opublikowano: 26-10-2010
Niestety:
Obok każdego żłobu, w którym
zbawiciel przychodzi na świat,
stoi
również jakiś osioł, który spokojnie żre.”
Heinrich Heine
A
to jest ten drugi „specjalista”- Janusz Heitzman – przyjaciel Gierowskiego
z UJ i jednocześnie rozdzielnik intratnych zleceń, jako kierownik zakładu
psychiatrii sądowej w warszawskim IPiN.
Bez
psychiatry, zlecającemu psychologowi Gierowskiemu „podwykonawstwo” – sam
Gierowski nie mógłby opiniować psychiatrycznie.
Gierowski jest związany z psychiatrą
Heitzmanem, jak grzybica z paznokciem. A swoją drogą, to zamiast
opiniować to, co wymaga kodeks postępowania
karnego od psychiatry Heitzmana, czyli stan poczytalności oskarżonego w chwili
czynu, te wszystkie „opinie” „opisują” osobowość człowieka. Całkowicie
nieprzydatną w rzetelnym procesie karnym. Bo
człowieka powinno się sądzić za to, co zrobił niezgodnie z prawem i
jaka była jego poczytalność w chwili czynu (świadomość
faktu złamania prawa i jego konsekwencji),
a nie za to, jaki ten człowiek na co dzień jest
(nawet, gdyby te „zaburzenia osobowości” faktycznie istniały). Bo to
nakazuje wprost podstawowe pojęcie w polskim prawie karnym – pojęcie winy.
Ale w polskiej chorej
Temidzie (żywym skansenie PRL-u) wszystko stoi na głowie.
Heitzman
przepisuje z innych podręczników opisy reakcji na ciężki stres, ale u mnie
podręcznikowego przypadku ciężkiej ostrej reakcji na stres „nie widzi”.
Jak
to było? „Widzimy to, co chcemy widzieć. Nie widzimy tego, co
jest.” I „widzimy” zawsze to,
czego oczekuje od tych 2 oszustów sąd, prokurator i brukowe media – żądne
zawsze krwi, igrzysk
i ekstremalnie surowych wyroków. To zawsze są dla Heitzmana i
Gierowskiego jedyni zleceniodawcy tych ekstremalnie drogich „opinii”. Zawsze
tak było od 2 tysięcy lat, że za 30 srebrników rodacy Gierowskiego,
Heitzmana, Woleńskiego i sędzi Hanny Nowickiej
przehandlowywali prawdę. Ale gdy
o tym się dzisiaj głośno powie („obrażanie sądu”), to od razu
zostanie się nazwanym antysemitą.
Dzisiaj
nawet w popularnych tygodnikach opisuje się mechanizm, który u mnie spowodował
tragedię w dniu 27.09.2001.(zdarzeniu dwa tygodnie po ataku z 11.9.2001 na WTC).
Przykład:
„Polityka”
nr 17 (2702) z 25.04.2009
→ www.polityka.pl
artykuł:
„Biologia i socjologia strachu” s.74
Natura nie wykazała nadmiernego zaufania do ludzkiego rozumu i wyposażyła
nas w
liczne mechanizmy sterowane prymitywnymi emocjami, które
w sytuacjach
krytycznych działają jak automatyczny pilot.
(…) Natura,
projektując nas w toku biologicznej ewolucji, najwyraźniej nie wykazała
nadmiernego zaufania do ludzkiego rozumu, pozostawiając na naszym psychicznym
wyposażeniu liczne automatyczne odruchy,
sterowane prymitywnymi emocjami, które kontrolują nasze postawy i
zachowania w stopniu znacznie większym, niż się wydaje.
Dobry
lęk
(…) Nie wnikając w
szczegóły neurofizjologicznych procesów leżących u podłoża strachu, wystarczy
powiedzieć,
że na pewnym etapie
ewolucji mózgi zwierząt wyposażone zostały w mechanizm, który w sytuacji
śmiertelnego zagrożenia zatrzymuje normalne procesy analizy docierających
informacji i przełącza organizm na „automatycznego pilota", który
nakazuje mu jedno z zachowań obronnych, takich jak znieruchomienie,
ucieczka bądź agresja.
Jednocześnie ulegają
zmianie procesy fizjologiczne - podnosi się we krwi poziom hormonu strachu -
adrenaliny, przygotowując organizm do wzmożonego wysiłku. Ustaje proces trawienia,
[s.75] wydzielania śliny, a w skrajnych przypadkach następuje odruchowe wypróżnienie. Mądrość
natury, która mechanizm ten stworzyła, polega na tym, że racjonalne myślenie
jest procesem zbyt powolnym, by zmobilizować
organizm do walki o przetrwanie w chwilach nagłego zagrożenia.
Tym automatycznym pilotem, który chwilowo przejmuje zadania
myślącego mózgu, jest tzw. układ limbiczny - archaiczna część mózgu,
której fragment stanowi jądro migdałowate, odgrywające centralną rolę w
regulacji zachowań emocjonalnych. Jądro
to posiada własną pamięć - w szczególności zarejestrowane są w nim bodźce
wywołujące strach. Niektóre z nich mają charakter wrodzony. Strach
przed ciemnością i obcymi, jaki odczuwa wiele dzieci, nie wydaje się
wyuczony. Podobnie naturalny jest dla człowieka strach przed wężami czy pająkami
(czy też, u wielu kobiet, myszami), głośnymi niespodziewanymi hałasami, a
także lęk przestrzeni. Są to - jak sądzą psycholodzy ewolucyjni - lęki
zakodowane w naszych genach w zamierzchłych czasach paleolitu, kiedy
gatunek nasz stawiał pierwsze kroki na afrykańskiej sawannie. Lęków
można się jednak uczyć i jądro migdałowate zapamiętuje budzące grozę
zdarzenia z naszego życia, by potem, kiedy się powtórzą, wyzwolić
w mózgu odpowiednią reakcję. Jądro migdałowate ma bezpośrednie połączenie
z korą czołową, która jest siedliskiem wyższych funkcji umysłowych i strach
może się skojarzyć nie tylko z określonymi bodźcami zmysłowymi, lecz
z abstrakcyjnymi pojęciami. (…)
Zbiorowe
psychozy
Uczeni do niedawna nie
byli zgodni co do tego, czy ludzki gatunek - który odznacza się większą niż
u innych zwierząt ciekawością, odkrywczością i nowatorstwem - wyzwolił
się z charakterystycznej dla niższych gatunków neofobii. Wiele wskazuje
jednak na to, że strach przed nowymi nieznanym nadal w dużej mierze kieruje
naszym życiem. Strach ten wyzwalają często bodźce o symbolicznym
charakterze. (…) Obdarzeni jesteśmy
atawistyczną - i ewolucyjnie uzasadnioną - skłonnością do silniejszego
reagowania na złe wiadomości niż na dobre. Obce jest też naszej naturze
myślenie w kategoriach matematycznych i statystycznych, toteż rzadko jesteśmy
w stanie zważyć obiektywnie i porównać ze sobą korzyści i ryzyko. W obliczu zidentyfikowanych - prawdziwych lub fikcyjnych - zagrożeń
popadamy więc często w zbiorową psychozę, która sprawia, że zachowanie
nasze staje się nieracjonalne i, zamiast zwiększać nasze bezpieczeństwo,
zwiększa ryzyko utraty życia lub zdrowia.
Znanym przykładem takiej psychozy
- o której pisze w swej wydanej w zeszłym roku książce „The Science of
Fear" kanadyjski dziennikarz Daniel Gardner - był
strach przez lataniem samolotami, który ogarnął Amerykanów po
terrorystycznych atakach 11 września 2001 r. Jak wykazał po
starannej analizie statystycznej psycholog z berlińskiego Instytutu
Ludzkiego Rozwoju im. Maxa Plancka Gerd Gigerenzer, bezpośrednim skutkiem
faktu, że wielu Amerykanów przesiadło się z samolotów do samochodów, było
1,5 tys. dodatkowych śmiertelnych ofiar wypadków drogowych w ciągu następnego
roku. Mimo groźby terroryzmu samolot pozostaje znacznie bezpieczniejszym od
samochodu środkiem komunikacji - w wypadkach lotniczych ginie w Ameryce przeciętnie
100 osób rocznie, na drogach ponad 40 tys. (…)
[s.76]
Nasza ostatnia godzina
Przypadek psychozy
szczepieniowej ilustruje zjawisko znacznie ogólniejsze. Przeciętny człowiek nie czyta publikacji naukowych i nie podejmuje
na ich podstawie życiowych decyzji. Opinia publiczna jest zadziwiająco odporna
na racjonalne, wyważone argumenty.
Przedstawiciele prasy - a także niektórzy naukowcy - wiedzą
dobrze, że najskuteczniejszym sposobem jej kształtowania jest odwołanie
się do emocji - szczególnie do strachu. (…)
Ludzie potrafią docenić tych, którzy ich dobrze nastraszą.
Krzysztof Szymborski
[prof. dr hab. Krzysztof Szymborski jest fizykiem i psychologiem, Skidmore
College w Saratoga Springs, w USA]
Niestety krakowscy „sędziowie”
i skorumpowani „biegli” nigdy nie widzą tego, co faktycznie jest. Niestety
także „nie widzą” aktualnego stanu wiedzy o działaniu ludzkiego mózgu.
„Widzimy to,
co chcemy widzieć, nie widzimy tego, co jest”.
PRL to był system totalnego
kłamstwa. Dzisiejsi sędziowie, profesorowie prawa, biegli ( i ich dzieci na sędziowskich
synekurach) to żywe relikty PRL-owskiego systemu totalnego kłamstwa i
bezprawia. Niestety zmiana systemowa z 1989 roku nie tknęła nawet polskiego
wymiaru „sprawiedliwości”. A władza to są 3 filary. Jeden z nich, to władza
sądownicza. Szkoda, że dzisiaj nie
pamiętamy, jak powstało stalinowskie sądownictwo, a tylko naiwni mogą wierzyć,
że totalitarny system komunistyczny zaniedbałby tak ważny element władzy
realnej.
Krakowscy
„sędziowie” i „biegli” także nie mają pojęcia o tym, że dzisiejszy
system prymitywnego przypisywania ludziom winy za ich czyny, bez względu na
sytuację, jest obecne równie aktualny, jak procesy czarownic z XVI wieku.
Poniżej
zacytuję fragmenty światowego bestsellera z 2008 roku prof.
Philipa Zimbardo „Efekt Lucyfera”,
PWN 2008 (www.pwn.pl)– strony 316,
328-329.
Odkrycie
przez prof. Zimbardo „efektu Lucyfera” zostało ogłoszone za jedno
z najważniejszych odkryć naukowych roku 2008.
s. 316
…kontrolującą i monitorowanie spójności, stosując techniki, które zmieniają stan świadomości danej osoby. Osiąga się to
przez
przyjmowanie alkoholu lub narkotyków, wzbudzanie
silnych emocji, podejmowanie hiperintensywnych działań, przyjmowanie orientacji
rozszerzonej teraźniejszości, gdzie nie ma żadnego zainteresowania przeszłością
ani przyszłością, oraz projekcję odpowiedzialności na zewnątrz -
przypisywanie jej innym, a nie do wewnątrz
- nieprzyjmowanie jej samemu.
Deindywiduacja wytwarza jedyny w swym rodzaju stan
psychiczny, w którym zachowanie przechodzi pod kontrolę bezpośrednich wymogów
sytuacji i biologicznych, hormonalnych pożądań. Działanie zastępuje myślenie, dążenie
do natychmiastowej przyjemności dominuje nad odraczaniem gratyfikacji, a rozsądnie
powściągliwe decyzje ustępują miejsca bezmyślnym
reakcjom emocjonalnym. Stan wzbudzenia
jest często zarówno prekursorem, jak i konsekwencją deindywiduaacji. Jego
efekty są silniejsze w nowych i nieustrukturalizowanych
sytuacjach, w których typowe nawyki reagowania i cechy charakteru tracą na
znaczeniu. Podatność danej osoby na wpływ modeli społecznych i sygnałów
sytuacyjnych
zostaje zwiększona; tak więc równie łatwo jest wtedy czynić miłość, jak
i czynić wojnę
- wszystko zależy od tego, czego wymaga lub co wywołuje sytuacja. W skrajnym przypadku
nie ma poczucia dobra i zła, żadnych myśli o karze za czyny bezprawie, czy o
piekle za niemoralne8. Gdy wewnętrzne ograniczenia zostają
zawieszone, zachowanie jest całkowicie pod zewnętrzną sytuacyjną kontrolą; to, co zewnętrzne,
dominuje nad wewnętrznym. To, co możliwe i dostępne, przeważa nad tym, co dobre i słuszne.
Przejście
od
mentalności apollińskiej do dionizyjskiej bywa
szybkie i nieoczekiwane, sprawiając, że dobrzy ludzie robią złe
rzeczy, gdyż żyją tymczasowo, w rozszerzonej chwili obecnej,
nie troszcząc się o przyszłe konsekwencje swych działań. W ekscesach
desindywiduacji
znikają zwykle ograniczenia, nakładane na okrucieństwo i impulsy libidalne.
Jest to
tak, jak gdyby w mózgu następowało krótkie spięcie, odcinające funkcję
płatów czołowych kory - planowanie i podejmowanie decyzji, podczas gdy
kontrolę przejmują bardziej pierwotne części układu limbicznego mózgu, a
zwłaszcza ośrodek emocji i agresji w ciałach
migdałowatych.
(…)
s. 328
im zachowaniem,
działają, kierując się wolną wolą i racjonalnym wyborem, a więc są osobiście
odpowiedzialne za wszystkie swoje działania. Jednostki, które postępują źle,
jeśli nie są niepoczytalne i nie mają
ograniczonej zdolności prawnej, powinny wiedzieć, że postępują źle i zostać
odpowiednio ukarane. Przyjmuje się, że czynniki sytuacyjne to niewiele
więcej niż zbiór zewnętrznych okoliczności o minimalnym znaczeniu. Przy
ocenianiu różnych czynników wpływających
na dane zachowanie, dyspozycjonaliści
przywiązują dużą wagę do
Osoby, a małą do Sytuacji. Pogląd ten na pozór honoruje godność
jednostek, które powinny odznaczać się wewnętrzną silą i mieć silną wolę,
żeby oprzeć się wszelkim pokusom i
sytuacyjnym zachętom. Ci z nas, którzy podzielają odmienną koncepcję, są
przekonani, że taki punkt widzenia nie uznaje realnego istnienia naszych
ludzkich słabości. Uświadomienie sobie, jak powszechne są takie słabości w
obliczu tych rodzajów sił sytuacyjnych, których przeglądu dokonaliśmy dotychczas,
jest pierwszym krokiem do zwiększenia odporności na takie ujemne wpływy i do
rozwinięcia skutecznych strategii umacniających tę odporność zarówno u
pojedynczych ludzi, jak i w społeczeństwach.
Podejście
sytuacyjne
powinno zachęcać nas wszystkich do podzielania głębokiego poczucia pokory, kiedy staramy się zrozumieć
„niewyobrażalne", "nie do pomyślenia", „bezsensowne"
akty zła - przemoc, wandalizm, samobójczy terroryzm, tortury czy gwałt. Zamiast
zajmować natychmiast wysoką pozycję moralną, która podkreśla dystans dzielący
nas, dobrych ludzi, od złych i odrzuca analizy czynników przyczynowych związanych
z sytuacją,
podejście sytuacyjne okazuje tym „innym" „miłosierdzie atrybucyjne".
Głosi ono, że każdy czyn, dobry czy zły, którego kiedykolwiek dokonała
jakakolwiek istota ludzka, ty i ja moglibyśmy
popełnić również - gdyby siły sytuacyjne były takie same.
Nasz wymiar sprawiedliwości w sprawach karnych zbyt
silnie opiera się na zdroworozsądkowych,
przyjmowanych przez ogół społeczeństwa poglądach na przyczyny popełniania
przestępstw - zwykle uwzględnia się tylko determinanty motywacyjne i
osobowościowe. Jest czas, żeby system
wymiaru sprawiedliwości wziął pod uwagę poważny materiał dowodowy
zgromadzony przez nauki behawioralne, a dotyczący silnego wpływu kontekstu społecznego
na zachowanie - zarówno na działania przestępcze, jak i moralne.
Moi
współpracownicy, Lee Ross i Donna Shestowsky, przedstawili
wnikliwą analizę wyzwań, jakie współczesna
psychologia rzuca teorii prawnej i praktyce sądowej. Dochodzą oni do wniosku, że system prawny mógłby przyjąć model nauk medycznych
i praktyki lekarskiej, wykorzystując
aktualne badania, zarówno nad niewłaściwym, jak i właściwym funkcjonowaniem umysłu
i ciała:
„System wymiaru
sprawiedliwości w sprawach karnych nie powinien w swym działaniu kierować
się nadal złudzeniami co do międzysytuacyjnej
spójności zachowania, błędnymi koncepcjami dotyczącymi względnej siły
wpływu dyspozycji i sytuacji na zachowanie, ani nieudanymi przemyśleniami
logiki interakcji 'osoba x sytuacja', ani nawet podnoszącymi na duchu, lecz w
dużej mierze fantastycznymi koncepcjami wolnej
woli, tak samo, jak nie powinien się kierować powszechnymi niegdyś poglądami
na temat czarów lub opętania przez demony"30.
Oszacowanie siły sytuacji
Na poziomie
subiektywnym możemy powiedzieć, że musisz
sam znaleźć się w danej sytuacji, aby
ocenić jej wpływ na Ciebie i innych, którzy są w podobnym położeniu.
Rozpatrywanie jej z zewnątrz nie umożliwi
tego. Abstrakcyjna wiedza o sytuacji, nawet gdy jest
s. 329
Charaktery – maj 2009,
str.12, artykuł „Gwałcił bez zaburzeń” o najnowszym przypadku,
procesie gwałciciela w Białymstoku:
-
Gierowski: „ …Nie mam jednak wątpliwości, że jest to człowiek o głębokich
zaburzeniach osobowości – antysocjalnej lub psychopatycznej…”. (Fragment
tego artykułu w dalszej części.)
Osobowość
antysocjalna i psychopatia to synonimy, które dzisiaj nie są stosowane przez
specjalistów, bo są to używane popularnie epitety. Dzisiaj takie zaburzenie
osobowości fachowo nazywa się „osobowością dyssocjalną”, która ma
jednak sprecyzowane kryteria diagnostyczne, konieczne do postawienia takiej
diagnozy [ klasyfikacja ICD-10 → F 60.2 ]. Każda „opinia” tego duetu
oszustów Heitzman + Gierowski jest taka praktycznie identyczna. Zawsze pasuje
dla „sądu”. Jak każdy horoskop.
Najwyższy
czas, aby mądrzy i uczciwi naukowcy - psychiatrzy i psychologowie przestali
biernie zezwalać na czynienie zła przez tych oszustów - wyłudzaczy, przy
okazji rujnujących całe życie oskarżonych w polskich fatalnych sądach.
Bo
nic nie robiąc, w siedmiu krokach sami przyczyniamy się do czynienia zła.
Swoją biernością. Opisał to tak trafnie prof. Philip Zimbardo w
artykule „Zło uwodzi w siedmiu krokach”. Pierwszy krok „nic nie rób”.
( www.charaktery.eu, wrzesień
2008).
Ten mądry artykuł zamieszczam w dodatku.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.