaktów z
synkiem. To było coś nowego. Uwierzyłam, że może w końcu się dogadamy w
imię dobra synka. Uśpił moją czujność...
Cały czas byłam w kontakcie z
synkiem i jego ojcem.
Zaraz po uzyskaniu paszportu dla dziecka, wróciłam do
polski i zabrałam synka od ojca.
W dniu 18grudnia ojciec przejął synka na
weekend i zabronił mi kontaktu z nim. Okazało się ze pod moją nieobecność
założył sprawę w sądzie i 10 grudnia zapadło postanowienie, że opiekę nad
synkiem na czas trwania sprawy przejmuje ojciec.
Sąd ani nie poinformował
mnie o sprawie, choć przecież mógł wysłać kuratora do miejsca naszego
zameldowania który sprawdziłby prawdziwość wniosku ojca. Do dnia
dzisiejszego nie przysłał mi wydanego postanowienia.
Nie mając świadomości
o decyzji sądu w styczniu 2008r wyjechałam z dziećmi do męża. Wcześniej
ojciec dziecka zgłosił
porwanie (prokuratura przedstawiła mi zarzut i czekam na sprawę, która
wyznaczono na 30 lipca).
Za granica zgłosiłam się na policje i do polskiego
konsulatu. Sąd za granicą nakazał mi powrót i wyjaśnienie spraw w Polsce.
Wróciłam z dziećmi 28 marca.
Na lotnisku czekał ojciec dziecka w asyście policji. Synek uciekł do mnie na widok ojca,
wciąż prosił mnie żebyśmy nie
wracali bo on chce zostać ze mną...
Policjant wykręcił mi rękę, ojciec wydzierał mi synka siłą... krzyk, płacz...
I od tamtej pory nie widziałam synka.
Minęło ponad trzy miesiące a sąd nie odpowiedział
na żadne moje pismo, nie wyznaczył terminu sprawy.
I choć nie ograniczył mi władzy i nie wyznaczył mi spotkań, nie mogę zobaczyć
się z synkiem gdyż ojciec dziecka zabrania mi z nim
jakichkolwiek kontaktów. Nie wiem co czuje mój synek, nie wiem co mu wpajają.
Korzystam z pomocy mecenasa ale do tej pory nic nie zrobił. Twierdzi ze trzeba
czekać.
Na co?!! Aż sąd uzna że po tak długim czasie dziecko związało się z
ojcem i nie można mu znowu zmieniać środowiska?! Wszyscy twierdza że powinnam
zmienić prawnika, zainteresować media, bo sprawa śmierdzi na kilometr, ale mimo
tego ze mam dowody na to ze mowie prawdę nikt nie chce zając się tematem i traktują
jak śmierdzące jajo.
Mecenas umywa ręce i wręcz odradza jakieś działania. Nic już nie rozumiem.
Nie wiem kto może mi pomoc i gdzie tej pomocy
szukać. Napisałam już dziesiątki maili, zgłosiłam sprawę do Rzecznika
Praw Dziecka i Rzecznika Praw Obywatelskich i czekam.
Ale mam przeczucie że nie
wiele to da, gdyż wiem że ojciec wykorzysta swoje znajomości aby sprawa toczyła
się po jego myśli. Jedyny sposób to nagłośnić sprawę, tak aby sąd działał
pod obserwacją.
Ale jak mam to zrobić skoro nikt nie chce słuchać?
Pewnie gdyby polała się krew to by ich zainteresowało.
Tracę już siły i nadzieję na pomoc ale wciąż
wołam głosem kochającej matki.
Tyle lat
wyrzeczeń i cierpień, dostosowywania się do postanowień sądu i zachowań
ojca dziecka.
Nie mogę normalnie żyć, wciąż dostosowując się do kolejnych
spraw w sądzie. Cierpię ja, mój mąż, nasze rodziny, a co najważniejsze
dzieci, bo żadne nie wychowuje się w pełnej rodzinie dzięki jednej osobie
- ojcu starszego synka.
Proszę, pomóżcie przerwać mi to błędne koło. Proszę...
Anna J.-S.
PS.
Dzisiaj dostałam informacje, że sędzina, która prowadzi sprawę podjęła
decyzje, że dalsze czynności podejmie na sprawie czyli w dniu 10 lipca.
Dlaczego
nie chcą mi wyznaczyć kontaktów z dzieckiem do sprawy? Od dnia 28 marca nie
widziałam synka! Nie pomogły rozmowy z prezesem sądu w Kluczborku. Sąd nie
uzasadnił swojej decyzji. Adwokat jutro składa w tej sprawie kolejne pismo ale
wiadomo już ze nikt nie liczy się ze mną ani nie ma na uwadze dobra
dziecka.
Proszę Pana!
Zróbmy coś w końcu w mojej sprawie. Jak mam spokojnie czekać, wiedząc, że ktoś z góry założył,
ze odsunie mnie od dziecka i dąży do
tego by w majestacie prawa wykreślić mnie z jego życia?
Z adwokatem żądamy
zniesienia postanowienia tymczasowego, bo wiadomo, ze zostało wydane przedwcześnie
i bez sprawdzenia faktów, ale ja boję się i jestem pewna, że sąd w
Kluczborku, który sprzyja ojcu dziecka wyda decyzje tylko o kontaktach moich z
synem. Jak mam się przed tym uchronić?
Proszę o podjęcie jakiś działań w mojej sprawie.
Był składany wniosek o ustalenie kontaktów ( dnia 16 maja 2008r.) z synkiem na czas trwania sprawy, ale sąd nie raczył w ogóle odpowiedzieć. Tak samo z resztą jak na wcześniejszy wniosek o uchylenie postanowienia tymczasowego, ustalającego że na czas trwania sprawy syn ma przebywać u ojca ale nie ograniczył mi władzy rodzicielskiej i nie ustalił kontaktów. Po prostu uznano że matka jest zbędna i nic się nie stanie (według sądu) jeśli synek nie będzie widział ani kontaktował się z matka przez ponad 3 miesiące!
Synek został potraktowany jak rzecz. Brutalnie mi wyrwany, wbrew jego krzykom i braku chęci powrotu do ojca. W majestacie prawa jest przetrzymywany w ojca miejscu zamieszkania i zabrania mu się swobodnego kontaktu z matką, a wręcz do niego zniechęca, burząc tym samym nasze relacje a przede wszystkim pozytywny wizerunek matki w oczach dziecka. Działania ojca zmierzają ku osłabieniu a może nawet zerwaniu mojej więzi emocjonalnej z dzieckiem i wykazaniu przed sądem ze to z nim i jego rodzina syn jest mocniej związany.
Pozdrawiam i trzymam za pana kciuki.
To już tradycja, że ci którzy walczą w imię prawdy są nękani, w Polsce..
ZAPRASZAMY MEDIA I WIDZÓW DO KLUCZBORKA W DNIU 10 LIPCA.
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.