opublikowano: 10-11-2012
GERMANIZACJA XXI WIEKU
- Walka Wojciecha Pomorskiego o możliwość widzenia swoich córek
Mogłoby
się zdawać, że pojęcie „germanizacja” odeszło w zapomnienie dekady
temu. Jednak nawet teraz, w XXI wieku, wielu rodziców musi zmagać się z urzędnikami,
aby móc rozmawiać ze swoimi dziećmi w ojczystym języku.
Iwona
Samisz
Walka Wojciecha
Pomorskiego o możliwość widzenia swoich córek oraz możliwość rozmawiania
z nimi w języku polskim trwa nieprzerwanie od kilku lat. Sprawę opisywaliśmy
już kilkakrotnie na łamach „Poloniki”. Niestrudzony ojciec wspiera i
walczy również w imieniu innych poszkodowanych.
Założone przez niego
Polskie Stowarzyszenie Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech zajmuje
się obroną praw rodziców i dzieci, zarówno z Niemiec, jak i z Austrii. Członkowie
walczą o prawa osób poszkodowanych przez Jugendamt i wymiar sprawiedliwości w
tych krajach.
53
godziny walki
Wszystko zaczęło się
28 września 2012. Matka, 29 letnia mieszkanka Tarnowskich Gór, została
poproszona o wizytę w hamburskim Jugendamcie. Jeszcze wtedy pani Małgorzata
nie wiedziała co ją czeka. Nie zdawała sobie sprawy, że tak na prawdę jej
siedmioletnia córeczka zostanie jej odebrana przemocą, pod nieobecność tłumacza,
bez jakichkolwiek podstaw prawnych. Dodatkowo została zmuszona do podpisania
pism w języku niemieckim, których nie rozumiała. Jeszcze tego samego dnia
odebrano jej córeczkę.
2 października o
godzinie 12 matka, 29 letnia mieszkanka Tarnowskich Gór, zgłosiła się do
Wojciecha Pomorskiego, prezesa Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw
Dyskryminacji Dzieci w Niemczech (www.dyskryminacja.de).
Już wtedy pani Małgorzata znajdowała się na skraju wyczerpania psychicznego
i fizycznego. Kobieta prosiła o pomoc w odzyskaniu swojej córeczki, którą
bezprawnie zabrał niemiecki Jugendamt w Hamburgu.
Jakie podał przyczyny? Matka zmieniła partnera, z
którym żyła wcześniej i to według Jugendamtu miało zagrażać stabilności
dziecka i jego dobru. Dziecko zabrano więc, jak podkreśla Wojciech Pomorski,
bez jakiegokolwiek wyroku i bez podania jakichkolwiek przyczyn i jakiegokolwiek
pisma oraz bez tłumacza, co było naruszeniem prawa i to był najważniejszy
punkt.
Jeszcze tego samego
dnia, trzy godziny po zgłoszeniu się do Stowarzyszenia, matka i pan Pomorski
pojechali do przytułku. Dzięki konsekwentnemu prowadzeniu rozmowy z jedną z
pracownic udało się zorganizować możliwość widzenia córki z matką.
Pracownicy Jugendamtu nie odstępowali ich jednak na krok, znajdowały się pod
stałą obserwacją. Sugerowano, aby pani Małgorzata ograniczyła odwiedziny córeczki,
mimo, że obydwie bardzo za sobą tęskniły. Po zaledwie 40 minutach spotkanie
zostało zakończone.
Matka i pan Pomorski
pojechali wspólnie do siedziby Stowarzyszenia. Na miejscu udzielono kobiecie
niezbędnej pomocy, zapewniono zakwaterowanie, jedzenie i udzielono pomocy
finansowej na utrzymanie. Sprawą zajęli się prezes Stowarzyszenia, czyli pan
Pomorski, oraz skarbnik - pani Anna Pomorska, którzy konsultowali się
wielokrotnie z współdziałającym ze Stowarzyszeniem Mecenasem Markusem
Matuschczykiem - adwokatem z Hanoweru. Matka potrzebowała natychmiastowej
pomocy. Konieczne było wsparcie psychologiczne, kobieta trzęsła się z nerwów,
nie mogła spać ani jeść.
Akcja odbicia
dziewczynki musiała być szybka i dobrze zaplanowana. Postanowiono, że kolejne
kroki będą podejmowane w czwartek, 4 października, ponieważ środa była
dniem świątecznym w Niemczech – Święto Zjednoczenia Niemiec wschodnich i
zachodnich. W grę wchodziło wiele rozwiązań. Konsultowano się ze współpracownikami
Stowarzyszenia, rozważano zmasowane działania prawno-sądowe, a nawet odbicie
dziecka siłą.
Czwartek miał być
dniem prawdy. To wtedy miało się okazać, czy działania podjęte przez
Stowarzyszenie odniosą pozytywny skutek. Pan Wojciech Pomorski ustalił plan
działania, dokładny terminarz wszelkich posunięć. Przygotował również
wszystkie niezbędne pisma.
Godzina
Zero
Pan Pomorski,
niestrudzenie walczący o respektowanie praw człowieka w Niemczech i Austrii,
znał już dokładnie schematy i mechanizmy rządzące funkcjonowaniem polskich
placówek zagranicznych. Wiedział, że pracownicy polskich konsulatów nie są
zbyt skorzy do pomocy. Mimo to postanowił dać im szansę, chciał otrzymać
ich natychmiastową pomoc i wsparcie, bo jakby się mogło zdawać, są oni do
niej zobligowani. Jak się okazało nadzieja była płonna. Pan Pomorski i matka
dziewczynki nie zostali wpuszczeni do budynku konsulatu w Hamburgu głównym wejściem.
Zaprowadzono ich do piwnicy. Pomieszczenie przypominało raczej pokój widzeń w
więzieniu, niż miejsce gdzie można porozmawiać z urzędnikiem konsularnym.
Plan jak mogłoby się
wydawać był prosty. Szefowi Stowarzyszenia zależało, aby pracownik
konsulatu, możliwie najwyższy rangą, pojechał samochodem służbowym wraz z
matką i panem Pomorskim do Jugendamtu. Powagą piastowanego przez siebie urzędu
mógłby wesprzeć tę dwójkę w pertraktacjach. Gdyby jednak i te się nie
powiodły mógłby pojechać w miejsce przetrzymywania dziewczynki, aby z nią
porozmawiać i sprawdzić, w jakich warunkach przebywa małoletnia obywatelka
RP.
Niestety obawy pana
Pomorskiego potwierdziły się. Pracownicy konsulatu odmówili pomocy. Placówka
konsularna RP w Hamburgu po raz kolejny i ku rozczarowaniu wszystkich, zaprzepaściła
szansę poprawienia swojego wizerunku.
Następnym punktem
planu odzyskania dziewczynki była wizyta w Jugendamcie, który odebrał
kobiecie córeczkę. Prezes Stowarzyszenia, będący jednocześnie pełnomocnikiem
matki, prowadził konsekwentne, bardzo twarde i trudne pertraktacje ze
zwierzchnikiem Jugendamtu. Rozmowy trwały 1,5 godziny. Negocjacje zostały uwieńczone
sukcesem. Po dwóch godzinach od ich zakończenia siedmiolatka, w objęciach
matki, opuściła miejsce, w którym była przetrzymywana.
Powrót
do rodziny
Z pomocą prezesa i
jego wspołpracowników matka i córka powoli dochodziły do siebie po
tygodniowej rozłące. Wszystko zaczęło wracać do normy. Obie zostały
przewiezione przez pana Pomorskiego do Polski. 6 października, o 5.30 zapukały
do drzwi mamy pani Małgorzaty. Wszystkie trzy kobiety nadrabiają stracony
czas.
Tym samym zakończyła
się 53 godzinna walka o powrót córki do mamy. Dzięki interwencji
Stowarzyszenia gehenna całej rodziny miała swoje szczęśliwe zakończenie.
Pomorski
kontra Jugendamt
Koszmar zaczął się
w 2003 roku, kiedy żona pana Pomorskiego, wraz z dwoma córeczkami, wyjechała
z Hamburga do Wiednia. Od tego czasu, późniejszy założyciel Polskiego
Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech, walczy o możliwość
widzenia z córkami i rozmowy z nimi w swoim ojczystym języku.
Udało mu się to
parokrotnie, jednak spotkania były jedynie pod nadzorem, w języku niemieckim i
były krótkie. Dziewczynki zostały, jak twierdzi pan Pomorski, zgermanizowane.
Znają jedynie kilka wyrazów po polsku, nie mają możliwości spotkań ze
swoim ojcem ani z kimkolwiek z polskiej części ich rodziny.
Do tej pory nie udało
się zakończyć sprawy. 25 października do sądu w Wideniu wpłynęło kolejne
pismo w tej sprawie.
Jugendamt
usprawiedliwia swoje nawet te najbardziej absurdalne działania dobrem dzieci.
Jednak, czy dziewczynki nie powinny mieć kontaktu ze swoją polską rodziną?
Czy urzędnikom niemieckim przystoi takie brutalne odcinanie dzieci od części
ich tożsamości? Te pytania budzą kontrowersje.
Przypadek pana
Pomorskiego nie jest odosobniony. Wiele osób, zarówno Polaków jak i
przedstawicieli innych narodowości, walczy o swoje prawa w austriackich i
niemieckich sądach. Miejmy nadzieję, że wygra zdrowy rozsądek i chęć
zapewnienia dzieciom możliwie najlepszego kontaktu z obojgiem rodziców.
Więcej:
Polecam sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo Internetowe redagowane jest przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
uwagi i wnioski proszę wysyłać na adres: |
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA
WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI
RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być
ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie
dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska,
zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób.
Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie
prasy są zakazane.
Komentowanie nie jest już możliwe.