opublikowano: 26-10-2010
Biegły geodeta i numer "na starą mapę" - z cyklu patologie sądowe.
Redakcja już poznała
wiele "numerów na oszustwa" biegłych geodetów, jak jednemu coś ukraść,
żeby po znajomościach dać innemu. Opisaliśmy "przekręt
na pręt" , "przekręt
na zasiedzenie", typowe
spory o miedze, znany "numer na przecinek" zmniejszający
działkę 10 krotnie, pomyłkę sprzed 30 lat którą akurat teraz biegły
geodeta i właściciel zauważyli, ale większość numerów zmiany powierzchni nieruchomości
polega na "tajnym" wpisywaniu nowych danych do ksiąg
hipotecznych. Tak zmieniają właścicieli majątki pożydowskie i wiele
innych, gdzie swój udział mają adwokaci i sędziowie.
Tutaj przedstawiamy inny numer - na mapę praprapradziadków z 1904r jaki
zrealizowano w 2002 roku w Sądzie Rejonowym w Ostrzeszowie, na skutek
czego rodzina od dziada mieszkająca został pozbawiona nagle drogi do swojego
domu - oczywiście wyrokiem zaocznym, tak żeby nikt się od tej bzdurnej
decyzji nie mógł odwołać.
Tym sposobem wyrok wydany w imieniu RP stworzył
dla właścicieli nieruchomości getto. Teraz chyba powinni sobie kupić
samolot, ponieważ drogi do domu nie mają. Ta historia walki z korupcją i głupotą
urzędniczą toczy się wiele lat.
Można powiedzieć że od wielu lat toczy się nowy proces wywłaszczania, po prostu
pod nieobecność właściciela na jego grunt wchodzi geodeta
wkopuje kamienie graniczne, zainteresowane osoby podpisują, oraz fałszują
podpisy nieobecnych, w protokole nie podaje się nazwiska geodety, a następnie
giną rzekomo materiały na podstawie, których wytyczano granice, prokuratura
umarza śledztwo, twierdząc, że wszystko wykonano prawidłowo, sprawa trafia
do sądu, a tutaj poszkodowanemu się nie daje wiary, gdyż mapy zaginęły. Sędzia
wówczas wyjmuje postanowienie o umorzeniu śledztwa i sprawa się kończy.
Oczywiście w tych samych sprawach, uczestniczy zawsze ten sam biegły sądowy.
Poszkodowany nie może się nigdzie odwołać, bo kolesie z I i
II instancji współpracują ze sobą...
I
fakty.
Dnia 10 maja 1993 roku na działkę ewidencyjną 45, położoną w Rogaszycach, wkroczyli incognito,
pracownicy Woj. Biura Geodezji i Terenów Rolnych w Ostrzeszowie i bez
jakiegokolwiek wniosku, ze strony właścicielki dokonali podziału nieruchomości, na działki 45/1 i 45/2.
Protesty na nic się nie zdały. Andrzej Manikowski, geodeta, który
uczestniczył w tych działaniach, stwierdził że na krzyk to on jest odporny
jak każdy oszust. A że sprawa ma charakter korupcyjny, to dowodem jest fakt
Sam podział
jest dość skomplikowaną czynnością geodezyjno-prawno, podziału można
tylko wykonać za zgodą właściciela, pracę te poprzedza szereg innych
czynności ugodowych, a projekt powinien być oparty o plany zagospodarowania i
mapy
zasadnicze.
Szczególnie
należy uwzględnić dostęp do drogi publicznej, tymczasem panowie X i Y,
wykonali podział całkiem nielogiczne, nie mówiąc, że położenie budynków
na mapach jest zgoła inne niż rzeczywiste, nawet budynek z 1904 roku się
„przekręcił”, co raczej świadczy, że prace wykonano zza biurka, a w
terenie tylko wkopano kamienie graniczne.
W
parę dni po tych tajnych czynnościach, zadowolony sąsiad przewrócił płot frontowy, na drodze wykopał szambo i odciął
dostęp do
części frontowej oraz zajął drogę, błyskawicznie przed frontem działki powstała baza sprzętu rolniczego.
Oczywiście została wezwana policja, ale ku ogólnemu zaskoczeniu sąsiad pokazał policji
nowe mapy działki, a w zasadzie szkice polowe, oraz jakiś stary dokument. Dopiero wtedy stało się jasne, kto stał za tym podziałem.
Następnie na posiadłość wkroczył sąsiad, wraz z prywatnym geodetą Józefem
Mrozem, sierżantem policji Robertem Krowickim,
oraz byłym sołtysem Zygmuntem Ostrowiczem (radny
PSL, komornik). Poinformowano wszystkich, że władzy trzeba słuchać, i że będą ustalać
nowe granice nieruchomości. Ponownie więc naruszono
własność, nadużywając prawo.
Sprawę naruszenia
posiadania zostaje wniesiona do prokuratury, gdzie zostaje umorzona, prokuratura nawet nie raczyła
nikogo przesłuchać w tej sprawie, twierdząc, że wszystko zostało wykonane
zgodnie z danymi z 1904 roku.
Zastanawiającym
był fakt, dlaczego, wszyscy uparcie trzymają się roku 1904.
Otóż sąsiedzi, którzy kupili sąsiednią nieruchomość
w 1962 roku, zorientowali się, że w 1904 roku obecna działka 46 i 45 tworzyły
całość, wystarczyło tylko doprowadzić do zagubienia ksiąg wieczystych,
aby działki na nowo scalić, a było to tylko możliwe na podstawie danych z
1904 roku. Poprawki w księgach wieczystych, ewidencji wszystko wskazuje na
mataczenia. Droga która była wykonana jeszcze przez pradziadków nagle
przestaje istnieć, a prokuratura
twierdzi, że granice działki są zgodne z katastrami z 1904 roku, tylko że jasno z nich wynika, że dojazd
jest, tylko geodeta Andrzej Manikowski i prokurator tego nie widzą. Ciekawe
co ich zaślepiło? Po znajomościach sędzia
Cezary Różanek przybija, chyba też nie za friko.
Sąsiad, którego
rodzice kupili działkę 46arów w 1962 roku i do granic nie czynili zastrzeżeń,
nagle po 40 latach wnosi pozew twierdząc, że droga używana od pokoleń jest jego własnością i przez niego wykonana.
Z tego wynika że do 1962 roku właściciele fruwali do swojego domu?
Co ciekawe, sąsiedzi
Szkice
katastralne wykonane w 1993 i w 1995 nie odpowiadają żadnym danym.
Skoro ktoś dokupił działkę w 1962 roku, o pow. 1,38,85, to nie
może występować o ustalenie granic z 1904 roku o pow. 2.66.ha.
Ciekawe jest też że właściciele dostali pozwoleniu na budowę domu w 1986
i wtedy była droga dojazdowa którą teraz zlikwidowano. Cóż, jak wiemy
papier każdy kit wytrzyma.
Tak prawdę mówiąc, nawet gdyby ta droga nie należała do działki to i tak
powinna należeć choćby przez zasiedzenie, czego sędzia nie uwzględnił.
W dodatku dokumentację pod pozwolenie wykonywało to samo Biuro
Geodezyjne które później fałszuje dokumenty? - kolejna paranoja urzędnicza..
cdn.
I PODOBNE TEMATY w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Krzysztof Maciąg, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński oraz wielu sympatyków SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.