opublikowano: 19-07-2014
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który ochrania przestępców i aferzystów z WGI ( DOM MAKLERSKI SA - oszustwo na min. 320mln zł)Jak wiadomo ponad 90% klientów WGI bezzasadnie nie otrzymało rekompensat z KDPW wcale lub otrzymało je w zaniżonej wysokości, czyli system rekompensat nie spełnił swojego zadania ochrony inwestora przed skutkami oszustw, malwersacji i błędów w domu maklerskim.
Gdy niektórzy klienci WGI pozywali KDPW o rekompensatę niektóre składy orzekające w uzasadnieniu wyroku zdawały się wskazywać, że pozywać trzeba było syndyka, bo zdaniem sądu on jest uprawniony do zmiany listy inwestorów uprawnionych do rekompensaty a nie KDPW.
Okazuje się, ze co najmniej jedna osoba (niewykluczone, że więcej) prawdopodobnie pozwala syndyka WGI DM.
Wyrok z uzasadnieniem z Sądu Apelacyjnego w załączeniu.
Odnośnie informacji o wartości rachunku sąd I instancji tak się wypowiedział (to cytat z uzasadnienia wyroku sądu apelacyjnego):
"Odnosząc się do przedłożonych przez powoda kserokopii informacji o wartości rachunku inwestycyjnego na dzień 31 marca 2006 r. oraz kserokopii dowodu wpłaty (k. 91) Sąd I instancji uznał, że nie mogły być one podstawą do uwzględnienia powództwa i uzyskania wyroku ustalającego, z uwagi na niezgodność z rzeczywistym stanem przedsiębiorstwa. Nadto zauważył,że wskazana informacja była sporządzona na dzień 31 marca 2006 r., a nie na dzień ogłoszenia upadłości domu maklerskiego."
"Świetnie", to teraz wystarczy, że dowolny licencjonowany podmiot finansowy (bank, fundusz inwestycyjny, dom maklerski) nas oszuka, tak jak to zrobiło WGI, a później się okaże, że wszystkie wyciągi jakie nam ta instytucja przedstawiała (i które były zgodne z wpłatami, wypłatami i oficjalnie podawanymi na stronie internetowej wynikami inwestycyjnymi, odnośnie których nikt jak dotąd oficjalnie nie udowodnił, aby były niezgodne z rzeczywistymi) oraz wszystkie dowody wpłaty do takiej instytucji, są nic nie warte i nie mogą służyć jako dowody w związku z roszczeniem wynikającym z tych dokumentów.
To w takim razie dlaczego te instytucje nazywa się instytucjami zaufania publicznego?
Jak w takiej sytuacji zaufać np. dowolnemu bankowi i wyciągom z niego otrzymywanym skoro w każdej chwili może nas taka instytucja oszukać i później nikt, żaden sąd, ani żadna inna instytucja oszukanemu nie tylko nie pomoże odzyskać pieniędzy to nawet nie uzna zasadnego roszczenia za istniejące?
Gdzie tu sens, gdzie logika, gdzie prawo, uczciwość, sprawiedliwość i zwykle poczucie przyzwoitości,skoro dokumenty otrzymywane z banku (wyciągi, dowody wpłaty) nie będą miały przed sadem absolutnie żadnej wartości, jak wynika chociażby z tego załączonego przykładu?
Ciekawe gdzie sędzia trzyma swoje pieniądze i czy też uznaliby wyciągi otrzymywane z banku i dowody wpłat na swoje konto bankowe za nic nie znaczące?
Lekcja jest z tego jest taka, że jeśli bank, fundusz inwestycyjny czy dom maklerski zechce oszukać swoich klientów to oszukani klienci nie będą mieli absolutnie żadnej możliwości wykazania i dochodzenia swoich roszczeń.
Wszystkie pieniądze jakie wpłacamy do banków i do innych licencjonowanych instytucji finansowych najlepiej wiec jest z góry uznać za przepadłe i liczyć tylko na to, że może łutem szczęścia nie zechcą nas oszukać i zechcą nam je łaskawie wypłacić.
Zresztą podobno zgodnie z prawem pieniądze wpłacone do banku są pieniędzmi banku, a nie klienta - klienci banku maja tylko roszczenie do banku o ich wypłacenie - tylko jak się okazuje w razie czego tego roszczenia nie sposób będzie przed sądem udowodnić, tak jak to miało miejsce w przypadku WGI, skoro ani co miesięczne wyciągi (Informacje o wartości rachunku), ani dowody wpłat
nie są dla sądu wystarczającymi dowodami na wysokość roszczenia.
Ważniejszy dla sądu jest z sufitu wzięty zapis w "księgach" np. ujemnej kwoty 13 mln zł, jak to było w przypadku jednego z przesłuchiwanych klientów.
Ten powoda też był kolejną osobą, której SKS zapisał w "księgach" kwotę ujemna, w wyniku czego zamiast otrzymać od WGI, zgodnie z wyceną przedstawiona w Informacji o wartości rachunku na dzień 31 marca 2006 r. kwotę 177 598,76 zł, to syndyk żądał od niego wpłacenia kwoty 168 413,07 zł. Nikogo, poza zapewne samym zainteresowanym, najwyraźniej nie interesowało udowodnienie gdzie die podziali pieniądze i z czego wynika taka różnica.
Sąd jedynie gołosłownie (bez przeprowadzenia dowodu) stwierdził:
"Na podstawie zapisów z ksiąg domu maklerskiego wynika, że powód nie jest wierzycielem domu maklerskiego, lecz jego dłużnikiem [to wyjątkowe draństwo ze strony SKS ze postawili ludzi w takiej sytuacji, a jeszcze większe draństwo ze strony sądu, że sąd w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w ten sposób kpi sobie z poszkodowanych i przykłada rękę do ich niedoli]. Raporty (...) nie odzwierciedlają rzeczywistego stanu przeprowadzonych operacji finansowych oraz stanów rachunku inwestycyjnego.
Były one generowane w wewnętrznym systemie analitycznym upadłego, były wykonywane nierzetelnie i zawierały informacje fikcyjne, mające na celi zatuszowanie rzeczywistej, negatywnej sytuacji ekonomicznej upadłego w oczach inwestorów. Pogląd ten pozostaje w zgodzie z uzasadnieniem decyzji Komisji Papierów wartościowych i Giełd o cofnięciu upadłemu zezwolenia na prowadzenie działalności maklerskiej."
Przynajmniej powyższa cześć uzasadnienia można by włączyć jako materiał dowodowy w sprawie karnej (tylko, że to może przyczynić się do obniżenia wysokości odszkodowania jakie może przyznać sąd karny, ale biorąc pod uwagę, że oskarżeni i tak twierdza, że nie mają z czego płacić, to jest to bez dużego praktycznego znaczenia).
Warto by też być może przesłuchać w sprawie karnej powoda z tej sprawy.
Poza tym orzeczenia sądu upadłościowego nie mają powagi rzeczy osadzonej, a ten sąd cywilny zdawał się jakby tego nie zauważać nadając im taką powagę (sąd I instancji stwierdził bowiem "że powód nie ma interesu prawnego w wytoczeniu powództwa o ustalenie, ponieważ w postępowaniu upadłościowym służyły mu odpowiednie środki ochrony prawnej, z których nie skorzystał [co zresztą nie było prawda wg twierdzeń powoda, bo w apelacji powód zarzucił "błąd w ustaleniach faktycznych co do tego, że powód nie korzystał ze sprzeciwu i zażalenia w postępowaniu upadłościowym"]." ).
W sumie to nie jest całkiem jasne kto był pozywany, bo na początku jest napisane:
"Wyrokiem z dnia 24 marca 2010 r. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo Z. G. skierowane przeciwko Syndykowi masy upadłości (...) S.A. W. i (...) S.A. w W. o ustalenie, że przysługuje mu w stosunku do upadłego wierzytelność w kwocie 174 035,48 zł uprawniająca do otrzymania ustawowej rekompensaty za środków systemu rekompensat w kwocie 56 128,74 zł oraz orzekł o kosztach postępowania."
Ale z dalszej części uzasadnienia wynika, Że pozywana jest spółka:
"Dodatkowo Sąd Okręgowy uznał, że pozwany (...) S.A. w W. nie ma legitymacji biernej; nie jest bowiem związany żadnym węzłem prawnym z powodem dopóki
nie zostanie ustalone jego prawo do otrzymania rekompensaty. Ten pozwany nie ma kompetencji do dokonywania jakichkolwiek ustaleń w związku z listą inwestorów."
Syndyk ma takie kompetencje, wiec skąd to ww. ostatnie twierdzenie, skoro jak się zdaje albo syndyk był pozywany, albo przynajmniej syndyk reprezentował pozwaną spółkę WGI?
Wydaje się, że pozywani byli jednocześnie KDPW SA i syndyk jako przedstawiciel WGI DM SA (że było dwóch pozwanych wskazuje już sam wyrok).
Proszę w miarę możliwości o komentarz do tego wszystkiego.
Więcej o aferze WGI:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo Internetowe redagowane jest przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
uwagi i wnioski proszę wysyłać
na adres: |
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ
WYPOWIEDZI I SWOBODA
WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54
KONSTYTUCJI
RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw
mogą być
ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w
demokratycznym państwie
dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony
środowiska,
zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych
osób.
Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów
oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz
koncesjonowanie
prasy są zakazane.
Komentowanie nie jest już możliwe.